Spider-Man: Niebieski Jeph Loeb 7,6
W zeszłym tygodniu przypadały dwa ważne dla komiksowego świata wydarzenia. Były to Światowy Dzień Publicznego Czytania Komiksów i 85. rocznica powstania Marvela. Zainspirowało nas to do recenzji, chociaż postawiliśmy na niezbyt oczywisty wybór…
„Spider-man Niebieski”, bo o tym komiksie mowa, to zbiór zeszytów wydanych pierwotnie w 2002 r. Jest to historia poznania i budowania relacji między Peterem Parkerem a Gwen Stacy. Narratorem jest nagrywający się na dyktafon Peter. Wiele lat po tym, jak ukochana zginęła tragicznie na jego oczach, w końcu postanawia rozliczyć się z przeszłością, licząc na to, że ktoś kiedyś wysłucha jego opowieści…
Myślę, że najlepiej fabułę tego komiksu określił we wstępie jeden z czołowych twórców Człowieka Pająka, John Romita jr. Porównał on obcowanie z tym dziełem do oglądania zdjęć z rodzinnej imprezy, tyle że robionych przez innych jej członków. Niby się tam było i zna się wydarzenia, jednak innym udało uchwycić się to, co nam zwyczajnie umknęło. I wiele jest w tym prawdy, bo historia tego romansu jest powszechnie znana. Tyle że wcześniej nie poświęcono tak znacznej uwagi rozwojowi tej relacji i tego co było po. Niewątpliwym plusem historii jest jej wielowarstwowość, ponieważ ma w sobie naprawdę wiele uroku, ale także niezbyt często spotykanego w uniwersum Marvela smutku.
Jeśli chodzi o postaci, przyznam, że nieco mnie one zaskoczyły. Peter niby jest jak zwykle nieco ciapowaty, choć z drugiej strony bywa charakterny. Natomiast po śmieci Gwen mocno się zmienia. Ogromne wyrazy uznania dla autorów, za ukazanie ciężaru smutki i winy, ponieważ młody Parker, zdając sobie sprawę, iż ponosi za te wydarzenia winę, niepomiernie cierpi. To jak nieustannie wspomina, że powinien coś zrobić inaczej i to jakim niezmiennym uczuciem darzy zmarłą partnerkę, tworzą naprawdę piękny wyciskający łzy obraz. Nie do końca natomiast rozumiem wizję Spider-mana. Z jednej strony, to wciąż ten przyjazny pajączek z sąsiedztwa rzucający nieustannie dosyć dziecinnymi żartami. Z drugiej, superbohater, który w chwili słabości liczy, że tym razem swojego wroga unieszkodliwił permanentnie. Trochę żałuję, że autorzy nie poszli nieco bardziej w ów mroczny klimat.
Gwen natomiast, jest niezwykle ciekawym przykładem przeniesienia. Miałem wrażenie, że jej mocno uwydatnione cechy, tj. przebojowość, pewność siebie, inteligencja i bystrość umysłu z czasem zostały przeniesione przez innych twórców na M.J. Mam wrażenie, jakby w ten sposób chciano ją upamiętnić. Zdecydowanie jest postacią, która zyskała moją ogromną sympatię.
Czego w żaden sposób nie mogę powiedzieć o Mary Jane. Daleko jej do wizji rozsądniej i dobrej dziewczyny, do której jak sądzę większość fanów jest przyzwyczajona. Tu bohaterka myśli głównie o sobie, nie przebiera w środkach by poderwać faceta (warto zaznaczyć, że zarówno facet jak i ona są wówczas w związkach),a jej podejście do życia można zamknąć w określeniu, którego sama używa „życie to impreza, a ja jestem na niej torem”. Naprawdę, przez większość fabuły ciężko było mi polubić tą postać.
Czy wizualnie ten zbiór przypadł mi do gustu? Jest on niewątpliwie utrzymany w dość oldschoolowym stylu. Ma to swoje plusy, ponieważ nadaje intrygującego klimatu i, jak podkreślają sami twórcy, mocno nawiązuje do pracy Johna Romity Sra. Natomiast jeden element zdzierżyć mi było ciężko. Kanoniczne cała ekipa jest w college’u, czyli są, jakby nie patrzeć, wciąż nastolatkami. Jednak część z nich wygląda, zwłaszcza tyczy się to Petera, jakby było grubo po 30-tce. Rozumiem oddanie hołdu klasyce, jednak dla współczesnego czytelnika, może to wyglądać nieco dziwnie. Warto zauważyć, w kontekście strony wizualnej, że ciekawym uzupełnieniem jest dodatek z wywiadem obu twórców. Dzięki temu można poznać kilka intrygujących smaczków.
Podsumowując, „Spider-man Niebieski” to istotny wkład w historię Pajączka. W mojej ocenie, dla jego fanów, to pozycja absolutnie obowiązkowa. A i mniej osadzeni w uniwersum również nie będą się przy tej lekturze nudzić.