Dobra literatura z Francji to żadna anomalia…

Aleksandra Przybylska Aleksandra Przybylska
08.01.2022

że tak nawiążę luźno do znakomitej powieści Hervé Le Telliera „Anomalia”, która w 2020 roku otrzymała Nagrodę Goncourtów, a w 2021 ukazała się w Polsce. Zresztą, by przekonać się o sile francuskiej prozy, wystarczy poruszać się śladem Nagrody Goncourtów właśnie. Choć – żeby nie było za bardzo przewidywalnie – zejdę nieraz i z tej ścieżki.

Dobra literatura z Francji to żadna anomalia…

Raz na jakiś czas łapię się na tym, że znów czytam coś brytyjskiego albo amerykańskiego, i znów, i znów. Tak jakby w Polsce – poza rodzimymi autorami – nie wydawano już nic poza literaturą z szeroko pojętego kręgu anglosaskiego. A może rzeczywiście tak jest? Brytyjski czy amerykański pisarz czy pisarka, których literatura sprzedaje się na Zachodzie, to u nas najczęściej pewniak. Nic dziwnego, że wydawcy na to stawiają. I to znacznie częściej niż na dzieła twórców z Francji, Niemiec, Hiszpanii czy Włoch, o Bałkanach nie wspominając, o krajach geograficznie (a nierzadko i mentalnie) nam bliższych tym bardziej; no a jeśli Skandynawia, to wiadomo, że kryminał.

Tak to dziś z grubsza wygląda, ale na szczęście obraz ten zaczyna się zmieniać. I oby była to stała tendencja, a nie żadna – skąd wiedzieliście? – anomalia.

Tak bardzo o nas. Teraz

Podchodziłam do tej książki kilka razy. O ile do najnowszej powieści Le Telliera przekonywała mnie Nagroda Goncourtów (w końcu to najważniejsze literackie wyróżnienie we Francji), o tyle odpychały od „Anomalii” określenia typu „zaczyna się jak kryminał, a potem to bardziej science fiction". I z kryminałami, i z literaturą sf jest mi bowiem umiarkowanie po drodze. Wreszcie jednak się przełamałam, wszak nie każda nagrodzona Goncourtami książka jest tłumaczona na polski.

Ależ to było odkrycie! Powieść jest właściwie totalna i totalnie niesamowita. Nie ma jednego bohatera, lecz kilkunastu. Wszystkich ich oczywiście coś połączy, lecz nie mogę napisać co; a właściwie mogę - skąd wiedzieliście? – anomalia. Zaczyna się ta książka naprawdę jak kryminał, potem jest bardziej jak science fiction – to też prawda. Le Tellier stworzył jednak kawał wyśmienitej literatury najwyższej próby. Bo „Anomalia” jest trochę jak serial „Black Mirror” – opowiada nam prawdy nie o dalekich planetach, lecz o współczesnym człowieku i współczesnym świecie, o tym, jak skrojone jest nasze społeczeństwo, o tym, jak reagujemy na dotąd nieznane, na nowe.

To mógłby być ten moment, gdy książka Le Telliera przerodzi się w coś na kształt socjologicznej rozprawy, a nawet filozoficznego traktatu, ale autor tak doskonale panuje nad stylem i formą, że mimo niezwykłej wagi tematu nie opakowuje go niepotrzebnie w „wysokie C”. „Anomalię” czyta się bowiem znakomicie. Czyta się ją tak dobrze, że chwilami człowiek łapie się na myśli, czy to jednak nie złudzenie, czy nie wziął do ręki czytadła, raz, dwa i będzie po lekturze. Ech, sama musiałam kilka razy chwytać za jakieś niewidzialne szelki i zwalniać, zwalniać nieco z tym czytaniem, bo się bałam, że mi smaczki umkną. A tych Le Tellier nie poskąpił czytelnikom, autor ma bowiem wyborne wręcz poczucie humoru, podszyte dystansem do rzeczywistości. Chwilami aż strach pomyśleć, jaką książkę na ten sam lub podobny temat dostalibyśmy od pisarza z USA. Byłaby raczej poważna, napuszona i kwadratowa niczym szczęki agentów CIA. Tymczasem Le Tellier daje nam powieść wybitną w treści i w formie – niby lżejszą, choć przez to wcale nie mniej istotną dla naszych rozważań o kondycji człowieka i świata tu i teraz.

Życie. W najróżniejszych odsłonach

Gdy o „Anomalii” zrobiło się w Polsce głośniej, w niejednym miejscu można było przeczytać, że jej autor Hervé Le Tellier jest spadkobiercą Georgesa Pereca i członkiem grupy pisarzy OuLiPo. Powstała w latach 60. ubiegłego wieku, a zrzeszeni w niej twórcy bawią się w swoich dziełach teorią gier i kombinatoryką, a więc tym, co matematykę czyni piękną, a od czego niejeden humanista zdaje się stronić. W OuLiPo ceni się też gry słowne, czego „Anomalia” jest wybitnym przykładem.

Nie pamiętam już, jak wiele słownych i matematycznych igraszek jest w powieści „Życie. Instrukcja obsługi” Georgesa Pereca (choć wystarczy wyguglać tytuł, by już czytać o szachach i puzzlach). Wiem jedno – tę książkę trzeba przeczytać. Jeśli w odwiedzanych przez nas miejscach przewodniki polecają to, co musimy zobaczyć, to tak – ta książka jest czymś, co z literatury powstającej we Francji musimy przeczytać.

Oto jedna tylko paryska kamienica, oto poszczególne mieszkania w niej. A za drzwiami – życie jednej, drugiej, trzeciej rodziny albo osób, które, jakbyśmy to dziś powiedzieli, są singlami, lecz u Pereca to raczej samotnicy. Za każdymi takimi drzwiami istnieją oddzielne światy, które raz na jakiś czas przenikają się w tej paryskiej kamienicy. „Życie. Instrukcja obsługi” jest powieścią niesamowitą. Na kilkuset stronach mamy zaledwie jeden wieczór mieszkańców, lecz siłą książki jest retrospekcja sięgająca kilkudziesięciu lat wstecz. I choć jedną z głównych postaci tej opowieści jest ekscentryczny bogacz, który podróżuje po świecie, a z tworzonych przez siebie na wybrzeżach akwareli tworzy puzzle, to po kilkunastu latach od lektury „Życia” mam wciąż z tyłu głowy jednego z innych mieszkańców, który na co dzień w wydawnictwie słowników, leksykonów i encyklopedii trudnił się… zabijaniem pojęć – tak, by do kolejnych wydań mieściły się nowe bez zbytniego rozrostu objętości i tak już opasłych tomów. Aż strach pomyśleć, ile ten bohater miałby pracy na początku XXI wieku…

Orient zupełnie inaczej

A skoro było już o sile retrospekcji, to nie sposób nie zanurzyć się (dosłownie!) w „Busolę” Mathiasa Enarda. Bohaterem książki jest muzykolog. Oto wieczór i noc w jego mieszkaniu – tylko tyle dostajemy na pozór. Ale Franz Ritter właśnie dowiedział się o poważnej chorobie, nie może sobie znaleźć miejsca, nie może zasnąć. Sen nie nadejdzie, nie łudźmy się. Za to czytelnicy dostaną oniryczną powieść o Oriencie. Ritter wracać będzie bowiem do lat młodości spędzonych m.in. w Stambule, Teheranie, Aleppo i Damaszku, będzie wracać do pierwszej i wielkiej miłości – Sary. Ta podróż po Bliskim Wschodzie – tak odmienna od tego, co oferowali nam XIX-wieczni autorzy – jest tej nocy dla bohatera niczym podróż przez życie, niczym czas oferowany mu przez rzeczywistość na bycie wreszcie ze sobą. Znam osoby, którym książka Enarda nie przypadła do gustu. Bo zbyt rozwlekła, bo ileż może się ciągnąć jeden wieczór… Dla mnie właśnie na tym polega magia „Busoli”. A jeśli jeszcze zabiera czytelnika w miejsca choć naskórkowo poznane – jak mnie znów do Stambułu czy Teheranu – to czegóż chcieć więcej?

Orient, ale znów inaczej, bo na paryskiej ulicy, pokazuje nam także Romain Gary (Emile Ajar) w książce „Życie przed sobą”. Starzejąca się żydowska prostytutka Roza przygarnia szwendającego się po mieście arabskiego chłopca Momo - tylko tyle i aż tyle. Kto komu będzie tutaj pomagał i jak? Kto dla kogo będzie wsparciem? I jak długo? Gary pisze o prozie życia tak, że chwyta nie tylko za serce, ale i za gardło. Pamiętam, że gdy dostałam tę niedużą książeczkę od babci na jakieś urodziny czy święta, to najpierw nie mogłam się nadziwić, po co daje mi coś napisanego przed moim urodzeniem, a potem przepadłam. Nie mogłam się oderwać od „Życia przed sobą”, nie mogłam przestać płakać, nie byłam w stanie czytać przez łzy. Jeśli kiedykolwiek pomyślicie, że w Waszym życiu coś idzie nie tak, weźcie tę książkę. I przeczytajcie koniecznie. To kawał znakomitej literatury.

Wreszcie Orientu obraz współczesny, znów na francuskiej ulicy, a może bardziej nawet na blokowisku. Obserwuje i opowiada Sabri Louatah w swojej tetralogii „Dzikusy”, która we Francji stała się niesłychanie popularna, a Canal Plus nakręcił na jej podstawie serial. Niestety polski czytelnik dostał do ręki jedynie tom pierwszy i drugi „Dzikusów”, ale i tak warto te książki przeczytać. O ile w drugim tomie cała akcja przeradza się już naprawdę w thriller, o tyle pierwszy, w którym trwają przygotowania do arabskiego wesela, klimatem przypomina chwilami „Wesele” Wyspiańskiego i jest bezcenną wręcz analizą opanowanych przez mniejszości narodowe paryskich przedmieść. Sabri Louatah bez oceniania pokazuje nam miejsce kobiet i mężczyzn w tym świecie oraz rządzące nim reguły. Z tego punktu widzenia tom 1 „Dzikusów” to lektura przeciekawa.

Dwa odległe bieguny

Jak ona mogła jeszcze nic nie napisać o Houellebecqu? – myśli pewnie ten, kto dotarł w czytaniu aż tutaj. Spieszę uspokoić – Michela Houellebecqa polecam wszystko, bo choć każda z jego powieści powiedzie nas jeśli nie na manowce, to głęboko w ciemny dół i tam porzuci, nie sposób wyobrazić sobie, by oczytany Europejczyk nie przeczytał tych książek traktujących o kondycji współczesnego człowieka. Na podstawie prozy Houellebecqa można już pisać rozprawy naukowe i zapewne niejedna już powstała.

Autor dostał Nagrodę Goncourtów za „Mapę i terytorium”. Tutaj pewnie z jednej strony pojawią się potakiwania, z innej pomruki niezadowolenia, wszak są wśród czytelników raczej wyznawcy „Cząstek elementarnych”. Szanuję, choć do nich nie należę. Bardzo cenię debiutanckie „Poszerzenie pola walki” oraz „Uległość”. I choć można odnieść wrażenie, że najświeższa „Serotonina” to swego rodzaju zadyszka Houellebecqa, także i ją mogę polecić, bo naprawdę nie ma opcji, by nie czytać dziś tej prozy tak bardzo o nas samych, o naszych lękach, o otaczającym nas świecie, który zdaje się stać nad przepaścią, a który nierzadko jeszcze bardziej na skraj tej przepaści popychamy. Człowiek bywa w książkach Houellebecqa odrażający - to fakt. Ale czyż nie tacy chwilami jesteśmy?

A jeśli chcecie odtrutki na te czarne myśli prosto z czarnego dołu, to wystarczy zajrzeć na drugi biegun, gdzie mieszka kilka niedużych opowiastek Grégoire Delacourta. Oto „Pisarz rodzinny”, wcale nie najweselszy obraz rodziny, która ostatecznie jakoś wyjdzie na prostą. Albo „Lista moich zachcianek” - przeczytajcie koniecznie zanim znów zagracie w lotto. Czy ostatnia „Widać było tylko szczęście”. Powieści Delacourta przywodzą na myśl dobre francuskie filmy obyczajowe - jeśli lubicie takie kino, to i ten rodzaj literatury powinien przypaść Wam do gustu. Nie zawsze będzie cukierkowo słodko i uroczo, za to zawsze ciekawie i z lekka pouczająco, ze szczyptą poczucia humoru po drodze.

Jak właściwie w większości dobrej literatury znad Sekwany.

PS. Tak, też kocham cykl o Mikołajku :)

PS 1. Tak, też uwielbiam surrealizm Rolanda Topora, ale jeśli za chwilę nie oddam tego tekstu, to niejedna surrealistyczna scena się ziści…


komentarze [22]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Elenaj  - awatar
Elenaj 12.01.2022 09:07
Czytelniczka

Zaskoczenie i zachwyt.                          David Foenkinos  i jego CHARLOTTE -Asceza i minimalizm z jednoczesną intensywnością doznań.Trochę lżejsza POTĘCJAŁ EROTYCZNY MOJEJ ŻONY.           Natomiast DELIKATNOŚĆ ,najbardziej znana jego powieść przereklamowana. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Makrauchenia  - awatar
Makrauchenia 10.01.2022 23:50
Czytelnik

Francja-elegancja.
Queneau "Psia trawka ".
Reszta jest milczeniem.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Wtórny  - awatar
Wtórny 10.01.2022 16:25
Czytelnik

Anomalia niezła i tyle. Prawdziwą anomalia jest dla mnie popularność tej książki :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jola  - awatar
Jola 09.01.2022 21:20
Czytelniczka

Dziękuję za polecenie książek. Anomalię już pobrałam

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Jola  - awatar
Jola 09.01.2022 21:20
Czytelniczka

Dziękuję za polecenie książek. Anomalię już pobrałam

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 09.01.2022 00:36
Redaktor

@Aleksandra Przybylska przekonałaś mnie. "Anomalia" leci na czytnik

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aleksandra Przybylska - awatar
Aleksandra Przybylska 09.01.2022 19:31
Redaktorka

@Remigiusz Koziński wspaniale :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Batalia  - awatar
Batalia 08.01.2022 21:27
Czytelniczka

Akurat Uelbek to taka sama pornografia jak u Lipińskiej, tylko napisana trudniejszym językiem. Niemal nie przebrnęłam przez rzekomo wybitne "Cząstki elementarne", tak mnie na wymioty brało.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aleksandra Przybylska - awatar
Aleksandra Przybylska 09.01.2022 19:33
Redaktorka

oj, nie czytałam Lipińskiej, więc nie mam porównania :) oraz "Cząstki" umiarkowanie mi podeszły, inne tytuły bardziej i generalnie dryfuję w odczytywaniu w stronę kondycji ludzkiej w ogóle (nasze mniejsze czy większe problemy z seksem to wszak tylko część tej kondycji)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Telemasz  - awatar
Telemasz 10.01.2022 09:34
Czytelnik

No nie, Łelbek to jednak literatura kilka oktaw wyżej od Lipińskiej, nawet w warstwie porno. Gdybym już miał szukać jakichś rodzimych odpowiedników, to proponowałbym specjalistkę od Tindera nazwiskiem Jędrusik Joanna.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jousna  - awatar
jousna 08.01.2022 20:46
Czytelniczka

Z wymienionych polecam  Życie przed sobą, od siebie proponuję Elegancja jeża

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Życie przed sobą  Elegancja jeża
Anna-Maria  - awatar
Anna-Maria 08.01.2022 22:38
Czytelniczka

Dziękuję za polecenie. Opisy tych książek brzmią świetnie. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
atram_78  - awatar
atram_78 10.01.2022 11:16
Bibliotekarka

Mam na półce, nie mogę doczekać się lektury 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna-Maria  - awatar
Anna-Maria 08.01.2022 15:34
Czytelniczka

Dobra literatura z Francji to nie anomalia, bo Francuzi kulturę mają we krwi. Uwielbiam ich wielkich realistów. Powieści Zoli, czy Balzaca to według mnie klasa sama w sobie. Wcale się nie zestarzały. Ze współczesnych pisarzy lubię G. Musso i A. Valognes. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Redo  - awatar
Redo 08.01.2022 13:11
Czytelnik

Z Francji pochodzą moje ulubione książki. <3 Dziękuję za przegląd francuskiej literatury najnowszej (i tej starszej), przyda się i bardzo się cieszę że tu jest! :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post