-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2022-07-17
2022-04-11
Klasycznie na http://kwyrloczka.pl/2022/11/13/o-tym-jak-wilamowski-zakrzyknal-veto-opowiesci-z-dzikich-pol-jacek-komuda/
JA PRZECIEŻ NIE LUBIE OPOWIADAŃ
Tak mi się przynajmniej zwykle zdawało. A tu niespodzianka, zbiór siedmiu opowiadań, które naprawdę mi się spodobały. Opowieści z Dzikich Pól okazały się bardzo przyjemną lekturą rozrywkową. XVII wiek, to były zacne czasy dla Rzeczpospolitej. Jednocześnie są to lata, które całkiem lubię, a które znam w zasadzie jedynie z Sienkiewiczowskiej Trylogii (to może być obciach). Przyjemnie więc było powrócić po latach na odległe kresy, do Atamanów, Mołojców, Kozaków i Szlachty. Do krajobrazów, co mi przed oczyma płyną, kiedy myślę o tamtych wiekach. Do tych futrzanych kołpaków z czaplim piórkiem, żupanów kolorowych i kontuszy, koni z rzędem i radosnego palenia wiosek.
OPOWIEŚCI Z DZIKICH PÓL
Opowieści to takie skrzyżowanie Sienkiewicza z Lovecraftem i Edgarem Alanem Poe, mam nadzieję, że się autor nie obrazi za tego Sienkiewicza, bo zdaje się, nie całkiem go lubi. Komuda zaserwował czytelnikowi ciekawą mieszaninę fantasy i horroru doprawiona szczyptą inteligentnego humoru. Jeśli od książki, jak ja, oczekujesz jednak czegoś więcej, niż tylko banalnej rozrywki, nie zawiedziesz się. Nie brak u Komudy i treści moralizatorskich (Wtrącenie dla współczesnych odbiorców – to te brednie o męskim honorze i wierze w jedynego Boga, które zobowiązywały do takich, a nie innych wyborów). Mimo że na 272 stronicach mamy do czynienia z niedługimi opowiastkami, jest w nich coś magnetyzującego. Już od kilku dni zastanawiam się, czym jest ta nieuchwytna zaleta.
VETO
Wreszcie, w ostatnim momencie, przyszło olśnienie. Realizm opisu – to jest to. Czytasz i czujesz otaczającą cię lepką mgłę zimnego, jesiennego świtu. Czujesz strach i samotność, ukryty gdzieś w chaszczach, zbyt daleko od gościńca. Każdemu wejściu do gospody towarzyszy niepewność – dobrych czy złych ludzi zastaniesz za ciężkimi dębowymi drzwiami. Czy zaprzedasz duszę w imię miłości? A może trafisz na najgorszy z najgorszych scenariuszy – oblężone miasto, w którym zjedzono już wszystko, co jadane. Zostały tylko trupy twoich towarzyszy i głód, stopniowo zmieniający się w obłęd. Czy ostatkiem człowieczeństwa krzykniesz Veto, nad rozkopanym grobem?
Klasycznie na http://kwyrloczka.pl/2022/11/13/o-tym-jak-wilamowski-zakrzyknal-veto-opowiesci-z-dzikich-pol-jacek-komuda/
JA PRZECIEŻ NIE LUBIE OPOWIADAŃ
Tak mi się przynajmniej zwykle zdawało. A tu niespodzianka, zbiór siedmiu opowiadań, które naprawdę mi się spodobały. Opowieści z Dzikich Pól okazały się bardzo przyjemną lekturą rozrywkową. XVII wiek, to były zacne czasy...
2022-02-08
Więcej i więcej http://kwyrloczka.pl/2022/09/10/o-tym-jak-zmienic-zycie-rok-zajaca-arto-paasilinna/
MĘSKIE OPOWIEŚCI
Herbata, może herbata jakoś dopomoże. Bo co ja biedna kobieta mogę napisać o książce, którą uważam za męską. Znaczy napisaną dla mężczyzn. Żebyście mnie nie zrozumieli źle, to nie jest zła książka. Powiedziałabym nawet, że jest to bardzo dobra powieść, ale nie dla mnie. Zmuszona jestem ulokować ją na półce z Magiem i Obsługiwałem angielskiego króla, które również uważam za książki raczej dla płci przeciwnej.
BLISKA SERCU, A JEDNAK TAK ODLEGŁA
Zdarzyło wam się porzucić dotychczasowe życie? Nagle podjąć decyzję, chrzanię to, zabieram zabawki i zmieniam piaskownicę. Pewnie komuś się zdarzyło, ale czy jest wielu takich odważnych, szalonych lub natchnionych co zdolni są rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Ja jestem przedstawicielem grupy natchnionych duchem bożym, który wysłał mnie w zupełnie inne góry. Może to jednak kiepskie porównanie, ale Bóg się chyba nie pogniewa, bohatera książki natchnął bowiem zając. Nieszczęśliwie potrącone boże stworzenie, z którym czerwcowego wieczora pozostał zupełnie sam w lesie. Ratując mu życie nie miał jeszcze ani odrobiny świadomości, że to zając tak naprawdę uratuje jego.
VATANEN
Człowiek z dobrą pracą, odpowiednią żoną, mieszkaniem, samochodem i ziejącą w duszy pustką. Jego los spleciony z losem zwierzątka, które duszy nie ma, ale tętni w nim niesamowita wola życia. Razem wyruszają na poszukiwanie nowego ja Vatanena. Zagrzebanego w otchłani codzienności męskiego pierwiastka, o uwolnienie którego walka właśnie się rozpoczęła. Ciężko identyfikować się z taką postacią. Kobiety raczej nie porzucają domów i rodzin. Z natury jesteśmy bardziej stacjonarne, nastawione na wicie gniazda. Ciężko nam także zostać drwalem, ścigającym niedźwiedzia myśliwym czy małomównym pustelnikiem. Myślę, że takie życie kobietę by zabiło, za to mężczyznę wynosi na wyżyny męskości.
ROK ZAJĄCA
Nie jest książka dla panów od Barbera co myślą, że broda zrobi z nich prawdziwych mężczyzn. Nie jest to książka dla bab, które segregują mężczyzn wedle modnych ciuchów i wypiłowanych paznokci. To jest książka dla tych brudnych i spoconych z odciskami od siekiery, o twardej skorupie i delikatnym, potrzebującym czułości i pieszczoty wnętrzu.
ZABRZMIAŁO TAK POWAŻNIE
Zabrzmiało poważnie, ale, hej, halo! – chłop z zającem wędruje przez świat. Czy to może być tak do końca poważna życiowa literatura? W ogóle tak, ale w szczegółach to pełen absurdów i sytuacyjnego humoru spis przygód niesztampowej pary. Czyta się szybko, łatwo, przyjemnie i z uśmiechem raz szerszym, raz węższym ciągle jednak obecnym. W świecie, w którym tak mało pozytywnych historii Rok Zająca jest dwustustronnicowym rozbłyskiem dobra.
Więcej i więcej http://kwyrloczka.pl/2022/09/10/o-tym-jak-zmienic-zycie-rok-zajaca-arto-paasilinna/
MĘSKIE OPOWIEŚCI
Herbata, może herbata jakoś dopomoże. Bo co ja biedna kobieta mogę napisać o książce, którą uważam za męską. Znaczy napisaną dla mężczyzn. Żebyście mnie nie zrozumieli źle, to nie jest zła książka. Powiedziałabym nawet, że jest to bardzo dobra powieść, ale...
2019-12-28
W oprawie graficzno - muzycznej - http://kwyrloczka.pl/2019/12/28/o-tym-jak-pisac-bajki-dla-doroslych-rdza-jakub-malecki/
"NIE NAM JEDNYM SIĘ NIE KLEI"
Patrzę na ekran, patrze na powieść i nagle zgubiłam wszystkie te spostrzeżenia, które wcześniej kotłowały mi się w głowie. Może jeśli zacznę od fabuły dalej jakoś spłynę z prądem niczym flisak o drętwym żarcie Dunajcem. W powieści ani za grubej, ani za chudej, spłatają się losy dwóch postaci — babci i wnuka. Jemu giną w wypadku rodzice, ona musi po raz kolejny w swoim życiu rodzicem zostać. On musi pogodzić się ze śmiercią mamy i taty, ona musi pogodzić się z koniecznością wychowania siedmiolatka. Wydaje się, że ani jedno, ani drugie nie ma ochoty podejmować nawet prób sprostania tym otrzymanym od losu, w wyjątkowo nietrafionym prezencie, wydarzeniom. Życie Szymona płynie dalej. Życie babci Tosi wraca do lat dziecinnych, żeby na samym końcu, kiedy oba czasu biegi się połączą czytelnik wiedział co kierowało bohaterami, jakimi stali się ludźmi i co ich ukształtowało.
STUDIUM CZŁOWIEKA NIESZCZĘŚLIWEGO Z JEDNYM WYJĄTKIEM
Jedynym bohaterem, który sprawia wrażenie szczęśliwego jest ojciec Szymona — Telesfor. Ten jeden szczęśliwy człowiek o przedziwnym hobby, winny jest niechcianych zmian w uporządkowanym życiu syna i teściowej. Wszystkie pozostałe charaktery pięknie i żywo opisane przez Jakuba Małeckiego, wiodą swoje smutne zwykłe żywoty z małą wioską w tle. Nikt tu chyba nie jest szczególnie zadowolony z tego, co od losu otrzymał, nieświadomie i podświadomie nieszczęśliwi torują sobie drogę wyborami w najlepszym razie ocierającymi się o katastrofę. Chodzą zamyśleni, przytłoczeni rzeczywistością, zamknięci na innych, żałujący. Zagubili gdzieś umiejętność nawiązania ciepłej relacji z drugim człowiekiem. Odrzucają się, porzucają, rezygnują z miłości, ze związku, źle lokują uczucia i cierpią. Cierpią osobniczo, parami i grupowo, cierpią w rodzinach i w samotności. Nikt z nikim nie potrafi szczerze rozmawiać, patrzą tylko wielkimi zdziwionymi oczami i duszą w sobie tęsknoty, marzenia, sny, plany. Nie, plany nie — planów zbytnio nie mają. Stojąc zwróceni pod wiatr własnej historii przyjmują jedynie to, co się z nim przypęta.
Po co w takim razie czytać Rdzę skoro to taka trauma, taka patologia, smuty takie? Pan Małecki wszystkie te ludzkie smuteczki tak ładnie ubrał w słowa, że ma człowiek problem się od tych słów oderwać. Autor gra na ludzkich emocjach wolną, nostalgiczną pieśń, a czytelnik ciągle liczy na szczęśliwe zakończenie. Łudzi się, wyczekuje i bardzo, bardzo pragnie, żeby ci ludzie, których poznał, z którymi się miejscami zidentyfikował mogli być jednak szczęśliwi i radośni.
BYWAJĄ... CZASEM
Pojawiają się takie promyczki, niewielkie iskierki, które przez moment rozświetlają gęsty mrok ludzkich dusz — dzieci. Rodzą się i obdarzają bezinteresowną miłością, której nie da się odrzucić, obok której nie można przejść obojętnie. Maluszki jakiś czas machają rączkami, uśmiechają się, lśnią, absorbują całym swoim jestestwem. Potem rosną, dojrzewają, stopniowo przygasają, przemieniając się w smutnych dorosłych pełnych żalu, dokładnie takich samych jak ci, z którymi na co dzień obcują. Nie grają już w zielone i może już nigdy nie zagrają. Wyczekują tylko aż kolejny maleńki dziecięcy promyczek przez chwilę rozjaśni ich twarze i przywoła zapomniany uśmiech.
W ŚWIECIE, W KTÓRYM BÓG JEST ZŁY
Świat Rdzy to świat bez bezinteresownie obdarzającego swą miłością Boga. Został on zdegradowany do dziwacznej bozi, co chodzi wokół domu jak zły demon. Do bozi, której należy się bać, która zabiera małym chłopcom rodziców. Może też zabrać coś gorszego niż życie, a zostawić po sobie jedynie przenikający do szpiku kości strach. Nie wiem ile w tym świadomego i przemyślanego zabiegu autora. Być może z premedytacją właśnie taką rzeczywistość przedstawia, a może sam on widzi świat właśnie takim miejscem, w którym okrutny zły duch miesza się w nasze biedne życia. Efekt w każdym razie pozostaje ten sam, czy to Najwyższego w ogóle nie będzie, czy też będzie On właśnie takim dziwacznym demonicznym tworem, ludzie egzystować będą bardziej niż żyć. Pozbawieni miłości i nadziei, samotni, choć pozornie otoczeni przez innych. Smutni i wyczekujący na coś, co nigdy nie nadejdzie.
OKŁAMAŁAM SAMĄ SIEBIE
Długo się zastanawiałam i muszę powiedzieć, że skłamałam. Okłamałam siebie samą, chyba chciałam widzieć tę opowieść dużo smutniejszą niż jest w rzeczywistości. Przecież taki Doktor — Michał — Tośkowy brat, także wykaraskał się ze swego nieszczęścia. I to z wykopem. Dzięki pewnej książce wykopał się z marazmu. Jakby się dobrze zastanowić to i Budzik, i Pani ze sklepu co nieobsługiwana rudych, i Kłoda co był młody, a potem już był stary. Wszyscy oni po latach stagnacji, trwania we własnych dramatach zaczynają z nich powolnie wypełzać. Nieśmiało wystawiają łebki w kierunku lepszego życia. Czy mają szansę to już zagadka, na którą po przeczytaniu niech każdy odpowie sobie sam.
JAKUB MAŁECKI - RDZA
Małecki potrafi w jednym zdaniu zawrzeć niebywale duży ładunek emocjonalny. Nie ma tu długich opisów, a mimo to przedstawione osoby są tak samo realne, jak Ty czy ja. Tylko świat, w jakim żyją od realizmu bardzo odbiega z tego też powodu moim zdaniem jest to właśnie bajka dla dorosłych. Zamiast księcia mamy tu zwykłego chłopaka, zamiast złej macochy, nieradzącą sobie z miłością do wnuka babcię. Piękną księżniczkę porzuca się pod kościołem, a dzielny rycerz jeździ na inwalidzkim wózku. Z zasadzonego ziarenka fasoli wyrasta topola, a nad wszystkim tym krąży wyjąca, stukająca w okna, przerażająca bozia. Może też jest szczęśliwe zakończenie, a może jest ono tylko przyczółkiem do dalszej rozpaczy. Życia ludzkie biegną po kolejowym torze, a kiedy się od niego odrywają, żeby przeskoczyć na tory innych ludzi, pozostają na nich ślady rdzy.
P.S.
Gdybym miała Małeckiego do kogoś porównać byłby to zapewne Szczepan Twardoch. Dostrzegam podobieństwa w tematyce dołków ludzkich i w sposobie ich opisywania. Dołki Małeckiego sięgają jednak ledwo do połowy łydki i zawsze jest możliwość wyciągnięcia nogi. Do dołków Twardocha wpada się nogą aż pod tyłek i prędzej tę nogę zeżrą człowiekowi krety niż ją stamtąd wydobędzie. Kto czytał Dracha ten wie, w czym rzecz.
W oprawie graficzno - muzycznej - http://kwyrloczka.pl/2019/12/28/o-tym-jak-pisac-bajki-dla-doroslych-rdza-jakub-malecki/
"NIE NAM JEDNYM SIĘ NIE KLEI"
Patrzę na ekran, patrze na powieść i nagle zgubiłam wszystkie te spostrzeżenia, które wcześniej kotłowały mi się w głowie. Może jeśli zacznę od fabuły dalej jakoś spłynę z prądem niczym flisak o drętwym żarcie Dunajcem. W...
2019-03-03
>> Zapraszam na www.kwyrloczka.pl <<
UWAGA!
Zima jeszcze jako tako trwa, powinniśmy jednak ponownie chociaż przemyśleć możliwość zapadnięcia w sen zimowy. Osobiście uważam, że nie byłby to głupi pomysł. Myślę, że wszyscy dietetycy i trenerzy personalni musieliby zmienić profesję. Człowiek bowiem układając się do zimowego snu, wzorem Muminków jedynie z filiżanką sosnowego igliwia w brzuszku, wstałby szczuplutki i gotowy do pokazania się w skąpym bikini na plaży w okresie wakacyjnym. To tylko jedna oszczędność, jak skorzystał by klimat, a jakie można by poczynić oszczędności no i oczywiście jakby można się wyspać. Same plusy moi mili, same plusy, aż się rozmarzyłam.
ZIMA MUMINKÓW
Co by to jednak było gdyby tak ktoś nie zasnął? Ktoś bardzo, bardzo wredny, zupełnie inny niż Mały dobroduszny Muminek. Chyba strach pomyśleć. Na szczęście dla Muminkowej Doliny nic takie nie miało miejsca. Okazało się nawet, że w okresie zimowej zawieruchy zamieszkują ją zupełnie inni przybysze, tacy co boją się ciepłych i hałaśliwych letnich miesięcy, którzy nie pasują do wakacji, których nie cieszy pierwszy wiosenny powiew. Zaczyna się z tego robić wstęp do kolejnego tomu Gry o Tron, więc lepiej przestanę zanim ktoś zginie.
OBUDZIŁ SIĘ
Obudził, obudził a jakże. Obudził się mały Muminek i zupełnie sam musiał stawić czoło nowemu obcemu światu – zimie pomyślicie, a gdzie tam – samotności! I choć gdzieś, od czasu do czasu pojawiała się mała Mi w ocieplaczu na imbryk zamiast kurtki, choć w piecu kaflowym zamieszkał konfiturożerny przodek, choć pewien uciążliwy Paszczak grywał na trąbie, a mała Drobinka Leśna Salome mieszkała w tramwaju z morskiej piany, choć Too-tiki starała się jak mogła aby godnie zastąpić Włóczykija – to brak rodzinny najbardziej dokuczał Muminkowi. No tak, warto pamiętać o tym szczególnie przed świętami, rodzina to coś więcej niż tylko mieszkający razem ludzie. Rodzina to wzajemny szacunek, pomoc, rada, codzienna ciężka praca, czasem łzy, złość. Rodzina to spakowana w domowy pojemnik miłość, szczęście i radość z każdego kolejnego dnia. Kochajmy się w naszych rodzinach innych przecież nie mamy.
DZIECKO MÓWI
Więcej!
OCENIAM
Powroty do muminkowego świata zawsze są dla mnie miłe. Nawet niewielki wtręt o ewolucji nie jest w stanie mi ich zepsuć… No, może tylko troszeczkę. Będę tez tęsknić za Too-tiki, jeśli chcecie wiedzieć czemu, przeczytajcie sami. Nie byłoby także Muminków bez pewnej smutnej istoty zwanej Buką, która siada na zimowych światełkach i ogniskach. Jak się okazuje, nie dla tego, że jest złośliwa i wredna, a jedynie samotna i zmarznięta usiłuje złapać ciut ciepła z palącego się ognia. Biedna ta Buka, samotność nikomu nie służy.
>> Zapraszam na www.kwyrloczka.pl <<
UWAGA!
Zima jeszcze jako tako trwa, powinniśmy jednak ponownie chociaż przemyśleć możliwość zapadnięcia w sen zimowy. Osobiście uważam, że nie byłby to głupi pomysł. Myślę, że wszyscy dietetycy i trenerzy personalni musieliby zmienić profesję. Człowiek bowiem układając się do zimowego snu, wzorem Muminków jedynie z filiżanką sosnowego...
2018-11-22
>> Z gratisami na www.kwyrloczka.pl<<
PIĄTKOWO
Choć pewnie do przeczytania trafi dopiero w sobotę, dzisiaj… jacie, słońce wyszło, oooo i zaszło. W każdym razie trzeba rozprawić się z latem i napisać wreszcie o swoich wrażeniach z czytania. Tegoroczne Lato Muminków było zupełnie nie takie jak by się można spodziewać. Naznaczone klęska, utratą, strachem, wandalizmem, więzieniem i pewną niesympatyczną ciocią Filifionką co cukier żre.
(Niestety nie wyszło ani w piątek, ani w sobotę, a dzisiaj dopiero. Dzisiaj nie ma jednak ani kawałka słońca.)
LATO MUMINKÓW
Drugi raz w życiu tych stworzeń, nie powiem jak wszyscy – sympatycznych, a raczej stworzeń o rozbudowanej osobowości – przytrafia się powódź. Gdzieś daleko wybucha wulkan, a Dolinę Muminków zalewa nagła woda. Poziom jej ciągle się podnosił, aż nie było już wyjścia i należało się ewakuować na przepływający akurat obok budynek. Budynek ten stanowił doskonały przykład przestrzeni ni to otwartej, ni to zamkniętej i nie była to wiata – przystanek autobusowy. Ta nietypowa przestrzeń unosi rodzinę Muminków w nowy, obcy świat.
O TYM JAK... WŁÓCZYKIJ W KONSEKWENCJI WANDALIZMU ZOSTAŁ OJCEM
Ponieważ wszystkie Panny podkochują się we Włóczykiju – Lato Muminków skutecznie sprowadzi je na ziemię. Włóczykij bowiem nadaje się jedynie do przelotnego romansu, po którym pozostanie złamane serce i rozczarowanie. Przykro mi, ale muszę pozbawić was złudzeń i opowiedzieć o tym, jak… był sobie pewien piękny park, w którym niczego nie było wolno. Chyba że przywiesić kolejną tablicę z zakazem. Hipisowska, wolna dusza Włóczykija nie potrafiła tego znieść, więc pozrywał Włóczykij wszystkie napisy, połamał i wyrzucił. Nie spodziewał się jednak, że jednocześnie uwolni spod jarzma zakazów gromadę leśnych sierot, które uznają go za swego ojca i wyrusza za nim w świat. A co z tego wynikło i czy samotny ojciec podołał praniu spodenek i pończoch? Podołał, ale chwilowo i przy pierwszej możliwej okazji ulotnił się, skutecznie uwalniając swą osobę od odpowiedzialności.
PÓŁDZIECKO MÓWI
Dzisiaj z braku możliwość zaciągnięcia informacji od Całegodziecka przekazuję, co udało mi się wyciągnąć od młodszego czytelnika.
– Lubisz Muminki?
– Miny!
– Lubisz?
– Tak.
– A co najbardziej?
– Miny.
Jeśli kogoś nie przekonuje opinia dwulatki bardzo mi przykro, ale innej w tej dziedzinie, oprócz swojej, nie posiadam.
MNIEJ ULUBIEŃSZA
Wole jednak, kiedy fabuła rozgrywa się w Dolinie Muminków, a nie na emigracji, w odległej krainie. Tym bardziej, że pogoda teraz sprzyja raczej ciepłu domowego ogniska, a nie wypadom za miasto. Zostaje także fanką Filifionek, niezmiennie uwielbiam ich szczurkowaty wygląd i często zrolowany w grymasie pyszczek. Nie potrafię się nadziwić pomysłowości autorki na niezliczone rodzaje zamieszkujących muminkowy świat istotek. Paszczaki, Filifionki, Drobinki Leśne. Wszystkie te małe stworzonka wiążą kokardkę na ogonie, tą piosenkę może wam zagrać na swoich organkach Włóczykij jeśli ładnie go o to poprosicie.
http://kwyrloczka.pl/2018/11/22/o-tym-jak-zeglowac-lato-muminkow-tove-jansson/
>> Z gratisami na www.kwyrloczka.pl<<
PIĄTKOWO
Choć pewnie do przeczytania trafi dopiero w sobotę, dzisiaj… jacie, słońce wyszło, oooo i zaszło. W każdym razie trzeba rozprawić się z latem i napisać wreszcie o swoich wrażeniach z czytania. Tegoroczne Lato Muminków było zupełnie nie takie jak by się można spodziewać. Naznaczone klęska, utratą, strachem, wandalizmem,...
2018-11-03
Na pogadankę o świecie zapraszam na www.kwyrloczka.pl
MUMINKÓW TOM DRUGI
Odhaczam jako przeczytany. Przeczytany i pokochany – znowu. A w książce: Niezmiennie fascynujące prawdziwe podejście do świata, choć świat wyimaginowany. W obliczu nadchodzącej katastrofy, kiedy filozof piżmowiec staje u drzwi, mąci w głowach i straszy najmłodszych – Muminka i Ryjka. Straszy zagładą planety, bo gdzieś z odległego wszechświata leci w ich kierunku niszczycielska czerwona kometa aby rozgnieść szczególnie małego zwierzaczka Ryjka i jego nowego przyjaciela, który zaczyna się na K a kończy na T.
KSIĄŻKA DROGI
Niczym Tolkienowski Frodo i Sam, Muminek z Ryjkiem wyruszają w podróż do górskiego obserwatorium astronomicznego, gdzie dowiedzieć się mają ile jeszcze czasu im pozostało zanim skończy się świat. Nim zjawi się straszliwa kometa nad Dolina Muminków. Znajdują nawet po drodze pewien złoty pierścień. W czasie trudnej podróży spotykając po raz pierwszy ulubieńca tłumów, hipisa, minimalistę – Włóczykija oraz kolekcjonera i pierwszego w literaturze dziecięcej transwestytę – Paszczaka (jak wiadomo Paszczaki noszą falbaniaste suknie swoich ciotek). Spotykają także rodzinę Migotków, którzy, inaczej niż w kreskówce, zmieniają kolory zależnie od nastroju. Migotek i Migotka – Formalista i Tępa Lala. Przepraszam Migotko, ale dopiero w kolejnej części jakby Ci się poprawia.
KOMETA NAD DOLINĄ MUMINKÓW CZYLI TAM I Z POWROTEM
Tak doborowe towarzystwo wraca do Doliny Muminków, a wieści niesie ze sobą smutne i złe. Tak Dolina Muminków, od której uciekło morze, z której uciekają inni mali mieszkańcy, oczekuje na wieści. Oczekuje z upieczonym tortem i przyjęciem na cześć wracających. Co potem? Potem już tylko przeprowadzka, nawet z nową wanną, i… I tutaj to już sobie sami przeczytajcie.
CAŁEDZIECKO MÓWI
Jest to część w której pojawił się mój ulubiony bohater – Włóczykij. Czemu ulubiony, bo ma dużo przygód i fajny kapelusz. Zdaje się, że wszystkie panny kochają się we Włóczykiju choć materiał na męża z niego słaby.
PÓŁDZIECKO MÓWI
Znaczy, że mam czytać przed snem Muminki. Nie ma czytania, nie ma spania. Czytam więc i zatapiam się w inny świat. Ciepły choć katastroficzny. Kobiety, matki, feministki... nie, te trzecie chyba jednak nie - zdecydowanie powinnyście brać przykład z mamy Muminka. Jest ona istotą idealnie matczyną i aż dziw bierze, że pisarce (szczęście, że to słowo nie kończy się na "lożce"), która chyba nawet nie specjalnie lubiła dzieci udało się stworzyć taką postać. Może wynikało to z jej wielkiej potrzeby posiadania właśnie takiej osoby, takiej ciepłej Mamusi z receptą na każdy problem.
Muminki działają na mnie jak okład. Zacznę chyba do nich zaglądać w trudnych chwilach żeby przenieść się choć na moment do innej krainy. Tyle książek dziecięcych w swoim życiu przeczytałam, a jeszcze żadna nie wpłynęła na mnie w ten sposób. Żadna nie głaszcze mnie po głowie i nie mówi, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się uda, że nie muszę się martwić, że pewna Mama Muminka czuwa i kocha mnie bezgranicznie, i zawsze mnie obroni, wysłucha i pomoże. Jaka "Mama Muminka" - tego chyba już nie muszę wyjaśniać.
http://kwyrloczka.pl/2018/11/03/o-tym-jak-oczekiwac-kataklizmu-kometa-nad-dolina-muminkow/
Na pogadankę o świecie zapraszam na www.kwyrloczka.pl
MUMINKÓW TOM DRUGI
Odhaczam jako przeczytany. Przeczytany i pokochany – znowu. A w książce: Niezmiennie fascynujące prawdziwe podejście do świata, choć świat wyimaginowany. W obliczu nadchodzącej katastrofy, kiedy filozof piżmowiec staje u drzwi, mąci w głowach i straszy najmłodszych – Muminka i Ryjka. Straszy zagładą...
2018-10-03
Poznać Muminkowy Świat zapraszam na kwyrloczka.pl
NIE TOM 1,A PREQUEL
W zasadzie tylko opowiadanie, które dało życie światowi Muminków. Za to należy mu się wdzięczność i nic poza tym. Na tle całości Małe trolle i duża powódź wypadają bardzo słabo. Nie jest to jeszcze w pełni ukształtowany muminkowy świat. Czytając je, po przypadkowym przeczytaniu tomu III, czuje się brak tej charakterystycznej dla pozostałych części magii.
MAŁE TROLLE I DUŻA POWÓDŹ
Z książki dowiemy się, jak Tatuś, Mamusia, Muminek i mały zwierzaczek - później Ryjek - trafili do doliny. Skąd wziął się ich niebieski dom i czemu Tatuś opuścił rodzinny kaflowy zapiecek. Wyjaśni się także, jak na imię miał Tatuś Muminka, zanim został Tatusiem Muminka. Nie wyjaśni się za to, jak miała na imię mama Muminka, więc dalej możecie bez przeszkód tworzyć memy usilnie szukając odpowiedzi. No, jesteście gotowi na to tajemnicze imię - Muminek - po prostu. Kiedy więc mały Muminek zostanie ojcem stanie się Tatusiem Muminka Juniorem. Dziwnie to brzmi, ale tak właśnie będzie... Chyba, że urodzi mu się córeczka. Najpewniej wtedy będzie to Migotka, a Muminek zostanie Tatusiem Migotki unikając tym samym kłopotliwego zamerykanizowanego przydomku Junior, który mógłby się okazać obraźliwy dla małego szwedzkojęzycznego trolla z Finlandii.
CZY POTRZEBA CZEGOŚ WIĘCEJ?
Nie potrzeba. Krótka opowiastka rozpoczynająca! Co najważniejsze, jeśli Ci ona nie zauroczy, nie zniechęcaj się, przeczytaj jeszcze choć jeden inny Tom, który to już obojętnie. Nie da się wyrobić zdania o Muminkach na podstawie opowiadania Małe trolle i duża powódź, nie da się i już. Jest na to za krótkie i zbyt ogólnikowe. Od czegoś jednak trzeba zacząć, a zwykle zaczyna się właśnie od początku.
CO POWIADA DZIECKO
Podobało mi się bo było fajne, a najfajniejsze było jak Mama Muminka mówiła do Hatifnatów. Głupot nie było żadnych, spostrzeżeń innych brak.
Wyciągam wołami, a Całedziecko mówi, że nauczyło się jak nazywał się Tatuś Muminka. Nie dajcie się oszukać wcześniej przeczytała ten mój akapit w tym temacie.
http://kwyrloczka.pl/2018/10/03/o-tym-jak-narodzil-sie-muminek-tove-jansson-male-trolle-i-duza-powodz/
Poznać Muminkowy Świat zapraszam na kwyrloczka.pl
NIE TOM 1,A PREQUEL
W zasadzie tylko opowiadanie, które dało życie światowi Muminków. Za to należy mu się wdzięczność i nic poza tym. Na tle całości Małe trolle i duża powódź wypadają bardzo słabo. Nie jest to jeszcze w pełni ukształtowany muminkowy świat. Czytając je, po przypadkowym przeczytaniu tomu III, czuje się brak...
2018-09-23
Po więcej zapraszam na bloga >> kwyrloczka.pl<<
MUMINKÓW TOM III
Nie wiem jak to się stało. Doprawdy nie mam pojęcia. Zaczęłyśmy czytanie od trzeciego tomu. Tak widać musiało być. Książka W Dolinie Muminków stała się naszą opowieścią do poduszki. Opowieść do poduszki to taka książka, którą czytamy tylko razem, samemu absolutnie nie wolno jej tykać, choćby nie wiem jak była okropnie wciągająca. Wybór nasz padł na Muminki z dwóch powodów: Całedziecko jeszcze nie czytało, mimo swej już słusznej starości, a Półdziecko swym malutkim umysłem jest już coś w stanie pojąć, lub nie… Chce w każdym razie, żeby czytać i tego należy się trzymać.
"TO SĄ MUMINKI, MOJE MUMINKI"
Kometę nad Doliną Muminków dostałam w szkole w nagrodę za dobre wyniki w nauce. Postawiłam ją na półce i zapomniałam o niej. Nie pamiętam niestety, kiedy wreszcie po nią sięgnęłam, ale była to TA właśnie książka, która wpakowała mnie w obsesyjne czytelnictwo. Muminki otwarły mi oczy. Dzięki nim zrozumiałam, że książki to nie tylko lektury, o często wątpliwej treści i jeszcze bardziej wątpliwej przyjemności z czytania. Książki to także zabawa, oderwanie się od rzeczywistości, producenci marzeń i dziecięcych zabaw. Wraz z krainą Muminków otworzył się dla mnie nowy świat. (Kochani rodzice, zawaliliście niestety. Warte przeczytania książki dawaliście mi, dopiero kiedy byłam nastolatką, gdy widzieliście, że czytać lubię i czytam dużo. Wstydźcie się… chociaż troszeczkę).
W DOLINIE MUMINKÓW
Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej nie mogę się nadziwić cudowności opowieści Tove Jansson. Bóg obdarzył ją niesamowitym talentem generowania otulającego serce miękką kołderką historii. Czytając człowiek czuje się błogo, jakby zapadał się w różową miękkość dryfującego w powietrzu obłoczka, jakby bez konsekwencji objadał się słodyczami. Mam 34 lata czytując bajki często dostrzegam mankamenty, często coś mi nie odpowiada, często coś jest zbyt dziecinne, zbyt infantylne – tutaj nie mam takich odczuć. Wszystko jest na swoim miejscu i to jest niesamowite. Muminki deklasują niestety Opowieści z Narnii układając się do snu obok misia o bardzo niewielkim rozumku.
NORMALNA RODZINA JEST NAJWAŻNIEJSZA
Na tle tego paskudnego pedalsko – genderowego eksperymentu, który fundują ludziom elity, istnienie takich powieści jak W dolinie Muminków czy Dzieci z Bullerbyn wydaje się niemożliwym. Mimo że sama autorka swoje życie dzieliła z kobietą w jej książkach zawsze mamy Mamusię i Tatusia. Dom zawsze jest dla każdego otwarty. Mamusia gotuje i sprząta, tatuś rąbie drewno, a dzieci są tym, czym być powinny – dziećmi. Codziennie biegającymi po podwórku rozbrykanymi istotami z milionem pomysłów na minutę. Cudowna normalność rodzinnego życia, którą tak często w naszych czasach chce się ludziom odebrać wylewa się z każdej strony obejmując nas matczynym uściskiem. Kłaniam się więc Pani i szanuję podwójnie za to, że mimo swej odmiennej orientacji seksualnej i wierności lewicowym przekonaniom nie próbuje pokątnie zaszczepić młodym, nieświadomym i niewinnym czytelnikom swoich przekonań w tej materii.
JAK ZAWSZE ZACZYNAJĄ SIĘ SCHODY
Zamieszczam Wam tutaj artykuł (nie ma innej opcji, musisz zajrzeć na bloga), który może i w pewien sposób zakłóca mój wcześniej opisany wyidealizowany obraz. Mimo wszystko nie dostrzegam niczego niestosownego w tej części. Jest za to coś, czego w wielu bajkach niestety brakuje – prawdziwi bohaterowie. Nie o to chodzi, że istnieje gdzieś Panna Migotka czy Włóczykij. Tutaj trolowa mama się smuci lub jest wściekła i wyrzuca wszystkie dzieciaki z domu. Tutaj kradzież uchodzi Topikowi i Topci na sucho, tutaj czarodziejski kapelusz uznaje się za groźny dla otoczenia. Kapelusz wyrzuca się lub ukrywa, a nie usiłuje wykorzystać jego magiczne moce do swoich celów. Postacie złoszczą się, obrażają, robią świństwa, nabijają się z siebie. Mała Mi to przecież czysty potwór i bachor jakich mało. Przecież takie właśnie jest nasze życie, życie prawdziwe. Życie, w którym można się mylić, można kogoś skrzywdzić, można i zadość uczynić. Ta prawdziwość charakterów zamkniętych w ciała baśniowych postaci stanowi o niewątpliwej sile cyklu o Muminkach.
CZYTAMY DALEJ
Boże mój, niech się tylko nie okaże, że w którejś kolejnej części dopatrzę się czegoś strasznego o lewackim odchyleniu. Chyba złamałoby mi to serce. Celowo piszę lewackim, nie lewicowym, można mieć przecież serce po lewej lub prawej stronie i obie te ścieżki wynikają z wielkiej potrzeby człowieka do wolności. Obie mają swoje racje i swoje mankamenty. Niestety obie niepotrzebnie dzielą ludzi, a przez to czynią ich słabymi. Szukajmy podobieństw w naszych duszach i te podobieństwa nieśmy wspólnie przed siebie. Kochajmy się za to, co nas różni, słuchajmy tego, co mówią inni, uczmy się od siebie, wyciągajmy SWOJE wnioski! Z Bogiem.
http://kwyrloczka.pl/2018/09/27/o-tym-jak-unikac-kapeluszy-tove-jansson-w-dolinie-muminkow/
Po więcej zapraszam na bloga >> kwyrloczka.pl<<
MUMINKÓW TOM III
Nie wiem jak to się stało. Doprawdy nie mam pojęcia. Zaczęłyśmy czytanie od trzeciego tomu. Tak widać musiało być. Książka W Dolinie Muminków stała się naszą opowieścią do poduszki. Opowieść do poduszki to taka książka, którą czytamy tylko razem, samemu absolutnie nie wolno jej tykać, choćby nie wiem jak...
2018-07-12
>>Po gratisy zapraszam na www.kwyrloczka.pl<<
TOM CZWARTY - NIE OSTANI
Pierwotnie wyjść miała cała recenzja cyklu w jednym wpisie. Wstrzymałam więc poprzednią recenzję, żeby dopisać kolejną, okazało się jednak, że Bez Piątej Klepki to nadal nie koniec Majkowej przygody. Ciąg dalszy nastąpi, pytanie brzmi jedynie – KIEDY?
Całedziecko Klepkę już przeczytało, tylko mnie się czytelnictwo zatkało Opowiadaniami pewnego malarza. Zatkało się niczym kuchenny zlew jakimś… szlamem i szczątkami bigosu… no może bez szczegółów, zatkało się i już. Dzięki Bogu za literaturę dziecięcą, można dzięki niej odetchnąć od przyciężkich bajek dla dużych dzieci. Oddychałam więc pełną piersią pochłaniając słowo za słowem, zdanie za zdaniem, rozdział za rozdziałem i przeżywając z dziecięcą fascynacją kolejną przygodę z Ciabcią.
POWRÓT W WIELKIM STYLU
Nie inaczej. Brawo, brawo i tak trzymać. Kolejna katastrofa w stylu Stachury – ta mgła, ta mgła i pomoc ze strony nietoperzy dostarczanych ludzkości w ramach programu Nietoperz +. Nic mnie tak nie raduje, jak obśmiewanie socjalistyczno – rozdawniczych poczynań rządu. Przy poprzednich częściach marudziłam strasznie na tanie politykowanie rodem z „jedynie słusznego” lewego, politycznie poprawnego nurtu. Kazałam także odczepić się Panu Szczygielskiemu od polityki, chyba ciut pochopnie, wraca on bowiem do tych tematów opisując rozwiązania rodem z głębokiego PRL, które do dzisiaj trzymają się świetnie. Ciągle wszak mamy do czynienia z pewną bandą, która pod niebieską czapeczką (z żółtymi gwiazdkami) zmusza innych do robienia rzeczy, na które nie mają ochoty, produkuje wrogów z tych, którzy jeszcze przed chwilą byli lubiani (lub w najgorszym przypadku obojętni), mnoży konflikty i podziały, odbiera wolność słowa, niepokornych wtrąca do lochów lub skazuje na banicję.
CZAROWANIE INACZEJ
Bardzo podoba mi się koncepcja magii w powieściach Szczygielskiego. To nie Harry Potter, w którym wymawiamy prawidłowo Wingardium Leviosa, machamy różdżką i piórko unosi się w powietrze. Maja musi się natrudzić, żeby rzucić czar. Inaczej – musi się natrudzić, aby czar z odziedziczonej księgi zaklęć zastosować do własnych potrzeb. Wszystko dlatego, że rzeczona księga składa się z czarów domowego użytku sprzed wieków z cyklu jak zasznurować gorset i się w nim nie udusić.
BEZ PIĄTEJ KLEPKI
Podsumowanie będzie teraz: uwaga! Mama mówi: niebywale udany powrót, zachęcający do pozostania z bohaterami i zakupu kolejnej części. Czytałam i radośnie chichotałam prawie co stronę, a to naprawdę dobrze świadczy o zawartości powieści, tym samym odnotowuję dużą poprawę w dowcipie. Nawet przez moment nie udało się autorowi mnie znudzić, zniesmaczyć, nie dopatrzyłam się niczego nieodpowiedniego dla mnie, dla mojego dziecka, dla was, chyba że jesteście komunistami z przekonania lub/i nosicie niebieskie czapki (w gwiazdki).
Dziecko mówi: Ekstra! Jest bardzo fajna i jest bardzo fajna. Dużo zabawnych przygód ma Maja. Podobało mi się, kiedy Nina przykładała sobie kulkę do głowy… mamo, czy ty piszesz to co ja mówię? Mamo, obiad mi stygnie!
Dzieci takie już są, wstydliwe jakieś. Lękają się artykułowania myśli, wszystko przez to ocenianie w szkole – tak myślę.
Przypomniało mi także moje kochane Całedziecko o Dziadowskim Sabacie. Sabacie odniesionym w prostej linii do Dzidów Mickiewicza. Odniesienie to bardzo było udane, wywołało ogromną falę rechotania i choć dzieciakom przyjdzie dopiero wątek ten zrozumieć po czasie, może dzięki temu mniej nienawidzić będą Mickiewicza – kiedy przyjdzie już na niego czas – zachowując o nim dobre wspomnienia.
http://kwyrloczka.pl/2018/07/12/o-tym-jak-zyc-bez-piatej-klepki-marcin-szczygielski/
>>Po gratisy zapraszam na www.kwyrloczka.pl<<
TOM CZWARTY - NIE OSTANI
Pierwotnie wyjść miała cała recenzja cyklu w jednym wpisie. Wstrzymałam więc poprzednią recenzję, żeby dopisać kolejną, okazało się jednak, że Bez Piątej Klepki to nadal nie koniec Majkowej przygody. Ciąg dalszy nastąpi, pytanie brzmi jedynie – KIEDY?
Całedziecko Klepkę już przeczytało, tylko mnie się...
2018-07-05
>>PO to co tata Tuptusia zwykle mawiał zapraszam na www.kwyrloczka.pl<<
JUŻ TRZECI
Przeczytane: raz, dwa, trzy. Przeczytane i nie ma. Co teraz napisać? Jakieś może małe podpowiedzi? Nic. Wszystko niby pasowało, wszystko niby się zgadzało, a ja ciągle i ciągle czuje jakiś brak i niedosyt. Niby ciekawiej niż poprzednio, a jednak gorzej niż za pierwszym razem. Stoję teraz na rozstaju, ciało już odzyskałam, ale rozumu chyba jeszcze nie.
TOM 3
Ze świata oranżerii wracamy do Warszawy, w której wiatr nie tylko zrywa czapki z głów, ale porywa bezbronne staruszki, ciskając nimi po całej okolicy. Ciabcia i Monterowa zaopatrzone w obrażalski sakwojaż przybywają ratować Majkę od tragicznej w skutkach klątwy, a wraz z nimi powracają kot, wiewiórka uważająca się za lisa i zdradliwe lilie. To w sumie tyle ile fani powinni się dowiedzieć.
CZEMU MAM MIESZANE UCZUCIA?
To tylko moje mieszanie i moje uczucia. Na początek pochwała – odczepił się pan Szczygielski od politykowania i chwała mu za to. Choć drobny wtręt w temacie redystrybucji cegieł służących do dociążania wychodzących z domu mieszkańców połączony z dekretami o ich ilości, nie uszedł mojej uwadze. Kwyrloczka zawsze czujna!
Wracając do sedna, zabrakło tutaj oryginalności w wyborze postaci drugoplanowych. Złota Kaczka, Warszawska Syrenka, Wars i Sawa i Bieda z Gnatu – przecież to już było. Wszyscy to znają. Nawet w Śląskiej szkole zamiast Hexy z bagien, Utopca, Beboka co foluje bajtli do miecha, Podciepa ze srōgom gōwom, durś a w kółko ta Warszawa. No, oddajmy sprawiedliwość Krakowowi – i Kraków. Syrenka i smok oklepane i nudne. Jakby ich nie upiększać, nie przetwarzać na swój, nie powiem, oryginalny sposób postrzegania… jednak wyłazi ta warszawska megalomania narzucona innym.
CO DOBREGO
Nie zrozumcie mnie źle, to naprawdę jest bardzo dobra książka dla dzieci w przedziale wiekowym 7 – 10. Bardzo dobra też dla dorosłego, ale takiego bez uprzedzeń i wrodzonego czepialstwa. Nie lubię Warszawy, co poradzę, przez to te moje marudzenie. Całość cyklu (tu trzeba przyznać i pochwalić autora) napisana z dużą dozą humoru, można się niejednokrotnie uśmiać do łez. Choć na moje oko momentami, można by uczynić zdarzenia jeszcze bardziej absurdalnymi. Kurcze, chce pochwalić, a znowu marudzę. Chyba muszę sobie lepiej wbić do głowy to co tata Tuptusia zwykle mawiał.
DZIECKO DZIECIOM
Teraz serio, niech nikt nie słucha wynurzeń starej baby, to nie ja jestem grupą docelową przecież. Mogę bredzić i marudzić, i obrzydzać, ale ważne jest to co dziecku dało przeczytanie tej książki.
"Dziecko mówi na wdechu: dużo akcji było, mnóstwo przygód ma Maja. Fajne też są postacie. Najbardziej uśmiałam się przy rozmowie z piszczącą Biedą. No, i końcówka była super. Ilustracje też są fajne i cena dobra.
A tak w ogóle to ja tego nie mówiłam, mnie tu nie było wcale… cześć!"
POLECAM
Z czystym sumieniem zachęcam do sprezentowania dziecku tych właśnie książek. Przygody Majki nie są w stanie nikogo znudzić. Tak, ma ona pewne mankamenty… (myśl o tacie Tuptusia, myśl o tacie tuptusia…) ale niech nie przesłonią nam one piękna płynącego z tej opowieści… uffffff. Tak mnie jeszcze zastanawia czy dla chłopców się to nadaje, czy chłopcy czytują książki, w których bohaterkami są dziewczynki. Nie mam synów, jeszcze, ale pamiętam jak chłopcy jęczeli, kiedy przyszło im czytać Anię z Zielonego Wzgórza. Tutaj jednak same baby, głównie baby, w głównych rolach głównie baby. Trzeba zachować ostrożność i czujność, zły demon Gender czai się wszędzie.
>>PO to co tata Tuptusia zwykle mawiał zapraszam na www.kwyrloczka.pl<<
JUŻ TRZECI
Przeczytane: raz, dwa, trzy. Przeczytane i nie ma. Co teraz napisać? Jakieś może małe podpowiedzi? Nic. Wszystko niby pasowało, wszystko niby się zgadzało, a ja ciągle i ciągle czuje jakiś brak i niedosyt. Niby ciekawiej niż poprzednio, a jednak gorzej niż za pierwszym razem. Stoję teraz na...
2018-03-22
>>ZAPRASZAM DO SIEBIE kwyrloczka.pl<<
I TA MGŁA, TA MGŁA
Poezja umarła. Czytanie wierszy umarło. Poezji nie lubię czytać. Poezja ewoluowała, stała się utworem muzycznym, piosenką. Nie piosenką, pieśnią. Taką poezję przyswajam, przetwarzam i kocham. Czytać wierszy po prostu nie potrafię. Czytanie wierszy nudzi mnie, choć wiele wierszy na przeczytanie zasługuje; na przeczytanie, na pamięć… ale ja nie potrafię, ja na razie w kwestii wierszy się nie zmienię, nie moja bajka. Brakuje mi widać wrażliwości artysty, mam w sobie jedynie wrażliwość rzemieślnika-odtwórcy. Ta moja dziwna wrażliwość jest szorstka, toporna i kanciasta, nie obła, miękka i pieszczotliwa. Łatwo nie poddaje się sercu i palcom, trzeba z nią walczyć i ciosać jak drewno. Czasem, trzeba ciosać we łzach. Nie lubię czytać wierszy, może nie potrafię, lubię za to prozę, nawet tą wierszem pisaną. Paradoks taki.
NOWA FASCYNACJA
Zakochałam się kolejny raz i tym razem nie w bohaterze, a w autorze. Zakochałam się i chyba już się nie odkocham. Nigdy, nigdy jeszcze tak dobrze nie czytało mi się książki o niczym. Nigdy! Niesamowite, jak „nic” można uczynić fascynującym, ciekawym, pochłaniającym czas. „Nic” spowodowało, że przez dwa dni nie mogłam się oderwać. Szkoda wielka, że tak krótko to trwało, prawie tak krótko jak życie autora. Nie wiem co więcej mogę powiedzieć, chyba nic.
SIEKIEREZADA - MUZYKA DRWALI
Niesamowita opowieść, tylko o czym? Trochę o człowieku, który ucieka przed prawem, miłością do gałązki jabłoni, sobą, ogólnie pojęta normalnością. Trochę o prostym wiejskim życiu z dala od wielkomiejskich problemów. Trochę o prostolinijnych ludzkich duszach, duszach drwali, leśników, kłusowników, bibliotekarek i dentystek. Postać otrzymuje od Stachury czasem tylko jeden akapit i w tym jednym akapicie zawiera się cała osoba i całe życie człowieka tak niesamowicie prawdziwe, dobitne i szczere. Ta książka żyje, opisana historia ciągle się opowiada, ci ludzie, ten Pradera, oni są, on jest. To nie fikcja literacka, to tu i teraz, jakaś zima, jakiś zręb, jakiś las i muzyka siekier – Siekierezada.
UKŁADAM WŚRÓD NAJUKOCHAŃSZYCH MYCH KSIĄŻEK
Na zawsze już w moim sercu pozostanie Edward Stachura, który fascynuje mnie na równi z Beksińskimi. Może, ale tylko „może” pochylę się nad jego wierszami nie tylko muzycznie, ale i czytelniczo. Tak strasznie zawiodłam się na Hłasce, Stachura jednak przywrócił mi wiarę w tamte czasy.
>>ZAPRASZAM DO SIEBIE kwyrloczka.pl<<
I TA MGŁA, TA MGŁA
Poezja umarła. Czytanie wierszy umarło. Poezji nie lubię czytać. Poezja ewoluowała, stała się utworem muzycznym, piosenką. Nie piosenką, pieśnią. Taką poezję przyswajam, przetwarzam i kocham. Czytać wierszy po prostu nie potrafię. Czytanie wierszy nudzi mnie, choć wiele wierszy na przeczytanie zasługuje; na...
2018-01-01
Gratisy na www.kwyrloczka.pl
HARRY POTTER
Kim jest Harry Potter nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Tyle już było recenzji, że pisanie następnej nie ma najmniejszego sensu. Jeśli chcecie wiedzieć kto to jest Harry i poznać jego przygody po prostu weźcie się, bez migania i ociągania, za czytanie książki. Czytanie nie boli, jest relaksujące, w przeciwieństwie do telewizji uruchamia wyobraźnię, powiększa zasób słów, uczy prawidłowej pisowni, interpunkcji. Interpunkcja to coś co w internecie prawie już nie istnieje. Ze zgrozą obserwuję jak w komentarzach pojawiają się same strumienie myśli, bez kropek, bez przecinków, bez dużych liter - DRAMAT!
WSZYSTKO ZEKRANIZUJĄ ZANIM ZDĄŻĘ PRZECZYTAĆ
Wszystko psuje kino. Tak mnie czasami denerwuje hołdowanie kulturze obrazkowej, że mam ochotę wyrzucić telewizor. Jestem upartą matką, czasem nawet za bardzo. Przez tę upartość właśnie nie można dziecku zobaczyć filmu, póki nie przeczytało książki. Nie można i koniec. Choćby wyło i jęczało, i rzucało przedmiotami, demolowało pokój, jadło tynk ze ścian, żuło młodsza siostrę - nie zobaczy! Jeśli masz problem z nieczytającym dzieckiem zabroń mu oglądania. Dziecko skręcało się i wiło w konwulsjach, kiedy w telewizji kolejny raz emitowali Kamień Filozoficzny, dostało więc do ręki książkę z informacją: zobaczysz film jak to przeczytasz. Tak się wszystko zaczęło.
WYHODOWAŁAM SOBIE FANA
Było to we wrześniu roku ubiegłego, a do świąt Bożego Narodzenia cały cykl został praktycznie samodzielnie przeczytany przez moją prawie dziewięcioletnią córkę. Duma mnie rozpiera i choć dwa ostatnie tomy były ciut dla niej za trudne, zdaje sobie sprawę, że nie wszystko było dla niej zrozumiałe, nie poddała się. Zobaczyła też wszystkie filmy i zakochała się w opowieści o młodym czarodzieju. Ma też swojego ulubionego bohatera i nie jest to Harry, Ron czy przemądrzała Hermiona. Pewnie byście nie zgadli, jest to Syriusz Black. Wspominała coś nawet o zamążpójściu, gdyby nie ten wypadek z lustrem. Ulubioną częścią pozostaje niezmiennie Harry Potter I Zakon Feniksa. Teraz w pokoju wisi Potterowy kalendarz, a na szyi dumnie dynda herb Gryfindoru, ale to nie wszystko. Na balu karnawałowy przebrana była za Hermionę, wywijała różdżką odpowiedniej długości 10 3/4 cala, winorośl i włókno ze smoczego serca. Co ja się po chaszczach nałaziłam za odpowiednio prostym badylem to moje.
POTTER OCZYMA DOROSŁYCH
W rodzinie czytelników, której jestem częścią, Pottera przeczytali wszyscy. No, prawie, są pewni malkontenci, o których tutaj nie wspomnę, a których i tak serdecznie pozdrawiam. Pozostali byli zachwyceni, bo jak tu się nie zachwycać taką wciągająca historią. Tego się nie czyta, to się pochłania, pożera się głodnym wzrokiem każde słowo, każde zdanie, a kiedy trzeba przestać pozostaje smutek i żal, jedno pytanie w głowie: to już koniec? Pewnie są tacy co nie rozumieją fenomenu, jak ta moja jedna rodzinna czarna owca, ale liczba sprzedanych na całym świecie egzemplarzy mówi sama za siebie. Uwielbienie dziecka i ogromna radość z poznawania bohaterów sprawia, że żaden dorosły nie jest w stanie lepiej zareklamować tej pozycji.
KATOLICKI BOJKOT
Tak mi jeszcze wpadło do głowy, że środowiska Katolickie strasznie bojkotują Harrego Pottera, z racji całej magicznej otoczki. Ale... und das ist grosse ale. Czy w baśniach braci Grimm, czy innego Ezopa nie ma magii? Nie ma dobrej wróżki, która tylko sobie znanym magicznym sposobem, albo pantofelek, albo inne cudo stworzy? Stoliczek sam się nie nakrywa? A może jestem w błędzie, może i tego nie wolno. Cykl o Potterze ma w sobie coś bardzo chrześcijańskiego, czego nikt jakoś nie dostrzega. W świecie Harrego wszystko kręci się wokół miłości. Matka Harrego oddała za niego życie, oddała je bo kochała swoje dziecko bezgranicznie. Zdaje się, że to brzmi znajomo. Sam Harry Potter, jak to powiedział Snape, hodowany był jak baranek na rzeź, przygotowywany do oddania życia za swój magiczny świat, za ludzi których kochał. Życie to oddał chętnie, choć bał się jak cholera. Czy to też nie brzmi znajomo?
BRAK KONSEKWENCJI
Skoro dopatrzono się religijnych odniesień w Opowieściach z Narnii, w których Aslan jest przecież alegorią Chrystusa, czemuż by nie dopatrzeć się takich podobieństw w książce Rowling? To jest tylko bajka dla dzieci i nic więcej. Są takie bajki, które zahaczają niebezpiecznie o okultyzm i takich ja również unikam. Mam tu na myśli Baśniobór, w którym dziewczynka dla ratowania sytuacji musiała wyprodukować eliksir z mleka i krwi, a potem go wypić, a do wróżek i elfów dokooptowano demony i diabły.
Gratisy na www.kwyrloczka.pl
HARRY POTTER
Kim jest Harry Potter nie muszę chyba nikomu tłumaczyć. Tyle już było recenzji, że pisanie następnej nie ma najmniejszego sensu. Jeśli chcecie wiedzieć kto to jest Harry i poznać jego przygody po prostu weźcie się, bez migania i ociągania, za czytanie książki. Czytanie nie boli, jest relaksujące, w przeciwieństwie do telewizji...
2017-03-13
Ocena dziecka: 9 (wybitna)
Moja ocena: 6 (dobra)
Lektura, którą miło było sobie przypomnieć po latach. Ponowne przeżywanie przygód uratowanego przez ludzi jelonka było dla nas obu niebywałą przyjemnością. Taki ot polski Bambi. Dużo też można się było nauczyć staropolskich słów i różnorakich nazw, którymi posługują się myśliwi. Największą wartością tej książki jest to, że przemyca cichaczem, pod przykrywką koziołkowych psot, wiedzę o życiu ludzi, o świętach, obrzędach, małych i dużych radościach wiejskiego, górskiego życia.
"Gór mi mało i trzeba mi więcej
Żeby przetrwać od zimy do zimy
Z wyrokiem wędrówki bez końca
Po śladach, które sam zostawiłem
Góry, góry i ciągle mi nie dość
Skazanemu na gór dożywocie."
Na Bani - Dożywocie Gór
Ocena dziecka: 9 (wybitna)
Moja ocena: 6 (dobra)
Lektura, którą miło było sobie przypomnieć po latach. Ponowne przeżywanie przygód uratowanego przez ludzi jelonka było dla nas obu niebywałą przyjemnością. Taki ot polski Bambi. Dużo też można się było nauczyć staropolskich słów i różnorakich nazw, którymi posługują się myśliwi. Największą wartością tej książki jest to, że...
2018-01-25
>>Zapraszam do siebie na www.kwyrloczka.pl<<
DWIE DZIURKI W NOSIE I SKOŃCZYŁO SIĘ
Opowiadania są po prostu za krótkie. Ledwo się człowiek z bohaterami zapozna, ledwo ci polubi, a już następuje koniec. Nie inaczej w tym przypadku. Zaprzyjaźniłam się z Visenną, nieodrodną mamusią niejakiego Geralta z Rivii i co… na scenę wkroczyli muzykanci. Świetni muzykanci, wybitni wręcz. Tak to właśnie jest z opowiadaniami, że za szybko się kończą, a człowiek ma ochotę na więcej takiego Geralda z cyckami, no bo nie czarujmy się, ale tym właśnie jest Visenna.
SAPKOWSKI SPECJALISTA OD FANTAZY
Mimo swojej arogancji, wyższości i wrednego charakteru, kunsztu i talentu Panu Sapkowskiemu odmówić nie mogę. Talent ten ujawnia się jedynie, moim skromnym zdaniem, przy opowieściach z jednego gatunku. Sci-fi bowiem Sapkowskiemu nie wychodzi (wniosek ten wysuwam na podstawie przeczytanych opowiadań). Powieść pogranicza realności i fantazy też kiepsko, mam na myśli Trylogię Husycką, którą mordowałam bardzo długo i która jak by nie kartkować nie wzbudziła we mnie pozytywnych emocji. Główny bohater Reynevan swoją indolencją doprowadzał mnie do szału, a natłok informacji historycznych nudził.
REASUMUJĄC
Droga, z której się nie wraca – Bardzo TAK – Dziesięć gwiazdek dla żeńskiej wersji Geralta i za jej przygody… dę.
Muzykanci – TAK – Pomysł nieprzeciętny, świetny. Zwierzęcy strażnicy między-wymiarowej luki chwytają za serce. Powinna powstać trzytomowa powieść traktująca o nich właśnie.
W leju po bombie – NIE – Wiem, że to miał być żart, ale jakoś politykalfiction nie jest gatunkiem, za którym przepadam.
Coś się kończy, coś się zaczyna – TAK – Geralt… i wszystko jasne.
Bitewny pył – NIE przez wielkie N – Łby odpadają, krew sika, więcej krwi i jeszcze krew, na końcu trochę krwi gratis.
Złote popołudnie – TAK – Alternatywna historia Alicji w krainie czarów, a właściwie jej początków, genezy. DużO, dużo lepsza od oryginału, do którego nie pałam szczególną sympatią. Nie rozumiem fenomenu.
Zdarzenie w Mischief Creek – Bardzo TAK – Wyjątkowo oddziaływające na wyobraźnię, choć dywagacja na temat wiary, czy jej braku spokojnie można by sobie odpuścić. Koncepcja miasteczka czarownic na dzikim zachodzie choć feministyczna, a ja feminizmu nie lubię, bardzo przypadła mi do gustu.
Spanienkreuz – nie mam zdania – Nie mam nadal i chyba przy tym pozostanę.
Maladie – TAK i NIE – Nie dość, że opowiadanie to jeszcze romansidło. Mega odstręczające połączenie. Jak to rzekł pewien praktykant na lekcji Historii w temacie Tristana i Izoldy: takie koło miłości czyli trójkąt. W tym wypadku takie koło miłości czyli, jak dobrze wszystkich rachuję – sześciokąt. Jak w przypadku Alicji dużo, dużo lepsze od oryginału, którego, przyznaję się bez bicia nie zmogłam, nawet nie zaczęłam. Starczyło mi zerknąć w streszczenie i odpuścić.
MALADIE ZDECYDOWANIE POLECAM
Mimo tych moich opowiadaniowych fanaberii szczerze polecam Maladie Andrzeja Sapkowskiego. Szczególnie do poczekalni w przychodni, lub na pogotowiu. Zawsze można przerwać kiedy akurat nadchodzi lekarz, i masz już nadzieję, że teraz będzie twoja kolej. Patrzysz więc na niego z uporem pomieszanym z nadzieją, ale on jednak mija Cię podążając w tylko sobie znanym celu, w stronę pachnącej kawy, czy czegoś takiego. Ty wracasz do przerwanej lektury i nie musisz martwić się, że coś ważnego i kluczowego omija Cię w historii. O, albo możesz przerwać czytanie, kiedy dowiesz się, że Półdziecko po raz kolejny wywaliło ziemię z doniczki i musisz wytaszczyć odkurzacz i sprzątnąć.
>>Zapraszam do siebie na www.kwyrloczka.pl<<
DWIE DZIURKI W NOSIE I SKOŃCZYŁO SIĘ
Opowiadania są po prostu za krótkie. Ledwo się człowiek z bohaterami zapozna, ledwo ci polubi, a już następuje koniec. Nie inaczej w tym przypadku. Zaprzyjaźniłam się z Visenną, nieodrodną mamusią niejakiego Geralta z Rivii i co… na scenę wkroczyli muzykanci. Świetni muzykanci, wybitni...
2017-11-02
ZAPRASZAM NA www.kwyrloczka.pl
KSIĄŻKA ROKU 2015
Książka ta to nie był mój zakupowy wybór, chociaż figurowała w mojej biblioteczce jako jedna z tych, które chce przeczytać kiedyś w przyszłości. Pewnie doczekałaby się na swoją kolej, gdyby pewnego dnia niespodziewanie nie zjawiła się w domu na kurierzych nogach. Ładnie pachniała i ładnie wyglądała, ciekawie spoglądał na mnie staruszek z brodą. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia kim on jest, ale on już zapraszał mnie do lektury, do ciepłego omszałego wnętrza Laura.
ZNOWU TEN MECH
Ten, kto czasem zagląda na mojego bloga wie, że lubię mech. Mech zawsze dobrze mi się kojarzy z miękkością i przytulnością i, mimo że przecież często bywa wilgotny jest w nim coś ciepłego i matczynego. Mech dom tysiąca istnień, dywan lasu. Laur jest dla mnie trochę jak wspomniany mech jest przytulny, pełen dobra, miłości, czasem śmieszny jak małe owocniki mchu, czasem smutny jak brak wilgoci, spokojny, zielony i piękny. Przepełniony mistycyzmem i wiarą w Boga, który jest miłością.
HISTORIA DROGI
Wewnątrz znajdziemy opowieść o życiu człowieka od narodzin aż do śmierci. Brzmi banalnie, ale banalnie nie jest w żadnym momencie. Chciałabym to jakoś ładnie zobrazować, ale nic nie przychodzi mi do głowy, dla tego też zwlekam z tą recenzją już ładne dwa tygodnie. Może tak jakoś prosto, jak do ludu. Arsenij złapał się mojego serca i trzyma je bardzo mocno w swoich rękach. Najpierw w chłopięcych rączkach podróżuje na nim jak na plecach swojego dziadka zielarza Kristofora. Potem są w nim już w trójkę, w prawej komorze jak w małej chatynce koło cmentarza. W trójkę już pozostają wędkując przez czasy i miejsca. Czasem moje serce śmieje się z Arsenijem z Nawiedzonego Fomy, czasem śmieje się z Karpa zza rzeki i dziwi ich odwiecznej, choć sprawiedliwej walce. Często wszyscy razem marzniemy, gryzą nas pchły, czasem ktoś nas bije. W prawej komorze mego serca Arsenij leczy chorych, oddaje całego siebie Bogu i dzięki jego miłości i mocy uzdrawia tych, którzy uzdrowienia potrzebują. Diagnozuje, przewiduje przyszłość, pomaga, ratuje, rzuca kamieniami w diabły. W lewej komorze mieszka na samym końcu swej drogi, kiedy staje się już Laurem. Mieszka w niej razem z niedźwiedziem i kimś jeszcze, kogo nigdy by się nie spodziewał. W końcu opuszcza świat i powinien opuścić me serce, ale nie odchodzi, zostaje.
ZAPYTALI
"Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?
On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie.
Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".
To chyba najważniejsze przesłanie. Autor pisze z punktu widzenia prawosławnego czy katolika, z którym ja w wielu miejscach się nie zgadzam. Bez takiego punktu widzenia historia nie miałaby jednak racji bytu. Miłość do Boga, bliźnich i mniejszych naszych braci wylewa się z każdej karty uczmy się tak kochać, jak Arsenij. Zaprzedajmy nasze ziemskie życia temu, który jest miłością. Przestańmy się złościć, kłócić, walczyć, nienawidzić. Odrzućmy karabiny, cięte riposty, głupie uwagi, gniew i strach. Obierzmy inną ścieżkę tą ciepłą, tą w kierunku nagrzanego, zielonego mchu.
ZAPRASZAM NA www.kwyrloczka.pl
ZAPRASZAM NA www.kwyrloczka.pl
KSIĄŻKA ROKU 2015
Książka ta to nie był mój zakupowy wybór, chociaż figurowała w mojej biblioteczce jako jedna z tych, które chce przeczytać kiedyś w przyszłości. Pewnie doczekałaby się na swoją kolej, gdyby pewnego dnia niespodziewanie nie zjawiła się w domu na kurierzych nogach. Ładnie pachniała i ładnie wyglądała, ciekawie spoglądał na...
2017-06-21
Zły i Król, Król i Zły. Król zły jest i król dobry jest. Jest król za nim życie i śmierć, sprawiedliwość i zbrodnia. Jest Król i był Król, kim teraz jest, był, będzie? Tego się nie czyta, tam się jest, jest się małym Berensztajnem, który idzie za królem i widzi, widzi wszystko, a może tylko chce widzieć, a może wcale tam nas nie ma, nie jesteśmy małym żydkiem, żydówką. Może jednak tylko czytamy u siebie w domu, na kanapie, w wannie, w łóżku. Nie śpiewa Litani swojej pieśni nad naszym domem. A autor kto, synek łod nos i duma rozpiera, za nim by się szło, choć cień Wybiórczej ciut się kładzie, ale wybaczam.
Zły i Król, Król i Zły. Król zły jest i król dobry jest. Jest król za nim życie i śmierć, sprawiedliwość i zbrodnia. Jest Król i był Król, kim teraz jest, był, będzie? Tego się nie czyta, tam się jest, jest się małym Berensztajnem, który idzie za królem i widzi, widzi wszystko, a może tylko chce widzieć, a może wcale tam nas nie ma, nie jesteśmy małym żydkiem, żydówką. Może...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-09
Ocena dziecka: 10 (arcydzieło)
Moja ocena: 6 (dobra)
Niech najlepszą reklamą tej książki będzie to, że zaczęłyśmy czytać razem, kończyłyśmy osobno. Można powiedzieć, że to pierwsza samodzielnie przeczytana książka mojej pociechy. To nie koniec historii... Dnia następnego ląduje przede mną kieszonkowe i dziecko mówi: Zamów kolejną część mamo!
Hahahaha (diaboliczny śmiech) kolejna nieświadoma istota zaprzedana czytelnictwu!
Ocena dziecka: 10 (arcydzieło)
Moja ocena: 6 (dobra)
Niech najlepszą reklamą tej książki będzie to, że zaczęłyśmy czytać razem, kończyłyśmy osobno. Można powiedzieć, że to pierwsza samodzielnie przeczytana książka mojej pociechy. To nie koniec historii... Dnia następnego ląduje przede mną kieszonkowe i dziecko mówi: Zamów kolejną część mamo!
Hahahaha (diaboliczny śmiech)...
2017-06-05
Ocena dziecka: 9 (wybitna)
Moja ocena: 6 (dobra)
Jest to książka, która pewnie niedługo zbojkotują obrońcy praw zwierząt. Tu jeszcze pies jest psem, co czasem tapla się w kałuży, co dostanie lanie trzepaczką, czy inną dyscypliną. Tu jeszcze pies nie jest ograniczony pięcioma metrami wysuwanej linki. Psu nie wolno włazić do łóżka. Tu zwierzak traktowany jak współczesne psy jest POŚMIEWISKIEM!.
Są tacy ludzie, którzy "urodzili" swojego psa, z braku ludzkiego potomstwa traktują jak dziecko zwierze. Kiedy wpychają swojego Tjuzdejka w różową, sukieneczkę, pikowaną kurteczkę co myślą? Strasznie mnie ciekawi co mają w głowie, czemu to robią. Dobrze, że są samochody, bo gdyby dalej hodowano konie... To tylko taka mała dygresja.
Szczerze polecam wszystkim miłośnikom psów jako poradnik jak psa uczynić szczęśliwym dając mu swobodę, a nie niewolę kraciastego kubraczka.
Ocena dziecka: 9 (wybitna)
Moja ocena: 6 (dobra)
Jest to książka, która pewnie niedługo zbojkotują obrońcy praw zwierząt. Tu jeszcze pies jest psem, co czasem tapla się w kałuży, co dostanie lanie trzepaczką, czy inną dyscypliną. Tu jeszcze pies nie jest ograniczony pięcioma metrami wysuwanej linki. Psu nie wolno włazić do łóżka. Tu zwierzak traktowany jak współczesne psy...
MIŚ REKIN I PIES ZAPRASZAJĄ NA RECENZJĘ Z DODATKAMI http://kwyrloczka.pl/2023/04/13/o-tym-jak-zazywamy-odtrutke-na-dunie-lotta-z-ulicy-awanturnikow-astrid-lindgren/
CIEPŁO, CIEPŁO W SERCU MYM
Dawno, dawno temu w odległej Szwecji, żyła mała Lotta. Mała Lotta nie pochodziła z rozbitej rodziny. Ma kochającego tatusia i mamusię, którzy bardzo o nią dbają. Ma też rodzeństwo i czasem bardzo sobie dokuczają, szczególnie kiedy Lottcie śni się, że biją jej Niśka. Choć Lotta ma dopiero pięć lat, właśnie zrobiła okropne głupstwo. Bardzo szybko musi wyprowadzić się z domu, zanim mama wróci z zakupami. Faktycznie znajduje sobie nowe gospodarstwo, ale nie do końca jest tak jak myślała, mądrzy rodzice zadbają jednak o to, żeby mogła się dzięki tej przygodzie czegoś ważnego nauczyć.
KIEDYŚ TO BYŁO
Piękne to czasy, w których nie ma jeszcze kaszojadów, gówniaków i bombelków, a dziecko jest największą wartością dla każdego dorosłego, nie tylko rodzica. Lotta z ulicy Awanturników to ciepła opowieść o dziecięcym uporze, o radzeniu sobie ze złością i strachem oraz o konsekwencjach, jakie powinno ponosić nawet pięcioletnie dziecko. Krótka bajeczka na jedno wieczorne czytanie dla każdego maluszka, napisana prostym językiem, w zasadzie o niczym, a jednak o tak wielu sprawach. Kawał dobrej, bezpiecznej ideologicznie literatury dziecięcej. Polecam z czysty sumieniem.
NIE JEST TO KONIEC
Jeśli spodobały Wam się przygody Lotty z ulicy Awanturników powinniście wiedzieć, że jest także część druga, o której już niedługo opowiem. Zapomniałam jeszcze dodać, że jest to, moim zdaniem, bardzo dobra książka do pierwszego samodzielnego czytania. Duże litry i ładne ilustracje na pewno ułatwią dziecku rozpoczęcie przygody z książkami.
MIŚ REKIN I PIES ZAPRASZAJĄ NA RECENZJĘ Z DODATKAMI http://kwyrloczka.pl/2023/04/13/o-tym-jak-zazywamy-odtrutke-na-dunie-lotta-z-ulicy-awanturnikow-astrid-lindgren/
więcej Pokaż mimo toCIEPŁO, CIEPŁO W SERCU MYM
Dawno, dawno temu w odległej Szwecji, żyła mała Lotta. Mała Lotta nie pochodziła z rozbitej rodziny. Ma kochającego tatusia i mamusię, którzy bardzo o nią dbają. Ma też rodzeństwo i...