-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-09-05
2023-08-03
2019-09-16
2021-10-06
2021-01-27
2021-01-20
2021-01-15
2021-01-09
2020-12-29
2019-07-22
Ciężko mi pisać o tej książce bez nadmiernej egzaltacji, ale się postaram.
Jest to moja pierwsza styczność z powieścią pisaną z użyciem techniki strumienia świadomości i na początek od razu wybrałem jedną z najbardziej docenianych. Oj, jaki to był dobry wybór.
Po pierwszych 40 stronach jeszcze nigdy nie byłem tak zachwycony lekturą książki. Ogromna wrażliwość i empatia autorki (cierpienie uszlachetnia...) wzbudziła u mnie ogromny podziw, tak samo jak sposób w jaki potrafiła ubrać w słowa myśli czy całe toki myśleniowe, emocje, przeżycia i różne stany samopoczucia czy świadomości głównych bohaterów. Z lekkim szokiem zauważyłem, że autorka wprost niebywale potrafiła przedstawiać rzeczywiste ludzkie toki myśleniowe - równie subiektywne, co chaotyczne, co sprawiało, że wędrowanie od jednego do drugiego umysłu bohaterów było przyjemnością, ale też zaskakująco przeżyciem. Bo czyż nie chcielibyśmy choć raz w życiu wejść w głowę innego człowieka i zobaczyć świat jego umysłem i percepcją? Wielokrotnie opisywane przez niej toki myśleniowe czy emocje przywoływały wspomnienia moich własnych doświadczeń. Łapałem się, jak często myślę w podobny sposób, jak czasami jest to mylne lub przepełnione nadmiarej emocji, jak chaotyczny jest to proces, z którego często niewiele wynika.
W pewnym momencie byłem przekonany, że autorka odsłoniła na kartkach z imponującą wiarygodności umysły zupełnie różnych osób. Z czasem pojąłem, że myśli tych wszystkich bohaterów są zbyt intelektualne, zbyt wyszukane, zbyt wrażliwe i w sumie zbyt do siebie podobne w formie. Bo to nie były umysły różnych ludzi, a każdy bohater był po prostu cząstką umysłu Woolf. Od razu zacząłem się zastanawiać patrząć w przeszłość, jak bardzo autorzy przelewają cząstkę siebie w tworzonych bohaterów, jak bardzo upodobniają ich do siebie, albo, co częste w literaturze fantasy, tworzą różne alter ega, często zupełnie przeciwstawne im, gdzie realizują swoję skryte pragnienia czy leczą kompleksy.
Bohaterowie stworzeni przez Woolf byli jednak najrealistyczniejszym przedstawieniem ludzkiej istoty, z jaką spotkałem się na kartkach papieru. Iście humanistyczne doświadczenie. I nawet średni 2 rozdział książki (moja subiektywna opinia, niektórzy są nim zachwyceni!) nie zmienił mojego zdania i odczucia, że przeczytałem arcydzieło literatury, a także, że z chęcią do niego wrócę w przyszłości (co w moim przypadku jest bardzo rzadkie).
Zdecydowanie polecam wybrać się w tę podróż z pięknym umysłem Virginii Woolf.
Na tyle pięknym, że w po zakończeniu lektury książki po raz pierwszy poczułem emocjonalną wieź z autorem. I zdecydowanie zakochałem się w jej pisarstwie.
Ciężko mi pisać o tej książce bez nadmiernej egzaltacji, ale się postaram.
Jest to moja pierwsza styczność z powieścią pisaną z użyciem techniki strumienia świadomości i na początek od razu wybrałem jedną z najbardziej docenianych. Oj, jaki to był dobry wybór.
Po pierwszych 40 stronach jeszcze nigdy nie byłem tak zachwycony lekturą książki. Ogromna wrażliwość i empatia...
2019-12-02
2020-02-13
2019-05-03
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o granicach ludzkiego poznania, naszej percepcji świata, naszego jestestwa, i stanu współczesnej nauki. Byłem zszokowany jak bardzo ta powieść pozostaje aktualna, nawet jeszcze bardziej niż w latach 60tych XX wieku.
Zaskoczyło mnie także, jak poglądy i filozofia autora są zbliżone do moich. Lem przeprowadza czytelnika przez całą plejadę przeżyć głównych bohaterów, którzy próbują nawiązać mityczny kontakt z tajemniczym tworem. Razem z nimi czytelnik przeżywa wachlarz emocji (złość, miłość, strach itd.) który stanowi filtr przez który patrzymy na świat. To właśnie te emocje, instynkty, wraz z bagażem doświadczeń i uwarunkowaniami społeczno-środowiskowymi kształtują naszą percepcję świata. Percepcję głównie antropocentryczną, ograniczoną, poza zakres której nie umiemy wyjść. Autor stawia więc tezę, że kontakt, ta tajemnica poznania może leżeć poza granicami ludzkich możliwości, głównie przez naszą zmienioną, przefiltrowaną percepcję. W świetle ogromnego naukowego boomu, gdzie notabene wielkie umysły jak Hawking zapewniają cały świat, że już jesteśmy blisko do poznania Teorii Wszystkiego (czego metaforą może być kontakt), do poznania tajemnic otaczającej nas rzeczywistości przez prosty redukcjonizm, Lem prezentuje odmienny punkt widzenia, w którym jesteśmy bardzo od tego daleko (punkt widzenia bardzo mi bliski), że praktycznie niewiele wiemy, a przed odkrywaniem tajemnic rzeczywistości powinniśmy odkryć tajemnicę zawartą w nas samych i zdjąć percepcyjne okowy. Mówiąc o Bogu ograniczonym, mylnym, kalekim opisuje człowieka, wykorzystując zakorzeniony w monoteistycznych religiach obraz człowieka jako istoty stworzoną na boskie podobieństwo. Dopiero przejście na inny poziom, ta dehumanizacja gdzie percepcja nie będzie tak bardzo wypaczona może roztrzaskać obecne ograniczenia. Mimo mocno krytycznego punktu widzenia, pojawia się nuta optymizmu, tak mocno zakorzeniona w naszej naturze, ta z reguły niekończąca się nadzieja. To ona motywuje głównego bohatera, jak i nas, całą ludzkość, do nie zaprzestawania wysiłków, do dalszego podziwiania i badania okrutnych cudów.
Trzeba też pochwalić autora za niesamowitą kreację świata. Lekko oniryczna, tajemnicza atmosfera koegzystencji z oceanem pochłania bohaterów i czytelnika. Opisy samego oceanu testują też granice wyobraźni czytelnika. Z tej okazji współczuję wszystkim, którzy będą chcieli tłumaczyć to dzieło na języki obce, a także winszuję tym, którzy zakończyli tłumaczenie z zadowalającymi efektami.
Przedstawiłem swoją interpretację, ale to tylko moje zrozumienie. Powieść ta jest prawdziwym arcydziełem sztuki, interpretowalnym na wiele sposób (niektórzy nawet twierdzą, że na nieskończenie wiele), wręcz wnoszącym wkład do hermeneutyki. To zdecydowanie najlepsza książka jaką przeczytałem do tej pory w swoim życiu, a więc maksymalna ocena nie może dziwić. Absolutnie polecam wszystkim!
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o...
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
Przyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących teorii. Użyte pomysły mają naukowe podstawy, a sam autor imponuje wiedzą naukową z wielu dziedzin. Pod koniec miałem wrażenie że przeczytałem rocznik Scientific American podany w fabularnej formie.
Słowo "hard" nie pada tu jednak na wyrost. Próg wejścia w tę książkę jest wysoki i lektura jest wyznaniem intelektualnym (czyli tym, co tygryski lubią najbardziej). Autor pisze dość mocno specyficznym, trudnym językiem, pełnym wyrażeń naukowych, cynizmu i bardzo dziwnych, często mocno wyszukanych porównań. Kogoś, kto nie jest za bardzo zaznajomiony z tematyką podejmowaną w książce, ze stanem nauki w dziedzinie fizyki i badań/eksperymentów neurologicznych, może czuć się zagubiony. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić, a język poniekąd wynika z faktu, że całość jest opowiadana przez głównego bohatera mającego problemy z empatią. Muszę przyznać, że z początku uważałem ten sposób pisania za nadmiernie pretensjonalny i mglisty, ale po pewnym czasie mi się spodobał, choć niewątpliwe jest to, że ta książka mogła być napisana przystępniej.
Sama fabuła trzyma w napięciu, książke czytałem szybko, wciąga. Czytelnik chce poznać co się wydarzy dalej i co to będzie oznaczało, chce poznać przesłanie autora i jego komentarze. Wizja przyszłości przedstawiona przez autora jest smiała, mocno intrygująca, nieszablonowa i w jakimś stopniu prawdopodobna. Jeśli chodzi o sam motyw pierwszego kontaktu mamy do czynienia z oryginalnym pomysłem. To nie jedyne podobieństwo z Solaris. Autor tak jak Lem komentuje stan obecnej nauki, a także kierunek do którego zmierza ludzkość, czy wyzwania przed jakimi stoimy w kwestii choćby pierwszego kontaktu. Toczy (neuro)filozoficzne rozważania na temat ludzkiej natury i świadomości. Całość podlana cynizmem i ponurym sosem. Istnieje jednak zasadnicza różnica z Solaris - ta książka nie jest interpretowalna na wiele sposóbów, tak jak na wielkie dzieło literatury przystało. Przedstawia konkretną neurofilozofię autora, nie pozostawia wiele do interpretacji, choć autor uświadamia czytelnika, że istnieją alternatywne punkty widzenia.
Głównym motywem w książce jest pojęcie świadomości. Wizje i opinie roztarzane przez autora mogą szokować, ale są oparte na rzeczywistych doświadczeniach, albo raczej, doświadczeniu. Wcześniej jednak pisałem, że byłem zachwycony "po części". Doświadczenie na które się powołuje jest w książce i na którym praktycznie oparto całą książke jest przedstawiane jak prawda objawiona, podczas gdy w rzeczywistym świecie jest przedmiotem głębokich dyskusji i interpretacji i z pewnością nie zamyka tematu. Stąd może zaskakiwać aż tak wyraźne i utwierdzone stanowisko autora, zaczerpnięte od wielu neurofilozofów przedstawiających podobne poglądy.
Sama książka ma ogromny walor edukacyjny i to chyba jej największy plus. To fantastyczny wstęp do tematyki neurofilozofii i samej neurologii. Każdy pomysł czy wizja jest zaczerpnięta z obecnej nauki, a na końcu autor komentuje pomysły przedstawione w książce i przedstawia obszerną bibliografię na której ją oparł. Tym byłem zachwycony. Od razu zamówiłem parę wymienionych pozycji w temacie świadomości, a także te niewymienione, a szanowane - warto w końcu poznać wiele innych opinii w temacie.
Przy okazji tej książki, jak i bardzo dużej liczby pozycji fantastycznych wraca dyskusja nad bezsensownym podziałem literackim na literature piękną i gatunkową. W społeczeństwie, które już przesiąkneło wynalazkami naukowymi i się od nich uzależniło, i gdzie nauka wpływa tak mocno na światopogląd i cały świat, żaden inny gatunek tak jak sci-fi nie nadaje się lepiej do rozważań humanistycznych, co z reguły było konikiem literatury pięknej.
Ambitne sci-fi to nie tylko rozrywka, mamy tu sporo wiedzy naukowej zawartej w zwięzłej formie a także humanistyczne, głebokie rozważania i komentarze filozoficzne o naturze człowieka i świadomości nawet z odnośnikiem, gdzie kontynuować dalej podróż w tej tematyce. Czyli to, po co sięga się min. po literaturę piękną, a nawet znacznie więcej...
Polecam, jako książkę fabularną jako tako, a także jako punkt startu z tematyką w niej zawartą. Bo podejrzewam, że większości z Was treść książki zaskoczy, może nawet przerazi, a chyba z pewnością zaintryguje, w tym stopniu, że będziecie chcieli zgłębiać tematyke neurofilozoficzną dalej.
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
więcej Pokaż mimo toPrzyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących...