Amerykański pisarz, scenarzysta i dramaturg. Studiował na University of Tennessee w latach 1951-1952, a 1953 wstąpił na 4 lata do United States Air Force (ang. Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych),z których 2 spędził na Alasce, prowadząc audycję radiową. W 1957 powrócił na uniwersytet. W 1961 pobrał się z koleżanką ze studiów Lee Holleman. Bez uzyskania dyplomu ukończenia uczelni opuścił uniwersytet i przeprowadził się z rodziną do Chicago. Zajął się twórczością literacką. W Chicago powstała jego pierwsza powieść Strażnik sadu. Po powrocie do Sevier County w stanie Tennessee rozstał się z żoną. Latem 1965 wyruszył w podróż statkiem Sylvania do Irlandii. Na statku poznał Anne DeLisle, która była zatrudniona tam jako piosenkarka. Pobrali się w 1966 podczas pobytu w Anglii. W tym samym roku po otrzymaniu stypendium od Fundacji Rockefellera podróżował po południowej Europie, zatrzymując się na dłużej na Ibizie, gdzie napisał swoją drugą powieść "W ciemność". Gdy powrócił z żoną do Stanów Zjednoczonych, powieść ta została opublikowana w 1968 i zyskała pozytywne recenzje. W 1969 McCarthy z żoną przeprowadzili się do Louisville w stanie Tennessee, gdzie kupili nieruchomość, którą McCarthy własnoręcznie wyremontował. Tamże napisał następną opartą na faktach książkę "Dziecię boże" (wydana w 1974). W 1976 przeprowadził się do El Paso w Teksasie i pozostawał w separacji z żoną Anne DeLisle. Powieść Suttree, którą pisał z przerwami przez 20 lat, została opublikowana ostatecznie w 1979. Najbardziej znane jego dzieła to "Krwawy południk" (1985),zaliczony przez The New York Times do pięciu najlepszych powieści amerykańskich ostatnich 25 lat (w innym zestawieniu, 100 najlepiej stworzonych postaci w literaturze pięknej od 1900 roku, znalazł się antybohater tej książki, łowca skalpów sędzia Holden),oraz tzw. „trylogia graniczna”: "Rącze konie" (1992),"Przeprawa" (1994) i "Sodoma i Gomora" (1998). Akcja tych utworów toczy się na południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych. "Krwawy południk" to powieść historyczna pełna przemocy, opisująca masakry Indian na granicy Teksasu z Meksykiem w latach 1849-50. Została zauważona przez krytyków, jednak dopiero książka "Rącze konie" okazała się bestsellerem i zdobyła National Book Award. Utwór opowiada o wyprawie dwóch szesnastolatków w 1948 r. do Meksyku, gdzie poznają okrucieństwo świata. Książka "Dziecię Boże" podejmuje temat natury ludzkiej wyrwanej z tworu jakim jest społeczeństwo. Oprah Winfrey wybrała książkę McCarthy’ego "Droga" jako książkę miesiąca w kwietniu 2007 roku do Oprah's Book Club. Winfrey przeprowadziła z nim wywiad, pierwszy wywiad telewizyjny, jakiego udzielił i który ukazał się na antenie w The Oprah Winfrey Show 5 czerwca 2007. Wywiad został nagrany w bibliotece Santa Fe Institute i w nim McCarthy opowiedział o doświadczeniach związanych z byciem ojcem w starszym wieku, co było inspiracją i miało wpływ na jego powieść "Droga".
McCarthy mieszkał w miejscowości Tesuque w Nowym Meksyku na północ od Santa Fe z trzecią żoną Jennifer Winkley i ich synem Johnem. Chronił ściśle swoją prywatność i rzadko udzielał wywiadów. Zmarł w wieku 89 lat.http://www.cormacmccarthy.pl/
Jest w moim czytaniu Cormaca McCarthy'ego nieco masochizmu. Jego „Droga” sponiewierała mnie, przeżuła i wypluła na bruk. Tkwiłem z nosem przyklejonym do ziemi przez lata, bojąc się nawet spojrzeć na kolejne wydania jego powieści. Aż wreszcie, cudem jakimś, za co dziękuję cudodawcy (chyba że to jednak autocierpiętnictwo nieuświadomione),w łapska moje trafiła książka o tytule prowokującym.
I jest z „Krajem” historia taka, że od pierwszej strony pędzi ona i barwi południk na czerwono, krwiście i brutalnie (moja „Drogowa” trauma wróciła na chwilę) po to, by nagle spowolnić i zająć się tym, co mądre, ważne i zupełnie nie płytkie. Akcja wędruje na plan drugi, o losach bohaterów dowiadujemy się z rozmów, a my dajemy się pochłonąć pięknu literatury. Jest w tym niezwykłość, prostota (bo przecież „prawda jest zawsze prosta”),która wywołała u mnie drżenie serducha. „Życia trzeba całego, żeby zobaczyć siebie takim, jakim jest się naprawdę” – i to także prawda oczywista. Ale McCarthy nie byłby sobą, gdyby nie dodał – „…a i wtedy można się pomylić”.
Trzeba więc żyć ciągle, nie na nowo, bo i tak ciągnie się za sobą to, co było. Powiało chłodem, prawda? A może jednak nie?
A zatem znów przeniknął mnie smutek, tyle że się pozbierałem. Bo można „Kraj” czytać jako sensację i bawić się przy tym świetnie, a można próbować podważyć paznokciem zdania i znaleźć ukryte pod czarną czcionką prawdziwe znaczenie słów. Polecam jedno i drugie. A trzecia książka Cormaca już na mojej zakupowej liście.
Cormac McCarthy to pisarz wybitny, mający swój wyjątkowy styl, a jego książki wyróżniają się specyficznym klimatem i językiem, spójnością warstwy fabularnej i literackiej. I nie inaczej jest już w jego debiucie. To ponura, surowa historia gdzieś z lat trzydziestych, rozgrywająca się w Ameryce odległej od dużych miast, pośród gór i lasów, niewielkich miejscowości, osamotnionych chat, zamieszkanych przez dziwacznych odludków. Na kartach powieści dostajemy odpychające postacie, proste i brutalne, dobrze odnajdujące się w okrutnym świecie. Szmugluje się tu alkohol, albo ginie przez niego, czy w krótkim wybuchu przemocy czy w katastrofie rozlatującej się karczmy. Ten świat poznamy przez losy trzech postaci, szmuglera, który na pierwszych stronach, przed laty dopuści się zabójstwa, chłopca, syna owego zabitego i starca, w sadzie którego pochowane zostały zwłoki. W zasadzie fabuła jest tu szczątkowa. To szereg krótkich scen, luźno powiązanych, oszczędnych w dialogi, w działania, snujących się w powolnym, znudzonym rytmie, bądź wypełnionych przemocą przyjmowaną, czynioną i opisywaną z obojętnością, w mroku, smutku i z wiszącym nastrojem beznadziei. Ma to wydźwięk niemal postapokaliptyczny, a autor potrafi takie klimaty wytwarzać rewelacyjnie, co później zaowocowało kultową już "Drogą".
Odznacza się w tej książce język. W podawaniu fabuły bardzo oszczędny, z krótkimi dosadnymi zdaniami, z językiem bohaterów, a chwilami i narracji prymitywnym, gwarowym, czy raczej wieśniackim, brawurowo przetłumaczonym przez Michała Kłobukowskiego, który to język ożywia pełnymi barw, choć ponurymi i monumentalnymi opisami przyrody, surowej i okrutnej jak bohaterowie powieści, ale pięknej i fascynującej. Można nawet odnieść wrażenie, że pisarz popisuje się w swoim debiucie, chce oszałamiać, ucieka od łatwej prozy, chce ją utrudnić, stawia na klimat i obraz przed fabułą. Efekt jest świetny. Od tej debiutanckiej książki, którą pierwszy raz czytałem po "Drodze", pozostaję zafascynowany prozą McCarthy'ego.