-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać22
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant2
-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2023-07-21
2023-06-09
2023-03-06
2022-03-21
2022-02-20
2021-07-19
2021-06-01
2021-02-24
2020-10-15
2020-10-13
2020-08-12
2020-05-20
2019-12-31
Piękna książka o docenianiu tego, co się ma, intuicji, zaufaniu do życia i relacjach.
Cudowne ilustracje Emilii Dziubak zasługują na maksymalną ocenę, nieco niżej tekst Martina Widmarka, stąd średnio ocena 9.
Piękna książka o docenianiu tego, co się ma, intuicji, zaufaniu do życia i relacjach.
Cudowne ilustracje Emilii Dziubak zasługują na maksymalną ocenę, nieco niżej tekst Martina Widmarka, stąd średnio ocena 9.
2018-09-21
2018-03-16
Bardzo ciekawa książka. Doceniając inteligentne poczucie humoru autorki i sympatyczną autoironię oraz z pobłażliwością myśląc o jej "brytyjskich" spostrzeżeniach (zdziwienie faktem zdejmowania butów po wejściu do domu, by nie roznosić brudu, dbania o wystrój wnętrza oraz istnienia takich osiągnięć cywilizacji, jak ogrzewanie podłogowe czy toaleta ze stelażem podtynkowym) z przyjemnością przeczytałam tą napisaną lekkim piórem opowieść o życiu obcokrajowca w duńskim kraju-raju.
Zdziwienie moje budzi kilka kwestii:
- mała objętość książki (formalna - strony i merytoryczna - treść) wynikająca z dość, przyznać trzeba, słabej umiejętności obserwacji - autorka poświęca prawie 20 stron na opowieść o przyczynach wyjazdu, za to później inne ważne kwestie zajmują czasem jedną-dwie strony;
- mało na temat innych zakątków Dani niż miejsce zamieszkania i Kopenhaga - czyżby przez rok nie zdążyli wyjechać w nowe miejsca?;
- prawie nic o duńskiej kulturze, zwłaszcza literaturze; autorka nie wspomina też ani słowa o tym, że przeczytała choć jedną książkę duńskiego autora (choćby w angielskim tłumaczeniu), była w kinie albo w teatrze lub w galerii - przez rok mieszkania w Danii,
- pisze nieco o małżeństwach, związkach, rozwodach i zdradach, mało za to o życiu duńskich singli,
- nic na temat dzieci w przestrzeni publicznej - place zabaw, teatry dla dzieci czy jakieś obszary kultury przystosowane dla nich,
- ani słowa o osobach chorych przewlekle i niepełnosprawnych w przestrzeni publicznej,
- mało o transporcie publicznym,
- nic o specyficznym dla Danii hobby,
- nic o małżeństwach mieszanych i radzeniu sobie z różnicami kulturowymi,
- mało o zdrowiu psychicznym Duńczyków oraz jego leczeniu,
- mało o duńskim systemie edukacji.
Zdaję sobie sprawę, że książka jest bardzo subiektywna (autorka pisze o swoim życiu w Danii, nie o Danii jako takiej), ale autorka, dziennikarka, bądź co bądź, była dość mało aktywna w obszarze poszukiwania informacji czy uczestnictwa w różnych typowo duńskich zwyczajach czy obrzędach.
Książka dobra jako pierwsza lektura (bardzo wstępna) o Danii.
Bardzo ciekawa książka. Doceniając inteligentne poczucie humoru autorki i sympatyczną autoironię oraz z pobłażliwością myśląc o jej "brytyjskich" spostrzeżeniach (zdziwienie faktem zdejmowania butów po wejściu do domu, by nie roznosić brudu, dbania o wystrój wnętrza oraz istnienia takich osiągnięć cywilizacji, jak ogrzewanie podłogowe czy toaleta ze stelażem podtynkowym) z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-14
2018-02-23
2018-02-19
2015-09-06
Ciekawe podejście do innej kultury. Autor nie kryje swojego narcyzmu i w zasadzie więcej napisał o sobie niż o gapuńczykach. Książka także nie do końca opowiada o tym, co sugeruje jej tytuł (chociaż także), bardziej adekwatny byłby zatem "Moje przygody w Gapunie podczas badania ginącego języka tayap".
Warta jednak przeczytania, choć mam nieodparte wrażenie połebkowości autora i czuję niedosyt. W istocie mało o samym języku, słownictwie itd., więcej o kulturze i życiu Papuasów z wioski Gapun.
Mam także wrażenie niedokończenia pewnych wątków, np. autor miał etyczny dylemat czy zabrać list Luka do jego zmarłego ojca i... Nie wiem czy go w końcu zabrał i co z nim zrobił, jeśli zabrał.
Ciekawy ostatni rozdział, w zasadzie "Postscriptum" o Margaret Mead i odpowiedzialności ludzi Zachodu, tutaj przeczytałabym jeszcze więcej.
Ciekawe podejście do innej kultury. Autor nie kryje swojego narcyzmu i w zasadzie więcej napisał o sobie niż o gapuńczykach. Książka także nie do końca opowiada o tym, co sugeruje jej tytuł (chociaż także), bardziej adekwatny byłby zatem "Moje przygody w Gapunie podczas badania ginącego języka tayap".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWarta jednak przeczytania, choć mam nieodparte wrażenie połebkowości...