-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-02-08
2023-07-30
2021-03-30
2021-09-22
2021-09-21
2020-12-29
2021-08-15
2021-03-12
2019-12-02
2019-05-03
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o granicach ludzkiego poznania, naszej percepcji świata, naszego jestestwa, i stanu współczesnej nauki. Byłem zszokowany jak bardzo ta powieść pozostaje aktualna, nawet jeszcze bardziej niż w latach 60tych XX wieku.
Zaskoczyło mnie także, jak poglądy i filozofia autora są zbliżone do moich. Lem przeprowadza czytelnika przez całą plejadę przeżyć głównych bohaterów, którzy próbują nawiązać mityczny kontakt z tajemniczym tworem. Razem z nimi czytelnik przeżywa wachlarz emocji (złość, miłość, strach itd.) który stanowi filtr przez który patrzymy na świat. To właśnie te emocje, instynkty, wraz z bagażem doświadczeń i uwarunkowaniami społeczno-środowiskowymi kształtują naszą percepcję świata. Percepcję głównie antropocentryczną, ograniczoną, poza zakres której nie umiemy wyjść. Autor stawia więc tezę, że kontakt, ta tajemnica poznania może leżeć poza granicami ludzkich możliwości, głównie przez naszą zmienioną, przefiltrowaną percepcję. W świetle ogromnego naukowego boomu, gdzie notabene wielkie umysły jak Hawking zapewniają cały świat, że już jesteśmy blisko do poznania Teorii Wszystkiego (czego metaforą może być kontakt), do poznania tajemnic otaczającej nas rzeczywistości przez prosty redukcjonizm, Lem prezentuje odmienny punkt widzenia, w którym jesteśmy bardzo od tego daleko (punkt widzenia bardzo mi bliski), że praktycznie niewiele wiemy, a przed odkrywaniem tajemnic rzeczywistości powinniśmy odkryć tajemnicę zawartą w nas samych i zdjąć percepcyjne okowy. Mówiąc o Bogu ograniczonym, mylnym, kalekim opisuje człowieka, wykorzystując zakorzeniony w monoteistycznych religiach obraz człowieka jako istoty stworzoną na boskie podobieństwo. Dopiero przejście na inny poziom, ta dehumanizacja gdzie percepcja nie będzie tak bardzo wypaczona może roztrzaskać obecne ograniczenia. Mimo mocno krytycznego punktu widzenia, pojawia się nuta optymizmu, tak mocno zakorzeniona w naszej naturze, ta z reguły niekończąca się nadzieja. To ona motywuje głównego bohatera, jak i nas, całą ludzkość, do nie zaprzestawania wysiłków, do dalszego podziwiania i badania okrutnych cudów.
Trzeba też pochwalić autora za niesamowitą kreację świata. Lekko oniryczna, tajemnicza atmosfera koegzystencji z oceanem pochłania bohaterów i czytelnika. Opisy samego oceanu testują też granice wyobraźni czytelnika. Z tej okazji współczuję wszystkim, którzy będą chcieli tłumaczyć to dzieło na języki obce, a także winszuję tym, którzy zakończyli tłumaczenie z zadowalającymi efektami.
Przedstawiłem swoją interpretację, ale to tylko moje zrozumienie. Powieść ta jest prawdziwym arcydziełem sztuki, interpretowalnym na wiele sposób (niektórzy nawet twierdzą, że na nieskończenie wiele), wręcz wnoszącym wkład do hermeneutyki. To zdecydowanie najlepsza książka jaką przeczytałem do tej pory w swoim życiu, a więc maksymalna ocena nie może dziwić. Absolutnie polecam wszystkim!
Swoją ponowną przygodę z gatunkiem Sci-Fi postanowiłem rozpocząć od największego polskiego dzieła mistrza Lema. Był to świetny wybór, choć przeczytałem dzieło tak doskonałe, że obawiam się, że może negatywnie wpłynąć na odbiór innych pozycji.
O książce napisano już wiele, ale dorzucę swoje trzy grosze. Niesamowita powieść będąca jednocześnie rozprawą filozoficzną o...
Pamiętam jak obejrzałem film w młodości, który był dla mnie tak przerażający, że obiecałem sobie, że nie obejrzę go nigdy więcej. Teraz po lekturze mam ochotę na kolejny seans.
O książce napisano już chyba wszystko. Największe wrażenie zrobiła na mnie warstwa językowa, oryginalna i przebojowa. Eksperymenty z językiem różnie wychodzą, ale tutejszy slang to była rewelacja. Ogromne zasługi dla tłumacza Roberta Sudoła, który stworzył coś swojego na kształt oryginału.
Historia, zwłaszcza początek, może szokować. Plusem jest niesłychana zwięzłość, w tak krótkim utworze poruszono tyle kwestii etycznych, moralnych i związanych z wpływem polityków na społeczeństwo.
Ocenę obniżyłem za końcówkę i dziwną, wręcz infantylną koncepcję autora (tak, tę o wyrastaniu), która kompletnie nie pasowała poziomem do reszty książki.
Na osobny akapit zasługuje wersja audio na Storytel. O ile samo wykonanie Krzysztofa Zalewskiego było rewelacyjne, to niestety to wszystko co dobrego można powiedzieć o tej pozycji. Największym problemem jest fakt, że wybierając do odsłuchu "Nakręcaną Pomarańczę" (wersje z anglicyzmami) słuchamy tak naprawdę "Mechanicznej Pomarańczy" (wersji z rusycyzmami). Zorientowałem się po godzinie odsłuchu, że coś za dużo tutaj tych rusycyzmów, których nie rozumiałem, bo rosyjskiego się nigdy nie uczyłem... Szkoda mi było tracić tę godzinę, także odsłuchałem do końca. Nie zmienia to faktu, że jest to KOMPROMITACJA w wykonaniu Storytel. Naprawdę, pierwszy raz się spotkałem, żeby ktoś w audiobooku przeczytał inną książke niż w tytule!!!
Na dodatek brakuje tak chwalonego posłowia tłumacza.
Ogólnie, unikać, chyba że Wam te dwie sprawy nie przeszkadzają. Ja żałuję, że nie kupiłem papieru.
Pamiętam jak obejrzałem film w młodości, który był dla mnie tak przerażający, że obiecałem sobie, że nie obejrzę go nigdy więcej. Teraz po lekturze mam ochotę na kolejny seans.
więcej Pokaż mimo toO książce napisano już chyba wszystko. Największe wrażenie zrobiła na mnie warstwa językowa, oryginalna i przebojowa. Eksperymenty z językiem różnie wychodzą, ale tutejszy slang to była rewelacja....