rozwińzwiń

Rozdarta zasłona

Okładka książki Rozdarta zasłona Maryla Szymiczkowa
Okładka książki Rozdarta zasłona
Maryla Szymiczkowa Wydawnictwo: Edipresse, Znak Cykl: Profesorowa Szczupaczyńska Zofia (tom 2) kryminał, sensacja, thriller
336 str. 5 godz. 36 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Cykl:
Profesorowa Szczupaczyńska Zofia (tom 2)
Wydawnictwo:
Edipresse, Znak
Data wydania:
2020-04-30
Data 1. wyd. pol.:
2020-04-30
Liczba stron:
336
Czas czytania
5 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381771740
Tagi:
Maryla Szymiczkowa Zofia Szczupaczyńska kryminał retro Kraków Czarny Kryminał
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
40 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
96
88

Na półkach: ,

Fajna książka dla entuzjastów starego Krakowa. Ciekawa intryga.

Fajna książka dla entuzjastów starego Krakowa. Ciekawa intryga.

Pokaż mimo to

avatar
595
225

Na półkach: , ,

Kolejny tom perypetii detektywistycznych, który wciąga i niekiedy bawi obyczajowymi niuansami oraz opisami cech różnych bohaterów. Strasznie ograniczające są niektóre poglądy męskie o kobietach z tamtych czasów. Polecam

Kolejny tom perypetii detektywistycznych, który wciąga i niekiedy bawi obyczajowymi niuansami oraz opisami cech różnych bohaterów. Strasznie ograniczające są niektóre poglądy męskie o kobietach z tamtych czasów. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
1050
51

Na półkach:

To kryminał tak bardzo retro! Nie mam pojęcia, jakim cudem autorom się to udało, ale od pierwszych stron wciągnęli mnie w świat Krakowa schyłku XIX wieku. I nie będzie tu ani grama przesady, gdy powiem, że ten świat żyje, jest pełen barw, świetnych bohaterów i smaczków z ówczesnego życia społecznego i obyczajowego (dotyczących nawet tak drobnych spraw jak wystawy kwiatowe, wycieczki do cukierni czy wizyty w ówczesnym domu mody).

Wszystko podkreśla język, odpowiednio stylizowany, ale nie przesadnie męczący. Skrzący się humorem, błyskotliwy, przyjemny styl sprawia, że kolejne strony po prostu się przewraca. Książkę zamieszkują też wszelkiej maści persony znane z historii (pojawia się Boy-Żeleński, Daszyński, Estreicher ze swoim psem Dżimusiem i wiele innych). Są oni znakomicie wkomponowani w fabułę i tak opisani, że nie sprawiają wrażenia wciśniętych na siłę.

Główna bohaterka, profesorowa Zofia Szczupaczyńskiej to wisienka na torcie. Trochę próżna (co jest pochodną klasy społecznej, z jakiej się wywodzi),ale inteligentna kobieta stopniowo się zmienia wskutek prowadzonego przezeń śledztwa. Odwiedza lunapary i ciemne zaułki, spotyka się z nędzą i upodleniem, a tym samym staje się bardziej świadoma społecznych kwestii.

No właśnie, a co z zagadką kryminalną? Niestety jest ona traktowana dość po macoszemu w stosunku do warstwy historyczno-obyczajowej. Przez dużą część książki prawie nic się nie dzieje, by w przyspieszyć w miarę zbliżania się do końca. Zagadka kryminalna to chyba pretekst do przedstawienia problemów trapiących Kraków (ubóstwa niektórych warstw, pros*ytucji, emancypacji kobiet).

To kryminał tak bardzo retro! Nie mam pojęcia, jakim cudem autorom się to udało, ale od pierwszych stron wciągnęli mnie w świat Krakowa schyłku XIX wieku. I nie będzie tu ani grama przesady, gdy powiem, że ten świat żyje, jest pełen barw, świetnych bohaterów i smaczków z ówczesnego życia społecznego i obyczajowego (dotyczących nawet tak drobnych spraw jak wystawy kwiatowe,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
167
40

Na półkach: ,

Czytadło retro wysokiej klasy w którym jest wszystko to, co lubię: całkiem sprawna intryga przeplatająca zmyślenia z autentycznymi krajobrazami i historycznymi postaciami, dowcip, lekka ręka do opisów okoliczności przyrody i rozwój postaci.

Czytadło retro wysokiej klasy w którym jest wszystko to, co lubię: całkiem sprawna intryga przeplatająca zmyślenia z autentycznymi krajobrazami i historycznymi postaciami, dowcip, lekka ręka do opisów okoliczności przyrody i rozwój postaci.

Pokaż mimo to

avatar
480
288

Na półkach:

Świetna.

Świetna.

Pokaż mimo to

avatar
228
81

Na półkach:

Lekka narracja, ciekawe i zabawne dialogi, które łączą koniec XIX wieku z teraźniejszością. W tej części bardzo podoba mi się zapowiedź zmian w mentalności głównej bohaterki, widać że poznanie rzeczywiści i jej ciemnej strony w końcu wyrwie ją z krakowskiej konserwy.

Lekka narracja, ciekawe i zabawne dialogi, które łączą koniec XIX wieku z teraźniejszością. W tej części bardzo podoba mi się zapowiedź zmian w mentalności głównej bohaterki, widać że poznanie rzeczywiści i jej ciemnej strony w końcu wyrwie ją z krakowskiej konserwy.

Pokaż mimo to

avatar
59
47

Na półkach:

Jeżeli ktoś jeszcze nie połknął haczyka po "Tajemnicy domu Helclów", to po tej lekturze niewątpliwie wpadnie po uszy. Uwielbiam ten cykl. "Lecę" po kolei, żeby przyjemność tej przygody trwała jak najdłużej. Już się zadomowiłam w XIX w. Krakowie i wdycham atmosferę pełną piersią. Genialne!

Jeżeli ktoś jeszcze nie połknął haczyka po "Tajemnicy domu Helclów", to po tej lekturze niewątpliwie wpadnie po uszy. Uwielbiam ten cykl. "Lecę" po kolei, żeby przyjemność tej przygody trwała jak najdłużej. Już się zadomowiłam w XIX w. Krakowie i wdycham atmosferę pełną piersią. Genialne!

Pokaż mimo to

avatar
104
104

Na półkach:

Autorzy cały czas trzymają wysoki poziom. U bohaterów widać pasję i życzliwość wobec innych. Profesorowa o dziwo polubiła swoją służącą. W CAŁYM TEKŚCIE DULSKOŚĆ W PEŁNYM ROZKWICIE. Profesorowa Szczupaczyńska CUDOWNA

Autorzy cały czas trzymają wysoki poziom. U bohaterów widać pasję i życzliwość wobec innych. Profesorowa o dziwo polubiła swoją służącą. W CAŁYM TEKŚCIE DULSKOŚĆ W PEŁNYM ROZKWICIE. Profesorowa Szczupaczyńska CUDOWNA

Pokaż mimo to

avatar
977
977

Na półkach: , ,

Szczerze powiedziawszy nadspodziewanie dobra lektura. Obsadzenie profesorowej Szczupaczyńskiej w roli detektywa-amatora przywodzi w pierwszej chwili na myśl przygody wszędobylskiego Ojca Mateusza, ale w dekoracjach XIX-wiecznego Krakowa ten literacki zabieg okazał się udany. Może sama zagadka kryminalna nie jest szczególnie wysublimowana, ale wprowadzenie na karty książki prawdziwych postaci, autentycznych artykułów prasowych, przydało lekturze kolorytu. Zresztą intryga kryminalna nie jest tutaj najważniejsza, to raczej pretekst do ukazania Krakowa u schyłku XIX wieku, tamtych czasów i tamtych ludzi. Niespodziewanie ciekawym okazało się partie książki poświęcone badaniom nad seksualnością oraz problemem prostytucji – chyba nie zdajemy sobie do końca sprawę jak wielkim przeobrażeniom na tych polach uległ świat na przestrzeni ponad 120 lat… W sumie bardzo udana literacka próba autorskiego duetu (jak widać Marianna Świeduchowska doczekała się kuzynki Maryli Szymiczkowej :-)

Szczerze powiedziawszy nadspodziewanie dobra lektura. Obsadzenie profesorowej Szczupaczyńskiej w roli detektywa-amatora przywodzi w pierwszej chwili na myśl przygody wszędobylskiego Ojca Mateusza, ale w dekoracjach XIX-wiecznego Krakowa ten literacki zabieg okazał się udany. Może sama zagadka kryminalna nie jest szczególnie wysublimowana, ale wprowadzenie na karty książki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
43
40

Na półkach:

To nie intryga kryminalna walorem tego gatunku, ale Kraków lat 1895-86 z całą mozaiką urbanistyczną i społeczną, Kraków galicyjski pod auspicjami Austro-Węgier, jako hermetyczny mieszczański zaścianek z obok za Wisłą podrzędnym miastem Podgórze i bez liku okolicznych wsi naokoło, obecnie enklaw dzielnicowych.
To czasy kiedy na zakolu wiślanym cztery lata wstecz, w miejscu prawie królewskim na wprost Wawelu, burząc kanony urbanistyczne wyrosła koneksją neogotycka Willa Rożnowskich z wieżyczką i plażą, z inicjatywy prominentnych magnatów, i w tym miejscu autorzy ulokowali początek fabuły.

Kraków był bardzo autonomiczny otoczony plantami, z zasługi plantowych z zadbaną zielenią i zadbanym ciągiem spacerowym. To w tej enklawie wrzało życie, sklepy, restauracje, kawiarnie, cukiernie: Mauritza, Rehmana w Sukiennicach.
Wtedy już anektowano Ogrody Krzyżanowskiego na Wesołej ( obecnie ulica Kopernika ),grunty Jabłonowskich naprzeciw Uniwersytetu, wzdłuż rozgałęzień: trzy ulice z każdej pierzei rynkowej na styl magdeburski urbanizowano wakaty; to kamienica prominenta, to znowuż pałac arystokraty ( na Wielopolu ordynator szpitala przy ulicy Łazarza co dopiero zakupił pałac z ogrodem obok poczty) to willa w dekoracji i stylu snobizmu. Na rynku w trakcie realizacji był pomnik Mickiewicza podług weny rzeźbiarza Rygiera, stał już cokół a miasto czekało na figuralny posąg. Młody Wyspiański malował i restaurował Kościół Franciszkański, wtedy jeszcze ciągle stanie restytucji po pożarze w 1850 roku.

Kraków jeszcze nie był zinfrastrukturyzowany, nie było wodociągów i w konsekwencji pełnej funkcjonalności kanalizacji ( chociaż sieć kanalizacyjna istniała od XVI wieku),a ten ważny element w higienizacji pociągał skutki; więc gdzieś w ubocznych uliczkach jeszcze rynsztoki, wygódki zamiast toalet, nawyki wyrobione wieki temu i środki zaradcze nie na miarę tych lat.
Jeszcze nie dostąpił zalet i wygody elektryfikacji, wzdłuż ulic zielonkawe światło z latarni gazowych lub na naftę.
Zamiast Urzędu Pracy praktykowano co czwartek koło Sukiennic Targ Usług, gromadzili się prowincjusze poszukujący pracy w służbie, w pomocy kuchennej, w każdej doraźnej pracy.
Kraków jako region znany był z kulinariów domowych, wynikało to z potrzeby lansu przepychu na obiadach okazjonalnych, celebracjach, spotkaniach. Hrabina Potocka zasłynęła z konfitur różanych, profesorowa Rydlowa z malinowych, lwowski sok ostrężynowy miał sekretną recepturę nie do podrobienia.
Nie wspomnieć o markowych sklepach, sprzedających modę i wykwintność; sklep z kapeluszami Marii Prauss, krawaty z fabryki Jadwigi Rypsowej.

Osobliwe było miasteczko Podgórze w kontrapunkcie do Krakowa, izolowanego biegiem Wisły stanowiło inny schemat urbanistyczny, z potrzeby egzystencji, z szybkiej potrzeby chronienia biednych ludzi i ich około-domowego rzemiosła wyrosły: chałupy, ciżby, baraki, szopy, zaplecza, wi dla okrasy piętrowe kamienice bez stylizacji niby chluba architektoniczna tego dystryktu. Był to obraz getta, zapachy codzienności: ekskrementów, pleśni, gotowania, prania...,
W tym miasteczku z warsztatów różnorodnego pokroju w bliskości Traktu Izdebnickiego ( ulica Kalwaryjska) : kaletnicy, szczotkarze, modyści, rękawicznicy… szły zasoby na sterylny Kraków, przez most Józefa Franciszka. Mostem biegł trakt konnego tramwaju aż do ulicy Franciszkańskiej, albo raczej jego prowizorium : zamiast szyb okiennych zasłonki , aczkolwiek wyróżniona była pierwsza klasa z 6-ma miejscami siedzącymi, a czas przejazdu uzależniony był sprawnością wymiany koni na wyznaczonych sekcjach.
Podgórze w analogii do Krakowa miało swój rynek, ale zamiast w konfrontacji do Krakowa coś na kształt kościoła Mariackiego był prymitywny kościółek z dzwonnicą, zamiast kwiecistej zieleni zaschłe drzewa, zamiast porządku nieład i brud. To z tego podgórskiego plebsu pochodziła ofiara zabójstwa, Karolcia, służąca Zofii Szczupaczyńskiej.

Miasto Kraków miało swoje dwa symptomaty, było miastem uniwersyteckimi i garnizonowym, a wiec hulanki i swawole preferencyjnej młodzieży były na porządku dziennym. W imię manifestacji odrębności powstało pierwsze w Krakowie gimnazjum żeńskie na Floriańskiej, otwarto w dniu 8 maja 1985 roku czytelnię dla kobiet na ulicy Poselskiej, kobiety zaczęto dopuszczać na studia do wiedzy egalitarnej, w ogóle szumna była koncepcja zakładania szkół żeńskich w każdym wymiarze jako
wyraz już ukonstytuowanej zgody na emancypację, od lat działały „Wyższe kursy dla kobiet” .
Krakowska kasta społeczna był zróżnicowana: pospolite mieszczaństwo jako większość, rody arystokratyczne, luminarze sztuki, ludzie nauki, bohem krakowska… ale w tym wszystkim był paradoks społeczny: świat arystokratyczny był nietykalny, niekrytykowany a jeżeli to nigdy pejoratywnie, zawsze w wyniosłości i pysze, jakby to urodzenie z antenatu zachowało swoją stałą przednią pozycję w hierarchii, w zamian krytyce poddawano wszystkich mieszczan łącznie z ich elitą.

Zarzucono by tej narracji pewien niuans nieadekwatności tych czasów. To czasy pozbawienia suwerena, czasy okupacji austriackiej, licznych obcych i niewspółmiernych nakazów i i dekretów, które niejako w mniejszy czy większy sposób ograniczały pełny zakres swobód narodowych, i tym samym była ustawiczna aspiracja na niepodległość i niezależność. Sam opis faktu przejazdu cesarza Franciszka Józefa przez Karków we wrześniu 1896 roku, kiedy społeczność wręcz kornie składała hołd, tłumnie na dworcu łaknęła emanacji majestatu, jak chociażby Ignacy fanatyk tej anarchii, niejako kłóci się z wymową zbiorowego patriotyzmu i tęsknoty za wolnością, która w rzeczy samej musiała istnieć i zajmować umysły. W tym akcie opisanego powitania nie ma cienia zawistności, manifestu niechby symbolicznie swoich praw do samostanowienia, jest strojność okien, urzeczenie, posmak sensacji.
Na domiar w prozie nie ma sygnału aby mieszczaństwu ten ładnie pokryty kamuflażem stan zniewolenia jakoś przeszkadzał, wręcz nie ma niezadowolenia w aspekcie jego statusu. Życie toczy się pod auspicjami jakby swoimi, magistrat nie obcy tylko swój, kler w swojej autonomii pozbawiony świadomości tego stanu rzeczy robi swoje, życie kulturalne w swoich przejawach nie stawia na protest, obudzenie z letargu, nie podsyca żaru wolności, nie inspiruje do czynu, czy aby realia tych czasów tak się zbiegały, że tej wolności było w nadmiarze i zbyteczny był dla wielu format państwowości?.

Aczkolwiek autorzy urealniają czasy krakowską bohemą i kulturą.
Wzmianka o Asnyku mieszkającym nieopodal rynku, jest młodzian Boy Żeleński jeszcze nie jako w pełni wykształtowany publicysta, literat, tłumacz francuszczyzny, aczkolwiek z wzmianką o dziewiczej próbie na tym gruncie w postaci publikacji sonetów w „Świecie”, ale jako student lekarz, w dalszej seriach sportretowany jako lubiący poswawolić, chroniony patronatem znanej hrabiny Żeleńskiej; jest i Ignacy Daszyński socjalista, aktywista w organizowanych wiecach, nieraz awanturnik, redagujący kontrowersyjny „Naród” w kamienicy na Szewskiej; nadmienia się wizytę Paderewskiego, który przyjechał w 1896 roku na ślub swojej uczennicy Szumowskiej z wiolonczelistą Adamowskim przyjacielem; jest o Estreicherze dyrektorze Wszechnicy Jagiellońskiej (biblioteka) znany ze swojej fanaberii jakim był pies Dżimuś,; wspomnienie o śmierci profesora Rydla w wieku 40-stu lat..

Kreśląc te czasy nie podobna przedstawić trywialności codziennej, czym wszak żyli ci Krakowianie, co stanowiło dopełnienie do ich codziennego życia. Na ten przykład były konkursy kwiatowe, Zofia Szczupaczyńska hodowała rododendrony na ekspozycję w Ogrodzie Strzeleckim, był klub cyklistów preferujący wycieczki rowerowe do Alwerni, których uczestnikiem był sam Ignacy, kwestowano z obsesją już nie na biednych i chromych ale na remont katedry, remont wieży Srebrnych Dzwonów, na szkoły ludowe, renowacje budynków; były odczyty naukowe w tematach, które bulwersowały np: odczyt o Amazonkach.
Dominantą mass mediów w Krakowie był dziennik „Czas”, czytany powszechnie. Najbardziej wiarygodny i rzetelny, w aspekcie wydarzeń codziennych w dziedzinie polityki krajowej, zagranicznej, z vademecum bieżącym o gospodarce: rolnictwie, przemyśle, wydarzeniami kultury, bezlikiem ciekawostek i sensacji. Ignacy rozkoszował się czytaniem „Czasu”, i dobyte nań informacje zawsze przedkładał na stół polemiki z żoną Zofią.

Przez całą serię intryg kryminalnych ( dotychczas pięć) przewija się niezmienna czwórka: Zofia detektyw z pasji, jej mąż Ignacy, służąca Franciszka i sędzia śledczy Klossowitz.
Ewenementem jest fakt, że mąż nigdy nie wie o pasji swojej żony, jest zawsze sprowadzony na manowce, ilekroć pojawi się jakaś sugestia cichych jej knowań. Ona działa incognito przed rodziną i znajomymi, zawsze w kooperacji z Klossowitzem i zawsze z wyprzedzeniem podająca rozwiązanie na biurko jego urzędu. Franciszka jest zwykle wtajemniczona e w każde podjęte wyzwanie przez Zofię, nieraz wykorzystywana , tam gdzie chodzi o zachowanie reputacji Zofii i utrzymanie w tajemnicy sekretu. Tak i tutaj w tej intrydze służąca Franciszka odgrywa zadaną rolę w zdobyciu cennych informacji o Karolci, aby posunąć naprzód śledztwo Zofii.
Rys postaci Zofii Szczupaczyńskiej jest wyjątkowo zadbany przez autorów, w każdej nowej części serii dopisuje się coraz nowsze jego identyfikacje. Tak i w tej części Zofia spostrzegana jest jako osoba racjonalna, oszczędna ( preferuje tramwaj zamiast drogiej dorożki),znająca się na etykiecie i ludziach ( zawsze uważna wobec prominencji i arystokracji ),sprytna i i zdeterminowana gdy chce osiągnąć progres swojego śledztwa, potrafi arogancko zagrać vabank, ma w sobie dar organizacji i aranżacji, dar radzenia sobie nie będąc w tym malkontentem lecz szukając w tym sens i spełnienie,
Aczkolwiek z tej codziennej próżnej bezczynności, jako nie mająca potrzeby pracy profesorowa musi się czymś zająć, to ona jest napędem kariery męża, tam gdzie okazja aby publicznie pokazać jego status zawsze obecna, to rzuca się w wir filantropijnego modnego kwestowania, to fanaberyjnie hoduje rododendrony na konkurs za ogólną krakowską manią, cały dom trzyma w garści zwalniając męża od każdej trywialności, stając się z krwi i kości mieszczuchą ale nie tą kołtunerską.
Jej mąż Ignacy wyrysowany adekwatnie do swojej szacownej profesji, zapewniającej budżet i i pozycję, i z tej racji zyskujący snobistyczny przywilej aby cały dom koło niego skakał, dogadzając mu kulinarnie, wdając się nieraz na siłę w jego dyskursy zaczepne, słuchając usłużnie jego uwag nie znoszących afrontu. Żyje jakby wyizolowany, nie zwracający uwagi na niuanse życia (jak on może nie wiedzieć o pasji swojej zony) tylko praca, dziennik Czas dla relaksu, od czasu do czasu jakieś uboczne zajecie: klub cyklistów, wycieczki rowerowe.
Ten tandem spreparowany dosyć groteskowo, bezdzietny, nie ekstatyczny w uczuciach, mariaż bardziej jako proforma z profitami, niż żar miłości, dużo w nim skostniałego konwenansu, karmiącego się wyświechtanymi wzorcami, wiele na pokaz, wiele tak gdyż nie wypada inaczej, wiele tak bo tego wymaga otoczenie i status.
Służąca Franciszka od zarania w posłudze, jest prawą ręką Zofii, ratująca dom w opresji , zaradna, sprawdzona i darzona zaufaniem, panna niewiadomej urody, a sama postać pozbawiona wiarygodności poprzez odjęcie jej wszelkiego prawa do młodości, dziewczęcej afektacji.
Żadnej wzmianki skąd jest, nic o jej perypetii miłosnej, ale gdy potrzeba zadania wyznaczonego przez Zofię okaz sprytu, aktorstwa i śmiałości. Jeżeli służąca to plebejski mental, stąd jej wiara w przesądy, proste nawyki, dialekt i patrzenie na rzeczywistość okiem wiejskiej prowincjuszki z mądrością wyszłą z surowego życia, naznaczonego walką o egzystencję.
Sędzia Klossowitz z Mikołajskiej wobec kreatywności Zofii, musi być tym kontekście drugiego sortu, ten który zawsze do tyłu w w kwestii śledztwa, musi być nieporadny, niebłyskotliwy, obligowany urzędem i procedurami, nieraz musi brnąć w ślepą uliczkę aby dedukcja Zofii, osnowa rozwijanej fabuły była górą, wszystkim nagle otwarła oczy.

Chwała autorom za dialogi, lingwistykę tych czasów tkniętą autentyzmem i naturalnością , jędrnej potoczności wylazłej z ulicy, z domostw, restauracji, z konwenansów. Zapewne ten kierat wertowania archiwum, aby pokazać historyczną wiarygodność, tamte klimaty i tamten Kraków, nie tylko ten jego urbanistyczny profil ale jego bohemę i luminarzy, wymagał nie lada zachodu, aranżacji myślowej, pewnej dyscypliny tworzenia, ale nic nie poszło na marne.

To nie intryga kryminalna walorem tego gatunku, ale Kraków lat 1895-86 z całą mozaiką urbanistyczną i społeczną, Kraków galicyjski pod auspicjami Austro-Węgier, jako hermetyczny mieszczański zaścianek z obok za Wisłą podrzędnym miastem Podgórze i bez liku okolicznych wsi naokoło, obecnie enklaw dzielnicowych.
To czasy kiedy na zakolu wiślanym cztery lata wstecz, w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 082
  • Chcę przeczytać
    568
  • Posiadam
    224
  • 2018
    39
  • Ulubione
    23
  • Kryminał
    21
  • 2019
    20
  • Kryminały
    14
  • Literatura polska
    12
  • Teraz czytam
    12

Cytaty

Więcej
Jacek Dehnel Rozdarta zasłona Zobacz więcej
Jacek Dehnel Rozdarta zasłona Zobacz więcej
Jacek Dehnel Rozdarta zasłona Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także