Marilynne Robinson urodziła się i dorosła w Sandpoint w stanie Idaho. Jej pierwsza powieść, Housekeeping (1980),zdobyła nagrodę PEN / Hemingway Award dla najlepszej debiutanckiej powieści i została mianowana do Nagrody Pulitzera. Tego zaszczytu dostąpiła jej druga powieść, Gilead (2004). Autorka pisze artykuły i recenzje książek dla Harper, Paris Review i New York Timesa Book Review. Gościnnie wykłada na licznych uniwersytetach, między innymi na University Kent, Amherst i University Program MFA Massachusetts. Obecnie uczy w University Iowa
Nie porwała mnie ta książka. Ma ładny styl, trochę ciekawych przemyśleń o dobru i złu w człowieku, dramatach wyborów. Jest w stylu Wiesława Myśliwskiego i jak to często u niego, łączy monolog postaci przeplatany dialogami z innymi bohaterami. Myśliwski potrafi zachwycić opisem charakterów i fabułą, tutaj mi tego zabrakło, ale jeśli ktoś szuka refleksyjności, to warto spróbować.
Przypowieść o synu marnotrawnym
Proza Marilynne Robinson ma tylu przeciwników, co wielbicieli. Dla jednych niespieszny sposób prowadzenia fabuły jest całkowicie niestrawny, dla innych to literacka uczta pełna spokoju i refleksji. Po bardzo udanej lekturze "Gilead" nie mogłam sobie darować sięgnięcia po drugi tom. Okazało się, że może być jeszcze lepiej.
"Dom" to uwspółcześniona wersja przypowieści o synu marnotrawnym, który po latach wraca w rodzinne strony. W członkach jego rodziny ciągle tli się głęboko skrywana uraza, która od czasu do czasu wypływa na światło dzienne. Bardzo szybko okazuje się, że winy nie są tak oczywiste i jednoznaczne, jak początkowo mogłoby się wydawać.
Historia rodziny Boughtonów opowiedziana ustami Glorii – córki Roberta (przyjaciela Johna Amesa, głównego bohatera powieści "Gilead") i siostry uznanego za wyrzutka Jacka ma w sobie znacznie więcej głębi niż widać to na pierwszy rzut oka. Ojcowska miłość względem syna wydaje się być niezachwiana, a relacje między rodzeństwem pełne uprzedzeń i dystansu. Ale czy tak jest na pewno?
Ogromnym zdziwieniem napawa mnie fakt, że akcja powieści Robinson rozgrywa się w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, podczas gdy tchnie z niej melancholia i urok, który bardziej kojarzy mi się z początkiem dwudziestego wieku a nie jego połową. Być może jest to kwestia życia w zamkniętej społeczności na prowincji, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej i umykać “wielkiej historii”.
Nie będzie kłamstwem, jeśli powiem, że w powieściach Robinson pod względem akcji nie dzieje się prawie nic. Szczegółowe opisy codzienności głównych bohaterów niektórym czytelnikom mogą wydać się odstraszające, ale z drobnych gestów, słów wypowiedzianych mimochodem tworzy się złożony obraz relacji rodzinnych, który jest istotą całej tej historii. Dla mnie to była prawdziwa uczta i z niecierpliwością czekam na dalsze losy rodziny Boughtonów.