Apogeum zła Max Czornyj 7,7
Kulminacja zła – istne apogeum nienawiści, mroku i diabelskości wyciskającej z człowieka najgorsze cechy jego dwojakiej natury. Czyżby Max Czornyj ponownie postanowił udowodnić, że słusznie można go nazywać jednym z najlepszych pisarzy? Zapewne tak, skoro podczas lektury wielokrotnie poddawałam w wątpliwość wszystko to, co dotychczas – mimo przeczytania licznych, jakże ponurych dzieł – sądziłam, że wiem o człowieku (istocie ponoć powołanej do czynienia dobra) i zastanawiałam się, czy oto mam przed sobą kwintesencję zła w najprawdziwszej postaci. Gdybym zapytała cię, czym jest zło, co byś odpowiedział?
Komisarz Deryło przez lata swej kariery policyjnej zdołał nie raz otrzeć się o najczarniejszy mrok potęgowany przez istoty ponoć ludzkie, rzucając wyzwanie nieustannie sunącemu za niemu widmu kostuchy. Jednakże ile jest w stanie znieść człowiek i nie stracić zdrowych zmysłów będąc zmuszonym do przyglądania się poczynaniom najgorszych z drapieżników – mordercom zdającym się mieć w sobie niepowstrzymaną i popychającą do jakże brutalnych zabójstw cząstkę zła? Mężczyzna usiłuje uciec od dyszących mu na z wolna starzejący się kark widm śmierci, lecz nie spodziewa się, że oto nadchodzi punkt zwrotny w jego od dawna już marnym życiu – moment po dobiciu, do którego nic już nie będzie takie samo, zaś sam komisarz może stracić wszystko, co kiedykolwiek miało dla niego znaczenie. Kiedy na cmentarzu zostaje złapany nocny stwór, niczym nekrofil pragnący wpaść w ramiona swej ofiary, który usiłował ograbić z czegoś świeże zwłoki, nikt jeszcze nie podejrzewa, że owa sprawa okaże się bardziej piekielna aniżeli wszystkie, które dotychczas zamknęli. Wszak dlaczego mężczyzna zakłócający spokój duchów miał na szyi obrożę z ładunkiem wybuchowym, który w momencie pościgu został zdetonowany? Czyżby był on pozbawionym sumienia potworem rozkopującym z lubością groby, który w ostateczności postanowił zdecydować się na desperacki krok byleby tylko uniknąć więzienia czy też jedynie marionetką w widmowych rękach znacznie groźniejszego przeciwnika? Komisarz Deryło i Dimitris zostaną wciągnięci w sam środek straszliwych wydarzeń, z których tylko dzięki swemu sprytowi i sile logicznego myślenia wymykającej się szaleństwu zdołają wyjść cało – choć na zawsze odmienieni przez zło, którego ponownie staną się świadkami. Jednakże kiedy z grobów postanowią powstać byty, które już od dawien dawna powinny spokojnie spoczywać i nie wadzić żywym, Deryło po raz pierwszy w życiu pogrąży się w wrażeniu, że jego prywatne demony właśnie go dopadły i postanowiły upomnieć się o przeszłość. Kto jest mistrzem, który ośmielił się wywołać to apogeum zła i po raz kolejny zakpić z wymiaru sprawiedliwości? Czy stróże prawa zdołają dotrzeć do prawdy, zanim będzie za późno i powstrzymają złoczyńcę?
Mroczne historie snute przez Maxa Czornyja – autora, który zaledwie po trzech przeczytanych książkach stał się zaszczytnym i honorowym członkiem mojego prywatnego Panteonu najlepszych pisarzy: mistrzów słowa pisanego, którzy do tej pory nie zdołali mnie zawieść, a jeżeli nawet, były to tylko drobne rysy na ich cudownym dorobku – zawsze mnie zaskakują. Nie chodzi wcale o zaskakująco barwne opisy zbrodni, brak uciekania od ohydy czy dynamikę fabuły, które – powinnam dodać – są na światowym poziomie, ale przede wszystkim o to, że każda z tych opowieści odsłania inny, bardziej diabelny obraz człowieka zepsutego do szpiku kości – można powiedzieć, że zła wcielonego – który zmusza do refleksji i baczniejszego przypatrywania się każdemu, kto na pierwszy rzut oka może wydawać się idealny. A co jeżeli jest idealnie zły i w jego głowie właśnie staliśmy się kolejną ofiarą makabrycznej zachcianki? Cóż, Max Czornyj po raz kolejny udowodnił, że zło przybiera nie jedną formę i nawet wtedy, gdy myślimy, że nie mogłoby być bardziej brutalne, szybko przekonujemy się – ku własnej zgubie – że się myliliśmy. Chcąc zrozumieć, dlaczego człowiek ot tak decyduje się odebrać życie komuś innemu, chyba byśmy prędzej postradali rozum, aniżeli zrozumieli – bowiem tę nieokiełznaną chęć mordu – i nie chodzi mi tutaj o sporadyczne złorzeczenie tym, którzy nas wytrącili z równowagi – zrozumieć mogą jedynie Ci, których dusza już została splamiona ową żądzą, a raczej czynem z niej wynikającym.
Przyznam, że pomysł na fabułę był wspaniale mroczny, jednakże śmiem twierdzić, że ‘’Geneza zła’’ (poprzednia część) okazała się znacznie lepsza aniżeli ‘’Apogeum zła’’ – niepokojąca, mistrzowsko skonstruowana z niebanalnym zakończeniem, a przy tym wyzbyta pewnych jakże modnych, lecz wciąż budzących moją niechęć tematów, o które poruszenie nie powstrzymał się tym razem autor – ku mojej rozpaczy, bowiem dotąd ceniłam sobie książki Czornyja również za oryginalność. Samo zakończenie natomiast bardziej zdenerwowało mnie, aniżeli sprawiło, że zostałam pozostawiona z uczuciem czytelniczego niedosytu po barwnej lekturze – doskonale wiem, że pewne zagadnienie wówczas poruszone ma miejsce, lecz po cichu liczyłam, że Max Czornyj zrezygnuje z dotykania go w swej dotąd wprawiającej mnie w czytelniczy zachwyt twórczości. Niestety tak się nie stało. Cóż mogę powiedzieć? Jedynie tyle, że wciąż pozostaję miłośniczką jakże genialnego pisarza, ale po cichu liczę, że następne tomy nabiorą ponownie owego niepowtarzalnego klimatu i znów poczuję się oczarowana serwowanym mi w iście mistrzowskim stylu najmroczniejszym z obliczy najgroźniejszego drapieżnika - człowieka.