Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Ta książka rozwaliła mnie na milion kawałków. Pierwsza książka Marianny Gierszewskiej była dla mnie na swój sposób przełomowa, trafiłam na nią w momencie, gdy jeszcze nie aż tak dużo czytałam o traumach, psychologii, rozwoju, a nagle dostałam coś tak mocnego. Dziś czytam takich książek sporo i bardzo starannie dobieram lektury w tych tematach, a „Początek wszystkiego” zaskoczył mnie swoją mocą już od pierwszych rozdziałów… To książka, która raz na zawsze ucina stwierdzenie, że rodzimy się z czystą kartą. Otóż, nie rodzimy się. Nie powstajemy z próżni. Nie jesteśmy osobnym tworem, który dopiero się będzie kształtował od magicznego momentu porodu. Autorka pokazuje nam jak życie człowieka już tak naprawdę zaczyna się od samej intencji jego poczęcia, następnie wpływ na niego ma ciąża, relacje rodziców w trakcie ciąży, emocje/stres/ mamy i oczywiście już sam poród i jego przebieg. To wszystko ma znaczenie i nie jest obojętne dla malutkiego człowieka, który z takiego a nie innego środowiska powstaje i później się kształtuje. „Początek wszystkiego” to książka, która dosłownie ściska gardło i serce, bo w sposób bardzo logiczny, a przy tym niezwykle emocjonujący, bo poparty wieloma przykładami, pokazuje, gdzie choroby, trudne doświadczenia, nieumiejętność budowania relacji, nieumiejętność panowania nad emocjami… mają swój początek. A często te historie powielają się z pokolenia na pokolenie. Odtwarzamy schematy, czując, że „to u nas rodzinne”, choroby są genetyczne, a my nie mamy na to wpływu, podczas gdy… MAMY. To książka, która zmusza do stanięcia w prawdzie i porzucenia oczekiwań wobec innych, porzucenia zranionego dziecka w sobie, by w końcu stanąć ZA ŻYCIEM W PEŁNI. 🤍 Polecam serdecznie!