rozwińzwiń

Konsulowie ich cesarskich mości

Okładka książki Konsulowie ich cesarskich mości Ivo Andrić
Okładka książki Konsulowie ich cesarskich mości
Ivo Andrić Wydawnictwo: Wydawnictwo Łódzkie Seria: Ex Libris Biblioteka Jugosłowiańska literatura piękna
580 str. 9 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Ex Libris Biblioteka Jugosłowiańska
Tytuł oryginału:
Travnicka hronika
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Łódzkie
Data wydania:
1977-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1977-01-01
Liczba stron:
580
Czas czytania
9 godz. 40 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Hanna Kalita
Tagi:
Bałkany Jugosławia Serbia Bośnia literatura serbska literatura jugosłowiańska
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Literatura na Świecie nr 1-2/1994 (270-271) Ivo Andrić, Italo Calvino, Fred D'Aguiar, Raul Grisolia, Ewa Kuryluk, Giorgio Manganelli, Alecia McKenzie, Michael Ondaatje, Pier Paolo Pasolini, Caryl Phillips, Biserka Rajčić, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Namba Roy, Leonardo Sciascia, Stevan Tontić, Derek Walcott
Ocena 0,0
Literatura na ... Ivo Andrić, Italo C...
Okładka książki Literatura na Świecie nr 8-9/1992 (253-254) Fernando Aínsa, Ivo Andrić, John Ashbery, Harold Brodkey, Miodrag Bulatović, James Campbell, Robert Coover, Aleš Debeljak, Allen Ginsberg, John Hawkes, Horacy, Jerzy Jarniewicz, Redakcja pisma Literatura na Świecie, Charles Reznikoff, Wacław Sadkowski, Tadeusz Sławek, Piotr Sommer, Andrzej Sosnowski, Tzvetan Todorov, John Updike, Eliot Weinberger, Hugo Williams
Ocena 0,0
Literatura na ... Fernando Aínsa, Ivo...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
46 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
791
791

Na półkach: , , ,

115/180/2023
Siedem lat w Bośni. Dla Francuza obarczonego rodziną nie było to pewnie łatwe. Turcy, Żydzi, Bośniacy, niedaleko Serbia i jeszcze na dokładkę konsul austriacki. A nawet dwóch, bo się wymienili mniej więcej w połowie powieści.
Przepiękna, leniwa opowieść o życiu, które już minęło. Przeminęli konsulowie i ich pomocnicy, Bonaparte i Austro-Węgry straszą lub czarują już tylko w podręcznikach do historii i na pomnikach, a ludzie w Trawniku jak się spotykali w kawiarni Lutwy na pogawędkę, tak może i spotykają się do dziś.
A nam się wydaje, ze tacy ważni jesteśmy, my i nasze sprawy :-)

115/180/2023
Siedem lat w Bośni. Dla Francuza obarczonego rodziną nie było to pewnie łatwe. Turcy, Żydzi, Bośniacy, niedaleko Serbia i jeszcze na dokładkę konsul austriacki. A nawet dwóch, bo się wymienili mniej więcej w połowie powieści.
Przepiękna, leniwa opowieść o życiu, które już minęło. Przeminęli konsulowie i ich pomocnicy, Bonaparte i Austro-Węgry straszą lub...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Kolejna wielka książka Andricia z Bośnią w tle po „Moście na Drinie” – obie są takimi, za które dają Nobla. Lokalne podniesione do rangi uniwersalnego. Różnorodność kulturowa jako wartość, czy nawet zadanie, choć niełatwe na co dzień. Życie jako coś zawsze i wszędzie niedoskonałego i niezadowalającego. „Trzeba jednak iść".

I jak to wszystko zostało opowiedziane…! To książka w której bez reszty zanurzamy się w spokojny czysty nurt, czasem mocno wezbrany, ale przeważnie wszechogarniająco rozlany.

Fabuła jest dla mnie tu drugorzędna wobec świata przedstawionego, czyli Bośni z początków XIX wieku, wciąż od kilku wieków pozostającą pod władzą Turcji, co uczyniło z niej wyjątkowy fenomen mozaiki kulturowo-religijnej. A w tej Bośni dwaj konsulowie - cesarstw Francji i Austrii, niby wrogowie, ale czy rzeczywiście? I tamte społeczności – muzułmańska, prawosławna, katolicka, żydowska, naprawdę tak wrogie wobec siebie? No i tamci ludzie – z całym swoim bogactwem, czyli przeważnie ubóstwem.

Najciekawszą osobowością wydaje się konsul Francji Daville, wiecznie miotający się między nakazami swej profesji a zwątpieniem, nie tylko w swą dyplomatyczną misję. Choć początkowo był zwolennikiem rewolucji, szybko ogarnęło go zwątpienie.

„Odtąd przez wiele lat życie nie przestawało go poić tym samym gorzkim napojem, do którego nie sposób się było przyzwyczaić. Wprawdzie po dawnemu chodził, żył, pisał artykuły i krzyczał z tłumem, ale już teraz trawiony wewnętrznym rozłamem, do którego nie chciał nawet sam przed sobą się przyznać i który chętnie ukrywał przed każdym”. Wydaje się, że nie tylko on cierpi na taką przypadłość.

A jeszcze dochodzą nowe wątpliwości: „Teraz zaczyna kiełkować myśl, że i ta droga (Napoleon) mogłaby okazać się bezdrożem, jedną z wielu złud, że ta tak zwana prawdziwa droga wcale nie istnieje i że życie ludzkie zatraca się w wiecznej tęsknocie do prawdziwej drogi i w wiecznym prostowaniu ścieżek, którymi podąża”.

„Może rewolucje wydają potwory?” – zastanawiał się z przerażeniem. „Tak, zaczynają się one w wielkości i czystości moralnej, lecz rodzą potwory” – często sam sobie odpowiadał”. Takie przemyślenia Francuza notuje w pisanej w czasie II wojny światowej książce Andrić, będąc sympatykiem, bądź co bądź komunistycznej partyzantki Tity. Chyba zatem nie miał wielu złudzeń….

Raz przeciwnikiem, a raz partnerem Daville’a jest Austriak płk von Mitterer, wojskowy służbista, który na pierwszy rzut oka jest wolny od zwątpień. „Wchodził w utartą koleinę służby cesarskiej, kłusował nią bez radości i zapału, lecz także bez namysłu i szemrania”. Jego następcą staje się zaś pewien biurokratyczny robot von Paulich.

Wokół nich – cudownie opisana, mieniąca się wszelkimi odcieniami człowieczeństwa, lub też jego braku, galeria niesamowitych typów ludzkich zamieszkujących tę niezwykłą krainę, którą wtedy była Bośnia (jeszcze bez dodatku „i Hercegowina”). Krainę mocno zacofaną, bo Turcy celowo odgradzają ją od zewnętrznych wpływów – sam przyjazd obcych konsulowi jest w Trawniku przyjmowany wrogo przez większość, nie tylko muzułmańską.

A zarazem ta kraina fascynuje przybyszów: „Chociaż zamarły i odcięty od świata, kraj ten nie jest pustynią, lecz wprost przeciwnie, urozmaicony, pod każdym względem niebywale ciekawy i na swój sposób wymowny; lud, to prawda, rozdarty między trzy wyznania, pełen przesądów, podległy najgorszym rządom na świecie i dlatego pod wieloma względami zacofany i nieszczęśliwy, ale jednocześnie pełen nieprzebranych bogactw ducha, interesujących zalet charakteru i przedziwnych obyczajów”.

Nie ma tu jednak żadnych łatwych zachwytów. „Panowanie tureckie wytworzyło (..) u wszystkich poddanych chrześcijańskich pewne cechy charakterystyczne, jak obłudę, upór, nieufność, lenistwo myślenia, obawę przed wszelkimi zmianami, pracą i ruchem (…) Powstałe z konieczności i w ucisku, są i dzisiaj przeszkodą dla postępu, złym dziedzictwem ponurej przyszłości i przywarami, które należałoby wykorzenić”.

Mimo ze Andrić pisze to z późniejszą wiedzą, to jego przestroga Francuza z konsulatu do chorwackich franciszkanów brzmi dość złowieszczo: „W ciągu wieków wasz naród tak bardzo upodobnił się do swoich ciemiężców, że niewiele zyska, gdy Turcy pewnego pięknego dnia opuszczą go, zostawiając prócz wad poddanych własne przywary: lenistwo, brak tolerancji, kult przemocy. Właściwie nie byłoby to żadne wyzwolenie, gdyż nie bylibyście godni wolności ani nie umielibyście korzystać z jej owoców, i podobnie jak Turcy, nie umielibyście nic innego robić, jak żyć w niewoli lub innych ciemiężyć”.

I tylko nie jestem pewien, czy nie odnosi się to także i do skutków zaborów dla naszej polskiej zbiorowej psyche.

Pełen empatii Andrić wkłada gorzkie wyznanie w usta jednego z miejscowych: „- Nikt nie wie, co znaczy urodzić się i żyć na pograniczu dwóch światów, znać i pojmować zarówno jeden, jak drugi, a nie moc uczynić nic, by światy te zrozumiały się i zbliżyły, kochać i nienawidzić tak jeden, jak drugi, wahać się i wątpić przez całe życie, mieć dwie ojczyzny i żadnej, być wszędzie, jak u siebie w domu i na zawsze być obcym, krótko mówiąc: żyć rozpięty, jednocześnie jako ofiara i kat”.

Inny przykład pochylenia się Autora nad „wykluczonymi”: „Znów nastały owe ciepłe, bogate dni schyłku lata, najpiękniejsze i najlepsze dla tych, którym zawsze jest dobrze, a najmniej przykre dla tych, którym jest źle i ciężko tak w lecie, jak w zimie”.

Z drugiej strony nie da się tu wyczytać jakiejś generalnej wrogości Autora wobec którejś z przedstawianych nacji. Po prostu je opisuje tak, jak mu każe pisarska rzetelność, na pewno bez upiększania którejkolwiek, ale i bez żadnej stronniczości. W sumie lepiej, że nie dożył do strasznych wojen z lat 90.

Przeraża - m.in. w kontekście tego się działo potem, nie tylko tam - opis pogromu w Trawniku, akurat przez muzułmanów przeprowadzany, ale może on służyć za wzorzec każdego takiego wzmożenia motłochu, znany niestety i nam, cokolwiek mówiłaby propaganda „narodowej dumy”: „Każdy płonął chęcią przyłożenia ręki do obrony wiary i ładu, i każdy w najlepszej wierze i w świętym oburzeniu chciał nie tylko na własne oczy, lecz i własnymi rękami uczestniczyć w mordowaniu i męczeniu zdrajców i złoczyńców winnych wszelkiemu złu w kraju, a także odpowiedzialnych za osobiste niepowodzenia i cierpienia każdego z nich. Ludzie szli na miejsce straceń jak do świątyni, gdzie można znaleźć cudowne uzdrowienie i ulgę we wszelkich cierpieniach. Każdy chciał osobiście sprowadzić jakiegoś buntownika lub szpiega, uczestniczyć w wyznaczeniu miejsca i sposobu kaźni i własnoręcznie go ukarać".

Dziś to książka „już nie na czasie”. Teraz, gdy zamiast świadomości relatywności kultur – co wydaje się jej głównym przesłaniem - mamy generalnie do czynienia z wynoszeniem tej własnej, samo swojej, na piedestał, a co gorsza – z jej rozgrzeszaniem ze wszystkich grzechów w imię ”naszości” . Bo nasze plemię zawsze dobre – obce zawsze złe. Takie nacjonalizmy na naszych oczach zniszczyły tamtą Bośnię. Pytanie: kto następny….

Gdy epopeja napoleońska dobiega końca sceptyczny jak zawsze Daville już całkowicie wyzbywa się złudzeń: „Wszystkie drogi tylko pozornie biegły naprzód, a właściwie był to krąg, jakby złudny labirynt z bajek wschodnich”.

Dlatego notuje: „Nie istnieje droga środkowa, owa prawdziwa prosta wiodąca naprzód, do stabilizacji, do spokoju i godności, lecz wszyscy obracamy się w kółko, zawsze w tym samym złudnym kierunku, a tylko zmieniają się ludzie i pokolenia, które zdążają naprzód, wiecznie tumanione”. I taki końcowy wniosek Autora, jego świadectwo pesymizmu (a może i realizmu): „Trzeba jednak iść. A sens i godność drogi pozostaje tylko o tyle, o ile umiemy je znaleźć w sobie. Ani drogi, ani celu. Tylko się idzie. Idzie się, zużywa siły i męczy”.

Na zakończenie dostajemy jeszcze piękne wyznanie Żyda, który pożycza konsulowi pieniądze na powrót do Francji. Wyznanie, by tamten daleki od Trawnika świat „wiedział, że go nosimy w sercu, że na swój sposób służymy mu tutaj i czujemy się jednością z nim, choć na zawsze, beznadziejnie jesteśmy rozłączeni”.

Takie słowa bardzo wiele znaczyły, pisane w okupowanym przez Niemców Belgradzie w 1942 r.

PS Mała łyżeczka dziegciu: fatalny błąd Autora (bo chyba nie tłumacza?),gdy pisze, że austriackiego konsula „ wszystko wiąże z wielką armią cesarsko-królewską”. A takiej w latach 1807-1814, gdy toczy się akcja książki, w Austrii być nie mogło, bo nie było wtedy jeszcze Austro-Węgier (od 1867)….

Nieco cytatów

…Wraz z innymi Daville był upojony niepojętym szczęściem, jakim zwykli upajać się ludzie słabi, gdy uda im się znaleźć wspólną, ogólnie uznaną formułę, zapewniającą im zaspokojenie ich potrzeb i popędów kosztem cudzej straty i zagłady, a która jednocześnie zwalnia od wyrzutów sumienia i odpowiedzialności…

…Człowiek, by nie stać w miejscu i nie upaść na duchu, sam siebie oszukuje, zarzuca niedokończone sprawy nowymi, których też nie dokończy, i w nowych przedsięwzięciach i nowych zmaganiach szuka nowych sił i więcej odwagi. Tak to człowiek sam siebie mami i z czasem staje się coraz większym i bardziej beznadziejnym dłużnikiem wobec siebie i wszystkiego dokoła….

….. Czuł się zawiedziony, niezrozumiany i opuszczony w tej lodowatej krainie, pośród podstępnych, złych, niepojętych ludzi, o których nigdy właściwie nie wiadomo, co myślą, co czują, u których pozostanie może równie dobrze oznaczać odejście, uśmiech nie jest uśmiechem ani +tak+ nie jest +tak+, podobnie jak +nie+ niezupełnie jest +nie+…

….Każdy z osobna baczy na całość, wszyscy zaś na każdego. Dom ma na oku dom, ulica pilnuje ulicy, gdyż każdy odpowiada za każdego, a wszyscy za wszystko; każdy jest całkowicie związany z losem nie tylko swych bliskich i domowników, lecz swych sąsiadów, współwyznawców i współobywateli. Na tym polega siła i niewola tych ludzi….

… Bezgranicznie pokorny i do podłości uniżony wobec potęgi, władzy i bogactwa, był zuchwały, okrutny i bez serca wobec każdego, kto slaby, biedny i niedoskonały…

…Zastanawiał się, czy to już jest najgorsze, jak człowiek mający poddać się jakiejś operacji, pyta się co chwila, czy jest to najwyższy stopień bólu, o którym mu mówiono, czy ma się spodziewać jeszcze większego i przykrzejszego…

...Ludzie nie chcą być szczęśliwi. Narody nie chcą rozumnego rządu ani szlachetnych władców…

…Największym głupcem jest nie ten, kto nie umie czytać, lecz ten, kto sądzi, ze prawdą jest wszystko, co przeczyta….

…Potem jednak rozmowa utknęła, bo gdy dwoje ludzi rozmawia, słowa winny krzesać się jedno o drugie i rozpalać, ich słowa zaś rozchodziły się każde w swoją stronę….

…Miesiące letnie w Trawniku należą do nieszczęśliwych i przynoszą zaskakujące niespodzianki. (…) Letnie dni są dłuższe, ludzie mają więcej czasu, a zatem więcej możliwości na wszelkie głupstwa i wybryki, które są ich stałą potrzebą wewnętrzną...

….Często się zdarza, że ludzie wpływowi wloką za sobą do końca tłum protegowanych, nie dla nich samych, bo ani ich znają, ani cenią, lecz dla samych siebie, gdyż poparcie i obrona, jakich udzielają tym ludziom, są widomym dowodem ich własnej mocy i potęgi…

Kolejna wielka książka Andricia z Bośnią w tle po „Moście na Drinie” – obie są takimi, za które dają Nobla. Lokalne podniesione do rangi uniwersalnego. Różnorodność kulturowa jako wartość, czy nawet zadanie, choć niełatwe na co dzień. Życie jako coś zawsze i wszędzie niedoskonałego i niezadowalającego. „Trzeba jednak iść".

I jak to wszystko zostało opowiedziane…! To...

więcej Pokaż mimo to

avatar
456
249

Na półkach: ,

Ivo Andrić „Konsulowie ich cesarskiej mości”

Pisarstwem Andrica zachłysnęłam się w tamtym roku, gdyż miałam okazje przeczytać „Most na Drinie” jego autorstwa. To była zaiste, książkowa uczta z kategorii tych nie do zapomnienia. Jej uniwersalności ciężko odmówić, nawet po latach. Bowiem to tytułowy most w Wyszegradzie był niejako symbolem przemian współczesnej Bośni i Hercegowiny, a sam Andrić w ten sposób niezwykle rzetelnie opisał codzienność ludzi i ich naturę, ukazując niezwykły zmysł obserwacyjny. Czy w „Konsulowie ich cesarskiej mości” popisał się tą samą maestrią? Oczywiście, że tak, chociaż sama fabuła jest zaiste różna od „Mostu na Drinie”.

Kolejna jego książka to „Konsulowie ich cesarskiej mości”, gdzie na jej łamach przenosimy się w lata 1807-1814 do Trawnika – wtedy zarządzanego przez Turków, a obecnie miejscowości w Bośni i Hercegowinie. Niegdyś ważny punkt na mapie Europy, stąd też staje się miejscem gdzie zarówno Francja jak i Austria wysyła swoich przedstawicieli. Po raz kolejny Andrić operuje historią jednostek, by dzięki temu spróbować czytelnikom przekazać tą znacznie szerszą zarówno w kontekście kulturowym, czy geopolitycznym. Nie pierwszy bowiem raz wraz z narracją historyczną czytelnik dostaje codzienność i życie prostych ludzi tamtych czasów. Ukazana przez Andrica Bośnia, to miejsce pełne przywar, zazdrości, odosobnienia dla obcych kultur i nacji. Nie bez znaczenia jest fakt, że czasy o których pisał Andrić to historia rozsypana niczym pęknięte lustro na multum małych kawałków. Mierzymy się z ciekawym wycinkiem europejskiej historii, gdyż to czasy napoleońskie, a sama Bośnia jest miejscem styku wielu kultur, narodowości i religii. Miasto Trawnik staje się w historii Andrica wielokulturowym miejscem, gdzie koło siebie mieszkali muzułmanie, katolicy, prawosławni, Cyganie i sefardyjscy Żydzi. Cztery różne z pozoru światopoglądy, nijak mogące się dogadać i wydawać by się mogło, że dzieli ich wszystko, ale Andrić umiejętnie pokazał, że gdy chodzi o szeroko rozumianą ksenofobię, zaściankowość i brak zrozumienia dla „inności” cokolwiek ona nie znaczy – ludzka natura jest niepokojąco podobna mimo upływu lat.

Mieszkańcy Trawnika w swojej spokojnej codzienności zostają zelektryzowani przez wiadomość – do miasta mają bowiem przybyć konsulowie francuscy i austriacki. Wpierw Jean Daville, a po nim Josef von Mitterer. Różne charaktery, doświadczenia, spostrzeżenia a łączy ich tylko sprawowana funkcja konsula, który przebywa poza granicami swojego kraju. Jednak mieszkańcy tej jakże pozornie spokojnej miejscowości nie są zbyt życzliwi: „(…) My tu jesteśmy u siebie na swoim, ale każdy ktokolwiek przyjedzie – będzie obcy na cudzym i słabe ma widoki, by długo popasał.” Odizolowanie, różnice kulturowe i społeczne są powszechną bolączką obu konsulów. Andrić przez prymat ich odosobnienia i nużącej codziennej pracy kieruje światło ku styku kultur, religii i światopoglądu który przypomina bombę z opóźnionym zapłonem. Tragizm Davilla i von Mitterera to nade wszystko brak zrozumienia, życzliwości z strony miejscowych, i chociaż radzą sobie jak tylko mogą – oboje są postaciami nader smutnymi. Ich pobyt w Trawniku to mini historie osadzone w tej większej. Andrić odmalowuje realistycznie tamtejszą epokę a kalejdoskop postaci jest niezwykle barwny. Książka jest powolna, akcja nie ma wielkiego rozpędu, możemy raczyć się pięknym językiem – a co za tym idzie, za tłumaczeniem, i powoli odkrywać Bośnię i historię tamtejszych regionów.

To kolejna czytelnicza uczta, która pokazuje niesamowitą zdolność jugosławiańskiego noblisty do niezwykle precyzyjnego odtwarzania historii, kreślenia portretów ludzkich, by dzięki temu ukazać ogół społeczeństwa z ich wszystkimi zaletami i wadami. Dla mnie absolutnie do polecenia, chociaż wiem, że ta książka nie każdemu podejdzie.

Polecam 8/10

Recenzja ukazała się również na -> https://www.facebook.com/takmidopomozbook

Ivo Andrić „Konsulowie ich cesarskiej mości”

Pisarstwem Andrica zachłysnęłam się w tamtym roku, gdyż miałam okazje przeczytać „Most na Drinie” jego autorstwa. To była zaiste, książkowa uczta z kategorii tych nie do zapomnienia. Jej uniwersalności ciężko odmówić, nawet po latach. Bowiem to tytułowy most w Wyszegradzie był niejako symbolem przemian współczesnej Bośni i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
967
967

Na półkach: ,

Dość trudna gatunkowo i w odbiorze książka. Sięgnąłem po nią trochę ze względu na opisywaną epokę (czasy napoleońskie),trochę z uwagi na fakt że była dziełem noblisty. Niekiedy jednak ciężar nagrody literackiej sprawia, że wymagam od dzieła więcej, znacznie więcej niż zwykle. Trochę tu elementów historycznych, przypominających o wielokulturowości bośniackiego Travnika, który przez wiele lat stanowił część powoli tracącego wówczas znaczenie Imperium Osmańskiego. A jednocześnie miasto, które stało się miejscem rywalizacji przedstawicieli dyplomatycznych europejskich mocarstw: Francji i Austrii. Dla głównych postaci z jednej strony powierzono ważną funkcję dyplomatyczną, a z drugiej znaleźli się w osamotnieniu, na swoistym wygnaniu na drugorzędnym kierunku wydarzeń. Jakoś nie miałem do tej pozycji serca, lecz nie wykluczam że osoby zainteresowane literaturą bałkańską chętnie po nią sięgną.

Dość trudna gatunkowo i w odbiorze książka. Sięgnąłem po nią trochę ze względu na opisywaną epokę (czasy napoleońskie),trochę z uwagi na fakt że była dziełem noblisty. Niekiedy jednak ciężar nagrody literackiej sprawia, że wymagam od dzieła więcej, znacznie więcej niż zwykle. Trochę tu elementów historycznych, przypominających o wielokulturowości bośniackiego Travnika,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
266
255

Na półkach: , ,

Konsulów przeczytałam dawno temu, jeszcze w ramach listy lektur na studiach. Wtedy odebrałam ją jako OK, ale bez szału. Jednym z postanowień roku 2019 jest powrót do lektur szkolnych, z zamiarem sprawdzenia jak też te książki odbieram teraz. Może niekoniecznie po latach, ale pozbawione brzydkiej, przymusowej łatki lektury szkolnej. Niestety - Konsulów nie posiadam na połce fizycznie, a i w bibliotekach jest trudno dostępna. Pożyczyłam zatem audiobook. I nie było to mądre z mojej strony... czemu?
- niektóre książki należy jednak czytać. - konsulowie nie są czytadłem, zatem w moim odczuciu pełne skupienie się na treści czytanej, jest lekko niemożliwe. To był ten główny błąd.
- Czyta Hanna Kamińska. Bardzo przyjemnie i nieinwazyjnie czytana powieść - - - jak to zwykle u Andricia - najlepszy jest wstęp i tło historyczne
- Dzisiaj w Bośni powiadają, że jest jedna metoda na rozpoznanie Muslimana od Chorwata i Serba. Jak? Ano Serb nie chodzi do cerkwi, Chorwat nie chodzi do kościoła, a Musliman - nie chodzi do meczetu. W kraju trzech religii i trzech języków nie żyje się łatwo. A jak onegdaj bywało? Kiedy Bośnia była - powiedzmy wprost - okupowana przez armię jego królewskiej mości? Jak się czuli wówczas rdzenni mieszkańcy? Jak żyli (poza tym, że biednie),jak odnajdywali się w rzeczywistości i narzuconej przecież władzy.?
- A jak żyło się przedstawicielom owej władzy, którzy, w części przynajmniej, przyjechali z ideą ulepszania życia Bośniakom? Często z rodzinami, któreż to rodziny zupełnie nieprzystosowane były do konfrontacji z "barbarzyńską" rzeczywistością i wrogością mieszkańców?

Tą rzeczywistość usiłuje pokazać Andrić. Usiłuje, bo nie wiadomo czy mu się udało. Wedle mojej wiedzy to właśnie Andrić jest uważany za źródło historyczne w sprawach dotyczących tych regionów. A przecież skądś tą wiedzę musiał wziąć. Na czymś się wzorować. Trudno mi wierzyć, żeby przeczesywał archiwalia, aby napisać powieść. Wtedy bowiem, sądzę, pisałby raczej prace naukowe, które przyniosłyby mu większą sławę...
W każdym razie - Konsulowie są dobrą książką. Warto przeczytać. Słuchać? Hmmm - jeśli ktoś potrafi się tak bardzo skupić, to też warto. Ja nie za bardzo potrafię, zatem do książki będę musiała wrócić, kiedy w końcu pojawi się w bibliotece lub koledzy przypomną sobie o nieswojej własności.

Konsulów przeczytałam dawno temu, jeszcze w ramach listy lektur na studiach. Wtedy odebrałam ją jako OK, ale bez szału. Jednym z postanowień roku 2019 jest powrót do lektur szkolnych, z zamiarem sprawdzenia jak też te książki odbieram teraz. Może niekoniecznie po latach, ale pozbawione brzydkiej, przymusowej łatki lektury szkolnej. Niestety - Konsulów nie posiadam na połce...

więcej Pokaż mimo to

avatar
132
26

Na półkach: , , , ,

Książka zrodzona w bólach: w bólu artystycznym i bólu historycznym.
Na pozór zwyczajny temat - przyjazd konsulów do bośniackiego Trawnika - skrywa za sobą gorzką prawdę o sytuacji ludzi na terenach Bośni na przełomie XVIII i XIX w.
Podczas gdy uczymy się w szkołach o wielkich wydarzeniach na mapie Europy (głównie zachodniej),Półwysep Bałkański dalej istniał pod panowaniem osmańskim, dosłuchując się jedynie echa przemian i wojen. Lud bał się, jak każdy boi się nowości. Narzucone im przed wieloma wiekami zwierzchnictwo Turków zdążyło wsiąknąć w Bośnię i chociaż ludzie marzyli o wolności i z trudem dawali sobie radę, przywykli do swojej sytuacji. Pojawienie się przedstawicieli wielkich mocarstw było faktycznym problemem. Jest to coś, czego prawdopodobnie większość z nas nie może sobie wyobrazić. Kierujemy się logiką, która zakłada, że skoro Bośnia była biedna i ciemiężona to z laurami powinna przyjąć światło szansy i cywilizacji. Ani przez myśl nam nie przejdzie, że nasza logika a logika ludzi z kręgu innych wpływów kulturowych, ludzi z inną historią mogą różnić się aż tak.
To nie jest książka dla osób, które poszukują lekkiej literatury. To prawie 600 stron ukrytego bólu, emanującego na nas zarówno od strony konsulów, jak i od strony ludności lokalnej. Ból wygnania/zesłania do dzikiego kraju oraz ból w pogoni za spokojnym życiem, pozbawionym cudzego zwierzchnictwa, to dwa motywy przewodnie i jednocześnie dwie kule u nogi. Ta książka wymaga od nas zatrzymania się i zastanowienia się nad kwestiami, które nie wszędzie będą tak oczywiste, jak nam się wydaje.

Książka zrodzona w bólach: w bólu artystycznym i bólu historycznym.
Na pozór zwyczajny temat - przyjazd konsulów do bośniackiego Trawnika - skrywa za sobą gorzką prawdę o sytuacji ludzi na terenach Bośni na przełomie XVIII i XIX w.
Podczas gdy uczymy się w szkołach o wielkich wydarzeniach na mapie Europy (głównie zachodniej),Półwysep Bałkański dalej istniał pod panowaniem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
49
19

Na półkach: ,

„Konsulowie ich cesarskich mości” to książka opisująca głównie losy generalnego konsula francuskiego w Trawniku, oraz w mniejszym stopniu perypetie konsula austriackiego. Na przestrzeni 7 lat od 1807 roku do 1814 zostało ukazany obraz Bośni czasów napoleońskiej Europy. Książka jest w swym przesłaniu bardzo uniwersalna i wciąż aktualna, choć jest to opis Bośni, to w dzisiejszych czasach bardzo dobrze oddaje obraz Europy. Jak zawsze u Andricia i tu postacie zostały opisane bardzo dokładnie przez co nie czuje się „ciężaru” tej książki. Kolejny raz Andrić wykorzystując życie jednostek oddał obraz społeczeństwa. Gawędziarski styl i koncentracja na wewnętrznych przemyśleniach głównego bohatera są największymi atutami tej książki w mojej ocenie. Dzieło to skłania do refleksji i jest kolejnym dowodem na kunszt Andricia, choć w przeciwieństwie do Mostu na Drinie jest pozbawione optymizmu. Jest to w zasadzie krytyka największych przywar Bośni.

„Konsulowie ich cesarskich mości” to książka opisująca głównie losy generalnego konsula francuskiego w Trawniku, oraz w mniejszym stopniu perypetie konsula austriackiego. Na przestrzeni 7 lat od 1807 roku do 1814 zostało ukazany obraz Bośni czasów napoleońskiej Europy. Książka jest w swym przesłaniu bardzo uniwersalna i wciąż aktualna, choć jest to opis Bośni, to w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
7

Na półkach:

Czytając tą książkę naprawdę czułem tragedię historii tego regionu. Andric w poetycki, lekko oniryczny sposób odmalowuje kulturowy pejzaż Bałkanów. Książka pozwala zatopić się w historię oraz kulturę tego niesamowitego regionu. Z "Konsulami" oraz "Wędrówkami" Cernjaskiego przejechałem po raz pierwszy Bałkany - mieszając zachwyt z melancholią.

Czytając tą książkę naprawdę czułem tragedię historii tego regionu. Andric w poetycki, lekko oniryczny sposób odmalowuje kulturowy pejzaż Bałkanów. Książka pozwala zatopić się w historię oraz kulturę tego niesamowitego regionu. Z "Konsulami" oraz "Wędrówkami" Cernjaskiego przejechałem po raz pierwszy Bałkany - mieszając zachwyt z melancholią.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    73
  • Przeczytane
    55
  • Posiadam
    13
  • Literatura bałkańska
    3
  • Proza
    2
  • Bałkańskie
    2
  • 2012
    2
  • 1001 książek
    2
  • Historia
    2
  • Literatura serbska
    2

Cytaty

Więcej
Ivo Andrić Konsulowie ich cesarskich mości Zobacz więcej
Ivo Andrić Konsulowie ich cesarskich mości Zobacz więcej
Ivo Andrić Konsulowie ich cesarskich mości Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także