Podróże śladami książek: o utworach, które inspirują do wojaży
„Ależ tam musi być pięknie!”, „To miejsce wydaje się tak ciekawe pod względem historycznym, że koniecznie muszę je odwiedzić!” – ile razy zdarzyło wam się tak pomyśleć w czasie czytania danej książki? Które utwory sprawiły, że zechcieliście udać się do opisywanych w nich lokalizacji? Które z tych marzeń udało wam się zrealizować?
Elizabeth Barrett Browning i książki o Florencji
Jestem ciekawa waszych odpowiedzi – zachęcam do ich dodawania w komentarzach pod tekstem i przedstawiam wam również swoje zestawienie takich inspirujących podróżniczo książek. Pierwsza z nich (i jedyna w zestawieniu) nie jest już powszechnie dostępna, ale dla mnie ważna – chodzi o biografię angielskiej poetki Elizabeth Barrett Browning pod tytułem „Elizabeth”, którą napisała węgierska autorka Erzsébet Kertész. Pamiętam, jak książka wpadła mi przez przypadek w ręce w gminnej bibliotece, gdy byłam nastolatką, i od tego czasu przeczytałam ją co najmniej kilka razy. Barrett Browning żyła w XIX wieku, a w swoich wierszach poruszała takie tematy, jak konieczność zniesienia niewolnictwa, prawa kobiet, prawa dzieci. Przez całe swoje życie Barrett Browning chorowała, w Londynie spędzała cały czas, leżąc w łóżku. Wtedy też odwiedził ją młody obiecujący poeta Robert Browning. Twórcy zakochali się w sobie, uciekli z Anglii (choć zakazywał tego swojej dorosłej córce ojciec) do Włoch, a konkretnie do Florencji. Tam znaleźli szczęście i kolejne twórcze inspiracje. Bardzo cenię Barrett Browning za to, że swoimi poglądami wyprzedzała swoje czasy, że potrafiła zbuntować się wobec oczekiwań innych dotyczących jej życia (wyszła za mąż za młodszego o 6 lat mężczyznę, swoje pierwsze i jedyne dziecko urodziła po 40. roku życia, mimo sprzeciwu rodziny opuściła zbyt szarą i pochmurną jej zdaniem ojczyznę na rzecz słonecznych Włoch).
Kertész w piękny sposób opisała w swojej książce Florencję, w której żyła Barrett Browning. Postanowiłam więc odwiedzić to miasto i muzeum poświęcone angielskiej pisarce – działa ono w dawnym mieszkaniu jej rodziny. Dyrektorka muzeum była szczęśliwa, widząc gości z Polski („Kraków i Wrocław są takie piękne!”), tym bardziej że zazwyczaj odwiedzają to miejsce Amerykanie i Brytyjczycy. Florencja mnie zachwyciła i mam zamiar jeszcze nieraz odwiedzić to miasto. Jeśli zaciekawiła was (mam nadzieję) postać Elizabeth Barrett Browning, to polecam również lekturę „Flusha” Virginii Woolf, która opowiada o poetce i jej mężu z perspektywy… ich psa, Flusha.
Po lekturze „Elizabeth” przyszła u mnie pora na czytanie wszystkiego, co z Florencją związane, m.in. „Udręki i ekstazy”, wspaniałej biografii Michała Anioła, którą napisał Irving Stone, „Czarodziejki z Florencji” Salmana Rushdiego, „Pokój z widokiem” Edwarda Morgana Forstera, ale również i „Inferno” Dana Browna.
Trylogia Millennium i książki o Szwecji
Kolejnym miejscem, do którego dotarcie z Polski nie wymaga poniesienia wielkich kosztów (oczywiście pod warunkiem, że wybierzesz tanie linie lotnicze, w odpowiedniej chwili zarezerwujesz bilet i znajdziesz nocleg u znajomych, i będziesz się żywić głównie w sieciówkach), jest Sztokholm. Udało mi się wybrać na zorganizowaną na własną rękę wycieczkę śladami bohaterów trylogii Stiega Larssona (jeszcze wtedy była to tylko trylogia i miała tylko jednego autora). Szczególnie zależało mi na odwiedzeniu okolicy, w której mieszkali Lisbeth Salander i Mikael Bloomkvist (udało się). Czasem dobrze jest odpocząć, czytając kryminały, a wśród nich lata temu to właśnie książki Larssona szczególnie mnie (i miliony innych czytelników na świecie) zainteresowały. Przy okazji wizyty w Szwecji zajrzałam do Biblioteki Publicznej w Sztokholmie, która co prawda nie ma nic wspólnego z Millennium, ale jest zachwycająca i każda osoba może do niej wejść. Jest tam nawet dział z książkami w języku polskim i miejsce, w którym można poczytać dzienniki z całego świata – również jeden z Polski.
Jest jeszcze wiele miejsc w tym skandynawskim kraju i samej jego stolicy, które chciałabym odwiedzić, m.in. te opisane przez Katarzynę Tubylewicz w „Sztokholmie. Mieście, które tętni ciszą”, „Kraju nie dla wszystkich” Wiktorii Michałkiewicz (choć to nie książka o zwiedzaniu) czy… w książkach dla dzieci Astrid Lindgren.
Małgorzata Musierowicz i Poznań
Roosevelta 5 i mieszkanie Borejków, Słowackiego 18 i dom z wieżyczką, zamieszkały przez Cesię, czy kościół dominikanów to miejsca, które odwiedziła zapewne niejedna fanka (i niejeden fan?) „Jeżycjady”. Ja również, chociaż należę raczej do tych czytelniczek, które bardziej cenią starsze książki Małgorzaty Musierowicz niż te, które ukazały się w ramach cyklu już po „Kalamburce”. Jeśli cały czas brakuje wam atmosfery znanej z tomów „Jeżycjady” sprzed wielu lat, a nie czytaliście jeszcze „Na Jowisza! Uzupełniam Jeżycjadę” i „Na Jowisza 2!”, napisane przez Małgorzatę Musierowicz wspólnie z córką Emilią Kiereś, to myślę, że warto skusić się na lekturę – na stronach książek panuje atmosfera znana właśnie z pierwszych powieści o Gabrysi, jej rodzicach i siostrach (no i pozostałych członkach ciągle rozrastającej się rodziny).
O różnym podejściu do twórczości pochodzącej z Poznania autorki pisała zresztą niedawno na łamach lubimyczytać.pl Sonia Miniewicz – zapraszam przy okazji do lektury jej artykułu, który – sądząc po liczbie dodanych pod nim komentarzy – spotkał się z dużym zainteresowaniem użytkowników i użytkowniczek. Miło było jednak zobaczyć po raz pierwszy miejsca, o których czytało się lata temu i które kojarzą się z ciepłym, rodzinnym życiem charakternych sióstr Borejko.
Ilona Wiśniewska i miejsca, w których jest bardzo zimno
Choć wcześniej wspomniałam o ciepłych zazwyczaj (a na pewno cieplejszych niż Polska) Włoszech, to bardzo lubię też czytać książki o miejscach, w których jest bardzo zimno. Jestem jedną z tych osób, które wolą zimę niż lato (choć z biegiem lat to się zmienia), jednak po lekturze książek Ilony Wiśniewskiej stwierdzam, że tego zimna nie lubię AŻ tak bardzo. Że trudno byłoby mi przetrwać tam, gdzie żyją bohaterowie jej reportaży. Jednak na krótki czas, jako turystka (czy raczej: podróżniczka), chciałabym odwiedzić Grenlandię, północną Norwegię czy Spitsbergen. To miejsca o zachwycających krajobrazach, zupełnie innych w porównaniu z tymi, jakie widzimy, odwiedzając właśnie Włochy czy np. kraje Ameryki Południowej. W książkach polskiej reporterki mieszkającej w Norwegii cenię to, że stanowią ciekawe połączenie, w którym solidnej dawce wiedzy o konkretnych miejscach towarzyszą historie osób je zamieszkujących. Autorka zapowiedziała, że jej najnowsza książka, „Migot. Z krańca Grenlandii”, która ukaże się pod koniec maja, będzie również „najzimniejsza”, więc już nie mogę się doczekać lektury. Sięgnę również po skierowanego (nie tylko) do najmłodszych „Przyjaciela Północy”.
Ukraina…
Nigdy nie byłam w Ukrainie i nigdy też ten kraj nie znajdował się na liście miejsc, które bardzo chciałabym zobaczyć. Jak jednak wiele osób, po ataku Rosji na naszych wschodnich sąsiadów sięgnęłam po książki z Ukrainą związane. W jednej z nich – „Planecie Piołun”, Oksana Zabużko pisze m.in. o tym, że dla Ukraińców Białoruś zawsze była tym sąsiadem, któremu się mniej poszczęściło, biedniejszym, ale tak naprawdę za dużo nie wiedzieli o tym, jak to państwo działa, jak wygląda w nim życie. Wydaje mi się, że część osób w Polsce (przyznaję, że ja do nich należę), w czasach sprzed wojny, w ten sposób podchodziła do Ukrainy – że to państwo, które wydaje się biedniejsze od Polski, ale – jeśli nie mamy stamtąd znajomych, nigdy tam nie byliśmy – nie wiemy, jak wygląda tam życie. Z wieloma stereotypami związanymi z Ukrainą rozprawia się w swojej książce „Ukraina. Soroczka i kiszone arbuzy” mieszkająca we Lwowie Polka Katarzyna Łoza. Przez pół roku do wydania reportażu cały dochód z jego sprzedaży Wydawnictwo Poznańskie i sama autorka przeznaczają na działalność Polskiej Akcji Humanitarnej SOS UKRAINA. „Ukraina” pełna jest ciekawostek związanych z tym krajem, z jego obyczajami, kuchnią, historią, najpiękniejszymi (i tymi mniej pięknymi) miejscami. Większość z wymienionych miast znamy niestety teraz z wiadomości związanych z wojną… Katarzyna Łoza mieszka w pięknej (widziałam w jednym z programów telewizyjnych) kamienicy we Lwowie, przed wojną organizowała wycieczki dla Polaków po mieście, mam nadzieję, że już wkrótce będzie można bezpiecznie to miasto odwiedzić i że nie dosięgną go wojenne zniszczenia.
Drogie czytelniczki i drodzy czytelnicy, dajcie znać, które z książkowych miejsc chętnie byście odwiedzili lub już odwiedziliście. Jestem ciekawa waszych lekturowych inspiracji!
komentarze [22]
A ja polecam Afrykę Zachodnią Szkatułka pełna Sahelu. Subsaharyjska ballada, A. Południową Potosí. Góra, która zjada ludzi, Dziobak literatury. Reportaże latynoamerykańskie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejDla mnie to „Władca pierścieni”. Chciałoby się udać do miejsc opisywanych w powieści. Sama Nowa Zelandia kojarzyła mi się co najwyżej z farmerami w koszulach w kratkę i stadami owiec. Do Hobbitonu trafiłam jednak przypadkiem dzięki wygranemu w loterii biletowi na samolot. Po czym okazało się ,że Nowa Zelandia ma do zaoferowania więcej niż wioskę filmową . Wspaniałe scenerie...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejW zasadzie każda pozytywnie odebrana książka stanowi inspirację do podróży jej śladami. Spośród nieoczywistych pomysłów swego czasu udało mi się podróżować bośniackimi śladami jugosłowiańskiego noblisty Ivo Andrića . Przede warto odwiedzić Višegrad, gdzie rozgrywa się akcja najsłynniejszej książki autora - Most na Drinie
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejTrochę mnie śmieszy fakt, że dopiero po ataku na Ukrainę została ona "doceniona". Troszkę głupio jechać w "dalekie kraje", a nigdy nie odwiedzić sąsiadów, zwłaszcza, że mają o wiele ciekawsze miejsca niż te wszystkie "oklepane" modne, kierunki.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJa z chęcią wybrałabym się śladami Paula Theroux Szczęśliwe wyspy Oceanii. Wiosłując przez Pacyfik
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postSeria z Forstem od Remigiusza Mroza ciągnie w góry za każdym razem. :)
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postZielone Wzgórze na zawsze w moim sercu, jak tam musi być niewyobrażalnie pięknie! Niestety mogę tylko pomarzyć... Oczywiście Hogwart, również marzeniem było bycie czarodziejem. Gdy czytałam Pocałunki i croissanty , czułam się cu-do-wnie. Paryż jest od dawna moim celem, jestem w nim totalnie zakochana. Może kiedyś dam radę...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOprócz wspomnianego już w tej dyskusji Zielonego wzgórza bardzo podróżniczo zainteresował mnie Szczecinem Leszek Herman. Czytając Wiadomość z podziemi albo Zbawiciel nabrałam ochoty aby zwiedzić m.in Wały Chrobrego i okolice jeziora Dąbie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDla mnie to norma od niepamiętnych czasów (tzn. od podstawówki). Zaczęło się, bodajże, od W pogoni za szmaragdową gwiazdą Arciszewskiego, potem były różne książki z "Klubu 7 przygód" Naszej Księgarni, Samochodziki... i tak poleciało. Kiedyś miałem zawsze pod ręką odpowiednią mapę, dzisiaj mam Internet. Jeżeli mam okazję to staram się zwiedzać miejsca akcji przeczytanych...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOczywiście są książki, które w bezpośredni sposób nie wiążą się z turystyką, a i tak zachęcają do odwiedzenia miejsca akcji. Z pewnością odwiedziłabym ZIELONE WZGÓRZE z serii książek o Ani, gdyby tylko istniało w realnym świecie. Po przeczytaniu książek Puzyńskiej dotyczącej serii o Lipowie pomyślałam, że fajnie by było zobaczyć to Lipowo na własne oczy. Czytając książki o...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejOj...Zielone Wzgórze to również moje czytelnicze wymarzone miejsce podróży. Kiedyś z ciekawością śledziłam mapy google Wyspy Księcia Edwarda 😊
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post