-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2014-09
Fenomenalna pozycja, typowo batmanowo mroczna i spokojna, zaskakująca i brutalna życiowo. Można się przyczepić tylko do zbyt dużej ilości przeciwników (można by na spokojnie pozbyć się ze dwóch), ale to już takie czepianie się dla czepiania.
Fenomenalna pozycja, typowo batmanowo mroczna i spokojna, zaskakująca i brutalna życiowo. Można się przyczepić tylko do zbyt dużej ilości przeciwników (można by na spokojnie pozbyć się ze dwóch), ale to już takie czepianie się dla czepiania.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07
Są nazwiska, które bronią się same. Są też bohaterowie, którzy poniżej pewnego poziomu schodzić nie powinni. Więc kiedy tego typu autor zabiera się za tego typu herosa, efekt powinien być piorunujący. No i może tak było, w 1986 roku, kiedy komiks się ukazał. Ale sięgając po niego po prawie trzydziestu latach, podsumowanie nasuwa mi się tylko jedno - Powrót Mrocznego Rycerza nie zestarzał się z klasą (przynajmniej częściowo).
Oto znajdujemy się w niedalekiej przyszłości i spotykamy naszego ukochanego Gacka w stanie "spoczynku". Ponad pięćdziesięcioletni Bruce Wayne trzyma zakurzony kostium w szafie, do Bat Cave praktycznie nie zagląda i stara się prowadzić normalne, multimilionerskie życie. Ale trzeba pamiętać, że wiecznie mroczne Gotham City jest najniebezpieczniejszym miejscem w tej galaktyce i strażnik jest tu po prostu potrzebny. Odkrywszy to w końcu, Bruce, choć bez formy i z pierwszymi objawami reumatyzmu, ponownie przywdziewa pelerynę.
Mam z tym komiksem naprawdę spory problem :( Sama historia jest przednia, doskonała wręcz, rzucająca w czytelnika praktycznie samymi efektownymi pomysłami - klasyczna potyczka Batmana i Supermana z wojną nuklearną w tle; przerażający. makabryczny, krwawy i fascynujący przy tym powrót Jokera (który raczej na pewno plasuje się na drugim miejscu mojej listy "Najlepszych Przedstawień Księcia Zbrodni"); mnóstwo pola do popisu dla bohaterów drugoplanowych; intrygujące jest też obserwowanie momentami bezsilnego Batmana, bo w końcu ciało już nie te, co kiedyś.
Ale to wszystko jest tak fatalnie narysowane, że aż mnie to boli! Dziwne postury bohaterów, pomarszczone twarze, dziwne miny, blade kolory - nie mogłeś Miller dla tak świetnej historii zatrudnić kogoś naprawdę porządnego? Kogoś, kogo ilustracje wgniatałyby w fotel nawet dziś? Do tego dostajemy jeszcze całą masę tekstu, bardzo często pseudointeligentnego i po prostu niepotrzebnego, ponadto umieszczanego nad rysunkiem zamiast w prostym dymku. No po co?! Chociaż ok, tu mogę aż tak źle to przyjmować, bo przed przeczytaniem komiksu obejrzałem DOSKONAŁĄ animację na jego podstawie (wiem, wstyd!!), której warstwa graficzna nie pozwoliła mi podnieść szczęki z podłogi przez cały seans.
I właśnie w tym momencie bardzo przydałaby mi się oddzielna opcja oceniania scenariusza i rysunków, bo siódemka to ostatecznie ocena dla takiego klasyka nieco krzywdząca. To na pewno dobry komiks. To na pewno bardzo ważny komiks. To na pewno inspiracja dla WIELU świetnych batmanowych historii. Nie jest to jednak komiks, do którego chętnie będę wracać.
Są nazwiska, które bronią się same. Są też bohaterowie, którzy poniżej pewnego poziomu schodzić nie powinni. Więc kiedy tego typu autor zabiera się za tego typu herosa, efekt powinien być piorunujący. No i może tak było, w 1986 roku, kiedy komiks się ukazał. Ale sięgając po niego po prawie trzydziestu latach, podsumowanie nasuwa mi się tylko jedno - Powrót Mrocznego Rycerza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-02
Umieścić marvelowskich bohaterów w dawnych dziejach Anglii? Tylko Gaiman mógł wpaść na taki pomysł. I tylko Gaiman mógł tak świetnie go przedstawić. Kapitalna intryga, cały wachlarz spiskujących postaci, dobry jest złym, zły dobrym, bezbronny niszczycielem, potężny bezsilnym; powolne odkrywanie w jaki sposób superherosi radzą sobie bez swoich strojów, maszyn, broni; zwroty akcji (szczególnie ten JEDEN!), puszczanie oka dla zaznajomionych czytelników, ale i tak największą przyjemność czerpałem z tego, jak Gaiman męczył mnie w sprawie Petera Parkera, nienawidzę Cię za to, Neil! :D
Umieścić marvelowskich bohaterów w dawnych dziejach Anglii? Tylko Gaiman mógł wpaść na taki pomysł. I tylko Gaiman mógł tak świetnie go przedstawić. Kapitalna intryga, cały wachlarz spiskujących postaci, dobry jest złym, zły dobrym, bezbronny niszczycielem, potężny bezsilnym; powolne odkrywanie w jaki sposób superherosi radzą sobie bez swoich strojów, maszyn, broni; zwroty...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-27
2014-12-11
2014-12-11
Mark Millar z każdym komiksem coraz bardziej wspina się w moim rankingu ulubionych scenarzystów. Epicka opowieść, w której nienawidzimy ukochanych bohaterów, a tych znienawidzonych zaczynamy lubić; pełna treści zmuszających do myślenia; wypełniona świetnymi scenami walk i momentami wpływającymi na życie tych najpopularniejszych z popularnych. Co najlepsze, zakończenie jest satysfakcjonujące i niezadowalające za jednym razem. Czytelnik wie, że chciałby jeszcze i chciałby inaczej, ale nie potrafi znaleźć odpowiedniego sposobu, żeby historię skończyć. I za to wielkie brawa. Warto wspomnieć również o fantastycznej kresce, jednej z lepszych w Marvelu. Po raz kolejny, brawa, Marvel, za jeden z ciekawszych crossoverów XXI wieku!
Mark Millar z każdym komiksem coraz bardziej wspina się w moim rankingu ulubionych scenarzystów. Epicka opowieść, w której nienawidzimy ukochanych bohaterów, a tych znienawidzonych zaczynamy lubić; pełna treści zmuszających do myślenia; wypełniona świetnymi scenami walk i momentami wpływającymi na życie tych najpopularniejszych z popularnych. Co najlepsze, zakończenie jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Tak, popełniłem ten błąd i najpierw obejrzałem film. Wiem, też się wstydzę. Co i tak nie zmienia faktu, że komiks jest przegenialny. Czego się Moore nie dotknie, zamienia się w dzieło sztuki.
Żeby tylko w kilkunastu numerach stworzyć tak wyraziste postaci, to trzeba być mistrzem. Każda z nich jest unikatowa, przedstawia inne poglądy i idee, każdą da się zrozumieć, polubić (nawet jeśli jest okrutnym sukinsynem - Komediant się kłania). Nie napiszę nic odkrywczego, mogę tylko dalej się zachwycać, więc skupię się na jedynym moim zdaniem minusie.
Dr. Manhattan - nie cierpię postaci, które wszystko mogą. No po prostu nienawidzę. Nie da się go zabić, nic się nie da w ogóle; jest wszechmocny, ale nie zapobiegnie zagładzie, bo po co. Ok, był potrzebny w tej historii, ale czytanie jego kwestii to dla mnie męka.
I to tyle. Cała reszta - to majstersztyk. Obowiązkowa pozycja dla każdego.
Tak, popełniłem ten błąd i najpierw obejrzałem film. Wiem, też się wstydzę. Co i tak nie zmienia faktu, że komiks jest przegenialny. Czego się Moore nie dotknie, zamienia się w dzieło sztuki.
Żeby tylko w kilkunastu numerach stworzyć tak wyraziste postaci, to trzeba być mistrzem. Każda z nich jest unikatowa, przedstawia inne poglądy i idee, każdą da się zrozumieć, polubić...
Kapitalne, grające na emocjach fanatyków z niesamowitą gracją dzieło.
Nigdy chyba nie gardziłem żadną postacią komiksową bardziej niż sprawczynią większości zdarzeń z "House of M" i jestem pewien, że nie tylko ja zgadzałem się z decyzją Wolverine'a z pierwszych stron historii.
Fantastycznie wykreowany świat, główni bohaterowie zepchnięci na drugi plan, dając pole do popisu tym mniej znanym (Bendis przyzwyczaił nas do faworyzowania Cage'a), potężne zakończenie, po którym nic nie jest już takie samo.
Znakomity komiks - wstyd nie znać!
Kapitalne, grające na emocjach fanatyków z niesamowitą gracją dzieło.
Nigdy chyba nie gardziłem żadną postacią komiksową bardziej niż sprawczynią większości zdarzeń z "House of M" i jestem pewien, że nie tylko ja zgadzałem się z decyzją Wolverine'a z pierwszych stron historii.
Fantastycznie wykreowany świat, główni bohaterowie zepchnięci na drugi plan, dając pole do...
Świetny klimat, fantastycznie zarysowany duet głównych bohaterów, sytuacje wpływające na całe uniwersum Batmana, trochę smutku, sporo gniewu, idealna porcja szoku, a na sam koniec - legenda - nawet zabawny dowcip Jokera.
Nie ma opcji, żeby znaleźć jakiś minus w tym arcydziele.
Świetny klimat, fantastycznie zarysowany duet głównych bohaterów, sytuacje wpływające na całe uniwersum Batmana, trochę smutku, sporo gniewu, idealna porcja szoku, a na sam koniec - legenda - nawet zabawny dowcip Jokera.
Nie ma opcji, żeby znaleźć jakiś minus w tym arcydziele.
2014-08-10
Reklamowane jako "najmroczniejszy rozdział w życiach bohaterów Marvela" ale na dobrą sprawę łapie się może do czwartej czy piątej dziesiątki. Mega niewykorzystany potencjał, Bendis stworzył klimat i tajemnicę, której moim zdaniem nie potrafił udźwignąć i wyszło, to co wyszło. Z dobrych stron, jak zawsze, znakomicie zachowane relacje między bohaterami i dialogi. Spodziewałem się większej rewelacji.
Reklamowane jako "najmroczniejszy rozdział w życiach bohaterów Marvela" ale na dobrą sprawę łapie się może do czwartej czy piątej dziesiątki. Mega niewykorzystany potencjał, Bendis stworzył klimat i tajemnicę, której moim zdaniem nie potrafił udźwignąć i wyszło, to co wyszło. Z dobrych stron, jak zawsze, znakomicie zachowane relacje między bohaterami i dialogi. Spodziewałem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-17
Poldi to najsympatyczniejszy piłkarz chodzący po ziemi. Nie gwiazdorzy, dobrze gra i kocha Polskę. Ciekawa historia, prosty język, poprawna biografia.
Poldi to najsympatyczniejszy piłkarz chodzący po ziemi. Nie gwiazdorzy, dobrze gra i kocha Polskę. Ciekawa historia, prosty język, poprawna biografia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-01
Fascynująca książka. Dawno nic ani nikt nie manipulował mną z taką łatwością, nie kazał mi tak często zmieniać zdania, nie zmusił do odczuwania tak skrajnych emocji. Przecież tu ofiarą jest ten, kto aktualnie jest narratorem (nieważne nawet, jakich czynów i dlaczego się podejmuje).Główni bohaterowie są tak prawdziwi, tak wiarygodni, tak naturalni, że czuję się, jakby stali obok mnie i opowiadali mi swoje własne wersje wydarzeń. Chociaż zwrotów akcji jak na thriller jest w zasadzie mało, to jeśli już występują to kładą mnie na łopaty i niszczą mi mózg. Zakończenie? Tak nietypowe i mocne, że wciąż nie chce wyjść mi z głowy. Brzmi jak całkiem niezła lista plusów, co nie?
Dodajmy do tego jeszcze GENIALNY wręcz styl pani Flynn, owacje na stojąco! Przez pierwsze 200 stron praktycznie nic się nie dzieje, a jednak łapię się na tym, że coraz niespokojniej przewracam strony. Autorka potrafi w środku intrygi zacząć bawić się w kilkustronicową obyczajówkę, a książka nic a nic na tym nie traci!
A główny antagonista powieści... to już temat na oddzielną dyskusję. Absolutny majstersztyk.
Dla człowieka małżeństwem nietkniętego (czyli mnie) - rozrywka najlepsza z możliwych.
Fascynująca książka. Dawno nic ani nikt nie manipulował mną z taką łatwością, nie kazał mi tak często zmieniać zdania, nie zmusił do odczuwania tak skrajnych emocji. Przecież tu ofiarą jest ten, kto aktualnie jest narratorem (nieważne nawet, jakich czynów i dlaczego się podejmuje).Główni bohaterowie są tak prawdziwi, tak wiarygodni, tak naturalni, że czuję się, jakby stali...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-11
Jakiś czas temu skończyłem czytać "Zaginioną Dziewczynę" autorstwa Gillian Flynn, która okazała się książką rewelacyjną. W poszukiwaniu czegoś, co byłoby chociaż w połowie tak fantastyczne, spojrzałem w bok, na moją półkę z książkami. "Mroczny Zakątek" - kiedy ja to kupiłem? Nie wiem, ale czas zabrać się za czytanie. Minęło kilka dni, książka skończona, a ja oficjalnie dołączam do grona fanów tworów pani Flynn.
Ta kobieta jest genialna! Dezorientacja jest tu chyba niewystarczającym słowem na opisanie tego, co Mroczny Zakątek ze mną wyczyniał. Historia pisana z perspektywy trzech osób (z czego dwóch dziejących się w przeszłości) - świetny pomysł, a sposób opisania jeszcze lepszy. Ta sama sytuacja widziana trzema różnymi spojrzeniami miesza w głowie, szczególnie kiedy wiesz, jak się skończy. Fakt, że finał opowieści znamy od początku tylko potęguje doznania. Czuje się, że wielka masakra już niedługo, każde, nawet najmniejsze zdarzenie ma tu ogromne znaczenie.
I chociaż w przypadku dwóch postaci autorka leje wodę bardziej niż Stephen King (szacun!), to gdy tylko powieść wraca do głównej bohaterki - zaczyna się wirtuozeria. Libby jest zdecydowanie największym atutem książki. Raz chce się ją objąć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i przy okazji podziękować jej za uświadomienie nam, że nie jest z nami jeszcze tak fatalnie. A zaraz potem, na kolejnej stronie chcemy strzelić ją w łeb i kazać się ogarnąć. Postać tak niedoskonała, że aż perfekcyjna.
Historia rozkręca się powoli, czasami aż za wolno, i nawet mógłbym odjąć za to gwiazdkę czy dwie - nieraz zdarzało się, że omijałem niektóre akapity, opisujące wygląd osiedla czy objaśnienie działania farmerskich narzędzi - ale ostatnie osiemdziesiąt stron rehabilituje wszystko. Dosłownie niszczy. Szalone tempo, zwrot za zwrotem, stres, satysfakcja, smutek, wzruszenie - czego tam nie ma? Ano tylko jednego - mankamentów.
Gillian Flynn pokazała mi kolejne ze swoich arcydzieł i pozostało żałować, że jeszcze tylko jedna książka przede mną :(
Jakiś czas temu skończyłem czytać "Zaginioną Dziewczynę" autorstwa Gillian Flynn, która okazała się książką rewelacyjną. W poszukiwaniu czegoś, co byłoby chociaż w połowie tak fantastyczne, spojrzałem w bok, na moją półkę z książkami. "Mroczny Zakątek" - kiedy ja to kupiłem? Nie wiem, ale czas zabrać się za czytanie. Minęło kilka dni, książka skończona, a ja oficjalnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jak jest z adaptacjami gier, każdy wie. Czy to w wersji filmowej, książkowej czy też komiksowej są czystymi skokami na kasę. Słabymi, wymuszonymi i pozostawiającymi niezbyt przyjemny posmak. Ale przecież od każdej reguły jest wyjątek i takim wyjątkiem w tej sprawie jest właśnie "Injustice". Stanowiąc prequel gry o identycznym tytułem jest tym, czego DC Comics jak najbardziej potrzebowało - pełną przemocy i kozackich zwrotów akcji odskocznią od przesłodzonych happy-endów.
Historia przedstawia się dość prosto - Joker z czystej nudy postanawia zabawić się z Supermanem i w jednej sekundzie sprawia, że Człowiek ze Stali traci żonę, nienarodzone dziecko i swoje miasto. Dodatkowo w pewnym sensie z własnej winy. Zrozpaczony i rozgniewany Superman stwierdza, że ma dość i siłą zaczyna wprowadzać pokój na Ziemi. Zbiera grupę poddanych mu herosów, a naprzeciw wychodzi mu Batman z kolegami.
Ciężko stwierdzić, dlaczego seria opierająca się głównie na ciągłym tłuczeniu się po mordach przez całą masę superbohaterów zbiera prawie same zachwalające recenzje i łączy ze sobą wszystkich przeciwników wydawnictwa. Czyżby to wizja tyrana-Supermana, który z każdą stroną coraz bardziej pogłębia się w swojej misji aż tak podobała się czytelnikom? Albo to przez klasyczną potyczkę Bats-Supes, która tym razem ciągnie za sobą cały świat?
Nie wiem, jak to widzą inni, ale dla mnie geniusz tego komiksu leży w braku litości. Wiadomo, że tak potężna wojna musi ciągnąć za sobą ofiary, ale sposób, w jaki scenarzyści to opisują i kogo decydują się poświęcić to po prostu potęga. W alternatywnym świecie niezależnym od głównego uniwersum świetnie można się bawić bohaterami i widać, że twórcy doskonale to rozumieją. Już sam pomysł tego, że Supermana można nienawidzić bardziej niż wszystkich przeciwników razem wziętych brzmi jak szaleństwo. Jednak z biegiem komiksu podrzucane są sytuacje, przez które chcemy dołączyć do Batmana i skopać Kryptonianinowi tyłek.
A poza tym, co tu dużo ukrywać? Injustice jest po prostu świetnie napisane i narysowane. Dialogi są mocarne, bardzo łatwo jest połączyć się z Supermanem w cierpieniach, a bohaterowie dogadują się niemal doskonale. Napięcie rośnie z każdą stroną, satysfakcja przychodzi tylko po to, żeby za chwilę zniknąć a utrata bohatera działa jak strata członka rodziny. Aż dziw, że o Tomie Talorze tak mało się słyszy. Rysowników jest wielu i chwała im za to, bo dzięki przeróżnym szkicom, komiks nie nudzi ani trochę.
Naprawdę chciałbym polecić "Injustice" wszystkim, ale niestety jest to dzieło zdecydowanie dla zaawansowanych komiksiarzy (ja się czasem gubię). Więc jeśli się za takiego uważasz, a jeszcze nie miałeś tego komiksu w ręku, to wstydź się, a potem leć do sklepu.
Jak jest z adaptacjami gier, każdy wie. Czy to w wersji filmowej, książkowej czy też komiksowej są czystymi skokami na kasę. Słabymi, wymuszonymi i pozostawiającymi niezbyt przyjemny posmak. Ale przecież od każdej reguły jest wyjątek i takim wyjątkiem w tej sprawie jest właśnie "Injustice". Stanowiąc prequel gry o identycznym tytułem jest tym, czego DC Comics jak...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to