-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2023-08-08
2023-08-12
Niby na początku zawiłe losy polskiej i niemieckiej narodowości na Śląsku opolskim, rzutujące na relacje rodzinne i towarzyskie, w dobie coraz silniejszego i brutalniejszego nazizmu mogą czynić tę powieść trudną, ale po kilku rozdziałach wczytując się w losy braci Janoszków nawet nie wiemy, że daliśmy się porwać kunsztowi literackiemu autora i płyniemy z nurtem kolejnych wydarzeń. Po przeczytaniu całości wcale nie jestem zdziwiona, kiedy na obwolucie książki znajduję informację, że prawa do ekranizacji sześciu powieści autora już zostały kupione i obstawiam, że i prawa do ekranizacji Nemezis sprzedadzą się nadzwyczaj szybko.
To, co wyrabia Pan Siembieda w warstwie fabularnej nie ma sobie równych. Rozmach czasowy, geograficzny i wielowątkowość powieści czynią z niej kapitalny materiał na film akcji. Historyczny, przygodowy, sensacyjny, obyczajowy. Jak to woli. Wszyscy znajdą tu coś dla siebie. Mikst fikcji literackiej i autentycznej prawdy jest godny podziwu, a przecież wymaga nie tylko znakomitego przygotowania merytorycznego, ale i uruchomienia pokładów wyobraźni.
Historia osadzona między 1936 a 1991 daje pole do popisu. Rozwój nazizmu, wojna, powojenne zmiany granic w Europie, zimnowojenne zbrojenia i rywalizacja wywiadów, a w końcu upadek komunizmu. Jednak autor szczególnie inspiruje się wydarzeniami mniej znanymi, które w podręcznikach historii niewiele zajmują miejsca, a są dowodem niespotykanej brawury i nadludzkiej odwagi nawet po wielu latach. Przyniosło to efekt w postaci książki, którą znakomicie się czyta, pochłania wręcz i nie odkłada aż do zaskakującego finału.
Całość fabuły spaja wielka braterska miłość braci Janoszków i zemsta, która po śmierci jednego kierowała życiem drugiego przez ponad cztery dekady ku uciesze greckiej Nemezis, bogini zemsty i sprawiedliwości. Czy Bruno Janoszek dokonał zemsty i znalazł ukojenie, polecam czytać.
Powieść oszałamia detalicznym tłem historycznym, wzbudza zachwyt pięknym językiem, utrzymuje naszą ciekawość na najwyższych poziomach szybkim tempem akcji i zaskakującymi zwrotami.
Ponadczasową prawdę znalazłam na stronie 348: “Najłatwiej manipulować ludźmi, których się ogłupi, okłamie, zaapeluje do ich patriotyzmu i wskaże im wroga. Z takimi można wszystko”. Pełna zgoda.
Czy sięgnę po inne powieści autora? Z pewnością.
Niby na początku zawiłe losy polskiej i niemieckiej narodowości na Śląsku opolskim, rzutujące na relacje rodzinne i towarzyskie, w dobie coraz silniejszego i brutalniejszego nazizmu mogą czynić tę powieść trudną, ale po kilku rozdziałach wczytując się w losy braci Janoszków nawet nie wiemy, że daliśmy się porwać kunsztowi literackiemu autora i płyniemy z nurtem kolejnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-03
Bywają historie kryminalne, które zapierają dech w piersiach. Dosłownie. Z powodu swego bezsensu. Czym bowiem są zbrodnie, które dokonują się z powodu własnych ograniczeń, fanatyzmu i nietolerancji, jeśli nie pozbawionymi racjonalizmu mordami? Brak akceptacji dla tych, którzy odstają od utartych wyobrażeń, nie wpisują się w aktualny model, nie reprezentują uznanych, a pielęgnowanych przez polityków i Kościół, ideałów i zachowań doprowadził już na świecie do wielu tragedii. Ale nietolerancja ma się całkiem dobrze, jak wiemy, nadal. W XXI wieku, w którym prawa człowieka, pluralizm światopoglądowy i wielokulturowość uznawane są za filary demokracji!
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, gdy dotyczy dzieci. Nieletnich, którzy nie znajdują zrozumienia we własnej rodzinie, wśród rówieśników, w szkole. Nieważne wtedy staje się, czy zabójstwo było zamierzone, czy nie. Jeśli pozbawia się życia dziecka, które dopiero dojrzewa i jeszcze nie nabyło do końca świadomości swojej “inności”, gdy dokonuje się gwałtu na młodym, dopiero co rozwijającym się życiu, w imię społecznej czy religijnej poprawności musi to budzić i budzi we mnie największą odrazę.
Przejdźmy jednak do fabuły. Kiedy w okolicach Gdańska grasuje pedofil, który gwałci i dusi nastoletnie dziewczynki śmierć dwunastoletniej Julki Kopczyńskiej, mieszkanki Kryszewa, przypisuje się również i jemu. Mało kto zwraca jednak uwagę na fakt, że Julka odbiega od rytuałów zboczeńca i nie stwierdza się w jej przypadku gwałtu. Intuicja miejscowej dziennikarki śledczej - Felicji Stefańskiej - nie zawodzi. W tym morderstwie doszukuje się innego sprawcy. Utwierdza ją w tych podejrzeniach fakt morderstwa na matce Julki już w kilka miesięcy po utracie córki. Stefańska jest przekonana, że musi istnieć związek między obydwoma morderstwami, bo religijnością nie grzeszy i nie wierzy w cudowne zbiegi okoliczności...W trakcie dziennikarskiego śledztwa na jaw wychodzą wszystkie grzechy w rodzinie Kopczyńskich, a w tle pojawiają się stare historie z miejscową masonerią, czarnymi mszami, rytualnymi mordami dzieci praktykowane w Kryszewie przez wiele lat...bardzo wciągające i dodające smaczku całej opowieści.
“Ofiara spełniona” to kryminał ze świetnie rozbudowanym tłem obyczajowym. Taki, który koniecznie trzeba przeczytać! Bo chociaż wiele słyszymy dziś o problemach młodzieży rzadko kiedy w natłoku wiadomości mamy czas spojrzeć na nie głębiej i uzmysłowić sobie do czego prowadzić może odmienność dziecka nie pasująca do idealnie skrojonego przez matkę i pożądanego wizerunku.. W tej fenomenalnie skonstruowanej, fikcyjnej na szczęście, ale jakże prawdopodobnej w obecnych czasach historii, nietolerancja i religijne uprzedzenia doprowadziły do ruiny wszystkich członków rodziny.....Nie jest wcale odosobnionym przypadkiem, że rodzina przypominać może, jak pisze autorka “błyszczącą z wierzchu kolorową bombkę”, ale niestety zupełnie pustą w środku. Luksusowe życie rodzinne, na pozór idealne, zgodne i budzące zazdrość w środowisku, pozbawione bywa, aż nazbyt często, miłości, empatii i zrozumienia, bez których rodzinna sielanka szybko się kończy.
Mamy też mocno zarysowaną pedofilię połączoną z ….religijnym fanatyzmem, gdzie gwałt traktowany był przez zwyrodnialca jako spełnienie tytułowej ofiary. Bardzo mnie ujęły celne uwagi dotyczące problemów różnego zasięgu i wymiaru. Począwszy od małomiasteczkowego plotkarstwa a skończywszy na aktualnych realiach geopolitycznych, dotyczących postrzegania natury ludzkiej w kontekście wojny (to w odniesieniu do aktualnych wydarzeń za naszą wschodnią granicą).
Osobiście, z racji wykonywanego zawodu, dziękuję autorce za świetną wypowiedź włożoną w usta Felicji, a opisującą współczesną marną pozycję nauczyciela - “Zero autorytetu, żadnych praw, głupie wymagania, gówniane pieniądze”. Nic dodać nic ująć. Strzał w dziesiątkę.
To moje pierwsze spotkanie z piórem Anny Klejzerowicz. Jakże fantastyczne!! Jestem zachwycona! Rzadko kiedy zdarzają się w książkach tak realistycznie skrojone dialogi, a treść nie ma zadęcia i frazesów, nie odrzuca nadmiarem dłużyzn i opisów i pomimo brutalności zbrodni nie ocieka krwią, nie zniesmacza wulgaryzmami. W tę historię wgryzłam się od pierwszych stron i zatraciłam całkowicie. Chłonęłam ją dotąd, dopóki nie skończyłam. Jakże umiejętnie autorka podsycała moją ciekawość, jakże zgrabnie połączyła na koniec wszystkie detale.
Felicja to znakomita babka. Nie boi się proboszcza, ani nawet jego kucharki, za nic ma plotki, gardzi ograniczeniami i kieruje własnym nosem. Od samego początku ją polubiłam. Świetna kreacja bohaterki.
Do tego warto podkreślić znakomite wydanie książki z nawiązującą do fabuły klimatyczną okładką i dużą czcionką. A ponieważ to szósty tom serii, to muszę, ale to muszę koniecznie poznać poprzednie. Dziękuję autorce za kawał dobrego kryminału!
Bywają historie kryminalne, które zapierają dech w piersiach. Dosłownie. Z powodu swego bezsensu. Czym bowiem są zbrodnie, które dokonują się z powodu własnych ograniczeń, fanatyzmu i nietolerancji, jeśli nie pozbawionymi racjonalizmu mordami? Brak akceptacji dla tych, którzy odstają od utartych wyobrażeń, nie wpisują się w aktualny model, nie reprezentują uznanych, a...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-02
Miesiąc temu po lekturze “Ofiary spełnionej” wiedziałam, że na jednym tomie nie zakończę przygód z dziennikarką śledczą Felicją Stefańską. To świetna babka, która chadza własnymi ścieżkami, za nic ma lokalne układy i ploteczki, nie znosi żadnych ograniczeń, a w pracy jest niesamowicie zdyscyplinowana i konsekwentna. Cel nadrzędny, czyli dotarcie do prawdy jest dla niej najważniejszy, choćby z narażeniem życia.
Historia kryminalna, która zaczyna się w mrocznym budynku starej papierni w Kryszewie, okaże się dla Felicji bardzo niebezpieczna, a mimo to, wkłada kij w mrowisko i prowadzi własne dziennikarskie, równoległe do policyjnego, śledztwo. Wkracza w brutalny świat wielkich interesów, wielkich pieniędzy, mafii i służb bezpieczeństwa dawnego PRL. W centrum morderczych wypadków znajdzie się jedna z najpotężniejszych biznesowych rodzin Trójmiasta, właściciele potężnego budowlanego konsorcjum, założonego jeszcze na początku transformacji gospodarczej w Polsce, w początku lat dziewięćdziesiątych.
Cykl tragicznych wydarzeń zapoczątkowany został tajemniczą śmiercią twórcy budowlanego imperium - Aleksandra Żelaznego. Nigdy nie udało się wskazać winnych, chociaż całe odium nienawiści spadło na żonę, wyjątkowo ambitną i prawdziwe żelazną, nie tylko z nazwiska, damę. Obecnie, po trzydziestu latach przerwy, Budomaxem wstrząsają dwie śmierci - najpierw wieloletniej sekretarki, a potem samej prezes - Sylwii Żelaznej - w jej rezydencji. Jakie tajemnice kryją się w luksusowych wnętrzach firmy? Czy to efekt starych porachunków z UB, mafią , czy też w grę wchodzą ogromne pieniądze?
Felicja tropi wszystkie powiązania rodzinne, służbowe i towarzyskie Żelaznych, dociera do rodzinnych tajemnic, nawiązuje współpracę z lokalnym dawnym ubekiem, który dysponuje niedostępną dla innych wiedzą, wertuje stare artykuły i kroniki. Nie pomija żadnych, nawet najmniejszych nieścisłości i to zaprowadzi ją w końcu do odkrycia prawdy.
A prawda? No cóż, mogłam snuć tu różne polityczno- biznesowe analizy, ale ani nie mafia, ani nie ubecy, ani nie kasa, ale... no właśnie. Uczucie stare jak świat leżało u źródeł tych tragicznych wypadków. Powiem tyle – nie wolno trzymać w łapach dwóch srok za ogon, a potem odtrącać jedną, bo nie wiadomo co przyjdzie jej do głowy.
Autorka doskonale zobrazowała klimat pierwszych lat transformacji i mechanizmy jakie rządziły wówczas biznesem i tworzącym się polskim kapitalizmem. Szemrane układy z mafią, dawnym aparatem partyjnym i UB w wielu przypadkach były nieodzowne dla tych, którzy nie chcieli być tylko płotkami i wysoko startowali. Pamiętam te czasy, którym towarzyszyły szybkie awanse społeczne jednych i degradacja innych.
Oprócz tego znakomitego tła historyczno-obyczajowego, tak jak poprzednio, wychwalać będę bardzo realistycznie skrojone dialogi, brak nadmiernych dłużyzn i opisów, zbrodnie bez litrów krwi i sytuacje niebezpieczne bez wulgaryzmów. Nie czuć odrazy, wstrętu ani zniesmaczenia, no chyba, że nadmiernym luksusem i rozpasaniem Żelaznych.
W intrygę kryminalną wgryzłam się szybko, ale wcale niełatwo było konkurować z Felicją. Babka ma nosa i umie kojarzyć z pozoru błahe elementy. A co miał wspólnego z Budomaxem mityczny gryf, znany w sztuce i heraldyce, musicie poczytać.
Książka jest znakomicie wydana, ma klimatyczną okładkę i dużą czcionkę, a zawartość w wydaniu autorki schrupałam z przyjemnością w kilka zaledwie godzin, bo nie da się od niej oderwać!
Bardzo dziękuję Pani Annie za kolejną bardzo udaną kryminalną przygodę.
Miesiąc temu po lekturze “Ofiary spełnionej” wiedziałam, że na jednym tomie nie zakończę przygód z dziennikarką śledczą Felicją Stefańską. To świetna babka, która chadza własnymi ścieżkami, za nic ma lokalne układy i ploteczki, nie znosi żadnych ograniczeń, a w pracy jest niesamowicie zdyscyplinowana i konsekwentna. Cel nadrzędny, czyli dotarcie do prawdy jest dla niej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-31
Moja ostatnia pozycja w tym roku. Setna.
Chociaż mamy tu do czynienia z morderstwem, to jednak próżno doszukiwać się w tej książce śledztwa i prawdziwego kryminału. Jest to zapis rozmowy komisarza policji ze świadkiem i jednocześnie jedynym podejrzanym w sprawie.
Dialog jest nieco wyrafinowany, czasem przewrotny, czasem intrygujący przez niedomówienia i zaskakujące zwroty myślowe. Odkrywa powoli psychikę i osobowość nie tylko przesłuchiwanego, ale i komisarza.
Chociaż to niewielkich rozmiarów rzecz, wymaga jednak koncentracji i skupienia po to, by właściwie odczytać znaczenia i wciągnąć się w dysputę na wpół filozoficzną, na wpół psychologiczną.
Finalnie jednak czuję pewien niedosyt, a zakończenie jest mało wyraziste i mało czytelne.
Opowiastka do szybkiego zapomnienia.
Moja ostatnia pozycja w tym roku. Setna.
Chociaż mamy tu do czynienia z morderstwem, to jednak próżno doszukiwać się w tej książce śledztwa i prawdziwego kryminału. Jest to zapis rozmowy komisarza policji ze świadkiem i jednocześnie jedynym podejrzanym w sprawie.
Dialog jest nieco wyrafinowany, czasem przewrotny, czasem intrygujący przez niedomówienia i zaskakujące...
2023-12-30
Ta niewielkich rozmiarów książka ma już ponad dwadzieścia lat, ale nie zestarzała się wcale.
W krótkim wycinku życia Martyny – zdolnej, inteligentnej, nowoczesnej i wrażliwej studentki anglistyki, poprzez jej, na pierwszy rzut oka banalne, perypetie miłosne i życiowe, odnajdujemy ponadczasowe prawdy o wartości przyjaźni, rodziny, wiary, ale przede wszystkim o miłości i relacjach damsko-męskich. A uczucie do partnera to nie zawsze euforia i motyle w brzuchu, bo jakże często wiąże się z tęsknotą, cierpieniem i bólem. Martynie przyszło doświadczyć wszystkiego...
To opowieść o podejmowaniu nie zawsze korzystnych i akceptowalnych społecznie życiowych wyborów, umiejętności radzenia sobie z błędnymi decyzjami, oswajania samotności, odrzucenia i stygmatyzacji.
Pisana prze kilka osób i zawierająca drugie, alternatywne zakończenia wszystkich historii może powodować pewien mętlik w głowie, może także stwarzać wrażenie niedopowiedzianej i niedokończonej, chociaż u mnie nie wywołała takiego odczucia.
Całkiem przyjemna lektura, chociaż tylko miejscami słodka, a miejscami gorzka i bolesna. Myśli i rozważania o życiu, których tu sporo, aż nadto dojrzałe jak na studentkę, zmuszają do głębokiej refleksji i podwyższają wartość książki, w tym moją ocenę.
Wiele z opisywanych wydarzeń rozgrywa się w studenckim pokoju i dlatego ta pozycja uruchomiła we mnie nostalgię za dawnym akademickim życiem. To był czas, kiedy i u mnie, podobnie jak u Martyny, przez pokój studencki przewijały się tabuny ludzi, a każdy z nich wnosił coś wartościowego w moje życie - rozpalał zainteresowania innym gatunkiem muzyki, kierował uwagę na jakiegoś pisarza, czy w końcu pozwalał wsłuchać się w brzmienie gitary...
Ta niewielkich rozmiarów książka ma już ponad dwadzieścia lat, ale nie zestarzała się wcale.
W krótkim wycinku życia Martyny – zdolnej, inteligentnej, nowoczesnej i wrażliwej studentki anglistyki, poprzez jej, na pierwszy rzut oka banalne, perypetie miłosne i życiowe, odnajdujemy ponadczasowe prawdy o wartości przyjaźni, rodziny, wiary, ale przede wszystkim o miłości i...
2023-08-16
2023-11-07
2023-12-29
Książeczka wydana nakładem WSiP w roku 1980, w ramach serii Biblioteczka historyczna. Powróciłam do niej z sentymentem, bo przecież zaczytywałam się w tych skromnych objętościowo i bardzo przystępnie napisanych historycznych opowiastkach już w szkole podstawowej, a i potem nie raz do nich wracałam. To m.in. one rozbudziły moje zainteresowania i zdeterminowały późniejszy wybór kierunku studiów.
Jak na tamte lata, które przyzwyczaiły nas do ubogich wydań, w biało-czarnej tonacji, znajdziemy tu lepszą szatę graficzną, bo naliczyłam aż osiem kolorowych ilustracji całkiem niezłej jakości.
Sama treść skupiając się na dworze królewskim ostatnich Jagiellonów dotyka nie tylko tematów poświęconych strukturze i funkcjonowaniu dworu, ale i szeroko pojętej kulturze Odrodzenia. Sporo miejsca poświęcono jego genezie i wpływom włoskim na polskim dworze, a przez to nie mogło zabraknąć i królowej Bony z włoskiego Bari.
Cała seria ma dużą wartość popularyzatorską i dla takich, jak ja, którzy przed laty odnaleźli pasję w poznawaniu przeszłości, albo takich, którzy dopiero ją odkrywają, te książeczki są nieocenione i głęboko zapadną w pamięć.
Książeczka wydana nakładem WSiP w roku 1980, w ramach serii Biblioteczka historyczna. Powróciłam do niej z sentymentem, bo przecież zaczytywałam się w tych skromnych objętościowo i bardzo przystępnie napisanych historycznych opowiastkach już w szkole podstawowej, a i potem nie raz do nich wracałam. To m.in. one rozbudziły moje zainteresowania i zdeterminowały późniejszy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-29
Pierwszy tom serii był niezły, ale drugi to absolutna petarda! Rzadko kiedy stosuję takie określenia na wyrażenie oceny w stosunku do lektury, ale tym razem tak - “Krzywda” to petarda. Absolutna perełka. Dawno nie czułam takich emocji przy czytaniu. Takich, które doprowadzały mnie aż do dławienia w klatce piersiowej. Fenomenalnie udała się autorowi ta opowieść.
Teraz autor nie rozwlekał osobistych perypetii aspiranta Przeworskiego, było tego w sam raz. Detale zostawił na warstwę kryminalną. Morderstwo ujawnione zostaje już na trzydziestej stronie książki i od tego momentu rzadko kiedy zwalniało napięcie. To prawdziwa sztuka utrzymać czytelnika w maksymalnej koncentracji przez trzysta stron, dawkować i dawkować powoli fakty, napędzać jego wyobraźnię, zmuszać do dociekań, by szukał sam właściwych powiązań i pociągał właściwe sznurki, a w końcu wyłożyć w pełni całą talię kart na stół i odkryć wszystkie elementy przerażającej układanki, ujawnić wszystkie upiory przeszłości, które zniszczyły życie tak wielu ludziom.
Sądziłam, że skończę do Sylwestra, tymczasem “połknęłam” tę opowieść w kilka godzin. A chociaż czytałam wiele historii kryminalnych motywami osadzonych w czasach drugiej wojny światowej, ta bije inne na głowę.
Znakomita konstrukcja książki, wyraziste rysy psychologiczne bohaterów, kilka warstw czasowych książki i idealnie odtworzony klimat brutalnych lat wojny i tuż powojennych, kiedy na Ziemiach Odzyskanych panował faktycznie, wypisz wymaluj, dziki zachód to atuty tej książki. I ta tytułowa krzywda - pokazana i opisana tak, że emocje duszą i dławią. Majstersztyk!
Autor wysoko postawił poprzeczkę, bardzo mi zaimponował. To jeden z najlepszych kryminałów tego roku, jaki przeczytałam.
Wielkie brawa Panie Marku! Dopisuję Pana do moich ulubionych pisarzy.
Czytajcie!
Pierwszy tom serii był niezły, ale drugi to absolutna petarda! Rzadko kiedy stosuję takie określenia na wyrażenie oceny w stosunku do lektury, ale tym razem tak - “Krzywda” to petarda. Absolutna perełka. Dawno nie czułam takich emocji przy czytaniu. Takich, które doprowadzały mnie aż do dławienia w klatce piersiowej. Fenomenalnie udała się autorowi ta opowieść.
Teraz...
2023-12-27
Nie czytałam dotąd Marka Stelara, choć chłonęłam od jakiegoś czasu wiele zachęcających recenzji jego książek. W końcu, podczas ostatniej bytności w bibliotece, wzięłam dwa tomy serii z aspirantem Dominikiem Przeworskim, by osobiście poznać nowe nazwisko na mapie polskiej literatury kryminalnej, która rozrasta się ostatnio o wielu nowych twórców.
Bez wątpienia “Skrucha” jest świetnym kryminałem i znakomitym materiałem na film. Dopracowana w najmniejszych detalach. Dla mnie ponad miarę dokładna, a przez to nawet zbyt rozwlekła, zbyt leniwa, zbyt powolna.
Pomysł na zbrodnię ciekawy, niespotykany dotąd i niebanalny, mocno osadzony został w realiach zachodniego polskiego pogranicza lat dziewięćdziesiątych. Zastosowanie dwóch płaszczyzn czasowych, jednej w 1997, a drugiej w 2018 roku, rekonstrukcja tragicznych wydarzeń podana w różny sposób przez kilku uczestników i rozbudowany rys psychologiczny postaci nadają całej historii głębi i wyrazistości, czynią tę opowieść wybijającą się ponad wiele innych współcześnie napisanych kryminalnych historii.
W opowieści pobrzmiewają przy tym echa prawdziwych wydarzeń bardzo sprytnie wykorzystane przez autora dla wyrysowania tła genezy zbrodni. Widać, że autor jest bardzo ambitny, wspiera się na informacjach od specjalistów, o czym nadmienia w posłowiu, a to świadczy jedynie o szacunku dla czytelnika
Jestem zdecydowanie na tak. Może z powodu objętości książki i nasycenia jej perypetiami osobistymi aspiranta, nie będę wyrażała zbyt nadmiernego zachwytu, bo raczej lubię konkretne kryminały, bez wnikania w aspekty życia śledczych, ale warstwa kryminalna i konstrukcja książki są godne pochwały, bo skrojone wyśmienicie i znacznie rekompensują nadmiar treści mniej, dla mnie przynajmniej, interesujących.
Zakładam, że do Sylwestra uda mi się przeczytać drugi tom serii z Przeworskim, a pewnie na tym nie zakończę przygody czytelniczej z Panem Stelarem.
Polecam, chociaż uprzedzam, że potrzeba troszkę cierpliwości.
Nie czytałam dotąd Marka Stelara, choć chłonęłam od jakiegoś czasu wiele zachęcających recenzji jego książek. W końcu, podczas ostatniej bytności w bibliotece, wzięłam dwa tomy serii z aspirantem Dominikiem Przeworskim, by osobiście poznać nowe nazwisko na mapie polskiej literatury kryminalnej, która rozrasta się ostatnio o wielu nowych twórców.
Bez wątpienia “Skrucha”...
2023-11-19
Takie książki mogę czytać pasjami! Morderstwa z odległą historią w tle. Sporo odległą, bo liczącą blisko pięćset lat. Piękna i niebezpieczna Lukrecja Borgia, zepsuta nie mniej niż jej ojciec i brat, miała ponoć w posiadaniu zabójczy pierścień ze szmaragdem. Autentycznie zabójczy, skrywający truciznę z arszenikiem w roli głównej. Czy posłużył on do próby zabójstwa heretyczki na tronie - Elżbiety Tudor – to już jedynie domysły...Tymczasem we współczesnym Londynie prace budowlane odkrywają stary szkielet, a to powoduje lawinę kolejnych morderstw, których motywów trudno się doszukać w czasach współczesnych, więc niestrudzony detektyw Jack Pendragon musi zacząć “grzebać” w historii...
Michael White, którego wcześniej nie miałam przyjemności czytać, porwał mnie swoją opowieścią. Najpierw naprawdę mocnym akcentem wprowadził na dwór papieski Aleksandra VI Borgii odkrywając tamtejsze brutalne intrygi i zbrodnie, rozpasanie i zbytek, a potem z Włoch przeniósł fabułę kilka dekad później do Anglii na tajne katolickie msze w protestanckim Londynie, odkrył arkana tajnych spisków przeciw angielskiej królowej i popuścił wodze wyobraźni prezentując jeden z nieudanych zamachów na jej życie. Przyznać muszę, że klimat tamtych czasów oddał znakomicie i detalicznie, a w posłowiu starannie przybliżył wszystkie fakty historyczne dotyczące pojawiających się w fabule postaci i wydarzeń.
W warstwie współczesnej aż trzy morderstwa ewidentnie przypominały te dokonywane niegdyś przez słynną Lukrecję... Ofiara za każdym razem zostaje otruta arszenikiem, ukłuta szybko i nagle pierścieniem z kolcem. Czy morderca to wielbiciel i naśladowca Borgiów, czy zwykły szaleniec owładnięty obsesją?
Jeszcze nie czytałam kryminału, w którym morderca czerpałby inspirację ze zbrodni dokonywanych kilka wieków wcześniej. Pal licho, czy to prawdopodobne, czy nie. W końcu wielu chorych pasjonatów mamy na świecie. Dla mnie liczy się fakt, że znalazłam w tej opowieści wszystko to, co lubię najbardziej: ciekawe epizody z historii Włoch i Anglii, pełne religijnego fanatyzmu i moralnego upadku jednocześnie, zabójstwa i zemstę. A także niespożytą pasję w odkrywaniu przeszłości, która jednak nie została należycie wykorzystana, bo przysłużyła się nie nauce, ale śmierci.
Bardzo sprawnie napisany kryminał, bez rozwleczonych opisów, wnikania w faktografię i detale (to znajdziemy w posłowiu), a mimo to fascynująca podróż w głąb mniej znanej powszechnie historii.
Chcę więcej!
Takie książki mogę czytać pasjami! Morderstwa z odległą historią w tle. Sporo odległą, bo liczącą blisko pięćset lat. Piękna i niebezpieczna Lukrecja Borgia, zepsuta nie mniej niż jej ojciec i brat, miała ponoć w posiadaniu zabójczy pierścień ze szmaragdem. Autentycznie zabójczy, skrywający truciznę z arszenikiem w roli głównej. Czy posłużył on do próby zabójstwa heretyczki...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-23
Po lekturze “Pierścienia Borgiów”, który mnie zachwycił, szperałam w bibliotece poszukując kolejnych tytułów Michaela White’a, ale że z nimi całkiem krucho, zakupiłam dwie pozycje przez internet. Nie mogłam sobie odmówić. Na pierwszy ogień wzięłam “Tajemnicę Medyceuszy”. A chociaż ma ona na LC niestety dosyć marne oceny, ja w zachwycie nie ustaję. I co z tego, że mamy tu całkiem sporo nieco dziwnych zbiegów okoliczności, trochę nadzwyczajnie łaskawych dla bohaterów zwrotów akcji, skoro uwielbiam klimat tajemnicy, nierozwikłanych od wieków zagadek, a historia późnego średniowiecza pasjonuje mnie od dziecka.
Autor zrobił całkiem sprawny misz-masz lokując wydarzenia w kilku płaszczyznach czasowych i w kilku państwach. Współczesny wątek kryminalny, w którym poszukiwania tytułowej tajemnicy Medyceuszy doprowadzają do śmierci kilku ofiar, miesza się ze wspaniałą historią Wenecji początków XV wieku, środowiskiem pierwszych włoskich humanistów, w którym Kosma Medyceusz miał swój udział, z fascynującymi odkryciami starożytnych woluminów.
Towarzyszymy Kosmie w jego epokowych odkryciach. Krążymy z nim po kryptach i zaułkach Florencji, płyniemy po weneckich kanałach, zaglądamy do pałacu doży i apartamentów papieża w Rzymie, odbywamy podróż do odizolowanego od świata monastyru w górach Macedonii. Wyczerpująca, ale jakże niezapomniana to podróż! Przybliżająca nie tylko znany ród Medyceuszy, ale i wiele innych sławnych postaci, jak choćby Giordano Bruno czy Antonio Vivaldi. Jasne, że prawda miesza się z fikcją, a wyobraźnia autora nie ma granic, ale historia nie jest traktowana byle jak, lecz z należnym jej szacunkiem i atencją. Autorowi należą się brawa za doskonały research i drobiazgowo oddany polityczny i społeczno-obyczajowy klimat XV-wiecznych Włoch.
A że współczesny człowiek łasy na starożytne artefakty, który nie waha się zabijać, by je zdobyć, marnie kończy, to fakt znany i chętnie, a jakże by inaczej, powielony przez autora.
Smakowita lektura!
Po lekturze “Pierścienia Borgiów”, który mnie zachwycił, szperałam w bibliotece poszukując kolejnych tytułów Michaela White’a, ale że z nimi całkiem krucho, zakupiłam dwie pozycje przez internet. Nie mogłam sobie odmówić. Na pierwszy ogień wzięłam “Tajemnicę Medyceuszy”. A chociaż ma ona na LC niestety dosyć marne oceny, ja w zachwycie nie ustaję. I co z tego, że mamy tu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-25
Chociaż czasem, niestety, trochę mi tu zazgrzytało, to jednak jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą pozycją. Sam tytuł sugeruje tematykę i czas opowieści, więc nie można się mylić co do zawartości książki. Bohaterka, jak przystało na porządną guwernantkę, ma znakomite przygotowanie pedagogiczne, a chociaż kieruje swe kroki na szlachecki dwór i nie chce skończyć jak typowa siłaczka, to pozytywizmem i pracą organiczną, a szczególnie walką z analfabetyzmem i zacofaniem aż kipi na wszystkich stronach powieści.
Myliłby się ten, kto szuka tu jedynie ckliwej, dziewiętnastowiecznej historii o trudach pracy ze szlacheckimi, częstokroć rozpuszczonymi paniczami i ewentualnym romansie bezdzietnej panny z ich ojcem. Ta opowieść, nie rezygnując jednak z romansu, i to niejednego, napisana jest z rozmachem i wykracza daleko poza typową powieść obyczajową osadzoną w historycznych realiach. Chociaż najmocniejszy akcent autorka kładzie na walkę o postęp cywilizacyjny, o rozwój edukacji i przemysłu, odnajdziemy tu całkiem szeroko rozbudowany wątek walk niepodległościowych w dobie powstania styczniowego i związanych z nim represji, a także kwestie walki o dostęp kobiet do nauki i materialnej samodzielności.
Bo kobiety wysuwają się tutaj zdecydowanie, nie tylko przez postać głównej bohaterki, na pierwszy plan. Na przykładzie dwóch pokoleń Pani Wierzchowska opowiada o kobietach odważnych, wyłamujących się ze stereotypów, świetnie wykształconych, inteligentnych i świadomych swych ról w społeczeństwie, wybiegających ponad bycie jedynie cichą i posłuszną żoną oraz oddaną matką. Takich, które, wchodząc w męskie role, bezkompromisowo walczą o byt rodziny, o dobro dzieci, o zdobywanie coraz to większych naukowych szlifów, o postęp. Nie poddają się ciasnemu gorsetowi chrześcijańskiej moralności. Dokonują czynów odważnych, dla jednym będąc przedmiotem podziwu, dla innych wariactwa. Taka jest tytułowa guwernantka – Aldona Barzyk, jej chlebodawczyni – Eufemia Kęszycka i wszystkie jej trzy córki.
Autorka, bazując na materiale historycznym, w fikcyjne historie wplata całkiem realne postaci tych kobiet, które przecierały szlaki w pedagogice, nauce czy medycynie. Znajdziemy tu założycielkę słynnego Uniwersytetu Latającego - Jadwigę Szczawińską, pokazaną jako koleżanka z ław szkolnych i wieloletnia przyjaciółka Aldony; młodziutką Marię Skłodowską, studentkę tegoż uniwersytetu, jeszcze przed wyjazdem do Paryża; czy w końcu Annę Tomaszewicz- Dobrską - pierwszą kobietę z dyplomem lekarskim praktykującą na ziemiach polskich.
Na pewno, dla mnie, nie będzie to książka, którą szybko wyrzucę z pamięci. Z kilku powodów. Po pierwsze - sama wykonuję zawód nauczyciela od prawie trzech dekad, a edukacja dzieci to dla mnie prawdziwe powołanie, po drugie – uwielbiam opowieści osadzone w historii, a po trzecie – od lat chwytają mnie za serce pozycje o silnych, ponadprzeciętnych kobietach, które swoimi czynami i przekonaniami wybiegały daleko w przyszłość.
Tę wielowątkową powieść czyta się szybko i płynnie. Nie ma czasu na nudę, perypetie osobiste i zawodowe Aldony aż nadto obfitują w wydarzenia. Może czasem wszystko dzieje się nazbyt szybko i mało realistycznie, ale mnie to nie raziło. Nie ma tu, często typowego w tego gatunku powieściach, infantylizmu.
Autorka włożyła dużo pracy, by detalicznie oddać polityczny, gospodarczy i społeczny klimat lat osiemdziesiątych XIX wieku. Drobiazgowo odtworzyła genezę i funkcjonowanie Uniwersytetu Latającego, strukturę szkolnictwa w zaborze rosyjskim, zasady rosyjskiej biurokracji, a nawet prawa. Nie pominęła kwestii funkcjonowania przedsiębiorstw, tajnego nauczania czy emancypacji kobiet.
Jeden minus, czyli to, co zgrzytało i za co muszę odjąć punkt, to niejednokrotnie styl nie pasujący nijak do epoki, bo wiele słów, użytych w książce, nie mogło, w żaden sposób i w żadnym kontekście, zostać użytych w tamtych czasach.
Mimo tego z wielką przyjemnością sięgnę po inne książki autorki.
Chociaż czasem, niestety, trochę mi tu zazgrzytało, to jednak jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą pozycją. Sam tytuł sugeruje tematykę i czas opowieści, więc nie można się mylić co do zawartości książki. Bohaterka, jak przystało na porządną guwernantkę, ma znakomite przygotowanie pedagogiczne, a chociaż kieruje swe kroki na szlachecki dwór i nie chce skończyć jak typowa...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-16
Wizytówką Pani Stachuli jest bardzo lekkie pióro i niebanalny pomysł na intrygującą opowieść z lekkim dreszczykiem. Wyrobiłam sobie taką opinię nieco ponad rok temu, po lekturze “Stalkera”. “Pisarkę” czyta się równie szybko, a umieszczenie w centrum wydarzeń poczytnej autorki thrillerów to celny strzał.
Pani Stachula przybliża czytelnikowi całą otoczkę towarzyszącą twórczej pracy pisarzy, niełatwej, absorbującej i czasochłonnej. Walka o czytelniczą uwagę, wysokie miejsca w rankingach popularności wymagają sporo energii i samozaparcia, ale także żelaznej konsekwencji i determinacji. W pisarskim środowisku nie brak rywalizacji, zawiści i zazdrości.
Kiedy więc Laura Ruta - autorka bestsellerowych thrillerów - otrzymuje przedziwne i złowieszcze przesyłki trudno ocenić, czy stoi za nimi rywal po piórze, niezadowolony czytelnik czy ktoś inny, może z najbliższego otoczenia. Bo w życiu prywatnym Laury, w przeciwieństwie do zawodowego, powodów do niepokoju nie brakuje. Skomplikowana sytuacja nabiera tempa i znajduje finał w postaci uprowadzenia pisarki. Czy to, wzorowany na Agacie Christie, chwyt marketingowy mający zwiększyć, i tak imponującą, popularność, czy też realizacja planu stworzonego w jakimś chorym, owładniętym nieznaną zemstą, umyśle.
Nic nie mogę zarzucić tej książce. Może nie odnalazłam tu aż tak sporej dawki emocji, na jaką liczyłam i może zbyt szybko ujawniona została tożsamość porywacza, ale lektura jest warta przeczytania. I na pewno zmusza do refleksji nad twórczością literacką. Bo ta wymaga sporo ostrożności, zwłaszcza w tych sytuacjach, kiedy kreowana w książkach fikcja opiera się na autentycznych wydarzeniach, które odcisnęły piętno na życiu autora. Zemsta nie zna przedawnienia. Może odezwać się po kilku dekadach. I nawet nieuzasadniona doprowadzić do tragedii niewinnych osób.
Wizytówką Pani Stachuli jest bardzo lekkie pióro i niebanalny pomysł na intrygującą opowieść z lekkim dreszczykiem. Wyrobiłam sobie taką opinię nieco ponad rok temu, po lekturze “Stalkera”. “Pisarkę” czyta się równie szybko, a umieszczenie w centrum wydarzeń poczytnej autorki thrillerów to celny strzał.
Pani Stachula przybliża czytelnikowi całą otoczkę towarzyszącą...
2023-12-10
I takie kryminały lubię. Jedno zabójstwo, a podejrzanych cała masa. Wiele wątków, wiele tropów, pełno niedopowiedzeń, trochę zwrotów akcji i całkiem niezłe śledztwo pod wodzą Wiery Jezierskiej. Niby nic odkrywczego, ale trzyma w napięciu cały czas. Niewątpliwie ciekawość podsycało znalezienie właściwego motywu zbrodni, ale jeszcze bardziej tajemnicze zniknięcie maturzystki, powiązanej z denatem przez matkę. O ile on miał na sumieniu wiele i liczni skrzywdzeni, czyli potencjalni zabójcy mieli powody, by decydować się na ostateczne rozwiązania, o tyle ciche dziewczę zajęte nauką i pobożnością niekoniecznie mogłoby komuś przeszkadzać.
Rozwiązanie intrygi kryminalnej, wcale nie takiej oczywistej, trąciło mi nieco Agathą Christie. Może nie było to zamierzeniem autorki, ale tutaj również każdy z podejrzanych miał swój wkład w pozbawienie życia ofiary. Lecz Orient Ekspress to nie był, a żwirowisko gdzieś pod Giżyckiem.
W tle bardzo duszny klimat małego miasta, w którym grzechy ukrywa się w czterech ścianach, na zewnątrz emanując fałszywym szczęściem i idealnym pożyciem małżeńskim. Dobry dom, dobra matka...czy jednak na pewno?
Za to kryminał bez dwóch zdań dobry, świetnie skrojony, ze znakomitą kreacją nie tylko sierżant Wiery. Totalnej blondyny również :)
Bez użycia hektolitrów krwi i steku przekleństw też można pozyskać wiernego czytelnika.
I takie kryminały lubię. Jedno zabójstwo, a podejrzanych cała masa. Wiele wątków, wiele tropów, pełno niedopowiedzeń, trochę zwrotów akcji i całkiem niezłe śledztwo pod wodzą Wiery Jezierskiej. Niby nic odkrywczego, ale trzyma w napięciu cały czas. Niewątpliwie ciekawość podsycało znalezienie właściwego motywu zbrodni, ale jeszcze bardziej tajemnicze zniknięcie maturzystki,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-03
Z kryminałem Agnieszki Jeż zetknęłam się w ubiegłym roku za sprawą historii osadzonej w Beskidzie Niskim pt. “W cieniu góry”. Było to satysfakcjonujące spotkanie, chociaż finalnie natknęłam się na pewne niedopowiedzenia, a przez to niedosyt.
“Szaniec” to moim zdaniem o wiele wyższa półka. Też pozostawił niedosyt, lecz zupełnie innego rodzaju. Niedosyt sprawiedliwości i niedosyt poczucia sprawności państwa.
“Szczytem niesprawiedliwości jest uchodzenie za sprawiedliwego, kiedy się nim nie jest”. Ten cytat z Platona w ustach prokurator Marii Przyzwan to kwintesencja całej opowieści. Nawet i ona musiała polec. O sierżant Wierze Jezierskiej i komisarzu Januszu Kosoniu nie wspominając. Wyższa instancja zwyciężyła. Prawda nie ujrzała światła dziennego. Szanowany dziekan nie spadł z piedestału.
Udał się, i to bardzo, ten kryminał Agnieszce Jeż. Odważnie poprowadziła temat. Obnażyła to, o czym wszyscy wiedzą, a tylko nieliczni wypowiadają na głos. Dobrze wypadła też konstrukcja - niczym Agatha Christie umieściła kilku potencjalnych morderców w jednym miejscu z ofiarą. Ta miała na sumieniu niejeden grzech i niejednego skrzywdzonego człowieka.
Duży plus za śledztwo archiwalne sięgające wczesnych lat powojennych, za wyrysowanie skomplikowanej historii Warmii i Mazur związanej z przesiedleniami.
Świetna kreacja Wiery Jezierskiej. Kilkadziesiąt stron wystarczyło, bym stwierdziła, że już ją lubię.
W tle pytania o odpowiedzialność za zbrodnie wobec tych najmniejszych – bezbronnych i bezsilnych, takich, z których niejeden odbierał sobie życie. O to, czy wizerunek instytucjonalnego Kościoła jako fundamentu moralności, dobra i prawdy jeszcze jest aktualny. I dlaczego ci, którzy chcą powetowania krzywd muszą prowadzić samotne krucjaty?
Na półce tom trzeci serii: “Kto jest bez grzechu”. Jeszcze dziś się za niego zabieram.
Z kryminałem Agnieszki Jeż zetknęłam się w ubiegłym roku za sprawą historii osadzonej w Beskidzie Niskim pt. “W cieniu góry”. Było to satysfakcjonujące spotkanie, chociaż finalnie natknęłam się na pewne niedopowiedzenia, a przez to niedosyt.
“Szaniec” to moim zdaniem o wiele wyższa półka. Też pozostawił niedosyt, lecz zupełnie innego rodzaju. Niedosyt sprawiedliwości i...
2023-12-01
Dziewięć opowiadań Marii Szczepowskiej zawartych w tym tomiku to jedynie niewielka część dorobku literackiego autorki. Ten znany był bardziej wąskiemu gronu jej krewnych i przyjaciół. Pierwsze, nieliczne, utwory publikowała już w latach pięćdziesiątych na łamach znanych czasopism “Twórczość” i “Nowe sygnały”.
Wydanie książkowe, o którym piszę, pod tytułem “Sosenka i inne opowiadania” wydane nakładem Spółdzielni Wydawniczej “Czytelnik” w 1989 roku, ze znakomitym przedsłowiem Anny Tatarkiewicz, to w zasadzie pośmiertny debiut literacki autorki. Komunistyczna władza, jak widać, do samego swego końca wzbraniała się przed ujawnieniem prawdy.
Nigdy nie było mi dane poznać jej twórczości, aż do minionego tygodnia.
Maria Szczepowska, córka Wacława i Janiny z Mianowskich, urodziła się w 1919 roku w Wilnie, zmarła w 1985 roku w Warszawie. Dzieciństwo spędziła w majątku Sołowin na Wołyniu, potem w Lublinie. Przed wojną zaczęła studia dziennikarskie w Warszawie. W kwietniu 1940 razem z rodzicami i siostrą wywieziona do Kazachstanu nad Irtysz. Pracowała w stepie wypasając owce i barany, potem w Pawłodarze w radiostacji dla Polaków. Wiosną 1943 roku aresztowana za odmowę wpisania do dowodu obywatelstwa radzieckiego więziona w Pawłodarze, a następnie w łagrach w Karagandzie i na Kaukazie. Amnestia uwolniła ją 20 października 1944 roku. Już w Polsce związała swe losy z Lublinem, a potem Warszawą. Do końca życia nie odzyskała równowagi psychicznej, a to niestety nie pozwoliło jej na rozwinięcie literackich skrzydeł.
Opowiadania są wstrząsającym pokłosiem wojennych, obozowych przeżyć. A chociaż nie doszukacie się w nich samej bohaterki, to obraz tamtego życia, relacji międzyludzkich, tamtego cierpienia i zwykłej bezsilności jest bardzo sugestywny i oparty na własnych doświadczeniach i obserwacjach.
Bohaterowie opowiadań Marii Szczepowskiej, z których jedne liczą kilka, a inne kilkanaście stron urzekają realizmem, a miejscami naturalizmem i bardzo dokładnym, psychologicznym obrazem bohaterów, mimo szczupłości miejsca. Znakomite kreacje obnażające ludzi uwikłanych w bolesne i bezduszne tryby totalitaryzmu. Smutne i przygnebiające historie obnażające ludzkie cierpienie, krzywdę i niemoc. Nie ma tu jednak jedynie ludzi biernych, pogodzonych z losem, są i tacy, którzy kombinują, by przeżyć.
Autorka na przykładzie bardzo szczegółowych historii obnaża machinę totalitarnego państwa, wyraża protest przeciw przemocy i zniewoleniu, obłudzie, kłamstwu i niszczeniu dobra w ludziach.
To lektura absolutnie angażująca emocjonalnie, której nie da rady czytać bez złości, dojrzała warsztatowo i do bólu autentyczna.
Pozostaje tylko żal, że duża moc twórcza Marii Szczepowskiej została uszczuplona przez tragiczne koleje życia.
Dziewięć opowiadań Marii Szczepowskiej zawartych w tym tomiku to jedynie niewielka część dorobku literackiego autorki. Ten znany był bardziej wąskiemu gronu jej krewnych i przyjaciół. Pierwsze, nieliczne, utwory publikowała już w latach pięćdziesiątych na łamach znanych czasopism “Twórczość” i “Nowe sygnały”.
Wydanie książkowe, o którym piszę, pod tytułem “Sosenka i inne...
Czy da się wymazać z życia własną przeszłość? Wyrwać ze środowiska, które kiedyś było powodem wstydu, bólu i traumy? Opuścić rodzinne strony, znienawidzone osiedle i zacząć nowe, lepsze życie?
Aleksandra Śmigielska udowadnia, że można, ale nie będzie to ucieczka na całe życie. Stare porzekadło głosi, że prawda zawsze wyjdzie na jaw. Często w najmniej spodziewanym momencie i w najbardziej nieprzewidzianych okolicznościach.
Taką ucieczkę od przeszłości zrobiła główna bohaterka – Marta. Kiedyś dziewczyna z owianego złą sławą, pełnego meneli, osiedla we Wrocławiu, wychowana razem z bratem przez samotną matkę alkoholiczkę. Tylko opieka dziadków i własna determinacja nie pozwoliły jej powtórzyć losu matki. Skończyła liceum, potem weterynarię, uciekła do Bydgoszczy, wyszła za mąż za właściciela rodzinnej firmy budowlanej, otworzyła własny gabinet, urodziła dwie córki. Mąż i jego rodzina żyją w przekonaniu, że Marta jest sierotą, nie stawiają pytań.
Ta żyje więc wygodnie, bez finansowych i rodzinnych problemów, często jedynie męczona jest koszmarami, by nagle... no właśnie. Z wielkim hukiem dopada ją przeszłość. Na jej oczach ginie rodzona matka, a niedługo pojawia się brat – wulgarny, niemoralny krętacz i złodziejaszek. I wkręcona w kryminalną aferę znów musi oszukiwać dzieci, męża i teściów. Staje się oszustką do kwadratu.
Przyznam, że początek tej opowieści miał naprawdę mocny wstęp i liczyłam na duże emocje. Nie ma on w sobie nic z klasycznego, szablonowego kryminału, bo nie znajdziecie w nim, poza jedną sceną praktycznie, obecności policji, ani też żadnego policyjnego śledztwa. Mamy tu śledztwo w stu procentach prywatne – Marty i jej brata – ale cała historia, miejscami mająca naprawdę dobre momenty i cechy rasowego, mocnego thrillera, wydaje mi się nieco przekombinowana i nużąca.
Bohaterka miota się między Wrocławiem a Bydgoszczą, jeden z nieboszczyków robi nie wiadomo w jakim celu podróże tu i tam, a sama przyczyna całej serii morderstw jest bardzo rozbudowana i trudna do ogarnięcia przez swą wielowątkowość i natłok zaangażowanych w nią osób. Na domiar złego w finale okazuje się, że kobieta poddana była zwykłej manipulacji i stała się oszukaną oszustką.
Sam finał sprawy, skądinąd ze świetnymi scenami, nie zrekompensował mi jednak poczucia zdezorientowania, które towarzyszyło mi przez całą lekturę, a miejscami zwykłego znużenia. Niewątpliwie autorka ma bardzo dobre, dojrzałe pióro, fajnie się ją czyta, ale jakoś nie mogę się przekonać do tej opowieści. I nie rozumiem dlaczego brnąc coraz głębiej w coraz to większe bagno nie szukała pomocy tam, gdzie powinna. Czy przeszłość, której nie chciała ujawnić organom ścigania, a która i tak w końcu wyszła na jaw, była tego warta? A skoro tak bardzo oderwała się od przeszłości, to jakim cudem bezgranicznie zaufała bratu, ewidentnie widząc jego wady i słysząc jego poglądy na wiele kwestii?
Doceniam jednak walory pisarskie, nowy pomysł i całe mnóstwo mądrych przemyśleń, jakie odnalazłam w tej książce i daję, nieco na wyrost, 7/10.
Nie sugerujcie się jednak moją opinią. Czytajcie i konfrontujcie moje zdanie z własną opinią.
Czy da się wymazać z życia własną przeszłość? Wyrwać ze środowiska, które kiedyś było powodem wstydu, bólu i traumy? Opuścić rodzinne strony, znienawidzone osiedle i zacząć nowe, lepsze życie?
Aleksandra Śmigielska udowadnia, że można, ale nie będzie to ucieczka na całe życie. Stare porzekadło głosi, że prawda zawsze wyjdzie na jaw. Często w najmniej spodziewanym...
2023-11-25
Na wstępie dziękuję bardzo autorowi za propozycję przeczytania i udostępnienie mi swojej książki w wersji ebooka.
Tym razem zostałam wprowadzona w świat Internetu, a konkretnie do serwisu You Tube. Skądinąd znam go, bo właśnie tam uwielbiam słuchać ulubionej muzyki, ale nie miałam pojęcia jak działają ci, którzy robią tam filmiki na żywo, w dodatku zarabiając na tym bardzo duże pieniądze. Ta bardzo często ogłupiająca, wulgarna i zepsuta do szpiku kości twórczość przyciąga przede wszystkim ludzi młodych, niedojrzałych społecznie nastolatków, którzy oczekują lekkiej rozrywki, śmiechu i zabawy.
W swoich idolach odnajdują piękno, młodość, zaradność, talenty, a przecież to jedynie poza, maska, która ma zapewnić najpierw rozpoznawalność i coraz większe zasięgi, potem sławę, pieniądze i łatwe życie. Tymczasem gwiazdy Internetu, jak pokazuje to autor, to z reguły ci, którzy w normalnym życiu nie mają nic ważnego do zaoferowania – ludzie z patologicznych rodzin, chowani w alkoholowych, przemocowych rodzinach, z marnym wykształceniem. Brak akceptacji w domu, zerowe osiągnięcia w szkole i pracy próbują zastąpić akceptacją internetowych wielbicieli, którzy widzą i słyszą to, co chcą usłyszeć i jeszcze za to płacą.
Ma być “dym” - coś absolutnie pochłaniającego, plotki, skandale, tajemnice przesiąknięte wrogością, nienawiścią, nafaszerowane przekleństwami i zwykłą głupotą, pozbawione sensu, moralności i jakiejkolwiek wartości. Ci youtuberzy, którzy usiłują przyciągnąć tłumy modną tematyką, z gruntu moralnie dobrą i pożyteczną to z kolei pierwszego sortu hipokryci, którzy w prywatnym życiu postępują zupełnie odwrotnie. Inni, bez żadnych zahamowań, robią z siebie idiotów, jeśli tylko widownia tego oczekuje. Manipulacją, oszustwem i pozoranctwem zdobywają rzesze zwolenników, a ci zapewniają im wygodne życie. To jednak biznes, który często okupiony jest uzależnieniem od alkoholu, narkotyków i czasem fatalny w skutkach.
Autor, koncentrując się na konkretnych sytuacjach, obnaża wszystkie wady internetowych biznesów, pisząc zwykłym, prostym, ale dosadnym językiem. Nie stroni od wulgaryzmów i mocnych scen, ale to jest uzasadnione i potrzebne, bo taki jest język pseudoidoli. Ten świat udało się autorowi świetnie wykreować, a w dodatku wywołać we mnie całą masę emocji od niedowierzania, przez wstręt, złość i współczucie dla nieświadomych często małoletnich fanów. A ci niejednokrotnie naśladując ich idą podobną drogą.
Książka zmusza do refleksji nad mroczną stroną Internetu. Czy tacy mają być idole nastolatek? Czy takie “autorytety” mają budować moralność nastolatków? Czy tylko rewelacyjny wygląd, pieniądze i luksus mają być wyznacznikiem wartości człowieka? I jak wyjaśnić nastolatkom, że większość idoli nie jest tym, za kogo się podaje, a coraz większe zasięgi i coraz wyższe zarobki youtuberów to jedynie ich zabiegi wynikające z chciwości, zachłanności na sławę i zakłamania?
Wszystko to jest poruszające, zważywszy na stopień uzależnienia nastolatków od Internetu. Tym bardziej dla mnie, która na co dzień pracuje z młodzieżą w szkole, słyszy ich język, dostrzega złe zachowania i negatywne emocje kierowane na innych.
Dziękuję autorowi za podjęcie niełatwej, ale bardzo ważnej tematyki. I za perfekcyjne przedstawienie problemu.
Polecam i zachęcam do czytania. Warto!
Na wstępie dziękuję bardzo autorowi za propozycję przeczytania i udostępnienie mi swojej książki w wersji ebooka.
Tym razem zostałam wprowadzona w świat Internetu, a konkretnie do serwisu You Tube. Skądinąd znam go, bo właśnie tam uwielbiam słuchać ulubionej muzyki, ale nie miałam pojęcia jak działają ci, którzy robią tam filmiki na żywo, w dodatku zarabiając na tym...
“Powiem ci, jak żyć, chcesz? Tyłem do kierunku jazdy”
I to jest kwintesencja tej znakomitej książki. Opowieść o tym, jak przeżyć swój czas na własny sposób, odważnie, wbrew stereotypom, konwenansom i dezyderatom społecznym. Jak trwać w obranej przez siebie ścieżce życiowej, realizować swoje cele, bez oglądania się na opinię innych, bez ulegania społecznej presji związanej z ograniczeniami płci, wieku i ról społecznych. Pochwała odwagi i buntu wybrzmiewa niemal na wszystkich stronach powieści i dotyczy wielu aspektów życia bohaterek. Poszukiwanie swojej tożsamości niestety wymaga czasem wysokiej ceny, ale autorka przekonuje, że warto, bo życie ma się tylko jedno.
Prawie dziewięćdziesięcioletnia Stasia nigdy nie mieściła się w ramach. Zawsze robiła inaczej, na przekór, pod prąd, czerpiąc z życia pełnymi garściami. Do samego końca za nic mając zakazy i nie mieszczące się w pojęciu starości zachowania. Zbyt sprytna, zbyt krewka, zbyt figlarna jak na swój wiek. W zasadzie nigdy nie wyrosła z młodości. Otwarta na flirty i romanse przez całe życie, aktywna i efektywna w biznesie, niekoniecznie zawsze legalnym, korzystająca z życia ponad miarę. Nie poddawała się nigdy rygorom mieszczańskiej dulszczyzny ani religijnej moralności, ale miała w sobie więcej empatii dla wnuczki niż rodzona matka. Jej głód życia, szczęścia, pogody ducha, uśmiechu i zadowolenia brawurowo opisany przez autorkę zaraża czytelnika.
Życiowa filozofia Stasi wpajana wnuczce brzmi:
1. “Szczęście jest tylko na chwilę, a kiedy przychodzi, to musisz się na nie rzucić i wziąć dla siebie jak najwięcej”.
2. “Bo życie masz jedno. Słyszysz? Nie rób min. Masz jedno życie i nikt ci nie da drugiej szansy. Żyj tak, jak sobie chcesz, i nikomu nic do tego”.
3. “Uśmiechaj się wbrew sobie”.
Wnuczka, o której mowa, to czterdziestoletnia Magda, transkobieta po korekcie płci i wielu bolesnych przejściach. Ona też nie mieści się w ramach, chociaż trochę innych, ale przebojowości Stasi już w sobie nie znajduje. Żyje skromnie i samotnie. Pragnie zwykłego, codziennego szczęścia bez przepychu i fajerwerków oraz miłości drugiej osoby, na przekór nierozumiejącym rodzicom i tej części społeczeństwa, która nie ma świadomości, czym jest cierpienie związane z tożsamością płciową.
Książka jest przepysznie napisana, przeczytałam niemal na jednym oddechu. Znajdziecie w niej sporo humoru i ironii. Niejeden raz uśmiałam się momentami do łez, ale niejeden też czułam prawdziwą złość, bezsilność i bezdenny smutek. Autorka wyzwala wszystkie możliwe emocje. Szczęście i brak szczęścia smakują przecież inaczej. Takie jest życie. Wiarygodności tu nie brakuje.
Znakomite kreacje nieszablonowych kobiet, doskonale nakreślone tło obyczajowe wydarzeń w różnych płaszczyznach czasowych, począwszy od wojny, poprzez lata PRL-u i transformacji ustrojowej, aż po czasy współczesne, język, który smakuje jak najlepsza nalewka babci Stasi i wiele ponadczasowych prawd o życiu to największe atuty tej powieści. Bawi, otwiera oczy na szereg bolesnych zjawisk dziejących się dookoła nas i zmusza do głębokiej refleksji nad tym, jak prawdziwie przeżyć życie, by poczuć wolność i szczęście.
Dla mnie to świetna książka. Musicie wsiąść, ruszyć tyłem do kierunku jazdy, w dodatku czasem bez trzymanki i ocenić sami. Polecam.
“Powiem ci, jak żyć, chcesz? Tyłem do kierunku jazdy”
więcej Pokaż mimo toI to jest kwintesencja tej znakomitej książki. Opowieść o tym, jak przeżyć swój czas na własny sposób, odważnie, wbrew stereotypom, konwenansom i dezyderatom społecznym. Jak trwać w obranej przez siebie ścieżce życiowej, realizować swoje cele, bez oglądania się na opinię innych, bez ulegania społecznej presji związanej...