-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać3
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2015-08-30
2015-03-31
Gdybym tę książkę miała podsumować jednym słowem, to byłoby to słowo "nijaka". Bo w "Kompleksie Boga" wszystko jest nijakie - postacie (mimo próby rozbudowania ich pod kątem psychologicznym) są jakieś nijakie, dialogi są nijakie, wydarzenia są nijakie i po tym wszystkim motyw zbrodni też wydaje mi się nijaki. Nie chodzi o to, że są tragicznie złe, po prostu nie wzbudzają żadnych emocji, nawet najmniejszych. Bohaterowie często działają nielogicznie, rzeczy trudne często przychodzą im zbyt łatwo. Na plus chyba tylko ta brutalna strona powieści i fakt, że ostatecznie czyta się to wszystko bez bólu, ale nie jest historia, do której chciałabym wracać, jeden raz mi wystarczy.
Gdybym tę książkę miała podsumować jednym słowem, to byłoby to słowo "nijaka". Bo w "Kompleksie Boga" wszystko jest nijakie - postacie (mimo próby rozbudowania ich pod kątem psychologicznym) są jakieś nijakie, dialogi są nijakie, wydarzenia są nijakie i po tym wszystkim motyw zbrodni też wydaje mi się nijaki. Nie chodzi o to, że są tragicznie złe, po prostu nie wzbudzają...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-28
Niby wszystko napisanie sprawie, niby czyta się szybko i przyjemnie, a jednak książka nie zapada w pamięć praktycznie w ogóle. Jakiś czas po skończeniu "Wigilii Wszystkich Świętych" pamiętam już tylko ogólny zarys fabuły i nic poza tym. Po ocenie wnioskuję, że musiałam całkiem dobrze się przy tej książce bawić, a jednak, skoro nie zostawiła po sobie najmniejszego śladu ani wspomnienia, to była w moim życiu zbędna.
Niby wszystko napisanie sprawie, niby czyta się szybko i przyjemnie, a jednak książka nie zapada w pamięć praktycznie w ogóle. Jakiś czas po skończeniu "Wigilii Wszystkich Świętych" pamiętam już tylko ogólny zarys fabuły i nic poza tym. Po ocenie wnioskuję, że musiałam całkiem dobrze się przy tej książce bawić, a jednak, skoro nie zostawiła po sobie najmniejszego śladu ani...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-25
2015-04-10
Leo Junker jest zawieszonym policjantem, samotnym i uzależnionym od leków. Wydaje się, że już żadne wydarzenie z przeszłości nie może pogrążyć go bardziej. A jednak kiedy w kamienicy, w której mieszka dochodzi do morderstwa, wszystko wskazuje na to, że sprawca dobrze zna Junkera i próbuje bawić się z nim w kotka i myszkę. Leo, żeby znaleźć mordercę musi cofnąć się do wydarzeń ze swojej młodości, o których już zdążył zapomnieć.
Główny bohater prowadzi narrację w trzech czasach jednocześnie. Teraźniejszość, w której próbuje znaleźć "niewidzialnego człowieka" przeplata wspomnieniami z przeszłości, które wyjaśniają dlaczego jego obecne życie wygląda tak, jak wygląda oraz opowiada historię, która wydarzyła się, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Dowiadujemy się, jak poznał pewnego chłopaka z problemami, który potrafił perfekcyjnie podrabiać dokumenty, jak zakochał się w jego młodszej siostrze i jak znajomość całej trójki się zakończyła. Te wspomnienia były najciekawszą częścią książki, cała reszta wypadła przeciętnie.
Niestety autor nie oferuje nam niczego nowego, mamy tu tę ciemną i brudną stronę świata, trudną przeszłość, która nie pozwala o sobie zapomnieć i morderstwo, którego sprawcę w pewnym sensie znamy od początku i chociaż nie potrafimy go nazwać, to podejrzewamy do czego dąży i dlaczego. Zresztą gdyby z książki wyciąć wspomnienia Junkera, to samo śledztwo rzeczywiście przebiegło bardzo szybko i bez napięcia.
Podsumowując - jest to kolejna przeciętna książka, którą można przeczytać, jeśli nie oczekuje się od niej zbyt wiele.
Leo Junker jest zawieszonym policjantem, samotnym i uzależnionym od leków. Wydaje się, że już żadne wydarzenie z przeszłości nie może pogrążyć go bardziej. A jednak kiedy w kamienicy, w której mieszka dochodzi do morderstwa, wszystko wskazuje na to, że sprawca dobrze zna Junkera i próbuje bawić się z nim w kotka i myszkę. Leo, żeby znaleźć mordercę musi cofnąć się do...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-23
Muszę przyznać, że historia sama w sobie jest dość interesująca. Pomysł, żeby połączyć książkę z nagraniami w internecie też był całkiem ciekawy. No i rozumiem dlaczego "Dolina Szkieletów" została napisana w formie dziennika, a jednak odnoszę wrażenie, że sporo straciła przez biadolenie głównego bohatera. Być może jest w tym jakiś realizm, skoro bohater ma 15 lat i odwagą nie grzeszy, ale... niee, to zdecydowanie nie dla mnie. O ile przy nagraniach (szczególnie oglądanych w nocy) dało się czasami poczuć lekki dreszczyk, o ile strona wizualna książki jest bez zarzutu, o tyle treść nuży zamiast budować napięcie, przynajmniej w moim odczuciu.
Po drugą część pewnie i tak sięgnę z ciekawości, na szczęście książki z tej serii zajmują jeden wieczór, więc nie będę rozpaczać nad straconym czasem. Swoją drogą - kiedy nieduża objętość książki jest zaletą, to chyba znak, że coś jest nie tak ;)
Jedną gwiazdkę podciągnęłam za fakt, że to jednak literatura młodzieżowa. Być może jako nastolatka byłabym zachwycona, teraz jestem co najwyżej zadowolona.
Muszę przyznać, że historia sama w sobie jest dość interesująca. Pomysł, żeby połączyć książkę z nagraniami w internecie też był całkiem ciekawy. No i rozumiem dlaczego "Dolina Szkieletów" została napisana w formie dziennika, a jednak odnoszę wrażenie, że sporo straciła przez biadolenie głównego bohatera. Być może jest w tym jakiś realizm, skoro bohater ma 15 lat i odwagą...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-15
2015-02-06
Mam mieszane uczucia. Zarówno co do książki, jak i jej głównego bohatera. Inspektor Frost potrafi irytować i bawić na przemian. Raczej warto było go poznać, mogę nie żałować czasu spędzonego razem z nim, ale nie jestem pewna czy chciałabym kontynuować tę znajomość i sięgać po inne tomy tej serii.
Postacie i wątki, mimo że jest ich sporo, nie mylą się czytelnikowi. Być może zbyt często pojawiają się szczęśliwe zbiegi okoliczności, jednak nie brakuje bohaterom też ogromnego pecha, co zapewnia w jakimś stopniu równowagę. Niestety są też momenty przydługie, może nie drastycznie nudne, ale całkowicie zbędne, spokojnie można było książkę nieco odchudzić i niewiele by na tym straciła.
Ogólnie rzecz biorąc - jeśli ktoś ceni brytyjski humor, a przy tym dysponuje sporą ilością czasu, to nie powinien być rozczarowany.
Mam mieszane uczucia. Zarówno co do książki, jak i jej głównego bohatera. Inspektor Frost potrafi irytować i bawić na przemian. Raczej warto było go poznać, mogę nie żałować czasu spędzonego razem z nim, ale nie jestem pewna czy chciałabym kontynuować tę znajomość i sięgać po inne tomy tej serii.
Postacie i wątki, mimo że jest ich sporo, nie mylą się czytelnikowi. Być może...
2015-03-19
2015-03-22
Może coś ze mną jest nie tak, nie wiem sama, może po prostu nie dla mnie literatura kobieca. Tutaj nie podoba mi się prawie wszystko, ale zdecydowanie najgorsi są bohaterowie. Już dawno nie spotkałam się z tak płytkimi i jednowymiarowymi postaciami. W świecie pani Michalak albo się jest dobrym i popełnia błędy, albo złym i podłym bez jednej zalety. Wszystko banalnie proste, prawda? Relacje damsko-męskie przedstawiają się podobnie: mężczyźni są źli, egoistyczni i nieodpowiedzialni i muszą się zmienić, a kobiety są biedne, pokrzywdzone i trzeba się nad nimi litować. Dorzućmy jeszcze kilka błędów logicznych, mnóstwo szczęśliwych zbiegów okoliczności i tyle samo teatralnych emocji wynikających z naiwnych sytuacji, "prawdziwe, życiowe problemy" i pozory poruszania ważnych tematów - mamy "W imię miłości". Ja dziękuję.
Może coś ze mną jest nie tak, nie wiem sama, może po prostu nie dla mnie literatura kobieca. Tutaj nie podoba mi się prawie wszystko, ale zdecydowanie najgorsi są bohaterowie. Już dawno nie spotkałam się z tak płytkimi i jednowymiarowymi postaciami. W świecie pani Michalak albo się jest dobrym i popełnia błędy, albo złym i podłym bez jednej zalety. Wszystko banalnie proste,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-22
Historię morderstw na farmie Hinterkaifeck znam, a wizja autorki "Domu na pustkowiu" to ciekawe uzupełnienie i próba wyjaśnienia tego, czego tak naprawdę nigdy nikomu nie udało się wyjaśnić. Przedstawia rodzinę Dannerów i wszystkie wydarzenia w formie opowieści mieszkańców wioski, sąsiadów, ludzi, z którymi ofiary żyły na co dzień. Nazwiska są pozmieniane, wydarzenia umiejscowiono w innym czasie i fikcyjnej miejscowości, ale ciągle to ta sama historia. Autorka bardzo zadbała o szczegóły, uwzględniła nawet plotki i podejrzenia miejscowych o paranormalnej naturze tej zbrodni. Ogólnie rzecz biorąc - nie rozczarowałam się, ale nie wiem czy efekt byłby równie zadowalający dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o "nawiedzonej" farmie. Dlatego nie polecam, nie odradzam, osoby zainteresowane tematem i tak po tę książkę sięgną.
Historię morderstw na farmie Hinterkaifeck znam, a wizja autorki "Domu na pustkowiu" to ciekawe uzupełnienie i próba wyjaśnienia tego, czego tak naprawdę nigdy nikomu nie udało się wyjaśnić. Przedstawia rodzinę Dannerów i wszystkie wydarzenia w formie opowieści mieszkańców wioski, sąsiadów, ludzi, z którymi ofiary żyły na co dzień. Nazwiska są pozmieniane, wydarzenia...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-04-23
2015-06-14
2015-07-15
2015-07-17
2015-08-24
2015-11-28
2015-12-21
2015-12-26
No tak, klasyka. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie straszy długością i nie przynudza ani przez moment, naprawdę wszystko jest napisane tak sprawnie, że aż ciężko uwierzyć. Nigdy nie byłam tak wielką fanką "Opowieści wigilijnej", by wracać do niej co rok, ale co jakiś czas warto przypomnieć sobie razem z Ebenezerem i trzema duchami czym jest ta prawdziwa magia świąt.
No tak, klasyka. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych - każdy znajdzie coś dla siebie. Nie straszy długością i nie przynudza ani przez moment, naprawdę wszystko jest napisane tak sprawnie, że aż ciężko uwierzyć. Nigdy nie byłam tak wielką fanką "Opowieści wigilijnej", by wracać do niej co rok, ale co jakiś czas warto przypomnieć sobie razem z Ebenezerem i trzema duchami...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-06
No sama nie wiem. Zawsze uważałam Kinga za mistrza, który w ciekawy sposób potrafi pisać nawet o palcu wystającym z umywalki. Z drugiej strony, coś mi tutaj nie pasuje. "Podpalaczka" niby nie jest zła, ale jakoś tak się ciągnie, jakoś tak momentami nudzi... nie wiem, nie porwała mnie w każdym razie.
No sama nie wiem. Zawsze uważałam Kinga za mistrza, który w ciekawy sposób potrafi pisać nawet o palcu wystającym z umywalki. Z drugiej strony, coś mi tutaj nie pasuje. "Podpalaczka" niby nie jest zła, ale jakoś tak się ciągnie, jakoś tak momentami nudzi... nie wiem, nie porwała mnie w każdym razie.
Pokaż mimo to
Przed utworami dramatycznymi wszelkiego rodzaju, wzbraniam się rękami i nogami. Dla mnie to suche scenariusze, nawet jeśli są bardzo dobre. Nie sądzę, żebym kiedyś się do nich przekonała.
Jednak jeśli chodzi o "Zemstę", no cóż, całkiem zabawne to było. Muszę przyznać, że się nie spodziewałam. Każdy z bohaterów, to w zasadzie chodzący zlepek przywar, ale wszyscy są przy tym tak pocieszni, że nie sposób ich nie lubić.
Nie wiem czy kiedyś jeszcze do "Zemsty" wrócę, ale na pewno będę ją miło wspominać.
Przed utworami dramatycznymi wszelkiego rodzaju, wzbraniam się rękami i nogami. Dla mnie to suche scenariusze, nawet jeśli są bardzo dobre. Nie sądzę, żebym kiedyś się do nich przekonała.
więcej Pokaż mimo toJednak jeśli chodzi o "Zemstę", no cóż, całkiem zabawne to było. Muszę przyznać, że się nie spodziewałam. Każdy z bohaterów, to w zasadzie chodzący zlepek przywar, ale wszyscy są przy tym...