-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel5
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant8
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2017-02-13
2017-01-21
Recenzja pochodzi z bloga: http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com
Czasem mam zbyt wygórowane oczekiwania jeśli chodzi o książki. Czytam opis zamieszczony na tyle okładki i spodziewam się fajerwerków, cudów na kiju, jednym słowem wielkiego 'wooow'. I zazwyczaj jeśli z początku jestem pozytywnie nastawiona, to kiedy doczytuje ostatnią stronę, okazuje się że dana pozycja jest totalnym rozczarowaniem. Że zamiast cudownej historii, jakiej się spodziewałam, otrzymałam gniot, którym momentami miałam ochotę rzucić o ścianę. Nie inaczej też było w przypadku "Tego lata stałam się piękna", czyli opowieści, przez którą na moment zapomniałam dlatego tak bardzo kocham czytać.
Miał być wakacyjny romans. Jedna dziewczyna kochających dwóch braci, borykająca się z trudnościami dotyczącymi tego, którego powinna wybrać. A tymczasem u boku jednego z nich pojawia się śliczna panna Red Sox, drugi nawet jakoś specjalnie nie zabiega o względy głównej bohaterki, która w międzyczasie zaczęła się jeszcze spotykać z chłopakiem poznanym na ognisku. Autorka może i pomysł miała dobry, ale nie umiała go zrealizować. Bynajmniej moim zdaniem. Jenny Han zamiast skupić się na budowaniu jakiejkolwiek relacji między postaciami, wplatała coraz to nowe wątki i problemy. Właściwie jedynym jasnym punktem tej opowieści była Susanna -matka chłopaków - którą jako jedyną obdarzyłam chyba sympatią podczas lektury.
Książkę oceniam bardzo nisko, daje jej jedynie 5/10 i nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś chciała się zetknąć z twórczością tej autorki.
Recenzja pochodzi z bloga: http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com
Czasem mam zbyt wygórowane oczekiwania jeśli chodzi o książki. Czytam opis zamieszczony na tyle okładki i spodziewam się fajerwerków, cudów na kiju, jednym słowem wielkiego 'wooow'. I zazwyczaj jeśli z początku jestem pozytywnie nastawiona, to kiedy doczytuje ostatnią stronę, okazuje się że dana pozycja jest...
Recenzja pochodzi z bloga http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com
Czasem idealność bywa męcząca. Ludzie próbują przestrzegać z góry ustalonego schematu, zatracając przy tym własne poglądy i osobowość. Stają się aktorami występującymi w beznadziejnej sztuce, w której tak na dobrą sprawę nawet nie mieli ochoty grać. Taki los przypadł również głównej bohaterce książki pod tytułem "Idealna chemia" - Brittany Ellis. Dziewczyna wychowywała się w na pozór idealnym domu, ma idealne oceny, idealne miejsce kapitana w składzie cheerliderek i idealnego chłopaka. Brit jest postrzegana przez wszystkich jako wielki ideał i nie może pozwolić sobie na choćby najmniejsze potknięcie, bo mogłoby to doprowadzić do zaburzenia pracy całego otaczającego ją świata. Wszystko zmienia się jednak w momencie, kiedy na lekcji chemii zostaje usadzona wraz z najniebezpieczniejszym chłopakiem chodzącej do jej szkoły, meksykaninem należącym do gangu, czyli z Alejandro Fuentesem.
Na początku miedzy bohaterami nie ma nic prócz nienawiści. Na pozór dzieli ich tak właściwie wszystko. Status społeczny, przekonania czy pochodzenie. On wywodzi się z biednej strony miastka, przed którą Britt była wielokrotnie ostrzegana i pała do niego dużą niechęcią. Nie podoba jej się jego pewność siebie i agresja. Ale przede wszystkim, początkowo się go po prostu boi. Z czasem jednak Alejandro, lub też Alex, jak wolał być nazywany, pod wpływem zakładu próbuje zbliżyć się do dziewczyny. Nie jest to jednak tak łatwe jak się tego spodziewał, ale z czasem udaje mu się przebić przez mury Brittany. Bohaterowie otwierają się na siebie, dzielą swoimi uczuciami i zakład przestaje być już w pewnym momencie najistotniejszą dla Alexa sprawą. Rodzi się miedzy nimi uczucie, którego oboje się boją i na które nie są w żadnym wypadku przygotowani. Zapominają, że szczęście nigdy nie będzie im dane, że dwa tak odmienne światy nigdy nie będą mogły się połączyć, ale mimo wszystko próbują postąpić na przekór wszelkim oczekiwaniom.
O książce dowiedziałam się z innego bloga recenzenckiego i pomimo tego, że historia wpisuje się bardzo w typowe standardy "new adults" to mi się podoba. Nie było w niej może nic odlotowego, ani wbijającego czytelnika w fotel, ale bardzo polubiłam wykreowane postaci. W szczególności Alejandro i jego najlepszego przyjaciela Paco, oraz Isabel. Mieli w sobie coś takiego przyciągającego, że nie mogłam się im po prostu oprzeć.
Z tego co wyczytałam w internecie, wiem że "Idealna chemia" posiada również kontynuacje opowiadającą o losach młodszych braci Alexa, ale wydaje mi się, że w najbliższym czasie po nie nie sięgnę. Nie mniej jednak polecam pierwszą część wszystkim osobą, które potrzebują romansidła ze szczyptą niebezpieczeństwa i dreszczyku emocji. Ja tymczasem oceniam książkę na 7/10.
Recenzja pochodzi z bloga http://ksiazkomoaniaczka.blogspot.com
więcej Pokaż mimo toCzasem idealność bywa męcząca. Ludzie próbują przestrzegać z góry ustalonego schematu, zatracając przy tym własne poglądy i osobowość. Stają się aktorami występującymi w beznadziejnej sztuce, w której tak na dobrą sprawę nawet nie mieli ochoty grać. Taki los przypadł również głównej bohaterce książki pod...