„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
23.05.2024

Miasteczko zagubione wśród lasów, coraz rzadziej odwiedzane przez cygański tabor. Życie, które toczy się niezmiennym rytmem, w spokoju i izolacji. Tak wyglądałyby, podobne do siebie, dni mieszkańców Kreskolu, gdyby Pasza Lindauer nie pokłóciła się mężem, nie rozwiodła się i nie znikła. Co gorsza, znikł też Izmael, jej były mąż.

„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?

Sto lat samotności Kreskolu

Czas w powieści Maxa Grossa płynie dużo bardziej linearnie niż w Marquezowskim Macondo, choć porównania do „Stu lat samotności” nasuwały mi się nieustannie. „Zaginiony sztetl” nie jest wielopokoleniową sagą, choć gdybyśmy zajrzeli do ksiąg przechowywanych przez rabina Sokołowskiego i jego ojca, pewnie moglibyśmy się doszukać długich i skomplikowanych dziejów.

Dni w Kreskolu płyną powoli i statecznie. Mieszkańców miasteczka nie dotyczą kataklizmy targające Europą w XX wieku – dopiero ten XXI uderza w nich z całą mocą. Czas, jak woda w rzecznym zakolu, stoi w sztetlu w miejscu. Ruch wskazówek – sekundowej, minutowej i godzinowej – ma to samo tempo. Czas, jeśli płynie, to leniwie, w ściśle określonych ramach. Znika Izmael, znika Pasza Lindauer. Trzeba to zgłosić polskim władzom, tak jak to drzewiej bywało, nawet jeśli wtedy, kiedy się z nimi kontaktowano, władze nie były do końca polskie. Ale wiadomo, goj to goj. Jeśli wspólnota chce mieć spokój, trzeba od czasu do czasu kontaktować się ze światem zewnętrznym – byle nie za często.

Pasza jednak zniknęła, wpadła – by pozostać przy rzecznych porównaniach – jak kamień w wodę.

Proste równoległe stykają się w nieskończoności – albo wcześniej

Pasza Lindauer nie znosiła Izmaela. Po prostu, organicznie nie znosiła. Wrzaski podczas ich kłótni nie dawały spać sąsiadom. Nie poradził na to wiele mądry rabin Sokołow, nie poradziły kobiety ze sztetla, z rabinową włącznie. Nie pozostało nic innego, jak dać im rozwód. Tylko że po rozwodzie zniknęli. Obydwoje. To się oczywiście zdarza, jednak… Rozwód, dodajmy, jeden z siedmiu, które przeprowadzono w Kreskolu w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Mniej to niż w innych żydowskich gminach, jednak rozwody się zdarzały, zdarzają się i zdarzać będą. Przeprowadzane zgodnie z żydowskim prawem i obyczajem w synagodze.

Obecni na sali reporterzy potrafili rozpoznać chwytliwą historię. Z nieprzyzwoitą wręcz radością rozwód Lindauerów, nieznany katalizator przywrócenia Kreskolu do świata, został rozsmarowany na pierwszych stronach gazet. „Pożądanie, zdrada, rozwód w pobożnym Kreskolu doprowadził do jego odkrycia”, głosiły nagłówki.

„Zaginiony sztetl”

Ta kłótnia, ten rozwód i to zniknięcie zainicjowały lawinę, która miała zmienić życie mieszkanek i mieszkańców Kreskolu. Czas w miasteczku płynął swoim torem i rytmem, równoległym do dni, miesięcy i lat upływających w świecie, który Kreskolem nie był. Co musiało się wydarzyć, żeby dwa równoległe nurty popłynęły wspólnie? Wygląda na to, że nic specjalnego. Wystarczyło, że Pasza nie znosiła Izmaela, co miało wcześniej opisane konsekwencje. I nagle w leniwą, ledwie płynącą rzekę wpłynął bystry nurt współczesności. Tak jakby nad domami wsi z powieści Izaaka Bashevisa Singera nagle zaczęły latać helikoptery. „Szatan w Goraju” to druga powieść, której echa pobrzmiewają między wersami „Zaginionego sztetla”. Czy Singerowska nawiedzona Rachela to pierwowzór Paszy? Stała się katalizatorem zmian, a co za tym idzie chaosu, który zburzył uporządkowane życie Kreskolu. Pytanie: czy na zawsze?

„Plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi”

Max Gross osadził „Zaginiony sztetl” w konkretnym miejscu i czasie. Jest nowojorczykiem, jak sam mówi, jego rodzina nie odżegnuje się od żydowskich korzeni, ale za szczyt religijnego zaangażowania uważają oni jedzenie bajgli w Jom Kippur. Wiedzę o Polsce czerpał z książek i jednej podróży do naszego kraju. Dopytywał znajomych polskiego pochodzenia o szczegóły i na tej podstawie zbudował fabułę, która ironicznie, acz celnie oddaje konsekwencje zderzenia przeszłości ze współczesnością. Wszystko wskazuje na to, że kolizje tego, co było, z tym, co jest – to sytuacje uniwersalne, które można dopasować do różnych miejsc i różnych czasów. Nawet jeśli wydaje nam się, że jest inaczej, to Heraklit z Efezu miał, ma i prawdopodobnie będzie miał rację. Jego słowa „panta rhei” dotyczą także Kreskolu. Hmm, a może jednak nie?

– Powinniśmy zacząć od prawdy, panie Lewinkopf – powiedział pewien psycholog w średnim wieku. – Wiemy, że nie istnieje takie miejsce jak Kreskol.

– Ależ oczywiście, że istnieje. Niby skąd przyszedłem?

„Zaginiony sztetl”

Kiedy bystry nurt współczesności wzburzył spokojną wodę, sytuacja wydała się nieodwracalna. Czy zmiany zawsze są zmianami na lepsze? Jeśli szukają państwo odpowiedzi, łatwiej wam będzie po przeczytaniu „Zaginionego sztetla”. Chociaż i tak każdy znajdzie swoją własną, niezależną od autora książki.

Czy będzie szansa na to, że wszystko się uspokoi, a mieszkańcy zaginionego sztetla zyskają drugą szansę? Według Gabriela Garcii Marqueza jest to niemożliwe, a według Maxa Grossa? Aby i tu znaleźć odpowiedź, trzeba będzie spędzić kilka godzin z mieszkańcami Kreskolu i przekonać się osobiście.

Bardzo gorąco to państwu polecam, w końcu kiedy zatapiamy się w lekturze, czas między okładkami książki płynie niezależnie i równolegle do tego w świecie realnym. Zawsze też zyskujemy „drugą szansę na ziemi”, niezależnie od tego, jak gruba była książka i jak wiele czasu z nią spędziliśmy. A potem kolejne. Pod warunkiem, że pojawią się kolejne okładki i zamknięte między nimi historie, w których godziny, dni i miesiące płyną swoim własnym rytmem.

Przeczytaj fragment książki „Zaginiony sztetl”

--

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 23.05.2024 14:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 23.05.2024 16:33
Czytelnik

Dwie najlepsze książki o sztetlach, jakie w życiu przeczytałem to: Wszystko jest iluminacją Jonathana Safrana Foera i  Córka rzeźnika Yaniva Iczkovitsa. Wypada mi teraz żałować, że niezbyt mocno zaprzyjaźniłem się czytelniczo z Isaakiem Bashevisem Singerem, z którego twórczości...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej
 Wszystko jest iluminacją  Córka rzeźnika  Sztukmistrz z Lublina
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 23.05.2024 20:15
Redaktor

Ta jest bardziej współczesna. Ciekawa także pod kątem postrzegania naszego kraju z zewnątrz. No i tych właśnie naszych żydowsko-polskich , galicyjskich klimatów: Singera, Schulza, Shaloma Asha.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się