-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel12
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2017-12-16
2017-12-25
Tytuł tej książki doskonale opisuje moje doświadczenie z jej czytaniem. Nigdy już nie sięgnę po żadną książkę, która ma cokolwiek wspólnego z tym autorem. Jest to ostatnia książka w moim tegorocznym czytelniczym challenge'u i zdecydowanie najgorsza z książek, które w tym roku przeczytałam.
Od początku: po książkę sięgnęłam przypadkiem, zachęcona opisem. Oto miałam otrzymać kilka krytycznych esejów na bardzo różnorodne tematy, które są połączone jednym: autor pisze mądrze, lekko i zabawnie. Zabawne jest to, że podczas czytania tych 480 stron uśmiechnęłam się może ze trzy razy. Półgębkiem.
Czytając, myślałam dużo o tym, kim musi być autor. W wyobraźni widziałam kompletnie zadufanego dupka, dla którego największą przyjemnością życia jest słuchanie samego siebie. Na każde napisane zdanie wrzuca jedno lub dwa słowa ze słownika wyrazów obcych, chyba żeby brzmieć bardziej ambitnie. To wszystko jest tak boleśnie nudne, że aż się wnętrzności wywracają.
Tematyka też robi swoje: tenis, twórczość Lyncha, rejsy luksusowym statkiem, telewizja. Żaden z tych tematów nie wzbudza mojego zainteresowania, ale to nawet nie chodzi o to. Ja się nawet z autorem zgadzam w wielu kwestiach, tylko te kwestie można by było zamknąć w kilku zdaniach zamiast wywalać 100 stron eseju i nurzać się w swoich nudnych przemyśleniach. Nie wierzę, że ktoś mu płacił za pisanie tego koszmaru.
Bardzo frustrujące literackie doświadczenie. Nie polecam bardzo mocno.
Tytuł tej książki doskonale opisuje moje doświadczenie z jej czytaniem. Nigdy już nie sięgnę po żadną książkę, która ma cokolwiek wspólnego z tym autorem. Jest to ostatnia książka w moim tegorocznym czytelniczym challenge'u i zdecydowanie najgorsza z książek, które w tym roku przeczytałam.
Od początku: po książkę sięgnęłam przypadkiem, zachęcona opisem. Oto miałam otrzymać...
2017-12-24
Mam potwornie duży problem z tą książką, bo bardzo chciałam ją przeczytać i bardzo mnie rozczarowała. Bez dwóch zdań: Maynard jest moim muzycznym idolem. W książce jest trochę interesujących rzeczy, ale generalnie jest ona tak źle napisana, że udało jej się wręcz pomniejszyć moją sympatię do muzyka, przede wszystkim dlatego, że to biografia autoryzowana, więc w teorii Maynard musiał ją zaakceptować. To tak, jakby ktoś kazał napisać jakiejś świrniętej nastolatce biografię Biebera. Autorka jest nawiedzona. Szkoda, bo historia naprawdę ciekawego człowieka robi się przez to totalnie nieznośna. Nie polecam.
Mam potwornie duży problem z tą książką, bo bardzo chciałam ją przeczytać i bardzo mnie rozczarowała. Bez dwóch zdań: Maynard jest moim muzycznym idolem. W książce jest trochę interesujących rzeczy, ale generalnie jest ona tak źle napisana, że udało jej się wręcz pomniejszyć moją sympatię do muzyka, przede wszystkim dlatego, że to biografia autoryzowana, więc w teorii...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-18
Ja ich po prostu uwielbiam: i Pawełka i Janeczkę i Chabra i wszystkie dziwne przygody, nawet te najbardziej niewiarygodne, które się im przytrafiają. Jest mi smutno, że został jeszcze tylko jeden tom, bo najchętniej czytałabym o nich cały czas. I nawet w książce dotyczącej znaczków pocztowych, które ani mnie nie interesują ani nawet troszkę się na nich nie znam, znalazłam mnóstwo frajdy. Ten cykl jest naprawdę wybitny. Polecam.
Ja ich po prostu uwielbiam: i Pawełka i Janeczkę i Chabra i wszystkie dziwne przygody, nawet te najbardziej niewiarygodne, które się im przytrafiają. Jest mi smutno, że został jeszcze tylko jeden tom, bo najchętniej czytałabym o nich cały czas. I nawet w książce dotyczącej znaczków pocztowych, które ani mnie nie interesują ani nawet troszkę się na nich nie znam, znalazłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-17
To nie jest horror z rodzaju tych, które sprawiają, że podskakujesz ze strachu, czy jak Joey z "Przyjaciół", chowasz książkę do lodówki. Ale jest w nim coś wyjątkowego. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczułam kilka razy prawdziwą gęsią skórkę podczas czytania i dziwny niepokój. I choć trochę żałuję, że nie było większego przerażenia, książka podobała mi się bardzo. Polecam.
To nie jest horror z rodzaju tych, które sprawiają, że podskakujesz ze strachu, czy jak Joey z "Przyjaciół", chowasz książkę do lodówki. Ale jest w nim coś wyjątkowego. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczułam kilka razy prawdziwą gęsią skórkę podczas czytania i dziwny niepokój. I choć trochę żałuję, że nie było większego przerażenia, książka podobała mi się bardzo....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-13
Tak czytam i czytam o tym Percy'm i muszę przyznać, że udało mi się naprawdę polubić tą serię. Przypomina mi o mitologii, z którą ostatnią styczność miałam bardzo dawno temu (ale całkiem sporo pamiętam, o dziwo), przesadnie nie angażuje emocjonalnie i po prostu fajnie się ją czyta. I zdecydowanie zamierzam czytać kolejne tomy, bo kto starej babie zabroni? Polecam.
Tak czytam i czytam o tym Percy'm i muszę przyznać, że udało mi się naprawdę polubić tą serię. Przypomina mi o mitologii, z którą ostatnią styczność miałam bardzo dawno temu (ale całkiem sporo pamiętam, o dziwo), przesadnie nie angażuje emocjonalnie i po prostu fajnie się ją czyta. I zdecydowanie zamierzam czytać kolejne tomy, bo kto starej babie zabroni? Polecam.
Pokaż mimo to2017-12-12
Historię "Ani z Zielonego Wzgórza" zna chyba każdy albo prawie każdy, ale wydanie (Skrzat), które kupiłam jest inne niż wszystkie. Duży format, twarda oprawa, książka szyta, fajna czcionka, dobre tłumaczenie i przede wszystkim oszałamiające ilustracje, zrobione z takim smakiem i taką wyobraźnią, jak wyobraźnia samej Ani. Całości dopełniła "ruda" zakładka, która po prostu podbiła moje serce. Piękna rzecz, a historia oczywiście wyśmienita. Gorąco polecam.
Historię "Ani z Zielonego Wzgórza" zna chyba każdy albo prawie każdy, ale wydanie (Skrzat), które kupiłam jest inne niż wszystkie. Duży format, twarda oprawa, książka szyta, fajna czcionka, dobre tłumaczenie i przede wszystkim oszałamiające ilustracje, zrobione z takim smakiem i taką wyobraźnią, jak wyobraźnia samej Ani. Całości dopełniła "ruda" zakładka, która po prostu...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-11
Historią Annelise Michel zainteresowałam się dawno temu, kiedy przypadkiem natknęłam się na obszerny film dokumentalny na jej temat. Później wysłuchałam taśm nagranych podczas egzorcyzmów (z napisami, bo mój niemiecki za dobry nie jest). Jeszcze później widziałam hollywoodzki horrorek "Egzorcyzmy Emily Rose" luźno oparty na tej historii, ale absolutnie nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, bo jako osoba niewierząca zazwyczaj sceptycznie podchodzę do zjawiska opętania, jednak taśmy z egzorcyzmów Annelise były dla mnie wstrząsające i tym sceptycyzmem mocno zachwiały. Kiedy więc trafiłam na książkę napisaną przez panią antropolog liczyłam trochę na to, że dzięki niej jakoś sobie ułożę to wszystko, co już o Annelise wiem i wyrobię sobie konkretną opinię na jej temat.
Tak się niestety nie stało. Na starcie książka mocno mnie zirytowała, bo rozpoczęła się boleśnie nudnym kazaniem (tzw. wstępem), gdzie było wszystko, łącznie z cytowaniem wywiadu z Lucyferem. Zignorowałabym to, gdyby nie fakt, że ów wstęp stanowił dobre 10% całej książki, co wydawało mi się trochę chore. Późniejsza treść to już trochę huśtawka emocjonalna: raz autorka skłania się w stronę medycyny i nauki, za chwilę w stronę nadnaturalnych przeżyć religijnych, próbuje być obiektywna, ale nie za bardzo jej to wychodzi i w końcu ciężko o jakąś konkretną ocenę tego przypadku. Nadal nic nie wiem.
Historią Annelise Michel zainteresowałam się dawno temu, kiedy przypadkiem natknęłam się na obszerny film dokumentalny na jej temat. Później wysłuchałam taśm nagranych podczas egzorcyzmów (z napisami, bo mój niemiecki za dobry nie jest). Jeszcze później widziałam hollywoodzki horrorek "Egzorcyzmy Emily Rose" luźno oparty na tej historii, ale absolutnie nie wiedziałam, co o...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-06
Ta część mniej mnie wciągnęła niż poprzednie, choć w wersji serialowej była znakomita, bo sztormy, zawalenia domu itp. są wizualnie bardzo ciekawe. Natomiast przeszkadzało mi to, jak bardzo absurdalna była ta część. Wprawdzie seria książek nie należy do najbardziej realistycznych, ale postać kobiety, która boi się absolutnie wszystkiego, a mieszka na szczycie klifu, jakoś mnie nie przekonała, choć zdecydowanie podzielam jej chęć poprawiania błędów językowych wszystkich naokoło. Do zobaczenia przy kolejnej części.
Ta część mniej mnie wciągnęła niż poprzednie, choć w wersji serialowej była znakomita, bo sztormy, zawalenia domu itp. są wizualnie bardzo ciekawe. Natomiast przeszkadzało mi to, jak bardzo absurdalna była ta część. Wprawdzie seria książek nie należy do najbardziej realistycznych, ale postać kobiety, która boi się absolutnie wszystkiego, a mieszka na szczycie klifu, jakoś...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-07
Przy takich cyklach przeklinam siebie, bo jak już zacznę to skończę, nawet jak nie bardzo chcę. A tu nie chciałam i ostatni tom cyklu o Marku Sabacie był po prostu zły: bez polotu, bez historii, tak, jakby autor znudził się już tą postacią, czemu się wcale zresztą nie dziwię. W poprzednich tomach przynajmniej bywało śmiesznie, a tu było nijako. Cieszę się, że cykl o Sabacie mam już za sobą i raczej do niego nie wrócę, chyba że uda mi się zapomnieć o czym był.
Przy takich cyklach przeklinam siebie, bo jak już zacznę to skończę, nawet jak nie bardzo chcę. A tu nie chciałam i ostatni tom cyklu o Marku Sabacie był po prostu zły: bez polotu, bez historii, tak, jakby autor znudził się już tą postacią, czemu się wcale zresztą nie dziwię. W poprzednich tomach przynajmniej bywało śmiesznie, a tu było nijako. Cieszę się, że cykl o Sabacie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-04
Obrzydliwie fascynująca książka i obrzydliwie fascynujący projekt. Nie mam żelaznego żołądka i żelaznych nerwów, stąd wiem, że do pracy na Trupiej Farmie bym się kompletnie nie nadawała, ale podczas czytania pochłonęła mnie ciekawość. Nie miałam pojęcia jak dużo mogą powiedzieć zwłoki czy kości. Niektóre z opisywanych spraw były tak niesamowite, że aż ciężko w nie uwierzyć. Jestem pełna podziwu dla pracy tych ludzi i gdyby Trupia Farma była w Polsce, na pewno zdecydowałabym się oddać tam moje zwłoki, bo bardzo podziwiam pasję, wnikliwość i rewelacyjne wyniki badań ludzi z tego projektu. Książkę polecam, mimo że momentami obrzydza. Jest naprawdę fascynująca.
Obrzydliwie fascynująca książka i obrzydliwie fascynujący projekt. Nie mam żelaznego żołądka i żelaznych nerwów, stąd wiem, że do pracy na Trupiej Farmie bym się kompletnie nie nadawała, ale podczas czytania pochłonęła mnie ciekawość. Nie miałam pojęcia jak dużo mogą powiedzieć zwłoki czy kości. Niektóre z opisywanych spraw były tak niesamowite, że aż ciężko w nie uwierzyć....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-01
Nie oglądałam filmu, który jest podobno przepiękny i wyciskający łzy. Może dlatego książka pozostała dla mnie wyjątkowo obojętna. Sama historia jest w porządku, ale mam wrażenie, że ona z założenia miała być takim ściskającym serce opowiadaniem, a w praktyce trochę nie wyszło. Wydarzenia ułożone są dość logicznie, ale jakoś bez polotu. Bohaterów nie udało mi się polubić na tyle, żeby odczuwać jakieś wzniosłości w związku z tym, co im się przytrafiało, bo byli jacyś płascy. Nie wiem, może mam taki okres, że mnie tego typu historie nie wzruszają, no ale po prostu między mną, a tą książką nie zaiskrzyło jakoś szczególnie.
Nie oglądałam filmu, który jest podobno przepiękny i wyciskający łzy. Może dlatego książka pozostała dla mnie wyjątkowo obojętna. Sama historia jest w porządku, ale mam wrażenie, że ona z założenia miała być takim ściskającym serce opowiadaniem, a w praktyce trochę nie wyszło. Wydarzenia ułożone są dość logicznie, ale jakoś bez polotu. Bohaterów nie udało mi się polubić na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-22
Kiedy pierwszy raz czytałam serię HP, książki pożyczała mi koleżanka. Później zawsze miałam w planach zakup kolekcji do własnej biblioteczki, ale czas jakoś mijał, a ja zapominałam. A potem wyszedł pierwszy ilustrowany tom i przepadłam.
Obserwuję tą ilustrowaną serię z niemałym lękiem. Powoli ją obserwuję, bo wychodzi tylko raz na rok, ale podczas gdy pierwsze tomy zilustrować było stosunkowo łatwo, każdy kolejny tom jest grubszy i mroczniejszy. To już jest jeden z tych mroczniejszych tomów i ilustrator znowu spisał się obłędnie. Nie boję się już o resztę serii, bo facet wie co robi i ma olbrzymi talent. Seria obowiązkowa w każdym domu, w którym są dzieci i w którym ich nie ma. Bardzo polecam.
SPOILER ODNOŚNIE TREŚCI
Może mnie coś ominęło, ale nie do końca załapałam ten zmieniacz czasu. Bo niby pierwszą i najważniejszą zasadą jest nie dać się nikomu zobaczyć. Ale przecież i Hardodziob i Kieł i Black i w końcu Dumbledore naszych bohaterów widzą. Jak ktoś może mi wytłumaczyć to bardzo proszę.
Kiedy pierwszy raz czytałam serię HP, książki pożyczała mi koleżanka. Później zawsze miałam w planach zakup kolekcji do własnej biblioteczki, ale czas jakoś mijał, a ja zapominałam. A potem wyszedł pierwszy ilustrowany tom i przepadłam.
Obserwuję tą ilustrowaną serię z niemałym lękiem. Powoli ją obserwuję, bo wychodzi tylko raz na rok, ale podczas gdy pierwsze tomy...
2017-11-15
Z "Upiorną Opowieścią" jest trochę jak ze "Sztormem Stulecia" Kinga. Jest ona uważana za prawdziwy rarytas, bo ostatnio wydano ją ponad dwadzieścia lat temu, jest ciężko dostępna, a używane egzemplarze osiągają zawrotne ceny. Dodatkowo, jest ona uważana za najlepszy horror wszech czasów, spotkałam się wręcz z opiniami, że nic lepszego nie było i pewnie już nie będzie w literaturze grozy. Bardzo się więc ucieszyłam, kiedy zupełnym przypadkiem udało mi się pożyczyć kopię.
Książka jest w porządku. Miewa momenty, że ciężko się od niej oderwać, ale są to tylko momenty. Jest zgrabnie napisana, fajnym językiem, fabuła jest spójna, bohaterowie są dobrze zbudowani, ale bywa po prostu nudna, nie dlatego, że brak jej typowego horroru, bo to zdecydowanie książka budująca napięcie i zaniepokojenie, a nie rzucająca flakami na prawo i lewo. Jest jej mimo to bardzo daleko do mojego podium, czytałam ją bardzo długo, bo mnie męczyła, musiałam ją odkładać, odpoczywać i dopiero do niej wracać. Mimo to polecam. Tylko radzę zaczekać aż będzie wznowione wydanie, a podobno będzie, bo wydawać 100 zł na tą książkę w wersji używanej po prostu nie warto.
Swoją drogą, okładka nie jest całkowicie oddalona od treści, ale trochę mnie zmyliła.
Z "Upiorną Opowieścią" jest trochę jak ze "Sztormem Stulecia" Kinga. Jest ona uważana za prawdziwy rarytas, bo ostatnio wydano ją ponad dwadzieścia lat temu, jest ciężko dostępna, a używane egzemplarze osiągają zawrotne ceny. Dodatkowo, jest ona uważana za najlepszy horror wszech czasów, spotkałam się wręcz z opiniami, że nic lepszego nie było i pewnie już nie będzie w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-13
Mój entuzjazm do serii został trochę ostudzony przez ten tom, bo jakoś nie wszedł dobrze, tak, jak poprzednie. Oczywiście cyklu absolutnie nie skreślam, ale tą część uznaję za nieco słabszą. Rosnący niepowstrzymanie
kleisty glut jakoś mnie nie wystraszył, może nieco zdziwił, nic więcej.
Mój entuzjazm do serii został trochę ostudzony przez ten tom, bo jakoś nie wszedł dobrze, tak, jak poprzednie. Oczywiście cyklu absolutnie nie skreślam, ale tą część uznaję za nieco słabszą. Rosnący niepowstrzymanie
kleisty glut jakoś mnie nie wystraszył, może nieco zdziwił, nic więcej.
2017-11-10
Książka dla cierpliwych, bo jakieś pierwsze 100 stron jest wstrętnie nudne. Zawsze uważałam się za kogoś w rodzaju bibliofila, który książki ceni, kolekcjonuje, dba o nie, lubi wiedzieć o nich nieco więcej niż znać samą treść, zwraca uwagę na wydania. Po przeczytaniu "Klubu Dumas" wiem, że moja obsesja to jest nic w porównaniu z obsesją bohaterów tej książki. Jeśli ktoś lubi czytać niekończące się wywody na temat wydań, listy tytułów, autorów, powiązań - książka spodoba się od pierwszej strony.
Dla kogoś takiego jak ja, kto nie przeczytał ani jednej książki Dumasa ani w sumie chyba żadnej innej wspomnianej książki, akcja zaczyna się właśnie po tej setnej stronie czy nawet trochę dalej. Czy jest to zawrotna, ekscytująca akcja, sprawiająca, że przestać czytać się po prostu nie da? Po takim początku wszystko byłoby ekscytujące. Jest nieźle, nie jest natomiast na pewno szałowo.
Film widziałam dawno temu i podobnie jak książka, nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia (może poza Deppem, ale on miał w sobie za młodu coś takiego, że zawsze robił na mnie wrażenie). Teraz wypadałoby przeczytać chociaż tych "Trzech Muszkieterów", ale przyznam szczerze, że trochę mi się nie chce.
Książka dla cierpliwych, bo jakieś pierwsze 100 stron jest wstrętnie nudne. Zawsze uważałam się za kogoś w rodzaju bibliofila, który książki ceni, kolekcjonuje, dba o nie, lubi wiedzieć o nich nieco więcej niż znać samą treść, zwraca uwagę na wydania. Po przeczytaniu "Klubu Dumas" wiem, że moja obsesja to jest nic w porównaniu z obsesją bohaterów tej książki. Jeśli ktoś...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-06
Po przeczytaniu tego tomu zdecydowanie odetchnęłam z ulgą, bo to "METRO" pełnym ryjem. Po przeczytaniu poprzedniego tomu mój entuzjazm mocno sflaczał, bo był po prostu słaby. Chyba czas przyzwyczaić się do myśli, że "Uniwersum METRO" właśnie takie będzie - potwornie nierówne. Jeśli natomiast takie perełki będą się w nim trafiać, będę czytać każdy tom po kolei. Wiedząc, że Diakow napisał jeszcze dwa tomy, jestem spokojna o klimat tych książek. Co do reszty: pożyjemy, zobaczymy. Tą polecam.
Po przeczytaniu tego tomu zdecydowanie odetchnęłam z ulgą, bo to "METRO" pełnym ryjem. Po przeczytaniu poprzedniego tomu mój entuzjazm mocno sflaczał, bo był po prostu słaby. Chyba czas przyzwyczaić się do myśli, że "Uniwersum METRO" właśnie takie będzie - potwornie nierówne. Jeśli natomiast takie perełki będą się w nim trafiać, będę czytać każdy tom po kolei. Wiedząc, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-03
Były kiedyś czasy, kiedy istniała ograniczona ilość stacjonarnych telefonów i w takiej Warszawie metodą eliminacji można było uzyskać listę numerów zastrzeżonych. Mimo to, z wielu różnych powodów, były to zdecydowanie czasy trudniejsze niż obecne, choć z pewnością telemarketerów było mniej, o ile w ogóle jacyś byli. I tak debiutancka książka Pani Chmielewskiej oscyluje wokół tematu telefonów, pochłania chaosem i skomplikowaniem. Jest zabawnie. Polecam.
Były kiedyś czasy, kiedy istniała ograniczona ilość stacjonarnych telefonów i w takiej Warszawie metodą eliminacji można było uzyskać listę numerów zastrzeżonych. Mimo to, z wielu różnych powodów, były to zdecydowanie czasy trudniejsze niż obecne, choć z pewnością telemarketerów było mniej, o ile w ogóle jacyś byli. I tak debiutancka książka Pani Chmielewskiej oscyluje...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-02
Na "Dziedzictwo" patrzę z olbrzymim sentymentem, bo obok "Manitou" to jeden z tych horrorów, które przeczytałam będąc naprawdę małym dzieckiem i który został mi w głowie do dzisiaj. Po latach ponowne przeczytanie było równie fascynujące.
Poza fabułą, którą można uznać za nieco banalną, autor stawia nam ciekawe pytanie: co byśmy wybrali, oczywiście musząc wybrać: śmierć bliskiej osoby czy śmierć setki innych osób, których nie znamy? No i oprócz tego mamy piekielne krzesło, które jest rzeczywiście piekielne. Bardzo polecam.
Na "Dziedzictwo" patrzę z olbrzymim sentymentem, bo obok "Manitou" to jeden z tych horrorów, które przeczytałam będąc naprawdę małym dzieckiem i który został mi w głowie do dzisiaj. Po latach ponowne przeczytanie było równie fascynujące.
Poza fabułą, którą można uznać za nieco banalną, autor stawia nam ciekawe pytanie: co byśmy wybrali, oczywiście musząc wybrać: śmierć...
2017-10-31
Książki obozowe, zwłaszcza te oparte na faktach, powodują u mnie cały szereg negatywnych emocji, związanych z tym, do czego byli i nadal są, zdolni ludzie, jaką niezrozumiałą krzywdę potrafią wyrządzić innym, w imię nie wiem czego.
Ta książka jest równie potworna, ale inna. Nie mogę powiedzieć, że tchnie nadzieją, bo tchnie totalną beznadzieją aż do ostatnich rozdziałów. Podobnie jak inne w tej tematyce pokazuje walkę o przetrwanie, ale tym razem nie jest to tylko walka o jednostkę, ale walka o jeszcze nienarodzone dzieci. Walka z "doktorem" Mengele, walka z niedożywieniem, strasznymi warunkami życiowymi, wszami, świerzbem, tyfusem, katorżniczą pracą. I to wszystko w ciąży. Ciężko mi uwierzyć, że trójka dzieci nie dość, że się urodziła, to przeżyła. Podczas gdy mnie myśl o ciąży przeraża, czytam świadectwo kobiet, które to przetrwały w takim miejscu i w takim czasie. Kompletnie niewyobrażalne. I może przez to, o czym jest ta książka, jednak odrobinę nadziei da się w niej znaleźć. Bo te kobiety musiały mieć nadzieję i niewyobrażalną siłę, żeby przetrwać ten horror i móc o nim opowiedzieć. Polecam.
Książki obozowe, zwłaszcza te oparte na faktach, powodują u mnie cały szereg negatywnych emocji, związanych z tym, do czego byli i nadal są, zdolni ludzie, jaką niezrozumiałą krzywdę potrafią wyrządzić innym, w imię nie wiem czego.
Ta książka jest równie potworna, ale inna. Nie mogę powiedzieć, że tchnie nadzieją, bo tchnie totalną beznadzieją aż do ostatnich rozdziałów....
I tak kończy się moja przygoda z "Igrzyskami Śmierci". Trochę smutno się kończy, bo pierwszy tom był dobry, drugi był bardzo dobry i w sumie spodziewałam się, że finisz będzie jeszcze lepszy. Nie do końca tak się stało. Czytało się nadal dobrze, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że tą końcówkę dałoby się poprowadzić lepiej i lepiej zakończyć. Rozbicia tej części na dwa filmy w ogóle nie rozumiem - obie części były słabe. Ale jako całość cykl polecam.
I tak kończy się moja przygoda z "Igrzyskami Śmierci". Trochę smutno się kończy, bo pierwszy tom był dobry, drugi był bardzo dobry i w sumie spodziewałam się, że finisz będzie jeszcze lepszy. Nie do końca tak się stało. Czytało się nadal dobrze, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że tą końcówkę dałoby się poprowadzić lepiej i lepiej zakończyć. Rozbicia tej części na dwa...
więcej Pokaż mimo to