Biblioteczka
2014-03-25
2014-03-04
Ta książka to jeszcze jeden dowód na to, że nie powinno się wypożyczać książek z biblioteki, ponieważ potem ma się kaca, że się ich nie ma na półkach.
"Kurtyzany" to jedna z ciekawszych książek, jakie ostatnio czytałam. Nie tylko ukazuje portrety naprawdę interesujących postaci, ale ani nie słodzi za bardzo, ani nie potępia. Wręcz przeciwnie - autorka wydaje się być zafascynowana niejaką podwójną moralnością nie tylko samych kurtyzan, ale też świata, w którym żyją. Okazuje się, że pruderia nie zawsze jest aż taka pruderyjna, za to rozwiązłe kobiety lekkich obyczajów są zaginionym ogniwem w ewolucji kobiecej wolności.
Ta książka to jeszcze jeden dowód na to, że nie powinno się wypożyczać książek z biblioteki, ponieważ potem ma się kaca, że się ich nie ma na półkach.
"Kurtyzany" to jedna z ciekawszych książek, jakie ostatnio czytałam. Nie tylko ukazuje portrety naprawdę interesujących postaci, ale ani nie słodzi za bardzo, ani nie potępia. Wręcz przeciwnie - autorka wydaje się być...
2014-03-04
Pozostało mi co prawda jeszcze trochę, by móc powiedzieć, że naprawdę skończyłam czytać tę książkę, jednak mimo wszystko chyba nie czuję się ku temu na siłach.
Jest to, oczywiście, lektura na studia, sama bym w życiu po nią nie sięgnęła.
Nie twierdzę, że nie można z niej dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy - nie mówię też, że problemy, o których wspomina autor nie są kluczowe, poważne i godne rozważenia. Dlaczego więc tak niska ocena tej książki? Spieszę tłumaczyć.
Jako książka naukowa, nie chcę i nie będę czepiać się tego, że jest trudna. Owszem, są mniej i bardziej wymagające pozycje - ta należy z kolei do tych bardziej nudnych - mimo wszystko jednak da się przez to przebrnąć. Naszpikowana jest danymi statystycznymi, które niejednokrotnie przeszkadzają w zrozumieniu tego, co autor ma na myśli, wprowadzane są dygresje - ale jak już napisałam, jest to jedynie wybór odpowiedniego napisania książki, autor miał ochotę skonstruować ją tak i mimo, że mi to osobiście nie odpowiada, nie jest to przyczyną odłożenia jej w najdalszy kąt mojej półki.
Na początku byłam przyjemnie zaskoczona. Autor wyjaśniał genezę kapitalizmu i wydawało mi się, że pomimo dość sugestywnego tytułu, autor postara się chociaż podejść do tematu w sposób rzetelny, że będzie w stanie obiektywnie wskazać wady i zalety systemu, a kto wie, może i realne rozwiązania.
Niestety, jedyne, co dostałam, to wrażenie, że powinnam porzucić właściwie wszystko, co związane z kapitalizmem, wrzucić na siebie kaszubski strój ludowy i wrócić do korzeni. Albo jeszcze lepiej i dalej: do koczowniczego trybu życia.
Niestety, z dalszej części książki wynika, że wszystko, co związane z kapitalizmem jest złe, a biedni ludzie, nawet, jeśli dopuszczają się krwawych rebelii - nadal są biedni i należy im współczuć, a właściwie to nie jest ich wina, tylko kapitalizm zmusił ich do sięgnięcia po drastyczne środki protestu. Niby wszystko "fajnie i pięknie", ale w ogóle nie uwzględnia się w tej książce pewnego relatywizmu myśli. Dostajemy wiadro pomyj wylane na głowę ludzi, którzy u początku kapitalizmu popełnili błędy, ponieważ nie mieli pojęcia o rzeczach, o których wiadomo teraz. Oczywiście, że niewolnictwo i kolonizacja były złe, że zmuszanie ludzi do porzucenia swoich kultur na rzecz kapitalizmu, w środku którego jest im gorzej niż było, nie jest dobrym wyjściem, aczkolwiek należy pamiętać, że ludzie ci nie mieli pojęcia, że robili coś złego. Niekiedy biały drapieżnik naprawdę sądził, że niesie ciemnemu ludowi ogarek cywilizacji, a nie zagładę, biedę i nędzę. Konsekwencje są jakie są - aczkolwiek nad książką unosi się swąd wrażenia, jak gdyby autor sądził, że każdy bogacz w pewnym momencie swojego życia siedzi w wygodnym fotelu i głaszcząc białego kota śmieje się opętańczo, myśląc, jak to wiele złego wyrządził biednym uciskanym chłopom. No błagam.
Pozostało mi co prawda jeszcze trochę, by móc powiedzieć, że naprawdę skończyłam czytać tę książkę, jednak mimo wszystko chyba nie czuję się ku temu na siłach.
Jest to, oczywiście, lektura na studia, sama bym w życiu po nią nie sięgnęła.
Nie twierdzę, że nie można z niej dowiedzieć się mnóstwa ciekawych rzeczy - nie mówię też, że problemy, o których wspomina autor nie są...
2014-01-27
Jest kilka rzeczy, które należy wiedzieć o tej książce, zanim się po nią sięgnie.
Przede wszystkim - ma ona ponad 800 stron. Jeśli dla kogoś nie stanowi to przeszkody, a wręcz zachętę, może spokojnie czytać dalej. Jeśli już ten fakt wywołuje w czytelniku lekką konsternację, z czystym sumieniem mogę powiedzieć: to nie książka dla Ciebie.
Podstawowym kryterium jest tu nie tylko objętość książki, ale również styl, w jakim jest napisana. Rynek pełen jest książek krótszych, które czyta się dużo łatwiej, bowiem prawdą jest, że nie zawsze książka ta jest lekka.
Jeśli ktoś nie jest fanem kryminałów, makabry, książek pełnych krwi, brutalności i bądźmy szczerzy - zła dla samego zła - ta książka również nie jest dla was.
"Wydział Zabójstw" jest czymś, co na pewnym etapie powinien chyba przeczytać każdy fan kryminałów. Szczególnie taki, który podobnie jak ja, większość fabuł serialów kryminalnych zna na pamięć, jest w stanie albo od razu przewidzieć plottwis, albo kiedy już następuje, wcale nie być nim zdziwiony.
Jest to pozycja dla ludzi, którym powoli nudzi się schemat utartych kryminałów, gdzie logika ustępuje miejsca odpowiedniej fabule i szokowaniu widza.
Głównie dlatego, że "Wydział Zabójstw" jest nie dziełem fikcyjnym, które kazałoby nam się zastanowić nad stanem psychicznym autora, a reportażem opartym na doświadczeniach młodego dziennikarza, który przez cały 1988 rok chodził krok w krok za detektywami wydziału zabójstw Baltimore i spisywał ich doświadczenia.
Nie znajdziemy tam bohaterów, którzy znajdują rozwiązania każdej napotkanej zagadki - co więcej, mało jest w tej książce faktycznych zagadek, więc jeśli tego szukacie, również możecie sobie odpuścić tę pozycję.
Co za to można w książce niewątpliwie znaleźć? Cudowny wgląd w osobliwą kulturę policyjną, zdominowaną przez mężczyzn, którzy muszą radzić sobie na swój własny sposób z otaczającą ich rzeczywistością - a czynią to najczęściej mało wyszukanym humorem i realnym, ale i brutalnym spojrzeniem na rzeczywistość.
Możemy znaleźć tam dobry i dokładny opis policyjnej pracy i tego jak wygląda naprawdę, nie wypaczona przez konieczność zainteresowania czytelnika lub widza niuansami fabularnymi przekłamującymi rzeczywistość.
Ale możemy również znaleźć kawał naprawdę dobrej literatury. Cudowną narrację, która czasami jest nieco ciężka, a czasami naprawdę porywająca.
Osobliwe postacie, które pod koniec książki zdają się być praktycznie naszymi znajomymi, kogoś, kogo pozdrowilibyśmy serdecznie na ulicy, i z którymi - żeby być szczerym - naprawdę ciężko się rozstać.
Przeczytanie tej książki zajęło mi dużo czasu - czy to z powodu jej ciężkiego tematu, objętości czy moich osobistych problemów, które do niedawna miałam z kończeniem swoich lektur. Prawda jest jednak taka, że od połowy nie mogłam się wręcz od niej oderwać, a teraz, kiedy już ją skończyłam, zapadłam na coś, co można spokojnie nazwać literackim kacem. Spoglądam na książkę, nie wierząc i nie chcąc wierzyć, że to już koniec, że więcej nie będzie. Żałując, że nigdy nie będzie mi dane poznać ich bohaterów, że nie mogę dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Uświadamiam sobie, że 800 stron to za mało, że chcę jeszcze. A wydaje mi się, że jeśli o jakiejkolwiek książce po 800 stronach, można powiedzieć "za mało!", jest to pozycja wybitna.
Jest kilka rzeczy, które należy wiedzieć o tej książce, zanim się po nią sięgnie.
Przede wszystkim - ma ona ponad 800 stron. Jeśli dla kogoś nie stanowi to przeszkody, a wręcz zachętę, może spokojnie czytać dalej. Jeśli już ten fakt wywołuje w czytelniku lekką konsternację, z czystym sumieniem mogę powiedzieć: to nie książka dla Ciebie.
Podstawowym kryterium jest tu nie...
2013-04-01
2013-05-15
Nic nowego, nic nadzwyczajnego...
Nie chcę, by ktokolwiek posądził mnie o wystawianie tej książce złej recenzji, bo tak na pewno nie jest. Żeby uniknąć więc podejrzeń, zacznę od stron dobrych.
Przede wszystkim, książkę czyta się niesamowicie szybko i sprawnie - mi lektura zajęła na dobrą sprawę około 4 godzin.
Książka przedstawia historie w sposób faktycznie obiektywny i rzeczowy: nie można autorce zarzucić, że zaczęła ją pisać z jakimś konkretnym nastawieniem, które próbowała za wszelką cenę sprzedać czytelnikowi.
Mamy tu dodatkowo mini encyklopedię tych "najważniejszych" seryjnych morderców, czy też może jednych z najbardziej rozpoznawanych: podane są informacje na temat tak samych zbrodni, przeszłości każdego z mordercy jak i procesu ich ścigania.
I pięknie. Książka naprawdę sprawdza się jako zbiór ciekawostek, początek podróży po zagadnieniach i tematach, które są niesamowicie głębokie i o których napisano stosy książek. Jako punkt wyjścia: książka jest genialna.
Mimo to mam kilka zastrzeżeń typu czepialskiego. Kolokwialny momentami styl, pewne wyrażenia, które się powtarzają (śledczy, którzy "z niejednego pieca chleb jedli" było okropne już za pierwszym razem w tego typu książce, tu zostało zaś użyte co najmniej dwa razy) i przede wszystkim coś, od czego naprawdę niewiele książek o podobnej tematyce potrafi się ustrzec: używanie słownictwa, które ma piętnować morderców. I tak można się nabawić migreny, kiedy na kilku kartkach autorka nazywa Mansona "zwyrodnialcem", a potem opisując jego przeszłość "małym Charliem".
Wszystkie te drobne szczegóły, które mi przeszkadzały, w żaden sposób nie zaniżają wartości merytorycznej tej książki - wartości, której niestety przez wybitne braki w temacie, nie jestem w stanie odpowiednio określić.
Nic nowego, nic nadzwyczajnego...
Nie chcę, by ktokolwiek posądził mnie o wystawianie tej książce złej recenzji, bo tak na pewno nie jest. Żeby uniknąć więc podejrzeń, zacznę od stron dobrych.
Przede wszystkim, książkę czyta się niesamowicie szybko i sprawnie - mi lektura zajęła na dobrą sprawę około 4 godzin.
Książka przedstawia historie w sposób faktycznie obiektywny i...
2012-12-10
2012-10-01
Dość długo wahałam się z wystawianiem tej książce jakiejkolwiek oceny. Przede wszystkim dlatego, że sama nie jestem pewna w jaki sposób mam ją odbierać - może ona być bardzo dobra, albo bardzo zła. Osobiście przychylam się ku opinii, że jest dobra - stąd moja ocena.
Przede wszystkim należy zauważyć, że główna bohaterka jest tak irytująca, że podczas lektury można mieć prawdziwą ochotę wyrzucić książkę za okno, z nadzieją, że coś ją jeszcze przejedzie. Właściwie wszystko w książce mniej lub bardziej drażni - to, w jaki sposób żaden z bohaterów nie dopuszcza do siebie prawdy, jak wszyscy obijają się o swoje wielkie Idee, z których nie zostaje praktycznie nic, kiedy skonfrontować je z rzeczywistością.
I tu właśnie leży pies pogrzebany - czytając książkę nie wiedziałam, czy intencją autorki było pokazanie nam tego absurdu, czy absurd wyszedł jej sam. Tak czy inaczej, książka nie nadaje się dla osób o słabych nerwach, które nie lubią się irytować. Omijać szerokim łukiem w takim przypadku.
Dość długo wahałam się z wystawianiem tej książce jakiejkolwiek oceny. Przede wszystkim dlatego, że sama nie jestem pewna w jaki sposób mam ją odbierać - może ona być bardzo dobra, albo bardzo zła. Osobiście przychylam się ku opinii, że jest dobra - stąd moja ocena.
Przede wszystkim należy zauważyć, że główna bohaterka jest tak irytująca, że podczas lektury można mieć...
2005-01-01
2011-01-01
2012-09-06
Ciekawy wgląd w świat kryminalistyki
"Na tropie zła" nie jest książką dla ludzi, którzy oczekują od niej dreszczyku rodem z kryminałów. Nie jest to książka, podczas której możemy sobie długo pozwolić na spekulacje odnośnie tego kto zabił i w jakim celu - autor podczas prowadzenia narracji niejako narzuca nam swój tok myślenia. Możemy się z nim zgadzać, lub nie, jednak dowody i kolejne ślady wprowadzane są na bieżąco, razem z ich możliwą interpretacją.
Tak naprawdę "Raporty profilera" to nie książka o zbrodniach. Jest to raczej tytuł pozwalający na szybkie rzucenie okiem na to, jak wygląda praca nad zbrodnią, wszystko to, do czego zwykły zjadacz tak książek, jak i serialów i filmów kryminalnych nie jest przyzwyczajony. Nie ma tam żadnych popisowych numerów, olśniewających zwrotów akcji - są za to metody, chłodne analizy badawcze, sposoby upewnienia się, że przeczucie i poszlaki prowadzą do faktycznego sprawcy.
Takiego spojrzenia brakowało mi od dłuższego czasu, ukazania rzetelnej, ale i żmudnej często pracy dnia powszedniego, zamiast ekscentrycznych geniuszy, którzy nie stosują się do zasad, których pełno jest tak w beletrystyce jak i w serialach.
Książkę czyta się i lekko i nie. Sama narracja nie należy do ciężkich, jednak pełna jest kryminalistycznego żargonu, który autor próbuje czytelnikowi przybliżyć na bieżąco. Mimo wszystko jednak, jeśli ma się świadomość tego, że opisane przez autora wydarzenia nie są fikcją, przez niektóre fragmenty może być nieco ciężko przejść. Tym bardziej, kiedy można się złapać na tym, że oprócz pierwszej fali niechęci, po pewnym czasie zaczyna się współczuć nieco niektórym z morderców.
Ciekawy wgląd w świat kryminalistyki
"Na tropie zła" nie jest książką dla ludzi, którzy oczekują od niej dreszczyku rodem z kryminałów. Nie jest to książka, podczas której możemy sobie długo pozwolić na spekulacje odnośnie tego kto zabił i w jakim celu - autor podczas prowadzenia narracji niejako narzuca nam swój tok myślenia. Możemy się z nim zgadzać, lub nie, jednak...
2012-08-19
Warto zakupić dla reprodukcji umieszczonych w książce. Co prawda treści posiada książka niezbyt dużo, jednak informacje, które już możemy tam znaleźć są w większości rzetelne i całkiem ciekawe - można wyczytać z niej kilka rzeczy, o których się wcześniej nie wiedziało, jeśli nie znamy na wskroś tematyki potworów i demonów. Niewątpliwą zaletą jest szeroka "oferta" - autor prezentuje nam informacje i zdjęcia dzieł odnoszących się do kultur z praktycznie każdego zakątka na ziemi. Warta swojej ceny.
Warto zakupić dla reprodukcji umieszczonych w książce. Co prawda treści posiada książka niezbyt dużo, jednak informacje, które już możemy tam znaleźć są w większości rzetelne i całkiem ciekawe - można wyczytać z niej kilka rzeczy, o których się wcześniej nie wiedziało, jeśli nie znamy na wskroś tematyki potworów i demonów. Niewątpliwą zaletą jest szeroka "oferta" - autor...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kupując tę książkę miałam co do niej spore nadzieje. Długi czas przeleżała na półce, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć kilka dni temu.
Niestety, okazało się, że książka niekoniecznie spełniła moje oczekiwania. Ma wiele zalet, oczywiście, a także sprawiła, że dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - jako źródło informacji dla osób, które nie są historykami i chcą dowiedzieć się więcej o czasach starożytnych, nie jest to koniecznie zła lektura.
Aczkolwiek dobrą też nie mogę jej nazwać.
Główną zaletą książki jest to, że daje nam wgląd w kulturę panującą w starożytności. Jej zasięg, czyli fakt, że obejmuje swoją treścią Grecję, Egipt, Macedonię i Rzym, nie jest ani zaletą ani też wadą - z jednej strony szerokość poruszanych tematów jest dobra (można porównać wszystkie epoki pod względem moralności i kultury) ale też zła, ponieważ autor nie skupia się konkretnie na jednej dziedzinie, a rozdrabnia się na wiele mniejszych.
Główną jednak wadą, która odstrasza mnie od tej pozycji (i poniekąd również od wszystkich pozycji tego autora) to język, którego używa. Nie jestem fanką wykrzykników używanych w prozie wszelakiej, reprezentuję podejście minimalistyczne w tej kwestii, a używanie ich w książkach historycznych (nagminne używanie, należy podkreślić) sprawia, że dostaję nerwicy. Czytając książkę miałam wrażenie, że autor traktuje czytelnika jak idiotę, szczególnie, kiedy wykrzyknikiem podkreśla fakty, które według mnie powinny być raczej powszechne znane przeciętnemu czytelnikowi i nie są niczym szokującym.
Niejedna osoba w opiniach podkreślała fakt, iż autor nie odróżnia mitów od rzeczywistości. Według mnie owszem, odróżnia, jednak niestety to, co jest jasne w jego głowie, niekoniecznie musi być tak klarowne w tym, co napisał. W podejściu do tych mitów również jest coś dziwnego, ponieważ autor zdaje się rozliczać moralnie bohaterów opowieści antycznych z ich zachowań. Co więcej - czyni to również z postaciami historycznymi. Tak jak większość innych przewinień mogłabym tej książce wybaczyć (jak np. brak przypisów), tak ten jeden argument przemawia na całkowitą niekorzyść autora. Moja logika w tej kwestii jest całkiem prosta: mimo wszystko pisząc książkę historyczną nie powinno się oceniać danych osób z punktu widzenia moralności XXI wieku, co autor zdaje się czasem czynić. Rozumiem nazywanie Nerona czy Tyberiusza potworami, ponieważ tak się poniekąd zapisali na kartach historii (nie pochwalam tego, aczkolwiek jestem w stanie przymknąć oko na ów fakt) jednak ocenianie moralne postępowania Heleny Trojańskiej albo Odyseusza przerasta już moje umiejętności spokojnej, obiektywnej krytyki.
Jeśli chodzi o brak przypisów, spieszę wyjaśnić dlaczego uważam to za wadę. Na końcu książki mamy spis wybranej bibliografii. Mimo wszystko jednak autor w książce porusza na tyle kontrowersyjne tematy (chociażby wspomniana w opiniach poniżej kwestia tego, co Tyberiusz wyprawiał z niemowlętami), że człowiek wolałby mimo wszystko dowiedzieć się skąd pochodzą informacje na temat konkretnych zjawisk. Szczególnie, że autor niejednokrotnie opisuje przedstawianych bohaterów z takiej perspektywy, jakby miał częściowy wgląd w ich psychikę i rozumiał przyczyny podejmowanych przez nich decyzji - co uważam za niemożliwe, o ile nie podpierał się ich pamiętnikami albo listami.
Na koniec kolejna wada, jakby wynikająca pośrednio z ostatniej. Otóż autor nadzwyczaj często posuwa się do proponowania swoich własnych wniosków na temat pewnych wydarzeń. Owszem, czasem podkreśla, iż historycy powszechnie mają inne zdanie na ten temat, jednak nie zawsze. Poza tym opinie te wyrażane są w tonie nieomylności i całkowitej pewności co do własnych przekonań, udowadniane są natomiast czymś, co nazwałabym raczej dowodami poszlakowymi - owszem, można wysnuć na ich podstawie takowe teorie, jednak nie można mieć co do nich pewności.
Poza tym, jeśli chodzi o opis na okładce - nie należy mu wierzyć w żadnym stopniu. Pytania, które są tam stawiane są ledwie poruszane w książce, na pewno nie ma udzielonych na nie odpowiedzi. Co więcej, nie są również bezpośrednio stawiane. Fakt, że w książce znalazło się jedno zdanie na temat tego w jakim stopniu Iliada i Odyseja są mitami a w jakim nie są, nie sprawia, że w książce znajdziemy odpowiedź na pytanie "wojna o piękną Helenę - ile prawdy jest w homeryckim micie?".
Koniec końców książka jest zbiorem suchych faktów historycznych urozmaiconych przez teorie spiskowe autora, pikantne szczegóły z życia antycznych obywateli przedstawione w taki sposób, by mogły szokować i moralne ocenianie praktycznie każdej osoby. Wszystko w sosie ze zgwałconej chronologii, zbyt dużej ilości imion i nazwisk, przez co treść nie jest do końca jasna, z dodatkiem zbyt swobodnego i kolokwialnego stylu językowego, który zamiast powodować, że książkę czyta się łatwo, jedynie drażni - a w moim przypadku również obraża czytającego.
Książkę można przeczytać, ale tylko jako teoretyczny wstęp do historii antyku, z którą należy zapoznać się z nieco bardziej wiarygodnych źródeł.
Kupując tę książkę miałam co do niej spore nadzieje. Długi czas przeleżała na półce, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć kilka dni temu.
więcej Pokaż mimo toNiestety, okazało się, że książka niekoniecznie spełniła moje oczekiwania. Ma wiele zalet, oczywiście, a także sprawiła, że dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - jako źródło informacji dla osób, które nie są historykami i chcą...