Szatańskie wersety Salman Rushdie 7,0

ocenił(a) na 712 tyg. temu Dobra książka, tylko jakaś niedokończona.
Trochę pomieszane wątki czterech różnych kobiet o imieniu Aisza. Pierwsza to oczywiście żona Mahounda (Mahometa). Druga to młoda prostytutka, która przyjęła taki pseudonim. Trzecia to niezrównoważona psychicznie prorokini, prowadząca ludzi na karkołomną wyprawę. Czwarta Aisza, której nienawidzi tajemniczy Prorok (w domyśle: ajatollah Chomeini),to zapewne Farah Pahlawi, trzecia żona szacha Rezy Pahlawiego.
Dwóch hinduskich aktorów, Gibril Fariszta i Saladyn Czamcza, zostaje ocalonych z zamachu bombowego samolotu Bustan. Wydarzenie to od samego początku ma charakter nadnaturalny. Widzimy tam bowiem mściwego ducha Rekhi Merchant, kobiety porzuconej i doprowadzonej do samobójstwa przez Gibrila. Również upadek obu panów zostaje spowolniony przez... machanie rękami Gibrila.
W trakcie owego upadku duch skrzywdzonej kobiety rzuca na obu bohaterów klątwę. Wydawałoby się, że coś jej się pokręciło - próżny i zarozumiały Gibril zostaje zaklęty w anioła, zaś poczciwy safanduła Saladyn - w diabła. Chyba powinno być na odwrót? Czy jednak na pewno była to pomyłka?
Byłam w stanie zrozumieć Saladyna - chłopaka z Bombaju, którego marzenia o lepszym świecie w Anglii zostały rozbite w puch. Doskonale wiem, czym jest szklany sufit, znam również fałsz i zakłamanie poprawności politycznej.
Przez chwilę potrafiłam nawet wykrzesać z siebie współczucie dla pyszałkowatego Gibrila, którego całe to "aniołowanie" zaczęło doprowadzać do szaleństwa.
Nie potrafiłam natomiast strawić "młodych gniewnych" socjalistów. Ani tych angielskich, ani tych indyjskich.
"Komuna" z Indii to rozpuszczone bachory bawiące się w rewolucjonistów za pieniądze tatusia i mamusi. Wielcy socjaliści i komuniści, którzy nie potrafiliby odnaleźć własnych kapci bez pomocy służby. Jedynie Zini sama zarabia na siebie jako lekarz, reszta żyje na garnuszku rodziców. Złota młodzież zgodnie opluwa swoich rodzicieli jako "sługusów establishmentu", co nie przeszkadza im ciągnąć od nich kasy. Cała ich "rewolucja" to szlajanie się po kafejkach, chlanie, recytowanie kiepskiej poezji, czasami jakieś głupie happeningi paraliżujące ruch uliczny.
Pamiętam PRL i wiem, że socjalizm oznacza biedę i siermięgę. Ta żałosna "ahtystyczna" bohema nie przeżyłaby jednego dnia w PRL, bo bez służących nawet nie umieliby kupić sobie bułki w sklepie! A w Rosji, którą tak ubóstwili jako raj na Ziemi, prawdopodobnie trafiliby do łagru już pierwszego dnia.
Podobnie z socjalizmem angielskim.
Czarnoskóry facet, urodzony w Anglii pod angielskim nazwiskiem, nagle udaje Afrykanina z dziada pradziada. Wszyscy wiedzą, że to oszust i hochsztapler, ale nikt go nie demaskuje. Jest damskim bokserem, ale zostaje to zamiecione pod dywan, bo przecież jest "twarzą" rewolucji. Nawet siostry Sufjan, choć same padły ofiarą przemocy... bronią brutala! Gdzie tu szacunek dla praw kobiet? Macie tu lewacką logikę.
Inną irytującą lewicującą postacią była Pamela Lovelace, dawna żona Saladyna. Hipokrytka patrząca na ludzi przez pryzmat koloru skóry (odwrócony rasizm). Typowa "wściekła" rewolucjonistka, wojująca z tzw. establishmentem, przesiąknięta ideologią "woke" aż do bólu. Krzykliwa, wulgarna, agresywna, seksualnie sfrustrowana. Żałobę po mężu okazała poprzez upicie się do nieprzytomności i pójście do łóżka z pierwszym lepszym. Zresztą co za żałoba, skoro nigdy tego Saladyna nie kochała, a wyszła za mąż tylko dlatego, że był Hindusem? Taki bunt rozkapryszonej dziewczynki przeciw tradycjonalistycznym rodzicom, którzy ośmielili się ją osierocić? Dorośnij, smarkulo!
Po powrocie Saladyna stała się jeszcze bardziej niezrównoważona, zaczęła pić na umór i najwyraźniej przestała się myć i zmieniać ciuchy... Poniekąd rozumiem jej szał, każda młoda kobieta dostałaby spazmów, gdyby jej włosy z dnia na dzień stały się siwe bez powodu. Tyle że większość pomaszerowałaby do fryzjera, a nie do sklepu monopolowego.
Kolejna kobieta, której nie jestem w stanie zrozumieć, to Alleluja Cone i jej niewolniczy stosunek do Gibrila, który traktuje ją jak wszystkie swoje kochanki, czyli jak skrzyżowanie dmuchanej lali ze szczotką do zamiatania. W imię czego? Bombowego seksu? Dziewczyno, to nie jest warte takiego upokorzenia, zostaw tego narcystycznego gogusia, ratuj siebie.
Nie chcę zdradzać fabuły, ponieważ była barwna, wielowątkowa, postaci wyraziście nakreślone.
Jeden minus: scena "posprzątania" przez Saladyna. Odradzam, jeśli ktoś ma słaby żołądek.
Drugi minus to nowe polskie tłumaczenie, w którym oryginalne SH i CH zostały zastąpione przez Ś i Ć.
Serio, Ciamcia??? To brzmi jak obelga! Jeśli już tłumacz silił się na hiper-poprawno-indyjskość, należało pozostawić oryginał: Chamcha, Farishta i tak dalej.