Biblioteczka
2015-03-22
2015-01-04
Nie wiem czy to dobrze czy to źle, ale najpierw obejrzałam film, dopiero potem faktycznie przeczytałam książkę. I tak jak w filmie postać samego Graya, choć oczywiście dwuznaczna, mi nie przeszkadzała; w książce doprowadza mnie z kolei do szału.
Podobnie dziwi mnie konstrukcja książki - ciekawe jest to, że w filmie zwracano właściwie najbaczniejszą uwagę na to, co się sprzedaje, więc okres "psucia" i degrengolady był najważniejszy - tymczasem Wilde poświęca długim latom upadku moralnego Graya ledwie kilka stron.
Jako całość książkę czyta się niezwykle łatwo, chociaż osobiście czasem żałowałam, że lord Henryk jest jedynie postacią drugoplanową, nawet jeśli zdaję sobie sprawę z tego, że jako główny bohater zupełnie by się nie sprawdził.
Jestem tez bardzo ciekawa oryginału i przy kolejnej lekturze (a wydaje mi się, że taka będzie) sięgnę już po angielską wersję.
Nie wiem czy to dobrze czy to źle, ale najpierw obejrzałam film, dopiero potem faktycznie przeczytałam książkę. I tak jak w filmie postać samego Graya, choć oczywiście dwuznaczna, mi nie przeszkadzała; w książce doprowadza mnie z kolei do szału.
Podobnie dziwi mnie konstrukcja książki - ciekawe jest to, że w filmie zwracano właściwie najbaczniejszą uwagę na to, co się...
2014-12-30
Nie bardzo wiem w jaki sposób w ogóle sklasyfikować tę pozycję. Z jednej strony książka jest niesamowita: przedstawia sobą kontrowersyjną kwestię pedofilii w sposób jednak całkiem niespotykany. Z drugiej strony nieco już wyrosłam z podobnego stylu, w jakim napisana (przetłumaczona?) jest ta książka. Czuję potrzebę sięgnięcia po oryginał i zapoznania się z nią w tymże, żeby naprawdę wypowiedzieć się na temat stylu, ponieważ ten w polskiej wersji mnie zwyczajnie nie urzekł.
Nie bardzo wiem w jaki sposób w ogóle sklasyfikować tę pozycję. Z jednej strony książka jest niesamowita: przedstawia sobą kontrowersyjną kwestię pedofilii w sposób jednak całkiem niespotykany. Z drugiej strony nieco już wyrosłam z podobnego stylu, w jakim napisana (przetłumaczona?) jest ta książka. Czuję potrzebę sięgnięcia po oryginał i zapoznania się z nią w tymże, żeby...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-20
"Saturn" był pierwszą książką Dehnela, którą przeczytałam i mogę ze spokojem uznać, że nie ostatnią.
Czytało mi się ją bardzo gładko (lektura zajęła mi ledwie kilka godzin), nawet pomimo tego, że nie jest to typowa dla mnie jako odbiorcy forma narracji.
Całość uważam za bardzo dobrą, wydaje mi się tylko, że rozwiązanie tematu homoseksualnych wątków biograficznych Goyi można było fabularnie załatwić nieco... łagodniej. Nie chodzi o to, że nie podoba mi się sposób przedstawienia - po prostu umieszczony jest w akcji w momencie obłożenia z obu stron bardzo obrazowymi opisami żalu, cierpienia i niestabilności psychicznej bohatera, a cytaty z listów mimo wszystko wbijają się klinem prosto w gładką narrację i zaburzają jej styl. To właściwie jedyne, co naprawdę mam do zarzucenia tej książce.
"Saturn" był pierwszą książką Dehnela, którą przeczytałam i mogę ze spokojem uznać, że nie ostatnią.
Czytało mi się ją bardzo gładko (lektura zajęła mi ledwie kilka godzin), nawet pomimo tego, że nie jest to typowa dla mnie jako odbiorcy forma narracji.
Całość uważam za bardzo dobrą, wydaje mi się tylko, że rozwiązanie tematu homoseksualnych wątków biograficznych Goyi...
2014-05-29
Jestem wielką fanką Pratchetta - a także Moista. Ba, wręcz chyba szczególnie Moista, który na przestrzeni dwóch tylko książek stał się jedną z moich ulubionych postaci. Jednak jak na opowieść o Moiście i czymś, co rozgrywa się w Ankh-Morpork, książka jest tylko dobra... Co w przypadku Pratchetta jest notą niską.
Nie twierdzę, że historia jest zła, ani że nie warto jej czytać, że nie pośmiejemy się przy niej czy cokolwiek innego. Nie, znajdziemy tu definitywnie wszystko co dobre, aczkolwiek osobiście odczuwałam drobny brak... pratchettowości.
Spieszę tłumaczyć, co mnie tak zabolało w tej książce.
Przede wszystkim jest niezwykle "poszarpana". U Pratchetta typowym zabiegiem jest przeskakiwanie z miejsca na miejsce, ukazywanie akcji jak powoli rozwija się w kilku miejscach na raz, żeby potem doprowadzić zgrabnie do zaplątania wątków w jeden główny. Tyle, że w przypadku tej książki pociachanie wątków dochodzi do zwyczajnej przesady, kiedy oddzielone gwiazdkami mamy bloki tekstu dotyczące w sumie tego samego zdarzenia, dziejące się w tym samym miejscu i nieoddzielone większą ilością czasu. Sprawia to wrażenie, jakby 3/4 książki składało się z niewielkich fragmentów i nie było na dobrą sprawę spójną całością.
Mam jeszcze dwa zastrzeżenia do tej książki, poniekąd mocno ze sobą związane. Po pierwsze: postacie. Nie wiem dlaczego, ani nie wiem jak, ale nie czułam ich całkowicie. W poprzednich książkach każda z postaci miała swój unikalny styl, coś, co wyróżniało ją, czyniło zupełnie osobną postacią. Mimo tego, że czytam i piszę od dawna, nie jestem w stanie aktualnie stwierdzić na czym dokładnie polegała ta magia, ale równie dobrze moglibyśmy obyć się bez przypisów. Doskonale wiedzielibyśmy co powiedział Colon, co Nobby, co było kwestią Vetinariego a co Vimesa. Ponieważ postacie te miały tak mocno zarysowane charaktery - i na dobrą sprawę tak przerysowane - że nie dało się ich ze sobą pomylić. W tej książce jednak nie czuję w ogóle moich ulubionych postaci. Od czasu do czasu prześwitywał mi przez słowa prawdziwy Vimes, ten błyskający zębami w groźnym uśmiechu. Jednak w przypadku Vetinariego i Moista całkowicie nie poznaję postaci, przede wszystkim po sposobie ich mówienia - co prowadzi do kolejnej kwestii: zbytniej otwartości. Kto to widział, żeby Vetinari jawnie i otwarcie przyznał się komuś co robił, zamiast, ot, zwyczajnie dla zabawy zapewne, skołować go i skonfundować sprzecznymi sygnałami? Vetinari tracący kontrolę nad sobą czy otwarcie mówiący o tym, co go martwi?
Albo Moist, tak mało błyszczący, mało lepki, w gruncie rzeczy prosty, nawet, jeśli głowę ma wypełnioną magicznymi pomysłami.
Brakowało mi bezczelnych zabaw słowami, brakowało mi niedopowiedzeń. Pratchett ma kilka trików, które od pewnego czasu wykorzystuje nagminnie i nie przeszkadzało mi to. Fabuła, chociaż oczywiście ważna, była zawsze nierozerwalnie związana z zabawą słowem i humorem, a od pewnego czasu także z przesłaniem kulturowym. W tym przypadku dostaliśmy całą masę przekazu, piękną książkę o akceptacji, przyszłości, technice, tolerancji i polityce, ale zabrakło mi tego błysku pratchettowości, niestety.
Jestem wielką fanką Pratchetta - a także Moista. Ba, wręcz chyba szczególnie Moista, który na przestrzeni dwóch tylko książek stał się jedną z moich ulubionych postaci. Jednak jak na opowieść o Moiście i czymś, co rozgrywa się w Ankh-Morpork, książka jest tylko dobra... Co w przypadku Pratchetta jest notą niską.
Nie twierdzę, że historia jest zła, ani że nie warto jej...
2014-04-18
Nie jestem do końca pewna, czy tę książkę można zrozumieć. Wiem, że mi umknął gdzieś jej sens, co nie zmienia faktu, że większość lektury była niezwykle miła. Oczywiście: trzeba lubić tego typu rzeczy. Książki, w których można się pogubić, niezrozumiale przesłania, obsceniczność i mętlik w głowie.
Całkiem mi się podobało, ale nie sądzę, żebym chciała do niej wracać. Na końcu zabrakło mi puenty, czegoś, o co mogłabym zahaczyć mój mózg, co dałoby mi albo klarowny obraz historii, albo zamąciło jeszcze bardziej. Tymczasem zakończenie (dokładnie część trzecia, czyli epilog w trzeciej osobie) całkowicie mnie od książki oderwał.
Nie jestem do końca pewna, czy tę książkę można zrozumieć. Wiem, że mi umknął gdzieś jej sens, co nie zmienia faktu, że większość lektury była niezwykle miła. Oczywiście: trzeba lubić tego typu rzeczy. Książki, w których można się pogubić, niezrozumiale przesłania, obsceniczność i mętlik w głowie.
Całkiem mi się podobało, ale nie sądzę, żebym chciała do niej wracać. Na...
2014-05-06
2014-05-04
2014-05-03
Jak każda książka, "Skrytobójca" ma swoje wady. W pewnym momencie niektóre postacie zaczynają irytować swoim zachowaniem - szczególnie narrator. Fabuła niekiedy naprawdę da się przewidzieć, ale z drugiej strony większość się da i nie zawsze chodzi w książce o to, żeby czytelnika zaskoczyć.
Tak czy inaczej, wokół "Skrytobójcy" unosi się lekka mgiełka baśniowości, o której nie można zapomnieć, nawet pomimo tego, że im dalej w las tym bardziej krwawo się robi.
Na pewno polecam tę książkę, chociaż na dobrą sprawę - nie mam pojęcia dlaczego. Po prostu mi się podobała i pochłonęła mnie.
Jak każda książka, "Skrytobójca" ma swoje wady. W pewnym momencie niektóre postacie zaczynają irytować swoim zachowaniem - szczególnie narrator. Fabuła niekiedy naprawdę da się przewidzieć, ale z drugiej strony większość się da i nie zawsze chodzi w książce o to, żeby czytelnika zaskoczyć.
Tak czy inaczej, wokół "Skrytobójcy" unosi się lekka mgiełka baśniowości, o której...
2014-05-04
2014-05-02
Jedna z lepszych części Sandmana, z którą miałam przyjemność obcować. Przede wszystkim pojawiają się tu moje ulubione postacie, na przykład Lucyfer. Poza tym dotykają problemu, który zawsze uważałam za fascynujący - tego czym jest i w jaki sposób funkcjonuje Piekło.
Jedna z lepszych części Sandmana, z którą miałam przyjemność obcować. Przede wszystkim pojawiają się tu moje ulubione postacie, na przykład Lucyfer. Poza tym dotykają problemu, który zawsze uważałam za fascynujący - tego czym jest i w jaki sposób funkcjonuje Piekło.
Pokaż mimo to2014-04-30
Kiedy zamawiałam książkę, wydawało mi się, że będzie zupełnie czymś innym, niż to, co w końcu dostałam. Spodziewałam się, jak pewnie większość osób po nią sięgająca, szczegółowego opisu procesu i jego przekłamań, a potem jeszcze bardziej przerażających opisów życia w więzieniu, w celi śmierci. Wydaje mi się, że taką właśnie powieść sugeruje nieco opis na tyle okładki, chociaż z drugiej strony już dawno uświadomiłam sobie, jak często niewiele wspólnego ów opis ma z faktyczną książką.
Co w takim razie otrzymujemy w tej książce? Pierwszą połowę zajmuje mniej-więcej opis dzieciństwa autora, tego w jaki sposób w ogóle doszło do jego skazania, co wtedy czuł i co zapamiętał. Książka jest zbiorem anegdotek, historii, przemyśleń i wspomnień mężczyzny, który większość dorosłego życia spędził w więzieniu.
Muszę przyznać, że na początku ciężko mi było wykrzesać z siebie jakiekolwiek przyjazne emocje względem autora. Pisze on o sobie jako o człowieku, który osiągnął spokój i równowagę życiową, kiedy z dużej części tego, co pisze, jawnie widać żal i niezagojone rany. Jednak potem dogłębnie poznając jego historię, ciężko się dziwić, że żal nadal w nim pozostał. Mimo to autor stara się pozostać nastawionym pozytywnie, otwartym człowiekiem, walczy ze swoim żalem i negatywnymi uczuciami. Chociaż nie mogę zgodzić się z częścią rzeczy, które myśli i pisze, to jednak potrafię docenić jego historię. Jest wzburzająca, okropna, ale i dająca w pewien sposób nadzieję. A przede wszystkim pokazuje według mnie jak ważne jest, żeby nie być obojętnym na pewne sprawy i że każda pomoc, choćby najmniejsza, ma często wielkie znaczenie.
Kiedy zamawiałam książkę, wydawało mi się, że będzie zupełnie czymś innym, niż to, co w końcu dostałam. Spodziewałam się, jak pewnie większość osób po nią sięgająca, szczegółowego opisu procesu i jego przekłamań, a potem jeszcze bardziej przerażających opisów życia w więzieniu, w celi śmierci. Wydaje mi się, że taką właśnie powieść sugeruje nieco opis na tyle okładki,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-05
Nigdy nie zrozumiem fenomenu tego autora. Książka była tragiczna - tak tragiczna, że nie byłam w stanie wytrwać do końca. Całkowity brak jakiejkolwiek logiki, dość popularny w tego typu książkach, mieszał się tu z kwiecistym językiem i próbą szokowania na siłę. I chociaż każda z wad, które dostrzegam w pisaninie Nesbo nie jest jakąś potworną i przekreślającą wszystko cechą, tak zmiksowane razem tworzą gniot nie do przejścia.
Nigdy nie zrozumiem fenomenu tego autora. Książka była tragiczna - tak tragiczna, że nie byłam w stanie wytrwać do końca. Całkowity brak jakiejkolwiek logiki, dość popularny w tego typu książkach, mieszał się tu z kwiecistym językiem i próbą szokowania na siłę. I chociaż każda z wad, które dostrzegam w pisaninie Nesbo nie jest jakąś potworną i przekreślającą wszystko cechą,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-25
Kupując tę książkę miałam co do niej spore nadzieje. Długi czas przeleżała na półce, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć kilka dni temu.
Niestety, okazało się, że książka niekoniecznie spełniła moje oczekiwania. Ma wiele zalet, oczywiście, a także sprawiła, że dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - jako źródło informacji dla osób, które nie są historykami i chcą dowiedzieć się więcej o czasach starożytnych, nie jest to koniecznie zła lektura.
Aczkolwiek dobrą też nie mogę jej nazwać.
Główną zaletą książki jest to, że daje nam wgląd w kulturę panującą w starożytności. Jej zasięg, czyli fakt, że obejmuje swoją treścią Grecję, Egipt, Macedonię i Rzym, nie jest ani zaletą ani też wadą - z jednej strony szerokość poruszanych tematów jest dobra (można porównać wszystkie epoki pod względem moralności i kultury) ale też zła, ponieważ autor nie skupia się konkretnie na jednej dziedzinie, a rozdrabnia się na wiele mniejszych.
Główną jednak wadą, która odstrasza mnie od tej pozycji (i poniekąd również od wszystkich pozycji tego autora) to język, którego używa. Nie jestem fanką wykrzykników używanych w prozie wszelakiej, reprezentuję podejście minimalistyczne w tej kwestii, a używanie ich w książkach historycznych (nagminne używanie, należy podkreślić) sprawia, że dostaję nerwicy. Czytając książkę miałam wrażenie, że autor traktuje czytelnika jak idiotę, szczególnie, kiedy wykrzyknikiem podkreśla fakty, które według mnie powinny być raczej powszechne znane przeciętnemu czytelnikowi i nie są niczym szokującym.
Niejedna osoba w opiniach podkreślała fakt, iż autor nie odróżnia mitów od rzeczywistości. Według mnie owszem, odróżnia, jednak niestety to, co jest jasne w jego głowie, niekoniecznie musi być tak klarowne w tym, co napisał. W podejściu do tych mitów również jest coś dziwnego, ponieważ autor zdaje się rozliczać moralnie bohaterów opowieści antycznych z ich zachowań. Co więcej - czyni to również z postaciami historycznymi. Tak jak większość innych przewinień mogłabym tej książce wybaczyć (jak np. brak przypisów), tak ten jeden argument przemawia na całkowitą niekorzyść autora. Moja logika w tej kwestii jest całkiem prosta: mimo wszystko pisząc książkę historyczną nie powinno się oceniać danych osób z punktu widzenia moralności XXI wieku, co autor zdaje się czasem czynić. Rozumiem nazywanie Nerona czy Tyberiusza potworami, ponieważ tak się poniekąd zapisali na kartach historii (nie pochwalam tego, aczkolwiek jestem w stanie przymknąć oko na ów fakt) jednak ocenianie moralne postępowania Heleny Trojańskiej albo Odyseusza przerasta już moje umiejętności spokojnej, obiektywnej krytyki.
Jeśli chodzi o brak przypisów, spieszę wyjaśnić dlaczego uważam to za wadę. Na końcu książki mamy spis wybranej bibliografii. Mimo wszystko jednak autor w książce porusza na tyle kontrowersyjne tematy (chociażby wspomniana w opiniach poniżej kwestia tego, co Tyberiusz wyprawiał z niemowlętami), że człowiek wolałby mimo wszystko dowiedzieć się skąd pochodzą informacje na temat konkretnych zjawisk. Szczególnie, że autor niejednokrotnie opisuje przedstawianych bohaterów z takiej perspektywy, jakby miał częściowy wgląd w ich psychikę i rozumiał przyczyny podejmowanych przez nich decyzji - co uważam za niemożliwe, o ile nie podpierał się ich pamiętnikami albo listami.
Na koniec kolejna wada, jakby wynikająca pośrednio z ostatniej. Otóż autor nadzwyczaj często posuwa się do proponowania swoich własnych wniosków na temat pewnych wydarzeń. Owszem, czasem podkreśla, iż historycy powszechnie mają inne zdanie na ten temat, jednak nie zawsze. Poza tym opinie te wyrażane są w tonie nieomylności i całkowitej pewności co do własnych przekonań, udowadniane są natomiast czymś, co nazwałabym raczej dowodami poszlakowymi - owszem, można wysnuć na ich podstawie takowe teorie, jednak nie można mieć co do nich pewności.
Poza tym, jeśli chodzi o opis na okładce - nie należy mu wierzyć w żadnym stopniu. Pytania, które są tam stawiane są ledwie poruszane w książce, na pewno nie ma udzielonych na nie odpowiedzi. Co więcej, nie są również bezpośrednio stawiane. Fakt, że w książce znalazło się jedno zdanie na temat tego w jakim stopniu Iliada i Odyseja są mitami a w jakim nie są, nie sprawia, że w książce znajdziemy odpowiedź na pytanie "wojna o piękną Helenę - ile prawdy jest w homeryckim micie?".
Koniec końców książka jest zbiorem suchych faktów historycznych urozmaiconych przez teorie spiskowe autora, pikantne szczegóły z życia antycznych obywateli przedstawione w taki sposób, by mogły szokować i moralne ocenianie praktycznie każdej osoby. Wszystko w sosie ze zgwałconej chronologii, zbyt dużej ilości imion i nazwisk, przez co treść nie jest do końca jasna, z dodatkiem zbyt swobodnego i kolokwialnego stylu językowego, który zamiast powodować, że książkę czyta się łatwo, jedynie drażni - a w moim przypadku również obraża czytającego.
Książkę można przeczytać, ale tylko jako teoretyczny wstęp do historii antyku, z którą należy zapoznać się z nieco bardziej wiarygodnych źródeł.
Kupując tę książkę miałam co do niej spore nadzieje. Długi czas przeleżała na półce, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć kilka dni temu.
Niestety, okazało się, że książka niekoniecznie spełniła moje oczekiwania. Ma wiele zalet, oczywiście, a także sprawiła, że dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - jako źródło informacji dla osób, które nie są historykami i chcą...
Czytając tę książkę należy mieć na uwadze, że po pierwsze była to powieść w odcinkach, po drugie zaś: że nie została skończona.
Bezwzględnie autor dążył do jakiejś akcji, zapowiadał jej istnienie i ciążył ku niej, mimo wszystko jednak całość wydaje się nieco chaotyczna i lekko niespójna - czasami pewne informacje są powtarzane, jakby czytelnik miał o nich zapomnieć, albo jakby narrator zapomniał, że o nich napisał.
Nie wydaje mi się to jednak bynajmniej wadą: cała książka jest wspomnieniami nieudacznika, który do sukcesów w życiu dochodził jedynie poprzez łóżko - to, że narracja jest chaotyczna, wątek czasem się urywa wydaje mi się jak najbardziej na miejscu. Podobnie nieco siermiężny styl, nieokrzesany.
Powieść w żadnym stopniu nie jest grzeczna. Mimo wszystko jednak nie jest to wulgarność spod znaku Cohena, która wywraca mózg na lewą stronę: wulgarność tej książki jest zwykła, ukazuje po prostu bez osłony czy makijażu materialistyczny i przyziemny świat, gdzie seks jest niezwykle ważny - tak samo jak pieniądze i sława.
Jedyne co w tym postczytelniczym zachwycie mogę książce zarzucić, to to, że się urywa, kiedy ja bym chciała jeszcze. I chciałabym wiedzieć co się stało. I och, te plotki! Ostatnia część brzmi tak, jakby plotkarskie postacie Jane Austen zmiksować gdzieś z hrabią Henrym z "Portretu Doriana Greya", co sprawia, że jestem totalnie zakochana tak w tej części jak i w postaci lady Iny.
Czytając tę książkę należy mieć na uwadze, że po pierwsze była to powieść w odcinkach, po drugie zaś: że nie została skończona.
więcej Pokaż mimo toBezwzględnie autor dążył do jakiejś akcji, zapowiadał jej istnienie i ciążył ku niej, mimo wszystko jednak całość wydaje się nieco chaotyczna i lekko niespójna - czasami pewne informacje są powtarzane, jakby czytelnik miał o nich zapomnieć, albo...