Strużki Maria Halber 7,0
ocenił(a) na 86 tyg. temu Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie poetycki język, jakim posługuje się autorka. Sprawy prozaiczne, przyziemne opisuje w zupełnie nietuzinkowy sposób. Niesamowicie klimatyczny styl.
Sama książka opowiada o trudnej przyjaźni, o trudnym życiu w ogóle. O beznadziei młodych osób pochodzących z prowincji, z nieciekawych rodzin. O braku perspektyw. O poddaniu się przez jednych, o walce o siebie przez drugich. Kto skapituluje, a kto sięgnie po lepsze życie i czym to będzie okupione? Jak wiele trzeba mieć samozaparcia, jak wiele znieść, żeby upodobnić się do oczekiwanego społecznie wzorca. Czy ślepe powielanie zachowania czy ubioru innych osób wystarczy, aby stać się kimś bardziej interesującym?
Zaskakuje ogromna spostrzegawczość autorki, celne obserwacje i opisy życia wewnętrznego bohaterki. Błyskotliwe metafory i porównania.
Trochę rozczarowało mnie blade zakończenie, ale może tak miało być, taki był zamysł autorki..
Pomimo niby banalnego tematu dziewczęcej przyjaźni oraz relatywnie małej objętości, ta książeczka to mała perełka. Porusza bowiem poważny problem kształtowania się tożsamości w środowisku nieprzyjaznym, nieprzystępnym, niezrozumiałym. Pokazuje trudne uczucia introwertycznej bohaterki, która próbuje być taka jak jej ekstrawertyczna przyjaciółka, a potem „taka jak wszyscy”. Trudny to bój i smutna, poruszająca historia. Bo to historia dziewczyn pochodzących z trudnych rodzin, a przez to rozchwianych emocjonalnie, dorastających bez dobrych wzorców, bez poczucia bezpieczeństwa, bezwarunkowej miłości, oparcia. Miotają się one między nadpobudliwością, dążeniem do zmiany, do ucieczki od swojego dotychczasowego życia, a letargiem depresyjnym, w którym nie mają siły na zmiany, nie mają paliwa, aby przeć do przodu; pomiędzy poszukiwaniem atencji i wycofaniem na bezpieczną pozycję. Huśtawka emocji opowiedziana pięknym klimatycznym językiem.
Pokuszę się o parę cytatów:
„Czas – przeciąg. Albo: czas – ogrom bezlitosnego powietrza, co mnie gnało, płowiło barwy i wywiewało wspomnienia. Robiło z poniedziałków piątki, soboty rozdygotane czekaniem na wieczór, trwające kilka chwil niedziele. Zamieniało oszronione policzki w strużkę potu między piersiami, gdy nagle początek czerwca i stoję ściśnięta między ludźmi w chyboczącym się na szynach tramwaju.”
„ Ktoś, nie wiadomo kto, wiele lat temu postawił tutaj ławkę. To prosta konstrukcja z kilku drewnianych desek, teraz już w końcowej fazie rozkładu (…). Na niej zawierałyśmy pakty, przyrzekałyśmy, składałyśmy sobie obietnice, o tym, że nigdy, o tym, że zawsze.
Dziś nad jeziorem powidoki po tamtych kolorach, pustka, głucha cisza i tylko się w niej rozpłynąć, nikt i nic.”
„Zgoda, mówi Kinga i podaje mu rękę, czy raczej ją oddaje, dłoń Kingi zaraz zrasta się z Marcina dłonią. (…) Powoli, nieporadnie wywiązuje się niezręczna rozmowa, podczas której Marcin przedstawia mi się po raz wtóry i po raz wtóry pyta mnie o imię. Grzecznie odpowiadam, ja- powietrze, które się dematerializuje w jego głowie sekundę po przedstawieniu i potem cierpliwie muszę się rekonstruować, od zera odtwarzać.”
„To jest moja przyjaciółka, mówi Julia i frywolnie łapie mnie za rękę, poznałyśmy się na uczelni. Niezręczna pauza, kącik ust, co drga niekontrolowanie. I zaraz wznosi się jak złowieszczy wicher ten dobrze mi znany szmer pytań, na głos wypowiadanych domysłów.”