-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-12-13
2017-02-20
Niesamowita opowieść o człowieku, który wydaje się być zbudowany wyłącznie ze smutku i samotności. Tak jakby te uczucia przybrały ludzki kształt i zastygły, coraz bardziej gęstniejąc. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie takie piorunujące i zaskakujące, jak często się to dobrym książkom zdarza. Wrażenie zupełnie innego rodzaju. Takie, którego intensywność rośnie niespiesznie, powoli wzbiera i zalewa duszę. Można przeczytać w jeden wieczór, ale jakiś rodzaj powagi sugeruje, że byłoby to lekceważenie. O takich książkach myśli się jeszcze długo po odłożeniu na półkę.
Niesamowita opowieść o człowieku, który wydaje się być zbudowany wyłącznie ze smutku i samotności. Tak jakby te uczucia przybrały ludzki kształt i zastygły, coraz bardziej gęstniejąc. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie takie piorunujące i zaskakujące, jak często się to dobrym książkom zdarza. Wrażenie zupełnie innego rodzaju. Takie, którego intensywność rośnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-03
Bardzo się cieszę, że pojawił się kolejny Rem w języku polskim! Czekałam na niego z niecierpliwością. Pozostając pod ogromnym wrażeniem "Delirycznego Nowego Jorku" sięgnęłam po "Śmieciową przestrzeń".
Jego tekstom zarzuca się często brak rzetelności, wiarygodności, nadmierną poetykę. Dla mnie to coś zupełnie innego. Jako jeden z nielicznych architektów/urbanistów daje się ponieść wyobraźni, czerpie z niej całymi garściami. Nie traktuje świata przesadnie poważnie, służbowo, przez co jego sądy paradoksalnie wydają się prawdziwsze, trafiają w sedno. Nie chce nikogo zbawiać. Nie stawia niepodważalnych tez, nie ustanawia doktryn. Zamiast tego rozmyśla, rozważa możliwości. Potrafi przyjąć różne punkty widzenia, by jak najdokładniej przeanalizować dany problem. Nie obstaje sztywno przy raz podjętym stanowisku. Dopuszcza możliwość, że to przestrzeń jest mądrzejsza od ludzi, a wszystko, co wydaje się złe, być może jest dla nas zwyczajnie niezrozumiałe. Koolhaas gra z rzeczywistością, zakrzywia przestrzeń, zaszczepia wątpliwości.
Prowokuje do myślenia.
Pobudza wyobraźnię.
Dlatego go cenię.
Bardzo się cieszę, że pojawił się kolejny Rem w języku polskim! Czekałam na niego z niecierpliwością. Pozostając pod ogromnym wrażeniem "Delirycznego Nowego Jorku" sięgnęłam po "Śmieciową przestrzeń".
Jego tekstom zarzuca się często brak rzetelności, wiarygodności, nadmierną poetykę. Dla mnie to coś zupełnie innego. Jako jeden z nielicznych architektów/urbanistów daje się...
2018-06-14
2016-11-05
Jeden z niewielu architektów, którego teksty da się czytać! Nie nadęty, będący blisko problemów projektowania, projektantów, wykonawców i klientów. Choć ostatecznie niesamowity marzyciel. Szkoda, że jego rewolucji edukacji nie udało się wprowadzić na polski grunt. Szkoda jeszcze dotkliwsza, że nadal nie zdołaliśmy uporać się z większością problemów, jakie towarzyszyły sztuce projektowania już niemal 100 lat temu.
Wielkie gratulacje dla wydawnictwa oraz grafika - Przemka Dębowskiego! Grafik to chyba najbardziej niedoceniana postać, mająca w gruncie rzeczy ogromny wpływ na sukces lub porażkę książki. Chylę czoła Panie Przemku. Świetna robota! To naprawdę piękne wydanie. Dopracowane w każdym szczególe. Cieszę się, że znalazło się na mojej półce.
Jeden z niewielu architektów, którego teksty da się czytać! Nie nadęty, będący blisko problemów projektowania, projektantów, wykonawców i klientów. Choć ostatecznie niesamowity marzyciel. Szkoda, że jego rewolucji edukacji nie udało się wprowadzić na polski grunt. Szkoda jeszcze dotkliwsza, że nadal nie zdołaliśmy uporać się z większością problemów, jakie towarzyszyły...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-08
zdecydowanie TAK! Książka powstała pod koniec lat 60. Wciąż jest obecna w dyskusjach urbanistów, a także aktywistów zajmujących się przestrzenią miejską. Trudno uwierzyć, że dopiero teraz (2014) wydano tę książę w języku polskim. No cóż... Na świecie modernistyczne osiedla uznano za zgubne dla tkanki miast oraz społeczeństwa i zaczęto je niszczyć na początku lat 70-tych. W naszym kraju dopiero zaczynano je budować z pełnym rozmachem....
Jakoś tak się składa, że ze wszystkich książek o architekturze i/lub urbanistyce najbardziej cenię sobie te napisane przez nieurbanistów i niearchitektów. Właśnie Jane Jacobs uświadomiła mi dlaczego. Zasada jest prosta. Za dużo sztuki i wzniosłych idei - za mało patrzenia z ludzkiej, zwyczajnej perspektywy + leczenie skutków, a nie przyczyn (widać tutaj zero wniosków z postępu medycyny).
Polecam każdemu, kto posiada minimalną wiedzę na temat historii urbanistyki i architektury. W szczególności studentom i to na samym początku projektowej edukacji.
zdecydowanie TAK! Książka powstała pod koniec lat 60. Wciąż jest obecna w dyskusjach urbanistów, a także aktywistów zajmujących się przestrzenią miejską. Trudno uwierzyć, że dopiero teraz (2014) wydano tę książę w języku polskim. No cóż... Na świecie modernistyczne osiedla uznano za zgubne dla tkanki miast oraz społeczeństwa i zaczęto je niszczyć na początku lat 70-tych. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-01-13
Spostrzeżenia trafne, wnioski bardzo celne. Niestety opisane okrutnie ciężko. Wspaniałe doświadczenia, badania socjologiczne, urbanistyczne i estetyczne, przypominające o tym, że miasto jest dla ludzi, bo to właśnie oni w nim żyją. Wszystko to zabite przez sposób przedstawienia. Niestety jestem zawiedziona. Moim zdaniem w tym temacie lepiej sięgnąć po Jana Gehla, czy Kazimierza Wejcherta.
Spostrzeżenia trafne, wnioski bardzo celne. Niestety opisane okrutnie ciężko. Wspaniałe doświadczenia, badania socjologiczne, urbanistyczne i estetyczne, przypominające o tym, że miasto jest dla ludzi, bo to właśnie oni w nim żyją. Wszystko to zabite przez sposób przedstawienia. Niestety jestem zawiedziona. Moim zdaniem w tym temacie lepiej sięgnąć po Jana Gehla, czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-03
PORAŻAJĄCA! 10/10
To moje pierwsze i z pewnością nie ostatnie spotkanie z Saramago!
PORAŻAJĄCA! 10/10
To moje pierwsze i z pewnością nie ostatnie spotkanie z Saramago!
2019-02-22
2019-07-12
Takie zabawy to ja lubię!
Zabawy tu sporo, pomimo tematyki mrocznej i ciężkiej. Zaginięcia dzieci, samobójstwa, zbrodnia, okrucieństwo, smutek i mrok. Świat ciemny, prawie jak noc.
Książka wciąga w zawiłości gry, pozwala składać fabułę jak puzzle. Autorka wykłada na stół kolejne elementy subtelnie i jednocześnie zdecydowanie. Perła po perle pozwala nam skompletować cały naszyjnik zdarzeń, nie odkrywając zupełnie jego tajemnicy.
Czeka nas pełna emocji konfrontacja wyobraźni czytelnika i autorki. Uprzedzam, że jest to rozgrywka z góry skazana na klęskę. W czasie lektury mój umysł pracował na wysokich obrotach i w pełnym skupieniu, a i tak nie zdołałam przewidzieć z wyprzedzeniem nadchodzących najbardziej magicznych, odrealnionych i wysublimowanych smaczków fabularno-językowych.
Skoro już o języku mowa, to właśnie dzięki niemu zabawa jest najprzedniejsza. To, jak plastyczne, pełne wartościowych neologizmów i interesujących konstrukcji jest słowo Joanny Bator, zasługuje na wyróżnienie.
Niedawno pisałam o największym grzechu literatury - pozostawieniu czytelnika obojętnym. "Ciemno, prawie noc" jest po drugiej stronie koła barw. Wciąga czytelnika do gry. Może się podobać lub nie, ale nie pozostanie obojętna. Jest na to zwyczajnie za dobra.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
Takie zabawy to ja lubię!
Zabawy tu sporo, pomimo tematyki mrocznej i ciężkiej. Zaginięcia dzieci, samobójstwa, zbrodnia, okrucieństwo, smutek i mrok. Świat ciemny, prawie jak noc.
Książka wciąga w zawiłości gry, pozwala składać fabułę jak puzzle. Autorka wykłada na stół kolejne elementy subtelnie i jednocześnie zdecydowanie. Perła po perle pozwala nam skompletować cały...
2019-09-16
RZECZ O PTAKACH... I NIE TYLKO
Ten facet to pasjonat! Prawdopodobnie nie je i nie śpi. Rzecz jasna mam na myśli autora. Od zawsze oddany ptakom i chęci poznania ich życia, pełen szczerej ciekawości. Dobrze słucha się opowieści ludzi, którzy są zafascynowani, tym co robią. Dokładnie tak jest z książką "Rzecz o ptakach".
Widać modę na tematy związane z przyrodą. Noah Strycker wpisuje się w trend. Do tej pory nie miałam dużej styczności z książkami tego typu, nie licząc "Sekretnego życia drzew", o którym wspomnę tu niebawem. Mam jednak wrażenie, że podejście autora książki "Rzecz o ptakach" będzie bliższe wielu czytelnikom. Wydaje się bardziej "ludzkie" i mniej "natchnione".
Noah Strycker dostrzega w ptakach cechy wspólne z ludzkimi i to właśnie na tych porównaniach opiera konstrukcję swojej opowieści. Możemy odkryć w świecie zwierząt niesamowite zależności pełne miłości, wzruszeń, ale również przemocy. Zaskakujące ile wspólnego mamy z tymi skrzydlatych stworzeniami. Szkoda, że na co dzień dostrzegamy to tak rzadko.Książka przepełniona ciekawostkami nie pozwala się nudzić. Dzięki temu, że nie jest to publikacja naukowa, pełna fachowych terminów, nie trzeba mieć żadnej bazowej wiedzy, aby czerpać z niej informacje i przyjemność.
Niektóre fragmenty skłoniły mnie do mniej wesołych przemyśleń. Krótkie opisy nie zawsze etycznych eksperymentów na zwierzętach poruszyły mnie do głębi. Zadaję sobie pytania: Jaką cenę ma wiedza? Czy powinniśmy bez względu na wszystko dążyć do zaspokojenia ludzkiej ciekawości?
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
RZECZ O PTAKACH... I NIE TYLKO
Ten facet to pasjonat! Prawdopodobnie nie je i nie śpi. Rzecz jasna mam na myśli autora. Od zawsze oddany ptakom i chęci poznania ich życia, pełen szczerej ciekawości. Dobrze słucha się opowieści ludzi, którzy są zafascynowani, tym co robią. Dokładnie tak jest z książką "Rzecz o ptakach".
Widać modę na tematy związane z przyrodą. Noah...
2019-09-17
Reportaż czy kłamstwo?
Ta książka, to rzecz niełatwa, balansująca na granicy gatunków mieszanina faktu i fikcji. Bardzo trudna to sprawa ocenić twór, który nie pasuje ściśle do żadnej kategorii.
Gdybym miała wyrazić opinię o tej książce jako reportażu, uznałabym, że wyszło marnie. Autor nie dotarł do wielu informacji, nie odnalazł kluczowych postaci, nie nauczył się języka, co z pewnością zamknęło mu wiele dróg. Ogólnie rzecz ujmując plan legł w gruzach. Odbił się od ściany. Okazało się, że nie ma o czym opowiadać. Są tylko strzępki historii, na podstawie których nie można wyłuskać sedna kluczowego dla reportażu. W tej materii Springer poległ.
Zaraz, zaraz... Nie tak pochopnie. Przecież czego nie zdobył, to dowymyślił. Czyżby nas oszukał? Czy wobec tego cała ta historia jest kłamstwem? Podła mistyfikacja. Przecież nie można wymyślać faktów, które nie miały miejsca i tworzyć w wyobraźni realnych osób.
Otóż można. Nawet należy to robić. Dzięki temu, że autor porzuca wąskie ramy gatunków, daje czytelnikowi punkt wyjścia do snucia wniosków szerszych i bardziej wnikliwych. Przepływając między fikcją a faktem, podkreśla dokładnie to, co należało. Jako reportażysta Springer świetnie sprawdził się w świecie nierealnym. Uwielbiam postać Olego, którego autor zbudował w swojej wyobraźni jako podsumowanie wszystkiego, czego zdołał się dowiedzieć i co próbował zrozumieć.
Mogłabym powiedzieć, że to książka o Danii, ale nie byłoby to prawdą. To opowieść o Jante. Tajemniczym stanie w czasoprzestrzeni, które zna wielu z nas. O ograniczeniach społecznych, barierach kulturowych, kastowości, mentalności miast małych i dużych. To historia o powinności, obowiązku, oczekiwaniach, o tym co wypada lub co sądzą inni.
Ja też jestem z Jante.
Po przeczytaniu tej książki nie czuję się oszukana. Nie potrzebuje faktów. Nie o fakty tu chodzi.
Bardzo cieszę się, że Filip Springer w końcu opuścił około architektoniczne tematy. Pałam sentymentem do "Miedzianki", cenię "Wannę z kolumnadą", szanuję "Źle urodzone". Niestety już w "Księdze zachwytów" było widać, że za bardzo wsiąkł w archi-światek i zaczął operować sztampowym językiem architektów. Przejął te same słownictwo i manierę, jaką widać w każdej książce, artykule i rozmowie w tej dziedzinie (jako architekt, wiem, co mówię). Bardzo się cieszę, że w "Dwunastym" powraca stary dobry Springer. Mam nadzieję, że uda mu się ostatecznie odrzucić łatkę archiaktywisty.
Przy okazji składam ukłon przed Springerem nie pisarzem, a fotografem. Zdjęcia zamieszczone w książce wdrażają w mroczny, tajemniczy klimat. Wzbogacają treść, ale nie odwracają od niej uwagi.
Piękno tego wydania zawdzięczamy również grafikom ze studia Fajne Chłopaki. To nie pierwsza ich współpraca z Czarnym i mam nadzieję, że nie ostatnia. Brawo!
Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Opinia opublikowana na blogu:
https://laskultury.blogspot.com/
Reportaż czy kłamstwo?
Ta książka, to rzecz niełatwa, balansująca na granicy gatunków mieszanina faktu i fikcji. Bardzo trudna to sprawa ocenić twór, który nie pasuje ściśle do żadnej kategorii.
Gdybym miała wyrazić opinię o tej książce jako reportażu, uznałabym, że wyszło marnie. Autor nie dotarł do wielu informacji, nie odnalazł kluczowych postaci, nie nauczył się...
2019-11-14
Gorąco polecam tym kobietom, które nie zupełnie akceptują swój wygląd, ale również tym, które czują się dobrze w swojej skórze. "Obrzydliwa anatomia" to całkiem przyzwoita opowieść dla, każdej z nas.
Książka Mary Altman opowiada o kompleksach, społecznych oczekiwaniach, naciskach ze strony mody i świata reklam, z którymi borykamy się każdego dnia. Autorka szukając w różnych źródłach, próbuje dociec skąd biorą się te problemy i czy aby na pewno istnieją... Wierzyć się nie chce, że odnalazła specjalistów pasjonacko zajmujących się naprwdę niszowymi i często dziwacznymi (jak na świat nauki) dziedzinami. Najwyraźniej amerykańscy naukowcy od wszystkiego istnieją!
Spotkanie z tą książką było dla mnie ciekawym doświadczeniem, mimo, że nie zmagam się z nawet połową opisanych w niej "obrzydliwości". Warto przyjrzeć się temu, jaki wpływ na nasze życie mają wychowanie, opinia społeczna, konwenanse, media.
W zeszłym roku miałam okazję przeczytać książkę Lisy Eldridge "Face paint. Historia makijażu". Znalazłam tam ciekawą reklamę kosmetyków z lat 20 mówiącą:
"Would your husband marry you again?".
Mara Altman wspomina o współczesnych reklamach, które raczej w mniej bezpośredni soposób, ale jednak sugerują nam określone modele wizerunku. Budują dobre i złe skojarzenia, na podstawie których często tworzymy swoje opinie. Oczywiscie nie tylko zewnętrzny świat budzi nasze kompleksy. Często my same stawiamy sobie przeszkody.
"Obrzydliwa anatomia" to książka ciekawa, chociaż napisana w nieco zbyt egzaltowany sposób, kojarzący się z amerykańskim telewizyjnym show. Niestety odbija się to na treści. Sporo tu rozwlekłości i zupełnie zbędnych prywatnych roztrząsań. Szczególnie widać to na początku tekstu. Na szczęście czym dalej, tym lepiej. Pomino tych kilku słabości polecam gorąco. Warto przeczytać i przemyśleć, czy nasze "obrzydliwości" naprawdę są warte aż takiej uwagi.
Okładkę zdobi piękna grafika, której autorem jest Maciej Grycz.
Opinia opublikowana na blogu
www.laskultury.blogspot.com
Gorąco polecam tym kobietom, które nie zupełnie akceptują swój wygląd, ale również tym, które czują się dobrze w swojej skórze. "Obrzydliwa anatomia" to całkiem przyzwoita opowieść dla, każdej z nas.
Książka Mary Altman opowiada o kompleksach, społecznych oczekiwaniach, naciskach ze strony mody i świata reklam, z którymi borykamy się każdego dnia. Autorka szukając w...
2020-02-08
Warto było!
Warto było!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to