-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać293
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-02-24
2020-05-31
2019-02-21
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak najbardziej ciekawa i bardzo się cieszę, że w końcu jakieś wydawnictwo się za nią zabrało i liczę, że nie spoczną tylko na tej jednej części.
Jak możemy dowiedzieć się ze wstępu książki podziemne miasto Żar zostało stworzone, w celu zapewnienia ludziom bezpieczeństwa przed czymś nieokreślonym, które może potrwać nawet dwieście lat. Po tym czasie ludność będzie mogła opuścić miasto. Zostawiono więc instrukcje w skrzynce z zaprogramowanym czasowo otwarciem. Tylko że przez tyle lat i niedopatrzenie skrzynka ta została zapomniana, kończą się zapasy i miasto zaczyna wygasać…
Po pierwsze i najważniejsze – opowieść miała klimat i „to coś” co może zachwycić, a jeśli nie, to na pewno urzeka. Autorka bardzo plastycznie przedstawia nam podziemne miasto i jego egzystencję. Porusza przy tym wiele interesujących zagadnień (pycha niektórych mieszkańców, krótkowzroczność, przyjaźń, siostrzana miłość, odwaga itd.). Kiedy wszyscy dorośli zajęci są swoimi sprawami i niezbyt łatwą egzystencją w Żarze, dwunastoletni Doon zauważa, że życie w podziemnym mieście jest zagrożone i pragnie zrobić co tylko może, aby je ocalić. Jego rówieśniczka Lina, dla której do tej pory jedynym celem było zdobycie wymarzonego przydziału pracy, również doznaje przebudzenia i postanawia działać mimo wszelkich przeciwności.
Książka może i nie zaskakuje, może i nie dowiadujemy się na końcu wszystkiego, co nas nurtuje, ale jest naprawdę interesującą pozycją dla młodego czytelnika, ładnie napisaną, z charakterystycznymi głównymi bohaterami i z klimatem. Mi się podobało.
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak...
2019-01-14
Pan Pingwin uwielbia czytać książki przygodowe i zajadać się kanapkami z rybnymi paluszkami. Pragnie zostać Profesjonalnym Poszukiwaczem Przygód i przeżywać to wszystko, co bohaterowie z jego ulubionych książek. Dlatego zakłada biuro detektywistyczne, daje ogłoszenie do gazety i czeka, aż przygoda sama go znajdzie. I znajduje. Ale czy to właśnie na taką przygodę czekał?
Detektyw Pingwin razem ze swoim przyjacielem mieszkającym w trzeciej szufladzie od góry w jego gabinecie – pająkiem Colinem – udają się do Muzeum Obiektów Extraordynaryjnych by znaleźć ukryty w nim skarb i tym samym uratować przyszłość muzeum.
Bardzo ciekawa i urocza opowieść. Pan Pingwin jest interesującym bohaterem, któremu kibicujemy z całych sił w spełnianiu marzeń, chociaż nie raz ma przy tym wątpliwości. Colin i jego kung-fu natomiast jest przezabawnym towarzyszem przygody. Sporo się działo, rozwiązywanie zagadki z bohaterami było zajmujące, zwrot akcji zaskoczył.
Moje dzieciaki słuchały z zainteresowaniem, momentami rozproszone, bo to już jednak pozycja długa, bez ilustracji na każdej stronie, bardziej skupiona na treści i jest jej dużo, ale ogólny przebieg zdarzeń nie umykał, wiedzieli co się działo i na zakończenie poprosili o kolejną książkę o Panu Pingwinie, a to chyba najlepsza rekomendacja.
Pan Pingwin uwielbia czytać książki przygodowe i zajadać się kanapkami z rybnymi paluszkami. Pragnie zostać Profesjonalnym Poszukiwaczem Przygód i przeżywać to wszystko, co bohaterowie z jego ulubionych książek. Dlatego zakłada biuro detektywistyczne, daje ogłoszenie do gazety i czeka, aż przygoda sama go znajdzie. I znajduje. Ale czy to właśnie na taką przygodę...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-29
Autor po raz kolejny mnie zaskoczył swoją pomysłowością. Stworzył przyjemną książkę dla dzieci i młodzieży, dla dorosłych też, bo czemu i nie? Każdy ma w sobie coś z dziecka, każdy kiedyś chciał być niezwykły i przeżywać niesamowite przygody. A jeśli tak nie jest i uważacie, że najważniejsze w życiu to zabawa w dorosłego i wmawianie sobie, że magia nie istnieje, to pewnie wina Bibliotekarzy! (jeśli nie wiecie o co chodzi, to musicie przeczytać tę książkę ;)).
Alcatraz jest chłopcem, który trafia ciągle do nowych rodzin zastępczych, nigdzie nie może zagrzać miejsca na dłużej, gdyż posiada niezwykły talent – psucie i niszczenie większości rzeczy, których się dotknie. Całe jego życie odmienia się w dniu jego trzynastych urodzin, kiedy to dostaje dziwny prezent, a dzień później poznaje swojego dziadka (prawdziwego).
Tak, tak, trochę to trąci Harrym Potterem i wieloma innymi książkami, gdzie to niby zwykły dzieciak nagle dowiaduje się, że wcale nie jest taki zwykły i całe jego życie się odmienia. Ale co z tego? Schemat ten sprawdzał się wielokrotnie i widocznie tak musi być i ludzie chcą to czytać. Ja zawsze z chęcią, o ile rozwinięcie opowieści mi się spodoba. Tutaj mi się podobało. Interesujący młody chłopiec, duża dawka humoru, fajny system magii i świat Bibliotekarzy, intrygujące talenty bohaterów. Jestem ciekawa dalszych przygód Alcatraza, oraz tego, co się kryje pod powierzchnią świata widzialnego dla zwykłych Ciszlandczyków.
Autor po raz kolejny mnie zaskoczył swoją pomysłowością. Stworzył przyjemną książkę dla dzieci i młodzieży, dla dorosłych też, bo czemu i nie? Każdy ma w sobie coś z dziecka, każdy kiedyś chciał być niezwykły i przeżywać niesamowite przygody. A jeśli tak nie jest i uważacie, że najważniejsze w życiu to zabawa w dorosłego i wmawianie sobie, że magia nie istnieje, to pewnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-09
„…najlepsze rzeczy w życiu są proste i nic nie kosztują.”
Do sięgnięcia po tę pozycję skłoniło mnie nazwisko jednego z autorów, którego serię Podzieleni bardzo lubię. Nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań, wiedziałam, że jest to książka skierowana do młodego odbiorcy, całość mnie nie powaliła, ale okazała się naprawdę przyjemną opowieścią, która może w jakiś sposób zachęcić młodego człowieka do zapoznania się z historią Tesli i jego wynalazkami (sama trochę poszperałam w tym temacie).
Pierwsza połowa książki niespecjalnie mnie zainteresowała, wszystko wydawało się takie zwyczajne, pomimo niezwykłości przedmiotów, odkrytych przez czternastoletniego Nicka na strychu domu, do którego wprowadził się z ojcem i bratem po śmierci mamy, a które to przedmioty stworzył sam Tesla. Pomyślałam sobie, że nie wciągnę się i nie zainteresuję, że to będzie koncept tego rodzaju: przedmioty ze strychu będą miały przeróżne dziwne funkcje, do tego trochę z życia szkolnego bohaterów i nic większego się nie wydarzy.
Ale od momentu akcji z rękawicą baseballową autor zdecydowanie się rozbujał, książka nabrała jakiegoś głębszego i ciekawszego wymiaru i zdecydowanie lepiej się czytało, a wręcz zaczęła wciągać. Cieszę się, że nie odłożyłam tej historii wcześniej i że dałam jej szansę, bo były momenty, dzięki którym i się pośmiałam i wzruszyłam. Znajdziemy tu po trochu wartości rodzinnych, tęsknotę po stracie, przyjaźń, tajemnicę, pierwsze zauroczenia, przygodę. Może nie jest to nic specjalnie skomplikowanego, książka napisana jest bardzo prostym językiem, ale przedstawiła jakąś fajną historię i to chciałam tutaj docenić, wystawiając jej siedem gwiazdek, mimo iż moje wcześniejsze odczucia były słabsze.
„…najlepsze rzeczy w życiu są proste i nic nie kosztują.”
Do sięgnięcia po tę pozycję skłoniło mnie nazwisko jednego z autorów, którego serię Podzieleni bardzo lubię. Nie miałam żadnych specjalnych oczekiwań, wiedziałam, że jest to książka skierowana do młodego odbiorcy, całość mnie nie powaliła, ale okazała się naprawdę przyjemną opowieścią, która może w jakiś sposób...
2015-09-28
„Chodź ze mną, na dno i w mrok”
Mój pierwszy kontakt z tym autorem, bardzo chciałam sięgnąć po tę książkę, skuszona niebywale cudowną okładką. Liczyłam na magię, historię, której nie zapomnę, czy to otrzymałam? W pewnym sensie tak.
Akcja książki ma miejsce w latach 60-tych, w małej prowincjonalnej mieścinie w Stanach Zjednoczonych, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie można by powiedzieć, że wszystko, ale czy na pewno? Kiedy dwunastoletni Cory i jego ojciec są świadkiem wypadku, który w gruncie rzeczy jest morderstwem, ich świat zmienia się. Gdzieś wśród tych zwyczajnych ludzi czai się morderca. Ale nie jest to opowieść traktująca czysto o zabójstwie i poszukiwaniach sprawcy, autor maluje nam codzienne życie młodego chłopca, jego przyjaźnie, wkraczanie w dojrzałość, to, w jaki sposób młody człowiek myśli i postrzega świat, jak widzi społeczeństwo wokół siebie.
Może nie dzieje się specjalnie wiele, ale były momenty, które dawały do myślenia, inne dostarczały silnych wzruszeń, jak to w życiu, był czas i na śmiech i na łzy. Trochę mi się to ciągnęło, ale po wielu przemyśleniach, jest to książka pisana oczami chłopca. Wszystko w niej zawarte, każde wydarzenie, to niezwykłe, czy to bardziej przyziemne było dla niego ważne. Gdzieś momentami zatracałam tą magię a treść mi umykała, ale przyznaję, że autor stworzył naprawdę dobry klimat, który się po prostu czuje.
Muszę nadmienić jeszcze, że genialny wstęp i zakończenie. Autor trafił w sedno tego, co aktualnie i mnie dotyczy, a mianowicie jak pozostać młodym duchem i mimo przemijających lat i doświadczeń, nie zatracić w sobie tej magii i dziecięcego spojrzenia na świat. I mimo, iż czasami musiałam przebrnąć przez niektóre momenty, historia wsiąkała we mnie i pozostawiła naprawdę świetne wrażenie końcowe.
„Życie toczy się dalej, a droga zawsze prowadzi nas w najmniej oczekiwane miejsca.”
„Chodź ze mną, na dno i w mrok”
Mój pierwszy kontakt z tym autorem, bardzo chciałam sięgnąć po tę książkę, skuszona niebywale cudowną okładką. Liczyłam na magię, historię, której nie zapomnę, czy to otrzymałam? W pewnym sensie tak.
Akcja książki ma miejsce w latach 60-tych, w małej prowincjonalnej mieścinie w Stanach Zjednoczonych, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o...
2015-12-29
Jestem pozytywnie zaskoczona. Książka wessała mnie od pierwszych wersów i nie mogłam się oderwać!
James Halliday stworzył OASIS – wirtualny świat, który zawładnął ludźmi. Ludzkość znudzona i przygnębiona nieciekawą rzeczywistością, szarością i ziejącą z każdej strony biedą zatraca się w OASIS, gdzie mogą stworzyć siebie takimi, jakimi chcą być i poczuć się lepiej. Nic więc dziwnego, że wirtualny świat Hallidaya odniósł globalny sukces, a sam twórca zyskał bogactwo. Kiedy Halliday umiera, pozostawia testament, w którym oznajmia światu, że ukrył w OASIS jajo i pozostawił wskazówki jak je odnaleźć, a osoba, która zrobi to pierwsza, odziedziczy cały jego majątek. Od kilku lat „jajogłowi”, jak zaczęto nazywać poszukiwaczy jaja, bezskutecznie próbują rozwiązać pierwszą zagadkę, do czasu, aż główny bohater i jednocześnie narrator powieści – osiemnastoletni Wade/Parzival jako pierwszy trafia na trop…
Schemat na powieść prosty, jak z filmów przygodowych o poszukiwaniach skarbów, co raz ktoś inny wysuwa się na prowadzenie i czujemy i wiemy, jak się wszystko zakończy, ale i tak trwamy w napięciu i śledzimy przebieg wydarzeń z zaciekawieniem. Tutaj, dodatkowo, futurystyczna wizja wirtualnego świata miesza się z latami 80-tymi, w których klimacie są wszystkie zagadki odnośnie ukrytego jaja, gdyż twórca OASIS był zagorzałym sympatykiem swoich lat młodzieńczych. Całość jest przez to fajna i oryginalna. Autor zawarł dużo szczegółów odnośnie gier komputerowych, filmów i muzyki tamtych czasów.
Praktycznie przez cały czas coś się działo, bohaterowie byli sympatyczni, jest tradycyjna walka dobra ze złem, troszkę mi zabrakło mechów pod koniec rozgrywki, ale ogólnie mówiąc – bawiłam się przednio i nie mogłam się od tej książki oderwać, niczym postacie ze świata stworzonego przez autora uzależnieni od OASIS. Mogłabym się doczepić do kilku rzeczy, ale nie chcę i tego nie zrobię, bo nie umniejszyły one przyjemności, jaką sprawiła mi lektura.
Jestem pozytywnie zaskoczona. Książka wessała mnie od pierwszych wersów i nie mogłam się oderwać!
James Halliday stworzył OASIS – wirtualny świat, który zawładnął ludźmi. Ludzkość znudzona i przygnębiona nieciekawą rzeczywistością, szarością i ziejącą z każdej strony biedą zatraca się w OASIS, gdzie mogą stworzyć siebie takimi, jakimi chcą być i poczuć się lepiej. Nic więc...
2015-06-24
Całkiem fajna młodzieżowa przygodówka.
Dość długo musiałam czekać aż się rozkręci, ale później działo się dużo i szybko. Akcja książki ma miejsce na małej wysepce Pemberwick, pięć mil od Portland na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Na początku poznajemy społeczność wyspy, między innymi nastoletniego narratora opowieści, Tuckera, jego przyjaciela Quinna, dwie dziewczyny, które wpadły Tuckerowi w oko, oraz resztę społeczności, która żyje sobie spokojnie, nieświadoma tego co ma nadejść. I wtedy mają miejsce niespodziewane wydarzenia – wybuch niezidentyfikowanego obiektu u wybrzeży wyspy, zgon młodego chłopaka, a później jednostka marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych pod nazwą SYLO przejmuje kontrolę nad wyspą, na której rozprzestrzenił się wirus, wprowadza kwarantannę, ale Tucker podejrzewa, że cała sprawa ma jakieś głębsze dno i za wszelką cenę będzie się starał dokopać do prawdy.
Nie do końca wkręciłam się w wydarzenia, były momenty, że mogłabym odłożyć książkę i bez wyrzutów sumienia zapomnieć o niej, ale im bliżej końca, tym więcej się działo i naprawdę chciałam poznać zakończenie tej opowieści. Jest dużo zwrotów akcji, dużo niespodziewanych wydarzeń, młodzi bohaterowie próbują sobie poradzić w nowych dla nich okolicznościach. Główny bohater, narrator, całkiem przyjemny, ale czasami wydawał mi się jakiś bezuczuciowy. Samo zakończenie może i nie powala, ale nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, no i nie wszystko zostało wyjaśnione, pozostałam w niepewności, a biorąc pod uwagę całkiem dobre oceny kolejnych części SYLO na zagranicznych portalach – jest na co czekać i oby nie skończyło się w Polsce na tej jednej części.
Całkiem fajna młodzieżowa przygodówka.
Dość długo musiałam czekać aż się rozkręci, ale później działo się dużo i szybko. Akcja książki ma miejsce na małej wysepce Pemberwick, pięć mil od Portland na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Na początku poznajemy społeczność wyspy, między innymi nastoletniego narratora opowieści, Tuckera, jego przyjaciela Quinna, dwie...
2014-01-19
Minęło bardzo dużo czasu zanim przeszłam z części pierwszej do drugiej... Podobnie jak w Eragonie, pierwsza połowa książki była dość ciężka i odrobinę nudna. Cały czas czekałam na jakąś akcję, która pojawiła się później. Niestety, książka bardzo przewidywalna. Nic mnie nie zaskoczyło, odgadłam wszystko, co miało się wydarzyć. Jestem rozczarowana odnośnie Murtagha, ale naprawdę podobał mi się Roran, nawet bardziej niż Eragon. Podsumowując, daję siedem, ponieważ jest to fajna książka, ale tylko fajna.
Minęło bardzo dużo czasu zanim przeszłam z części pierwszej do drugiej... Podobnie jak w Eragonie, pierwsza połowa książki była dość ciężka i odrobinę nudna. Cały czas czekałam na jakąś akcję, która pojawiła się później. Niestety, książka bardzo przewidywalna. Nic mnie nie zaskoczyło, odgadłam wszystko, co miało się wydarzyć. Jestem rozczarowana odnośnie Murtagha, ale...
więcej mniej Pokaż mimo toZ całym szacunkiem dla młodego wieku autora, pierwsza połowa książki była trudna do przebrnięcia, momentami chciałam dać sobie spokój. Cały pościg za Ra'zacami, szkolenie... było nudne. Ale później pojawili się Murtagh i Arya i nudna książka zamieniła się w wielką przygodę.
Z całym szacunkiem dla młodego wieku autora, pierwsza połowa książki była trudna do przebrnięcia, momentami chciałam dać sobie spokój. Cały pościg za Ra'zacami, szkolenie... było nudne. Ale później pojawili się Murtagh i Arya i nudna książka zamieniła się w wielką przygodę.
Pokaż mimo to2015-03-03
Jest to mój pierwszy kontakt z tym autorem i muszę uznać to spotkanie za dość udane, ale zachwycona specjalnie nie jestem.
Nie wiem co się dokładnie wydarzyło, zwykle lubię opowieści o młodych ludziach, ich przygodach i sile przyjaźni, lubię jak bohater ma fajne krótkie i zwięzłe imię, jak Will, Finn, Todd, Ben itp. I jeszcze jego bronią jest łuk… (mam słabość do łuczników), dodatkowo jest bystry, zaradny, odważny i zdolny… czego chcieć więcej ? A jednak porównując tę książkę, do wszystkiego, co już przeczytałam wcześniej, wydała mi się trochę zbyt bardzo nastawiona tylko na młodego odbiorcę, a przecież główny bohater nie jest taki znów młody. Nie poczułam żadnej większej sympatii do żadnej z postaci. Dodatkowo pierwsze 100 stron wlokło się niemiłosiernie, a dowiedzieliśmy się z nich tego samego, co można było wyczytać w opisie z tyłu książki, więc zaskoczenie zerowe. Później, kiedy pojawia się Wyrwij, akcja się rozkręca, na polowaniu towarzyszą nam prawdziwe emocje. I praktycznie do samego końca jest tylko lepiej, włączając w to zaskakujący epilog, no może z wyjątkiem tego, że mistrz Halt, znając doskonale słabość przeciwnika, nie wpada na pomysł jakiejś zasadzki i generalnie dość głupio kończy się ten pojedynek.
Z całą pewnością nie skończę na tym jednym tomie, przeraża mnie trochę myśl o jedenastu kolejnych, więc pewnie nie przeczytam całej tej sagi tak szybko, jak zakładałam. Zawsze jednak liczę na to, że historia, zwłaszcza wielotomowa się rozkręci i w którymś momencie wsiąknę. I zdecydowanie jest to pozycja, którą w początkowej kolejności, oprócz Harrego Pottera, Opowieści z Narnii i Mrocznych Materii, będę mogła polecić w przyszłości mojemu dorastającemu synowi (córce nie koniecznie).
Jest to mój pierwszy kontakt z tym autorem i muszę uznać to spotkanie za dość udane, ale zachwycona specjalnie nie jestem.
Nie wiem co się dokładnie wydarzyło, zwykle lubię opowieści o młodych ludziach, ich przygodach i sile przyjaźni, lubię jak bohater ma fajne krótkie i zwięzłe imię, jak Will, Finn, Todd, Ben itp. I jeszcze jego bronią jest łuk… (mam słabość do...
2015-01-31
„Świat to niekończąca się pętla, wstęga Mobiusa, kołowrotek, w którym biegamy.”
Po lekturze „Więźnia Incarceronu”, który był bardzo interesujący, musiałam sięgnąć po kontynuację. I muszę przyznać, że całość była porównywalna do pierwszej części. Te same rzeczy mnie zachwyciły i te same spowodowały, że nie oceniam tej pozycji wyżej. Historia jest z całą pewnością niebanalna, można tu znaleźć elementy wielu gatunków, od sci-fi, poprzez fantastykę i przygodę, jest tajemnica, jest napięcie, brakuje jedynie jakiegokolwiek mocniej zarysowanego wątku romantycznego. Całość naprawdę wciąga, ale wciąż pojawiały się, przynajmniej jak dla mnie, problemy z wyobrażeniem sobie niektórych miejsc i sytuacji i wciąż uważam, że opisy i charakterystyki postaci pozostawiają pewien niedosyt.
O czym jest w tej części ? Finn wydostał się z więzienia, o czym marzył przez cały pobyt wewnątrz, w końcu zobaczył gwiazdy, ale Zawnętrze nie spełniło w pełni jego oczekiwań, trafił do Królestwa, gdzie ludzie żyją w zgodzie z Protokołem na wzór dawnych epok, świata intryg, kłamstw i złudzeń, gdzie tylko najbogatsi i Ci, którzy posiadają władzę, mają wszystko. A biedni? „Dla nas Epoka to nie dekoracje ani zabawa na niby. To rzeczywistość. Nie mamy pałeczek kosmetycznych, elektryczności ani pleksiglasu. Malownicza nędza, którą królowa lubi oglądać podczas przejażdżek, to nasz dom. Ona się bawi w dawne czasy. My w nich żyjemy.”
Finn nie może uwierzyć w to, że trafił z jednego więzienia do drugiego i w dodatku pozostawił wewnątrz swojego brata krwi, który po intrydze Naczelnika nie może się stamtąd wydostać i teraz za wszelką cenę poszukuje wyjścia. A tymczasem więzienie, jako istota samowystarczalna, żyje swoim życiem i układa swój własny plan.
„Każde więzienie dla tych, którzy w nim tkwią, jest wszechświatem. […] może i Królestwo jest mikroskopijne? Może i ono kołysze się u dewizki zegarka jakiejś istoty? Ucieczka to za mało, bo nie daje odpowiedzi na pytania. To nie Wolność. Dlatego naprawię moje skrzydła i odlecę do gwiazd.[…] - Może naszą ucieczką jest śmierć. - Śmierć to także kolejne drzwi.”
Jaka jest prawda o tamtym świecie?
Zakończenie i odpowiedź na to pytanie może nie jest rewelacyjne, ale z całą pewnością warto je poznać. I oczywiście polecam tę książkę. Nie nudziłam się.
Dodam jeszcze, że słyszałam iż ma pojawić się ekranizacja pierwszej części tej serii. Szczęście moje było przeogromne, do czasu aż nie znalazłam wzmianki na filmweb.pl że Taylor Lautner będzie Finnem... Taak... mój entuzjazm się rozpłynął i jeśli ten film pojawi się na ekranach to naprawdę nie wiem, czy psychicznie sobie z tym poradzę.
„Świat to niekończąca się pętla, wstęga Mobiusa, kołowrotek, w którym biegamy.”
Po lekturze „Więźnia Incarceronu”, który był bardzo interesujący, musiałam sięgnąć po kontynuację. I muszę przyznać, że całość była porównywalna do pierwszej części. Te same rzeczy mnie zachwyciły i te same spowodowały, że nie oceniam tej pozycji wyżej. Historia jest z całą pewnością...
2015-01-24
"Bo śnię, a w snach widzę gwiazdy."
Nie byłam przekonana, czy chcę przeczytać tę książkę, ale po kilkukrotnej lekturze opisu postanowiłam spróbować.
Początek nie był dla mnie zachwycający i ciężko było mi wciągnąć się w świat przedstawiony i wydarzenia, ale im dalej w las, tym było ciekawiej i w pewnym momencie po prostu przepadłam.
Autorka opisuje świat przyszłości, gdzie po Latach Gniewu sporą część społeczeństwa zamknięto w specjalnie skonstruowanym więzieniu, zwanym Incarceronem. Więzienie jest tak potężne, że może śmiało być uważane za drugi świat, w pełni zmechanizowane i samowystarczalne. Jednakże główny bohater, Finn, żyje w tym świecie od trzech lat i miewa wizje, przypomina sobie urywki przeszłości, w której był poza więzieniem i widział gwiazdy. Większość innych mieszkańców więzienia uważa, że Zewnętrze nie istnieje, inni, że wyjścia zapieczętowano i nie można go opuścić, ani się do niego dostać, większość, poza Finnem i garstką jego przyjaciół, którzy po odnalezieniu klucza i z nadzieją, że legendy o Sapphique’u, ponoć jedynym więźniu, któremu udało się uciec, wyruszają na poszukiwanie wyjścia.
Tymczasem w Zewnętrzu ludzie żyją na wzór dawnych Epok i wszelka technika i udogodnienia są zabronione Protokołem. W tym świecie żyje Claudia, która niebawem zostanie wydana za mąż za księcia, czy chce tego, czy nie. Claudia jest na tyle fascynująca, że mimo iż boi się swojego ojca, sprzeciwia mu się i wraz ze swoim nauczycielem Jaredem zgłębiają temat Incarceronu. W końcu Claudia również odnajduje klucz, poprzez który może połączyć się z drugim kluczem i wtedy całość naprawdę nabiera tempa.
Książka jest interesująca, może posiada trochę braków, może opisy niektórych miejsc i postaci pozostawiają wiele do życzenia, ale z całą pewnością historia jest dobra, a świat wykreowany przez autorkę – niezwykły, zarówno Wewnętrze jak i Zewnętrze. Pojawia się wiele pytań przed czytelnikiem, wiele tajemnic, mnie nie udało się przewidzieć wszystkiego w 100%, a lubię, kiedy jest zaskoczenie, uwielbiam to uczucie, kiedy nic nie jest do końca oczywiste, kiedy mogę martwić się o los bohaterów, a tutaj tak było.
Kim jest Sapphique? Czy istnieje? Czy legendy o jego ucieczce są prawdziwe? Gdzie w ogóle znajduje się Incarceron? I co najważniejsze, czy istnieje z niego wyjście?
Dodatkowo książka, mimo iż przedstawia świat przyszłości, a bohaterowie są młodzi, daleka jest od wszystkich młodzieżowych dystopii, przypomniały mi się stare filmy przygodowe, w stylu Goonies, nie ma typowego love story, które zajmuje sporą część opowieści, jest bardziej o przyjaźni, o dążeniu do celu, poszukiwaniu odpowiedzi.
"Bo śnię, a w snach widzę gwiazdy."
Nie byłam przekonana, czy chcę przeczytać tę książkę, ale po kilkukrotnej lekturze opisu postanowiłam spróbować.
Początek nie był dla mnie zachwycający i ciężko było mi wciągnąć się w świat przedstawiony i wydarzenia, ale im dalej w las, tym było ciekawiej i w pewnym momencie po prostu przepadłam.
Autorka opisuje świat przyszłości,...
2015-01-15
„Szum to nieprzefiltrowany człowiek, a bez filtra człowiek to tylko ruchomy chaos.”
Po wszystkich dystopijnych historiach, jakie ostatnio czytałam, gdzie narrator był rodzaju żeńskiego, miałam ogromną ochotę na odmianę i postanowiłam sięgnąć po opowieść widzianą oczami płci przeciwnej. Długo się wahałam przed zakupem tej książki (w momencie zakupu raptem 14 ocen i jedna opinia), ale zaryzykowałam… i opłaciło się!
Narratorem jest 13-letni Todd, który jest ‘prawie’ mężczyzną i jest jednym z kolonistów na Nowym Świecie. Mieszka w osadzie zwanej Prentisstown, razem z dwoma opiekunami, oraz… około 150 innymi mężczyznami. Prentisstown jest jedyną osadą na Nowym Świecie, a mieszkający tam mężczyźni są ostatnimi ludźmi (przynajmniej tego dowiadujemy się na początku). Na Nowym Świecie ludzie toczyli wojnę ze Szpaklami, stworami pokrytymi mchem, które to zainfekowały ludzi, wszystkie kobiety wymarły, a mężczyźni od tamtej pory, czy chcą czy nie chcą, słyszą swoje myśli (zwane Szumem), słyszą nawet myśli zwierząt.
„W tym świecie nie ma niczego oprócz Szumu, niczego prócz nieprzerwanych myśli mężczyzn i stworzeń, które cię atakują i atakują i atakują (...).”
Chłopcu nie żyje się tam lekko („Osada wie o tobie wszystko i chce się dowiedzieć więcej i chce ci dowalić tym, co już wie, i jak w tym wszystkim zachować choćby kawalątek siebie?”). Wszystko zmienia się, kiedy Todd znajduje na bagnach dziewczynę, która pomimo tego, że jest dziewczyną – wymarłym gatunkiem, to jeszcze nie ma Szumu.
Całe życie chłopca diametralnie zmienia się, musi uciekać, on, uzbrojony w nóż, jego pies Manczi i dziewczyna, zdani tylko i wyłącznie na siebie, szukając odpowiedzi, o co w tym wszystkim chodzi. Czy całe dotychczasowe życie chłopca w Prentisstown było jednym wielkim kłamstwem? Jaka jest prawda o Nowym Świecie?
Całość akcji naprawdę wciągająca, nic nie jest w tej książce do końca oczywiste, autor nic nie zdradza od razu. Dzieje się naprawdę dużo i szybko, jest o zabijaniu i dylematach z tym związanych, jest o nadziei, cała gama emocji od śmiechu, przez strach, po rozpacz i łzy przetoczyła się przeze mnie niczym tornado.
Język, jakim prezentowana jest historia był, przynajmniej z początku, dość dziwny, chaotyczny, bardzo dużo przydługich zdań, dość wymyślnie skonstruowanych („…jedyne, co jestem w stanie zrobić, to próbować nadal wytrzymać ból i zmęczenie i syf w płucach i głód szarpiący mi wnętrzności i zadrapania od kolców na całym ciele i myślę, że bym się popłakał, gdybym jeszcze miał choć trochę siły.”). Było wiele powtórzeń („…ale idziemy i idziemy i idziemy, potykając się wędrujemy naprzód…”) i bezpośrednich zwrotów do czytelnika („zamknijcie się”, „co nie?”). Wszystko to mogło być irytujące, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że wcale a wcale nie było, że to jest właśnie atut tej książki, dodający niezwykłości, oryginalności i dynamizmu wszystkim wydarzeniom, a narratorem jest w końcu 13-letni chłopiec, który całe swoje życie spędził przygnieciony myślami innych, nie umiejący nawet czytać i pisać. Dzięki temu całość wydarzeń była bardzo wiarygodna, momentami czułam się, jakbym brała w tym realnie udział, dialogi były bardzo swobodne i książka pochłonęła mnie bez reszty. Narracja, trafnie określona jako ‘chropowata’ na okładce książki, trochę przypominała mi Więźnia Labiryntu połączonego z Dotykiem Julii, ale książka ta ukazała się w oryginale wcześniej niż tamte pozycje, szkoda, że w Polsce dopiero teraz.
Dodatkowym plusem były zakończenia rozdziałów w odpowiednich miejscach, już chcę kończyć czytanie, a tu pojawia się jakiś zwrot akcji i… koniec rozdziału, i za każdym razem mówię sobie „jeszcze tylko jeden”. I w ten sposób zdecydowanie za szybko się to wszystko skończyło.
A zakończenie było świetne, zaskakujące i poruszające…
I mam nadzieję, że zachęciłam do tego, aby więcej osób sięgnęło po tę książkę i pojawiło się tu więcej opinii z nią związanych. Ja osobiście nie mogę się doczekać kolejnej części, ale już niedługo.
„Na końcu drogi czeka nadzieja. Pamiętaj o tym.”
„Szum to nieprzefiltrowany człowiek, a bez filtra człowiek to tylko ruchomy chaos.”
Po wszystkich dystopijnych historiach, jakie ostatnio czytałam, gdzie narrator był rodzaju żeńskiego, miałam ogromną ochotę na odmianę i postanowiłam sięgnąć po opowieść widzianą oczami płci przeciwnej. Długo się wahałam przed zakupem tej książki (w momencie zakupu raptem 14 ocen i jedna...
2014-11-22
Wpadłam na tę książkę zupełnym przypadkiem w trakcie poszukiwania jakiś ciekawych pozycji dystopijnych dla młodzieży. Powiedziałam "dlaczego nie ?" i dodałam całą serię na listę oczekujących na przeczytanie w przyszłości, chociaż absolutnie nigdy nie słyszałam o tej książce, ani o ekranizacji. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy znalazłam pięć tomów w bibliotece, również zupełnym przypadkiem :)
Początek książki wzbudził we mnie lęk, że jednak to nie będzie w moim guście, zupełnie obce dla mnie środowisko Australijskiej prowincji, w dodatku dość spora liczba pierwszoplanowych bohaterów na raz, pomyślałam sobie, że będzie naprawdę ciężko zaprzyjaźnić się z nimi, poznać ich i wczuć się w całość. Jednakże bardzo się myliłam.
Książka pochłaniała, wydarzenia przedstawione w niej były ciekawe, relacje pomiędzy bohaterami, może nie najlepiej skonstruowane, ale były proste, jasne i klarowne, bez żadnego zbędnego owijania w bawełnę, wszystko było powiedziane w języku przystępnym dla potencjalnego młodego odbiorcy ale nie tylko, mnie również dobrze się tę książkę czytało.
Konstrukcja akcji bardzo przypomniała mi film "Czerwony Świt" i myślę, że coś w tym jest. Można być zaskoczonym, skąd w młodych ludziach w obliczu zagrożenia bierze się taka odwaga, można myśleć, że to wszystko bzdura, ale w moim odczuciu jest to naprawdę wiarygodne, czego dobitnym przykładem są wszystkie wojny, które były w przeszłości, wszystkie grupy harcerzy, partyzantów na swój sposób walczące z uciskiem.
Myślę, że ta książka była dobrym początkiem serii i naprawdę nie mogę się doczekać rozwinięcia.
I co najważniejsze, póki co polubiłam główną bohaterkę i narratorkę tej opowieści, co naprawdę rzadko mi się zdarza.
Wśród minusów natomiast mogę wymienić dość skromne zarysowanie uczuć innych bohaterów, ale to chyba wina pierwszoosobowej narracji, a także brak jakiejkolwiek negatywnej postaci w gronie przyjaciół, wszyscy są wręcz idealni do wyrzygania.
Kolejnym krokiem będzie obejrzenie ekranizacji, chociaż strasznie się boję, że nie ukarze ona w pełni charakterów, spłyci wszystko i uczyni z tych zwykłych ludzi kierowanych strachem i emocjami, superbohaterów wywijających bronią i ratujących świat przed inwazją obcych.
Wpadłam na tę książkę zupełnym przypadkiem w trakcie poszukiwania jakiś ciekawych pozycji dystopijnych dla młodzieży. Powiedziałam "dlaczego nie ?" i dodałam całą serię na listę oczekujących na przeczytanie w przyszłości, chociaż absolutnie nigdy nie słyszałam o tej książce, ani o ekranizacji. Tym większe było moje zaskoczenie, kiedy znalazłam pięć tomów w bibliotece,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-27
"Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasami osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli".
Muszę przyznać, że ta książka była naprawdę poruszająca, a jednocześnie tak zwyczajna w swojej prostocie. Bohaterowie bardzo ludzcy, może odrobinę wyidealizowani, ale realni. Każdy z nas na pewno mógłby się z którymś z nich w jakiś sposób utożsamiać.
Ta część książki w jeszcze większym stopniu przedstawia dylematy moralne młodych ludzi w obliczu wojny, wszystkie ciężkie decyzje z jakimi przyszło im się zmierzyć, mówi o strachu, o odwadze. W sercach tych młodych ludzi rodzi się niepewność, co w obliczu wojny i związaną z nią śmiercią i zabijaniem, jest dobre a co złe, jak się zachować, jak być bohaterem, a nie zatracić przy tym człowieczeństwa i postępować właściwie. Jednocześnie zmagają się ze swoją młodością, hormonami, uczuciami, przeżywają pierwsze, nie idealne, ale niezgrabne i niepewne kontakty seksualne (Tak, młodzież też uprawia seks! Którego brak aż razi w wielu książkach o młodzieży, gdzie spędzają ze sobą nie wiadomo ile nocy, kochają się na zabój i parzą sobie w oczy i głaskają się po włosach. Nie mówię, żeby z książek dla młodzieży robić porno, ale bądźmy realistami, młodzi ludzie też się kochają i też dochodzi do fizycznych kontaktów, a nie tylko do pocałunków).
Jest kilka nonsensów w tej książce, czasami razi niesamowita inteligencja tych młodych ludzi, zdaje się, że oni wiedzą wszystko o wszystkim. Trochę drażnią przeprowadzane przez nich działania, kwatery główne obcych sił zbrojnych tak słabo strzeżone. Mam nadzieję, że nie dojdzie do tego w kolejnych częściach, że ta wątła grupka ludzi ocali całą Australię. Ale myślę, że ich działania może w końcu doprowadzą do powstania jakiegoś większego ruchu oporu, o ile taki jeszcze gdzieś tam nie istnieje.
Ogólnie uważam, że naprawdę warto poznać tę historię.
„(…) zdałem sobie sprawę, o co chodzi z tą całą odwagą. Ona jest w naszych głowach. Nie rodzimy się z nią, nie uczymy się jej w szkole, nie czerpiemy jej z książek. To sposób myślenia, i tyle. To coś, w czym ćwiczymy umysł. (…) Odwaga to wybór, którego dokonujemy.”
"Przyszłość jest... sam nie wiem, jaka jest przyszłość. To czysta kartka papieru, na której rysujemy kreski, ale czasami osuwa nam się ręka i kreski nie wychodzą tak, jakbyśmy chcieli".
Muszę przyznać, że ta książka była naprawdę poruszająca, a jednocześnie tak zwyczajna w swojej prostocie. Bohaterowie bardzo ludzcy, może odrobinę wyidealizowani, ale realni. Każdy z nas na...
2014-12-02
"Mali ludzie potrafią robić wielkie rzeczy..."
Kiedy znalazłam pięć części tej serii w bibliotece, ucieszyłam się bardzo i po przeczytaniu pierwszej pomyślałam: „dobrze, że nie musiałam jej kupować”. Po przeczytaniu drugiej części zaczęłam żałować, a po przeczytaniu trzeciej mój żal sięgnął zenitu. W dodatku w mojej bibliotece nie mają dwóch ostatnich części !!!
Możliwe, że ta książka nie jest idealna, możliwe, że działania tych młodych ludzi nie są specjalnie realne, że za dużo jest zbiegów okoliczności i szczęśliwych trafów, ale przemyślenia w niej zawarte zapierają dech w piersi.
"Przypomina mi się wiersz wiszący w sypialni Robyn w Wirrawee – ten, w którym kobieta opowiada, że gdy kiedyś odwracała się na plaży, widziała ślady czterech stóp: swoich i Boga, lecz teraz, w najtrudniejszych chwilach, odwraca się i widzi ślady dwóch. Pyta Boga: „Jak to jest, że wtedy, kiedy najbardziej Cię potrzebuję, nie ma Cię przy mnie?”. A Bóg odpowiada: „Moje dziecko, jestem tu. To ślady moich stóp. Zostawiłem je, gdy cię niosłem.”
Z początku byłam bardzo sceptyczna, zaczął powielać się schemat z poprzednich części (opadnięcie z sił, bezczynność, nuda, zebranie się do kupy i atak). Później jednak wszystko się zmieniło i wydarzyło się coś naprawdę niespodziewanego i chociaż po tym wydarzeniu bardzo łatwo było przewidzieć zakończenie, co zważywszy na to, że są jeszcze 4 części nie było wcale takie trudne, samo zakończenie wbiło mnie w fotel i zaczęłam płakać. Nie pamiętam już kiedy płakałam czytając książkę… To było tak silne doznanie, że nie potrafię tego opisać i nie wiem już nawet, co jeszcze mogę dodać do tej wypowiedzi. Po prostu daję dziesięć gwiazdek.
"Trzeba w coś wierzyć. To wszystko."
"Mali ludzie potrafią robić wielkie rzeczy..."
Kiedy znalazłam pięć części tej serii w bibliotece, ucieszyłam się bardzo i po przeczytaniu pierwszej pomyślałam: „dobrze, że nie musiałam jej kupować”. Po przeczytaniu drugiej części zaczęłam żałować, a po przeczytaniu trzeciej mój żal sięgnął zenitu. W dodatku w mojej bibliotece nie mają dwóch ostatnich części !!!
Możliwe,...
Nie wiem w sumie z jakich powodów sięgnęłam po tę pozycję. Przypomniało mi się pewnego dnia o filmie, który widziałam lata temu i zrobił na mnie wtedy duże wrażenie i niezidentyfikowane coś zaczęło przyciągać mnie do książki. Jak to często bywa rzeczywistość została zweryfikowana po latach, i to co kiedyś mogło wydawać się genialne, w późniejszym życiu już takie nie jest do końca, stąd pomysł na fabułę nie wywołał już we mnie tyle emocji co kiedyś. Ale po skończonej lekturze uważam, że nadal jest o czym rozmyślać i co analizować, więc chyba nie było tak całkiem źle.
Richard jest młodym podróżnikiem, znudzonym życiem i żądnym przygód. Podczas pobytu w Tajlandii, pewien mężczyzna w hotelu przekazuje mu mapę, na której znajduje się lokalizacja tajemniczej plaży na jednej z tajlandzkich wysp. Miejsca, gdzie turyści nie mają wstępu – mapę do raju. Po czym mężczyzna podcina sobie w nocy żyły i umiera. Richard, wraz z nowo poznaną parą Francuzów postanawia odnaleźć plażę.
W poszukiwaniu raju i swojego miejsca na Ziemi… Autor ukazuje poprzez obraz plaży, utopijnego, pięknego, nieskażonego ludzką działalnością miejsca, czy rzeczywiście raj istnieje i czy może istnieć, kiedy już wsadzi się do niego kilkadziesiąt różnych osób, o różnych charakterach, poglądach. Niby wszystko pozornie gra i jest cudownie, ale jednak pod powłoką pozorów, kryje się to co zwykle. A w tym wszystkim dość irytująca postać Richarda. Osoby młodej, żądnej przygód, która chyba tak naprawdę nie wie, czego chce. Niby jest zachwycony prostotą życia na wyspie, zniesmaczony innymi miejscami w których był, gwarnymi i pełnymi turystów, docenia spokój i piękno natury, jednak to mu nie wystarcza, zaczyna się chorobliwie nudzić, do tego stopnia, że sam prowokuje niebezpieczne sytuacje. Do tego jest nieodpowiedzialny i jego irracjonalne zachowania ściągają fatalne skutki, jak przekazanie mapy. W sumie nie było w tej książce żadnego bohatera, którego można by jakoś mocniej polubić… Chyba że Jed, który pierwszy otworzył oczy i ujrzał, jaka wyspa i ludzie są naprawdę. Bo wszystko zawsze wygląda pięknie, kiedy sprawy idą po naszej myśli, a to jacy jesteśmy najlepiej obrazują chwile niepewności i trudnych wyborów, które nas zdefiniują.
Daje do myślenia. Zabrakło mi trochę napięcia przy samej końcówce, całość rozegrała się bardzo szybko. Trzeba było długo czekać, zanim coś zacznie się dziać. Autor bardzo długo opisuje pozytywy i prozę życia na wyspie, a mniej skupił się na tych złych stronach, które nie ewoluowały i wzięły się jakby znikąd. Zabrakło mi też informacji o przyczynach ucieczki Daffy’ego z wyspy i powodów, dla których skończył tak a nie inaczej.
Reasumując uważam, że to całkiem dobra historia. Nie zachwyciła mnie w równym stopniu jak kiedyś, ale na pewno było warto przeczytać. Szkoda, że zatoka Maya Bay, gdzie kręcono zdjęcia do ekranizacji, skończyła w tak smutny sposób, przez ludzką głupotę, która nie ma szacunku do niczego.
Nie wiem w sumie z jakich powodów sięgnęłam po tę pozycję. Przypomniało mi się pewnego dnia o filmie, który widziałam lata temu i zrobił na mnie wtedy duże wrażenie i niezidentyfikowane coś zaczęło przyciągać mnie do książki. Jak to często bywa rzeczywistość została zweryfikowana po latach, i to co kiedyś mogło wydawać się genialne, w późniejszym życiu już takie nie jest do...
więcej Pokaż mimo to