Polski prozaik żydowskiego pochodzenia, grafik, malarz, rysownik i krytyk literacki. Urodził się 12 lipca 1892 r. w Drohobyczu koło Lwowa, w rodzinie zasymilowanych Żydów. Był nieślubnym, trzecim i najmłodszym dzieckiem 46-letniego Jakuba Schulza, kupca bławatnego, i Henrietty Kuhmärker, córki zamożnego handlarza drewnem. Po narodzinach Brunona rodzice zawarli związek małżeński. Dziecko zostało rytualnie obrzezane i pozostawało wraz z rodziną w żydowskiej gminie wyznaniowej. W rodzinie Schulza nie kultywowano jednak tradycji żydowskich i mówiono tylko po polsku.
Studiował na politechnice, ale nigdy nie ukończył studiów. Pracował jako nauczyciel rysunku i prac ręcznych w szkole w rodzinnym mieście, gdzie wystawiał także swoje prace. Być może nigdy nie byłby postacią znaną poza Drohobyczem, gdyby nie pomoc i pośrednictwo znajomych. Ich zabiegi umożliwiły w 1933 roku spotkanie z Zofią Nałkowską, które było dla pisarza przełomem w karierze literackiej. Nałkowska bardzo ciepło przyjęła przywieziony do stolicy rękopis Sklepów cynamonowych i wkrótce pomogła w ich wydaniu. Opowiadania ukazały się nakładem wydawnictwa „Rój”, z datą 1934. Książka wywołała entuzjastyczne recenzje jednej grupy krytyków i niechętne komentarze drugiej, głównie związanej ze środowiskiem narodowej prawicy. Niemal z dnia na dzień Schulz z anonimowego pisarza stał się w polskim środowisku literackim znaną postacią. Wcześniej (1933) Schulz zadebiutował w „Wiadomościach Literackich” opowiadaniem Ptaki.
Dorobek pisarski Schulza jest skromny ilościowo – to raptem dwa tomy opowiadań: Sklepy cynamonowe oraz Sanatorium pod Klepsydrą, a także kilka utworów, których pisarz nie włączył do pierwodruków wspomnianych zbiorów. Warto wspomnieć także o zbiorze listów Księga listów wydanym w 1975 r. oraz o szkicach krytycznych, które Schulz publikował na łamach prasy. Niektóre utwory Schulza zaginęły: opowiadania z początku lat 40. wysłane przez pisarza do kilku pism oraz szkice powieści Mesjasz.
Cykle opowiadań Sklepy cynamonowe i Sanatorium pod Klepsydrą to swoisty opis życia małomiasteczkowych polskich Żydów i autobiografia pisarza utrzymana w poetyce snu. Zaciera się tu granica między rzeczywistością a mitem. Autor podróżuje po krainie dzieciństwa, które widzi jako najważniejszy okres w życiu człowieka. Czas wydaje się zataczać koła, powtarzalność pór roku i dnia ma pierwszeństwo przed linearnym następstwem zdarzeń.
Głównym bohaterem opowiadań jest Józef, odzwierciedlenie samego autora. Obok niego pojawia się Jakub, ojciec bohatera: bajarz, demiurg, cudotwórca. O ile mężczyzna u Schulza wydaje się uosobieniem intelektu, o tyle kobiety utożsamiane są z materią, z tym, co praktyczne, a nie poetyckie – nie umniejsza to jednak erotycznej fascynacji nimi, ani siły, z jaką wpływają na bohaterów. Rzeczywistość wokół bohatera wydaje się żyć w pełni niezależnie, ożywa tu niemal każdy przedmiot.
Charakterystyczny jest język tej prozy: niebywale bogaty, poetycki, pełen archaizmów, jak gdyby Schulz odkrywał na nowo pierwotne znaczenie słów.
Świat opisywany w opowiadaniach Schulza opiera się na doświadczeniu osobistym, bohater nosi wyraźne cechy samego pisarza, jednak jest on czymś więcej niż odbiciem rzeczywistości. Już sam autor określił swoją metodę jako „mityzację rzeczywistości” i metoda ta stała się ważnym pojęciem interpretacyjnym. Przedstawione historie wpisują się w porządek mityczny, noszą cechy uniwersalne. W autorskiej przedmowie do Sklepów cynamonowych czytamy: „W książce tej podjęto próbę wydobycia dziejów pewnej rodziny, pewnego domu na prowincji nie z ich realnych elementów, zdarzeń, charakterów czy prawdziwych losów, lecz poszukując ponad nimi mitycznej treści, sensu ostatecznego owej historii”.
Najistotniejszym dla pisarstwa Schulza jest mit narodzin, początków życia, wiążący się również z próbami dotarcia do pierwotnego sensu słów i odnalezienia jedności świata. Niezwykle rozbudowana metaforyka służy temu właśnie celowi – odnalezieniu podstawowych znaczeń (podobnie jak w Biblii „na początku było Słowo”),poprzez zestawianie wyrazów na nowo w poezję. Już na tym poziomie odczytania pojawiają się różne stanowiska: wielu badaczy, głównie żydowskich, objaśnia całość zjawisk w twórczości Schulza z pozycji filozofii i mistyki judaistycznej, inni dowodzą, że kabała jest tylko jednym z wielu tropów interpretacyjnych. Dowodów na związki Schulza z mistyką kabalistyczną dostarcza np. praca Księga blasku. Traktat o kabale w prozie Brunona Schulza Władysława Panasa.
Innym ważnym elementem konstrukcyjnym jest dychotomia ekspansji i regresji, wpisana w naturalny porządek życia człowieka: jego młodość i starość. Ekspansja wiąże się z przygodą, bujnością, rozkwitem, wiosną, ale i z błądzeniem, nierzadko w labiryntach (dostrzegano w tych wędrówkach związki z psychoanalizą Zygmunta Freuda i psychologią głębi Carla Gustava Junga). Punktem wyjścia i powrotu jest zawsze dom rodzinny przy Rynku w Drohobyczu, będący niejako środkiem wszechświata, miejscem realnym i wypełnionym znaczeniami. Im dalej od domu, tym bardziej rzeczywistość staje się niekonkretna, zacierają się jej kontury i sens zdarzeń.
Erotyzm w opowiadaniach nie jest wyeksponowany w sposób bezpośredni, jak to ma miejsce w rysunkach i grafikach. Opiera się raczej na pewnej aurze, nagromadzeniu symboli czy mniej lub bardziej ukrytych znaczeń. Ważnymi motywami są inicjacja oraz płodność pokazana przez następstwo pór roku m.in. w opowiadaniu Wiosna. Wiosna to także rewolucja, wywracanie istniejącego porządku, atak na świętości (warto przypomnieć, że Schulz wychowywał się w świecie jak się wówczas wydawało trwałej C.K. Monarchii, której gwarantem był panujący przez kilkadziesiąt lat cesarz Franciszek Józef I). Młody bohater, inspirowany fantastycznymi historiami królewskich dynastii, marzeniami o przewrocie i istnieniem bocznych odnóg czasu, chce dotrzeć do tajemnicy bytu. Poszukuje Księgi, „matki wszystkich ksiąg”, rzekomo zawierającej odpowiedzi na podstawowe pytania (Księga bywa również interesująco łączona z judaizmem i Torą). Ważną rolę odgrywa markownik ze znaczkami pocztowymi, których egzotyka ujawnia typową w czasach Schulza fascynację dalekimi lądami.
Twórczość Schulza porównuje się do modernistycznego ekspresjonizmu Franza Kafki, łączy się ją także z surrealizmem, kreacjonizmem, psychoanalizą. Sam Schulz cenił twórczość Rainera Marii Rilkego, Kafki i Tomasza Manna.
Do niedawna Schulzowi przypisywano autorstwo pierwszego polskiego przekładu Procesu Kafki. Obecnie większość badaczy jest przekonana, iż tłumaczenia powieści dokonała jego narzeczona, Józefina Szelińska, znana czytelnikom z dedykacji do Sanatorium pod Klepsydrą. Pisarz jedynie użyczył swojego nazwiska po przejrzeniu pracy i dokonaniu niewielkich korekt.
Bruno Schulz zginął 19 listopada 1942 r., około południa. Został zastrzelony na ulicy w czasie akcji odwetowej gestapowców. Schulz zginął około 100 metrów od swego pierwszego domu rodzinnego przy Rynku. Ciało pisarza cały dzień leżało na ulicy, gdyż nie pozwolono go pochować. Przypuszcza się, że zostało złożone we wspólnej mogile, której po wojnie nie udało się odnaleźć. Do grzebania zwłok Schulza przyznaje się kilka osób, każda podaje inną lokalizację i okoliczności.http://www.brunoschulz.org/
Ale jeszcze dalsze od światła były koty. Ich doskonałość zatrważała.Zamknięte w precyzji i akuratności swych ciał, nie znały błędu ani odchy...
Ale jeszcze dalsze od światła były koty. Ich doskonałość zatrważała.Zamknięte w precyzji i akuratności swych ciał, nie znały błędu ani odchylenia. Na chwilę schodziły w głąb, na dno swej istoty, i wtedy nieruchomiały w swym miękkim futrze, poważniały groźnie i uroczyście, a oczy ich zaokrąglały się jak księżyce, chłonąc wzrok w swe leje ogniste. Ale po chwili już, wyrzucone na brzeg, na powierzchnię, ziewały swą nicością rozczarowane i bez złudzeń.
W ich życiu pełnym zamkniętej w sobie gracji nie było miejsca na żadną alternatywę. I znudzone w tym więzieniu doskonałości bez wyjścia, przejęte spleenem, sarkały zmarszczoną wargą pełne bezprzedmiotowego okrucieństwa w krótkiej, pręgami rozszerzonej twarzy.
Cóż można począć w takim świecie? Jak nie zwątpić, jak nie upaść na duchu, gdy wszystko jest zamknięte na głucho, zamurowane nad swoim sense...
Cóż można począć w takim świecie? Jak nie zwątpić, jak nie upaść na duchu, gdy wszystko jest zamknięte na głucho, zamurowane nad swoim sensem, i wszędzie tylko stukasz w cegłę, jak w ścianę więzienia?
Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i chory na elephantiasis, czekał w żółtej żałobie ostatnich, smutnych dni żywota, ugina...
Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i chory na elephantiasis, czekał w żółtej żałobie ostatnich, smutnych dni żywota, uginając się pod przerostem potwornej korpulencji. Ale naiwne przedmiejskie dzwonki i perkalikowe, niewybredne kwiatuszki stały bezradne w swych nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach, bez zrozumienia dla wielkiej tragedii słonecznika.
„Księga listów” Brunona Schulza powstała dzięki Jerzemu Ficowskiemu wybitnemu poecie, cyganologowi, popularyzatorowi twórczości Schulza. Ficowski poświęcił całe dorosłe życie na tropienie wszelkich śladów i pozostałości związanych z biografią i twórczością drohobyckiego pisarza. Nie jest to prawdopodobnie pełny zbiór korespondencji Schulza ocalałej z wojennej pożogi. Być może gdzieś w poradzieckich archiwach znajdują się jeszcze jakieś teksty pisarza.
Schulz twierdził, że to właśnie z korespondencji z przyjaciółmi z lat 20. czerpał natchnienie i pomysły do tworzenia opowiadań powstałych dekadę później. Stanowiły one początek jego twórczości literackiej. Niestety z lat 20. zachował się tylko jeden list prywatny Schulza. Ale w kilku innych, późniejszych możemy dostrzec już nieokiełznaną fantazję autora „Sklepów cynamonowych” i zaczątki pomysłów fabularnych. Właśnie z tego względu warto sięgnąć po "Księgę listów". Większość prywatnej korespondencji Schulza zaginęła, najprawdopodobniej bezpowrotnie.
Dla artysty introwertyka, niechętnie opuszczającego Drohobycz, listy do przyjaciół były sposobem na kontakt ze światem zewnętrznym i możliwością nawiązania duchowego porozumienia ponad granicami prowincjonalnego miasteczka. Zapewne już nigdy nie poznamy korespondencji do najważniejszych dla Schulza rozmówców: młodo zmarłego literata Władysława Riffa, filozofki i pisarki Debory Vogel, do narzeczonej Józefiny Szelińskiej (według Ficowskiego, listy te mogły mieć rangę „Listów do Mileny” Kafki) oraz do Zofii Nałkowskiej, protektorki literackiej, z którą początkujący pisarz przeżywał romans.
Zbiór korespondencji podzielony został na trzy części – listy pisarza, listy, których był adresatem oraz pisma urzędowe. Większość powstała w latach 30., czyli w okresie literackiego debiutu i sukcesu pisarza. Niewiele zachowało się listów z czasów wojny, gdy „historia zerwana z łańcucha” (określenie Jerzego Stempowskiego),osaczyła twórcę dotychczas żyjącego na marginesach rzeczywistości.
Prócz listów ciekawe mogą być pisma urzędowe zamieszczone w tym zbiorze. Interesujące jest np. podanie artysty o przyjęcie do związku zawodowego pisarzy zachodniej Ukrainy, z czasów radzieckiej okupacji. W piśmie tym Schulz składa samokrytykę i deklaruje: „pragnę zgłębiać teoretycznie naukę komunizmu” oraz „pragnę też w miarę sił i na terenie mej własnej pracy współdziałać w dziele budowy przyszłości socjalistycznej ludzkości”. Wraz z niedawno odkrytymi, w dawnej komunistycznej prasie ukraińskiej, socrealistycznymi grafikami Schulza, rzuca to nieco światła na tajemniczy, do tej pory, okres życia artysty. Antykomunistyczni lustratorzy powinni jednak powstrzymać ewentualne zapędy do oskarżania Schulza o współpracę z komunistami.
Wspomniane podanie i prace plastyczne są raczej świadectwami „wielkiego strachu” (określenie Juliana Stryjkowskiego). Ów "wielki strach" to atmosfera czerwonego terroru na Kresach, po aneksji dokonanej przez Związek Radziecki we wrześniu 1939 roku. Schulz zmuszony był wtedy pracować dla okupanta – zarówno stalinowskiego, jak i hitlerowskiego, by przeżyć i zapewnić utrzymanie sobie i rodzinie. Był to los wielu, szczególnie żydowskich, artystów. Autor "Sklepów Cynamonowych" dorabiał wtedy, jak sam to określał, „malowaniem rzemieślniczym”. Do legendy miejskiej Drohobycza przeszło komunistyczne święto, podczas którego w strugach deszczu rozpłynął się monumentalny portret Stalina autorstwa Schulza, z czego artysta był bardzo zadowolony. Prace literackie Schulz zmuszony był tworzyć do szuflady (wszystkie w czasie wojny zaginęły),próba publikacji nowego opowiadania, w tych warunkach politycznych, spotkała się z wymowną odmową komunistycznej redakcji: „Nam Proustów nie potrzeba”. Świadectwem losu artysty stały się też przymusowo wykonywane malowidła ścienne dla gestapowca Landaua, odkryte na początku tego tysiąclecia w jego dawnej willi, zrabowane następnie z Drohobycza przez izraelskich agentów Yad Vashem.
Z czasów wojennych zachowała się zatem tylko garść listów Schulza, głównie do ostatniej przyjaciółki pisarza, malarki Anny Płockier, z których jednak niewiele dowiemy się o otaczającej go smutnej i groźnej rzeczywistości (m.in. z powodu autocenzury i obawy przed represjami, gdyż listy były kontrolowane),przebija z nich nastrój pogłębiającego się zagubienia, depresji i choroby artysty.
W jednym z nich pisarz przyznaje, że nie odpisywał „z śmiesznej przyczyny braku paru groszy na kartkę”.
Ostatni znany list Schulza, także adresowany do Płockier i utrzymany w tonie pożegnalnym, powstał 19 listopada 1941 roku, dokładnie rok przed tragiczną śmiercią pisarza z rąk gestapowca na drohobyckiej ulicy. Był też zapewne ostatnim, który adresatka od niego otrzymała. Płockier została zabita kilka dni później w masowym mordzie borysławskich Żydów przez milicję ukraińską w lesie pod Truskawcem nieopodal Drohobycza.
Grobu Schulza do tej pory nie odnaleziono.
Niech podsumowaniem tej smutnej historii o Brunonie Schulzu będą fragmenty jego listów. W pierwszym bardzo pięknie pisze o swojej ówczesnej narzeczonej Józefinie Szelińskiej, uczącej na początku lat 30. w polskiej Szkole Koedukacyjnej w Drohobyczu:
🔰"Drohobycz, 19.09.1939 r.
Ona mnie odkupiła swoją miłością, zatraconego już prawie i przepadłego na rzecz nieludzkich krain, jałowych Hadesów fantazji. Ona mnie przywróciła życiu i doczesności. To jest najbliższy mi człowiek na ziemi (...) To jest punkt zerowy, od którego wznoszę się w górę na skali fantazji." /list do Romany Halpern/
🔰"Bardzo mi jej żal, nie wiem, co ona porabia po tak ciężkich przejściach, na listy moje nie odpowiada. Żal mi nas obojga i całej naszej przeszłości skazanej na zagładę."- to reakcja pisarza na ich rozstanie.
Drugi w mej skromnej jeszcze kolekcji Opowieści niesamowitych zbiór opowiadań, który (po rosyjskich) był strzałem w dziesiątkę.
Różnorodność w istocie wspaniała (i nie ma tu niestety miejsca, aby napisać o każdym z tekstów; szlochajcie rzewnie i załamujcie ręce!) – począwszy od zamierzchłych, że tak powiem, średniowiecznych bajań o krwawej zemście, gusłach i czarownicach, przez pocieszne i urzekające teksty jaśnie pana Zygmunta Krasińskiego (gdzie występuje m.in. mściwy karzeł i nomen omen Masław, zbieżność nazwisk przypadkowa),przez „Włosy krzyczące na głowie”, po opowiadania, które wdzięcznie wprowadzają czytelników w najpiękniejszy literacko okres przełomu XIX i XX wieku. Jest zatem coś o strzygach i niewidzialnym człowieku, jest też love, a jakże, no i Reymont, Mirandola, Grabiński i Leśmian – cóż przy takich tuzach można rzecz więcej, jak tylko: czytać! Absolutnie fenomenalny finisz (i jakoś tak mi powychodziło, że sam Tichy wypadł w nim dość blado, choć Pirx i Terminus zupełnie nie),bo i seans spirytystyczny Tyszkiewicza (Józefa),i cudne opowiadania lotniczo-pociągowo-morskie Smolarskiego, Sosnkowskiego, Langego i Meissnera (klasyka przecież absolutna!),a w dodatku rodzimy ukłon w stronę Poego w „Końcu rodziny Jasnych”. Last but not least, perełka oczywista, choć zdawało by się zaskakująca w tym zbiorze – „Sanatorium pod Klepsydrą”.
Gotycko, straszliwie, duszno i obłędnie.
Że grafomania? Że trąci gryzoniem? Bajania i bujdy zazdrośników. Frustratów narzekania ;)
Moim zachwytom końca nie będzie! Aby wszystko ułożyć i czytelników myśli wzburzone ujarzmić PIW zapewniło wstęp Piotra Pazińskiego, który spoił i skleił to, co w zbiorze ujęto, z lwią częścią, która siłą rzeczy (i zapewne z powodu działania sił nieczystych) pozostać musiała poza.