-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-08-19
2021-05-11
2019-09-16
2020-12-29
2021-04-17
Dawkinsa chyba nikomu nie trzeba przestawiać. Biolog z ogromnymi zasługami dla popularyzowania teorii ewolucji i krytycznego myślenia w pewnym momencie obrał za cel słuszną i potrzebną krytykę religii w obecnym kształcie (choć w jego opinii religii w ogóle), czego podsumowaniem jest właśnie ta książka.
Autor przekonująco wykłada, że ewolucja może być prostym i pięknym wyjaśnieniem powstania życia. Przedstawia argumentację od strony filozoficznej i logicznej na temat hipotezy Boga i kwestii jego istnienia. Przytacza wiele interesujących faktów. Oczywiście mocno atakuje obecne systemy religijne, ze szczególnym uwzględnieniem monoteistycznych. Bardzo interesujące jest krytyczne spojrzenie na Biblię i inne "pisma święte", zresztą moje wrażenia z jej lektury były identyczne jak Dawkinsa. Na koniec przekonuje, że moralność jest w nas samych i religia nie jest do niej potrzebna, analizuje troszkę po łebkach psychologiczne i psychiczne aspekty wiary (zdecydowanie najsłabsza część książki), dodatkowo mocno krytykuje pranie mózgu dzieciom i młodym przez wychowanie religijne od najmłodszych lat.
Książka ma mało minusów, ale parę rzeczy mi się nie podobało i też nie we wszystkim się zgadzałem. Dawkins, jako jeden z największych popularyzatorów teorii ewolucji, próbuje nią wyjaśnić troszkę zbyt wiele rzeczy. Czasami odnosiłem wrażenie, że chciałby wyjaśniać teorią ewolucji nawet rozwój przemysłu piekarskiego (co gorsza, mógłby mieć nawet część racji.) Struktura niektórych jego wywodów często wydaje się też lekko chaotyczna. Największym minusem była przytoczona argumentacja w sprawie obrony aborcji i porównanie, że aborcja tak samo wstrzymuje powstawanie nowego życia jak choćby zaniechanie seksu. Argumentacja iście absurdalna i idiotyczna i aż dziw, że znalazła się w książce takiego myśliciela. Dawkins wychodzi w temacie aborcji trochę na hipokrytę zajmując tak stanowczą pozycję, bo przez całą książkę słusznie opowiada się za obroną życia wszelakiego, rozwodząc się nad jego wielkim pięknem. Cóż, temat aborcji i używania płodów do rozwoju medycyny chyba już zawsze będzie wywoływał kontrowersje i spory niezależnie od wierzeń czy ich braku, gdyż jest to temat skomplikowany moralnie.
Krytykowałem płytkie podejście z psychologicznego punktu widzenia, bo jak słusznie napisał jeden z użytkowników poniżej w swojej mocno krytycznej recenzji książki, Dawkins jawi się jako zapalony scjentysta, dla którego nauka i piękno świata łagodzą wszelkie egzystencjonalne lęki. Nie wszyscy jednak tacy są, powiedziałbym nawet że Dawkins jest w mniejszości. Temat jest rozległy i ludzka śmiertelność a także istota stworzenia, bytu i nieskończoności od wieku zajmują filozofów i intelektualistów. I raczej wśród intelektualistów więcej jest ludzi, dla których śmiertelność jest wielkim problemem napawającym ogromnym lękiem, czego nauka i piękno świata nie potrafi nijak załagodzić, a wręcz przeciwnie, spotęgować problem.
W wielu innych kwestiach z chęcią z chęcią włączyłbym się w polemikę z Dawkinsem, niekoniecznie aby przekonywać go do innych racji, ale aby rozszerzyć temat. Dla ateisty czy agnostyka (swoją drogą trochę zabawne z jakim zapaleniem i negatywizmem Dawkins podchodzi do agnostyków, do których mi osobiście bliżej niż do ateistów) książka może wydawać się mało odkrywcza i z pewnością będzie bardziej intrygującą i ciekawszą lekturą dla kogoś wierzącego.
"Bóg Urojony" to bardzo ważnym głos przeciwko powszechności religii i jej roli w życiu współczesnych ludzi. Uważam, że tytuł ten powinien być w kanonie lektur szkoły średniej. Niech młody człowiek pozna wszystkie punkty widzenia i sam zdecyduje co myśleć.
Dawkinsa chyba nikomu nie trzeba przestawiać. Biolog z ogromnymi zasługami dla popularyzowania teorii ewolucji i krytycznego myślenia w pewnym momencie obrał za cel słuszną i potrzebną krytykę religii w obecnym kształcie (choć w jego opinii religii w ogóle), czego podsumowaniem jest właśnie ta książka.
Autor przekonująco wykłada, że ewolucja może być prostym i pięknym...
2019-05-03
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o granicach ludzkiego poznania, naszej percepcji świata, naszego jestestwa, i stanu współczesnej nauki. Byłem zszokowany jak bardzo ta powieść pozostaje aktualna, nawet jeszcze bardziej niż w latach 60tych XX wieku.
Zaskoczyło mnie także, jak poglądy i filozofia autora są zbliżone do moich. Lem przeprowadza czytelnika przez całą plejadę przeżyć głównych bohaterów, którzy próbują nawiązać mityczny kontakt z tajemniczym tworem. Razem z nimi czytelnik przeżywa wachlarz emocji (złość, miłość, strach itd.) który stanowi filtr przez który patrzymy na świat. To właśnie te emocje, instynkty, wraz z bagażem doświadczeń i uwarunkowaniami społeczno-środowiskowymi kształtują naszą percepcję świata. Percepcję głównie antropocentryczną, ograniczoną, poza zakres której nie umiemy wyjść. Autor stawia więc tezę, że kontakt, ta tajemnica poznania może leżeć poza granicami ludzkich możliwości, głównie przez naszą zmienioną, przefiltrowaną percepcję. W świetle ogromnego naukowego boomu, gdzie notabene wielkie umysły jak Hawking zapewniają cały świat, że już jesteśmy blisko do poznania Teorii Wszystkiego (czego metaforą może być kontakt), do poznania tajemnic otaczającej nas rzeczywistości przez prosty redukcjonizm, Lem prezentuje odmienny punkt widzenia, w którym jesteśmy bardzo od tego daleko (punkt widzenia bardzo mi bliski), że praktycznie niewiele wiemy, a przed odkrywaniem tajemnic rzeczywistości powinniśmy odkryć tajemnicę zawartą w nas samych i zdjąć percepcyjne okowy. Mówiąc o Bogu ograniczonym, mylnym, kalekim opisuje człowieka, wykorzystując zakorzeniony w monoteistycznych religiach obraz człowieka jako istoty stworzoną na boskie podobieństwo. Dopiero przejście na inny poziom, ta dehumanizacja gdzie percepcja nie będzie tak bardzo wypaczona może roztrzaskać obecne ograniczenia. Mimo mocno krytycznego punktu widzenia, pojawia się nuta optymizmu, tak mocno zakorzeniona w naszej naturze, ta z reguły niekończąca się nadzieja. To ona motywuje głównego bohatera, jak i nas, całą ludzkość, do nie zaprzestawania wysiłków, do dalszego podziwiania i badania okrutnych cudów.
Trzeba też pochwalić autora za niesamowitą kreację świata. Lekko oniryczna, tajemnicza atmosfera koegzystencji z oceanem pochłania bohaterów i czytelnika. Opisy samego oceanu testują też granice wyobraźni czytelnika. Z tej okazji współczuję wszystkim, którzy będą chcieli tłumaczyć to dzieło na języki obce, a także winszuję tym, którzy zakończyli tłumaczenie z zadowalającymi efektami.
Przedstawiłem swoją interpretację, ale to tylko moje zrozumienie. Powieść ta jest prawdziwym arcydziełem sztuki, interpretowalnym na wiele sposób (niektórzy nawet twierdzą, że na nieskończenie wiele), wręcz wnoszącym wkład do hermeneutyki. To zdecydowanie najlepsza książka jaką przeczytałem do tej pory w swoim życiu, a więc maksymalna ocena nie może dziwić. Absolutnie polecam wszystkim!
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o...
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
Przyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących teorii. Użyte pomysły mają naukowe podstawy, a sam autor imponuje wiedzą naukową z wielu dziedzin. Pod koniec miałem wrażenie że przeczytałem rocznik Scientific American podany w fabularnej formie.
Słowo "hard" nie pada tu jednak na wyrost. Próg wejścia w tę książkę jest wysoki i lektura jest wyznaniem intelektualnym (czyli tym, co tygryski lubią najbardziej). Autor pisze dość mocno specyficznym, trudnym językiem, pełnym wyrażeń naukowych, cynizmu i bardzo dziwnych, często mocno wyszukanych porównań. Kogoś, kto nie jest za bardzo zaznajomiony z tematyką podejmowaną w książce, ze stanem nauki w dziedzinie fizyki i badań/eksperymentów neurologicznych, może czuć się zagubiony. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić, a język poniekąd wynika z faktu, że całość jest opowiadana przez głównego bohatera mającego problemy z empatią. Muszę przyznać, że z początku uważałem ten sposób pisania za nadmiernie pretensjonalny i mglisty, ale po pewnym czasie mi się spodobał, choć niewątpliwe jest to, że ta książka mogła być napisana przystępniej.
Sama fabuła trzyma w napięciu, książke czytałem szybko, wciąga. Czytelnik chce poznać co się wydarzy dalej i co to będzie oznaczało, chce poznać przesłanie autora i jego komentarze. Wizja przyszłości przedstawiona przez autora jest smiała, mocno intrygująca, nieszablonowa i w jakimś stopniu prawdopodobna. Jeśli chodzi o sam motyw pierwszego kontaktu mamy do czynienia z oryginalnym pomysłem. To nie jedyne podobieństwo z Solaris. Autor tak jak Lem komentuje stan obecnej nauki, a także kierunek do którego zmierza ludzkość, czy wyzwania przed jakimi stoimy w kwestii choćby pierwszego kontaktu. Toczy (neuro)filozoficzne rozważania na temat ludzkiej natury i świadomości. Całość podlana cynizmem i ponurym sosem. Istnieje jednak zasadnicza różnica z Solaris - ta książka nie jest interpretowalna na wiele sposóbów, tak jak na wielkie dzieło literatury przystało. Przedstawia konkretną neurofilozofię autora, nie pozostawia wiele do interpretacji, choć autor uświadamia czytelnika, że istnieją alternatywne punkty widzenia.
Głównym motywem w książce jest pojęcie świadomości. Wizje i opinie roztarzane przez autora mogą szokować, ale są oparte na rzeczywistych doświadczeniach, albo raczej, doświadczeniu. Wcześniej jednak pisałem, że byłem zachwycony "po części". Doświadczenie na które się powołuje jest w książce i na którym praktycznie oparto całą książke jest przedstawiane jak prawda objawiona, podczas gdy w rzeczywistym świecie jest przedmiotem głębokich dyskusji i interpretacji i z pewnością nie zamyka tematu. Stąd może zaskakiwać aż tak wyraźne i utwierdzone stanowisko autora, zaczerpnięte od wielu neurofilozofów przedstawiających podobne poglądy.
Sama książka ma ogromny walor edukacyjny i to chyba jej największy plus. To fantastyczny wstęp do tematyki neurofilozofii i samej neurologii. Każdy pomysł czy wizja jest zaczerpnięta z obecnej nauki, a na końcu autor komentuje pomysły przedstawione w książce i przedstawia obszerną bibliografię na której ją oparł. Tym byłem zachwycony. Od razu zamówiłem parę wymienionych pozycji w temacie świadomości, a także te niewymienione, a szanowane - warto w końcu poznać wiele innych opinii w temacie.
Przy okazji tej książki, jak i bardzo dużej liczby pozycji fantastycznych wraca dyskusja nad bezsensownym podziałem literackim na literature piękną i gatunkową. W społeczeństwie, które już przesiąkneło wynalazkami naukowymi i się od nich uzależniło, i gdzie nauka wpływa tak mocno na światopogląd i cały świat, żaden inny gatunek tak jak sci-fi nie nadaje się lepiej do rozważań humanistycznych, co z reguły było konikiem literatury pięknej.
Ambitne sci-fi to nie tylko rozrywka, mamy tu sporo wiedzy naukowej zawartej w zwięzłej formie a także humanistyczne, głebokie rozważania i komentarze filozoficzne o naturze człowieka i świadomości nawet z odnośnikiem, gdzie kontynuować dalej podróż w tej tematyce. Czyli to, po co sięga się min. po literaturę piękną, a nawet znacznie więcej...
Polecam, jako książkę fabularną jako tako, a także jako punkt startu z tematyką w niej zawartą. Bo podejrzewam, że większości z Was treść książki zaskoczy, może nawet przerazi, a chyba z pewnością zaintryguje, w tym stopniu, że będziecie chcieli zgłębiać tematyke neurofilozoficzną dalej.
Po lekturze "Solaris" poszedłem za ciosem i przeczytałem książkę Wattsa, nazywaną duchowym następcą arcydzieła Lema.
więcej Pokaż mimo toPrzyznam się, że po lekturze byłem po części zachwycony. Był to mój pierwszy kontakt z tak szczegółowym hard sci-fi. Bardzo mi się spodobał sam koncept, gdzie autor stara się większość tematyki zakotwiczyć w obecnym stanie odkryć naukowych i istniejących...