-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2024-05-12
2024-02-18
La Cachette w Luizjanie, odcięte niemal od świata miasteczko na bagnach Missisipi. Duszne, parne, wilgotne, a przy tym od lat ukrywające tajemnice, w których wszyscy toną, lecz tłamszą je w sobie i nikt nie próbuje wydobyć ich na powierzchnię.
Wszechobecne błota, aligatory, rechot żab i pobrzękiwania wietrznych dzwonków w nocy, mieszkańcy zamknięci w swoim bólu i wypełnieni niedomówieniami - wszystko to tworzy mroczny, przesiąknięty tajemnicami klimat nie do podrobienia. W dodatku tubylcy z La Cachette to ludzie obdarzeni w kolejnych pokoleniach wielorakimi darami, na czele z jasnowidztwem, a ta garść magii dodaje książce uroku.
Nad La Cachette roztacza się gęsta atmosfera nigdy nie wyjaśnionych do końca zbrodni, nigdy nie odnalezionych do końca ciał zamordowanych, nigdy nie pomszczonych i nie pochowanych.
Jasnowidztwo nie spełniło swoich celów. Morderstwa nie wyszły na jaw. Wielu o nich wie, chociaż nie umie prawidłowo wytypować mordercy, ale wszystko i tak grzęźnie w błocie, pod powierzchnią. Jednak do czasu...
Jeśli w zamierzeniu autorki miał to być kryminał - był, chociaż śledztwo jest jedynie prywatne. Jeśli thriller – to znakomity, taki, jakiego dawno nie czytałam.
Duża w tym zasługa języka powieści i tłumaczenia. Słowa, krótkie urywane zdania czy liczne powtórzenia potęgują atmosferę napięcia i grozy, a plastyczne sceny mrożą krew w żyłach.
Sekrety wydobywane etapami są jak błyskawice, rozświetlają powoli mrok wydarzeń przeszłych i obecnych, aż do finałowego, burzliwego i zaskakującego końca. Kiedy ostatecznie wypłyną na powierzchnię nawet szalejący huragan nie jest w stanie ich zatrzymać. Kumulacja tej furii przyrody i człowieka w zakończeniu książki udała się znakomicie.
To nie tylko opowieść o dążeniu do prawdy za wszelką cenę, ale przede wszystkim świetna rzecz o przyjaźni, wierności i lojalności oraz o poczuciu straty, której nie da się niczym wypełnić.
Adresatem powieści ma być starsza młodzież, co widać po wydawnictwie, ale ja przeczytałam ją w mgnieniu oka i nie mogłam się oderwać.
Wspaniała historia absorbująca umysł i wyzwalająca duże emocje.
Autorce należy pogratulować udanego debiutu.
La Cachette w Luizjanie, odcięte niemal od świata miasteczko na bagnach Missisipi. Duszne, parne, wilgotne, a przy tym od lat ukrywające tajemnice, w których wszyscy toną, lecz tłamszą je w sobie i nikt nie próbuje wydobyć ich na powierzchnię.
Wszechobecne błota, aligatory, rechot żab i pobrzękiwania wietrznych dzwonków w nocy, mieszkańcy zamknięci w swoim bólu i...
2024-05-01
Z wszystkich trzech, przeczytanych dotąd, powieści Macieja Siembiedy ”Kołysanka” najlepiej wpisała się w moje gusta. W każdej opowiedzianej przez autora opowieści historia odgrywa dużą rolę, ale tym razem dobór tematyki, okresu i bohaterów to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Od pierwszych stron z wielkim zainteresowaniem śledziłam zwłaszcza najstarszą wersję czasową książki osadzoną w połowie XIX wieku. Dzieje gospodarczego geniusza – Karola Goduli - i jego podopiecznej Joanny Gryzik, zwanej śląskim Kopciuszkiem pochłonęły mnie bez reszty. Sposób przedstawienia autentycznych wydarzeń z ich życia, w wersji fabularyzowanej, wzbudził mój zachwyt. W tle pobrzmiewała mi w głowie muzyka Chopina i Czajkowskiego. Obejrzałam całą internetową grafikę pałacu w Kopicach. W wydarzeniach lokowanych na 1945 rok największą uwagę przykuł Aram Chaczaturian i nie mogłam sobie odmówić wysłuchania jego Tańca z szablami.
W warstwie współczesnej może nie było już takiej ekscytacji, ale nie zmienia to faktu, że Siembieda potrafi w mistrzowski sposób i za pomocą wielu nitek połączyć przeszłość z teraźniejszością w taki sposób, że trudno temu odmówić racjonalności. Powiązać ze sobą tyle elementów, detali, spleść fakty z fikcją literacką i stworzyć rozbudowaną i wielowątkową opowieść w trzech warstwach czasowych to nie lada wyczyn.
Czym jest zatem “Kołysanka“? Inteligentnie i precyzyjnie wykreowanym mikstem historii, przygody, sensacji, kryminału i obyczajówki.
Kto zaczął przygodę z Siembiedą łatwo jej nie zakończy. Tak napisał na LC w opinii jeden z czytelników autora. Pełna zgoda. Autor uzależnia. Jego pióro, pomysły i niewyczerpana wyobraźnia ciągle będą przyciągać jak magnes. Warto!
Z wszystkich trzech, przeczytanych dotąd, powieści Macieja Siembiedy ”Kołysanka” najlepiej wpisała się w moje gusta. W każdej opowiedzianej przez autora opowieści historia odgrywa dużą rolę, ale tym razem dobór tematyki, okresu i bohaterów to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Od pierwszych stron z wielkim zainteresowaniem śledziłam zwłaszcza najstarszą wersję czasową książki...
2024-05-04
Po przeczytaniu całej, dziesięciotomowej serii “Milicjanci z Poznania” przedstawiających słusznie minioną epokę PRL przyszedł czas na nowe otwarcie i nową serię. Oto więc porzucamy Polskę Ludową i wkraczamy w rok 1990 do Polski demokratycznej obserwując POLICJĘ.
Stare, znane persony pracują nadal. Ale to nie zarzut, bo ekipa Freda Marcinkowskiego, czyli Olkiewicz, Grubiński, Brodziak i Blaszkowski stanowią drużynę, która jest gwarancją dobrej rozrywki i moich niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Jednak pojawia się - i to kompletne novum u Ćwirleja - świeżo upieczona, ostra jak brzytwa i zasadnicza prokurator Brygida Bocian. U niej nie ma żartów, niedopatrzeń i trudno o jakiś humor. Jest uosobieniem rozsądku, precyzji i logiki. Dobrze, że autor wykreował tę postać. Wszak w nowym ustroju trzeba świeżej, nowoczesnej krwi, która bezbłędnie rozeznaje się w nowych metodach złodziejskiego bezprawia.
Bo mimo zmiany ustroju jeszcze więcej jest takich, którzy chcą zarobić, a się nie narobić. Wiatr zmian sprzyja, bo w końcu zgniły Zachód przestał być niedostępny i kusi mnóstwem możliwości szybkiego wzbogacenia się. Kradzieże zachodnich aut, handel narkotykami, seks biznes, szantaże to nowości, którym musi podołać w większości starszawa i nieco zagubiona ekipa z Poznania.
Poza tym jak zwykle. Humor słowny i sytuacyjny, który zawsze jest celny, poznańska gwara pełna szuszwoli, ksiut i gemeli. Smaczki polityczne, które uwielbiam, bo się z nimi zgadzam i rozbudowana, wielowątkowa intryga kryminalna, którą trzeba dobrze kontrolować, by się nie pogubić.
Niewiele zmienił autor w nowej serii, hołdując utartym schematom, konstrukcji książki, a nawet ilości rozdziałów. I słusznie. Bo po co? Nadal jest to przednia rozrywka i fani Ćwirleja z pewnością nie przestaną piać z zachwytu. Mnie osobiście autor nigdy się nie znudzi.
Po przeczytaniu całej, dziesięciotomowej serii “Milicjanci z Poznania” przedstawiających słusznie minioną epokę PRL przyszedł czas na nowe otwarcie i nową serię. Oto więc porzucamy Polskę Ludową i wkraczamy w rok 1990 do Polski demokratycznej obserwując POLICJĘ.
Stare, znane persony pracują nadal. Ale to nie zarzut, bo ekipa Freda Marcinkowskiego, czyli Olkiewicz,...
2024-05-08
Która to książka Mroza? Pewnie pięćdziesiąta któraś. Już postanowiłam jakiś czas temu, że dam sobie z nim spokój, ale tę pozycję dostałam do ręki bodajże we wrześniu, więc w końcu trzeba oddać do szkolnej biblioteki, bo wakacje coraz bliżej. A nie lubię zwracać nieprzeczytanych książek.
Dla mnie to siódme spotkanie z przebogatym dorobkiem autora, ale im dłużej go czytam, tym gorsze oceny wystawiam. Miałam “fazę” na Mroza w 2017 roku. Bardzo wysokie noty dostała wtedy ode mnie Chyłka w “Zaginięciu”, “Behawiorysta” a nawet kryminał retro “W cieniu prawa”. Potem “Deniwelacja”, a tym bardziej “Czarna Madonna” radykalnie zmieniły moje postrzeganie autora.
Jednak ad rem. Biorąc pod uwagę, że to zaprawiony pisarz kryminałów i świetnie wyedukowany prawnik, z doktoratem, nie mnie oceniać, co w książce “Wybaczam ci” mogłoby być realne, a co nieprawdopodobne, ale powiem wprost: nie do końca to kupuję.
Chociaż początek wydawał się wielce obiecujący, zapowiadając mnóstwo kryminalnych tajemnic, z fałszywą tożsamością na czele, to nie tak wyobrażałam sobie poprowadzenie tej opowieści. Ilość wątków poraża, a bohaterowie albo nijacy, jaowi, albo przerysowani. Pierwszoplanowa - Ina Kobryn – w wydaniu Mroza to czysta supermenka. Jak na pracownicę socjalną zbyt odważna i zbyt obrotna, stawiająca czoło mafiosom i znakomicie rozgrywająca nawet prawniczkę. Ok, może i mogłoby tak być, ale nie dowierzam. Pamiętnik czternastolatki, włożony kilkakrotnie w fabułę we fragmentach, zalatuje wyżynami intelektu – nastolatki nie umieją tak pisać. Prywatne śledztwo, które toczy się na ponad trzystu stronach też w końcu zaczyna zwyczajnie nużyć, tym bardziej, że robi się coraz mniej ciekawie i idzie w zupełnie innym kierunku.
A fabuła licząca ponad czterysta tron zobowiązuje do jakiegoś szerszego zakończenia i wyjaśnienia wszystkich aspektów sprawy, a tu ledwie parę stron, w błyskawicznym skrócie i koniec, kropka.
Fakt, że czyta się Mroza bajecznie szybko. Jego pióro jest gładziutkie, jak pupa niemowlęcia. W dodatku duża czcionka sprawę ułatwia. Ale w tym gatunku nie tylko język jest istotny.
W końcu muszę koleżance w bibliotece powiedzieć stanowcze: stop z Mrozem!
Która to książka Mroza? Pewnie pięćdziesiąta któraś. Już postanowiłam jakiś czas temu, że dam sobie z nim spokój, ale tę pozycję dostałam do ręki bodajże we wrześniu, więc w końcu trzeba oddać do szkolnej biblioteki, bo wakacje coraz bliżej. A nie lubię zwracać nieprzeczytanych książek.
Dla mnie to siódme spotkanie z przebogatym dorobkiem autora, ale im dłużej go czytam,...
2024-05-06
Marzec 2006 rok, Oksford w Anglii. W ekwinokcjum, 20 marca, czyli w momencie zrównania dnia z nocą ginie pierwsza studentka. Ktoś brutalnie, ale bardzo precyzyjnie wyciął jej serce, a jego miejsce umieścił złotą monetę, stylizowaną na starożytną, rodem z Egiptu.
Ale to jedynie wstęp do całej serii brutalnych morderstw na studentkach, których w Oksfordzie nie brakuje. Dlaczego wyrafinowany morderca wybierał dokładne terminy związane z ruchem planet i dlaczego akurat tego roku? Czy chodziło o przypadającą na koniec marca koniunkcję pięciu planet? Zjawisko niezwykle rzadkie, które poprzednio wydarzyło się w 1851 roku i też zaowocowało serią morderstw na kobietach? I co wspólnego koniunkcja z 1690 roku miała z Izaakiem Newtonem? Tak, tym samym Newtonem od zasad dynamiki.
Czy za tym wszystkim nie kryje się czarna magia? Czy Newton nie był znakomitym alchemikiem? Czy od wieków nie dążono do pozyskania kamienia filozoficznego, złota i nieśmiertelności? Czym był Zakon Czarnego Sfinksa działający ongiś pod wodzą wspomnianego Newtona?
Dużo zagadek, dużo tajemnic. Od historii pierwszych egipskich monet, przez alchemię uprawianą w starożytności aż po dziś dzień napotykamy w tej książce na mnóstwo fascynujących informacji, które autor tak zgrabnie połączył z czasami współczesnymi, że trudno tego nie kupić.
“Połknęłam” tę opowieść prowadzoną w kilku płaszczyznach czasowych w kilka godzin. Zaczęłam i nie mogłam przestać. Klimat grozy, tajemnicy, rytualnych mordów, pradawnych wierzeń jest niesamowity. Połączenie astronomii, astrologii, magii, okultyzmu, kryptografii i kryminału, czyli trochę czegoś nierzeczywistego, a trochę realnego w jednym to nieziemsko wciągający misz-masz. Uwielbiam takie historie na miarę Indiany Jonesa. Wprawdzie tutaj musiałby to być raczej kryminał i to mocno krwisty, ale i przygód nie brakuje, wziąwszy pod uwagę pełne zasadzek penetrowanie labiryntów pod oksfordzką biblioteką.
A chociaż wszystkie książki Michaela White’a mają kiepskie oceny na LC, ja w zachwycie nie ustanę. I co z tego, że mamy tu parę nadzwyczajnie łaskawych dla bohaterów zwrotów akcji, skoro uwielbiam klimat tajemnicy, nierozwikłanych od wieków zagadek, a historia pasjonuje mnie od dziecka. Poza tym autor sam był wykładowcą na Oksfordzie, a jako autor biografii Newtona wie, o czym pisze (w posłowiu zamieszcza kilkadziesiąt stron wyjaśnień, tym razem w postaci faktów historycznych)
I tylko jedno pozostaje niezmienne. Bez względu na upływ czasu i zwykli śmiertelnicy i genialne, nadzwyczajnie wykształcone i zdawałoby się nadzwyczaj racjonalne umysły skłonne są do ulegania magii, do zbrodni i wszelkiej podłości, by sięgnąć po to, co wydaje się nieosiągalne - nieziemskie bogactwa i nieśmiertelność. To znakomita książka o konflikcie nauki i fanatyzmu, racjonalizmu i okultyzmu.
Może za parę tygodni detali fabuły już nie będę pamiętać, ale fascynacja i emocje, jakie towarzyszyły mi przy tej lekturze są bezcenne.
Marzec 2006 rok, Oksford w Anglii. W ekwinokcjum, 20 marca, czyli w momencie zrównania dnia z nocą ginie pierwsza studentka. Ktoś brutalnie, ale bardzo precyzyjnie wyciął jej serce, a jego miejsce umieścił złotą monetę, stylizowaną na starożytną, rodem z Egiptu.
Ale to jedynie wstęp do całej serii brutalnych morderstw na studentkach, których w Oksfordzie nie brakuje....
2024-04-28
Pan Duszyński trzyma poziom. Trzeci tom serii to kolejne rasowe retro i kolejny rasowy kryminał. Aby dodać smaczku w kryminalną awanturę angażuje osobiście kapitana Wilhelma Kleina i znanego wszystkim kurdupla z wąsikiem. Wszak początek 1923 roku to już pierwsze widoczne w skali kraju przebłyski nazizmu w Republice Weimarskiej. Tak, tym razem w morderstwa uwikłana jest wielka polityka (tematykę politycznej, gospodarczej i społecznej rzeczywistosci w Niemczech po Wielkiej Wojnie autor nieco rozwinął i za to duży plus). A scenerią w większości są góry i wszechobecny śnieg.
26 lutego 1923 na Śnieżniku, na szczycie Wieży Cesarza Wilhelma, przewodnik górski Markus Henke odnajduje powieszone i zmasakrowane okrutnie zwłoki mężczyzny, którego dosłownie pozbawiono skóry twarzy. A to dopiero początek krwawej serii... Czy morderstwa są efektem spisku, czy też zemstą za dokonane wcześniej zło. A może to działanie demonicznego mściciela znanego z ludowych legend: Ducha Gór - Rübezahla?
Krwisty, mroczny i przenikliwie zimny jest ten tom. Zło wyziera z każdego akapitu tej książki. Trudno się do końca rozeznać kto jest rzeczywistym sojusznikiem śledczych z Kłodzka, a kto jedynie udaje sprzymierzeńca.
Pozyskujemy także szereg informacji z przeszłości kapitana Kleina, która nie daje mu spokoju i wraca po latach ze zdwojoną siłą, by uderzyć. Ten jednak znowu wyrwie się ze szponów śmierci...
Wartka akcja, znakomita scenografia, wiele zimnych trupów bez twarzy, polowanie na demony z przeszłości i ...piękna, inteligentna, intrygująca młoda kobieta. Czego chcieć więcej?
Przy najbliższej bytności w bibliotece biorę kolejny tom. Zakochałam się w tej serii.
Pan Duszyński trzyma poziom. Trzeci tom serii to kolejne rasowe retro i kolejny rasowy kryminał. Aby dodać smaczku w kryminalną awanturę angażuje osobiście kapitana Wilhelma Kleina i znanego wszystkim kurdupla z wąsikiem. Wszak początek 1923 roku to już pierwsze widoczne w skali kraju przebłyski nazizmu w Republice Weimarskiej. Tak, tym razem w morderstwa uwikłana jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-25
Pierwsze, całkiem udane, spotkanie z autorem. Zdaje się, że Pan Duszyński dołączy do grona moich ulubionych polskich twórców kryminału retro.
Retro jest faktycznie detaliczne, jak u Ćwirleja czy Krajewskiego. Topografia miasta Kłodzka z 1920 roku musiała być przedmiotem szczegółowej kwerendy autora. Realia polityczne, społeczne i obyczajowe opisane w książce oddają w pełni klimat tamtej epoki. Widać w tym wszystkim spory wkład pracy, dbałość o szczegóły i szacunek dla czytelnika.
Warstwa kryminalna, w której odzywają się echa pierwszej wojny światowej, mocna i brutalna w wymowie. Sama intryga może nieco przekombinowana, ale to nie zmienia faktu, że czytało mi się tę opowieść wspaniale, z dużym zainteresowaniem i wielką przyjemnością.
Akcja pędzi, kolejne morderstwa podsycają gęstą atmosferę, kapitan Wilhelm Klein zachwyca logiką myślenia i przewidywalnością, a kłodzka twierdza odkrywa swe ponure tajemnice. Nie można się oderwać! Chcę więcej!
Wielbicielom kryminalnych historii retro polecam gorąco.
Pierwsze, całkiem udane, spotkanie z autorem. Zdaje się, że Pan Duszyński dołączy do grona moich ulubionych polskich twórców kryminału retro.
Retro jest faktycznie detaliczne, jak u Ćwirleja czy Krajewskiego. Topografia miasta Kłodzka z 1920 roku musiała być przedmiotem szczegółowej kwerendy autora. Realia polityczne, społeczne i obyczajowe opisane w książce oddają w...
2024-04-21
Drugi tom jeszcze lepszy niż pierwszy. Międzywojenne Kłodzko i Duszniki Anno Domini 1921 otworzyły przede mną swe mroczne podwoje. Kłodzkie hrabstwo – Kraj Pana Boga - przesiąknięte jest zachłannością, zdradą, oszustwem, zbrodnią i hipokryzją. Jednak Bóg nie do końca o nim zapomniał - pozostały tam jednostki, dla których prawda, honor i sprawiedliwość jeszcze coś znaczą i które będą w stanie postawić swe życie na szali w zamian za rozwikłanie kryminalnej pajęczyny zła.
Klimat retro genialny, detalicznie zrekonstruowana topografia miast, a intryga kryminalna rozbudowana, mocna i ociekająca krwią. To największe atuty tego tomu. I nie znalazłam tu grama przedobrzenia czy przekombinowania, które finalnie rzucały się w oko w tomie pierwszym.
Kapitan Klein jeszcze nie do końca usłyszy szczegóły sprawy, a już działa. Co za umysł! Wachmistrz Koschella – jego pojętny uczeń z pierwszego tomu - także wspina się na wyżyny zawodu. Do tego duetu dołącza piękna i szlachetna hrabianka. Wszak bez prawdziwych dam przedwojenny klimat nie ma smaku.
“Glatz” to absolutna perełka. Czytam niczym kolejne odcinki kryminalnego serialu. Zaraz zabieram się za trzeci tom - “Zamieć”.
Polecam tym, którzy nie czytali, a lubią retro z kryminałem lub kryminał w klimacie retro. Jak kto woli, bo tu proporcje są zrównoważone.
Drugi tom jeszcze lepszy niż pierwszy. Międzywojenne Kłodzko i Duszniki Anno Domini 1921 otworzyły przede mną swe mroczne podwoje. Kłodzkie hrabstwo – Kraj Pana Boga - przesiąknięte jest zachłannością, zdradą, oszustwem, zbrodnią i hipokryzją. Jednak Bóg nie do końca o nim zapomniał - pozostały tam jednostki, dla których prawda, honor i sprawiedliwość jeszcze coś znaczą i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
“Przeszłości czasami trzeba stawić czoło. Inaczej nie pozwoli nam uciec. Przeszłość jest jak kotwica”.
Wstyd, że dotąd nie czytałam Małeckiego. Z ilości opinii o książce wnioskuję, że jest popularny, jeśli nie rozchwytywany. I pewnie nie jest trudno się z tym nie zgodzić, bo “wykonanie” opowieści o żałobnicy z Torunia to, według mnie, prawdziwy majstersztyk. Chodzi mi jednak o kwestie konstrukcyjne i językowe. Trzy warstwy czasowe, detalicznie oddane odczucia bohaterki, narracja pierwszoosobowa, świetny klimat, mroczny i duszny, mnogość krótkich zdań, niedopowiedzenia, tajemnice, powolne odkrywanie przeszłości w kolejnych scenach niczym klatki taśmy filmowej... To sprawia, że chce się czytać, a potrzeba dotarcia do prawdy staje się paląca i trudno odłożyć książkę. Zarwałam noc, by po pięciu godzinach snu, z samego rana, chłonąć ją od nowa... Tak, napisane to jest niewątpliwie świetnie. Do tego absolutnie perfekcyjnie oddane są realia społeczne, potwierdzające, że luksus i wygodne życie niekoniecznie są gwarancją szczęścia rodzinnego, a wieś, mimo zmian obyczajowych, tkwi w swoim konserwatyzmie i hipokryzji, chętnie stygmatyzując tych, którzy odstają w tym środowisku i takim postawom nie hołdują.
Jednak sama fabuła książki wydaje mi się zbyt wydumana, a zakończenie mało realne. Trochę trudno przyjąć za pewnik, że mąż grzebie w przeszłości żony aż dwadzieścia lat wstecz. I nie rozumiem absolutnie finalnej decyzji bohaterki. Dodatkowo pewne okoliczności ujrzały światło dzienne na ostatniej stronie, a szkoda, że nie zostały wcześniej rozbudowane.
Jako thriller psychologiczny jest to świetne, ale warstwa kryminalna zbytnio mnie nie zafascynowała.
I nie rozumiem, dlaczego żałobnica musi być suką. Wiem, że takie mocne słowa są dziś modne, że współczesna literatura podąża za codziennym językiem, ale ta “suka” była tu wyraźnie nadużywana. Niepotrzebnie.
Czy sięgnę po kolejne tytuły autora? Tak - dla klimatu i umiejętności budowania napięcia. A może trafię na lepszą historię kryminalną. Oby.
“Przeszłości czasami trzeba stawić czoło. Inaczej nie pozwoli nam uciec. Przeszłość jest jak kotwica”.
Wstyd, że dotąd nie czytałam Małeckiego. Z ilości opinii o książce wnioskuję, że jest popularny, jeśli nie rozchwytywany. I pewnie nie jest trudno się z tym nie zgodzić, bo “wykonanie” opowieści o żałobnicy z Torunia to, według mnie, prawdziwy majstersztyk. Chodzi mi...
2024-04-12
Podobnie jak w czytanym przez mnie niedawno “Medalionie z bursztynem” autorka podejmuje tu temat poszukiwania odpowiedzi na zagadki, które rozegrały się w czasie ostatniej wojny, a rzutowały na życie kilku kolejnych pokoleń. Tym razem w przededniu klęski powstania warszawskiego.
Śmierć szanowanego warszawskiego lekarza i jego żony w pożarze willi na Żoliborzu w końcówce września 1944 roku, a także tajemnicze zniknięcie ich starszej córki, uczestniczki powstania, stały się obsesją tej, która przeżyła gehennę wojny.
Młodsza córka, bo o niej mowa, poświęciła całe życie na odnalezienie odpowiedzi na pytania o tragiczne losy rodziny, angażując w to ryzykowne - jak na powojenną, komunistyczną rzeczywistość - przedsięwzięcie także swego męża, a potem córkę. Cień przeszłości nie dał o sobie zapomnieć przez kolejnych sześć dekad. Prywatne śledztwo uruchomiło całą lawinę dziwnych, tragicznych w skutkach wydarzeń, ale nie przyniosło jej, aż do nagłej i nieprzypadkowej śmierci, żadnych odpowiedzi. Co więcej poturbowało psychicznie jej jedyną córkę.
Anna Klejzerowicz stworzyła fenomenalnie skonstruowaną i bardzo emocjonalną opowieść, w której odrzucona wojenna miłość łatwo przerodziła się w nienawiść, doprowadziła do zbrodni, a próba jej ukrycia w kolejnych latach uruchomiła cały ciąg, tragicznych w skutkach, wydarzeń.
Historia sióstr z Żoliborza dowodzi, że opętanie poszukiwaniem prawdy nie zawsze przynosi ukojenie bólu i straty po najbliższych. Wyzwala złość, rozgoryczenie i dojmującą potrzebę zemsty. Staje się siłą niszczącą życie, prawdziwym przekleństwem...
Książka cudowna w każdym wymiarze. Wyzwalająca mnóstwo emocji, pokazująca oblicze człowieka w krytycznej sytuacji, opisująca siłę rodzinnych więzi, determinacji w dążeniu do odpowiedzi, a jednocześnie znakomicie oddająca klimat i rzeczywistość polityczną kilku epok. Wojennej, komunistycznej i tej po 89’roku (fabuła kończy się jakieś dziesięć lat temu). I żadna z nich nie zostaje poddana upiększeniu, ale wiernie oddaje nastroje społeczne tamtych lat, bez przebarwień, rzetelnie i obiektywnie.
Jednocześnie pokazuje inne - zwykłe, ludzkie oblicze powstańców warszawskich. Bez epatowania heroizmem. To byli przecież ludzie z krwi i kości, miotani uczuciami dobrymi i złymi, jak każdy. A przez to opowiedziana historia zyskuje całkiem spore prawdopodobieństwo.
Polecam fascynatom kryminałów z historią rodzinną w tle.
Podobnie jak w czytanym przez mnie niedawno “Medalionie z bursztynem” autorka podejmuje tu temat poszukiwania odpowiedzi na zagadki, które rozegrały się w czasie ostatniej wojny, a rzutowały na życie kilku kolejnych pokoleń. Tym razem w przededniu klęski powstania warszawskiego.
Śmierć szanowanego warszawskiego lekarza i jego żony w pożarze willi na Żoliborzu w końcówce...
2024-03-30
"....Czasem historia budzi demony. Nie warto wyciągać trupów z szafy” (s. 166)
Dotychczas znałam Annę Klejzerowicz jako autorkę pasjonującej serii kryminalnej z Felicją Stefańską. Teraz w moje ręce wpadła pozycja nie mniej emocjonująca, chociaż inaczej poprowadzona.
Dostałam oto opowieść, w której tragiczne współczesne konsekwencje są pokłosiem nigdy dotąd nie wyjaśnionych wydarzeń, rozegranych pod koniec drugiej wojny światowej. Wydarzenia, po których pozostał tytułowy bursztynowy medalion i dosyć skąpy list, a potem, jak się okazało, wspomnienia, pielęgnowane latami, a nigdy nie wypowiedziane, ukryte w książce kucharskiej (!), które nie miały ujrzeć nigdy światła dziennego. Były niewygodne dla sprawców, zaś dla potomków poszkodowanych stanowiły śmiertelne zagrożenie.
Przypadkiem odnaleziony medalion uruchomił śledztwo, na poły prywatne, na poły dziennikarskie, i uwolnił wszystkie demony przeszłości. Powoli odkrywane karty spowodowały zbyt dużo “przypadkowych” śmierci, a ci, którzy chcieli ujawnić prawdę, czuli na plecach oddech morderców.
W tej historii pobrzmiewa echo trudnych, przedwojennych, narodowościowych relacji na terenie Pomorza Gdańskiego, które w latach wojny wybuchły z ogromną siłą. Autorka znakomicie ujęła tło historyczne, nie tylko z lat wojny, ale i wczesnych lat komunizmu. Jednocześnie genialnie odmalowała istotę władzy w ręku ludzi bez skrupułów, pozbawionych jakichkolwiek zasad moralnych, którzy niezależnie od ustroju, traktują ludzi jako pionki w grze, służące im do gromadzenia jeszcze większych wpływów i materialnego zaplecza.
“Medalion z bursztynem” jest wciągającą opowieścią, która udowadnia, że poszukiwanie rozwiązań rodzinnych tajemnic, trzymanych przez lata pod kluczem, może sprowokować całkiem realne niebezpieczeństwo, ale jednocześnie przynieść ukojenie i skutecznie naprawić rodzinne relacje. Chyba jednak, mimo wszystko, warto trupy z szafy wyciągnąć.
Miejscami dramatyczna, miejscami wyjątkowo ciepła historia porwała mnie na całego i przeczytałam ją niemal jednym tchem. To także znakomita powieść obyczajowa o realiach życia współczesnych rodzin, w której niejeden czytelnik przejrzy się jak w zwierciadle.
Dla wielbicieli powieści kryminalnych i obyczajowych z dawnymi tajemnicami w tle wymarzona pozycja.
Polecam!
"....Czasem historia budzi demony. Nie warto wyciągać trupów z szafy” (s. 166)
Dotychczas znałam Annę Klejzerowicz jako autorkę pasjonującej serii kryminalnej z Felicją Stefańską. Teraz w moje ręce wpadła pozycja nie mniej emocjonująca, chociaż inaczej poprowadzona.
Dostałam oto opowieść, w której tragiczne współczesne konsekwencje są pokłosiem nigdy dotąd nie...
2023-08-12
Niby na początku zawiłe losy polskiej i niemieckiej narodowości na Śląsku opolskim, rzutujące na relacje rodzinne i towarzyskie, w dobie coraz silniejszego i brutalniejszego nazizmu mogą czynić tę powieść trudną, ale po kilku rozdziałach wczytując się w losy braci Janoszków nawet nie wiemy, że daliśmy się porwać kunsztowi literackiemu autora i płyniemy z nurtem kolejnych wydarzeń. Po przeczytaniu całości wcale nie jestem zdziwiona, kiedy na obwolucie książki znajduję informację, że prawa do ekranizacji sześciu powieści autora już zostały kupione i obstawiam, że i prawa do ekranizacji Nemezis sprzedadzą się nadzwyczaj szybko.
To, co wyrabia Pan Siembieda w warstwie fabularnej nie ma sobie równych. Rozmach czasowy, geograficzny i wielowątkowość powieści czynią z niej kapitalny materiał na film akcji. Historyczny, przygodowy, sensacyjny, obyczajowy. Jak to woli. Wszyscy znajdą tu coś dla siebie. Mikst fikcji literackiej i autentycznej prawdy jest godny podziwu, a przecież wymaga nie tylko znakomitego przygotowania merytorycznego, ale i uruchomienia pokładów wyobraźni.
Historia osadzona między 1936 a 1991 daje pole do popisu. Rozwój nazizmu, wojna, powojenne zmiany granic w Europie, zimnowojenne zbrojenia i rywalizacja wywiadów, a w końcu upadek komunizmu. Jednak autor szczególnie inspiruje się wydarzeniami mniej znanymi, które w podręcznikach historii niewiele zajmują miejsca, a są dowodem niespotykanej brawury i nadludzkiej odwagi nawet po wielu latach. Przyniosło to efekt w postaci książki, którą znakomicie się czyta, pochłania wręcz i nie odkłada aż do zaskakującego finału.
Całość fabuły spaja wielka braterska miłość braci Janoszków i zemsta, która po śmierci jednego kierowała życiem drugiego przez ponad cztery dekady ku uciesze greckiej Nemezis, bogini zemsty i sprawiedliwości. Czy Bruno Janoszek dokonał zemsty i znalazł ukojenie, polecam czytać.
Powieść oszałamia detalicznym tłem historycznym, wzbudza zachwyt pięknym językiem, utrzymuje naszą ciekawość na najwyższych poziomach szybkim tempem akcji i zaskakującymi zwrotami.
Ponadczasową prawdę znalazłam na stronie 348: “Najłatwiej manipulować ludźmi, których się ogłupi, okłamie, zaapeluje do ich patriotyzmu i wskaże im wroga. Z takimi można wszystko”. Pełna zgoda.
Czy sięgnę po inne powieści autora? Z pewnością.
Niby na początku zawiłe losy polskiej i niemieckiej narodowości na Śląsku opolskim, rzutujące na relacje rodzinne i towarzyskie, w dobie coraz silniejszego i brutalniejszego nazizmu mogą czynić tę powieść trudną, ale po kilku rozdziałach wczytując się w losy braci Janoszków nawet nie wiemy, że daliśmy się porwać kunsztowi literackiemu autora i płyniemy z nurtem kolejnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-17
Zaskakujące i zdumiewające połączenie Chin z Agathą Christie, Holocaustu z Orient Expressem mogło zrodzić się tylko w głowie takiego mistrza jak Siembieda. Bo któż mając w rękawie zaledwie kilka faktów umiałby stworzyć tak rozbudowaną i wciągającą opowieść i miotać nami od Szanghaju do mało komu znanych Małaszewicz na Lubelszczyźnie.
W warstwie fabularnej, autor bazując na autentycznych wiadomościach kreuje wielowątkowy świat, w którym fikcyjni bohaterowie obracają się wokół zbrodniczych chińskich triad, wielkich biznesów Państwa Środka, zapomnianego złota zrabowanego niegdyś Żydom i pozostawionego gdzieś na odludziu historycznego pociągu, w którym królowa kryminału umieściła jedną ze swych najbardziej znanych zbrodni.
W tym wszystkim można przez chwilę się pogubić, ale tylko przez chwilę, bo złomiarz z Terespola, którego umieszczenie w książce wydało mi się dziwne, będzie jak najbardziej na miejscu, ale dowiemy się o tym dopiero po jakimś czasie. Także celowe okazało się wmanewrowanie polskich służb wywiadowczych.
W drugiej połowie książki wątki wskakują na swoje miejsca, a ich wzajemne powiązania czynią z “Orientu” lekturę po części egzotyczną, po części jak najbardziej swojską, a w każdym razie intrygującą i zagadkową. Komunizm i wielkie pieniądze, polski korporacjonizm w samym sercu stolicy i branża złomiarska na wschodnich rubieżach kraju, hazard, zemsta, echa drugiej wojny i niewydrukowana nigdy odważna powieść (fikcyjna jednak).
Czyta się świetnie, raz po raz chwaląc w głowie pomysły autora i jego niewyczerpaną wyobraźnię. Przednia rozrywka, z której można uszczknąć parę, mniej mi znanych, wiadomości o funkcjonowaniu chińskiej mafii czy kolejach losu słynnego pociągu. Nie zabrakło typowych współczesnych problemów z pracoholizmem i depresją na czele.
Dobre połączenie historii ze współczesnością, prawdy z fikcją i sensacji z kryminałem napisane inteligentnie i z rozmachem. Literacki prima sort.
Zaskakujące i zdumiewające połączenie Chin z Agathą Christie, Holocaustu z Orient Expressem mogło zrodzić się tylko w głowie takiego mistrza jak Siembieda. Bo któż mając w rękawie zaledwie kilka faktów umiałby stworzyć tak rozbudowaną i wciągającą opowieść i miotać nami od Szanghaju do mało komu znanych Małaszewicz na Lubelszczyźnie.
W warstwie fabularnej, autor bazując...
2024-03-10
Dziewiąte spotkanie z powieścią Lisy Gardner, a szóste z bohaterką jej serii - bostońską detektyw D.D.Warren, chociaż tak naprawdę powinno być pierwsze. Bo “Samotna” jest pierwszym tomem cyklu i na polskim rynku obecna jest od dwudziestu lat. A chociaż nie czytam tej serii w sposób uporządkowany, nie sprawia to żadnego problemu w odbiorze. Wprawdzie detektyw D.D. Warren nie wysuwa się tutaj na plan pierwszy, ale już potrafi pokazać pazurki i błyszczy na tle innych stróżów prawa.
Kiedy, niestety, dopiero pięć lat temu, natknęłam się na nowe zupełnie dla mnie nazwisko autorki thrillerów utwierdzam się, po każdej książce, w przekonaniu, że Lisa Gardner to jedna z najlepszych powieściopisarek tego gatunku. W każdym tomie odpala prawdziwą petardę emocji, więc kiedy tylko trafię w bibliotece na wolny tom, biorę go w ciemno.
U Gardner świat zawsze jest brudny, przesycony zdemoralizowaniem, pozbawiony hamulców w zaspokajaniu najbardziej wynaturzonych pragnień kosztem życia innych. Świat, który jest nieobcy nie tylko biedocie i marginesowi społecznemu, ale obracają się w nim także ludzie znani w kręgach politycznych, prawniczych, biznesowych czy naukowych. Ta społeczność oficjalnie znana z wysokiej kultury, wyrafinowanego gustu i konserwatyzmu moralnego, w podziemiu zdejmuje maskę i realizuje swe ukryte, niezdrowe rządze. Tak właśnie jest i w tym tomie, gdzie szanowany w Bostonie sędzia okazuje się wielokrotnym mordercą, w tym rodzonego syna i człowiekiem ukrywającym od lat swój kazirodczy związek z przyrodnią siostrą.
Autorka uruchamia w tej opowieści niesamowitą dawkę rodzinnych tajemnic, które pozostały przez lata nieodkryte, aż do ujawnienia choroby genetycznej właściwej dla kazirodztwa...
“Samotna” to kolejny świetnie skonstruowany thriller psychologiczny, któremu nie można zarzucić braku autentyczności. Akcja jest dynamiczna, napięcie rośnie z każdym rozdziałem, sekrety wychodzą na jaw wprowadzając nas w nie lada osłupienie, a zakończenie ... cóż. Nie jest proste i oczywiste.
To także fantastyczna historia o woli przetrwania, determinacji matki w walce o dziecko i ....samotności w cierpieniu.
Polecam tym, którzy jeszcze nie czytali.
Dziewiąte spotkanie z powieścią Lisy Gardner, a szóste z bohaterką jej serii - bostońską detektyw D.D.Warren, chociaż tak naprawdę powinno być pierwsze. Bo “Samotna” jest pierwszym tomem cyklu i na polskim rynku obecna jest od dwudziestu lat. A chociaż nie czytam tej serii w sposób uporządkowany, nie sprawia to żadnego problemu w odbiorze. Wprawdzie detektyw D.D. Warren nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Tytułowa terapia wyczerpana została na kilku ostatnich stronach książki. Nie wiem, czy to nie za mało jak na ten ponoć medyczny thriller. Wprawdzie lektura jest dobrze napisana i szybko się ją wchłania, no może zbytnie moralizatorstwo lekko przeszkadza, ale tak naprawdę oprócz formy przekazu liczy się w książce treść. A tutaj mamy historię, w której nic nie jest oczywiste i trudno też ustalić z kim mamy do czynienia. Początek jest mało porywający, a akcja niespieszna. Powoli zostajemy wkręceni w traumatyczną młodość bohaterki, co już mocniej angażuje nas emocjonalnie, ale potem cały ciąg nieprawdopodobnych wypadków, pozornie ze sobą powiązanych, a jednak dalekich od logiki, każe patrzeć na tę opowieść chłodniejszym okiem, by na koniec poznać totalnie inną wersję przeszłości i tożsamości Luizy. I całkiem zweryfikować swe poprzednie odczucia.
I sama już nie wiem, co tu jest oczywistą prawdą, co prawdą według wersji samej zainteresowanej, a co ewidentną fikcją czy też wyimaginowaną wersją wydarzeń. Niezbyt mnie przekonuje taka narracja. Autorka najpierw wyzwala w nas smutek, współczucie i przerażenie, które współodczuwamy razem z Luizą, a potem wymaga, byśmy całkiem zmienili punkt widzenia i przestawili się na kibicowanie jej bratu. Sam finał całej opowieści wydał mi się przesadzony.
Wiem, że to opis choroby psychicznej, ale za nic nie mogę przekonać się, czy powinno się o tym pisać książki. I w dodatku wpisywać w to treści kryminalne. A jak na thriller medyczny medycyny zbyt mało.
Niestety, twórczość Klaudii Muniak nie będzie raczej przedmiotem moich dalszych czytelniczych spotkań.
Tytułowa terapia wyczerpana została na kilku ostatnich stronach książki. Nie wiem, czy to nie za mało jak na ten ponoć medyczny thriller. Wprawdzie lektura jest dobrze napisana i szybko się ją wchłania, no może zbytnie moralizatorstwo lekko przeszkadza, ale tak naprawdę oprócz formy przekazu liczy się w książce treść. A tutaj mamy historię, w której nic nie jest oczywiste i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-25
Świetny pomysł na fabułę. Na przełomie XX i XXI wieku, po sklonowaniu owcy Dolly, temat eksperymentów na materiale genetycznym porwał świat. Dlatego pisząc książkę w 2000 roku i umieszczając akcję w klinice leczenia niepłodności autor pokazał, czym może skutkować kombinowanie przy zarodkach. W klinice o najwyższych standardach bezpieczeństwa, z drutem kolczastym i krematorium, przypominającej jako żywo obóz koncentracyjny, tudzież siedlisko Drakuli, jak chcą bohaterki, dzieją się rzeczy przerażające. Przy okazji praktykowania in vitro dochodzi m.in. do klonowania ludzi, ale nie tylko...
A chociaż pomysł na czasie i jak najbardziej atrakcyjny, lekarze i ich praktyki budzą grozę i wstrząsają nie tylko bohaterkami, to książka pozostawia pewien niedosyt i zawodzi. Metody, jakimi udało się dwóm doktorantkom dostać do kliniki-twierdzy i zdobyć prawdę o dokonywanych tam przestępstwach wydają się mało prawdopodobne i naciągane. Sam finał powieści jakby zbyt szybki i niedopracowany, a na pewno pozostawiający czytelnika w niewiedzy co do losu bohaterek.
Fani Cooka będą usatysfakcjonowani. Jako lekarz operuje mnóstwem opisów medycznych, przybliża metody pobierania od dawców komórek jajowych i całą inżynierię genetyczną. Buduje sceny, które potrafią przerazić, wywołują odrazę i niesmak. I za to duży plus.
Ale, dla mnie, wszystko inne trochę na wyrost, a przez to daję niższą ocenę.
Świetny pomysł na fabułę. Na przełomie XX i XXI wieku, po sklonowaniu owcy Dolly, temat eksperymentów na materiale genetycznym porwał świat. Dlatego pisząc książkę w 2000 roku i umieszczając akcję w klinice leczenia niepłodności autor pokazał, czym może skutkować kombinowanie przy zarodkach. W klinice o najwyższych standardach bezpieczeństwa, z drutem kolczastym i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-20
"- Uważam, że trzeba być socjopatą lub psychopatą, by coś takiego robić. Ludzkości w ostatnich czasach odbiło.
- Mamona...
- Dokładnie. "
Jakże sprytnie w tym tomie autorka połączyła współczesność z historią.
W Adamowie, nieopodal Kryszewa pod Gdańskiem, w malowniczym otoczeniu lasów i łąk rozgrywały się niegdyś, najprawdopodobniej jakieś sto lat temu, bulwersujące miejscowych zbrodnie. Nad brzegiem rzeki znalezione zostało ciało kilkuletniej dziewczynki, a po pewnym czasie całe osiedle mieszkalne spłonęło. Identyczna sekwencja wydarzeń, identyczne z pozoru zbrodnie, dzieją się na tym samym terenie obecnie. Teraz jednak, zamiast drewnianych, ubogich chat stoi tam nowoczesne osiedle domków jednorodzinnych.
Analogie zmuszają policję i Felicję Stefańską do szukania albo motywu zemsty, albo psychopatycznego miłośnika historii lokalnej. Do tego wszystkiego mamy umiejętnie wplecione miejscowe legendy kaszubskie z topielicami na czele, co tylko dodaje smaczku opowieści.
Kiedy jednak, mimo rozpracowania wszystkich możliwych tropów, motywu nadal brak i nie wiadomo o co chodzi, w grę muszą wchodzić, zgodnie ze starym powiedzeniem, grube pieniądze...
Wielokrotny morderca to tym razem bardzo twardy, zimny, wyrachowany i długo nieuchwytny przeciwnik. Nie ma żadnych skrupułów, manipuluje innymi, nie liczy się z życiem ludzkim, prze po trupach do celu, ale światu pokazuje pokerową, krystalicznie czystą i uczciwą twarz. Stefańskiej jednak nie przechytrzy, bo ta i tym razem ma nosa.
Z kryminalnej opowieści, w której niestrudzona Felicja, grzebiąc w starych kronikach naraziła na szwank zdrowie miejscowej bibliotekarki, a także, co gorsze, utraciła bezpowrotnie coraz bliższą jej osobę, wybija się przede wszystkim bezwzględna chęć zysku, pazerność i chciwość. Jednym słowem zło. Takie, które czyha w osobie, po której można się tego najmniej spodziewać, a przez to długo niewykrywalne...
Bardzo życiowa książka. Ludzie wszędzie potrafią być podli – czy to w dużym mieście, czy małej mieścinie. A pieniądze ...cóż. Podnieta, która kusi wszystkich, odkąd zaczęto jej używać, chociaż nie wszyscy, na szczęście, walczą o nią oszustwem i zbrodnią.
Uwielbiam kryminały Pani Klejzerowicz. Dają mi niewysłowioną przyjemność. Nieprzegadane, bez rozbudowanych wątków pobocznych, a wyraziste i ponadczasowe w swej wymowie.
"- Uważam, że trzeba być socjopatą lub psychopatą, by coś takiego robić. Ludzkości w ostatnich czasach odbiło.
- Mamona...
- Dokładnie. "
Jakże sprytnie w tym tomie autorka połączyła współczesność z historią.
W Adamowie, nieopodal Kryszewa pod Gdańskiem, w malowniczym otoczeniu lasów i łąk rozgrywały się niegdyś, najprawdopodobniej jakieś sto lat temu, bulwersujące...
2024-01-18
Są takie książki, których wielkość uświadamiamy sobie dopiero po ich przeczytaniu. Wczoraj tak właśnie się stało. Czytałam tę niepozorną z wyglądu książeczkę kilka godzin, niemal bezustannie i dopiero zakończenie uświadomiło mi, z jakim diamentem miałam do czynienia.
Podtrzymać zainteresowanie czytelnika fabułą, w której niewiele jest akcji, to dla autora powód do dumy. Wątek sensacyjny, związany z brutalnymi morderstwami dzieci, przykuwa większą uwagę, ale paradoksalnie usytuowany jest na drugim planie. To, co najistotniejsze to niezdrowe relacje ojca z synem, relacje, których dramatyzm rozwija się z różnym nasileniem, aż do tragicznego finału. I ten finał, genialny, choć dla mnie niejednoznaczny i zmuszający do roztrząsania poprzednich wydarzeń, finał, którego nadejście zapowiada coraz większe napięcie i coraz to potężniejsza groza, ten finał to nie tylko prawdziwy majstersztyk literacki, ale i element, który stanowi o wartości tej powieści.
Z początku nic nie zapowiadało, że będzie to powieść niezapomniana. Ot zwykłe życie dorosłego już ucznia ostatnich klas szkoły średniej z dobrze sytuowanej rodziny, relacje z kolegami, spotkania w kawiarniach. W dodatku cała masa powtórzeń, które może trochę denerwowały, choć w ogólnym rozrachunku dobrze spełniły swoje zadanie.
Ale pozorna młodzieńcza radość ma jednak drugie dno. I to ono tworzy cały klimat tej książki. Jest nim cała gama negatywnych uczuć - niepokój, gniew, złość, pragnienie odwetu, a w końcu ucieczki z domu. Obserwujemy katusze psychiczne chłopaka wychowywanego samotnie przez despotycznego, zasadniczego ojca, szefa krajowej policji, tytułowego radcę Heumanna. Dom jawi się jako więzienie, rygor jest nie do wytrzymania, niewspółmiernie ostry w stosunku do postępowania syna.
Głęboka i wnikliwa analiza psychologiczna obu mężczyzn, obu dramatis personae, zasługuje na wielkie uznanie.
W tle tych patologicznych stosunków sprawa, która radcy nie daje spokoju, a którą musi on rozwiązać, bo takie jest jego posłannictwo jako obrońcy prawa. Przedłużające się poszukiwania sprawcy morderstw dokonanych na dzieciach, wrogie opinie prasy o nieskuteczności policji nie pozostają bez wpływu na radcę, który za punkt honoru stawia sobie dbałość o swoją reputację i o honor rodziny. Do czego doprowadziło tak rozumiane poczucie obowiązku musicie przeczytać, a zapewniam, że będzie to absolutny szok!
Język powieści nie epatuje przesadną elokwencją, nie ma w nim słów górnolotnych, może też niektórym czytelnikom nieco trącić myszką, bo książka ma już ponad 50 lat, ale czytałam tę powieść zachłannie, z dużym zainteresowaniem. Gęsta atmosfera, rosnące napięcie i finalne poczucie coraz to większej grozy zapowiadające spektakularne zakończenie uruchomiły, po skończeniu lektury, całą lawinę ochów i achów, ale też zmusiły do głębokiej zadumy.
Dzisiaj obejrzę polską ekranizację tej powieści. Liczę na taką samą gamę emocji .
Klasyka z górnej półki. Polecam!
Są takie książki, których wielkość uświadamiamy sobie dopiero po ich przeczytaniu. Wczoraj tak właśnie się stało. Czytałam tę niepozorną z wyglądu książeczkę kilka godzin, niemal bezustannie i dopiero zakończenie uświadomiło mi, z jakim diamentem miałam do czynienia.
Podtrzymać zainteresowanie czytelnika fabułą, w której niewiele jest akcji, to dla autora powód do dumy....
2023-07-03
Bywają historie kryminalne, które zapierają dech w piersiach. Dosłownie. Z powodu swego bezsensu. Czym bowiem są zbrodnie, które dokonują się z powodu własnych ograniczeń, fanatyzmu i nietolerancji, jeśli nie pozbawionymi racjonalizmu mordami? Brak akceptacji dla tych, którzy odstają od utartych wyobrażeń, nie wpisują się w aktualny model, nie reprezentują uznanych, a pielęgnowanych przez polityków i Kościół, ideałów i zachowań doprowadził już na świecie do wielu tragedii. Ale nietolerancja ma się całkiem dobrze, jak wiemy, nadal. W XXI wieku, w którym prawa człowieka, pluralizm światopoglądowy i wielokulturowość uznawane są za filary demokracji!
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, gdy dotyczy dzieci. Nieletnich, którzy nie znajdują zrozumienia we własnej rodzinie, wśród rówieśników, w szkole. Nieważne wtedy staje się, czy zabójstwo było zamierzone, czy nie. Jeśli pozbawia się życia dziecka, które dopiero dojrzewa i jeszcze nie nabyło do końca świadomości swojej “inności”, gdy dokonuje się gwałtu na młodym, dopiero co rozwijającym się życiu, w imię społecznej czy religijnej poprawności musi to budzić i budzi we mnie największą odrazę.
Przejdźmy jednak do fabuły. Kiedy w okolicach Gdańska grasuje pedofil, który gwałci i dusi nastoletnie dziewczynki śmierć dwunastoletniej Julki Kopczyńskiej, mieszkanki Kryszewa, przypisuje się również i jemu. Mało kto zwraca jednak uwagę na fakt, że Julka odbiega od rytuałów zboczeńca i nie stwierdza się w jej przypadku gwałtu. Intuicja miejscowej dziennikarki śledczej - Felicji Stefańskiej - nie zawodzi. W tym morderstwie doszukuje się innego sprawcy. Utwierdza ją w tych podejrzeniach fakt morderstwa na matce Julki już w kilka miesięcy po utracie córki. Stefańska jest przekonana, że musi istnieć związek między obydwoma morderstwami, bo religijnością nie grzeszy i nie wierzy w cudowne zbiegi okoliczności...W trakcie dziennikarskiego śledztwa na jaw wychodzą wszystkie grzechy w rodzinie Kopczyńskich, a w tle pojawiają się stare historie z miejscową masonerią, czarnymi mszami, rytualnymi mordami dzieci praktykowane w Kryszewie przez wiele lat...bardzo wciągające i dodające smaczku całej opowieści.
“Ofiara spełniona” to kryminał ze świetnie rozbudowanym tłem obyczajowym. Taki, który koniecznie trzeba przeczytać! Bo chociaż wiele słyszymy dziś o problemach młodzieży rzadko kiedy w natłoku wiadomości mamy czas spojrzeć na nie głębiej i uzmysłowić sobie do czego prowadzić może odmienność dziecka nie pasująca do idealnie skrojonego przez matkę i pożądanego wizerunku.. W tej fenomenalnie skonstruowanej, fikcyjnej na szczęście, ale jakże prawdopodobnej w obecnych czasach historii, nietolerancja i religijne uprzedzenia doprowadziły do ruiny wszystkich członków rodziny.....Nie jest wcale odosobnionym przypadkiem, że rodzina przypominać może, jak pisze autorka “błyszczącą z wierzchu kolorową bombkę”, ale niestety zupełnie pustą w środku. Luksusowe życie rodzinne, na pozór idealne, zgodne i budzące zazdrość w środowisku, pozbawione bywa, aż nazbyt często, miłości, empatii i zrozumienia, bez których rodzinna sielanka szybko się kończy.
Mamy też mocno zarysowaną pedofilię połączoną z ….religijnym fanatyzmem, gdzie gwałt traktowany był przez zwyrodnialca jako spełnienie tytułowej ofiary. Bardzo mnie ujęły celne uwagi dotyczące problemów różnego zasięgu i wymiaru. Począwszy od małomiasteczkowego plotkarstwa a skończywszy na aktualnych realiach geopolitycznych, dotyczących postrzegania natury ludzkiej w kontekście wojny (to w odniesieniu do aktualnych wydarzeń za naszą wschodnią granicą).
Osobiście, z racji wykonywanego zawodu, dziękuję autorce za świetną wypowiedź włożoną w usta Felicji, a opisującą współczesną marną pozycję nauczyciela - “Zero autorytetu, żadnych praw, głupie wymagania, gówniane pieniądze”. Nic dodać nic ująć. Strzał w dziesiątkę.
To moje pierwsze spotkanie z piórem Anny Klejzerowicz. Jakże fantastyczne!! Jestem zachwycona! Rzadko kiedy zdarzają się w książkach tak realistycznie skrojone dialogi, a treść nie ma zadęcia i frazesów, nie odrzuca nadmiarem dłużyzn i opisów i pomimo brutalności zbrodni nie ocieka krwią, nie zniesmacza wulgaryzmami. W tę historię wgryzłam się od pierwszych stron i zatraciłam całkowicie. Chłonęłam ją dotąd, dopóki nie skończyłam. Jakże umiejętnie autorka podsycała moją ciekawość, jakże zgrabnie połączyła na koniec wszystkie detale.
Felicja to znakomita babka. Nie boi się proboszcza, ani nawet jego kucharki, za nic ma plotki, gardzi ograniczeniami i kieruje własnym nosem. Od samego początku ją polubiłam. Świetna kreacja bohaterki.
Do tego warto podkreślić znakomite wydanie książki z nawiązującą do fabuły klimatyczną okładką i dużą czcionką. A ponieważ to szósty tom serii, to muszę, ale to muszę koniecznie poznać poprzednie. Dziękuję autorce za kawał dobrego kryminału!
Bywają historie kryminalne, które zapierają dech w piersiach. Dosłownie. Z powodu swego bezsensu. Czym bowiem są zbrodnie, które dokonują się z powodu własnych ograniczeń, fanatyzmu i nietolerancji, jeśli nie pozbawionymi racjonalizmu mordami? Brak akceptacji dla tych, którzy odstają od utartych wyobrażeń, nie wpisują się w aktualny model, nie reprezentują uznanych, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mistrzostwo świata. Himalaje literatury kryminalnej. Napięcie stopniowane do granic wytrzymałości, tak, że musiałam odkładać książkę. Brać oddech, wyrównać tętno, bo inaczej się nie dało. Popis literackiego talentu widać nie tylko w tym niemożliwym do wytrzymania napięciu i znakomicie skonstruowanej akcji, ale i w wyrazistych postaciach oraz perfekcyjnym opisie motywów zbrodni. Trudne, jak zwykle u autora, pytania o kwestię przyjaźni, lojalności, miłości, zazdrości i zemsty. Ale także fundamentalne dylematy dotyczące winy i kary.
Niepokonany Harry Hole wymierza sprawiedliwość po swojemu, z obejściem prawa. Nie pierwszy raz. Ale skutecznie. W starciu ze skorumpowaną policją czasem nie da się inaczej. Tym razem przeciwnik był wyjątkowo trudny i zdawałoby się, że Harry nie jest w stanie mu podołać. Ale spryt i umiejętność wykorzystania chwili to najlepsze cechy Harrego. A w starciu z nimi nawet najlepszy i najinteligentniejszy morderca jest bez szans.
Nieprawdopodobne emocje. Doskonała lektura. Mój najlepszy kryminał w tym roku.
Mistrzostwo świata. Himalaje literatury kryminalnej. Napięcie stopniowane do granic wytrzymałości, tak, że musiałam odkładać książkę. Brać oddech, wyrównać tętno, bo inaczej się nie dało. Popis literackiego talentu widać nie tylko w tym niemożliwym do wytrzymania napięciu i znakomicie skonstruowanej akcji, ale i w wyrazistych postaciach oraz perfekcyjnym opisie motywów...
więcej Pokaż mimo to