-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik264
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-03-29
2024-03-22
Wspaniała opowieść zarówno o dawno istniejących cywilizacjach, jak i o często awanturniczym życiu ludzi, którzy przyczynili się do odkrycia wielu ich tajemnic. To książka lekka, bardziej podróżniczo-filozoficzna niż naukowa, w wielu miejscach już mocno przestarzała (np. Egipt i Sumer okazały się być cywilizacjami wcale nie opartymi na niewolnictwie), ale jej ogólna wymowa jest ponadczasowa. Nadal pobudza wyobraźnię i pozwala zrozumieć, a nawet poczuć to samo, co najwięksi archeolodzy w dziejach. A dla znawców tematyki daje okazję do rwania włosów z głowy na myśl o tym, jak prostackimi metodami pracowali nasi poprzednicy.
Wspaniała opowieść zarówno o dawno istniejących cywilizacjach, jak i o często awanturniczym życiu ludzi, którzy przyczynili się do odkrycia wielu ich tajemnic. To książka lekka, bardziej podróżniczo-filozoficzna niż naukowa, w wielu miejscach już mocno przestarzała (np. Egipt i Sumer okazały się być cywilizacjami wcale nie opartymi na niewolnictwie), ale jej ogólna wymowa...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-06
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu fantastycznych krain jak i w okolicach doskonale nam znanych. Zwykle to są spotkania nieprzyjemne, ale bardzo pouczające i ciekawe. Przynajmniej teoretycznie. W tym przypadku jest... różnie. Przygoda z łotrzykami rozpoczyna się nieco sztampowym, ale bardzo dynamicznym opowiadaniem Joa Abercrombie, pod tytułem ,,Czasy są ciężkie dla wszystkich" które jest wręcz podręcznikowym przedstawieniem zawodu łotrzyka i mogłoby być wzorem dla wszystkich historii tego typu. Szkoda tylko, że to jedna z nielicznych ocecnych w zbiorze historii o prawdziwych szelmach. W końcu, nie tak łatwo być łotrzykiem. Potrzeba do tego zręczności, pomysłowości i finezji. Nie wszyscy podołali temu zadaniu. Do grona tych, którzy jemu sprostali należą przede wszystkim M. Swanwick (,,Tawny Petticoats" - świetne opowiadanie w realiach alternatywnego XIX-wiecznego Nowego Orleanu), D. Abraham (z kolei akcja tego opowiadania ,,Co znaczy miłość" rozgrywa się w realiach równie altarnatywnego dalekiego wschodu), P. Rothfuss (,,Drzewo błyskawic" - pełna magii opowieść o tym, że łotrzykowie równie dobrze mogą być małymi psotnikami) i W. Williams (,,Diamenty z Tequili" - jedyna typowo gangsterska historia w tym zbiorze). Na kartach ich historii poznajemy całą plajadę łotrzyków, kierujących się najróżniejszymi pobudkami i jedną zasadą - cel uświęca środki. Szkoda tylko, że niekiedy są one tak prymitywne, że nasz bohater jest bardziej zbójem niż łotrzykiem, jak Leonard z opowiadania ,,Zgięta gałązka", ,,łotrzyk" który większość problemów rozwiązuje... dając im czymś ciężkim w łeb. Z kolei bohaterowie opowiadań N. Gaimana (,,Jak Markiz odzyskał swój płaszcz"), G. Nixa (,,Transport posążków"), czy P. Eisenseina (,,Gospoda siedmiu błogosławieństw"), chociaż ciekawi, są zbyt porządni na bycie łotrzykami - to w miarę uczciwi ludzie, których okoliczności zmusiły do nieszablonowych działań. Niestety, bohaterowie ponad połowy opowiadań ze zbioru popełniają grzech znacznie cięższy od łotrostwa - są zwyczajnie nudni, bezpłciowi, a ich przygody nie mają w sobie nic z czaru jakiego oczekujemy od kandydatów do tytułu księcia złodziei. Bardzo rozczarowuje tytułowa historia ,, Książę łotrzyk albo królewski brat", gdyż po kilku bardzo udanych opowiadaniach oczekiwałem od G. R. R. Martina bardzo wiele. Tymczasem jego bohater miał w sobie tyle z łotrzyka, co jest trucizny w zapałce... Reasumując, antologia łotrzyków zawiera pokaźną ilość dobrych, a nawet bardzo dobrych opowiadań. Niestety, zawiera jeszcze więcej histori przeciętnych. Osobiście uważam, że warto było po nią sięgnąć, chociaż parę opowiadań mogłem ominąć nie tracąc zbyt wiele.
Wszyscy kochamy łotrzyków, przekonuja nas autorzy. Problem, gdy intrygujące szelmy okazują się zwykłymi zbirami, albo ,,łotrami" którzy szelmostwa mają mniej niż serialowy ojciec Mateusz. Finezja, dyskretny urok i czar szelmostwa nieraz ustepuja miejsca prymitewnemu oszustwu. Takich ludzi możemy spotkać wszędzie - zarówno na wschodzie jak i dalekim zachodzie, w szeregu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-20
To naprawdę niezła książka, chociaż wymaga cierpliwości. Początki są trudne - to chaotyczny, mocno skaczący z tematu na temat esej poruszający wiele kwestii z dziejów starożytnego Rzymu. Jak wspominałem, początek nie jest zbyt zachęcający, gdyż raczy nas najpierw rozważaniami dyplomatyczno-politycznymi na temat spisku Katyliny, a następnie męczącymi spekulacjami na temat bardzo niejasnych najdawniejszych dziejów imperium. Potem jest już ciekawiej - są fragmenty odnośnie funkcjonowania imperium, życia mieszkańców stolicy, statusu senatu i funkcjonowania władzy cesarskiej. Z pewnością nie jest to podręcznik i nie ma co liczyć na odkrycie konkretnych informacji - raczej to gratka dla ludzi znający dzieje Rzymu już teraz.
To naprawdę niezła książka, chociaż wymaga cierpliwości. Początki są trudne - to chaotyczny, mocno skaczący z tematu na temat esej poruszający wiele kwestii z dziejów starożytnego Rzymu. Jak wspominałem, początek nie jest zbyt zachęcający, gdyż raczy nas najpierw rozważaniami dyplomatyczno-politycznymi na temat spisku Katyliny, a następnie męczącymi spekulacjami na temat...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-07
Literacka opowieść o dziejach jednego z najstraszniejszych konfliktów w dziejach Polski. Nie jest to typowo naukowe opracowanie, raczej połączenie popularnonaukowej analizy z powieścią historyczną. Nie jest to kompleksowa analiza, autor skupia się na kwestii lojalności i zdrady. Dochodzi przy tym do interesujących wniosków, np. zwracając uwagę, że Janusz Radziwiłł wcale nie był pierwszym do porzucenia króla. Analiza Leśniewskiego na pewno jest dosyć świeża i porusza ciekawe, często pomijane zagadnienia, np. kwestię winy Jana Kazimierza za wybuch wojny (w ogóle ocena rządów tego władcy jest bardzo surowa) czy rządy szwedzkie nie mogły się okazać korzystne dla Rzeczypospolitej. Wprawdzie irytuje brak przypisów do cytatów i nikła znajomość spraw wojskowych przez autora (armia Rzeczypospolitej jest traktowana jakby składała się wyłącznie z husarii), ale ogólne wrażenia są pozytwne.
Literacka opowieść o dziejach jednego z najstraszniejszych konfliktów w dziejach Polski. Nie jest to typowo naukowe opracowanie, raczej połączenie popularnonaukowej analizy z powieścią historyczną. Nie jest to kompleksowa analiza, autor skupia się na kwestii lojalności i zdrady. Dochodzi przy tym do interesujących wniosków, np. zwracając uwagę, że Janusz Radziwiłł wcale...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-19
Przeciętna książka o bardzo ciekawej tematyce. Autor wybiera większość znanych starć (oczywiście, nie wszystkie, ale trudno ustalić, jakim kluczem się kierował) w których uczestniczyły wojska słowiańskie, także jako posiłkowe. W praktyce dzieli się to na trzy główne wątki: najazdy Słowian na Bizancjum; słowiańska ekspansja na zachód; upadek Słowian Połabskich. Oprócz tego są pojedyncze wzmianki o wojnych bizantynsko-bułgarskich i paru starciach z historii Polski.
Całość jest sprowadzona do krótkich opowiastek z podstawowym, zwykle niezbyt rozbudowanym kontekstem. Opisy są efekciarskie, wręcz kiczowate, pełne hiperboli (ile to razy liczące kilkadziesiąt tysięcy ludzi armie zostały wycięte "tak, że nikt żyw nie uszedł") i ładunku emocjonalego. Niestety, są to zarazem opisy "ku pokrzepieniu serc". Zwycięstwa często są wyolbrzymiane, słuszna strona jest tylko jedna, wrogowie są zarazem podstępni i głupi. Autor wprowadza mnóstwo własnych interpretacji, co samo w sobie nie jest złe, ale niektóre opisy bardziej przypominają fragment powieści historycznej niż opracowanie.
Najgorzej prezentuje się część poświęcona starożytności; autor szuka naszych przodków we wszystkich ludach barbaricum, znajdując ich w bitwie nad rzeką Tollense czy w herodotowych Neurach, praktycznie nie przedstawiając argumentów za taką argumentacją.
Podsumowując, jestem tą książką mocno rozczarowany. Mimo, że temat jest bardzo ciekawy, nie była to przyjemna lektura i gdyby nie to, że czyta się ją dosyć lekko, to pewnie nie dotrwałbym do końca.
Przeciętna książka o bardzo ciekawej tematyce. Autor wybiera większość znanych starć (oczywiście, nie wszystkie, ale trudno ustalić, jakim kluczem się kierował) w których uczestniczyły wojska słowiańskie, także jako posiłkowe. W praktyce dzieli się to na trzy główne wątki: najazdy Słowian na Bizancjum; słowiańska ekspansja na zachód; upadek Słowian Połabskich. Oprócz tego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-13
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta, banki, koncerty, prasa) aby przemycić trochę przemyśleń na temat natury człowieka i w zasadzie, nie widzę powodu aby na to narzekać. Problem w tym, że czasami, np. tutaj, nie jest to poparte jakąś ciekawszą opowieścią i bohaterami. Pojawia się wyśmianie paru filmowych kanonów (małpa porwana przez gigantyczną kobietę; irytująco głupi pies uważany za geniusza), kilka ciekawych wątków pobocznych (zakochany Detrytus, gadające zwierzaki, czy troll o imieniu Rock, magowie wymykający się do kina), ale ogólne wrażenie jest rozczarowujące. Zwykła, poprawnie skonstruowana opowieść opierająca się na kilku wciąż powtarzanych żartach i uwagach.
Gdy przystępowałem do pisania opinii na temat tej książki ze zdumieniem zauważyłem, że już kiedyś ją czytałem. Mimo tego, nie kojarzyłem z lektury NIC. Teraz, gdy po latach wróciłem do książki, stwierdzam, że nic w tym niezwykłego, bo "Ruchome obrazki" to pozycja dosyć nijaka. T. Pratchett dosyć często wykorzystywał pojawienie się współczesnych zjawisk i instytucji (poczta,...
więcej mniej Pokaż mimo to
,,Pani Jeziora" to ciąg bolesnych pożegnań. Pożegnań ze wspaniałą sagą (,,Sezon burz" jednak nie do końca do niej należy), z drogą którą wspólnie poszukiwaliśmy Cyrii. Z inwazją Nilfgardu. I z wieloma osobami, które zdążyliśmy pokochać lub znienawidzić, a teraz przyszło nam patrzeć na ich śmierć. Muszę przyznać, że podchodzę do tej książki niezwykle emocjonalnie. Jest w niej mnóstwo epickich i wzruszających scen, zwłaszcza na zamku Stygga, podczas obrad w Cintrze, wydarzeń w Rivii wkrótce potem... A przede wszystkim, bitwa pod Brenną. Według mnie, jest to jeden z najlepszych opisów bitwy w historii literatury (a na pewno najlepszy który czytałem), opisany z perspektywy aż 15 (chirug polowy, konstabl Jan Natalis, Nilfgardzki marszałek, kilku zwykłych żołnierzy, kronikarz, a nawet studenci podczas egzaminu po wielu latach) postaci! Gdyby ta książka składałaby się tylko z tego opisu, to warta byłaby swojej ceny... Ciekawostką jest ogromna ilość historycznych nawiązań i przeróbek znanych cytatów, a żeby odnaleźć wszystkie trzeba wykazać się wielką znajomością historii i spostrzegawczością. Z osób których znane wypowiedzi zostały sparafrazowane, mogę na początek wymienić
księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Wellingtona, czy kardynała Wyszyńskiego. A jest ich o wiele więcej. Mnóstwo jest też nawiązań do ważnych wydarzeń z historii Polski i Europy: do negocjacji polsko - kozackich w sprawie powrotu szlachty do jej majątków po powstaniu Chmielnickiego, pseudoamnestii dla oddziałów AK i ich prześladowania, wypędzenia Niemców z terenów wcielonych do Polski, kongresu wersalskiego, negocjacji w sprawie wschodniej granicy Polski ... Prawdziwa uczta dla fanów historii. Na koniec muszę coś wspomnieć o zakończeniu tej historii i całej sagi. Wiele osób na nie narzeka, ale uważam jest za całkiem udane. Jedyne co mi w nim nie odpowiada, to fakt, że kulminacyjny moment jest zbyt daleko od ostatnich stron powieści. Po zakończeniu głównych wątków emocje mają bardzo dużo czasu żeby opaść... przynajmniej odrobinę. Nic jednak nie zmieni tego, że ,,Pani Jeziora" jest godnym zwieńczeniem przygód Geralta z Rivii.
,,Pani Jeziora" to ciąg bolesnych pożegnań. Pożegnań ze wspaniałą sagą (,,Sezon burz" jednak nie do końca do niej należy), z drogą którą wspólnie poszukiwaliśmy Cyrii. Z inwazją Nilfgardu. I z wieloma osobami, które zdążyliśmy pokochać lub znienawidzić, a teraz przyszło nam patrzeć na ich śmierć. Muszę przyznać, że podchodzę do tej książki niezwykle emocjonalnie. Jest w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-22
Bardzo porządne opracowanie poświęcone wojskowości późnośredniowiecznej Italii. Chociaż ten okres kojarzony jest głównie z wyprawami królów francuskich, czyli bardziej XVI niż XV wiekiem, autor wyprowadził swe rozważania od końcówki XIII wieku, czyli ostatecznego upadku cesarskiej władzy na półwyspie. Analiza sprowadza się do dwóch aspektów - z jednej strony mamy ocenę sytuacji politycznej, potencjału militarnego itp. państw włoskich (sprowadzonych praktycznie do Mediolanu, Florencji, Wenecji, Papiestwa i Neapolu), a z drugiej - biografie najsłynniejszych kondotierów i losy ich oddziałów. Jak na tak "poważne" ujęcie tematu, czyta się ją dosyć lekko, choć bez dobrej znajomości angielskiego nie ma nawet co zaczynać lektury.
Bardzo porządne opracowanie poświęcone wojskowości późnośredniowiecznej Italii. Chociaż ten okres kojarzony jest głównie z wyprawami królów francuskich, czyli bardziej XVI niż XV wiekiem, autor wyprowadził swe rozważania od końcówki XIII wieku, czyli ostatecznego upadku cesarskiej władzy na półwyspie. Analiza sprowadza się do dwóch aspektów - z jednej strony mamy ocenę...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-09-23
Fantasy jakich wiele. Świat przypomina nieco komputerową grę RPG, bez silenia się na logikę (szkoła dyplomatów w każdej baronii, za to zwiadowca jest jeden na prowincję), postaci są całkowicie jednoznaczne i nie potrafią niczym zaskoczyć. Do tego są całkowicie niezwyciężeni i, o ile mówimy o dorosłych postaciach pozytywnych - zwyczajnie idealni. Czytając tę książkę czułem się jakbym czytał książkę dla dzieci. Niby czyta się ją szybko, ale przez cały czas miałem poczucie straty czasu.
Fantasy jakich wiele. Świat przypomina nieco komputerową grę RPG, bez silenia się na logikę (szkoła dyplomatów w każdej baronii, za to zwiadowca jest jeden na prowincję), postaci są całkowicie jednoznaczne i nie potrafią niczym zaskoczyć. Do tego są całkowicie niezwyciężeni i, o ile mówimy o dorosłych postaciach pozytywnych - zwyczajnie idealni. Czytając tę książkę czułem...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-18
Joe Abercrombie po raz kolejny zainspirował się wydarzeniami historycznymi, które dostosował do potrzeb świata "Pierwszego Prawa". Po m.in. kolonizacji Dzikiego Zachodu i rewolucji przemysłowej przyszła pora na rewolucję francuską. Nie jest to ślepe odwzorowanie realnych wydarzeń, ale pewne analogie są oczywiste. Dlatego też, przez długi czas fabuła jest przewidywalna dla każdego mającego choć odrobinę pojęcia o historii. Ale końcowe rozdziały to prawdziwe trzęsienie ziemi, które ani na moment nie traci na intensywności. Nic, tylko czekać na trzecią trylogię.
Joe Abercrombie po raz kolejny zainspirował się wydarzeniami historycznymi, które dostosował do potrzeb świata "Pierwszego Prawa". Po m.in. kolonizacji Dzikiego Zachodu i rewolucji przemysłowej przyszła pora na rewolucję francuską. Nie jest to ślepe odwzorowanie realnych wydarzeń, ale pewne analogie są oczywiste. Dlatego też, przez długi czas fabuła jest przewidywalna dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-07-03
Świat zachodni rządzi światem. A w zasadzie, to rządzą nim Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Stan ten trwa dłużej, niż większość z nas pamięta (jeżeli pójdziemy śladem autora i uznamy Rosję za część cywilizacji zachodniej). I. Morris postanowił zadać pytania "Dlaczego?" "I jak długo jeszcze?". Nie łatwo opisać tak złożonej kwestii w paru zdaniach, dlatego cofnął się w swej analizie aż do czasów epoki lodowcowej. Następnie porównywał sytuację "Zachodu" (jego definicja jest u Morrisa dosyć płynna, i w zależności od okresu, obejmuje Sumer, Persję, Kalifat Islamski, Imperium Osmańskie i Rosję, w tym ZSSR) ze "Wschodem" (ten praktycznie zawsze ograniczał do Chin i Japonii). Większość tej książki to wędrówka przez wieki z cyklicznymi przeskokami pomiędzy Wschodem i Zachodem. Muszę przyznać, że pobudziła moją wyobraźnię - chociaż jestem historykiem, moje pojęcie o dziejach Chin jest dosyć mgliste; nigdy też nie zwróciłem uwagi na to, jak losy cywilizacji śródziemnomorskiej, a potem zachodnioeuropejskiej, były powiązane z losami Dalekiego Wschodu. Z zaciekawieniem zauważyłem, że gdy upadała cywilizacja epoki brązu, w Chinach upadała dynastia Shang (XI w. p.n.e.); gdy Imperium Rzymskie przeżywało rozkwit, Chiny jednoczyły się pod rządami dynastii Quin i Han, a gdy cesarstwo upadło pod naporem barbarzyńców, w Chinach nastąpił kryzys i podział kraju na 16 królestw. Nawet rozwój chrześcijaństwa częściowo zbiega się w czasie w ekspansją buddyzmu w Chinach. Oczywiście, różnic nie brakuje. Chiny lepiej poradziły sobie z kryzysami późnej epoki brązu i końca starożytności, natomiast najazdy mongolskie były dla nich katastrofą którą Zachód odczuł stosunkowo lekko. Ogólnie, autor postuluje, że świat zachodni był lepiej rozwinięty od Wschodu przez prawie całe swe dzieje aż do VII; przewagę tę miał odzyskać dopiero w wieku XVIII. W swojej analizie Morris przekonująco uzasadnia, że tylko kilka miejsc na świecie nadawało się na rozwój trwałych cywilizacji (basen Morza Śródziemnego; doliny Jangcy i Huang-He; równina meksykańska; Peru; dolina Indusu), z czego wyłącznie dwie miały dogodne warunki do stworzenia światowych imperiów. Szkoda, że nie rozwinął tego wątku, gdyż bardzo jestem ciekaw, czemu Chiny mogły zdobyć władzę nad światem, a Indie już nie. W swoich rozważaniach autor dużo miejsca poświęcił pogodzie (tak, zmiany klimatyczne już parę razy mocno namieszały w dziejach ludzkości) i geografii, dochodząc do wniosku, że Zachód wygrywa, bo miał Morze Śródziemne i bliżej do Ameryki. Tylko tyle i aż tyle.
Druga część książki to już gdybanie. Autor zastanawia się, czy Wschód miał szansę na wygranie wyścigu z Zachodem i jak może się on dalej potoczyć; według wyliczeń autora, Wschód wyprzedzi Zachód ok. 2103 roku i zupełnie zdominuje świat. Podejście to opiera się jednak na absurdalnym założeniu, że nie zmienią się realia, czego trudno oczekiwać. Muszę przyznać, że z trudem przebrnąłem przez tę cześć książki. Już zupełnie mnie zanudził rozdział o wskaźniku rozwoju społecznego, który przewija się przez cały czas na łamach tej książki. Wskaźnik ten ma udowadniać czyjąś przewagę bądź jej brak, jednak sama próba sprowadzenia poziomu rozwoju ludzkości do 4 liczb, gdy praktycznie do XVI nie można mówić o danych pozwalających na prowadzenie jakichkolwiek statystyk, dodatkowo obejmujących obszar bliżej niesprecyzowany (w zależności od okresu, poszczególne krainy stają się częścią "Zachodu" lub "Wschodu" i go opuszczają) jest po prostu absurdem. Przez większą część lektury mi to nie przeszkadzało, ale gdy w dodatku 1 autor zaczął bronić swojego pomysłu, uświadomiłem sobie jakie to głupie.
Czy mogę zatem polecić tę książkę? Trudno powiedzieć. Na pewno nie była to lekka lektura; niektóre przyjęte przez autora rozwiązania sprawiają, że są całe fragmenty, których czytanie jest mordęgą. Nie jest to zarazem praca naukowa, gdyż I. Morris dosyć swobodnie operuje materiałem źródłowym, nieco dobierając fakty pod swą tezę. Mi osobiście nawet to przeszkadzało, bo powyższa lektura pozwoliła mi zwrócić uwagę na kompleksowość zjawisk na świecie i to, jak bardzo nadal jesteśmy zależni od pogody i geografii, jednak obawiam się, że wielu czytelników ta pozycja po prostu odrzuci swą niedostępnością.
Świat zachodni rządzi światem. A w zasadzie, to rządzą nim Stany Zjednoczone i ich sojusznicy. Stan ten trwa dłużej, niż większość z nas pamięta (jeżeli pójdziemy śladem autora i uznamy Rosję za część cywilizacji zachodniej). I. Morris postanowił zadać pytania "Dlaczego?" "I jak długo jeszcze?". Nie łatwo opisać tak złożonej kwestii w paru zdaniach, dlatego cofnął się w...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03
Kolejna powieść z uniwersum pierwszego prawa jest historią o przemianie pokoleniowej. Starzy bohaterowie odchodzą, a młodzi muszą zająć ich miejsce. Oznacza to niestety, że przychodzi czas pożegnań. Nasi ulubieni bohaterowie towarzyszący nam od "Samego Ostrza" umierają lub usuwają się w cień. Jak to w życiu. I jak to w życiu, świat nie znosi próżni. Ich miejsce zostaje natychmiast zagospodarowane przez młodych, a towarzyszą temu jak zwykle szepty, intrygi i spiski. W pewnym sensie, zmiana bohaterów nadaje serii nowego rozpędu, bo to okazja do ogromnych przetasowań. Jest ciekawie, chociaż pod pewnym względem koncepcja sagi staje się męcząca. Autor ma swój sprawdzony styl i wyraźnie nie lubi dokonywać w nim zmian, dlatego nieraz trafiamy na sceny w których dokładnie wiadomo co się zaraz wydarzy. Postaci drugoplanowe zlewają się w bezbarwny tłum, często nie przypominając samych siebie z poprzednich książek (a może to kwestia upływu lat?). We wszystkich wątkach następują w tym samym czasie bardzo podobne zwroty akcji. Każdy z nich został wyraźnie zarysowany, chociaż nie zawsze było to potrzebne, co w wyraźnym stopniu zmniejszyło tempo i wprowadziło pewien marazm, nieznany w poprzednich tomach (a może to efekt przedawkowania sagi?). Również finalna bitwa, w teorii pełna zwrotów akcji i epicka, nieco rozczarowuje. Daleko jej do starć z "Bohaterów" czy "Zemsty..." i sprowadza się niemal do patrzenia na ołowiane ludziki kulące się pod salwami armat. Tak, w XVIII wieku, bo częściowo na tych realiach bazuje książka, był to nie mały fragment sztuki wojennej, ale nie oznacza to, że bitwy sprowadzały się tylko do tego!
Mimo sporej listy zastrzeżeń (i tak nie wypisałem wszystkiego), saga "Epoka obłędu" podoba mi się nie mniej niż "Pierwsze prawo". A finał tomu był tak zaskakujący, że nie mogłem się doczekać następnego.
Kolejna powieść z uniwersum pierwszego prawa jest historią o przemianie pokoleniowej. Starzy bohaterowie odchodzą, a młodzi muszą zająć ich miejsce. Oznacza to niestety, że przychodzi czas pożegnań. Nasi ulubieni bohaterowie towarzyszący nam od "Samego Ostrza" umierają lub usuwają się w cień. Jak to w życiu. I jak to w życiu, świat nie znosi próżni. Ich miejsce zostaje...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-16
Interesujące zagadnienie przedstawione w nudny sposób. Autor, praktyk i teoretyk ekonomii, podsumowuje w niej swe doświadczenia. Wystawia przy tym zarazem surową ocenę swoim kolegom po fachu - a także historykom, politologom i socjologom... Dochodzi bowiem do wniosku, że zależności pomiędzy procesami ekonomicznymi i politycznymi są skomplikowane, że wszelkie próby ustalenia przyczyn wydarzeń z przeszłości są zwykłym gdybaniem, a próby przewidzenia przyszłości - wróżeniem z fusów, a nawet hochsztaplerstwem. Ufanie jakimkolwiek prognozom jest zatem proszeniem się o duże kłopoty. Wyjaśnia również czemu dochodzi do takich różnic w kwestiach sukcesów, stwierdza również że posiadanie 80% zasobów przez 20% społeczeństwa nie jest żadną "złotą zasadą", tylko chwilową tendencją, wreszcie radzi, jak mądrze zarządzać ryzykiem. Brzmi nieźle - ale tylko z początku. Autor przez niemal cały czas próbuje nas przekonać do zaakceptowania naszej niewiedzy. Jeżeli czytelnik uzna jego pierwsze argumenty, reszta książki będzie dla niego ciągłym ględzeniem o jednym i tym samym. Co gorsza, nie porywa ono również pod względem warsztatowym - autor na przemian przedstawia anegdotyczne dowody różnych porażek analityków i krytykuje znanych filozofów i ekonomistów, przynudzając przy tym zupełnie jak krytykowani przez niego specjaliści. Niby znalazłem parę ciekawostek, ale chyba wolałbym poznać je z jakiegoś zgrabnego streszczenia.
Interesujące zagadnienie przedstawione w nudny sposób. Autor, praktyk i teoretyk ekonomii, podsumowuje w niej swe doświadczenia. Wystawia przy tym zarazem surową ocenę swoim kolegom po fachu - a także historykom, politologom i socjologom... Dochodzi bowiem do wniosku, że zależności pomiędzy procesami ekonomicznymi i politycznymi są skomplikowane, że wszelkie próby ustalenia...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-03
W niewielkim śląskim miasteczku, zwanym dalej Miastem Kozła, urzęduje niewielki sabat. Zasiadające w nim wiedźmy robią zasadniczo wszystko, czego można się po nich spodziewać: odprawiają rytuały, tańczą nago po lesie i strasznie się rządzą. Trudno im się dziwić, skoro mają po trzy wieki na karku i dysponują mocą wręcz absurdalną. Nie wszystko jednak układa się idealnie, gdyż ich tropem podąża inkwizycja - czujni, ostrożni i zdyscyplinowani łowcy czarownic wspierani przez bandę całkowicie zdegenerowanych milionerów. Po takim wstępie, chyba już wiadomo, z czym mamy do czynienia. I tak właśnie jest; fabuła idzie jak po sznurku, nie zmuszając do nawet odrobiny pomyślunku. I chociaż brzmi to jak strata czasu, to podczas lektury bawiłem się nieźle - ot, lekka rozrywka, przeczytać i zapomnieć.
W niewielkim śląskim miasteczku, zwanym dalej Miastem Kozła, urzęduje niewielki sabat. Zasiadające w nim wiedźmy robią zasadniczo wszystko, czego można się po nich spodziewać: odprawiają rytuały, tańczą nago po lesie i strasznie się rządzą. Trudno im się dziwić, skoro mają po trzy wieki na karku i dysponują mocą wręcz absurdalną. Nie wszystko jednak układa się idealnie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11
Kolejna z wielkich kronik dziejów antycznej Grecji. Akcja zaczyna się dokładnie w momencie urwania "Wojny peloponeskiej" Tukidydesa i trwa do ustanowienia hegemonii Teb. Niestety, nie jest to godna kontynuacja; Ksenofont pisał chaotycznie, stosował karkołomne uproszczenia, być może zrozumiałe dla ludzi z epoki, ale dla nas dosyć kłopotliwe. Możliwe, że celowo chciał przemilczeć pewne sprawy, w które był bezpośrednio zaangażowany. W rezultacie, kronikę Ksenofonta należy czytać uważnie i najlepiej robić notatki, bo można się w niej łatwo pogubić. Angielska edycja elektroniczna, którą akurat czytałem, mocno mnie wspierała w tym trudzie, mozolnie poprawiając, wyjaśniając i rozwijając wypowiedź kronikarza tam, gdzie to było konieczne. Czyli często.
Kolejna z wielkich kronik dziejów antycznej Grecji. Akcja zaczyna się dokładnie w momencie urwania "Wojny peloponeskiej" Tukidydesa i trwa do ustanowienia hegemonii Teb. Niestety, nie jest to godna kontynuacja; Ksenofont pisał chaotycznie, stosował karkołomne uproszczenia, być może zrozumiałe dla ludzi z epoki, ale dla nas dosyć kłopotliwe. Możliwe, że celowo chciał...
więcej mniej Pokaż mimo to,,Saga o Wiedźminie" to być może najlepsza saga w historii fantasy, a z pewnością jedna z najlepszych. Świat stworzony przez Andrzej Sapkowskiego żyje, jest tak realny, że występujące w nim smoki i magia nie wydają się mniej naturalne niż niektóre elementy naszego. Pierwsza część sagi, ,,Krew elfów" jest dobrą okazją do jego poznania, oswojenia się z nim. Fabuła rozwija się powoli, przygotowując czytelnika do kolejnych, pełnych akcji tomów. Świat powoli podnosi podnosi się po traumie poprzedniej wojny, a Geralt próbuje zapewnić cudownie odnalezionej Ciri bezpieczne schronienie w Kaer Morhen, co jest doskonałą okazją do dowiedzenia się czegoś o wiedźmińskim cechu. Jak już wspomniałem, fabuła ,,Krwi elfów" rozwija się powoli, ale nie oznacza to bynajmniej, że książka ta jest nudna. Jej ogromną zaletą jest świetny styl pisarza, barwne dialogi i wyraziste postaci drugoplanowe, z których każda, gdyby dostała swoje pięć minut, mogłaby zostać bohaterem odrębnej opowieści.
,,Saga o Wiedźminie" to być może najlepsza saga w historii fantasy, a z pewnością jedna z najlepszych. Świat stworzony przez Andrzej Sapkowskiego żyje, jest tak realny, że występujące w nim smoki i magia nie wydają się mniej naturalne niż niektóre elementy naszego. Pierwsza część sagi, ,,Krew elfów" jest dobrą okazją do jego poznania, oswojenia się z nim. Fabuła rozwija się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mimo, że temat książki średnio mnie interesował (nie jestem fanem XIX-wiecznych realiów), to jej lektura była dla mnie wielką przyjemnością. Zgrabna intryga polityczno-kryminalna, bez przesadnie przewidywalnych zwrotów akcji i rozwiązań deus ex machina, w dodatku połączona z dosyć zgrabnie poprowadzonym motywem romantycznym. Wszystko nieustanie przeplata się z szermierką (czego absolutnie nie rozumiałem, bo posługiwanie się floretem jest mi kompletnie obce), tworząc bardzo niebanalną opowieść.
Mimo, że temat książki średnio mnie interesował (nie jestem fanem XIX-wiecznych realiów), to jej lektura była dla mnie wielką przyjemnością. Zgrabna intryga polityczno-kryminalna, bez przesadnie przewidywalnych zwrotów akcji i rozwiązań deus ex machina, w dodatku połączona z dosyć zgrabnie poprowadzonym motywem romantycznym. Wszystko nieustanie przeplata się z szermierką...
więcej Pokaż mimo to