„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem Dardą

Marcin Waincetel Marcin Waincetel
23.05.2024

W jaki sposób zrekonstruować zbrodnie? Czy każdy z nas jest zdolny do przekraczania granic dobra i zła? Zdzisław Mokryna, literacki bohater thrillerów Stefana Dardy, to postać pełna moralnych rozterek, zmagająca się z osobistym dramatem, szukająca prawdy i sprawiedliwości. Czym jest tak zwana ustawa o bestiach? W jaki sposób makabryczne zbrodnie łączyć z obyczajowymi refleksjami? Jakich wartości w opowieściach poszukuje autor? Zapraszamy do lektury – zarówno wywiadu, jak i książek Stefana Dardy („Zabij mnie, tato”, „Nie zawiedź mnie, tato”), które ukazały się nakładem Wydawnictwa Czarna Owca.

„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem Dardą

[Opis: Wydawnictwo: Czarna Owca]

Drugi po „Zabij mnie, tato” thriller ze Zdzisławem Mokryną w roli głównej!

Po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w Rykowie, emerytowany funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych Policji, próbuje odnaleźć wewnętrzną równowagę w domu na wsi. Gdy pewnego dnia dowiaduje się o pogrzebie osoby z bliskiej rodziny, wie jedno – w najbliższym czasie może zapomnieć o spokoju. Zwłaszcza, że tuż po przyjeździe do położonych na Podlasiu Czemian, Zdzisław Mokryna zostaje podejrzany o związek z zabójstwem krewnej. Niebawem dochodzi do kolejnej śmierci.

Czy ojcowskie niedopatrzenie było przyczyną serii zdarzeń wstrząsających podlaskim miasteczkiem? Jaką rolę w zagmatwanej sprawie odgrywa tamtejszy szef policji?

Emerytowany gliniarz rozpoczyna nieformalne śledztwo, rzucając w ten sposób rękawicę miejscowym układom. Jego znajoma sprzed lat, obecnie prokurator rejonowa w Czemianach, z pewnością zna odpowiedzi na wiele pytań. Mokryna chciałby uzyskać wsparcie dawnej sympatii, ale czy są na to jakiekolwiek szanse?

Wywiad ze Stefanem Dardą, autorem „Nie zawiedź mnie, tato”

Marcin Waincetel: „Zabij mnie, tato” to historia, w której małomiasteczkowe środowisko staje się teatrem zbrodni i cierpienia. Kluczowym motywem jest porwanie dzieci, ale także rodzicielska rozpacz, która generuje różnorakie emocje. A jakie emocje towarzyszyły Stefanowi Dardzie podczas pisania książki? I co stanowiło właściwy impuls do stworzenia powieści?

Stefan Darda: Zawsze podczas pisania staram się dać z siebie tyle, ile tylko jestem w stanie. Tutaj jeszcze doszła bardzo trudna tematyka. Nie sprawia mi satysfakcji ani frajdy opisywanie dramatycznych wydarzeń fabularnych, ale czasem nie ma wyjścia i jest to po prostu niezbędne. Inspiracją do powstania tej książki była tzw. ustawa o bestiach, o której głośno było jakiś czas temu. Ówczesny szum medialny zahaczał także o ułomne prawodawstwo, upichcone nam przez rodzimych polityków na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Brak wyobraźni, którym charakteryzowali się wówczas rządzący, w połączeniu z błędami systemowymi i ludzkimi, po upływie dwudziestu pięciu lat stał się swoistym zaczynem całej historii. Byłem tym wszystkim sfrustrowany i uznałem, że najlepsze, co mogę zrobić, to wypowiedzenie się o tym na kartach „Zabij mnie, tato”.

Niesamowicie interesujący jest kontekst, bo zaginięcie małoletnich łączy się tak naprawdę ze społecznymi regułami, które rządzą naszym światem. Choć w powieści cofamy się do 2015 roku, to jednak sprawy zaginięć są aktualne. Ważny jest wydźwięk powieści i pytanie, które pojawia się gdzieś między wersami, tzn. co robi państwo, żeby chronić swoich obywateli przed podobnymi tragediami? Literatura gatunkowa powinna uwrażliwiać na podobne kwestie?

Często mówię o tym na spotkaniach autorskich, że zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw. Poza fabułą, którą staram się wciągnąć czytelnika, jest świetnie, jeśli dostaję sygnały, że jest coś jeszcze. Staram się nie tworzyć przesłań „na siłę”, ale kiedy po premierze „Zabij mnie, tato” dostawałem informacje zwrotne, że powieść poruszyła (niektórych nawet do łez), zmusiła do refleksji, uwrażliwiła na pewne kwestie, a nawet zmieniła podejście do opieki nad własnymi dziećmi, to była to naprawdę wielka nagroda dla mnie jako autora książki przecież w założeniu gatunkowej. Jestem z wykształcenia politologiem, staram się bacznie obserwować otaczającą nas rzeczywistość i nad pewnymi kwestiami po prostu trudno mi przejść do porządku dziennego. Czasem spotykam się z opiniami, że z niektórymi wątkami nieco przesadziłem w tej powieści, ale to wszystko wydarzyło się naprawdę, tylko oczywiście w innych realiach, i dotknęło ludzi, którzy spodziewali się od właściwych organów opieki, a spotkało ich rozczarowanie.

„Zdzisław Mokryna, przyjaciel zrozpaczonej rodziny i emerytowany policjant, zniecierpliwiony opieszałością służb, podejmuje prywatne śledztwo…” – wstępna charakterystyka bohatera zdradza motywacje, jednak aby w pełni poznać osobowość Mokryny, musimy sięgnąć głębiej, aż do czasów jego przeszłości. Kim właściwie jest pana bohater? W co wierzy i czego szuka? Bo wydawać by się mogło, że to bohater osadzony w przeszłości, który zmaga się z poczuciem (nie)sprawiedliwości, stając się taką jednoosobową jednostką do zadań specjalnych.

Główny bohater jest emerytowanym policjantem, który w ostatnim czasie swojej kariery pracował w Biurze Spraw Wewnętrznych, czyli po prostu kontrolował, czy jego koledzy ze służby wypełniają swoje zadania zgodnie z zasadami i przepisami. Przeżył pewną traumę, uciekł do niewielkiego miasta w poszukiwaniu spokojnego otoczenia i wewnętrznej równowagi. Los sprawił, że zaprzyjaźnił się z rodziną, którą dotknęła tragedia. Trochę wbrew sobie, ale też z pełnym przekonaniem rusza na pomoc, wykorzystując swoją wiedzę i nieformalne kanały będące w jego zasięgu.

Istotnym motywem jest przyjaźń, która łączy Mokrynę i Kamila Szykowiaka. Fundamentem takiej więzi może być zaufanie, potrzeba bliskości, emocjonalne wsparcie. Co właściwie definiuje taką relację? I czy myśląc o swoim bohaterze, zwłaszcza tak wyjątkowym jak Mokryna, myśli pan w kategoriach „zaprzyjaźnienia” się z kreowaną przez siebie postacią?

Położyłem na relację dwóch wspomnianych bohaterów dość duży nacisk w pierwszych fragmentach powieści. Chciałem to wzajemne zaangażowanie emocjonalne uwiarygodnić i sprawić, aby czytelnik nie przeszedł nad późniejszymi etapami fabuły, wzruszając obojętnie ramionami. Myślę, że w dużej mierze przyjaźń Mokryny i Szykowiaka miała solidne fundamenty w postaci szczerej rozmowy o traumach, które ich spotkały wcześniej. Jeśli chodzi o moją relację z kreowanymi bohaterami, to staram się zachowywać podczas pisania jak obserwator opisujący wydarzenia, jak kronikarz, który powinien zdawać relację z tego, co się wydarzyło, a nie wchodzić w bliższą znajomość z aktorami występującymi na scenie powieści. Natomiast to fantastyczne uczucie dla pisarza, gdy czytelnicy jego książek zaprzyjaźniają się z kimś, kto się w nich pojawił, lub – odwrotnie – szczerze kogoś nienawidzą.

Zarówno w pierwszej, jak i drugiej części książki Mokryna wykorzystuje znajomości, aby infiltrować określone środowiska – szukać prawdy w relacjach i układach. Jak wyglądał research? Czy jest pan autorem, który zdaje się na impulsywne, spontaniczne działanie, czy jednak stara się pan kreować obraz świata w zgodzie z góry zaplanowanym scenariuszem – krok po kroku, nie dając sobie prawa do improwizacji?

Swego czasu sam nosiłem mundur (wprawdzie nie policyjny), ale myślę, że miałem solidne podstawy, by poszerzać już posiadaną wiedzę podczas pisania książki. Starałem się bardzo dużo czytać na ten temat, konsultowałem się z osobami, które mają wiedzę z pierwszej ręki. Później zdarzyło mi się otrzymywać pytania, skąd tak dobrze znam określone mechanizmy, a także przeczytać, że trafiłem w sedno dokładnie w ten sposób, jakbym sam przeżył podobne doświadczenia w strukturach policji. Co do drugiego pytania – nigdy nie wiem dokładnie, w jaki sposób potoczy się historia. Zdaję sobie sprawę, dokąd mniej więcej zmierza fabuła, nie mając świadomości, jakimi ścieżkami tam dotrze. Gdybym pisał na podstawie jakiegoś z góry ustalonego planu lub stworzonego wcześniej konspektu, chyba zanudziłbym się podczas takiej pracy. Uwielbiam, gdy moi bohaterowie mnie zaskakują lub nagle przytrafia im się coś, czego wcześniej zupełnie nie planowałem.

W swoich książkach nie tylko podejmuje pan problem moralnych krzywd, społecznych zależności, rodzinnych i osobistych traum, ale również zastanawia się pan nad obliczem i źródłem kształtowania się w człowieku zła. I tutaj znów odnieśmy się do pierwszej części serii, bo świadomość, że z więzienia wychodzi psychopatyczny zabójca, który zniknął bez śladu, budzi refleksje związane z systemowym karaniem, resocjalizacją. Zapewne trudno będzie odpowiedzieć jednoznacznie (być może jest to niemożliwe), ale w jaki sposób – intuicyjnie – Stefan Darda mógłby określić, skąd w ludziach bierze się pierwiastek zła?

Wydaje mi się, że złem się po części nasiąka, a po części otrzymuje się je w genach. To truizm, ale nie ma w społeczeństwie jednostek idealnych, takich, które nie mają czegoś za uszami. Miarą człowieczeństwa jest to, że ludzie potrafią zawalczyć o to, by nie pozwalać złu triumfować, a czasem odważają się dusić je w zarodku. Oczywiście niektórzy postępują zupełnie inaczej, są niejako skrzywieni i zawsze potrafią sobie w jakiś sposób wytłumaczyć swoje postępowanie. Bywa też, że zło bierze się z nadarzającej się okazji lub z zaburzeń, którymi charakteryzują się chociażby psychopaci potrafiący krzywdzić innych bez mrugnięcia okiem. Jako autor staram się nie epatować brutalnością, jest jej aż nadto wokół nas, ale czasem nie mam wyjścia. Już o tym wspomniałem – tego typu wątki muszą się czasem znaleźć w gatunku, w jakim się poruszam. Czasami zło można zdefiniować przez pokazanie go jak na talerzu chociażby w fabule powieści. Taki jest mój cel. Uwrażliwienie i ostrzeżenie. Jednakże też wydaje mi się, że pozwalam odbiorcy samemu wyrobić sobie zdanie na dany temat, niejako skłonić go do refleksji. Również na temat genezy i istoty zła pojawiającego się w moich powieściach.

„Nie zawiedź mnie, tato” to swoista kontynuacja historii, nieszablonowa tak w treści, jak i formie, bo przecież początek opowieści to epilog… Tym razem emerytowany gliniarz, były funkcjonariusz Biura Spraw Wewnętrznych Policji, musi rozwiązać śledztwo, będąc jednocześnie podejrzanym o zabójstwo krewnej. Co było dla pana najbardziej satysfakcjonującą częścią pracy, a co stanowiło największe wyzwanie?

Nie sądziłem, że wyjdzie mi tak obszerna historia, ale fabuła zmusiła mnie do zawiązania sporej liczby wątków. Myślę, że to było dla mnie, jako autora, dość trudne. Do tego doszła dwutorowa (zarówno w czasie, jak i miejscu) akcja, która w pewnym momencie zaczyna się zazębiać. W efekcie „Nie zawiedź mnie, tato” będzie miała dwie części (pierwszy tom jest już w księgarniach, a premiera drugiego planowana jest na październik 2024 roku). Mamy tu zaangażowanie głównego bohatera w śledztwo dotyczące śmierci jego krewnej i… nie tylko. Poza tym fabuła wraca do jego dzieciństwa, a zbieg okoliczności sprawia, że odnawiają się przyjaźnie z tamtych czasów. Mokryna znów nie może znaleźć spokoju, ale to jest poniekąd też jego własny wybór. Najbardziej cieszyło mnie, gdy już udało mi się całą tę historię w pewien sposób ujarzmić, sprawić, że wszystko zaczęło wskakiwać na swoje miejsce, jak puzzle. Cieszę się też, że jeszcze sporo przed bohaterami. Mam nadzieję, że czytelnicy również będą podzielali to uczucie.

Interesujące jest spojrzenie – w skali mikro i makro – na działania bohatera. Bo Mokryna, jako emerytowany gliniarz, który potrafi określić struktury różnych układów, mafijnych siatek, rozpoczyna prywatne śledztwo, konfrontując się z lokalnymi siłami i wpływami interesów. W tym sensie „Nie zawiedź mnie, tato” to powieść nie tylko w konwencji zbrodni, ale również westernu, w którym ważna jest dychotomia pomiędzy dobrem i złem, a także postać samotnego rewolwerowca. Zgodzi się pan z takim odczytaniem?

To ciekawe podejście. Akurat tak się składa, że jestem fanem westernów, ale nigdy nie myślałem ani o Mokrynie, ani o innych moich bohaterach w takich kategoriach. Nie chciałbym też narzucać czytelnikom tego typu interpretacji. Główny bohater „Nie zawiedź mnie, tato” jest człowiekiem z krwi i kości, ma swoje słabości, wady, czasami strzela kulą w płot i niejednokrotnie złości się sam na siebie, czasem też żałuje podjętych decyzji, jego życiem targają ciągłe wątpliwości. Walka o prawdę w jego przypadku wynika bardziej z wewnętrznego przymusu niż z chęci pakowania się w wir wydarzeń i ściągania na siebie kłopotów, których mógłby bez problemu uniknąć, po prostu przymykając oko na niektóre sprawy. Jest w pewien sposób postacią tragiczną, ale też daje nadzieję, że czasem warto nie zachowywać się tak, jak jest wygodnie, ponieważ są wartości, dla których własny komfort należy odsunąć na dalszy plan.

Jest pan twórcą prozy gatunkowej, który przez lata wyspecjalizował się w horrorze, powieściach spod znaku grozy i niesamowitości, ale również kryminałach i thrillerach, o czym najlepiej świadczy cykl z Mokryną. A nad czym aktualnie pan pracuje?

W tej chwili kontynuuję pracę nad drugą częścią „Nie zawiedź mnie, tato”. Jak wspomniałem, premiera zaplanowana jest na październik. Później mam w planach trzecią część cyklu „Przebudzenie zmarłego czasu”. Sądzę, że ta książka pojawi się w księgarniach w pierwszej połowie 2025 roku. Chcę też wrócić do klasycznego horroru – być może będzie to powieść nawiązująca do rozgrywającej się w Bieszczadach „Jednej krwi”. Chciałbym również wrócić do opowiadań, ponieważ to wymagająca, ale też dająca dużo satysfakcji forma, a w dodatku wielu czytelników sugeruje, że chętnie znów wróciłoby do klimatów ze zbioru „Opowiem ci mroczną historię”.

---

Chcesz kupić tę książę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [2]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agafitness  - awatar
Agafitness 23.05.2024 15:30
Czytelniczka

Kupiłam tę książkę, ale przeczytam dopiero gdy wyjdzie drugi tom, aby pochłonąć obie jedna po drugiej. Dzisiaj zaczynam inną książkę tego autora  Opowiem ci mroczną historię. Zbiór opowiadań grozy Autor wypracował swój unikatowy, rozpoznawalny styl i klimat i lubię zanurzać się w tworzonym przez...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam więcej
 Opowiem ci mroczną historię. Zbiór opowiadań grozy
Marcin Waincetel - awatar
Marcin Waincetel 23.05.2024 13:30
Oficjalny recenzent

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam