Lynn Varley jest jedną z najznamienitszych artystek zajmujących się w przemyśle komiksowym nakładaniem kolorów na gotowe szkice. Do jej dokonań można zaliczyć takie albumy jak "Powrót Mrocznego Rycerza", uhonorowaną Nagrodą Eisnera epicką opowieść "300", oraz utrzymaną w klimacie czarnego kryminału historię z Miasta Grzechu: "Do piekła i z powrotem".
Nie rozumiem hejtu na ten komiks i komentarzy typu "upadek Millera". Osoby, które tak mówią musiały przeczytać Powrót Mrocznego Rycerza w 86 jako dzieci i wyidealizować ten komiks, żeby po 15 latach zmieszać z błotem kontynuację!
Przecież to jest totalnie Frank Miller! Rysunki okropne, czasami wręcz trudno odgadnąć co ma dany kadr przedstawiać, a i tak jest lepiej niż w Powrocie Mrocznego Rycerza, gdzie kreska osiągała apogeum brzydoty. Narracja i scenariusz chaotyczny, znowu dokładnie tak jak w 1 części... choć mówiąc szczerze tutaj historia i ogólnie postaci wciągnęły mnie bardziej. Historia jest ciekawa, alternatywne uniwersum stworzone przez Millera ma swój mroczny, nihilistyczny klimat, który uwielbiam.
Komiks ten czyta się przyjemniej od poprzedniej części. Oczywiście koncept nie jest tutaj nowy i tak przełomowy jak w 1986 roku, więc oczywiście wartość historyczna i kulturowa tego komiksu jest mniejsza. Jednakże jako lektura dla fana Batmana na popołudnie? Będziecie się bawić lepiej niż przy wielkim Powrocie Mrocznego Rycerza. Więcej znanych postaci, ciekawsza fabuła, mniej chaotyczny scenariusz, ciekawe relacje między postaciami, cudowne odjechane bardzo "Frankowe" pomysły na przyszłość niektórych postaci - np. Dicka Graysona, Green Lanterna, Lexa i Brainiaca, Flasha, czy Supermana... Tylko ta Diana eh, wyszła mu do dupy, trzeba przyznać. Nowa Catwoman nabiera tutaj mega charakteru i z miejsca staje się ulubienicą czytelnika.
Podsumowując komiks dobry, na poziomie pierwowzoru. Przeczytać warto.
Trudno mi jednoznacznie ocenić ten komiks. Wiele słyszałem o jego wpływie na postrzeganie Batmana, o rewolucji gatunku superbohaterskiego, o tym, iż dla wielu jest to "ten" Batman.
Cóż muszę przyznać, że sam koncept starego Bruce'a, atmosfera Gotham, wizja przyszłości świata, przedstawienie tej alternatywnej historii bohaterów, których działalność zostaje zakazana, Superman jako chłopiec na posyłki rządu USA, przedstawienie narracji przez media oraz nieco polityki, ale także cały wątek o młodzieży - to wszystko przypadło mi bardzo do gustu i niewątpliwie są to mocne strony tego komiksu.
Co mi więc nie pasuje? Po pierwsze rysunki, przepraszam ale są okropne, nie lubię domyślać się co jest w kadrze... Po drugie niestety sama narracja - jest zbyt chaotyczna oraz momentami za szybka. Chciałbym więcej rozmów z Alfredem, z Seliną, więcej Jokera , więcej Supermana i po prostu więcej czasu na refleksję.
Z pewnością jest to komiks przełomowy, być może i zasłużył na miano "kanonu komiksu", które nadał mu Egmont. Jego przeczytanie jak najbardziej polecam, jednakże muszę przyznać, iż nie otrzymałem tu tego efektu wow i głębokiej zadumy jak po przeczytaniu Strażników (a z nowszych komiksów np. Visiona). Brakowało mi tu trochę zgłębienia najważniejszych wątków i symboli, czuję liźnięcie tematu, a nie jego poznanie.
Spodziewałem się, że komiks ten wejdzie do mojego top 10 i że znajdę "mojego Batmana". Nie stało się tak. Będę szukał dalej.
Mimo to uważam, że naprawdę warto przeczytać ten komiks dla samego konceptu historii/fabuły, który jest świetny.
P.S. polecam film animowany DC, który jest ekranizacją tego komiksu. Szczerze? Podobał się mi się bardziej niż komiks.