-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-02-08
2023-08-21
2023-08-05
2023-07-30
2023-05-26
2023-05-15
2022-07-05
2023-05-18
2023-04-27
2021-03-30
2019-09-16
2022-04-09
2022-03-21
2020-01-25
2021-11-23
Najlepszym podsumowaniem tego wypustu jest ta oto wypowiedź jednego z bohaterów do innego w kulminacyjnych momentach powieści:
"Naprawdę jestem Kwisatz Haderach! A co z tą wielką wojną, Kralizekiem?"
Do wszystkiego co napisałem w recenzji siódmej części doszło kompletne wypaczenie przesłania i sensu sagi, a także koncepcji w nich występujących. Najwidoczniej syn kompletnie nic z tego co napisał ojciec nie zrozumiał. Jest to jeden wielki festiwal żenady, cringe-fest jakich mało. Jest tam tyle idiotyzmów i jest to tak fatalnie napisane, że człowiek nie wie, czy ma się śmiać, czy płakać. Zakończenie tej sagi w satysfakcjonującym stylu jest z pewnością przeogromnie trudnym zadaniem, wielu wielkich pisarzy by pewnie poległo, ale wydawać coś takiego... Mi byłoby wstyd... Naprawdę mam wrażenie, że sam napisałbym lepszą Diunę 7, niż Brian Herbert.
Frank nazywał opętanych jasnowidzących w swoich powieściach terminem "abomination", fatalnie przetłumaczonym przez Marszała jako "Zły Duch" i troszkę lepiej przez Łozińskiego jako "paskudztwo". Dość dobrze ten termin oddaje to czym jest ta powieść.
JEST ABOMINACJĄ.
Najlepszym podsumowaniem tego wypustu jest ta oto wypowiedź jednego z bohaterów do innego w kulminacyjnych momentach powieści:
"Naprawdę jestem Kwisatz Haderach! A co z tą wielką wojną, Kralizekiem?"
Do wszystkiego co napisałem w recenzji siódmej części doszło kompletne wypaczenie przesłania i sensu sagi, a także koncepcji w nich występujących. Najwidoczniej syn...
2021-11-12
Naczytałem się jakie to książki pary BH&KJA są beznadziejne, także podszedłem do tej książki z marszu po przeczytaniu cyklu Herberta w zerowymi oczekiwaniami, szykując się na totalne badziewie. I...
Tak, jest to żerowanie na spuściźnie Franka.
Tak, jest to przeciętny fanfik.
Tak, jest to czytadło.
Tak, jest to napisane w stylu "i Ty możesz pisać książki", że niejeden czytelnik pomyśli, że "sam napisałbym to lepiej" i co gorsza, może mieć rację.
Tak, książki napisane są tak, jakby autor uważał czytelników za debili.
Tak, goście wkładają elementy lore ze swoich prequeli, mimo, że czytelnik nie powinien ich znać po przeczytaniu książek Franka i na dodatek, o zgrozo, zmieniają lore Franka.
Tak, niektóre fragmenty powieści są żenujące, nawet przy nisko postawionych standardach (wspominanie otyłości bohaterki co akapit i utożsamianie jej postaci z jej wagą cielesną).
Mimo wszystko, po sześciu tomach Franka byłem tak zmęczony jego ciężkim stylem pisarskich, a jednocześnie tak uzależniony od tego świata i spragniony więcej, że lektura tej książki nie była aż tak nieprzyjemnym doświadczeniem. Stąd taka a nie inna ocena, zważywszy że krótkimi fragmentami gdzieś tam były przebłyski z oryginału i parę mądrych zdań można było znaleźć. Ale to wszystko za mało, o wiele za mało. Szkoda, że tego wyzwania nie podjął się ktoś bardziej do tego kompetentny, ale nawet jeśli byli chętni, to syn trzymał pieczę na prawach.
Do ósmego tomu podchodziłem z nastawieniem "cóż, mogło być gorzej...". I było, oj było. Ale o tym w recenzji ósmego tomu.
Naczytałem się jakie to książki pary BH&KJA są beznadziejne, także podszedłem do tej książki z marszu po przeczytaniu cyklu Herberta w zerowymi oczekiwaniami, szykując się na totalne badziewie. I...
Tak, jest to żerowanie na spuściźnie Franka.
Tak, jest to przeciętny fanfik.
Tak, jest to czytadło.
Tak, jest to napisane w stylu "i Ty możesz pisać książki", że niejeden...
2021-11-12
Początek był bardzo obiecujący, bo bardzo trafne rozważania o naturze czasu i przestrzeni na długo przed pojawieniem się teorii względności Einsteina lekko mnie zaszokowały i wyprzedzały swoje czasy. Im dalej w las tym bardziej jednak powieść zamieniała się w typową ramotkę. Podejrzewam jednak, że w swoich czasach robiła ogromne wrażenie, a i dzisiaj można sobie odsłuchać bez poczucia straty czasu, choć wizja przyszłości, na dzisiejszy stan sci-fi, jest lekko mówiąc mało inspirująca i troszkę śmieszna. Plusik za rozbawienie mnie, kiedy "uwięziony" gość w dalekiej przyszłości po ujściu z życiem po spotkaniu z inną rasą zaczął myśleć tylko o kąpieli, a także za kontynuowanie zaczętej w "Wojnie Światów" lekcji o geografii Londynu i okolic.
Początek był bardzo obiecujący, bo bardzo trafne rozważania o naturze czasu i przestrzeni na długo przed pojawieniem się teorii względności Einsteina lekko mnie zaszokowały i wyprzedzały swoje czasy. Im dalej w las tym bardziej jednak powieść zamieniała się w typową ramotkę. Podejrzewam jednak, że w swoich czasach robiła ogromne wrażenie, a i dzisiaj można sobie odsłuchać...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03-28
2021-10-31
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
Przyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących teorii. Użyte pomysły mają naukowe podstawy, a sam autor imponuje wiedzą naukową z wielu dziedzin. Pod koniec miałem wrażenie że przeczytałem rocznik Scientific American podany w fabularnej formie.
Słowo "hard" nie pada tu jednak na wyrost. Próg wejścia w tę książkę jest wysoki i lektura jest wyznaniem intelektualnym (czyli tym, co tygryski lubią najbardziej). Autor pisze dość mocno specyficznym, trudnym językiem, pełnym wyrażeń naukowych, cynizmu i bardzo dziwnych, często mocno wyszukanych porównań. Kogoś, kto nie jest za bardzo zaznajomiony z tematyką podejmowaną w książce, ze stanem nauki w dziedzinie fizyki i badań/eksperymentów neurologicznych, może czuć się zagubiony. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić, a język poniekąd wynika z faktu, że całość jest opowiadana przez głównego bohatera mającego problemy z empatią. Muszę przyznać, że z początku uważałem ten sposób pisania za nadmiernie pretensjonalny i mglisty, ale po pewnym czasie mi się spodobał, choć niewątpliwe jest to, że ta książka mogła być napisana przystępniej.
Sama fabuła trzyma w napięciu, książke czytałem szybko, wciąga. Czytelnik chce poznać co się wydarzy dalej i co to będzie oznaczało, chce poznać przesłanie autora i jego komentarze. Wizja przyszłości przedstawiona przez autora jest smiała, mocno intrygująca, nieszablonowa i w jakimś stopniu prawdopodobna. Jeśli chodzi o sam motyw pierwszego kontaktu mamy do czynienia z oryginalnym pomysłem. To nie jedyne podobieństwo z Solaris. Autor tak jak Lem komentuje stan obecnej nauki, a także kierunek do którego zmierza ludzkość, czy wyzwania przed jakimi stoimy w kwestii choćby pierwszego kontaktu. Toczy (neuro)filozoficzne rozważania na temat ludzkiej natury i świadomości. Całość podlana cynizmem i ponurym sosem. Istnieje jednak zasadnicza różnica z Solaris - ta książka nie jest interpretowalna na wiele sposóbów, tak jak na wielkie dzieło literatury przystało. Przedstawia konkretną neurofilozofię autora, nie pozostawia wiele do interpretacji, choć autor uświadamia czytelnika, że istnieją alternatywne punkty widzenia.
Głównym motywem w książce jest pojęcie świadomości. Wizje i opinie roztarzane przez autora mogą szokować, ale są oparte na rzeczywistych doświadczeniach, albo raczej, doświadczeniu. Wcześniej jednak pisałem, że byłem zachwycony "po części". Doświadczenie na które się powołuje jest w książce i na którym praktycznie oparto całą książke jest przedstawiane jak prawda objawiona, podczas gdy w rzeczywistym świecie jest przedmiotem głębokich dyskusji i interpretacji i z pewnością nie zamyka tematu. Stąd może zaskakiwać aż tak wyraźne i utwierdzone stanowisko autora, zaczerpnięte od wielu neurofilozofów przedstawiających podobne poglądy.
Sama książka ma ogromny walor edukacyjny i to chyba jej największy plus. To fantastyczny wstęp do tematyki neurofilozofii i samej neurologii. Każdy pomysł czy wizja jest zaczerpnięta z obecnej nauki, a na końcu autor komentuje pomysły przedstawione w książce i przedstawia obszerną bibliografię na której ją oparł. Tym byłem zachwycony. Od razu zamówiłem parę wymienionych pozycji w temacie świadomości, a także te niewymienione, a szanowane - warto w końcu poznać wiele innych opinii w temacie.
Przy okazji tej książki, jak i bardzo dużej liczby pozycji fantastycznych wraca dyskusja nad bezsensownym podziałem literackim na literature piękną i gatunkową. W społeczeństwie, które już przesiąkneło wynalazkami naukowymi i się od nich uzależniło, i gdzie nauka wpływa tak mocno na światopogląd i cały świat, żaden inny gatunek tak jak sci-fi nie nadaje się lepiej do rozważań humanistycznych, co z reguły było konikiem literatury pięknej.
Ambitne sci-fi to nie tylko rozrywka, mamy tu sporo wiedzy naukowej zawartej w zwięzłej formie a także humanistyczne, głebokie rozważania i komentarze filozoficzne o naturze człowieka i świadomości nawet z odnośnikiem, gdzie kontynuować dalej podróż w tej tematyce. Czyli to, po co sięga się min. po literaturę piękną, a nawet znacznie więcej...
Polecam, jako książkę fabularną jako tako, a także jako punkt startu z tematyką w niej zawartą. Bo podejrzewam, że większości z Was treść książki zaskoczy, może nawet przerazi, a chyba z pewnością zaintryguje, w tym stopniu, że będziecie chcieli zgłębiać tematyke neurofilozoficzną dalej.
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
więcej Pokaż mimo toPrzyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących...