-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać411
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2016-01-26
2016-02-12
2016-03-01
Pod względem stylu to bardzo nierówna książka. Pierwsze kilkadziesiąt stron to popisowa literatura przygodowa, pełna akcji, mnożących się zagadek i doskonałego prowadzenia postaci. Pisarstwo żywe, wtłaczające emocje w czytelnika.
Niestety, w drugiej i trzeciej części widać przede wszystkim wykształcenie historyczne autora: obszerne i nużące opisy historycznych zawijasów przytłoczyły fabułę, odebrały przyjemność z lektury. Przedarcie się przez meandry międzynarodowych konfliktów i intryg było dla mnie- w tym temacie zupełnego laika- nieprzyjemnym doświadczeniem, które jedynie bardziej zniechęciło mnie do historii samej w sobie.
Szkoda potencjału. Ross King sumiennie przygotował się do napisania tej książki, jego wiedza na temat dawnych metod tworzenia ksiąg, wszelkich smaczków i ciekawostek związanych z książkami imponuje, zabrakło jednak konsekwencji: książka przygodowa zamieniła się w dziwny podręcznik do historii, który bez cienia żalu odkłada się na półkę.
Pod względem stylu to bardzo nierówna książka. Pierwsze kilkadziesiąt stron to popisowa literatura przygodowa, pełna akcji, mnożących się zagadek i doskonałego prowadzenia postaci. Pisarstwo żywe, wtłaczające emocje w czytelnika.
Niestety, w drugiej i trzeciej części widać przede wszystkim wykształcenie historyczne autora: obszerne i nużące opisy historycznych zawijasów...
2016-03-05
Nie przepadałam za opowiadaniami, teraz jednak wiem dlaczego; trzeba do nich wyjątkowej pisarskiej dłoni. Stworzenie na zaledwie kilku stronicach postaci, która wedrze się do pamięci i zostanie tam na długo, to nie lada wyczyn. Sylwia Chutnik jest jednak najlepszym przykładem na to, że da się! I to jak!
Każda historia jest zupełnie inna, plastyczna, zupełnie wiarygodna. Wchodzi się w skórę głównego bohatera i przez kilka stron żyje jego emocjami. Wysokiej klasy pisarstwo, które powinniśmy traktować jak skarb narodowy.
Dodatkowo: przepięknie wydawana książka. Oby więcej takich perełek!
Nie przepadałam za opowiadaniami, teraz jednak wiem dlaczego; trzeba do nich wyjątkowej pisarskiej dłoni. Stworzenie na zaledwie kilku stronicach postaci, która wedrze się do pamięci i zostanie tam na długo, to nie lada wyczyn. Sylwia Chutnik jest jednak najlepszym przykładem na to, że da się! I to jak!
Każda historia jest zupełnie inna, plastyczna, zupełnie wiarygodna....
2016-04-17
Rzeczywistość-smutna, bura, inteligencka, wielkomiejska i nieoczywista;
Poglądy, które wykraczają poza swoje definicje;
Ludzie, którzy powielając stereotypy, nie są sztampowi czy powtarzalni;
oraz słowa- które znaczą dokładnie co innego niż nadawca miał na myśli.
Rzeczywistość-smutna, bura, inteligencka, wielkomiejska i nieoczywista;
Poglądy, które wykraczają poza swoje definicje;
Ludzie, którzy powielając stereotypy, nie są sztampowi czy powtarzalni;
oraz słowa- które znaczą dokładnie co innego niż nadawca miał na myśli.
2016-04-19
Miałam chrapkę na ten dramat od pewnego czasu- apetyt rozbudzony przez zapowiedź spektaklu Teatru TP nie dawał o sobie zapomnieć pomimo upływającego czasu; dlatego, gdy nadarzyła się ku temu okazja, sięgnęłam po pierwszy w swoim życiu audiobook. I nie żałuję.
To było 45 minut gorzko-słodkiej rozrywki dla rozprostowanych zwojów mózgowych. Powrót do własnych wspomnień i ludzi- czy też tworzących ich przyzwyczajeń- które wszyscy znamy.
Masłowska z mistrzowską precyzją lawiruje pomiędzy archetypami polskości w jej najprawdziwszym wydaniu; babcia, która wciąż żyje drugą wojną światową, matka zaczytana w podłej jakości pisemkach oraz nastoletnia córka- efekt uboczny powstania Internetu.
Wartka, schizofrenicznie zapętlona akcja, krnąbrny, wymykający się prostym interpretacjom język, groteskowe odwzorowanie rzeczywistości- bez mydlenia oczu i wciskania oklepanych frazesów. Przede wszystkim jednak: bezbłędnie stawiana diagnoza naszemu społeczeństwu.
Warto sprawdzić na sobie.
Miałam chrapkę na ten dramat od pewnego czasu- apetyt rozbudzony przez zapowiedź spektaklu Teatru TP nie dawał o sobie zapomnieć pomimo upływającego czasu; dlatego, gdy nadarzyła się ku temu okazja, sięgnęłam po pierwszy w swoim życiu audiobook. I nie żałuję.
To było 45 minut gorzko-słodkiej rozrywki dla rozprostowanych zwojów mózgowych. Powrót do własnych wspomnień i...
2016-05-02
Kategoria: dziwne, erotyczne, w gruncie rzeczy tanie.
Łatwo się zdobyć na opisanie perwersyjnej orgii w klimatach star wars dopinając do tego łatkę "uważaj, nie znasz się, to jest sztuka!".
...
Z atutów mogę wymienić ładną okładkę, choć i w tym wypadku prawdziwe staje się porzekadło.
Kategoria: dziwne, erotyczne, w gruncie rzeczy tanie.
Łatwo się zdobyć na opisanie perwersyjnej orgii w klimatach star wars dopinając do tego łatkę "uważaj, nie znasz się, to jest sztuka!".
...
Z atutów mogę wymienić ładną okładkę, choć i w tym wypadku prawdziwe staje się porzekadło.
2016-05-07
2016-05-10
Sądziłam, że to bardzo słaba książka i byłam bliska odłożenia jej na półkę. Przypadek zdecydował, że jednak dotrwałam do końca i- ja jebę- wiele w moim życiu to nie zmieniło. Zbitek historii, wymyślonych i tych nie-, płynie się lekko, jak na rauszu, zastanawiając, czy ma to jakiś sens. Morał tryska z książki jeden: pewnie nie, ale kogo to obchodzi.
Anarchistyczna w formie i przekazie, nieskładna gramatycznie, męcząca brzydotą intelektualną, brakiem ambicji (aspirującym do miana wolności) i turpistycznymi opisami społeczeństwa. Wchodzisz na własne ryzyko.
I w ogóle ekstra.
Sądziłam, że to bardzo słaba książka i byłam bliska odłożenia jej na półkę. Przypadek zdecydował, że jednak dotrwałam do końca i- ja jebę- wiele w moim życiu to nie zmieniło. Zbitek historii, wymyślonych i tych nie-, płynie się lekko, jak na rauszu, zastanawiając, czy ma to jakiś sens. Morał tryska z książki jeden: pewnie nie, ale kogo to obchodzi.
Anarchistyczna w formie i...
2016-05-12
Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że dzień po skończeniu książki, sięgnęłam po nią jeszcze raz. Fenomen. Arcydzieło. Idealnie wyważony Hłasko- nie tak depresyjny jak "Sowa, córka piekarza", jednak wciąż pozbawiona złudzeń i bezkompromisowa literatura najlepszego rodzaju.
Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że dzień po skończeniu książki, sięgnęłam po nią jeszcze raz. Fenomen. Arcydzieło. Idealnie wyważony Hłasko- nie tak depresyjny jak "Sowa, córka piekarza", jednak wciąż pozbawiona złudzeń i bezkompromisowa literatura najlepszego rodzaju.
Pokaż mimo to2016-05-14
Towarzysze, ludu pracujący, ja do was prosto, po naszemu… Był głód, była nędza, był kapitalizm… Był I Hłasko. Więc ja się zapytam krótko: czy to prawda, że Hłasko nowszym Procesem jest?
Józef K. czy Franciszek Kowalski, każdy z nas jest tak samo zniewolony przez wyobrażenia innych, miraże stereotypów i pogłosek kładą się gładko na naszym zachowaniu determinując to, kim tak naprawdę jesteśmy i jak siebie samych postrzegamy. Jedna niepotrzebnie wypowiedziana plotka może załamać komuś życie i pociągnąć za sobą falę nieprzewidzianych konsekwencji. Zaś nad wszystkim czuwa czerwono pobłyskujący neon, który niczym oko Najwyższego Wodza sprawuje pieczę nad kotłującym się w popłochu robactwem.
To książka nie tylko o upodleniu jakim jest system, komunistyczny czy jakikolwiek inny; o przemijaniu- systemu, ludzi i wartości; wzrastających ideach i upadających jednostkach. O cmentarzach – w każdym tego słowa znaczeniu.
Obywatelu, może się wam system nie podoba? No powiedzcie, podoba się czy nie?
Prawda okazała się głupsza niż przypuszczałem.
Towarzysze, ludu pracujący, ja do was prosto, po naszemu… Był głód, była nędza, był kapitalizm… Był I Hłasko. Więc ja się zapytam krótko: czy to prawda, że Hłasko nowszym Procesem jest?
Józef K. czy Franciszek Kowalski, każdy z nas jest tak samo zniewolony przez wyobrażenia innych, miraże stereotypów i pogłosek kładą się gładko na naszym zachowaniu determinując to, kim tak...
2016-05-21
Aż strach pomyśleć, że w czasach licealnych skusiłam się jedynie na Teatr Telewizji Polskiej i zupełnie pominęłam lekturę…
W „Tangu” Mrożek bezpretensjonalnie obnaża przywary całego społeczeństwa, postępu i kultury bez względu na szerokość geograficzną. Jestem przekonana, że równie aktualna okazałaby się ona w Tel Awiwie, Tennessee czy gdziekolwiek indziej. Jako ludzie borykamy się ciągle z tymi samymi pytaniami, co najwyżej ubranymi w różne normy kulturowe: czy tradycja nas wzbogaca, uczłowiecza czy też zniewala? Czym jest wolność, jak ją postrzegać i wcielać w życie? Czym tak naprawdę jest postęp? Czy zawsze prowadzi do pozytywnej zmiany? Jak się rozwijać nie tracąc fundamentów?
Dylematy te nie tracą nic ze swojej aktualności, co z jednej strony napawa optymizmem (ah, nasi dziadowie mierzyli się z podobnymi kwestiami), z drugiej zaś jest nieco przytłaczające; skoro od wielu pokoleń pytania się nie zmieniają, czy dążymy w odpowiednim kierunku?
W każdym razie polecam odkurzyć półkę z lekturami szkolnymi, można znaleźć wśród nich prawdziwe skarby.
Aż strach pomyśleć, że w czasach licealnych skusiłam się jedynie na Teatr Telewizji Polskiej i zupełnie pominęłam lekturę…
W „Tangu” Mrożek bezpretensjonalnie obnaża przywary całego społeczeństwa, postępu i kultury bez względu na szerokość geograficzną. Jestem przekonana, że równie aktualna okazałaby się ona w Tel Awiwie, Tennessee czy gdziekolwiek indziej. Jako ludzie...
2016-06-04
To nie jest dobra książka.
„(…) Bardzo jesteś miła, tłusta krowo- zaczęła, a portierka natychmiast odwróciła wzrok od gazety i zszokowana spojrzała na Klarę. – A pedziem możesz nazywać swojego starego. Co dzień obraca innego chłopa, podczas gdy ty tu siedzisz. Siedzisz i zasmradzasz okolicę.”
Tym skromnym popisem wybitnych umiejętności dopasowania języka postaci do realiów w których rzekomo akcja się rozgrywa (Breslau, rok 1910) wkraczamy w świat intelektualnej biedoty i kompleksów samej autorki. Brnąc strona za stroną przez kolejne etapy poszukiwania mordercy, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że najważniejszą częścią książki są „cięte” i „bezkompromisowe” (ironia celowa) komentarze pani Szulc (vel Szagdaj). Harlequinowy język odnosi się nie tylko do prostackich odzywek. Prawdziwy kunszt autorki objawia się przy okazji opisów targających bohaterką uczuć; ta mdleje z rozpaczy, kipi z wściekłości i drży z podniecenia jeszcze w trakcie tej samej wypowiedzi. Bynajmniej nie dlatego, że jest postacią złożoną i nietuzinkową. Narracja wysoce nieudolna, przypomina wstępny szkic niż finalną powieść, która trafi w ręce czytelnika. Co do fabuły: mogło być bardzo ciekawie, jednak nie do końca przekonuje mnie motyw zabójcy; wydaje się być dorobiony na siłę, gdy tylko autorce przypomniało się, że właściwie takowy powinien mieć, skoro jest mordercą.
Smutna konkluzja jest taka, że pomimo faktu, iż „sprawa pechowca” jest bardzo słabą książką, ma swoją kontynuację w postaci dwóch kolejnych tomów… Dlaczego?
To nie jest dobra książka.
„(…) Bardzo jesteś miła, tłusta krowo- zaczęła, a portierka natychmiast odwróciła wzrok od gazety i zszokowana spojrzała na Klarę. – A pedziem możesz nazywać swojego starego. Co dzień obraca innego chłopa, podczas gdy ty tu siedzisz. Siedzisz i zasmradzasz okolicę.”
Tym skromnym popisem wybitnych umiejętności dopasowania języka postaci do realiów...
2016-06-11
Jaka miła odmiana po ostatnim retro niewypale na jaki trafiłam w bibliotece!
Pan Lewandowski wyjątkowo sprawnie utkał intrygę, wplatając w całość wyważoną dawkę ówczesnej obyczajowości i językowych smaczków. Absolutnie nie ma się wrażenia, że autor ubrał kryminalną zagadkę w retro fatałaszki, by książka sprzedała się lepiej na fali popularności tego nurtu. Znajomość historii, rozeznanie w epoce i głębokie zrozumienie ówczesnej mentalności są najważniejszymi zaletami tej pozycji.
Jednakże doceniam ją również ze względu na przemyślaną fabułę i wykreowanie doskonałych, sympatycznych postaci, których losy chciałoby się śledzić. Nie można również autorowi odmówić humoru. Sceny obyczajowe półświatka artystycznego z Tuwimem i Fiszerem na czele sprawiły, że śmiałam się w głos, wprawiając domowników w niemałą konsternację.
Czy można pokusić się o lepszą rekomendację?
Jaka miła odmiana po ostatnim retro niewypale na jaki trafiłam w bibliotece!
Pan Lewandowski wyjątkowo sprawnie utkał intrygę, wplatając w całość wyważoną dawkę ówczesnej obyczajowości i językowych smaczków. Absolutnie nie ma się wrażenia, że autor ubrał kryminalną zagadkę w retro fatałaszki, by książka sprzedała się lepiej na fali popularności tego nurtu. Znajomość...
2016-06-19
Hokus Pokus czaruje rzeczywistość; zabijanie czyni łatwiejszym, ba! Nawet bohaterstwem! Wystarczy odpowiednio ubrać czyny w słowa.
Groteska goni groteskę; kat staje się skazanym, odsiaduje wyrok za niewinność. I choć kocha kobietę życia, to życie przygotowało dlań więcej smaczków- ponętne usta zawrócą w głowie i wywrócą miłość na drugą stronę, wysypując granaty. Bum, bum! Wietnam!
Jeśli sądzisz, że osądzić jest łatwo, poczekaj dwie sceny. Wrócimy do tej samej historii, jednak tym razem dowiesz się czegoś więcej i już nigdy łatwo nie będzie.
Magia Vonneguta nie jest przyjemna, hokus pokus przetrzepie ci skórę i odrze ze złudzeń. Pamiętaj, że ostrzegałam.
Hokus Pokus czaruje rzeczywistość; zabijanie czyni łatwiejszym, ba! Nawet bohaterstwem! Wystarczy odpowiednio ubrać czyny w słowa.
Groteska goni groteskę; kat staje się skazanym, odsiaduje wyrok za niewinność. I choć kocha kobietę życia, to życie przygotowało dlań więcej smaczków- ponętne usta zawrócą w głowie i wywrócą miłość na drugą stronę, wysypując granaty. Bum, bum!...
2016-06-22
Miła opowiastka w sam raz na dwa leniwe wieczory. Jak na możliwości Pratchetta, niezbyt wyszukana, okraszona skromną dawką swoistej ironii, jednak trzeba przyjąć, że nie był to szczyt jego kariery („Równoumagicznienie” to zaledwie trzecia powieść w serii Świata Dysku, nie oczekujmy więc zbyt wiele).
Mimo wszystko trzeba Pratchettowi oddać, że skonstruował ciekawą i idealnie skrojoną powiastkę- nie jest zbyt zapętlona, wydaje się być bardziej logiczna niż wiele innych jego książek, jakby od samego początku wiedział, co chce powiedzieć i w jakiej sekwencji; następne jego książki składają się raczej z fraz i błyskotliwych anegdotek luźno ściągniętych nicią fabuły- w niektórych miejscach prześwitują łączenia, przebłyskują stare, sklecione na szybko wiązania, prują się wytarte sploty. W „równoumagicznieniu” mamy do czynienia ze znacznie bardziej zrównoważoną fabułą. Nie jestem jednak przekonana, czy wyszło to książce na dobre.
Co do jednego jestem pewna: postać babci Weatherwx jest absolutnie mistrzowska i w moim osobistym rankingu postaci książkowych plasuje się na równi ze Zgredkiem. To zaś jest najlepszą rekomendacją- jeżeli nawet nie konkretnie dla tej książki, to z całą pewnością dla serii z czarownicami.
Miła opowiastka w sam raz na dwa leniwe wieczory. Jak na możliwości Pratchetta, niezbyt wyszukana, okraszona skromną dawką swoistej ironii, jednak trzeba przyjąć, że nie był to szczyt jego kariery („Równoumagicznienie” to zaledwie trzecia powieść w serii Świata Dysku, nie oczekujmy więc zbyt wiele).
Mimo wszystko trzeba Pratchettowi oddać, że skonstruował ciekawą i...
2016-06-28
O odnajdowaniu siebie na dnie butelki.
Cofnął się parę kroków i wziął solidny zamach. Pac! Chlup!
Poszła na same dno.
Wiadomość w butelce.
Zatęchła w przetrawionym alkoholem wnętrzu.
Rzucona w morze z nadzieją, że nikt nie będzie umiał jej zrozumieć.
Niepotrzebnie.
Choroba trawiąca ten naród, wszystkie święta i imieniny.
Nie od dziś się znamy.
O odnajdowaniu siebie na dnie butelki.
Cofnął się parę kroków i wziął solidny zamach. Pac! Chlup!
Poszła na same dno.
Wiadomość w butelce.
Zatęchła w przetrawionym alkoholem wnętrzu.
Rzucona w morze z nadzieją, że nikt nie będzie umiał jej zrozumieć.
Niepotrzebnie.
Choroba trawiąca ten naród, wszystkie święta i imieniny.
Nie od dziś się znamy.
2016-06-29
Postrzępiona narracja, szybki, brutalny tekst. Niezbyt ładny, pachnący tramwajem i brzydkimi ludźmi- niezależnie od ich statusu. Wszyscy na swój sposób przewidywalni i nudni, gnają przed siebie, byle więcej doznań, więcej bodźców, bo tak jak teraz jest niedobrze. Hałas, jazgot, zgrzyt; odmienione przez wszystkie przypadki i historie.
Zmień faceta, przeleć inną laskę, wtedy na pewno coś się zmieni; brzoskwinka jest passe’. Nie chce mi się już szukać. Powiem jej wieczorem, od teraz będzie inaczej. Nie chciała z nim być, chciała, kto wie? Zatopieni w swoich małych dramatach, rozpędzają się, by z impetem wedrzeć się w swoje życiorysy. Maszyna losująca jest pusta, następuje przetasowanie relacji.
Czy cisza coś zmieni?
Postrzępiona narracja, szybki, brutalny tekst. Niezbyt ładny, pachnący tramwajem i brzydkimi ludźmi- niezależnie od ich statusu. Wszyscy na swój sposób przewidywalni i nudni, gnają przed siebie, byle więcej doznań, więcej bodźców, bo tak jak teraz jest niedobrze. Hałas, jazgot, zgrzyt; odmienione przez wszystkie przypadki i historie.
Zmień faceta, przeleć inną laskę, wtedy...
2016-07-09
„Wszystkie postaci w powieści Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) zostały wymyślone. Najpierw żyły w czasach i miejscach, które zostały opisane w powieści, a następnie autor je sobie wymyślił.
Wszystko jest wymyślone. Niczego nigdy nie było, nikt nigdy nie żył. Pierwszego września też nigdy nie było”.
Żyd, Słowak i Węgier. Kalifornia, Hajfa, Wiedeń i poczciwie Lewice- raz czechosłowackie, innym razem węgierskie, pod wpływem rosyjskich lub niemieckich sił. Czasem komunistyczne, choć socjalizm zmienia tu oblicze z częstotliwością 5 lat.
Maria.
Uczucia, które trwają pomimo wszystkich zawirowań politycznych. Przyjaźń. Wojna. Hippies.
Mogliby wieść dobre życie. W innych czasach.
Kobieta o którą zawzięcie rywalizowali przez całe życie, jest największą przegraną tej i innych wojen.
„Pierwszego września byli już za granicą wszyscy trzej. Pewnie wieczorem poszli gdzieś razem, bo tego dnia po raz pierwszy zapomnieli do mnie zadzwonić.
Moi trzej chłopcy.
Moje trzy niezrealizowane życia.”
„Wszystkie postaci w powieści Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) zostały wymyślone. Najpierw żyły w czasach i miejscach, które zostały opisane w powieści, a następnie autor je sobie wymyślił.
Wszystko jest wymyślone. Niczego nigdy nie było, nikt nigdy nie żył. Pierwszego września też nigdy nie było”.
Żyd, Słowak i Węgier. Kalifornia, Hajfa, Wiedeń i...
2016-08-08
Szparkim krokiem wtargnął na warszawskie salony. Afektem darzyły go wszystkie niewiasty. Zazdrosnym spojrzeniem obdarzali konkurenci. Mnie jednak pozostał ambiwalentny stosunek.
Z jednej strony autor pozytywnie zaskoczył znajomością nietypowego odzienia, zwyczajami i oprzyrządowaniem ówczesnego „hipstera”- główny bohater może się pochwalić bardzo specyficznymi zainteresowaniami. Poza brawurowymi akcjami i detektywistycznym kunsztem furorę w Generalnej Guberni robi rozbijając się po mieście na welocypedzie (naturalnie, jest to nowinka technologiczna z ostatnim Targów Nauki). O poranku zwykł brać zimną kąpiel, by później uprawiać gimnastykę. Nie jest mu obca również medytacja, zaś sportowy duch objawia się niezwykłą zwinnością w czasie obławiania złoczyńców.
Byłoby cudownie przeczytać o zwyczajach i zainteresowaniach wysoko ustawionych obywateli. Niestety autor zdecydował się dodać do tej fenomenalnej części wątek kryminalny… Cóż, wielka to szkoda. Poprzestanie na poradniku „jak poznać hipstera w XIX wieku” byłoby w moim odczuciu znacznie lepszą decyzją. Powieść Panu Melchiorowi nic a nic nie wyszła. Poszczególne wątki zdają się być pozszywane naprędce niechlujnym ściegiem- autor skacze z tematu na temat, na żadnym się właściwie nie skupiając, żadnego z nich nie tłumacząc do końca, wprowadza zbyt wiele wątków, zaś kryminalna zagadka zdaje się nie być szczególnie ważna. Źle dobrane ingrediencje i proporcyje!
Szparkim krokiem wtargnął na warszawskie salony. Afektem darzyły go wszystkie niewiasty. Zazdrosnym spojrzeniem obdarzali konkurenci. Mnie jednak pozostał ambiwalentny stosunek.
Z jednej strony autor pozytywnie zaskoczył znajomością nietypowego odzienia, zwyczajami i oprzyrządowaniem ówczesnego „hipstera”- główny bohater może się pochwalić bardzo specyficznymi...
Jeżeli z zapałem jesteś w stanie sterczeć w oknie i oglądać topnienie obsikanego śniegu- brawo! Znalazłeś dla siebie doskonałą lekturę.
Zaś z mojej perspektywy fabuła ciągnie się niemiłosiernie. Co rusz przerywana jest nagłymi niby-zwrotami akcji, które przyrównać mogę tylko do sieczki, którą oferują słabe seriale tuż przed reklamą. Rozterki bohaterek teoretycznie mają potencjał, całość jednak spisana jest byle jakim, harlequinowym językiem, który odbiera jakąkolwiek przyjemność z czytania. Nie wiem, czy jest to kwestia tłumaczenia, czy też autorka umyślnie zaserwowała światu tak bezczelne marnowanie drzew. W każdym razie odradzam.
Jeżeli z zapałem jesteś w stanie sterczeć w oknie i oglądać topnienie obsikanego śniegu- brawo! Znalazłeś dla siebie doskonałą lekturę.
więcej Pokaż mimo toZaś z mojej perspektywy fabuła ciągnie się niemiłosiernie. Co rusz przerywana jest nagłymi niby-zwrotami akcji, które przyrównać mogę tylko do sieczki, którą oferują słabe seriale tuż przed reklamą. Rozterki bohaterek teoretycznie mają...