-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant15
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać419
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2016-08-06
2022-09-29
Pozycja poświęcona dosyć ciekawemu zagadnieniu. Jest to publikacja pokonferencyjna, a jej autorami są w większości ówcześni doktoranci i studenci Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Oznacza to, że poziom i tematyka zawartych w niej tekstów jest bardzo zróżnicowany. Trafia się kilka perełek (biografie K. Levittoux, W. Hulewicza czy kilku XVIII-wiecznych kapitanów U.S.Navy), teksty przeciętne (biografia księcia Witolda) jak i pozycje kompletnie niezwiązane z tematem. Należą do nich: przeciętny artykuł o starożytnych słoniach bojowych, biografia stalinowskiego marszałka B. Szapasznikowa czy fatalny, wręcz propagandowy tekst poświęcony opozycyjnym wówczas, propisowskim mediom. Te pozycje nie stanowią jakiejś istotnej części książki (jedynie 3 z 15 artykułów nie powinny się w niej znaleźć), zatem można uznać, że ogólny jej poziom jest co najmniej przyzwoity.
Pozycja poświęcona dosyć ciekawemu zagadnieniu. Jest to publikacja pokonferencyjna, a jej autorami są w większości ówcześni doktoranci i studenci Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Oznacza to, że poziom i tematyka zawartych w niej tekstów jest bardzo zróżnicowany. Trafia się kilka perełek (biografie K. Levittoux, W. Hulewicza czy kilku XVIII-wiecznych kapitanów...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02
Poprzedni tom „Księgi strachu” należy do grona moich ulubionych antologii. Jej kontynuacja jednak z pewnością nie trafi do tego zbioru. Jest on zwyczajnie nijaki; chociaż pojedyncze opowiadania mi się nawet spodobały („Przebudzenie” M. Kaszyńskiego, „Bagaż doświadczeń” Ł. Śmigla & K. Kercza jr-a, „Diabeł warszawski” W. Orlińskiego), ale przez większość kontaktu z książką zwyczajnie się nudziłem, tym bardziej że w biorze były również opowiadania zwyczajnie słabe, jak "Nie trać waszmość głowy" J. Komudy) notorycznie przerywałem więc lekturę, aby poczytać czegoś ciekawszego. Duże rozczarowanie...
Poprzedni tom „Księgi strachu” należy do grona moich ulubionych antologii. Jej kontynuacja jednak z pewnością nie trafi do tego zbioru. Jest on zwyczajnie nijaki; chociaż pojedyncze opowiadania mi się nawet spodobały („Przebudzenie” M. Kaszyńskiego, „Bagaż doświadczeń” Ł. Śmigla & K. Kercza jr-a, „Diabeł warszawski” W. Orlińskiego), ale przez większość kontaktu z książką...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-02
Początkowo myślałem, że to jeden ze spin-offów serii o Kłamcy. W pewnym sensie miałem rację, ale tylko częściowo, gdyż tylko jedno z przedstawionych w tym zbiorku opowiadań jest związane z tym uniwersum. Reszta to całkowicie niepowiązane ze sobą historie w różnym stylu i klimacie. Parę z nich to naprawdę ciekawe historie - polacam zwłaszcza krótką, ale bardzo pomysłową nowelę "Szarość". Poza nią znalazłyby się również ze dwa albo trzy interesujące pomysły. Niestety, ale parę mnie z kolei mocno znudziło ("Pokój pełen cienia", "Album"). Co gorsza należy do nich tytułowe opowiadanie, które stanowi największą część książki. Historia ta zaczyna się bardzo ciekawie, jednak kolejne akapity sprowadzają ją w otchłanie absurdu (oby zamierzonego...) i jego nagły koniec (początkowo myślałem, że to zwarta powieść) przyjąłem z ulgą.
Nie jest to zły zbiorek, ale to również nic specjalnego. Na okładce wydawca zachwala ją pisząc: "czytaj, bo wystygnie". Niestety, ale to jest co najwyżej letnie.
Początkowo myślałem, że to jeden ze spin-offów serii o Kłamcy. W pewnym sensie miałem rację, ale tylko częściowo, gdyż tylko jedno z przedstawionych w tym zbiorku opowiadań jest związane z tym uniwersum. Reszta to całkowicie niepowiązane ze sobą historie w różnym stylu i klimacie. Parę z nich to naprawdę ciekawe historie - polacam zwłaszcza krótką, ale bardzo pomysłową...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-29
Rosjanie są mistrzami SF, ale po tej antologii zdecydowanie tego nie widać. Ktoś musiał się postarać, żeby z ich przebogatego dorobku zrobić coś takiego. Nawet Kir Bułyczow, autor fantastycznej serii o Wielkim Guslarze wypadł tu słabo. Właściwie jedyną zaletą tego zbiorku jest ciekawy klimat ZSRR/świeżo powstającej Federacji Rosyjskiej. Ale samym klimatem i realiami ciężko się obronić, gdy brakuje wyrazistych postaci, fabuły i ogólnie stylu; a tego w tej książce niestety nie uświadczysz. W większości opowiadań nic się nie dzieje; jedynie opowiadanie poświęcone przygodom radzieckiego pilota więzionego przez NKWD miało potencjał, jednak nie został on wykorzystany. Cały tomik opiera się na założeniu, że trzeba pokazać, jak społeczeństwo radzieckie było inwigilowane i prześladowane, tylko zapomniano o przemyceniu w międzyczasie odrobiny pomysłu. Dwa opowiadania są nawet średnie, ale całość wygląda jak łotewska wieś w latach pięćdziesiątych - szarość, beznadzieja i śmierć z (intelektualnego) niedożywnia.
Rosjanie są mistrzami SF, ale po tej antologii zdecydowanie tego nie widać. Ktoś musiał się postarać, żeby z ich przebogatego dorobku zrobić coś takiego. Nawet Kir Bułyczow, autor fantastycznej serii o Wielkim Guslarze wypadł tu słabo. Właściwie jedyną zaletą tego zbiorku jest ciekawy klimat ZSRR/świeżo powstającej Federacji Rosyjskiej. Ale samym klimatem i realiami ciężko...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-17
Od antologii “Dzień po końcu świata” oczekiwałem naprawdę wiele. Klimat postapokaliptycznego świata zawsze był mi bliski, a świetna okładka i znane mi już nazwiska skłaniały do założenia, że będzie przynajmniej nieźle. Tymczasem, większość tekstów z końcem świata ma niewiele wspólnego. Trafiła się historia w klimatach horroru fantasy (Post mortem), SF o podróżach w czasie (Okno Myszogrodu) i fantasy w realiach zbliżającej się pierwszej wojny światowej (Miotlarka), a nawet tekst mogący przedstawiać niedaleką przyszłość (¥ b 3 r p µ n |\'7b !). Sam motyw zagłady prawie się nie pojawia. Nieźle zapowiadał się tekst Popiołun, w którym faktycznie nadchodzący koniec dysutopijnej cywilizacji ludzi-ptaków jest wyczuwalny. Niestety, gdy następuje, jest tak rozczarowujący, że finał burzy starannie budowaną atmosferę. Tak naprawdę, jedynie Retro Jakuba Nowaka odpowiada tytułowi. Również jakość tekstów nie rzuca na kolana. Może trzy lub cztery zrobiły na mnie wrażenie (zakręcona historia Koniec/początek wieku nieźle namieszała mi w głowie!), jednak ginie on w masie przeciętności. Może i tak będzie wyglądał koniec naszego świata – powolna, nieciekawa agonia, a gdy „czas się wypełni” nikt nie zauważy – jednak nie oznacza to, że musi to tak przebiegać w literaturze!
Od antologii “Dzień po końcu świata” oczekiwałem naprawdę wiele. Klimat postapokaliptycznego świata zawsze był mi bliski, a świetna okładka i znane mi już nazwiska skłaniały do założenia, że będzie przynajmniej nieźle. Tymczasem, większość tekstów z końcem świata ma niewiele wspólnego. Trafiła się historia w klimatach horroru fantasy (Post mortem), SF o podróżach w czasie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-20
Przygody wiedźmina Geralta przeżywają renesans. Kto wie, może nawet są popularniejsze niż w momencie opublikowania pięcioksiągu Sapkowskiego. Ponieważ osiem (plus jeden nieoficjalny) tomów to zdecydowanie zbyt mało, aby zaspokoić apetyty czytelników, a sam autor nie kwapi się do napisania ich kontynuacji, nie może dziwić fakt, że inni autorzy postanowili wziąć sprawę w swoje ręce. W przeciwieństwie do ,,Opowieści ze świata Wiedźmina”, ,,Szpony i kły” zostały wydane jak pozycje wchodzące w skład oryginalnej sagi. Co więcej, z okładki atakuje nas napis ,,Andrzej Sapkowski”, pod którym drobnymi literami dodano: ,,przedstawia”. Gdyby nie wrodzona naiwność, byłbym gotów uznać, że jest to próba wprowadzenia nas w błąd… Kolejną rzeczą rzucającą się w oczy jest okładka – technicznie bez zarzutu, jednak wykonana na papierze najgorszej możliwej jakości. Nawet przy traktowaniu książki jak relikwia, zniszczy się ona w zastraszającym tempie. Od razu budzi to skojarzenia, że jest to pozycja budżetowa, której powstaniu przyświecało jedynie wyłudzenie od nas pieniędzy.
Na szczęście, książek nie oceniamy po okładce. A w jej wnętrzu umieszczono 11 opowiadań różnego autorstwa. W większości przypadków są to mało znani (przynajmniej mnie) autorzy – jedynym wyjątkiem jest A. Sawicki, który podobno dostał się do tego grona podstępem. Ich jakość (opowiadań, nie autorów!) jest różna. Widać, że podeszli do zadania z wielkim pietyzmem i szacunkiem, co nie zawsze okazało się dobrym pomysłem. Styl A. Sapkowskiego jest niełatwy, i próba naśladowania go wymaga wielkiej wprawy, dlatego robiąc to nieudolnie można tylko pogorszyć sprawę. Widać to szczególnie w przypadku opowiadań mających mocno zagrać na emocjach – pod tym względem najwyraźniej to widać w opowiadaniu ,,Skala powinności” K. Gielicz, która próbując opisać ostatnie dni wiedźmina Coëna stworzyła łzawą i mało porywającą historyjkę, dostarczającą mniej wrażeń niż trzy fragmenty Sagi, w których został on wymieniony. Ogółem, kilka pierwszych opowiadań oceniam na, co najwyżej, poprawne. ,,Kres cudów” i ,,Krew na śniegu” przeczytałem tylko z poczucia obowiązku (chociaż pomysł na drugie z nich był ciekawy, zawiodło mnie jedynie jego wykonanie), a ,,Co dwie głowy” zbytnio kojarzyło mi się ze stylem książek pisanych na podstawie gier komputerowych, gdzie czytelnik otrzymuje od razu wszystkie informacje jak na tacy. Potem jest już lepiej - ,,Bez wzajemności”, chociaż nie oczarowuje, ma przyjemny klimat, a podczas lektury ,,Ironii losu” odruchowo szukałem koca, aby osłonić się przed wichurą i deszczem. Od tego etapu, trudno było mi się oderwać od lektury. Dzięki dwóm ostatnim opowiadaniom - ,,Balladzie o Kwiatuszku” (świat z perspektywy ducha) i tytułowym ,,Szponom i kłom” (tam z kolei, narratorem jest… strzyga) zbiorek ten kończyłem z poczuciem żalu że to koniec, tak jak po powieściach A. Sapkowskiego.
Przygody wiedźmina Geralta przeżywają renesans. Kto wie, może nawet są popularniejsze niż w momencie opublikowania pięcioksiągu Sapkowskiego. Ponieważ osiem (plus jeden nieoficjalny) tomów to zdecydowanie zbyt mało, aby zaspokoić apetyty czytelników, a sam autor nie kwapi się do napisania ich kontynuacji, nie może dziwić fakt, że inni autorzy postanowili wziąć sprawę w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-09
Po mimo wszystko udanym tomie, do drugiego zasiadłem z rozpędu. Początkowo nawet mi się podobało - niezłe, chociaż nie genialne poradniki dla złych władców i kandydatów na bohatera. Niestety, potem było gorzej. Chociaż w zbiorku pojawiło się kilka ciekawych pomysłów ("Ucieczka z planety misów" T. Holta, "Awantura z dwudziestoma czteroma kosami" N. Gaimana) i parę niezłych, chociaż nie porywających tekstów, to żaden, słownie ŻADEN nie zapadł mi w pamięć. A przy kilku męczyłem się niemiłosiernie. Nie polecam.
Po mimo wszystko udanym tomie, do drugiego zasiadłem z rozpędu. Początkowo nawet mi się podobało - niezłe, chociaż nie genialne poradniki dla złych władców i kandydatów na bohatera. Niestety, potem było gorzej. Chociaż w zbiorku pojawiło się kilka ciekawych pomysłów ("Ucieczka z planety misów" T. Holta, "Awantura z dwudziestoma czteroma kosami" N. Gaimana) i parę niezłych,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-07
Ten spory zbiór może być przykładem tego, że trudniej pisać zabawne historie od tych poważnych. W 17 opowiadaniach autorzy wzieli sobie na celownik prawie wszystkie aspekty fantasy, SF i paru innych gatunków literackich. Zwykle efekty były takie sobie. Większość tych historii to najzwyklejsze lekkie fantasy, tak dobrze parodiujące kanon, że praktycznie niczym się od niego nie różniące. A że humor miał być głównym atutem tych historii, to w razie jego braku naprawdę nie mają się one czym bronić. Jedynie kilka opowiadań: PRE–HISTORIA J. Hogana,
SPRAWA KUBY OBCINACZA D. Langforda, TAŃCZĄCY Z ELFAMI C. Ward i OBCY, KTÓRZY WIEDZIELI WSZYSTKO. ABSOLUTNIE WSZYSTKO G. Effingera przypadło mi do gustu. Ale muszę przyznać, że ich poziom był tak wysoki, że zrekompensował mi trud przedzierania się przez znacznie większą liczbę historii naprawdę kiepskich i równie licznych średniaków, dzięki czemu czasu poświęconemu tej książce RACZEJ nie żałuję.
Ten spory zbiór może być przykładem tego, że trudniej pisać zabawne historie od tych poważnych. W 17 opowiadaniach autorzy wzieli sobie na celownik prawie wszystkie aspekty fantasy, SF i paru innych gatunków literackich. Zwykle efekty były takie sobie. Większość tych historii to najzwyklejsze lekkie fantasy, tak dobrze parodiujące kanon, że praktycznie niczym się od niego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-04-03
„Piaseczniki” to zbiorek siedmiu rozbudowanych historii. Nie są one w żaden sposób powiązane ze sobą (chociaż każde z nich zawiera elementy SF), a ponieważ nie am ich dużo, zrecenzuję każde z osobna.
Droga krzyża i smoka – interesująca, chociaż niewybitna historia. Przedstawiona na początku herezja jest tylko pretekstem do znacznie większej intrygi, mającej zachwiać wszystkim, w co kiedykolwiek wierzono. Akcji niewiele, a mimo to, dzieje się sporo.
Mgły odpływają o świcie – bardzo lubię to opowiadanie. Grupa naukowców próbuje uporać się z romantyczną (i straszną) legendą. W tym opowiadaniu również nic się nie dzieje, a mimo to, czytałem je z ogromną przyjemnością, niemal czując wilgoć i chłód zamku tonącego w porannej mgle…
Piaseczniki – dla większości czytelników to właśnie to opowiadanie było głównym powodem sięgnięcia po ten zbiór. Osobiście nie zgadzam się z entuzjazmem recenzentów. Historia opowiedziana przez R. R. Martina jest przyjemna w odbiorze i pełna akcji. Są kosmici, zbrodnia i strzelanina, jest zarazem fabuła jest płytka i przewidywalna – taki literacki popkorn. Fajne, ale nie rzuca na kolana.
Repeta – co zrobić, aby uniknąć kolejnych klęsk głodu? Być może, wkrótce i my będziemy musieli wprowadzić rozwiązania zastosowane przez bohatera tego opowiadania.
Wieża popiołów – realia SF mają w tej historii znaczenie drugorzędne; jej kwintesencją jest samotność głównego bohatera i jego problem z radzeniem sobie po zostaniu porzuconym przez ukochaną osobę. Mimo że nie przepadam za takimi klimatami, połączenie ciekawych realiów i wiarygodnych postaci pozwoliło mi bezproblemowo przebrnąć przez tę opowieść.
Za jeden miniony dzień – kolejna dosyć sentymentalna historia. Jest opowieść o świecie zniszczonym przez wojnę i tym, że potrzebuje on romantyków, aby nie zapomnieć, skąd się wziął i dokąd zmierza. Bardzo mało akcji, a fabuła, jak poprzednio, koncentruje się na człowieku zrozpaczonym po utracie ukochanej.
Żeglarze nocy – wreszcie klasyczne SF. Grupa naukowców przemierza wszechświat w poszukiwaniu tajemniczych Volkrynów. Bardzo ciekawa, dosyć krwawa historia z zaskakującym zakończeniem. Moje ulubione opowiadanie w tym zbiorze.
Podsumowując, uważam „Piaseczniki” za bardzo udany zbiór opowiadań. Nie jest to jakaś wybitna literatura, raczej dobra odskocznia pozwalająca przez chwilę się zadumać lub wciągnąć w wartką akcję. W sam raz na jeden wieczór.
„Piaseczniki” to zbiorek siedmiu rozbudowanych historii. Nie są one w żaden sposób powiązane ze sobą (chociaż każde z nich zawiera elementy SF), a ponieważ nie am ich dużo, zrecenzuję każde z osobna.
Droga krzyża i smoka – interesująca, chociaż niewybitna historia. Przedstawiona na początku herezja jest tylko pretekstem do znacznie większej intrygi, mającej zachwiać...
2019-03-30
„Arcydzieła” to zbiór całkiem bogaty zarówno pod względem objętości, jak i zawartości. Tworzy go aż 27 opowiadań bardzo znanych autorów. Różnią się zarówno poruszanym przez nie tematem, jak i podejściem do niego, tak, że ciężko scharakteryzować je w kilku zdaniach. O wiele częstsze są historie poważne, poruszające tematy miejsca człowieka w społeczeństwie, wolnej woli, przemijaniu i tęsknocie, moralności i poczucia samotności w pustym (jak dotąd) wszechświecie. Zdecydowania nie są to historie lekkie, które szybko się czyta i jeszcze szybciej zapomina. Opowiadań napisanych w tym tonie jest tylko kilka: „Kajaj się Arlekinie, powiedział TikTak”, „Matka Euremy”, „Kto zastąpi człowieka?”. Co ciekawe, również one mają ukryte przesłanie i dobrze poświęcić im chwilę refleksji. W zbiorze pojawiło się również kilka „klasycznych” SF – z wartką akcją, kosmitami i salwami laserów („Piaseczniki”, „Szczur”, „Droga niewybrana”), jednak te są w przytłaczającej mniejszości, jakby dobierający skład Arcydzieł O. S. Card koncentrował się na wywołaniu w nas refleksji nad nami samymi i otaczającym nas światem, a nie wybraniu najciekawszych znanych sobie opowiadań. Może rzeczywiście tak było; na szczęście obie cechy się nie wykluczają i tytuł książki jest w pełni uzasadniony. Oczywiście, w przypadku tak dużej liczby pozycji trudno oczekiwać, że każda z wybranych przez redaktora pozycji przypadnie wam do gustu. Przez kilka historii przebijałem się ze sporym trudem, jednak nie wpływa to na moją ocenę całego zbioru. Z przyjemnością przeczytałem go dwukrotnie i bez wątpienia zrobię to jeszcze kiedyś – po odpowiedniej przerwie, bo parę opowiadań wywarło na mnie takie wrażenie, że musiałem po nich długo odpocząć. Gdybym miał wybrać najlepsze opowiadanie, jakie czytałem, to szansa, że jest zawarta w tym zbiorze jest naprawdę spora.
1. P. Anderson - Nazywam się Joe: dosyć banalna opowieść o kolonizacji Jowisza i próbach stworzenia rasy która nam to ułatwi.
2. Robert A. Heinlein - Wszyscy wy zmartwychwstali: zakręcona opowieść o podróżach w czasie i wywołanych tym komplikacjach. Klasyk, na którego motywach powstał film Przeznaczenie. Jedno z najlepszych opowiadań w tym tomie.
3. Lloyd Biggle jr - Oprawca muzyczny: samotny bohater walczy o nasz dobry gust i przyszłość mediów. Antyutopijna wizja świata kontrolowanego przez wyzyskujące i ogłupiające nas koncerny. Dzisiaj to motyw już ograny, ale optymistyczne przesłanie całości zawsze mnie zaskakuje.
4. Theodore Sturgeon - Spodek samotności: historia dosyć samotnej dziewczyny, w której życiu nagle pojawiło się UFO i odmieniło całe jej życie. Nieco naciągane, ale przyjemnie się to czyta.
5. Isaac Asimov - Sny robota: absolutny klasyk gatunku. Parę stron wystarczy, żeby zadać fundamentalne pytania na temat granic pomiędzy sztuczną inteligencją a prawdziwym życiem.
6. Edmond Hamilton - Degeneracja: Historia będąca tylko pretekstem do spojrzenia na nasz gatunek i całą planetę z nieco innej perspektywy. Może nie jest to szczególna opowieść, ale jej puenta jest interesująca.
7. Arthur C. Clarke - Dziewięć miliardów imion Boga: krótka i barwna wizja końca świata.
8. James Blish - Dzieło sztuki: wskrzeszony austriacki wirtuoz w XXII wieku. Pomysł oryginalny, żeby nie powiedzieć dziwny, ale nic szczególnego z tego nie wynika.
9. Ray Bradbury - Ciemnoskórzy byli i złotoocy: Jak mogłaby na nas wpłynąć przeprowadzka na inną planetę? Według autora tego opowiadania znacznie, jednak jego Mars mógłby być krainą z baśni, a jego mieszkańcy zachowują się skądinąd irracjonalnie.
10. Harlan Ellison -"Kajaj się, Arlekinie!" - Powiedział Tiktak: Bezpardonowa i z góry przegrana walka z próbą uprzedmiotowienia człowieka. Wesoła i absurdalna konwencja nie ujmuje jej dramatyzmu.
11. R. A. Lafferty - Matka Euremy: Czy naprawdę to geniusze są motorem postępu? A może cywilizacja istnieje właśnie dzięki jednostkom głupim i leniwym? Ja nie dałem się przekonać autorowi, ale wy będziecie mieli inne zdanie na ten temat.
12. Robert Silverberg - Pasażerowie: Przerażająca wizja świata, w którym ludzie są tylko zabawkami znacznie potężniejszych istot. Bardzo prosta historia, ale doskonały, ciężki klimat.
13. Frederik Pohl - Tunel pod Światem: Tematyka podobna do poprzedniej historii, tylko zamiast bawiących się we władcę marionetek kosmitów mamy tu wariację na temat „Dnia świstaka” z marketingiem w tle. Ujdzie.
14. Brian W. Aldiss - Kto zastąpi człowieka?: Jak wyglądałby świat pozbawiony ludzi? Czy „cywilizacja” mogłaby sobie bez nas poradzić? Bohaterowie tej historii próbują udowodnić, że tak.
15. Ursula K. Le Guin - Ci, którzy odchodzą z Omelas: Jaka jest najwyższa cena, jaką jesteśmy w stanie zapłacić za zapewnienie szczęścia sobie i swojej społeczności? Historia utrzymana w klimatach baśni, jednak porusza dosyć poważne zagadnienia.
16. Larry Niven - Niestały księżyc: Co byście zrobili, podejrzewając, że jutro będzie koniec świata? Urocze.
17. George R. R. Martin - Piaseczniki: Intersująca historia bogacza zabijającego nudę poprzez hodowlę egzotycznych gatunków. Chociaż jest bardzo konsekwentna i dosyć przewidywalna, to czyta się ją przyjemnie.
18. Harry Turtledove - Droga niewybrana: Tym razem opowiadanie z gatunku „lekkich, łatwych i przyjemnych”. Ziemia staje się celem inwazji agresywnych kosmitów, jednak przebiega ona dosyć… nietypowo.
19 .William Gibson - Pojedynek: Historia drobnej szumowiny opętanej pragnieniem pokonania mistrza gry, która jest dla niego całym życiem. Ciekawa wizja świata, chociaż irytujący główny bohater i niezbyt interesujący motyw przewodni utrudniały mi lekturę.
20. Karen Joy Fowler - Stwarzanie: Naukowiec i poetka uwięzieni na pustkowiu zamieszkiwanym przez tajemnicze istoty. Praktycznie nie ma akcji; zamiast tego sporo dywagacji na temat istoty i sensu sztuki.
21. C. J. Cherryh - Garnki: Niezbyt przekonuje mnie ta historia. Kosmici (może nasi potomkowie?) badają planetę przypominającą Ziemię, powoli dochodząc do wniosku, że nie mogą pochodzić z takiego miejsca.
22. John Crowley - Śnieg: Pogodna historia o bólu po utracie ukochanej osoby i przemijaniu.
23. James Patrick Kelly - Szczur: Bardzo krótka, pełna akcji opowieść o bardzo drobnym przemytniku i tym, co uzależnienie robi z ludźmi.
24. Terry Bisson - Niedźwiedzie odkrywają ogień: W zasadzie w tym opowiadaniu nic się nie dzieje. Ludzie żyją, starzeją się i umierają, a niedźwiedzie siedzą i palą ogniska…
25. John Kessel - Chytre wyjście: Psycholog próbuje ustalić, czy były dyktator symuluje chorobę psychiczną. Jak dla mnie, to opowieść zbyt krótka, aby coś przekazać; nie ma czasu na poznanie bohaterów i niewiele się w niej dzieje. Bardziej to pomysł na historię niż ona sama.
26. Lisa Goldstein - Turyści: Jedno z najbardziej oryginalnych opowiadań w tym zbiorze. Amerykański turysta zostaje sam w kompletnie obcym kraju, kompletnie nie spodziewając się co szykuje mu los. Ta historia to praktycznie jeden wielki zwrot akcji.
27. George Alec Effinger - Jeden: Badanie kosmosu wcale nie musi być fascynujące, o czym przekonuje się para eksplorujących wszechświat biologów… i my.
„Arcydzieła” to zbiór całkiem bogaty zarówno pod względem objętości, jak i zawartości. Tworzy go aż 27 opowiadań bardzo znanych autorów. Różnią się zarówno poruszanym przez nie tematem, jak i podejściem do niego, tak, że ciężko scharakteryzować je w kilku zdaniach. O wiele częstsze są historie poważne, poruszające tematy miejsca człowieka w społeczeństwie, wolnej woli,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-18
Pierwsze spojrzenie na okładkę nieco zniechęca do lektury. Biało–czerwone barwy i tytuł ,,Nowe, lepsze” sprawia wrażenia, że mamy przed sobą broszurkę propagandową. Tymczasem, ten zbiorek ze współczesną polityką nie ma nic (lub prawie nic) wspólnego. Tworzy go 12 artykułów poruszających tematy tak od siebie odległe, że trudno znaleźć w nich jakąkolwiek myśl przewodnią. Większość z nich (8) dotyczy historii Polski i (poza jedną) epok najnowszych (XIX – XXI wieku). Ich autorami są w większości studenci i doktoranci, dlatego poziom artykułów jest różny. Artykuły zawarte w zbiorze są bardzo krótkie (tylko dwa są dłuższe niż 20 stron), więc można swobodnie je czytać ,,na wyrywki”. Mimo nieraz sztywnego stylu i koszmarnej korekty (brak cudzysłowów w tytułach, pomieszane podpisy pod ilustracjami, podwójne wydrukowanie kilku akapitów), ,,Nowe, lepsze” czyta się dosyć przyjemnie, a kilka tekstów naprawdę mile mnie zaskoczyło i z pewnością mogłyby się one ukazać w znanych czasopismach.
Pierwsze spojrzenie na okładkę nieco zniechęca do lektury. Biało–czerwone barwy i tytuł ,,Nowe, lepsze” sprawia wrażenia, że mamy przed sobą broszurkę propagandową. Tymczasem, ten zbiorek ze współczesną polityką nie ma nic (lub prawie nic) wspólnego. Tworzy go 12 artykułów poruszających tematy tak od siebie odległe, że trudno znaleźć w nich jakąkolwiek myśl przewodnią....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-01
Wojna to zjawisko znane od tysiącleci. Pisano o nich książki, układano mity i poematy. Zwykle przedstawiały one konflikt z perspektywy żołnierza - bohatera, zwycięzcy. Tego, czytelniku, w ,,Księdze wojny" nie uświadczysz. Akcja większości opowiadań przedstawia wydarzenia z perspektywy bezbronnych, niewinnych ludzi, najczęściej dzieci. Jedynie w trzech ostatnich opowiadaniach ,,bohaterami" są żołnierze frontowi, pionki na szachownicy mocarstw. ,,Księga wojny", jak każdy zbiór opowiadań, zachowuje nierówny poziom. Kilka opowiadań prezentuje poziom mistrzowski (,,Artur Potter Lwie Serce", ,,Prawo losu") Na szczęście, ogólnie to bardzo dobra pozycja, napisana ciekawym językiem, a zawarte w niej opowiadania doskonale się uzupełniają. Nawet te nieco gorsze, jak ,,Jeden dzień", czy ,,Bóg jest z nami" są w niej zwyczajnie potrzebne, gdyż pomagają w zrozumieniu jakim szaleństwem jest wojna i co potrafi zrobić z człowiekiem.
Wojna to zjawisko znane od tysiącleci. Pisano o nich książki, układano mity i poematy. Zwykle przedstawiały one konflikt z perspektywy żołnierza - bohatera, zwycięzcy. Tego, czytelniku, w ,,Księdze wojny" nie uświadczysz. Akcja większości opowiadań przedstawia wydarzenia z perspektywy bezbronnych, niewinnych ludzi, najczęściej dzieci. Jedynie w trzech ostatnich...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-13
Autorzy tej antologii poruszyli bardzo interesujący temat, gdyż kat budzi wśród zwykłych ludzi zarazem lęk, szacunek, strach, pogardę i fascynację - niezależnie od tego, czy narzędziem jego pracy jest miecz, gilotyna czy krzesło elektryczne. Przedstawiciele niewielu zawodów mogą powiedzieć to o sobie, zatem to temat na ciekawą lekturę. Okazało się jednak, że tematyka wcale nie jest aż tak porywająca, a praca kata sprowadza się zasadniczo do mechanicznych czynności. Wprowadzenie klienta, zwyczajowa formułka, cios/pociągnięcie z dźwignię/naciśnięcie na spust i następny proszę. Prawie wszystkie opowiadania (mocno na tym tle wyróżnia się tylko opowiadanie Jacka Komudy, ono akurat pasuje do tego zbioru jak wół do karety) oparte są na jednym z dwóch schematów: rozważania solidnego kata, który swojej pracy nie uwielbia, ale wie że jest potrzebna i stara się ją wykonywać sumiennie, albo przemyślenia zwyrodniałego sadysty, lubujący się we krwi i cierpieniu. Nie żebym miał do nich jakieś większe zastrzeżenia - ale dominujące w nich motywy i przemyślenia są tak podobne, że pod koniec nie mogłem pozbyć się irytującego uczucia ,,zaraz, czy ja tego nie czytałem przed chwilą?". Oczywiście znajdzie się w tym zbiorze parę perełek, ale ogólnie mnie nie zachwycił. Również dlatego, że dwa z przeczytanych w nim opowiadań (Piekary i Komudy) czytałem już w innych książkach, a nie lubię gdy ktoś karze mi płacić za to samo dwa razy.
Autorzy tej antologii poruszyli bardzo interesujący temat, gdyż kat budzi wśród zwykłych ludzi zarazem lęk, szacunek, strach, pogardę i fascynację - niezależnie od tego, czy narzędziem jego pracy jest miecz, gilotyna czy krzesło elektryczne. Przedstawiciele niewielu zawodów mogą powiedzieć to o sobie, zatem to temat na ciekawą lekturę. Okazało się jednak, że tematyka wcale...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-28
Sięgając po którąś z rzędu antologię, w dodatku stworzoną przez autorów piszących te przeczytane przeze mnie poprzednio, nie spodziewałem się niczego specjalnego. W sumie, gdyby nie smoki w tytule, pewnie długo czekałaby na półce na swój czas. Tymczasem, to jeden z najlepszych zbiorów opowiadań jaki czytałem. Opowadania są w róźnym klimacie i różnego kalibru, jednak (co dla mnie bardzo ważne) o żadnym nie mógłbym powiedzieć że nie pasuje do zbioru. A to już coś. Wprawdzie zwolennicy klasycznego fantasy mogą się poczuć rozczarowani, gdyż w żadnym z opowiadań nie spotkamy polowania na smoka (chyba, że jego parodię). Osobiście bardzo mi to odpowiada, gdyż w dziedzinie myśliwsko-bojowej smokologia bardzo obrodziła (wystarczy podać ,,Miecz przeznaczenia" Andrzeja Sapkowskiego, czy ,,Sklany szpon" Eugeniusza Dębskiego na początek). W tym zbiorze poznamy smoki chyba z każdej możliwej strony - pojawiają się jako demony, bogowie, zwierzęta domowe, broń, dzikie bestie, kochanki a nawet rektorzy uczelni... poza tą nudną, banalną.
,,Szczeniak" Ewy Białołęckiej to fajne wprowadzenie. Akcja rozgrywa się w świecie, w którym posiadanie smoka jest prawie tak normalne, jak posiadanie kota w naszym. No, rasowego kota. Oczywiście są i smoki wyższe, inteligentne, znacznie rzadziej spotykane. I są nielegalne hodowle. Tym głównie zajmują się bohaterowie tego bardzo wesołego opowiadania - kontrolą licencji i szczepień. Na szczęście smoki nie są kotami i nieraz pokazują pazury...
,,Po prostu jeszcze jedno polowanie na smoki" Anny Brzezińskiej jest utrzymane w jeszcze bardziej absurdalnym tonie. To historia spokojnej (i niezwykle potężnej) wiedźmy, której spokojne, uporządkowane życie zostaje wywrócone do góry nogami przez smoka. Małego, biednego, ale jednak smoka. Bo śladem smoka przychodzą władcy, błędni rycerze, szukające okazji do ocalenia dziewice, tłumy szewców, prorocy, słowem wioska nagle staje się wielką metropolią ze wszystkimi konsekwencjami. Momentami ryczałem ze śmiechu. Chyba najlepsze opowiadanie A. Brzezińskiej jakie czytałem.
,,Smok tańczy dla Chung Fonga" Maii Kossakowskiej z kolei rozgrywa się w klimatach współczesnych Chin. W końcu, należy pamiętać, że w chińskiej mitologii smoki pojawiają się o wiele częściej niż we wszystkich religiach Europy razem wziętych. Tym razem opowiadanie jest osadzone w realiach poważnego, pełnego akcji kryminału. Niezła rzecz i pasuje do klimatu.
,,Łzy smoka" Iwony Surmik są już nieco niższego lotu. Historia ludu półludzi-półgadów, przypominających zwyczajami Indian Ameryki północnej jest mało oryginalna. Stare motywy wędrówki, poszukiwania siebie, a wreszcie rozpaczy i zemsty mogą być wprawdzie ciekawe, ale w tym przypadku zbyt mocno wpisują się w schemat. Nawet sama postać smoka nie ratuje tego średniego opowiadania.
,,I to minie" Izabeli Szolc również zostało osadzone w Chinach, jednak tym razem w bliżej nieokreślonej starożytności, przez co smok ma prawo czuć się w nim jak u siebie w domu. To że jest w nim tylko gościem, nie przeszkadzało mi zbytnio, chociaż samo opowiadanie nie jest łatwe w odbiorze. Po lekturze czterech bardzo lekkich (i w dwóch przypadkach, bardzo śmiesznych) opowiadań, czytelnika czeka gwałtowana zmiana klimatu. Powyższe opowiadanie jest bowiem smutną i bardzo poważną opowieścią o trudach życia w cesarskich Chinach. Jest to wprawdzie świat przepełniony magią, ale przeplata się ona z (o wiele częstszym) smutkiem i okrucieństwem. Nie znam zbytnio zwyczajów starożytnych Chińczyków, ale podróż z Nu i jej nauczycielem była dla mnie naprawdę fascynująca.
W opowiadaniu ,,Zmiana" Marcina Guzki, smok pełni zupełnie inną rolę niż w poprzednich. Nie jest nieznaną człowiekowi bestią, prawie bogiem, ani nawet dzikim zwierzeńciem. Jest bronią, jedną z wielu. Bronią skuteczną, to fakt. Ale niczym więcej. Taką jak karabin, działo, bagnet. W opowiadaniu tym widzimy typowe połączenie realiów fantasy z historią, w tym przypadku, I wojny światowej. W moim odczuciu, to się udało, chociaż nie jest to dzieło sztuki.
Opowiadanie ,,Smoczy biznes" to powrót do konwencji z pierwszych kart książki. Błędny rycerz Darlan podróżuje przez pogrążone w anarchii i absurdzie królestwo, bo zniszczyć złego smoka, szerzącego w nim... zarządzanie i mark.. ekhm. Zarządzenie i reketing. Czym to się może skończyć? Przekonajcie się sami, że z nauką nie ma żartów.
,,Smok, dziewica i salwy burtowe" - Marcin Mortka wprowadza nas w świat smoków swoim ulubionym środkiem transportu, czyli na pokładzie pirackiego galeonu. Jak zwykle w bardzo barwnym towarzystwie. Tyle, że smok nie jest jeden, a cała masa.
,,Śmietnikowy dziadek i Władca Wszystkich Smoków" Jacka Piekary to kolejna parodia. To krótkie opowiadanie o pewnym kloszardzie, który dziwnym zrządzeniem losu został dziedzicem smoczego królestwa, jest wprawdzie tylko zawiązaniem fabuły, ale przeczytałem je z dużą przyjemnością.
,,Dar dla cesarza" Krzystofa Piskorskiego jest jedynym niemal ,,kanonicznym" opowiadaniem o smoku. Niemal, bo świat wykreowany przez autora nie przypomina, typowego dla smoków, średniowiecza, tylko Europę z początku XIX wieku. Wokoło grzmią działa armatnie, Polacy walczą o niepodległość, Francuzi sadzą wszędzie drzewka wolności, a hrabia Potocki poluje na smoka. W końcu, wola cesarza... W zasadzie to opowiadanie jest najsłabsze w zbiorze, ale ratuje je świetne zakończenie. I choćby dla niego warto je przeczytać.
Ze wszystkich autorów antologii najniezwyklejsze (chociaż, jak dla mnie, przeciętne zarazem) opowiadanie stworzył Michał Studniarek. Jest to historia o człowiek opentanym przez smoka. Bardzo dosłownie, gdyż smok zamieszkał w głowie głównego bohatera, pracowicie próbując wydostać się na zewnątrz. Nie chcę zdradzać zakończenia, ale to naprawdę pomysłowa opowieść. Szkoda tylko, że zabrakło w niej nieco warsztatu.
,,Raport z nawiedzonego miasta" Wita Szostaka konfrontuje nas wreszcie ze smokiem z wierzeń chrześcijańskim. Ucieleśnieniem zła, wrogiem narodu ludzkiego, sługą Szatana. Który, jakby dla większego zgorszenia, obrał za swoją siedzibę kościół. Który pozbawia życia żywych, ożywiając postaci z kościelnych witraży. Który pokazuje ludzkości jej grzeszność... To pełne refleksji i spokoju opowiadanie jest dobrym zamknięciem dla ,,Księgi Smoków". Zamyka ono szerokie spektrum postrzegania tych mitycznych stworzeń. Zaczynając od wesołych lekkich opowiadań autorzy zbioru stopniowo przechodzili do coraz poważniejszych tematów, pozwalając zrozumieć, dlaczego od wieków te istoty budziły w ludzkości strach, szacunek, podziw.
Sięgając po którąś z rzędu antologię, w dodatku stworzoną przez autorów piszących te przeczytane przeze mnie poprzednio, nie spodziewałem się niczego specjalnego. W sumie, gdyby nie smoki w tytule, pewnie długo czekałaby na półce na swój czas. Tymczasem, to jeden z najlepszych zbiorów opowiadań jaki czytałem. Opowadania są w róźnym klimacie i różnego kalibru, jednak (co dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-19
Dawno mi się nie zdarzyło, że zostać tak miło zaskoczonym przez książkę. Spodziewałem się, przyznaję, zbioru tanich romansideł w rozgrywających się w mniej lub bardziej nietypowych realiach. Po książkę sięgnąłem chyba tylko dlatego, że lubię antologie i chętnie bym przeczytał wszystkie. Tymczasem, już po lekturze pierwszego widziałem że będzie nieźle. Są to różnorodne historie, często lekkie i wesołe, a w innych przypadkach - poważne i dające do myślenia. Naprawdę, zawiera mało słabych punktów i (poza jednym wyjątkiem) trzyma klimat.
,,Imponderabilia" Aleksandry Janusz to świetna, zabawna historia o zakochanym nekromancie i próbującym mu pomóc w zdobyciu miłości diabliku - oczywiście napisana z perspektywy tego ostatniego. Mocna rzecz na dobry początek, pomaga zrozumieć jak dziwnym, w sumie, zjawiskiem jest miłość.
,,Głóg" Daniela Grepsa nie osiągnął już, jak dla mnie, tego poziomu. Zwykły dentysta, miłość przychodzi do niego nie wiadomo skąd, łatwo, całkowicie bezwarunkowa, a temu i tak coś nie pasuje. To że ukochana nie jest człowiekiem dla przykładu.
,,Na końcu świata" Andrzeja Sawickiego dotyka podobnego problemu, gdyż ukochana głównego bohatera jest obdarzonym sztuczną inteligencją hologramem. Hologramem osoby która zginęła wskutek nieodpowiedzialności naszego bohatera. To z jednej strony sensacyjne fantasy, a z drugiej, opowieść o poczuciu winy i radzeniu sobie z utratą ukochanej osoby. Zadaje też bardzo ciekawe pytania odnośnie (potencjalnej) możliwości odczuwania przez sztuczną inteligencję. Szkoda tylko, że ciekawa treść nie odpowiada formie.
Jeszcze cięższy klimat oferuje nam ,,Miód z moich żył" Rafała Orkana. Jest to niezwykle poważna, wręcz tragiczna opowieść o niespełnionej miłości prostytutki i grabarza, rozgrywająca się w ponurym, niesprawiedliwym świecie. Dawno nie czytałem smutniejszej historii, chociaż niezłomny optymizm zakochanych jest naprawdę budujący.
Depresję wywołaną powyższym opowiadaniem z łatwością zakończy ,,Cała prawda o PPM" Marty Raduchowskiej. To wesoła przeróbka bajek o dzielnych królewiczach ratujących uwięzione dziewice z opresji. Jak się okazuje, wcale nie jest tak łatwe, bo cnotliwe dziewoje nie zawsze chcą być ratowane przez byle kogo. Nie jest to szczyt oryginalności, ale dobra jakość wykonania ratuje poziom.
,,A imię jej Grace" Aleksandry Zielińskiej to historia ze sporą głębią i nie łatwo ją opisać w jednym zdaniu. Pokazuje, że kochając wpływamy na ukochaną osobę i poniekąd dostosowujemy ją do swoich wyobrażeń. I to, że chociaż nieraz je w ten sposób krzywdzimy, to miłość zawsze zwycięży.
,,Detox" Karola Makawczyka to historia nieco niepasująca do zbioru - bo opowiada o świecie BEZ miłości, w którym emocje są zawsze stymulowane chemicznie. Idea interesująca, ale przeprowadzona w niezbyt ciekawy sposób.
Z kolei Paweł Grocholewski w opowiadaniu ,,Serce na dłoni" stworzył zabawną parodię historii walentynkowych - choćby dlatego, że głównym bohaterem jest... kosmita. Nie zdradzam więcej szczegółów, bo jest ono tak krótkie, że każda dodatkowa informacja zepsułaby efekt końcowy.
,,Wielbłądy za Annę" mnie z kolei rozczarowało. Opowiadania Krzysztofa Skolima opowiada o przemianie niepoprawnego playboya, który przekonuje się, że wszystko ma swoją cenę. Opowiadanie jest dziwnym miksem wątków naukowo-fantastycznych z historią miłosną z lekkim wątkiem seksualnym. Jednak motyw zakochanych, wyjątkowo, nie jest w nim najważniejszy.
O wiele ciekawsze, ba, chyba najciekawsze w zbiorze jest opowiadanie ,,Fantastyczna miłość" Karoliny Majcher. To historia rozgrywająca się w świecie, gdzie osoby samotne są napiętnowane społecznie, gdyż wynaleziono środek pozwalający na bezwarunkową, wieczną miłość - wystarczą dwie pastylki i chwila trzymania się za ręce. Chwilę potem delikwenci nie mogą bez siebie żyć. Piękne, czy przerażające? Bohaterowie opowiadania, para skojarzona do spędzenia wspólnego życia, też się nad tym zastanawiają.
,,Dożywocie" Marty Kisiel to najlżejsze i zdecydowanie najbardziej oryginalne opowiadanie w zbiorze, wychodzące z założenia, że w historii o miłości główny bohater wcale nie musi być zakochanym. A kto nim jest? Otóż... duch. Duch samobójcy, niepoprawnego romantyka, zmarłego w epoce gdy samobójstwo było najmodniejszą metodą radzenia sobie z problemami sercowymi.
Podobny klimat ma ,,Wielkie, magiczne, hmm..." Konrada Romańczuka. Słynne z przybytków uciech miasteczko spotyka szereg niedwuznacznie się kojarzących wypadków. Ich rozwiązanie spada na fałszywego maga i jego krasnoludzkiego pomocnika, kwitującego wszystkie problemy świata filozoficznym stwierdzeniem: ,,a ch...". Warto rzucić okiem, choćby dla tej postaci.
Zbiór kończy ,,Tylko mnie kochaj" Wiktorii Semrau. Na jego temat nic nie napiszę, bo fabuła jest na tyle ciekawa i pomysłowa, że warto doczytać do końca. W każdym razie, pokazuje że miłość ma o wiele większe znaczenie niż to się może wydawać.
Prawie wszystkie z opowiadań ze zbioru są napisane lekkim, ciekawym stylu. Spora część jest w wesołym klimacie, chociaż zmiany stylu następują bardzo nagle. Podczas lektury parę razy przeżywałem chwile kryzysu, kiedy naprawdę miałem już dosyć, ale każde z nich było dobrą okazją do śmiechu lub refleksji. A nieraz do jednego i drugiego. Polecam nie tylko fanom romansideł, komedii romantycznych i powieści obyczajowych.
Dawno mi się nie zdarzyło, że zostać tak miło zaskoczonym przez książkę. Spodziewałem się, przyznaję, zbioru tanich romansideł w rozgrywających się w mniej lub bardziej nietypowych realiach. Po książkę sięgnąłem chyba tylko dlatego, że lubię antologie i chętnie bym przeczytał wszystkie. Tymczasem, już po lekturze pierwszego widziałem że będzie nieźle. Są to różnorodne...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-29
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały w losowy sposób - jedynym kryterium była sława autora. Skutkuje to sporymi zmianami klimatu, chociaż w większości dominuje heroic fantasy.
,,Siostrzyczki z Elurii" Stephena Kinga to mroczne i bardzo klimatyczne opowiadanie z cyklu ,,Mroczna wieża". Jest to historia samotnego rewolwerowca podróżującego przez Dziki Zachód opanowany przez mutanty i tajemne moce - w tym przypadku, zapomnianą przez Boga i ludzi misję. Fabuła nie rzuca na kolana, ale dzięki klimatowi, da się przeczytać.
,,Rybki małe ze wszystkich mórz" to jeden z najlepszych przykładów twórczości Terrego Pratchetta. To zabawna historia o tym, co może się stać gdy próbujemy uporządkować coś, co działa dobrze i gdy wszyscy zaczną się zachowywać tak, jak od nich oczekujemy. Sprytne, pouczające i szalenie zabawne, mimo wyboru bohaterów za którymi w tej serii nie przepadam. Ani grama epickości.
Jeszcze bardziej zaskoczył mnie ,,Dług wdzięczności" Terrego Goodkinda. Dotychczas uważałem cykl ,,Miecz prawdy" za nudny i koszmarnie naiwny, a tymczasem skala pojawiających się w nim intryg dorównuje mistrzom gatunku. Zamieszczone w zbiorze opowiadanie to historia wielkiej, okrutnej wojny (z użyciem broni masowego rażenia!) i jej wpływu na najsłabszych.
,,Szeroko uśmiechnięty mężczyzna" Orsona Carda to opowiadanie znacznie lżejszego kalibru. Mag Alvin wędruje po świecie, pomagając ludziom i dobrze się przy tym bawiąc - wygląda to jak powieść dla dzieci. Problem w tym, że jego magia jest tak potężna, że w zasadzie nie musi się on silić na pomysłowość. I w zasadzie, tego nie robi, bo jego rozwiązania problemów są raczej proste i strasznie naiwne. Na szczęście, to opowiadanie jest bardzo lekkie i niewymagające - ujdzie w tłoku.
,,Siódma świątynia" Roberta Silverberga to chyba najnudniejsze opowiadanie w zbiorze. Główny bohater, imperator Valentine, prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa archeologa prowadzącego w starożytnym, przeklętym mieście zmiennokształtnych. Smaczku sprawie dodaje fakt, że zarówno ofiara, jak i większość podejrzanych jest zmiennokształtnymi. Tajemnicze morderstwo, mroczne rytuały... mogłoby być ciekawie. Ale nie jest, bo opowiadanie jest nieznośnie przegadane, a zaczyna się coś w nim coś dziać dopiero w samej końcówce.
,,Ważka" to typowy tekst Ursuli LeGuin. Absolutnie nie odbiega formą ani klimatem od sagi ,,Ziemiomorze", z tym że bohaterem nie jest Ged, a Irim, kobieta chcąca zostać pierwszym magiem w historii. Wybiera ku temu wręcz ,,idealny" moment, po zniknięciu Geda, akademia pogrążona jest w chaosie i wzajemnych walkach. Nie należy się spodziewać intryg czy walk stronnictw - to nie ten styl.
,,Człowiek z płomieni" Tada Williamsa to dosyć mroczna historia o miłości, zdradzie i pytaniach, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi. Rozkręca się bardzo powoli, ale końcówka jest niezła.
,,Błędny rycerz" Georga R. Martina to historia rozgrywająca się setki lat przed wydarzeniami znanymi z ,,Gry o tron". Klimat opowiadania jest jednak zupełnie inny. To kanoniczny motyw biednego rycerza chcącego na turnieju zdobyć sławę, miłość i majątek. I wszystko faktycznie tak wygląda, ale Martin nie byłby sobą, gdyby w to wszystko nie wmieszała się wielka polityka.
,,Posłaniec" Anne McCaffrey to najzwyczajniejsze w świecie romansidło. I to pozbawione jakiejkolwiek oryginalności - nieostrożny jeździec powoduje wypadek, w którym ucierpiał goniec. Goniec, dodajmy, będący bardzo atrakcyjną, młodą dziewczyną. Wszystkie szczegóły dotyczące zawodu gońca wydają się być tylko pretekstem dla ich spotkania. Jedno z słabszych opowiadań w tym zbiorze.
,,Sprawa Dirka" Raymonda Feista również zawiera wątek miłosny - jednak w przeciwieństwie do poprzedniego, bardzo poważny, bo rozgrywający się w bardzo trudnych czasach. Główny bohater, Dirk, jest najbiedniejszym sługą lorda Paula. Jak łatwo się domyślić, jego ukochana jest córką tegoż lorda. Ich życie bynajmniej też nie jest usłane różami, gdyż posiadłość lorda została opanowana przez bezlitosnych okupantów. W wojennych realiach niewinna miłość przechodzi ciężką próbę... i nie tylko ona.
Zbiór zamyka niezłe opowiadanie ,,Nowa wiosna" Nicka Jordana. Opowieść o ponurym, potężnym wojowniku Lanie, królu państwa pochłoniętego przez siły ciemności i potężnej czarodziejce Moiranie ma klimat, a jej intryga jest bardzo dopracowana. Niestety, ze wszystkich obecnych w zbiorze opowiadań, to w najbardziej widoczny sposób wyrwane zostało z całości. Podczas lektury, cały czas napotykałem się na odwołania do miejsc o których nie słyszałem i zwyczajów, których nie rozumiałem. Gdybym je znał, lektura była by z pewnością bardziej wciągająca.
Podsumowując, każde z powyższych opowiadań stanowi odrębną opowieść, jednak są one fragmentem większej całości i muszę przyznać, że kilka z nich zachęciło mnie do zainteresowania się resztą. Nie wiem, czy kiedyś się na to odważę, bo ogromne sagi raczej mnie odstraszają, ale to już nie jest wina samych opowiadań. Autor zbioru bardzo chciał wyeliminować poczucie zagubienia, jakie musiałoby by towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury fragmentu ogromnej całości. Nie zawsze się to udało, a ceną za tą próbę są OGROMNE SPOILERY. Jeżeli planujecie czytać którąkolwiek z sag przedstawionych w ,,Legendach" KONIECZNIE pomińcie poświęcone jej opowiadanie, bo redaktor zdradza szczegóły które bez szkody mógłby zatrzymać dla siebie. Nie chcę bynajmniej źle go oceniać - wykonał kawał ciężkiej pracy, a wstęp przedstawiający historię gatunku jest niemal pracą naukową. Tak więc, jeżeli chcecie ,,w pigułce" poznać historię fantasy - lepszej okazji nie ma. Ciekawi mnie tylko, czemu nie ma tu żadnego opowiadania o Conanie barbarzyńcy?
Spis treści ,,Legend" wręcz onieśmiela. Jego autorami są najbardziej znani pisarze fantasy. W większości przypadków, są to specjalnie w tym celu napisane fragmenty monstrualnych sag w dziejach gatunku, chociaż zawsze stanowią one samodzielną całość i chociaż znam tylko dwie sagi z występujących w zbiorze, wcale nie przeszkadzało mi to w lekturze. Opowiadania zostały dobrały...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-02
W pierwszej chwili myślałem, że kontynuacja ,,Galaktyki" jednak będzie się różnić od poprzedniczki. Kilka pierwszych opowiadań nie do końca pasowało do, rozgrywającego się głównie w laboratoriach i przestrzeni kosmicznej, schematu. Ba, kilka opowiadań (,,Bajka szkocka" W. Szczerbakowa, ,,Cyrograf" D. Bulenkina, ,,Kiosk z gazetami" W. Kołupajewa) ocierało się niemal o fantasy! Ogólny obraz jednak nie uległ zmianie. Nadal to zbiór złożony z bardzo pokaźnej liczby (22) opowiadań - w większości bardzo krótkich, niekiedy nawet bez mocniej zarysowanej fabuły. Ogólny ich poziom jest dosyć przeciętny - kilka opowiadań to powtarzająca się biografia wyimaginowanego geniusza lub historia wynalazku. To najsłabsza część tomu, gdyż w absolutnie nic się w nich nie dzieje. Trafiają się również opowiadania tak oryginalne, że trudno się w ogóle ,,połapać, o co w nich chodzi". Naprawdę ciekawych historii jest niestety niewiele. Należą do nich ,,Jezioro" Borysa Rudenki, ,,Nasiona zła" Michaiła Puchowa czy ,,Miasto i wilk" Dymitra Bilenkina. To naprawdę ciekawa, bardzo oryginalne historie. Kilka innym mogę uznać za nienajgorsze. Ale, czy warto dla nich przedzierać się przez cały zbiór? Szczerze wątpię.
W pierwszej chwili myślałem, że kontynuacja ,,Galaktyki" jednak będzie się różnić od poprzedniczki. Kilka pierwszych opowiadań nie do końca pasowało do, rozgrywającego się głównie w laboratoriach i przestrzeni kosmicznej, schematu. Ba, kilka opowiadań (,,Bajka szkocka" W. Szczerbakowa, ,,Cyrograf" D. Bulenkina, ,,Kiosk z gazetami" W. Kołupajewa) ocierało się niemal o...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-09
Druga część ,,Legend" jest bardzo podobna do poprzedniczki. Ponad połowa autorów z poprzedniego tomu, pojawia się również w następnym. W drugiej części zabrakło tekstów Stevena Kinga, Terrego Pratchetta, Terrego Goodkinda, Ursulii LeGuin i Nicka Jordana. Wszystkie pozostałe teksty są częścią tych samych sag co wcześniej, dlatego klimat jest bardzo podobny.
Opowiadanie Robina Hobba ,,Powrót do domu", będące częścią cyklu ,,Kraina najstarszych" to świetna historia grupki kolonistów wysłanych na podbój tropikalnej krainy. Nowy świat nie okazał się jednak zielonym rajem, a bagnistym piekłem, w którego głębi kryją się tajemnicze, złowrogie siły... Ta opowieść, przedstawiona w formie pamiętnika, to ciekawa opowieść o chciwości, walce człowieka z naturą oraz tego, jak niebezpieczeństwa wpływają na normy społeczne. Jestem pod wrażeniem.
Klasę pokazał również G. Martin, przedstawiając dalszy ciąg przygód ser Dancana wysokiego, legendarnego rycerza z czasów na sto lat przed wydarzeniami z ,,Gry o tron". Akcja opowiadania rozgrywa się w czasach teoretycznego pokoju, jednak nawet wtedy siedem królestw jest dalekie od spokoju. Drobny sąsiedzki konflikt jest okazją do intryg nie ustępujących w niczym ,,Grze o Tron" i, nawiasem mówiąc, dużo bardziej podobało mi się od stylu sagi.
Opowiadanie Orsona Carda, z ,,Opowieści o Alvinie Stwórcy" jest bliźniaczo podobne do poprzedniczki - tym razem poruszony zostaje motyw niewolnictwa i zbliżającej się wojny secesyjnej (chociaż w stanach Carda Ameryka jest podzielona od samego początku istnienia). Główny bohater znowu spotyka znane osoby - tym razem są początkujący prawnik Abraham Lincoln oraz były kowal Dawid Bowie. Opowiadanie jest nieco poważniejsze od tego z pierwszej części - w końcu porusza poważniejszy temat niż sprawę nieuczciwego młynarza, ale forma nadal nie przypada mi do gustu. Przede wszystkim, irytuje mnie główny bohater, dysponujący niemal boską mocą, a mimo to próbujący (niezbyt udolnie) silić się na pomysłowość.
,,Lord John i sukkub" Diany Gabeldon to ciekawe pomieszanie gatunków. Chociaż jest częścią cyklu fantasy, jednak opowiadanie jest... kryminałem. Rozgrywającym się w XVIII wieku, na froncie francusko-niemieckim, ale jednak. Interesujące rozwiązanie, chociaż fabuła rozwija się powoli, a kończy błyskawicznie.
,,Księga zmian", napisana przez autora zbioru, ponownie przenosi nas do Majipooru. Tym razem jest to historia genialnego eposu i okoliczności jego powstania. Morał jest taki - sztuka wymaga wyrzeczeń. Lepsze od poprzedniego, ma swój głęboki sens, ale do serii nadal nie jestem zbytnio przekonany...
,,Chłopiec który znalazł szczęście po śmierci" to historia umierającego dzieciaka, którego osobowość została przeniesiona do wirtualnego świata. To dosyć pesymistyczna (a może nie?) opowieść o tym, jak traci on powoli kontakt z dawnym światem, zadaje również pytania na temat wirtualnego świata. Tyle, że fabuła nie rzuciła mnie na kolana.
,,Poza pomiędzy" Anny McCaffrey przedstawia historię z perspektywy jeźdźców smoków. Zwierzęta te znały niezwykłą sztukę teleportacji, jednak nie było to niebezpieczne, gdyż groziło uwięzieniem pomiędzy wymiarami. I właśnie to spotyka główną bohaterkę. Muszę przyznać że historia Morety, podobnie jak całe uniwersum, nie przypadła mi do gustu. Nie dosyć, że jest bardzo niekonsekwentny, to jeszcze nic się w nim nie dzieje. Jeżeli ,,Legendy" miały przekonać mnie do Pern, to im się nie udało.
Bohater opowiadania Raymonda E. Feista również jest kurierem. I chociaż ma o wiele bardziej banalny środek transportu, to całe opowiadanie ,,Kurier" jest w całości wypełnione akcją. Wszystko zaczyna się, gdy w związku z nadejściem zimy armie Kelewanu rozpoczynają odwrót na leża zimowe. Jak się okazuje, moment ten został uznany za dogodny moment do ataku. Opowiadanie jest klasyczną historią drogi, chociaż wątek wojenny również jest nie bez znaczenia. Szybka, łatwa i przyjemna lektura.
Opowiadanie ,,Próg" Elizabeth Haydon to jeden z najlepszych fragmentów zbioru. To epicka historia świata skazanego na zagładę.Czekające na największą w dziejach tragedię królestwo opuszczają prawie wszyscy mieszkańcy. Prawie, bo nad przebiegiem ewakuacji czuwać ma kilku ochotników. W ostatniej chwili okazuje się, że możliwe jest ocalenie. Ale za jaką cenę?
Akcja opowiadania Neila Gemaina ,,Władca górskiej doliny" rozgrywa się w świecie powieści ,,Amerykańscy bogowie". Cień, jego główny bohater, trafia do Szkocji, gdzie ma odbyć się pojedynek decydujący o losach rywalizacji dobra ze złem. Szybko jednak się okazuje, że nie określenia ,,dobro" i ,,zło" są czysto umowne. Wymowa opowiadania jest ciekawa, podobnie jak odwołania do szkockich legend, ale fabuła rozwija się raczej mozolnie i sporo się wynudziłem podczas lektury.
Ten naprawdę dobry tomik zakończony został słabym opowiadaniem ,,Niepokonany" Terrego Brooksa. Strasznie się przy nim męczyłem: najpierw główny bohater nie chcę ratować świata, potem ci którzy go do tego namówili chcą go zniechęcić, a potem wszyscy ruszają w drogę, martwiąc się że to niebezpieczne... W zasadzie mogłoby zajmować dwie strony.
Podsumowując, drugi tom ,,Legend" jest dobrą kontynuacją poprzedniej części i z pewnością spodoba się wszystkim, którym przyjemność sprawiła lektura poprzedniego tomu. Z tego samego powodu, nie spodoba się tym, którzy ,,jedynka" do gustu nie przypadła. Kilka opowiadań jest na naprawdę wysokim poziomie, ale kilka nie wypadło najlepiej. Największą niespodzianką było dla mnie opowiadania ,,Próg" i ,,Powrót do domu" bo wstęp nie wyglądał zachęcająco. Ponownie jak w poprzedniej części autor zamieścił obszerne wstępy, zawierające dużą ilość, często niepotrzebnych, spoilerów.
Druga część ,,Legend" jest bardzo podobna do poprzedniczki. Ponad połowa autorów z poprzedniego tomu, pojawia się również w następnym. W drugiej części zabrakło tekstów Stevena Kinga, Terrego Pratchetta, Terrego Goodkinda, Ursulii LeGuin i Nicka Jordana. Wszystkie pozostałe teksty są częścią tych samych sag co wcześniej, dlatego klimat jest bardzo podobny.
Opowiadanie...
2016-07-19
Pierwszy tom ,,Galaktyki" to ciekawy i bardzo różnorodny, ale dosyć nierówny zbiór opowiadań. Przede wszystkim dlatego, że jest ich bardzo dużo, bo aż 19. Biorąc pod uwagę grubość zbioru, to ogromna liczba. Niestety, z tego powodu większość opowiadań jest skrajnie krótka i bardziej przypominają rozbudowane anegdoty lub rozwinięcie pojedynczej myśli, niż pełnoprawną historię, czego przykładem jest np. zabawne skądinąd opowiadanie ,,Nieśmiały susza", które właściwie nie ma fabuły, a ich bohaterowie nie zostali nawet pobieżnie nakreśleni. Na szczęście jest parę chlubnych wyjątków, w których autor kreuje swoją własną wizję zjawisk które już od pokoleń rozpalają naszą wyobraźnię do czerwoności. Najczęściej są to opowiadania poświęcone idei podróży w czasie i ich zawiłym konsekwencjom z przerwaniem kontinuum czasoprzestrzennego włącznie. Taki charakter mają niezłe opowiadania Ilii Warszawskiego ,,Wycieczka do Pennfild" poświęcona daremności prób naprawienia błędów przy pomocy wehikułu czasu, oraz niezwykle zabawny, a zarazem bardzo obrazoburczy (należy pamiętać, że opowiadania zebrane w ,,Galaktyce" powstały w latach kwitnącego socjalizmu, dlatego komunizm jest w nich przedstawiony jako ustrój będący ostatecznym celem ludzkości, a religia to opium dla mas) opis podróży poszukiwaniu Jezusa. Warto również zwrócić uwagę na opowiadania ,,Bardzo dziwny świat" Adrianny Gromowej oraz ,,Przestrzeń życia" Marietty Czudakowej (to drugie opowiadanie jest niestety bardzo nudne, chociaż zawiera ciekawe przesłanie), pokazujące jak ograniczone jest nasze postrzeganie świata i jak bardzo może się różnić od otaczających nas istot. Najdłuższe w zbiorze jest opowiadanie ,,Biała śmierć" Kiryła Bułyczowa. To interesująca historia kosmicznego rozbitka, który przypadkiem odkrywa, że na planecie na której się znajduje, ktoś bawi się w boga. Ten sam autor jest odpowiedzialny również za ,,Świeży transport złotych rybek", który jest najlepszym opowiadanie w tym tomie. To zabawna historia o tym, do czego może doprowadzić ludzka chciwość (i altruizm!) jeżeli dać jej okazję, żeby się mogła wyszaleć... Tak ambitnych tematów nie poruszają natomiast opowiadania ,,Idzie człowiek" Sawera Gonsowskiego (historia rozgrywająca się u mrocznego zarania dziejów ludzkości) oraz ,,Ucieczka" I. Warszawskiego (to z kolei, rozgrywa się w jeszcze mroczniejszej przyszłości), jednak czytałem je z dużą przyjemnością. Reasumując, z powyższego zbioru mogę polecić najwyżej jedną trzecią. I chociaż były to naprawdę dobre opowiadania, to nie wiem czy są warte przedzierania się przez morze przeciętności.
Pierwszy tom ,,Galaktyki" to ciekawy i bardzo różnorodny, ale dosyć nierówny zbiór opowiadań. Przede wszystkim dlatego, że jest ich bardzo dużo, bo aż 19. Biorąc pod uwagę grubość zbioru, to ogromna liczba. Niestety, z tego powodu większość opowiadań jest skrajnie krótka i bardziej przypominają rozbudowane anegdoty lub rozwinięcie pojedynczej myśli, niż pełnoprawną...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu fantastycznych krain jak i w okolicach doskonale nam znanych. Zwykle to są spotkania nieprzyjemne, ale bardzo pouczające i ciekawe. Przynajmniej teoretycznie. W tym przypadku jest... różnie. Przygoda z łotrzykami rozpoczyna się nieco sztampowym, ale bardzo dynamicznym opowiadaniem Joa Abercrombie, pod tytułem ,,Czasy są ciężkie dla wszystkich" które jest wręcz podręcznikowym przedstawieniem zawodu łotrzyka i mogłoby być wzorem dla wszystkich historii tego typu. Szkoda tylko, że to jedna z nielicznych ocecnych w zbiorze historii o prawdziwych szelmach. W końcu, nie tak łatwo być łotrzykiem. Potrzeba do tego zręczności, pomysłowości i finezji. Nie wszyscy podołali temu zadaniu. Do grona tych, którzy jemu sprostali należą przede wszystkim M. Swanwick (,,Tawny Petticoats" - świetne opowiadanie w realiach alternatywnego XIX-wiecznego Nowego Orleanu), D. Abraham (z kolei akcja tego opowiadania ,,Co znaczy miłość" rozgrywa się w realiach równie altarnatywnego dalekiego wschodu), P. Rothfuss (,,Drzewo błyskawic" - pełna magii opowieść o tym, że łotrzykowie równie dobrze mogą być małymi psotnikami) i W. Williams (,,Diamenty z Tequili" - jedyna typowo gangsterska historia w tym zbiorze). Na kartach ich historii poznajemy całą plajadę łotrzyków, kierujących się najróżniejszymi pobudkami i jedną zasadą - cel uświęca środki. Szkoda tylko, że niekiedy są one tak prymitywne, że nasz bohater jest bardziej zbójem niż łotrzykiem, jak Leonard z opowiadania ,,Zgięta gałązka", ,,łotrzyk" który większość problemów rozwiązuje... dając im czymś ciężkim w łeb. Z kolei bohaterowie opowiadań N. Gaimana (,,Jak Markiz odzyskał swój płaszcz"), G. Nixa (,,Transport posążków"), czy P. Eisenseina (,,Gospoda siedmiu błogosławieństw"), chociaż ciekawi, są zbyt porządni na bycie łotrzykami - to w miarę uczciwi ludzie, których okoliczności zmusiły do nieszablonowych działań. Niestety, bohaterowie ponad połowy opowiadań ze zbioru popełniają grzech znacznie cięższy od łotrostwa - są zwyczajnie nudni, bezpłciowi, a ich przygody nie mają w sobie nic z czaru jakiego oczekujemy od kandydatów do tytułu księcia złodziei. Bardzo rozczarowuje tytułowa historia ,, Książę łotrzyk albo królewski brat", gdyż po kilku bardzo udanych opowiadaniach oczekiwałem od G. R. R. Martina bardzo wiele. Tymczasem jego bohater miał w sobie tyle z łotrzyka, co jest trucizny w zapałce... Reasumując, antologia łotrzyków zawiera pokaźną ilość dobrych, a nawet bardzo dobrych opowiadań. Niestety, zawiera jeszcze więcej histori przeciętnych. Osobiście uważam, że warto było po nią sięgnąć, chociaż parę opowiadań mogłem ominąć nie tracąc zbyt wiele.
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu...
więcej Pokaż mimo to