-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-09-03
2015-12-16
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/12/78-czysciec-zwany-koratu-stanisaw.html
________________________________________________
O książce „Czyściec zwany Kortau” dowiedziałam się już spory kawał czasu temu, jednak pozycja ta jest na ciężko dostępna, że długo odwlekałam jej przeczytanie.
Na wstępie przyznaję też, że poniżej znajdziecie dużo spoilerów, więc jeżeli macie ochotę na tę książkę zastanówcie się, czy warto kontynuować czytanie tej recenzji (chociaż w tym przypadku nie uważam, żeby spoilery były czymś bardzo złym – książka wnosi o wiele więcej niż mój krótki opis).
Olsztyn jest miastem kojarzącym się z wakacjami, latem, ciepłem i oczywiście z jeziorami – a przynajmniej takie było moje przekonanie – dlatego też zdecydowałam się na przeprowadzkę właśnie do tego miasta. Narzekać nie mogę, bo w ciągu lata jest cudownie. Trochę gorzej zimą, bo jest zdecydowanie zimniej niż w mieście, w którym wcześniej mieszkałam. Studenci przybywający do Olsztyna nie zdają sobie sprawy o miejscu, w którym aktualnie znajduje się miasteczko studenckie (ja też sobie z tego sprawy nie zdawałam). Historię ma dość przerażającą, nigdy nie pomyślałabym, że miejsce aktualnie tętniące życiem i radością mogło być kiedyś cmentarzyskiem niewinnych osób.
Stanisław Piechocki w swojej książce prezentuje incydenty z czasów nie tak bardzo odległych, które bezpośrednio dotknęły mieszkańców Olsztyna, jednocześnie uwzględniając istotny zarys historyczny i podłoże poszczególnych wydarzeń. Kortowski Szpital Psychiatryczny, bo on jest głównym bohaterem tej pozycji, istniał około 60 lat, w czasie których między jego murami mieszkało blisko 25 tysięcy pacjentów. Na początku funkcjonowania Szpitala ilość łóżek nie przekraczała 500, natomiast w latach jego świetności wygospodarowano znacznie więcej miejsca i mógł on pomieścić około 2 000 osób.
Do Szpitala trafiali zarówno zwykli mieszkańcy Olsztyna, u których wykryto różnego rodzaju uszczerbki na zdrowiu, kategoryzowane (często niesłusznie) jako choroby psychiczne, jak również ranni niemieccy żołnierze. Stosunek władz i pracowników szpitala do pacjentów był przerażający – ludzie traktowani byli przedmiotowo i często wykorzystywani jako tania (powiedziałabym, że bardziej bezpłatna) siła robocza przy pracach na polu bądź w przyszpitalnej kotłowni. Izolowanie niektórych, względnie zdrowych kuracjuszy doprowadzało ich w rzeczywistości do obłędu, przez co później traktowani byli jako jednostki gorsze i poddawani byli eutanazji.
Znaczny wpływ na wzrost liczby zgonów i tajemniczych zaginięć miał wpływ sam Hitler i założony przez niego Komitet Eutanazji. Do zadań Komitetu należało wytypowanie najgorszych, najbardziej chorych jednostek i poddanie ich eutanazji. Wybrane już osoby przewożone były do innych placówek, w których wszyscy wprowadzani byli do komory gazowej. Czasami stosowano również mobilne komory gazowe. Zgazowaniu poddawani byli zarówno mieszkańcy Olsztyna, jak i ranni na froncie Niemcy. Dokładnemu przedstawieniu działań nazistów towarzyszyło nakreślenie przez autora podstaw eugeniki i wykorzystywania zarówno sterylizacji i eutanazji do oczyszczenia społeczeństwa z jednostek gorszych i słabszych. Warto wspomnieć też o wykorzystywaniu podawania pacjentom toksycznych związków, co prowadziło do wyniszczenia organizmu i późniejszej śmierci, która wyglądała jakby zaszła w sposób naturalny. Zmarli chowani byli w masowych grobach, często bez żadnych tablic nagrobkowych, czasami pojawiały się drewniane tabliczki z numerem pacjenta.
Nie wiadomo ile osób zginęło w Kortowskim Szpitalu, nie wiadomo ilu osobom udało się przeżyć.
Książka nie jest przeznaczona dla osób o słabych nerwach – przedstawia oburzające i dramatyczne wydarzenia, które niejednokrotnie doprowadziły mnie (osobę o dość silnych nerwach) do zwątpienia w ludzkość. Jednocześnie zmieniło się moje spojrzenie na olsztyńskie miasteczko studenckie – jedno z najpiękniejszych w Polsce, a wybudowane na cmentarzysku niewinnych i nieświadomych ludzi. Kortowska masakra jest czymś zapomnianym, co moim zdaniem stanowi pewnego rodzaju tabu, szczególnie na terenie samego kampusu studenckiego. W książce znajdują się również zdjęcia i ilustracje, dzięki którym możliwe jest skojarzenie budynków i miejsc prezentowanych na nich w odniesieniu do rzeczywistości.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/12/78-czysciec-zwany-koratu-stanisaw.html
________________________________________________
O książce „Czyściec zwany Kortau” dowiedziałam się już spory kawał czasu temu, jednak pozycja ta jest na ciężko dostępna, że długo odwlekałam jej przeczytanie.
Na wstępie przyznaję też, że poniżej znajdziecie dużo spoilerów, więc jeżeli macie...
2016-03-13
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/03/101-drugie-zycie-sj-watson.html
__________________________________
Przyznam szczerze, że z Drugim życiem nie wiązałam zbyt dużych nadziei, przeważnie do książek podchodzę ze sceptycznym nastawieniem, żeby się nie zawieść. Thriller psychologiczny, który tak bardzo kusi, jest taki intrygujący i pociągający – podobnie zaczynałam swoją przygodę z Dziewczyną z pociągu, ale z nią skończyło się tak, że nabawiłam się choroby lokomocyjnej, nudności i ogólnego osłabienia. Z ogromnym dystansem zabrałam się za lekturę książki autorstwa S.J. Watsona.
Watson ma prosty, chociaż bardzo wciągający styl pisania. Jego książka naszprycowana jest intrygami, zagadkami i niedopowiedzeniami, które przenoszą czytelnika prosto w serce wydarzeń, jednocześnie sprawiając, że staje się ich częścią i analizując zachowania pojawiających się postaci stara się dowieść, kto jest mordercą. Autor zdecydowanie stawia na prostotę i wyodrębnienie jedynie najważniejszych treści – nie znajdziemy w tej pozycji zatem bogatych opisów otoczenia czy samych postaci – jednocześnie utrudniając czytelnikowi rozszyfrowanie mordercy. Zdecydowanym atutem stylu autora jest nagłe urywanie wątków i przenoszenie czytelnika w inne położenie, bez podawania konkretnych wyjaśnień czy rozwiązań sytuacji, część akcji budowana jest na domysłach, co dodaje jej wyjątkowego charakteru. Niewielka liczba bohaterów jest dodatkową zaletą powieści, przez co autor dodaje fabule pewnej przejrzystości i jednocześnie pozornie ułatwia czytelnikowi wybór oprawcy.
Dodam, że w książce pojawiają się wątki erotyczne – z początku delikatne i łagodne, z czasem przeradzające się w brutalne i bezwzględne – dzięki którym atmosfera fabuły staje się bardziej napięta i „naelektryzowana”. Pojawiająca się wulgarność zupełnie mi nie przeszkadzała, a nawet przyznam, że budowała jeszcze większy niepokój i pobudzenie.
Rzadko mam okazję czytać książki, które mimo dość pokaźnej objętości – w tym przypadku to około 460 stron – pochłaniam praktycznie za jednym zamachem.
Główna bohaterka – Julia – jest jedną z najciekawszych książkowych postaci, które miałam okazję do tej pory spotkać, jej portret psychologiczny jest niemal idealny. Autor nadał jej unikalny charakter i odpowiednio dopasował do niego cechy osobowości – wykreował postać, która wiele przeszła w młodości, zaliczyła bolesny życiowy upadek, po czym zdecydowała się na całkowitą zmianę swojego życia, stawiając tym razem na spokój i stabilizację. Przeszłość Julii zostawiła na niej piętno, które momentami mimowolnie nadal na sobie odczuwa, a śmierć jej siostry jest dodatkowym elementem godzącym jej poczucie stabilności. Czytelnicy są świadkiem systematycznego zatracania się postaci w nowych „starych” uczuciach i spontanicznych sytuacjach, które zdecydowanie ją podniecają, dzięki którym nabiera ochoty do życie – ożywa. Julia jest świetnym przykładem tego, że im bardziej próbujemy odgrodzić się od pewnych uczuć, stylu życia czy przyzwyczajeń, tym szybciej zatracamy się w nich przypadkowo napotykając je na swojej drodze.
Czytając książkę Watsona miałam wrażenie, że autor do szkicu fabuły dopasowywał bohaterów – sytuował ich w odpowiednim położeniu, a następnie analizował i kreował ich charakter, zachowanie i wizerunek – tak, że całość wydawała się idealnie współgrać, wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Bohaterzy drugoplanowi stanowili idealne dopełnienie poszczególnych sytuacji – zostali obdarzeni pewnymi cechami wpływającymi na ich ułomność, inność w społeczeństwie, co nadawało książce temperamentu.
Drugie życie to książka, która wywołuje dziwny mętlik w głowie i prowokuje do myślenia nad tempem i torem biegu wydarzeń z naszego życia, wskazując ich znaczenie i kluczowość w najmniej oczekiwanych momentach. Sygnalizuje czytelnikowi, że łatwo mimowolnie przekroczyć pewne granice komfortu i wyjść poza strefę stabilizacji, co niejednokrotnie może nieść za sobą katastrofalne skutki. Warto też pamiętać, że przeszłość – bez względu na to, jak mocno będziemy się starać jej pozbyć, wyprzeć – zawsze do nas wróci, w najmniej oczekiwanym momencie.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/03/101-drugie-zycie-sj-watson.html
__________________________________
Przyznam szczerze, że z Drugim życiem nie wiązałam zbyt dużych nadziei, przeważnie do książek podchodzę ze sceptycznym nastawieniem, żeby się nie zawieść. Thriller psychologiczny, który tak bardzo kusi, jest taki intrygujący i pociągający – podobnie zaczynałam...
2015-08-10
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/08/42-dzieci-gniewu-paul-grossman.html
Książka wciągnęła mnie całkowicie już od pierwszej strony.
Brakuje mi słów do opisania tej powieści, chyba pierwszy raz zdarza mi się to z powodu euforii, która cały czas się we mnie utrzymuje. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Przyznam się szczerze, że przy wyborze książki nie przeczytałam jej opisu. Wiedziałam, że jest to kryminał i to mi w zupełności wystarczyło. Przed rozpoczęciem przygody czytelniczej z książką przeważnie czytam opis, ale tym razem, aby uniknąć rozczarowania (które coraz częściej mi się zdarzają), zdecydowałam się na rozpoczęcie czytania "w ciemno".
Po kilku rozdziałach, które mimo, że mi się podobały i czytałam je z wielkim zainteresowaniem, zdecydowałam się zajrzeć do opisu. Wydawało mi się, że wszystko, co mogło zostać opisane w tej książce zostało ujawnione w opisie i przez to straci ona swój element zaskoczenia i z kryminału niewiele zostanie.
Nic bardziej mylnego.
Mimo, że detektyw Willi Kraus jest pierwszy na miejscu zdarzenia, gdzie pojawiają się worki wypełnione wygotowanymi dziecięcymi kośćmi, zostaje odsunięty od śledztwa i przejmuje sprawę dotyczącą kiełbasek, które powodują masowe choroby i zgony. Jak się okazuje, w mięsie pojawia się bakteria listerii, której szczepy są wyjątkowo oporne na niską, jak i wysoką temperaturę.
Dwóch detektywów, dwie sprawy, jedno rozwiązanie.
"Dzieci gniewu" to książka z świetnie wykreowaną fabułą i wartką akcją, która nawet na moment nie pozwala czytelnikowi oderwać się od powieści. Mimo, że mniej więcej możemy się domyślać, jaki będzie wątek główny książki, każdy kolejny rozdział niesie coś nowego, coś zaskakującego!
Poza świetną fabułą, autor wykreował niesamowite postacie. Warto wspomnieć, że dwie z postaci pojawiających się w powieści są postaciami historycznymi. Wplecenie wątków historycznych- zarówno postaci, jak i problemów ekonomicznych i politycznych, było bardzo przemyślanym i dobrze wykonanym zabiegiem. Nie miałam okazji nigdy odwiedzić Berlina, ale na całe szczęście wpadłam na twórczość pana Grossmana, która zafundowała mi kilkudniową podróż w czasie do niemieckiej rzeczywistości lat 20. i 30., gdzie ideologia nazistowska dopiero miała swoje początki, a miasto doprowadzane jest do krawędzi zagłady.
Warto też wspomnieć, że głównym bohaterem jest detektyw żydowskiego pochodzenia- Willi Kraus, w którego bezpośrednio uderzają prześladowania. Ja osobiście przywiązałam się do postaci Williego i skutki prześladowań odczułam też poniekąd na własnej skórze.
Kryminał nie przypadnie do gustu wszystkim i tego jestem pewna. W książce pojawiają się bardzo brutalne i dobitne opisy (szczególnie przy wizytach detektywa w rzeźni), które nie jedną osobę odstraszą, zniesmaczą czy całkowicie odrzucą. Do przeczytania całej książki, od deski do deski, trzeba mieć nerwy ze stali.
"Unieruchamia je, ogłusza, podwiesza i podcina gardła, by się wykrwawiły. A potem obdziera ze skóry, patroszy i wiesza na hakach. Następnie przenosi się je za pomocą sufitowych przewoźników do chłodni".
Najlepszy kryminał wśród tych, które do tej pory przeczytałam. Czekam na przetłumaczenie i opublikowanie innych książek tego autora. Zakochałam się bez pamięci!
Bezkonkurencyjny!
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/08/42-dzieci-gniewu-paul-grossman.html
Książka wciągnęła mnie całkowicie już od pierwszej strony.
Brakuje mi słów do opisania tej powieści, chyba pierwszy raz zdarza mi się to z powodu euforii, która cały czas się we mnie utrzymuje. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
Przyznam się szczerze, że przy wyborze książki nie przeczytałam jej...
2015-08-29
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/08/48-przedpremierowo-dzungla-dariusz-sypen.html
Zastanawialiście się kiedyś jak będzie wyglądała przyszłość?
Ja bardzo często analizuje swoją przeszłość i zastanawiam się nad przyszłością, nie tylko tą najbliższą, ale też tą bardziej odległą. Tą za kilkadziesiąt albo nawet kilkaset lat.
Pan Sypeń w "Dżungli" przedstawił swoją wersję przyszłości.
Przenosimy się do XXIII wieku, gdzie nastąpiła już kolonizacja Marsa. Ludzie rezydują zarówno na Czerwonej Planecie, jak i Ziemi. Wiele się zmieniło, a życie na żadnej z zamieszkanych planet nie jest łatwe, każda ma swoje problemy. Ludność Ziemi boryka się z krwawymi dyktaturami i ciągłymi wojnami- o ziemię, zasoby i pożywienie. Problemy ludności Marsa z dnia na dzień stają się coraz bardziej poważne- wyższa śmiertelność, zaburzenia fizyczne w rozwoju, deformacje narządów, choroby psychiczne, depresja doprowadzająca ludzi do uzależnień. Sprawa całkowicie komplikuje się, gdy na planecie pojawia się dżungla, twór, nad którym nikt nie jest w stanie zapanować.
Niemożliwa do opanowania i zbadania dżungla stale się rozrasta, zbliżając się bezpośrednio do siedlisk ludzkich. Stanowi ona ogromne zagrożenie dla cywilizacji Marsa. Powstaje wiele teorii o tym, czym w rzeczywistości jest dżungla- zaczynając od tych, sugerujących, że jest ona tworem nienaturalnym, wytworzonym przez człowieka, po te, które wskazują na przywracanie pierwotnego kształtu życia na Czerwonej Planecie i procesy obronne planety, następujące na skutek rozwoju cywilizacji ludzkiej.
Co jest integralną częścią dżungli i jej siłą napędową?
Ludzie zamieszkujący Marsa są osobnikami narażonymi głównie na choroby psychiczne i depresje, szczególnie przez stale piętrzące się problemy, które bezpośrednio prowadzą do poważnych uzależnień. Są jednostkami o niskiej samoocenie, zdającymi sobie sprawę z własnych niedoskonałości, z którymi starają się walczyć poprzez wprowadzanie udoskonaleń w swoich ciałach. Priorytetem staje się ukrycie swojego wieku.
Wśród cywilizacji Czerwonej Planety nie spotykamy postaci dziecięcych. Dorośli nie związują się w długotrwałych związkach partnerskich, prowadzą bogate życie erotyczne. Ludzie stają się niestali i niestabilni w uczuciach, często potrzebują kogoś, kto pomoże im w rozwiązywaniu problemów, spełniając funkcję psychologa. Często sięgają też po pozytywki, będące narzędziem do odtwarzania pamięci.
"Czyż nie jest to jeden z symptomów kresu, jaki osiągnęła ludzkość, kresu swych możliwości?"
Sypeń stworzył świetną powieść z gatunku science fiction, której dopełnieniem są dopracowane elementy graficzne oraz znakomicie wykreowane postacie. Fabuła została przedstawiona z punktu widzenia dwóch bohaterów- Daniela, mnemonisty, produkującego pozytywki, oraz Franceski, kobiety pracującej jako naukowiec, która urozmaica sobie życie używkami i stosunkami seksualnymi. Obydwoje dążą do odkrycia prawdy o dżungli.
Prowadzenie fabuły z punktu widzenia dwóch, całkowicie odmiennych, postaci sprawia, że w książce nie ma monotonii. Dodatkowymi atutami jest zastosowanie prostego języka, krótkie rozdziały i niezbyt rozbudowane, ale jakże barwne opisy, ułatwiające wizualizację poszczególnych sytuacji.
"Wirujące, punktowe światła co chwila drażnią jej siatkówkę, wybuchają w czaszce przyjemnym, jasnym bólem, gęstym jak miód, uszy wypełnia basowy, rytmiczny pomruk wprawiający w drżenie całe jej ciało, rozchodzący się regularnymi falami po wszystkich jej komórkach."
Początkowo trudność sprawiało mi zrozumienie pewnych słów, określających zawody, miejsca czy przedmioty, wykreowanych przez autora, jednak w miarę czytania powieści, wszystkie niejasne elementy zostają wytłumaczone. Sprawa dżungli nie została wyjaśniona, a mi, jako czytelnikowi kłębią się w głowie liczne pytania, na które nie znalazłam odpowiedzi.
Książka wciągnęła mnie bez reszty, także mam nadzieję, że doczekam się jej kontynuacji, z jeszcze lepszą szatą graficzną!
Za udostępnienie pozycji do recenzji dziękuję Klubowi Fantastyki Druga Era.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/08/48-przedpremierowo-dzungla-dariusz-sypen.html
Zastanawialiście się kiedyś jak będzie wyglądała przyszłość?
Ja bardzo często analizuje swoją przeszłość i zastanawiam się nad przyszłością, nie tylko tą najbliższą, ale też tą bardziej odległą. Tą za kilkadziesiąt albo nawet kilkaset lat.
Pan Sypeń w "Dżungli" przedstawił swoją...
2015-11-11
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/11/68-endgame-klucz-niebios-james-frey.html
_____________________________________
O pierwszej części Endgame można powiedzieć wiele wspaniałości, ale jest też masa aspektów, do których można się przyczepić. Endgame. Wezwanie zapewniło mi oderwanie się chociaż na chwilę od rzeczywistości, ale to co się działo w jej kontynuacji przerosło moje najśmielsze oczekiwania!
W pierwszej części do rywalizacji o Klucz Ziemi stanęło dwunastu zawodników, oczywiście nie wszyscy przeżyli, a tylko jednemu z graczy udało się zdobyć nagrodę zamykającą jedną z trzech etapów gry. W kolejnym tomie ilość graczy jest już okrojona i tym razem rywalizują o Klucz Niebios. I to wszystko co mogłabym powiedzieć o fabule książki, żeby kompletnie nie zepsuć Wam zabawy jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po książki z tego cyklu.
Tym razem trafiłam na książkę, którą mogłabym zachwalać godzinami.
Fabuła drugiej części ma zupełnie inne tempo niż mieliśmy okazję napotkać w Wezwaniu. Od tej książki nie można się oderwać – powstrzymują nas ciągłe zwroty akcji, kolejne niespodzianki, problemy napotykane przez graczy na drodze do zdobycia klucza i nowe sojusze – to tylko garstka wydarzeń, które napędzają umysł do szybszego chłonięcia treści książki. Ta część wydaje się też być bardziej rzeczywista przez zmieszanie w treści nawyków i działań starożytnych ludów z postępowaniem współczesnej cywilizacji, co u mnie wywołało ogromne zainteresowanie i wpłynęło na szybkość czytania powieści.
Bohaterów jest nadal całkiem sporo, ale mniej niż w pierwszej części – bo przecież o to chodzi w Endgame, żeby się trochę powybijać. Mimo wszystko, po pierwszej części kojarzymy już kto jest kim. Mniej bohaterów pozwoliło autorowi na dopracowanie postaci poprzez wprowadzanie w treści poszczególnych rozdziałów cech i zachowań charakterystycznych dla danego bohatera. Sprawia to, że wreszcie możemy zacząć kibicować komuś konkretnemu tak całkiem na poważnie – chociaż ja już od pierwszej części mam swojego faworyta i cały czas mam nadzieję, że uda mu się zdobyć Klucz Ziemi i Niebios, nie wspominając o Kluczu Słońca! Gracze nabierają też trochę sentymentalności, pierwszy etap gry trochę ich wykończył psychicznie i starają się zasięgnąć pomocy u najbliższych. Odwiedzając ich domy i poznając rodziców dowiadujemy się o ich przeszłości, latach młodzieńczych czy sposobach w jaki zostali wychowani.
W powieści pojawiają się również odniesienia do mitologii i religii, co uważam za całkiem ciekawe, a w pierwszej części nie wyłapałam takiego zabiegu. Wprowadza to też pewnego rodzaju kategoryzację na ludy bardziej i mniej religijne, chociaż i bez tego dowiadujemy się całej masy ciekawostek zarówno o samych graczach jak i ich ludach.
Jeżeli mieliście okazję przeczytać pierwszą część cyklu i niespecjalnie ona do Was przemówiła – dajcie szansę drugiemu tomowi, jest o niebo lepszy. Jeżeli nie czytaliście żadnej z części – czym prędzej kopytkujcie do najbliższej księgarni i kupujcie. Tutaj też moja uwaga – książki tego cyklu kategoryzowane są jako młodzieżowe, ale sądzę, że i starsi czytelnicy znajdą w nich coś dla siebie i spędzą miło czas nad tymi lekturami. Zresztą ja sama do młodzieży już nie należę, a chętnie się zaczytuje w tego typu powieściach, bo są świetnym oderwaniem od smutków, obowiązków i całej otaczającej nas rzeczywistości.
UWAGA: Kolejne części są ze sobą powiązane, odradzam zaczynanie przygody od Klucza Niebios, z tego względu, że popsujecie sobie cały wstęp i czytanie pierwszej części nie będzie miało najzwyczajniej sensu.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/11/68-endgame-klucz-niebios-james-frey.html
_____________________________________
O pierwszej części Endgame można powiedzieć wiele wspaniałości, ale jest też masa aspektów, do których można się przyczepić. Endgame. Wezwanie zapewniło mi oderwanie się chociaż na chwilę od rzeczywistości, ale to co się działo w jej kontynuacji...
2015-06-14
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/06/27-i-tak-czowiek-trafi-na-psa-lorenz.html
Kiedy byłam dzieciakiem, miałam około roku, moi rodzice zdecydowali się na adopcję psa. Adopcję dość specyficzną, bo przygarnęli psa z ulicy. Boksera.
Nikt go nie szukał, nikt się o niego nie upominał, więc został z nami. Początkowo (z relacji mojego taty) były z nim problemy, ciężko było mu się przyzwyczaić do nowego środowiska, pewnych zasad, których musiał się stosować, no i do dziecka. Podobno zdarzało się, że pokazywał zęby, ale ja pamiętam go z zupełnie innej strony.
Był moim najlepszym przyjacielem. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie, bawiliśmy się razem, spaliśmy razem, często wychodząc gdzieś zabierałam go ze sobą (oczywiście jak już byłam większa i miałam wystarczająco dużo siły żeby nad nim zapanować), zdarzało się, że przebierałam go i robiłam mu sesje, a on się z tego cieszył. Nigdy na mnie nie warknął, nigdy nie szczeknął. Znosił moje pomysły i nikomu się nie skarżył na to. Kiedy coś mi zagrażało, jakiś pies na mnie warczał, rzucał mi się na pomoc.
Umarł w samotności, przed naszym wyjściem jeszcze zdążył się z nami pożegnać. Chociaż żadne z nas nie podejrzewało, że to tego typu pożegnanie. Żył z nami około 12 lat.
"Związek z wiernym psem jest tak "wieczny", jak w ogóle mogą być trwałe związki istot żywych na tej ziemi".
Po trzech dniach mieliśmy już nowego domownika, tym razem sznaucera olbrzyma, z rodowodem. Mieliśmy z nim ogromne problemy, próbował ustawiać każdego z domowników pod sobą. Został wykastrowany. To w niewielkim stopniu pomogło. Dożył 10 lat przy nas. Został uśpiony, miał raka kości.
Teraz moi rodzice mają labradorkę, ze schroniska. Ja, jako że nie mieszkam z rodzicami już od 5 lat mam swojego psa. Obie są w podobnym wieku. Są cudowne, kochane, przytulaśne.
W książce Konrada Lorenza została pokazana cała (prawdopodobna) historia, jak przyjaźń między człowiekiem i psowatym wiązała się w epoce kamienia, i jak to wygląda teraz.
Autor prezentuje liczne metody obchodzenia się z psem, potwierdzone na własnych przykładach. W cudowny sposób opisuje relację człowiek- pies, pies- inne gatunki, reakcje psów na określone bodźce, sytuacje, czy nawet słowa. Przywiązanie psa do człowieka jest czymś niesamowitym, każdy posiadacz psa z całą pewnością potwierdzi to.
"(...) obcowanie ze zwierzętami wymaga intymnego obycia z przyrodą."
Jest jedna rzecz, z którą do końca nie jestem w stanie się zgodzić. A mianowicie chodzi mi o fragment:
"Pierwsza reguła brzmi: należy kupić wyłącznie zdrowego fizycznie i umysłowo psa."
Oczywiście, sytuacja jest całkowicie banalna, jeżeli nasz pupil pochodzi z hodowli rodowodowej, mamy wybór, czy chcę tego malucha, czy może tamtego. Możemy poobserwować ich zachowanie w określonej sytuacji i wybrać tego, który najbardziej nam odpowiada.
Sytuacja jest zupełnie inna z psami, które adoptujemy z przytułku, czy schroniska. Jak każdy wie, trafiają tam różne psy, większość często ma już jakieś urazy, obawy, są wystraszone i nieufne. Moja suka, którą adoptowałam z olsztyńskiego schroniska, strasznie boi się grzmotów, strzałów, krzyków, nie lubi być brana na ręce, panicznie boi się pozostawać sama w domu, boi się małych pomieszczeń, wody... Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Jej psychika jest nadszarpnięta, więc nie jest do końca zdrowym umysłowo psem. Czy to znaczy, że jest złym psem- nigdy w życiu! Czy żałuję, że ją adoptowałam- nie!
Czy to oznacza, że najlepiej jest sięgać po psy z hodowli? Nie wiem. Psy przygarnięte, adoptowane, sto razy bardziej odwzajemniają uczucia ich pana. A dodatkowo:
"(...) suka jest znacznie wierniejsza od psa, jej przeżycia duchowe znacznie bardziej skomplikowane, bogatsze i delikatniejsze (...)"
Ostatni rozdział rozłożył mnie na łopatki ("Wierność i zgon"). Nie byłam w stanie przestać płakać. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia i uczucia sprzed lat. Ta tęsknota i smutek po śmierci psa.
Pisanie tej recenzji też przyszło mi z wielkim trudem, stąd to opóźnienie.
Autor przyznaje, że najgorszym momentem jest odejście psa. Po tylu latach od śmierci mojego pierwszego psa nadal za nim tęsknie i jestem świadoma tego, że to uczucie nigdy nie zniknie. Lorenz też wspomina, że po śmierci swojego psa nadal słyszał jego kroki. Ja czasami w środku nocy budzę się, bo czułam jakbym głaskała mojego boksera po głowie i dotykała jego wysuszonego nosa.
Zapłaciłam za tę książkę około 10 zł. Po jej przeczytaniu stwierdzam, że dałabym każde pieniądze, żeby ją u siebie mieć. MUST HAVE dla każdego miłośnika psa, zdecydowanie.
Sama forma książki ułatwia jej czytanie. Niewielki format, całkiem spore litery na stronach i bardzo krótkie rozdziały. Pisana łatwym i mało naukowym językiem. Z początku myślałam, że będzie to typowy poradnik, jednak tak nie jest.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/06/27-i-tak-czowiek-trafi-na-psa-lorenz.html
Kiedy byłam dzieciakiem, miałam około roku, moi rodzice zdecydowali się na adopcję psa. Adopcję dość specyficzną, bo przygarnęli psa z ulicy. Boksera.
Nikt go nie szukał, nikt się o niego nie upominał, więc został z nami. Początkowo (z relacji mojego taty) były z nim problemy, ciężko było...
2015-08-26
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/09/49-inne-zasady-lata-benjamin-alire-saenz.html
"Dlaczego się uśmiechamy? Dlaczego się śmiejemy? Dlaczego czujemy się samotni? Dlaczego bywamy smutni i zdezorientowani? Dlaczego płaczemy, gdy oglądamy obraz? Dlaczego w naszym sercu jest burza, kiedy kochamy? Dlaczego odczuwamy wstyd? Czym jest ta rzecz na dnie żołądka, nazywana pragnieniem?"
Na książkę natknęłam się w olsztyńskiej księgarni Tak Czytam. Letnia okładka zdecydowanie zwróciła moją uwagę. Na przedniej części okładki zamieszczono również krótką opinię o książce, napisaną przez Michała Piróga. Te trzy zdania całkowicie przekonały mnie do tego, aby kupić i przeczytać tę książkę. Bardzo cieszę się, że na nią natrafiłam.
"Ta powieść uczy, żeby nie uciekać,a być... być szczęśliwym.Powiem szczerze. Zakochałem się."- Michał Piróg.
Ubolewam nad bardzo słabym rozreklamowaniem książki.
Patronat nad książką objęła kampania przeciw homofobii i jestem bardzo ciekawa, czy chociaż wśród osób homoseksualnych lepiej rozeszła się wiadomość o pojawieniu się takiej książki na rynku.
Podejrzewam, że nie.
"Inne zasady lata" jest cudowną książką, poruszającą bezpośrednio temat związków homoseksualnych. Mimo, że taka tematyka może oburzać i obrzydzać część naszego społeczeństwa, jednak sama książka zawiera masę życiowych prawd, a dodatkowo uczy pokory i daje siłę do dalszej walki o marzenia.
"(...) wiersze są jak ludzie. Niektórych rozumiesz od razu, a innych nie zrozumiesz nigdy."
"(...) lepiej nudzić się samemu niż w towarzystwie."
Przenosimy się do El Paso, gdzie poznajemy dwóch nastolatków o bardzo charakterystycznych imionach. Obaj są typowymi samotnikami, mało lubianymi w szkole i najbliższym sąsiedztwie. Kiedy się poznają, wyczuwa się między nimi ogromne różnice, jednak z każdą chwilą spędzoną razem, różnice zaczynają niknąć. Chłopcy stają się najlepszymi przyjaciółmi, dzielącymi ze sobą pasję do czytania książek i spędzającymi wspólnie czas na naukach pływania. W ciągu jednego lata ich przyjaźń bardzo się rozwija, mimo różnego sposobu wychowania, chłopcy zaczynają zachowywać się w swojej obecności jakby znali się od zawsze.
"Nauczyłem się ukrywać uczucia. W sumie nie, to nieprawda. Nie było żadnej nauki. Urodziłem się z wiedzą jak to robić."
Dwóch bohaterów książki, Ari i Dante, musi zmierzyć się z przeciwnościami losu, z zrzucanymi pod nogi kłodami. Czy faktycznie zaryzykują wejście na nową drogę życia jako para kochanków, nie tylko przyjaciół?
W książce przedstawione zostały dwa różne modele rodziny i wpływ wychowania dzieci w określony sposób. Bardzo wyraźnie został uwydatniony wpływ postawy i zachowania rodziców na dzieci. Głównymi bohaterami są nastoletni chłopcy, którzy nabierali poszczególnych cech charakteru obserwując (w tym przypadku) swoich ojców. Jeden z chłopców jest delikatny i uczuciowy, natomiast drugi z nich silny i odważny. Jak się okazuje, cechy te miały znaczny wpływ na późniejszą łatwość w dążeniu do celu i spełnianiu swoich pragnień, a jednocześnie w nawiązywaniu nowych znajomości.
Książka jest idealnym przykładem na to, że miłość i przyjaźń przychodzą w życiu w najmniej oczekiwanych momentach. Jednocześnie sama książka ukazuje, że nie zawsze słuszne jest robienie czegoś "bo tak wypada", nakłaniając również do walki ze sobą, o dążenie do wyznaczonych celów i podejmowanie ryzyka w życiu. Niejednokrotnie otoczenie może próbować podcinać skrzydła, jednak nigdy nie należy się poddawać.
"(...) czasami ból był jak burza, która przychodzi znienacka. Najpiękniejszy letni poranek może zakończyć się ulewą i grzmotami."
Według mnie jest to książka, po którą powinien sięgnąć każdy, kto w najmniejszym chociaż stopniu uważa się za osobę tolerancyjną, a związki homoseksualne go nie oburzają. Poza samym zbliżeniem tematyki homoseksualistów, która w naszym cudownym kraju nadal raczej traktowana jest jako temat tabu, o którym nie powinno się rozmawiać i który budzi masę kontrowersji, w cudowny sposób został przedstawiony proces określania swojej osobowości i podejmowania odpowiednich kroków, które umacniają w nowych postanowieniach.
Książka powinna trafić do kategorii literatura młodzieżowa, jednak zapewne przez wątek homoseksualny tak się nie stało.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/09/49-inne-zasady-lata-benjamin-alire-saenz.html
"Dlaczego się uśmiechamy? Dlaczego się śmiejemy? Dlaczego czujemy się samotni? Dlaczego bywamy smutni i zdezorientowani? Dlaczego płaczemy, gdy oglądamy obraz? Dlaczego w naszym sercu jest burza, kiedy kochamy? Dlaczego odczuwamy wstyd? Czym jest ta rzecz na dnie żołądka, nazywana...
2016-05-14
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/05/124-jak-cie-zabic-kochanie-alek.html
_________________________________
Już jakiś czas temu Alkowi Rogozińskiemu została przypięta łatka księcia komedii kryminalnej. Po jego ostatnich dwóch książkach mogłam podpisać się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. Przy trzeciej książce – Jak Cię zabić, kochanie? – oczekiwania były ogromne, zarówno w stosunku do samej fabuły jak i bohaterów, a moja ciekawość z każdym dniem rosła jak nigdy przedtem. Teraz już wiem, jakie to uczucie wyczekiwać na książkę swojego ulubionego autora!
Tym razem poznajemy Kasię – nierozgarniętą Kasię – która przygotowuje misterny plan pozbycia się swojego małżonka z nadzieją, że uda jej się odziedziczyć ogromny majątek. Kasia zupełnie jednak nie spodziewa się tego, że jej ukochany mężulek knuje za jej plecami i sam też próbuje się jej pozbyć.
Styl autora pozostał niezmienny – i chwała Ci za to – Alek nadal potrafi rozbawić czytelnika przez wykreowanie karykaturalnych postaci i stworzeniu dla nich odpowiedniego świata i sytuacji, które dodatkowo podkręcą ich komiczność. Mam wrażenie, że Rogoziński jest znakomitym obserwatorem świata i w swoich książkach wykorzystuje zachowania wypatrzone w społeczeństwie. Wywleka na światło dzienne zlepek zachowań i myśli, o których normalnie się nie mówi, które stanowią pewnego rodzaju tabu. Większość wydarzeń osadzona została w Warszawie, w rzeczywistym świecie, przez co poszczególne sytuacje wydają się być jeszcze bardziej prawdopodobne.
Wydaje mi się, że tym razem Rogoziński zwrócił też większą uwagę na sam wątek kryminalny – kiedyś nie cackał się z bohaterami, tylko ich na miejscu zabijał – a teraz w bardziej umiejętny sposób potrafi kreować intrygi i wprowadzać zamieszanie, które do tego morderstwa ostatecznie nie doprowadzają. Ogromną zaletą jego pozycji jest to, że w nich cały czas coś się dzieje i nie jest to podobnie oklepany schemat jak w większości książek, a dodatkowo daje czytelnikowi rozrywkowego kopa, że przez kolejny tydzień nie może spokojnie usiedzieć w jednym miejscu tylko cały czas chichra się po kątach, przypominając wydarzenia z Jak Cię zabić, kochanie?, doprowadzając wszystkich niewtajemniczonych do szału.
Książkę pochłonęłam w jeden wieczór, dosłownie nie mogłam się od niej oderwać.
Wykreowani przez Alka bohaterowie są przekomiczni i przezabawni. Możemy dopatrzyć się w ich zachowaniu podobieństw do postaw telewizyjnych celebrytów, a to wszystko dodatkowo okraszone zostaje jeszcze odrobiną ironii i irracjonalności. Jedynym elementem wspólnym wszystkich postaci jest materializm – każdy z nich za wszelką cenę stara się dotrzeć do góry gotówki, która ustawi ich na resztę życia, bez względu na to co muszą poświęcić, aby się do niej dobrać. Nierozgarnięta Kasia, dobroduszna Danka, namiętne i przebiegłe siostry zakonne, napinacz Tygrys Złocisty… To dopiero początek!
Seria, w której główną bohaterką była Joanna, ma kilka elementów wspólnych z Jak Cię zabić, kochanie?, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby przygodę z książkami Rogozińskiego zacząć od tej pozycji. Jeżeli lubicie jak książki wywołują u Was fale emocji – gwarantuję, że w tym przypadku będą tylko te pozytywne – czym prędzej powinniście zabrać się za lekturę którejś z książek tego autora.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/05/124-jak-cie-zabic-kochanie-alek.html
_________________________________
Już jakiś czas temu Alkowi Rogozińskiemu została przypięta łatka księcia komedii kryminalnej. Po jego ostatnich dwóch książkach mogłam podpisać się pod tym stwierdzeniem obiema rękami. Przy trzeciej książce – Jak Cię zabić, kochanie? – oczekiwania były ogromne,...
2016-01-14
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/01/83-jedz-inaczej-dlaczego-jemy-to-co.html
_________________________________________
Wiedzieliście, że nasz organizm traktuje tłuszcz jako jeden ze smaków? Dlatego niektórzy z Nas nie przepadają za potrawami bardzo tłustymi, a inni wręcz przeciwnie – za kawałek tłuszczyku zrobią wszystko. Podobnie jest z pozostałymi smakami – słonym, słodkim, gorzkim i kwaśnym. A umami? Cóż to takiego?
„Jedz inaczej. Dlaczego jemy to, co jemy” na pierwszy rzut oka wydaje się być poradnikiem kulinarnym, skierowanym głównie do osób o niewłaściwych nawykach żywieniowych, który borykają się z nadwagą czy otyłością. Nic bardziej mylnego! Książka Leanne Cooper skupia się bardziej na psychologii jedzenia, niż wyliczaniu kalorii każdego posiłku czy sugerowaniu odpowiednich diet. Jak stwierdza sama autorka „Nie znajdziecie tu definicji ani przykładów zawartości składników odżywczych i kalorii. Zamiast tego zyskacie trochę wiedzy o badaniach i teoriach dotyczących tego, co i dlaczego jemy (…)”.
W książce wprowadzonych zostało dziewięć głównych rozdziałów, podzielonych dodatkowo na podrozdziały i zwieńczone zadaniami, które ułatwiają czytelnikowi zapamiętanie kwestii poruszonych w poszczególnym dziale. W poradniku zaprezentowano całą masę różnych postaw ludzi i ich podejście do jedzenia, cechy charakterystyczne takich osobników czy nawet powody, dlaczego przy jedzeniu jedni zachowują się tak, a drudzy zupełnie inaczej. Przyznam szczerze, że odnalazłam siebie na jego stronach i wydaje mi się, że było to głównym powodem, dlaczego informacje przekazywane przez autorkę tak dobitnie do mnie trafiły.
Nigdy nie próbowałam stosowania żadnych diet na sobie, natomiast często spotykałam się z różnymi sposobami na odchudzanie poprzez znajome. Książka Cooper uświadamia czytelnika, że najlepszym sposobem na dietę jest racjonalne żywienie w zestawieniu z odpowiednim zróżnicowaniem posiłków i wykorzystywaniu nieprzetworzonych produktów. Żadnego zmuszania się do czegoś, co nam zupełnie nie pasuje, żadnego odmawiania sobie przyjemności. Najważniejsze są indywidualne potrzeby, które sami idealnie dopasujemy do naszego stylu życia. Autorka stwierdza również, że aktywność fizyczna w naszym życiu jest bardzo ważnym elementem zaprezentowanej przez nią wersji diety.
Pozycja nie jest skierowana do konkretnej grupy ludzi – co jest jej ogromną zaletą. Każdy żywieniowy laik będzie potrafił odnaleźć się w tej pozycji, a osoba, która na co dzień związana jest (profesjonalnie czy hobbystycznie) w jakimś stopniu z żywieniem, odnajdzie masę ciekawostek o samym żywieniu, jak i sposób na odpowiednie nakierowanie swojego podejścia do jedzenia tak, aby sprawiało ono jeszcze więcej przyjemności.
Książka Cooper jest najbardziej pozytywnym poradnikiem, z jakim do tej pory miałam okazję się spotkać. Bezpośrednio po ukończeniu lektury wybrałam się do sklepu po kilka zdrowszych produktów, których zdecydowanie brakowało w mojej lodówce. Nie mam problemów z żywieniem, ale dzięki kilku poradom odnalezionym w tej pozycji będę mogła czerpać jeszcze więcej przyjemności z jedzenia, które (mam nadzieję) będzie miało swoje przełożenie również w jakości mojego życia.
Pozycję polecam szczególnie:
osobom mającym problemy żywieniowe,
osobom będącym na wszelkiego rodzaju dietach,
osobom cierpiącym na różnego rodzaju choroby zwyrodnieniowe, spowodowane nadmierną wagą,
osobom zawodowo związanym z żywieniem (trenerom personalnym, żywieniowcom…),
osobom interesującym się tematyką związaną z żywieniem,
osobom, które nie potrafią odnaleźć radości w spożywaniu pokarmów,
wszystkim leniom, którym nie chce się gotować i odżywiają się wyłącznie gotowymi produktami,
wszystkim, którzy lubią poszerzać granice swojej wiedzy i świadomości.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/01/83-jedz-inaczej-dlaczego-jemy-to-co.html
_________________________________________
Wiedzieliście, że nasz organizm traktuje tłuszcz jako jeden ze smaków? Dlatego niektórzy z Nas nie przepadają za potrawami bardzo tłustymi, a inni wręcz przeciwnie – za kawałek tłuszczyku zrobią wszystko. Podobnie jest z pozostałymi smakami –...
Mam wrażenie, że to książka dobra dla każdego – bo nadaje się i dla młodszych, i dla starszych, bez względu na preferencje książkowe czy zainteresowania. Leonardo da Vinci był i mam wrażenie, że nadal – nawet po śmierci – jest niesamowicie inspirującą postacią. Isaacson przedstawił go w taki sposób, aby pokazać czytelnikom, że świat stoi przed nimi otworem, jeżeli tylko mają odrobinę odwagi w sobie. Pokazał, że sukces w tym przypadku był równoważny z ciężką pracą i nabytą wiedzą, które idąc w parze przyniosły da Vinci pewnego rodzaju nieśmiertelność. I mimo że sama książka odstrasza gabarytami, to zdecydowanie warto się na nią zdecydować, dać jej szansę, bo to kawał historii i niesamowitej inspiracji.
http://www.ruderecenzuje.pl/2019/05/Leonardo-da-Vinci.html
Mam wrażenie, że to książka dobra dla każdego – bo nadaje się i dla młodszych, i dla starszych, bez względu na preferencje książkowe czy zainteresowania. Leonardo da Vinci był i mam wrażenie, że nadal – nawet po śmierci – jest niesamowicie inspirującą postacią. Isaacson przedstawił go w taki sposób, aby pokazać czytelnikom, że świat stoi przed nimi otworem, jeżeli tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-01
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/105-ludzie-w-nienawisci-krzysztof-zajas.html
____________________________
Krzysztof Zajas ma styl, który mogłabym porównać do charakteru pisarskiego Zygmunta Miłoszewskiego – ma podobną koncepcję na ogólny schemat fabuły i wątków, pojawia się główny bohater, o bardzo silnym i stanowczym charakterze, poszczególne tomy tworzą trylogię, której akcja rozgrywa się na terenie Polski. Bardzo lubię kryminały Miłoszewskiego, ale w tym zestawieniu jednak wygrywa Zajas, który wykazał się znacznie większą kreatywnością w poprowadzeniu wątków kryminalnych tak, aby miały one swoją kontynuację w kolejnych tomach, a jednocześnie nie rozwlekały się czytelnikom.
Autor bardzo umiejętnie łączy ze sobą humor z intrygami i morderstwami, przez co nadaje bardziej uniwersalny charakter powieści i prowadzi do pobudzania czytelnika różnymi sposobami. Wykorzystuje wątek miłosny, wplatając go w ten właściwy – kryminalny – wprowadzając też zamęt do aktualnie prowadzonego śledztwa.
Głównym bohaterem jest komisarz Andrzej Krzycki, któremu nadany został bardzo specyficzny charakter i jest postacią, której zachowanie i ogólna postawa zdecydowanie wywoła u czytelnika jakieś uczucia (u mnie były bardzo pozytywne!), przez co książka na dłużej zapadnie w pamięć. Jest osobą o silnej, nawet powiedziałabym, że władczej, osobowości, jest wybuchowy i mimo że wydaje się być indywidualistą, wyczuwałam, że jednak duży wpływ ma na niego otoczenie. Poprzez ogromne zaufanie do swojego instynktu, udaje mu się natrafić na tropy będące, jak się później okazuje, bardzo istotnymi poszlakami w typowaniu morderców. Kiedy w jego życiu pojawia się kobieta, odrobinę gubi się w rzeczywistości i wybija go to z rytmu życia śledczego – co moim zdaniem kreuje jego postać jako bardziej autentyczną. Warto też wspomnieć, że Krzycki nie jest jedyną tak dokładnie dopracowaną przez autora postacią.
Bohaterowie, którzy odgrywają rolę tych złych w powieści, wydają się idealnie pasować do swoich obowiązków. Pojawiają się głupie osiłki, które pełnią rolę ochrony lub typowych likwidatorów niewygodnych elementów, ale spotkamy również głowy struktur mafijnych, które stale kontrolują sytuację. Pojawiają się też osoby, które wydają się nie być w żaden znaczący sposób związane z fabułą książki, ale oczywiście mają na nią wpływ.
Zajas w pierwszym tomie trylogii poruszył wiele ciekawych wątków, które zdecydowanie wpływają na to, że jego kryminał wydał mi się tak znakomity i niepowtarzalny. Poza ścisłym skupianiem się na budowaniu intryg i wprowadzaniu kolejnych morderstw, autor zajął się również odpowiednim wykreowaniem wizerunku postaci tak, że jego powieść ma ręce i nogi, a wszystko zgrywa się w książkę idealną. A Krzycki wydaje się być facetem (prawie) idealnym.
Czas docenić polskich „kryminalistów”, bo tworzą powieści na bardzo wysokim poziomie!
Książkę zdecydowanie polecam wszystkim fanom kryminałów, thrillerów i sensacji. Osoby, którym podobała się trylogia Miłoszewskiego również powinny zdecydować się na sięgnięcie po książki Zajasa.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/105-ludzie-w-nienawisci-krzysztof-zajas.html
____________________________
Krzysztof Zajas ma styl, który mogłabym porównać do charakteru pisarskiego Zygmunta Miłoszewskiego – ma podobną koncepcję na ogólny schemat fabuły i wątków, pojawia się główny bohater, o bardzo silnym i stanowczym charakterze, poszczególne tomy tworzą...
CUDO!
Genialne opisy- ta książka, jak żadna inna pobudziła moją wyobraźnię. Działanie narkotyków- paranoje, wizje- ohh.
Do filmu się zbieram i zebrać się nie mogę.
CUDO!
Genialne opisy- ta książka, jak żadna inna pobudziła moją wyobraźnię. Działanie narkotyków- paranoje, wizje- ohh.
Do filmu się zbieram i zebrać się nie mogę.
To prawdziwie przerażająca historia o ludzkiej bezsilności wobec wymiaru sprawiedliwości, gdzie jednak nadal znajomości i odpowiednia ilość gotówki jest w stanie załatwić sprawę. To kawał rzetelnego reportażu, który zbudowany został na informacjach z dokumentów sądowych, a jego uzupełnieniem była rekonstrukcja wydarzeń i drobiazgowa relacja świadków, odautorski komentarz i rozmowy z rodziną zamordowanej dziewczyny, a nawet z policjantami, którzy jako pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia. Po tej książce zastanawiam się tylko, gdzie człowiek może uzyskać pomoc w chwilach, kiedy faktycznie jej potrzebuje, komu może ufać, a na kogo wyjątkowo powinien uważać. Moim zdaniem to jedna z książek, którą powinien przeczytać każdy - bez wyjątku i bez względu na zainteresowania. Poza tym, że to kawał przerażającej i niesamowicie smutnej lektury, to jej ogromną zaletą jest to, że otwiera oczy czytelnikom i poniekąd sprawia, że stajemy się bardziej świadomi.
http://www.ruderecenzuje.pl/2019/05/miasteczko.html
To prawdziwie przerażająca historia o ludzkiej bezsilności wobec wymiaru sprawiedliwości, gdzie jednak nadal znajomości i odpowiednia ilość gotówki jest w stanie załatwić sprawę. To kawał rzetelnego reportażu, który zbudowany został na informacjach z dokumentów sądowych, a jego uzupełnieniem była rekonstrukcja wydarzeń i drobiazgowa relacja świadków, odautorski komentarz i...
więcej mniej Pokaż mimo toHistoria wykreowana przez Kalinowskiego jest niezwykle magnetyczna. Przyciąga nie tylko skrzętnie uplecioną intrygą, zbudowaną na sekretach i obawach, ale też zagadkowością i aurą niepokoju. To jedna z tych opowieści, które uwierają sumienie i nie dają o sobie zapomnieć długo po przeczytaniu. Miejsca cieniste nie są kolejnym thrillerem, w którym mamy trupa i biegniemy przez kolejne strony i rozdziały, żeby tylko dowiedzieć się, kto faktycznie stał za zbrodnią. Kalinowski zawiesił swoich czytelników w niepewności. Stworzył opowieść, w której podstawą są bohaterowie – ich zachowania, relacje i problemy dnia codziennego – wokół których dzieje się całe zło. Jeżeli lubicie się z nieoczywistymi thrillerami, to ten będzie strzałem w dziesiątkę.
Historia wykreowana przez Kalinowskiego jest niezwykle magnetyczna. Przyciąga nie tylko skrzętnie uplecioną intrygą, zbudowaną na sekretach i obawach, ale też zagadkowością i aurą niepokoju. To jedna z tych opowieści, które uwierają sumienie i nie dają o sobie zapomnieć długo po przeczytaniu. Miejsca cieniste nie są kolejnym thrillerem, w którym mamy trupa i biegniemy przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-01
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/06/127-mimo-moich-win-tarryn-fisher.html
_________________________________
Mimo moich wina to powieść o tym, że serce można oddać tylko raz. W książce została przedstawiona historia pewnej burzliwej miłości, zaprezentowana z punktu widzenia Olivii – kobiety, która straciła ukochanego i gdzie mimo upływu wielu lat on nadal nawiedza jej myśli. Pustka pozostała w jej sercu, nieustanne wyrzuty sumienia i ciągłe bicie się z myślami nie pozwala bohaterce na zbudowanie zdrowego i dobrze funkcjonującego związku.
Ostatnio często sięgam po książki młodzieżówkowo-obyczajowe szukając w nich historii miłosnych okraszonych odrobiną niewinności, które rozpaliłyby moje serce do czerwoności. Chciałabym przeżyć z bohaterami największą miłość w ich życiu, i to właśnie taką pierwszą, jeszcze dziecięcą miłość.
Tarryn Fisher wraz z wykreowanymi przez nią bohaterami zawładnęli moim sercem. To była pierwsza tak rzeczywista opowieść wśród tych, które miałam okazję czytać, a opisywane wydarzenia po części pokrywały się z moimi osobistymi przeżyciami, więc tym bardziej wzmagało to we mnie chęć poznania historii Olivii od początku do samego końca.
Ogromną zaletą tej książki jest przedstawienie sytuacji miłosnej z dwóch perspektyw czasowych – teraz i kiedyś – przeplatających się na zmianę w poszczególnych rozdziałach. Autorka drastycznie urywała wątki i przerzucała czytelnika do zupełnie innych sytuacji, co dodatkowo intrygowało i dosłownie zmuszało do szybszego zapoznania się z kolejnymi wydarzeniami. Fisher wodzi czytelnika za nos, a on zaczyna wierzyć we wszystko, co znajduje na kartach powieści, nie próbując nawet przeanalizować sytuacji, co skutkuje tym, że zostaje zrobiony w przysłowiowego balona. A przynajmniej ja zostałam.
Olivia, będąca główną bohaterką powieści Fisher, budziła we mnie swoim zachowaniem różnorodne emocje – raz miałam ochotę zasadzić jej porządnego kopa w zadek, żeby wreszcie wzięła się w garść i zaczęła racjonalnie myśleć, ale zdarzały się też sytuacje, gdzie było mi jej szkoda – chociaż głównie sama zgotowała sobie taki los – tak, że najchętniej bym ją przytuliła. Mam wrażenie, że dogadałybyśmy się z Olivią – często mam problem z przywiązaniem się do postaci damskich w książkach, jednak w tym przypadku było zupełnie inaczej. Jej psychopatyczne zapędy, lekkomyślność i nie radzenie sobie z własnymi problemami uplasowały ją na pierwszym miejscu podium na najlepszą książkową przyjaciółkę.
Autorka niemal całkowicie skupiła swoją uwagę na Olivii, przedstawiła historię tylko z jednej strony, a to wzmaga moją ciekawość, żeby poznać treść kolejnych dwóch tomów, w których zawarte będą wydarzenia przedstawione z perspektywy Caleba i Leah.
Mimo moich win to książka, która wywołuje w czytelniku huragan wspomnień. Ciężko jest mi ubrać w słowa to co czułam, czytając tę książkę, ale Fisher całkowicie mnie zaintrygowała i wciągnęła do swojego świata na tyle, że żal było mi się rozstawać z Olivią, a dodatkowo zaczęłam analizować swoją przeszłość i zastanawiać się czy nie popełniłam gdzieś podobnego błędu jak główna bohaterka.
To książka o zakochiwaniu się, popełnianiu błędów, poniekąd też o rozpaczy i radości. To istny książkowy rollercoaster, gdzie nudności pojawiają się w momencie, kiedy zdajesz sobie sprawę, jak wiele elementów tej fikcyjnej powieści pokrywa się z momentami Twojego życia.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/06/127-mimo-moich-win-tarryn-fisher.html
_________________________________
Mimo moich wina to powieść o tym, że serce można oddać tylko raz. W książce została przedstawiona historia pewnej burzliwej miłości, zaprezentowana z punktu widzenia Olivii – kobiety, która straciła ukochanego i gdzie mimo upływu wielu lat on nadal nawiedza...
2015-10-06
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/10/57-morderstwo-na-korfu-alek-rogozinski.html
Przede wszystkim pragnę poinformować wszystkich, który pierwszy raz spotykają się z książkami autorstwa Alka Rogozińskiego, że "Morderstwo na Korfu" jest kontynuacją książki "Ukochany z piekła rodem".
Warto też wspomnieć, że przed sięgnięciem po "Morderstwo na Korfu" warto zapoznać się z lekturą "Ukochanego z piekła rodem", albowiem obie części zazębiają się ze sobą.
Joanna Szmidt, główna bohaterka zarówno Ukochanego z piekła rodem, jak i Morderstwa na Korfu, jest pisarką. W poprzedniej części pisanie powieści szło jej bardzo powolnie, a to za sprawą pewnego morderstwa (nie wchodzimy w szczegóły). Wraz ze swoją asystentką Betty dochodzą do wniosku, że to najwyższa pora na wzięcie się w garść i napisanie książki, której termin wydawniczy zbliża się nieubłaganie. Joanna postanawia więc wyjechać, wybiera jedną z wysp należących do Grecji- Korfu, gdzie ma nadzieje na odnalezienie weny i spokoju. Jak się okazuje- gdzie pojawia się Joanna tam pojawiają się kłopoty, a wraz z nimi kolejne morderstwa.
UWAGA! Teraz ochy i achy.
Ukochany z piekła rodem to książka, która mnie zachwyciła i sprawiła, że moje oczekiwania w stosunku do kolejnej książki Alka Rogozińskiego automatycznie podskoczyły. W związku z tym, że Ukochany był debiutem, a Morderstwo to dopiero jego druga powieść, można by się spodziewać, że autorowi brakowało kunsztu autorskiego- ale nic z tych rzeczy.
I teraz przyznaję bez bicia- Morderstwo na Korfu całkowicie rozłożyło mnie na łopatki!
W Ukochanym dało wyczuć się, że autor wzorował się na powieściach Joanny Chmielewskiej (odpowiednie dozowanie części humorystycznych, rozwój akcji), ale w Morderstwie na Korfu pokazał całego siebie. Pobił Chmielewską na głowę, albo i dwie. Kryminalne intrygi przeplatane z humorem to jak dla mnie idealne połączenie. Czytanie tej książki sprawiło mi ogromną, powtarzam: OGROMNĄ, przyjemność! Gdyby w księgarni były dostępne już kolejne części jego książek, w tej chwili pobiegłabym żeby je wszystkie kupić. Nigdy nie zdarzyło mi się tak cieszyć do książki. Rozwalające dialogi Joanny z Betty, myśli Joanny i te wszystkie szyderstwa, chociażby dotyczące PKP, wprawiały mnie w stan ciężki do opanowania- nie mogłam przestać się chichrać. A przeskakując ze strony na stronę robiło się jednocześnie coraz zabawniej i coraz poważniej- bo przecież mamy morderstwo.
Możecie sobie myśleć, że to całe słodzenie wzięło się stąd, że autor wysłał mi książkę, że nie wypada napisać nic złego. Może nie wypada jej bardzo oczerniać, ale nigdy nie zalałabym Was taką falą euforii bez konkretnego powodu. Wierzcie mi lub nie.
Muszę przyznać, że autor wykazał się w tej książce ogromną pomysłowością i sposobem kreowania fabuły w taki sposób, aby coraz bardziej wciągała czytelnika (nawet bez miejscowych przynudzeń). Niejednokrotnie zwodzi czytelnika na manowce, wprowadza w błąd tak, że wytypowanie zabójcy wcale nie jest takie łatwe. Mi się nie udało go wytypować. Pan Rogoziński nabrał też rozmachu w zabijaniu- czyżby się Panu to spodobało? ;) Jednocześnie mam wrażenie, że w tej części spotykamy nieco inną wersję Joanny- bardziej napaloną i jeszcze bardziej odważną.
Zdecydowanie polecam Wam zapoznanie się z książkami Alka Rogozińskiego.
A ja tymczasem czekam na kolejne tomy, które (mam nadzieję) okażą się jeszcze lepsze od Morderstwa na Korfu.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/10/57-morderstwo-na-korfu-alek-rogozinski.html
Przede wszystkim pragnę poinformować wszystkich, który pierwszy raz spotykają się z książkami autorstwa Alka Rogozińskiego, że "Morderstwo na Korfu" jest kontynuacją książki "Ukochany z piekła rodem".
Warto też wspomnieć, że przed sięgnięciem po "Morderstwo na Korfu" warto zapoznać się...
2016-04-09
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/112-mroczny-krag-krzysztof-zajas.html
_______________________________
Mroczny krąg to drugi tom trylogii grobiańskiej autorstwa Krzysztofa Zajasa. Oba tomy są ściśle ze sobą powiązane – zarówno samą fabułą, jak i duże znaczenie odgrywają tu sytuacje życiowe poszczególnych bohaterów – także czytanie tomów w narzuconej kolejności będzie dużo lepszym rozwiązaniem.
Po jesiennych pościgach i ostatecznym zakończeniu śledztwa, wykończony psychicznie Krzycki poddał się swoim słabościom i wrócił do nałogu, co również było przyczyną umieszczenia go na oddziale zamkniętym szpitala psychiatrycznego. Wychodząc obiecywał sobie, że do policji już nie wróci, ale po pojawieniu się kolejnej serii dziwnych i tragicznych morderstw zdecydował się na zajęcie się tym śledztwem.
O fenomenalnym stylu autora pisałam już przy okazji recenzji pierwszego tomu, gdzie pozwoliłam sobie porównać go do Miłoszewskiego (którego kryminały bardzo lubię, więc to oczywiście miał być komplement). Po przeczytaniu drugiego tomu trylogii Zajasa zdecydowanie nie mogę wyjść z podziwu dla fabuły, bohaterów, wizji i pomysłu, stylu i nawet samej oprawy graficznej tomów. Wyobrażam sobie ile czasu autor musiał poświęcić, żeby stworzyć tak dopracowaną serię – przypomnę, że wydarzenia w poszczególnych tomach są ściśle ze sobą powiązane, więc bardzo dużo wysiłku musiało to kosztować Zajasa, aby wykreować je w taki sposób, żeby nie zanudzały czytelnika, a wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go intrygowały. Ta seria jest zdecydowanie jest najlepszą serią wszechczasów, a za zabranie się za trzeci tom przekładam w nieskończoność, bo najzwyczajniej w świecie jest mi smutno, że to już będzie koniec.
Wątek kryminalny tej części urozmaicony został wątkiem religijnym – morderstwa mają związek z dziwnym obrzędem, którego rozszyfrowanie doprowadza Krzyckiego do rozwiązania kilku zagadek.
Większość postaci, z którymi czytelnik spotyka się w Mrocznym kręgu są osobami poznanymi już w poprzednim tomie trylogii. Najważniejszymi bohaterami są, niezmiennie, komisarz Andrzej Krzycki i Lucek Bałyś – dwóch partnerów prowadzących wspólnie kolejne śledztwo, których łączy coraz większa przyjaźń. Przy tej części odniosłam wrażenie, że autor z tomu na tom buduje uczucia pojawiające się między poszczególnymi bohaterami – po dialogach Krzyckiego i Bałysia widać, że ich znajomość przeniosła się na inny poziom i teraz faktycznie rozmawiają ze sobą jak dwaj przyjaciele.
Ważne jest też to, że postacie zostały przedstawione w rzeczywisty sposób – nie mają nadprzyrodzonych mocy, a w czasie śledztwa sami też odnoszą rany, które dopiero z czasem się zabliźniają, ale widać też, że poza fizycznością borykają się z problemami natury psychicznej.
Moja miłość do Krzyckiego rośnie z tomu na tom, przy okazji tego drugiego do mojego serca wkradł się też Lucek Bałyś. Mam ogromny problem i dylemat, bo wcale nie chcę się z nimi rozstawać, a przede mną już tylko ostatni tom trylogii – czytać czy nie czytać? – oto jest pytanie. Smutno, smutno i jeszcze raz smutno. Apeluję do autora, żeby nie pozbywał się tych bohaterów po trzech tomach, może da się ich jeszcze gdzieś jakoś wykorzystać.
A kto nie przeczyta tej serii ten gapa.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/112-mroczny-krag-krzysztof-zajas.html
_______________________________
Mroczny krąg to drugi tom trylogii grobiańskiej autorstwa Krzysztofa Zajasa. Oba tomy są ściśle ze sobą powiązane – zarówno samą fabułą, jak i duże znaczenie odgrywają tu sytuacje życiowe poszczególnych bohaterów – także czytanie tomów w narzuconej kolejności...
2016-04-11
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/111-najszczesliwsza-dziewczyna-na.html
__________________________________
Początkowo obawiałam się tej książki, głównie ze względu na jej spore gabaryty – przy grubszych książkach zawsze boję się, że wpadnę w ciąg wodolejstwa i bezsensownego rozciągania fabuły – jednak tu czekało na mnie spore zaskoczenie, bo styl, którym posługuje się autorka jest bardzo elektryzujący i wciągający na tyle, że książkę pochłonęłam w dwa dni. Dosłownie nie mogłam się od niej oderwać. Poza świetnym dawkowaniem informacji i budowaniem odpowiedniego napięcia, Knoll w znakomity sposób przedstawia portret psychologiczny głównej bohaterki, jednocześnie skupiając się na jej rozwoju przez te wszystkie lata, jak również ukazując jej wewnętrzną walkę z uczuciami i wspomnieniami. Osobiście nie mam nic do zarzucenia autorce poza kompletnie zmarnowanym zakończeniem, które nie dość, że wywoła u czytelnika kilkudniowego książkowego kaca, to jeszcze wewnętrzne rozdrażnienie, bo chciałoby się jednak wiedzieć jak to wszystko się skończy.
Główną bohaterką jest Ani FaNelli, którą poznajemy zarówno jako nastolatkę, jak i osobę dojrzałą. Dorosła wersja Ani została przedstawiona jako piękna i szczupła kobieta, która poza tym, że ma bardzo prestiżową pracę, to dodatkowo jej narzeczony ma arystokratyczne korzenie. Jest bardzo pewna siebie, poza tym jest bardzo niezależna i nieposkromiona. Jej życie jest niemal idealne i nikt, kto nie poznał jej mrocznego sekretu, nie byłby w stanie stwierdzić co przeżyła.
Będąc dzieckiem wiele przeszła – począwszy od zmiany szkoły, poprzez nękanie przez rówieśników, na mrocznym sekrecie kończąc. Jako nastolatka została przedstawiona w bardzo rzeczywisty sposób – była bardzo nieśmiałą i zamkniętą w sobie dziewczynką, która została odrzucona przez innych uczniów, a chcąc znaleźć znajomych wśród najbardziej popularnych dzieciaków zaczęła zmieniać się pod nich, kreując siebie na kogoś innego niż w rzeczywistości była. Jej nieuwaga i bezmyślność, ale również strach i nieufność, wpłynęły na to, że przez całe swoje młodzieńcze i później dorosłe życie musiała walczyć z emocjami, wspomnieniami i pewnego rodzaju piętnem, które nie dawało jej o sobie zapomnieć. Portret psychologiczny Ani został przygotowany w świetny sposób – jej osoba jest tak wiarygodna i rzeczywista, że momentami czuje się, że autorka opisuje losy prawdziwej osoby (jak się okazuje była nią ona sama). Postacie drugoplanowe momentami stanowią ważny element całej historii, jednak przez większość czasu to właśnie Ani znajduje się w centrum zainteresowania czytelnika.
Najszczęśliwsza dziewczyna na świecie to debiut, przez który przemawia cała gama uczuć – od radości i szczęścia, aż po nienawiść i rozgoryczenie. Prawdziwość wydarzeń jest czasami przerażająca, ale stanowi element wyróżniający tę powieść na tle innych, podobnych. Poza nietrafionym i (jak dla mnie) nie przemyślanym zakończeniem, nie mam żadnych zarzutów do tej książki i z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, bez względu na książkowe upodobania.
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2016/04/111-najszczesliwsza-dziewczyna-na.html
__________________________________
Początkowo obawiałam się tej książki, głównie ze względu na jej spore gabaryty – przy grubszych książkach zawsze boję się, że wpadnę w ciąg wodolejstwa i bezsensownego rozciągania fabuły – jednak tu czekało na mnie spore zaskoczenie, bo styl, którym...
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/09/50-sons-of-anarchy-tom-1-synowie.html
Ten komiks jest zdecydowanie najładniejszy wśród całej mojej kolekcji książek. Poza tym, że jest nadzwyczaj urodziwy, darzę go szczególnym uczuciem, ze względu na serial Sons of Anarchy, który uwielbiam.
Muszę znaleźć dla niego jakieś królewskie miejsce w mojej biblioteczce!
Komiks jest graficznym nawiązaniem do serialu.
Wydanie jest bardzo solidne- twarda oprawa i szyte strony przyczynią się do tego, że egzemplarz będzie nam służył przez długi czas. Sama okładka jest charakterystyczna i rzuca się w oczy, głównie ze względu na kolory przewodnie, wykorzystane jako tło do postaci pojawiających się tam- Jaxa i Tiga oraz trzech motocyklistów.
Postacie przedstawione w komiksie są bardzo realistycznie, każdy kto oglądał serial i poznał jego bohaterów, nie będzie miał problemu z rozszyfrowaniem kto jest kim. Na stronie Wydawnictwa SQN możecie zajrzeć do jego wnętrza, jeżeli wahacie się nad zakupem.
Bonusem i niespodzianką jest plakat, na którym pojawiają się główni bohaterowie serialu, jednak nie jest on już wykonany w formie rysunku, a szkoda, w ten sposób zyskałby zapewne na oryginalności.
"Synowie Anarchii to pełen adrenaliny, z umiejętnie wplecionymi elementami czarnej komedii, serial ukazujący losy wyjętego spod prawa gangu motocyklowego SAMCRO (Sons of Anarchy Motorcycle Club Redwood Original) oraz jego członków, którzy starają się uchronić swoje małe miasteczko przed napływem dilerów narkotykowych i wielkich budowlanych korporacji, a także przed tymi, którzy teoretycznie powinni strzec bezpieczeństwa mieszkańców Charming, czyli nadgorliwymi stróżami prawa"- oficjalny opis prod. telewizyjnej.
Serial swoją premierę miał w 2008 roku. Do roku 2014, kiedy to zaprzestano nagrywania nowych odcinków, wyprodukowano siedem sezonów serialu.
Komiks miał na celu rozszerzenie historii gangu motocyklowego z Charming. W pierwszym tomie autorzy zaprezentowali nam wydarzenia biegnące równolegle do 5 sezonu serialu telewizyjnego.
Wyjątkowość komiksu polega też na tym, że jego fabuła "kręci się" wokół postaci Tiga, w przeciwieństwie do serialu, gdzie dominuje jednak akcja związana z Jaxem.
Czytanie komiksu sprawiło mi ogromną radość, chociaż po jego lekturze czułam ogromny niedosyt- oczywiście przez to, że komiks tak bardzo mnie wciągnął, że żałowałam, że to już koniec. Po każdym obejrzanym odcinku serialu SoA mam podobnie, więc zdążyłam się już przyzwyczaić. Przejrzystość i staranność wykonania grafik sprawiają, że czytanie jest jeszcze przyjemniejsze.
Fani serialu z całą pewnością odnajdą przyjemność w czytaniu komiksu. Tym, którzy z serialem nie mieli kontaktu odradzam sięganie po komiks- chyba, że najpierw nadrobią zaległości w serialu!
Dla mnie ten serial jest idealny na kryzysowe chwile, kiedy książki bardziej męczą niż cieszą. Jeden dzień z maratonem kolejnych odcinków SoA jest dobry na wszystko- zapewnia oderwanie od rzeczywistości i przeniesienie do świata zupełnie odmiennego od tego, który nas otacza (no chyba, że w Waszym otoczeniu pojawiają się takie gangi motocyklowe☻).
http://ruderude-czyta.blogspot.com/2015/09/50-sons-of-anarchy-tom-1-synowie.html
więcej Pokaż mimo toTen komiks jest zdecydowanie najładniejszy wśród całej mojej kolekcji książek. Poza tym, że jest nadzwyczaj urodziwy, darzę go szczególnym uczuciem, ze względu na serial Sons of Anarchy, który uwielbiam.
Muszę znaleźć dla niego jakieś królewskie miejsce w mojej biblioteczce!
Komiks jest...