-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać298
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-02-24
2017-10-04
2020-07-12
„Snow zawsze na szczycie”
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po prequel moich ukochanych Igrzysk śmierci. Zaintrygował mnie wybór głównego bohatera, lubię czytać o tym, jak i w jakich okolicznościach rodzi się zło. Czy zatem historia zaserwowana przez autorkę mnie usatysfakcjonowała? I tak i nie. Czuję mieszaninę przeróżnych odczuć, bo książka była po trochu fascynująca, a po trochu nużąca. Taka pomiędzy, ale o szczegółach dalej.
Powieść jednowątkowa, której głównym bohaterem jest znany nam z trylogii antagonista Coriolanus Snow. Książka obejmuje swoją akcją okolice dziesiątych Głodowych Igrzysk, przygotowania do tego wydarzenia, same Igrzyska oraz to, co wydarzyło się bezpośrednio po nich. Coriolanus jest uczniem, jest młody i ma zostać mentorem jednego z trybutów…
Akcja książki rozkręcała się bardzo długo. Autorka naprawdę wnikliwie scharakteryzowała głównego bohatera, abyśmy mogli go dobrze poznać, poczuć jego dylematy i zrozumieć to, dlaczego stał się tym, kim wiemy, że został. Miało to oczywiście swoje minusy, mianowicie, kiedy wiemy jaka będzie przyszłość bohatera, jego dylematy odnośnie tej przyszłości, czy sytuacje, w których zagrożone jest jego życie nie są już tak emocjonujące. Jego relacja z Lucy Gray była przeciągnięta i dość nużąca. Podobnie jak same Igrzyska. Wszystko było w powijakach, arena i cała organizacja nie przypominały nawet odrobinę rozmachu Igrzysk, z jakimi mieliśmy już do czynienia. Pojawiają się dopiero pierwsze pomysły jak uczynić z zwyczajnie zamkniętych na arenie dzieciaków prawdziwe widowisko. Nie wiem czy przez to, czy przez ogólnie mało ciekawy rozwój akcji, trzy-czwarte książki ciągnęły mi się strasznie. Wszystkie wydarzenia na arenie były bardzo mało emocjonujące.
Rozbujało się przy końcówce. Zaczęły się pojawiać domysły, czy któryś z bohaterów może mieć jeszcze związek z tymi, których znamy z trylogii. Ciekawe było poznanie początków Igrzysk, kto miał na nie wpływ, jak zapadały decyzje odnośnie ich ulepszania. Dowiadujemy się też wiele o głoskułkach i kosogłosach. Ale sama „ewolucja” Snowa mnie jakoś średnio przekonała i jestem nieco rozczarowana. I przez to, że akcja wlokła się i były momenty, że odkładałam tę historię na bok z braku zaciekawienia ocena taka, a nie inna. Nie udało mi się poczuć tych emocji co kiedyś, niestety.
„Snow zawsze na szczycie”
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po prequel moich ukochanych Igrzysk śmierci. Zaintrygował mnie wybór głównego bohatera, lubię czytać o tym, jak i w jakich okolicznościach rodzi się zło. Czy zatem historia zaserwowana przez autorkę mnie usatysfakcjonowała? I tak i nie. Czuję mieszaninę przeróżnych odczuć, bo książka była po trochu fascynująca, a po...
2020-06-11
Po całkiem udanej pierwszej części nowej serii Sandersona z ciekawością sięgnęłam po kontynuację. Podziwiam wyobraźnię autora, jego swobodę w tworzeniu światów i pomysłów na coś oryginalnego i innego niż wszystko inne. W gatunku sci-fi widać, że autor czuje się równie dobrze jak w fantasy i generalnie można się świetnie bawić czytając tę serię. Mimo iż uważam, że ten tom był odrobinę słabszy niż poprzedni, to wciąż jest to kawał dobrej rozrywki dla młodzieży (i nie tylko).
W poprzednim tomie okazało się, że Spensa „słyszy gwiazdy” ponieważ jest cytonikiem i może przenosić się z nadświetlną prędkością w odległe miejsca kosmosu. Detritus natomiast, jej rodzinna planeta, jest tak naprawdę więzieniem, rezerwatem dla ludzi, których agresji i nieprzewidywalności boi się reszta gatunków, z tajemniczym Zwierzchnictwem na czele. Spensa, wiedząc, że jej gatunek jest coraz bardziej zagrożony, decyduje się na śmiały krok, który może pomóc mieszkańcom jej planety wyzwolić się z niewoli.
Pomysł z więzieniem i kontrolowaniem ludzi – świetny. Było to spore zaskoczenie i nie tylko jedno w całej opowieści. W drugim tomie rozwiązujemy kolejne zagadki, jak wygląda wszechświat poza Detritusem, jakie gatunki go zamieszkują, jakie są ich cele. Poznajemy złowieszcze wnikacze i oczy, które widziała Spensa dotykając świadomością gwiazd, oraz odkrywamy niezwykłą tajemnicę hipernapędu. Wszystko ładne i interesujące. Zabrakło mi do szczęścia trochę akcji, standardowo było sporo dłużyzn, do których staram się przywyknąć znając styl autora, jednak wciąż mam wrażenie, że przez to historia traci dynamikę i wiele scen nie wnosi nic specjalnego do akcji. I starych bohaterów mi zabrakło. Poza Spensą wszystko było przez większość książki całkiem nowe. Liczyłam na jakiś rozbłysk Jurgena, ale poza jednym porywem namiętności, trochę mało emocjonującym do tego, nic się relacja między nim a Spensą nie rozwinęła. Ogólnie miałam wrażenie, że interakcje między bohaterami były lekko kulawe w tej opowieści.
Ale poza tymi drobnymi mankamentami uważam, że to jest kawał ciekawego sci-fi młodzieżowego. I bardziej polecam, niż odradzam!
Po całkiem udanej pierwszej części nowej serii Sandersona z ciekawością sięgnęłam po kontynuację. Podziwiam wyobraźnię autora, jego swobodę w tworzeniu światów i pomysłów na coś oryginalnego i innego niż wszystko inne. W gatunku sci-fi widać, że autor czuje się równie dobrze jak w fantasy i generalnie można się świetnie bawić czytając tę serię. Mimo iż uważam, że ten tom...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01-14
Wyborna kontynuacja serii! Chyba najlepsza część z całego cyklu jak dla mnie. Wreszcie nie czytamy o kimś zupełnie nowym tylko i wyłącznie, ale wątki z dwóch pierwszych historii się splatają. Długo się zabierałam za tę książkę, raz nawet już się zabrałam, ale porzuciłam czytanie. Teraz wyzwanie czytelnicze mnie zmobilizowało i wielkie dzięki, bo bawiłam się rewelacyjnie, o czym zdążyłam trochę zapomnieć, że ta seria, mimo iść dość prosta i mocno młodzieżowa, to potrafi wizualnie i merytorycznie usatysfakcjonować.
Ale może od początku. Inwazja na Kerenzę zdziesiątkowała jej ludność, duża część zginęła, sporo uciekło, o czym wiemy z poprzednich książek, ale jakaś część przetrwała i jest potrzebna najeźdźcy, aby uruchomić bramę skoku. Pracują więc w pocie czoła wydobywając niezbędne do tego celu hermium, w międzyczasie tworząc ruch oporu i sabotując poczynania wrogich sił. Tymczasem dla uchodźców oraz mieszkańców stacji Heimdall powrót na Kerenzę i przejecie technologii skoku jest jedyną nadzieją na przetrwanie.
Książka pełna akcji. Dostajemy relację z wydarzeń na Kerenzie. Poznajemy tam kuzynkę Kady, Ashę Grant, farmaceutkę i członkinię ruchu oporu, oraz jej byłego chłopaka, który dziwnym zrządzeniem losu zasila szeregi najeźdźcy. Tutaj pierwszy minus. O ile sami bohaterowie byli sympatyczni, to trochę już było dla mnie za dużo tych byłych chłopaków i spektakularnych powrotów, bo niestety, ale ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, jak się zachowa Rhys. Czekamy, że może jednak autorzy czymś nas zaskoczą i już prawie im się udaje, ale to prawie robi sporą różnicę. Wstawianie bohaterów w parach do akcji serii nie specjalnie mi się podobało, miało swój urok, ale było dość mdłe i jakby skierowane do dziewcząt młodych, które śnią o swoim księciu z bajki.
Były w książce momenty, przy których mogła i zakręciła się łezka w oku, do czego zdolni są ludzie i o wartości sumienia, już nie mówiąc o zaufaniu do sztucznej inteligencji. Daje do myślenia, ale podana w przystępny sposób. Odrobinę za dużo przekleństw, nie żebym nie używała, bo siarczyste rzucenie mięsem pomaga wyładować się w wielu sytuacjach, ale tu już autorzy balansowali na granicy, co chyba miało wprowadzić lekkość, prawdziwość i dowcip. Trochę wyszło, a trochę nie. Za to wciąż jestem zachwycona formą. To coś nowego, czyta się zupełnie inaczej niż „zwykłą” narrację. Piękna graficznie, za co największy plus.
Ogólnie całą serię oceniłabym na ósemkę. Miała swoje lepsze i gorsze momenty. Na pewno zwraca uwagę i może zachwycać, zwłaszcza młodsze grono czytelników. A na zakończenie cytat od autorów z podziękowań: „Obyście nigdy nie udusili się we śnie, zamordowani przez sztuczną inteligencję, która snuje rozważania nad naturą dobra i zła.”
Wyborna kontynuacja serii! Chyba najlepsza część z całego cyklu jak dla mnie. Wreszcie nie czytamy o kimś zupełnie nowym tylko i wyłącznie, ale wątki z dwóch pierwszych historii się splatają. Długo się zabierałam za tę książkę, raz nawet już się zabrałam, ale porzuciłam czytanie. Teraz wyzwanie czytelnicze mnie zmobilizowało i wielkie dzięki, bo bawiłam się rewelacyjnie, o...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-02
„Musisz wybrać, kim chcesz być. Spuścizna, wspomnienia mogą być przydatne. Jednak nie możemy pozwolić, żeby nas określały. Jeśli dziedzictwo staje się zamkniętą skrzynią, a nie inspiracją, sprawy zaszły za daleko.”
Moje kolejne spotkanie z autorem, miałam już ich chyba coś koło dwudziestu. I po raz nie pamiętam już dokładnie który autor nie zawodzi swoją pomysłowością, plastycznością stworzonego przez siebie świata itd. itp. Czuję momentami, że strasznie się powtarzam, ale w każdej jego książce znajduję coś nowego, jakiś niezwykły pomysł, czasem wykorzystany lepiej, czasem odrobinę gorzej, ale zawsze rozbudza moją wyobraźnię i sprawia, że pomimo dłużyzn (tak, tutaj też się znalazły) zżywam się z bohaterami i chłonę jak gąbka ich historię.
Tym razem dostałam kawał ciekawego młodzieżowego sci-fi, w którym ludność stara się przetrwać na planecie otoczonej złomem. Toczy niezliczoną ilość walk powietrznych z obcą wrogą rasą. W tym wszystkim jest młoda dziewczyna, Spensa, która straciła ojca, pilota. Okazał się on tchórzem w walce, w co dziewczyna nie może uwierzyć. Przypominane jest jej to codziennie, gdyż społeczeństwo, w którym żyje, nie potrafi zapomnieć. Żyje na uboczu, z piętnem, i ma jedno jedyne marzenie – zostać pilotem, takim jak jej ojciec. Ale czy jest to w ogóle możliwe?
Cóż, Spensa nie była bohaterką idealną, nie od razu ją polubiłam. Miała w sobie coś irytującego, ale również coś magnetycznego. Jej upór w dążeniu do celu był z całą pewnością inspirujący i na pewno niosący przesłanie dla młodszego pokolenia czytelników, aby nie ustawać w dążeniu do swoich pragnień. Sporo w temacie przyjaźni, oddania, rozważań na temat odwagi. Interesująco się całość czytało i naprawdę można było poczuć się w centrum wydarzeń, zwłaszcza podczas walk myśliwców. M-Bot był cudownie zabawny, relacje miedzy bohaterami dobre, chociaż mowy Palanta i dialogi z nim w roli głównej drętwe, ale taki już chyba jego urok. Trochę mnie rozczarowało to, że jego relacja z Spensą nie została bardziej rozwinięta.
Irytowało mnie trochę wrzucenie kadetów, którzy ledwo co zasiedli za starami myśliwców do walki, co trochę przeczyło temu, jak cenne są dla ludzkości maszyny latające. Zabrakło mi trochę szerszej informacji o świecie i o obcych, ale z przyjemnością odkrywałam i chłonęłam te strzępy, które dostawałam i liczę, że temat zostanie bardziej rozwinięty w przyszłych tomach. Ósemka. Z plusikiem.
„Musisz wybrać, kim chcesz być. Spuścizna, wspomnienia mogą być przydatne. Jednak nie możemy pozwolić, żeby nas określały. Jeśli dziedzictwo staje się zamkniętą skrzynią, a nie inspiracją, sprawy zaszły za daleko.”
Moje kolejne spotkanie z autorem, miałam już ich chyba coś koło dwudziestu. I po raz nie pamiętam już dokładnie który autor nie zawodzi swoją pomysłowością,...
2019-03-28
„Młodzi ludzie są naszą przyszłością […]. Bez nich świat zatrzyma się w miejscu.”
Druga część serii Deklaracja jest książką dobrą. Idealnie wpisuje się w schemat młodzieżowej dystopii. Najpierw było zniewolenie i światełko nadziei w tunelu, teraz jest walka o swoje ideały, ale przeciwnik okazuje się być silniejszy niż nam się wydawało i musi siłą rzeczy nastąpić tom trzeci, gdzie będzie zapewne zwycięstwo po mniejszych lub większych trudach. Czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, chociaż pomysły na różnego typu sytuacje są proste, a bohaterowie odrobinę irytują swoją naiwnością i łatwowiernością.
A o czym tym razem? Peter nie może się pogodzić z działalnością swojego dziadka, więc pragnie aktywnie działać dla Podziemia. Zatrudnia się w firmie dziadka i udając dobrego nawróconego wnuka i pracownika, chce zinfiltrować firmę od środka i odkryć tajemnicę Długowieczności. Czy mu się to uda? Czy może szef najbardziej intratnego biznesu na świecie jest na tyle przekonujący, że Peter i Anna w końcu podpiszą Deklarację?
Generalnie niewiele zaskakuje. Tam gdzie autorka wprowadza podstęp, aby zmylić bohaterów, czytelnik wie z całą pewnością, że to podstęp. Są różnice zdań, młodzieńcza zapalczywość, młodzieńcze „sam wiem najlepiej”, co może irytować, ale i tak puszczamy to w niepamięć, bo przecież każdy najwięcej uczy się na własnych błędach. Autorka wprowadziła odrobinę napięcia, opisując metody wytwarzania leku na Długowieczność Premium. Sama końcówka historii była już niespecjalna, za co gwiazdka w dół. Rozczarowałam się, wiele byłam w stanie wybaczyć w trakcie całej książki, ale zakończenie wydało mi się za krótkie, za proste, za płytkie, za łatwo poszło itp. Itd. Mimo wszystko sprawdzę zakończenie serii, chociaż domyślam się, że na fajerwerki nie mam co liczyć.
„Młodzi ludzie są naszą przyszłością […]. Bez nich świat zatrzyma się w miejscu.”
Druga część serii Deklaracja jest książką dobrą. Idealnie wpisuje się w schemat młodzieżowej dystopii. Najpierw było zniewolenie i światełko nadziei w tunelu, teraz jest walka o swoje ideały, ale przeciwnik okazuje się być silniejszy niż nam się wydawało i musi siłą rzeczy nastąpić tom...
2019-02-28
„…w naturze nie chodzi o zachowywanie starych rzeczy, ale o tworzenie nowych.”
Już nie pamiętam kiedy w jakiejś promocji za grosze nabyłam całą tę serię. A że zaczęłam mierzyć się z książkami, które zalegają na półce, spoglądają na mnie z żalem i błagają o swoją szansę, także oto jestem tu i teraz, już po lekturze Deklaracji i muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze. Nie była to jakaś mega rewelacja, napisana w bardzo prosty sposób, ale historia z pomysłem i potencjałem.
Anna jest nadmiarem. Od kiedy odkryto leki na Długowieczność i wprowadzono Deklarację, która zakazuje posiadania potomstwa, każde przypadkiem pojawiające się dziecko na świecie staję się nadmiarowym i zostaje rodzicom odebrane, a jego rodzice trafiają do więzienia. Nadmiar zaś trafia do specjalnego ośrodka, gdzie przechodzi indoktrynację. Wpajana zostaje nienawiść dla rodziców, którzy byli samolubni i złamali prawo. Nadmiar nie powinien był istnieć. Ale skoro już jest, może stać się Użytecznym dla legalnych ludzi. Po wielu latach takich nauk Anna wierzy w to i jej jedynym celem to być użyteczną i zapłacić za grzechy rodziców. Ale pewnego dnia pojawia się w ośrodku nastoletni już nadmiar Peter i cały świat Anny zostaje wywrócony do góry nogami.
Problem nieśmiertelności przedstawiony ciekawie i w sposób mogący dać młodemu czytelnikowi do myślenia, starszemu może troszkę zabraknąć. Przede wszystkim można mieć zastrzeżenia do formy, bardzo prostej, zbyt prostej wręcz. Książka razi też przewidywalnością fabuły, dość płaskimi postaciami i lekką naiwnością, zwłaszcza postaci Anny. Ale w sumie czego można oczekiwać po dziewczynie, której zrobiono wodę z mózgu i nie ma pojęcia o świecie zewnętrznym. Strasznie dużo oczywistości, jak to, że pisanie pamiętnika to nie jest dobry pomysł, jak będzie wyglądać przemiana Anny, która zaszła generalnie w ułamku sekundy. Zabrakło mi czasu, może przez to, że książka krótka, aby zarówno przemiana jak i wielkie uczucie mogło nastąpić, przez co nie wydawało mi się to wszystko w żaden sposób głębokie.
Mimo wszystko opowieść była o czymś, niosła jakieś przesłanie i można z niej było wyciągnąć coś wartościowego, dlatego dam tej serii szansę i będę czytać dalej, zwłaszcza liczę na akcję związana z Sheilą, który to wątek nie został zamknięty.
„…w naturze nie chodzi o zachowywanie starych rzeczy, ale o tworzenie nowych.”
Już nie pamiętam kiedy w jakiejś promocji za grosze nabyłam całą tę serię. A że zaczęłam mierzyć się z książkami, które zalegają na półce, spoglądają na mnie z żalem i błagają o swoją szansę, także oto jestem tu i teraz, już po lekturze Deklaracji i muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze....
2019-02-21
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak najbardziej ciekawa i bardzo się cieszę, że w końcu jakieś wydawnictwo się za nią zabrało i liczę, że nie spoczną tylko na tej jednej części.
Jak możemy dowiedzieć się ze wstępu książki podziemne miasto Żar zostało stworzone, w celu zapewnienia ludziom bezpieczeństwa przed czymś nieokreślonym, które może potrwać nawet dwieście lat. Po tym czasie ludność będzie mogła opuścić miasto. Zostawiono więc instrukcje w skrzynce z zaprogramowanym czasowo otwarciem. Tylko że przez tyle lat i niedopatrzenie skrzynka ta została zapomniana, kończą się zapasy i miasto zaczyna wygasać…
Po pierwsze i najważniejsze – opowieść miała klimat i „to coś” co może zachwycić, a jeśli nie, to na pewno urzeka. Autorka bardzo plastycznie przedstawia nam podziemne miasto i jego egzystencję. Porusza przy tym wiele interesujących zagadnień (pycha niektórych mieszkańców, krótkowzroczność, przyjaźń, siostrzana miłość, odwaga itd.). Kiedy wszyscy dorośli zajęci są swoimi sprawami i niezbyt łatwą egzystencją w Żarze, dwunastoletni Doon zauważa, że życie w podziemnym mieście jest zagrożone i pragnie zrobić co tylko może, aby je ocalić. Jego rówieśniczka Lina, dla której do tej pory jedynym celem było zdobycie wymarzonego przydziału pracy, również doznaje przebudzenia i postanawia działać mimo wszelkich przeciwności.
Książka może i nie zaskakuje, może i nie dowiadujemy się na końcu wszystkiego, co nas nurtuje, ale jest naprawdę interesującą pozycją dla młodego czytelnika, ładnie napisaną, z charakterystycznymi głównymi bohaterami i z klimatem. Mi się podobało.
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak...
2018-09-16
Autora odkryłam jakiś czas temu, kiedy to wygrałam jego książkę w jednym z konkursów na Lubimyczytać.pl. Spodobało mi się wtedy jego podejście do młodego czytelnika, prostota formy oraz tematyka, osadzona mocno w moich zainteresowaniach i mogąca zachęcić młodych ludzi do zainteresowania się naukami ścisłymi.
Bez zastanowienia więc zaopatrzyłam się w kolejną pozycję autora i przeczytałam z równym zainteresowaniem. Nie jest to seria, wspólna jest tylko tematyka, wokół której porusza się pan Edge, oraz spójna grafika na okładkach. Tym razem bohaterem jest Jamie, uczeń szóstej klasy, którego ojciec jest sławnym astronautą. Jamiego i jego rodzinę poznajemy w przełomowym dla ludzkości momencie, kiedy to mamy zamiar wysłać sondy w kierunku odległej gwiazdy w celu odnalezienia miejsc zdatnych do zasiedlenia przez ludzi. Wszyscy wydają się tym faktem zachwyceni, wszyscy są dumni z ojca Jamiego, ale czy sam chłopiec czuje się dobrze w roli syna znanego astronauty?
Trochę astronomii, trochę fantazji i powstał całkiem zjadliwy mix. Do tego autor porusza w swoich książkach problemy, jakie mogą pojawić się w rodzinach, poprzednio śmierć jednego z rodziców, tutaj nieco inny aspekt (nie będę zdradzać), ale nie mniej ważny. Stawia swoich młodych bohaterów w konfrontacji z okrutnym losem i światem. Całość osadzona w świecie, gdzie nauka jest ważna i potrzebna ludzkości, młody czytelnik może się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy, bo przedstawione są w naprawdę prosty sposób.
Historia Jamiego podobała mi się odrobinę mniej niż Albiego z poprzedniej książki, ale z czystym sumieniem mogę dać siedem gwiazdek i z chęcią sięgnę po następne pozycje autora.
Autora odkryłam jakiś czas temu, kiedy to wygrałam jego książkę w jednym z konkursów na Lubimyczytać.pl. Spodobało mi się wtedy jego podejście do młodego czytelnika, prostota formy oraz tematyka, osadzona mocno w moich zainteresowaniach i mogąca zachęcić młodych ludzi do zainteresowania się naukami ścisłymi.
Bez zastanowienia więc zaopatrzyłam się w kolejną pozycję autora...
2018-08-04
Gemina, druga część serii Illuminae, wydaje mi się odrobinkę słabsza od swojej poprzedniczki, albo moje wymagania wobec tej pozycji wzrosły. Bo nie samym pięknym wydaniem człowiek żyje, ale też porywającą treścią. Tutaj za wydanie oczywiście brawa, bo przepiękne i zachęca, ale z treścią to już tak różnie.
Akcja rozgrywa się po wydarzeniach w Illuminae, na stacji skoku Heimdall, do której to zmierza statek Hypatia z poprzedniej części. Dowiadujemy się, co działo się na stacji do momentu dotarcia do niej wspomnianego statku.
Co dostajemy? Dużo akcji. BeiTech tak łatwo nie odpuszcza, bo jak zacierać ślady swoich poczynań, to skutecznie, niezależnie od kosztów w ludziach. Dostajemy też nowych bohaterów. Ciekawych, ale dość schematycznych. Ona, Hanna, rozpieszczona córeczka dowódcy, ale oczywiście wyszkolona we wszystkim, co córeczka dowódcy umieć i wiedzieć powinna. On, Nick, członek gangu, niby taki zawadiaka, wydziarany, ale oczywiście muchy by nie skrzywdził (ideał każdej panny). Jest kuzynka Nika, Ella, piętnastolatka mądrzejsza od połowy ludzkości i grupa specjalna BeiTechu, która pomimo lat szkoleń i swojej specjalności wymięka w starciu z powyższą trójką. Ach i jest jeszcze Jax – chłopak Hanny, co wcale nie przeszkadza jej flirtować z Nikiem.
Było zabawnie, nie powiem, że nie, książka aż kipi od głupkowatego humoru, nawet kiedy sytuacja nie sprzyja, bohaterowie znajdują czas na żart słowny i wisielczy humor. Pada zbyt wiele przekleństw (nie spodziewałam się, że kiedyś napiszę coś takiego;)), ale generalnie czyta się lekko, w sam raz w te letnie upały i akcja wciąga. Zwłaszcza przy końcu, aczkolwiek kiedy na końcówce miałam oczy szeroko otwarte, to końcówka wcale nie okazała się jeszcze końcówką. A szkoda! Hah, takiego zakończenia długo bym nie zapomniała. Sam przebieg akcji nie do końca oczywisty, autor zaskakuje parę razy, tylko albo coś mi umknęło, ale nie mam pojęcia jak Hanna wpadła na to, że wiecie kto jest wiecie kim (kto czytał, ten zrozumie). Dla mnie to pozostaje niejasne.
Reasumując, książka spełniła swoją rolę, okazała się ładnie zaprezentowaną rozrywką na jako takim poziomie. Dałabym sześć bez wyrzutów sumienia, ale plus gwiazdka za to miłe dla oka wydanie, dzięki któremu obcowanie z treścią było o niebo lepsze.
Gemina, druga część serii Illuminae, wydaje mi się odrobinkę słabsza od swojej poprzedniczki, albo moje wymagania wobec tej pozycji wzrosły. Bo nie samym pięknym wydaniem człowiek żyje, ale też porywającą treścią. Tutaj za wydanie oczywiście brawa, bo przepiękne i zachęca, ale z treścią to już tak różnie.
Akcja rozgrywa się po wydarzeniach w Illuminae, na stacji skoku...
2018-08-01
Absolutnie rewelacyjna kontynuacja serii. Po drugich tomach zwykle nie spodziewam się wiele, ale tutaj moje oczekiwania zostały prześcignięte. Uwielbiam styl autora i to jak prowadzi akcję, za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, nie mogę się od niej oderwać.
Mija około rok od kiedy Citra zostaje zaprzysiężona na Kosiarza. Od tamtego czasu stara się rzetelnie wykonywać swoje obowiązki, wprowadza swoje własne metody, które nie do końca podobają się innym Kosiarzom. Rowan natomiast w ukryciu działa jako Sędzia Lucyfer i pozbywa się na zawsze niegodziwych Kosiarzy. Tymczasem w Kosodomie źle się dzieje, pojawia się coraz więcej rozdźwięków, co zauważa sam Thunderhead, ale nic nie może z tym zrobić. Ale czy na pewno?
Naprawdę ciekawa młodzieżówka. Autor absolutnie nie zawodzi, wszystko co czytam spod jego pióra w jakiś sposób do mnie przemawia. Jego pomysły na to, jak może wyglądać świat przyszłości, jakie będzie podejście ludzi do śmierci, są warte uwagi i w połączeniu z wartką akcją i nieoczekiwanymi zwrotami sprawiają, że książkę czyta się znakomicie. Cieszy mnie, że autor nie stawia na nachalne love story z tłem, ale to tło jest u niego najważniejsze, że tworzy świat, który rozwija, dokładnie opisuje jego problemy i w tym dopiero osadza bohaterów. Do tego ładnie wplecione rozważania Thunderhead’a odnośnie tego, czym jest i jak postrzega świat i swoją w nim rolę, plus nowy interesujący bohater i powstało z tego coś naprawdę zgrabnego.
Ogromnie nie mogę się doczekać kontynuacji, zakończenie było niespodziewane i niesamowite. Domyślam się, do czego autor zmierza, ale chcę wiedzieć, jaki będzie finał, w jakim stylu i ile zostanie poświęcone aby do niego doszło. Polecam!
Absolutnie rewelacyjna kontynuacja serii. Po drugich tomach zwykle nie spodziewam się wiele, ale tutaj moje oczekiwania zostały prześcignięte. Uwielbiam styl autora i to jak prowadzi akcję, za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, nie mogę się od niej oderwać.
Mija około rok od kiedy Citra zostaje zaprzysiężona na Kosiarza. Od tamtego czasu stara się rzetelnie wykonywać...
2017-11-22
Książka ta od dawna przyciągała mnie swoją okładką i opisem. Lubię takie klimaty – laboratoria, badania naukowe, igranie z życiem i śmiercią. Miałam spore oczekiwania. W sumie nie jestem zawiedziona, wielkich ekscytacji nie było, ale opowieść śmiało mogę zaliczyć do grona tych fajnych i przyjemnych.
W sercu amazońskiej dżungli, w tajnym laboratorium, naukowcy od lat pracowali nad tym, aby odkryć tajemnicę nieśmiertelności. I w końcu im się udało. Stworzyli dziewczynę o imieniu Pia, pierwszego nieśmiertelnego człowieka. Kolejnym celem naukowców jest stworzenie dla niej nieśmiertelnego partnera. Jednak nie wszystko idzie po ich myśli.
Z autorką miałam już styczność, nie byłam wtedy jakoś mocno poruszona, teraz też nie jestem. Najmocniejszym punktem powieści jak dla mnie była lokalizacja miejsca wydarzeń oraz poruszenie samej tematyki nieśmiertelności. Wszystko było klimatyczne, atmosfera tajemnicy sprawiała, że książkę dosłownie się wchłaniało. Szkoda tylko, że samo rozwiązanie zagadki nieśmiertelności nie było jakoś wielce zaskakujące i z łatwością można było się domyślić tego, co tak naprawdę dzieje się w ośrodku naukowym. Wątek romantyczny również mnie nie wzruszył i nie poruszył, jakoś nie bawią mnie już miłostki typu „ledwo cię zobaczyłem, a już na zabój kochałem”.
Pia, jako postać była dość interesująca i dobrze się czytało książkę z jej perspektywy, ale Eio momentami doprowadzał mnie do furii. Fajnie chociaż, że był inny i nietypowy.
Pomijając absurdy typu zamknięcie więźnia w oszklonym pokoju, w którym aby zbić szybę wystarczy walnąć w nią kawałkiem rurki, to bawiłam się całkiem nieźle i również zakończenie mnie nie rozczarowało. Autorka ładnie wszystko zamknęła i wyciągnęła wnioski z tematu, który w książce poruszyła. Chociaż moja mroczna strona podpowiada mi, że powieść mogła skończyć się rozdział wcześniej ;).
Książka ta od dawna przyciągała mnie swoją okładką i opisem. Lubię takie klimaty – laboratoria, badania naukowe, igranie z życiem i śmiercią. Miałam spore oczekiwania. W sumie nie jestem zawiedziona, wielkich ekscytacji nie było, ale opowieść śmiało mogę zaliczyć do grona tych fajnych i przyjemnych.
W sercu amazońskiej dżungli, w tajnym laboratorium, naukowcy od lat...
2017-10-04
Po wielu moich zachwytach nad Sagą Księżycową, przyszedł moment, aby zmierzyć się z jej zakończeniem. Z wielkim żalem muszę stwierdzić, że nie pojawiło się nic, czego bym się nie spodziewała i jest to w mojej opinii najsłabsza z części cyklu.
Do tej pory, w poprzednich tomach, poznawaliśmy wszystkich bohaterów Sagi, teraz przyszedł czas na połącznie sił i wszczęcie działań na rzecz pozbycia się królowej Levany i przejęcia tronu Luny przez Cinder, jego prawowitą spadkobierczynię. Co z tego wyniknie? Tego chyba każdy miłośnik baśniowych klimatów może się domyślić.
Bardzo tęskniłam za bohaterami i kiedy w końcu na powrót znalazłam się w ich świecie byłam zachwycona. Chciałam, żeby powróciły dawne emocje, żeby było dużo Cinder, Scarlet i Wilka. I dużo humoru Iko. Wszystko było ładnie pięknie, ale czegoś mi zabrakło do pełni szczęścia. Po pierwsze – trochę za długo. Ponad osiemset stron o przygotowywaniu rebelii przeciwko złej królowej to lekka przesada. Dodatkowo, kiedy pojawiają się w opowieści wszyscy bohaterowie, zapanował chaos i wydawało mi się momentami, że autorka tego nie udźwignęła. Zabrakło pomysłu, co chwilę ktoś inny znajdował się w sytuacji kryzysowej i generalnie takie masło maślane. I na finale (scena w Sali tronowej) delikatna przesada. Przez chwilę myślałam, że może jednak pani Meyer przełamie schematy, wyrwie się z tej baśniowej konwencji , ale jednak pozostała przy tradycji, czyli tona lukru. Z cukrową posypką na dodatek.
Ale i tak jestem usatysfakcjonowana. Winter i Jacin byli w tym tomie interesujący. I miło, że autorka ładnie zakończyła powieść, po kluczowych wydarzeniach dużo informacji odnośnie wszystkich bohaterów. Więc jeśli ktoś szuka baśni dla trochę większych dziewczynek to zdecydowanie polecam. Ponoć ma być w końcu wydana całość w języku polskim (chociaż osobiście nie specjalnie w to wierzę).
Po wielu moich zachwytach nad Sagą Księżycową, przyszedł moment, aby zmierzyć się z jej zakończeniem. Z wielkim żalem muszę stwierdzić, że nie pojawiło się nic, czego bym się nie spodziewała i jest to w mojej opinii najsłabsza z części cyklu.
Do tej pory, w poprzednich tomach, poznawaliśmy wszystkich bohaterów Sagi, teraz przyszedł czas na połącznie sił i wszczęcie...
2017-10-02
„Nieśmiertelność przekształciła nas w postacie z kreskówek.”
Kolejne moje spotkanie z autorem i może nie jestem miło zaskoczona i nie pieję z zachwytów, ale nie jestem też rozczarowana. Mam duży problem jak ocenić tę książkę. Przydałaby się nota siedem i pół, bo takie dokładnie są moje odczucia. Wiedziałam, jakie są mocne i słabe strony autora, które tutaj zostały dokładnie powielone. Ale z czym mamy do czynienia?
Przyszłość. Utopia. Ludzie są nieśmiertelni. Kiedy czujesz, że jesteś już stary, możesz zawrócić znad krawędzi i zresetować swój wiek. Jeśli zginiesz, celowo, lub przypadkowo, centrum ożywiania sprawi, że w kilka dni, chcąc czy nie chcąc, będziesz znów na chodzie. Nad wszystkim czuwa Thunderhead, sztuczna inteligencja, która przewiduje potrzeby ludzi, zanim te się pojawią. Ale co z przeludnieniem Ziemi? Eksploracja innych planet nie powiodła się, więc nad kwestią związaną z życiem i śmiercią, a zwłaszcza śmiercią, czuwają kosiarze…
Całość była interesująca. Łatwo i sprawnie się czytało, autor zaserwował po drodze kilka zwrotów, których nie do końca się spodziewałam. Dostajemy ciekawych bohaterów, Citrę i Rowana (nie cierpię tego imienia), którzy nie pałają zbytnim szacunkiem do kosiarzy, więc wbrew pozorom są idealnymi kandydatami na praktykantów do tej profesji. Zauważyłam, że autor bardzo lubuje się w tematyce życia i śmierci, zagadnieniach, kto powinien decydować o zakończeniu naszej egzystencji, co było bardzo widoczne już w „Podzielonych” (polecam!). Lubię jego przemyślenia i pod tym względem byłam usatysfakcjonowana powieścią, interesujące były wtrącenia z pamiętników kosiarzy.
„…śmiertelnicy mocniej dążyli do swoich celów, ponieważ wiedzieli, że esencją ich życia był czas.”
Poza drobnymi niuansami, problemem były dla mnie interakcje między bohaterami, zwłaszcza Citrą i Rowanem. Wydają się sobie bliscy, jakby mogli dla siebie zrobić wszystko bądź co najmniej wiele poświęcić, ale jakoś nie było czuć tego, żeby pomiędzy nimi w ogóle coś się rodziło. Za mało dialogów i interakcji. Z jednej strony mnie to cieszy, że autor nie poszedł w kierunku romansu, bardziej skupił się na działaniu kosiarzy, ale jednak za bardzo to uprościł, stąd zakończenie wydało się nie specjalnie wiarygodne. Ale bardzo podobała mi się postawa Rowana i to, kim się stał.
Mimo tych kilku ‘ale’ polecam, jako przyjemną młodzieżówkę. Była też wzmianka od autora o ekranizacji. Jestem bardzo ciekawa.
„Bieda nam wszystkim, jeśli kosiarze pokochają swą profesję.”
Ps. Rozplaszczanie było cudowne.
„Nieśmiertelność przekształciła nas w postacie z kreskówek.”
Kolejne moje spotkanie z autorem i może nie jestem miło zaskoczona i nie pieję z zachwytów, ale nie jestem też rozczarowana. Mam duży problem jak ocenić tę książkę. Przydałaby się nota siedem i pół, bo takie dokładnie są moje odczucia. Wiedziałam, jakie są mocne i słabe strony autora, które tutaj zostały...
2017-08-03
Bardzo wciągająca książka. Pierwsza moja styczność z tą autorką, ale myślę, że się zaprzyjaźnimy. Wsiąknęłam od początku i do samego końca bawiłam się równie dobrze.
Autorka maluje obraz przyszłości, skolonizowany kosmos, podziały społeczne, również wśród elit, a w tym wszystkim istoty, diaboliki, wyhodowane z myślą o obronie osoby, z którą zostały połączone. Takim stworzeniem jest Nemezis, diabolika Sydonii Impirian, córki jednego z senatorów. Nemezis jest w stanie zrobić absolutnie wszystko dla swojej pani, podobnie jak Sydonia dla niej. Więc kiedy diaboliki zostają zdelegalizowane, ona postanawia swoją zachować w tajemnicy przy życiu.
To, że książka wciąga, już napisałam wcześniej. Dla mnie jej głównym atutem był sam pomysł na przyjaźń pomiędzy Sydonią a diaboliką, wyhodowaną istotą, która nie wiadomo do końca, czy jest zdolna do jakiś innych uczuć, czegoś więcej niż to, do czego została stworzona. To wszystko, co poruszało temat moralności jest zawsze ciekawe, mimo, że już było wielokrotnie, czy można hodować i tworzyć różnego rodzaju stworzenia człowiekopodobne, by później służyły ludziom, w celu ich obrony, jako służba, czy też ku ogólnej rozrywce do walk na arenie, bądź w celu złożenia ofiary Kosmosowi. Autorka też przedstawia podziały wśród elit, które również były interesujące, włącznie z wiarą, jaką wyznawali.
Postać głównej bohaterki, Nemezis, była wiarygodna, nie brakowało jej przemyśleń, chwil zwątpienia, polubiłam tę postać. Sydonia była lekko drażniąca, ale Tyrus interesujący, rudowłosy, piegowaty, zupełnie inny rodzaj amanta niż w innych tego typu książkach. Największym plusem książki było jednak to, że ciągle byłam zaskakiwana. Kiedy już myślałam, że coś wiem, to autorka miała coś zupełnie innego w zanadrzu. Albo po prostu straciłam czujność… nie ważne, grunt, że mam satysfakcję.
Do pełni szczęścia chciałabym wiedzieć więcej o świecie przedstawionym. Dla mnie było za mało historii tego świata i jego podziałów, za mało o zbędnikach. Autorka miała również spory problem z opisami walk, ledwo jakaś akcja z diaboliką w roli głównej się zaczynała, to już się kończyła, a w książce tego typu wydaje mi się to niedopuszczalne. I na końcówce chyba troszkę przekombinowała. Ale zdecydowanie więcej mi się w tej książce podobało i myślę, że to była udana przygoda.
Bardzo wciągająca książka. Pierwsza moja styczność z tą autorką, ale myślę, że się zaprzyjaźnimy. Wsiąknęłam od początku i do samego końca bawiłam się równie dobrze.
Autorka maluje obraz przyszłości, skolonizowany kosmos, podziały społeczne, również wśród elit, a w tym wszystkim istoty, diaboliki, wyhodowane z myślą o obronie osoby, z którą zostały połączone. Takim...
2017-07-29
Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale jestem mile zaskoczona, bo to była całkiem udana przygoda, szybka, bo przez swoją formę czyta się praktycznie sama, ale interesująca. Wciągająca przede wszystkim.
Rok 2575. Kolonia wydobywcza Kerenza, „mała skuta lodem planeta na zadupiu kosmosu”, zostaje zaatakowana przez potężną korporację. Ci, którym udało się przeżyć, ewakuują się na trzech statkach kosmicznych. Jeden z nich zostaje poważnie uszkodzony i nie może wygenerować własnej bramy skoku, aby przenieść się w bezpieczne miejsce, a do najbliższej czeka ich ponad półroczna podróż. Tymczasem napastnik nie zamierza pozostawić żadnej żywej istoty w tej rozgrywce i rusza w pościg.
Od pierwszych stron coś się dzieje, i to nie mało. Poznajemy głównych bohaterów, Kady i Ezrę, którzy byli parą, ale w kilka godzin przed wydarzeniami opisanymi w książce postanowili się rozstać. Oboje są charakterni i ciekawi. Bardzo ich polubiłam. Sama forma książki przypadła mi do gustu, obawiałam się, że relacja z wydarzeń w formie wywiadów, fragmentów pamiętnika, zapisów z kamer itp. będzie pozbawiona emocji i nieciekawa, na szczęście pojawiły się też zapisy z czatów z rozmów pomiędzy bohaterami, co zdecydowanie pozwoliło bardziej się do nich zbliżyć. Interesujący pomysł ze sztuczną inteligencją, chociaż żaden odkrywczy, bo to już było i o tym czytałam w innych książkach, ale zawsze trzyma w napięciu, bo nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po pozbawionym uczuć mechanizmie.
Nie brakuje trupów, ekstremalnych sytuacji. Zwrot akcji za połową książki rozwala na łopatki. Szkoda, że po nim można sobie ułożyć już w głowie całe zakończenie i poza małą niespodzianką na końcówce, wszystko wydawało się wręcz oczywiste i to napięcie jest już mniejsze, niż na samym początku. I drugą połowę też gorzej się czyta, znaczna część tekstu w postaci szarych liter na czarnym tle, katorga dla moich oczu.
Ale i tak uważam, że jest to bardzo przyzwoita historia, szczegółowa, nie pozbawiona humoru, mimo dramatyzmu. Będę oczekiwać kolejnej części, której lektura wydaje mi się, że będzie potrzebna, aby zrozumieć motywy niektórych osób z części pierwszej.
Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale jestem mile zaskoczona, bo to była całkiem udana przygoda, szybka, bo przez swoją formę czyta się praktycznie sama, ale interesująca. Wciągająca przede wszystkim.
Rok 2575. Kolonia wydobywcza Kerenza, „mała skuta lodem planeta na zadupiu kosmosu”, zostaje zaatakowana przez potężną korporację. Ci, którym udało się przeżyć, ewakuują...
2017-07-24
Nie spodziewałam się wiele po książce dla dzieci, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Naprawdę interesująca opowieść.
Albert Bright, w skrócie Albie, jest synem naukowców i swoje imię zawdzięcza ich miłości do nauki, ku pamięci Alberta Einsteina. Albie chodzi do szóstej klasy, a jego ukochana mama właśnie zmarła na raka. Nie ma oparcia w ojcu, który rzuca się w wir pracy i nie ma dla niego wiele czasu, ale nie przeżywa straty jakoś specjalnie, ponieważ tata powiedział mu, że istnieją wszechświaty równoległe, w których jego mama na pewno żyje. Albie w to wierzy i wprowadza w życie swoją Teorię Kwantowo-Bananową, konstruując urządzenie do poruszania się pomiędzy wymiarami. Co z tego wyniknie? Czy znajdzie to, czego szuka?
Interesujące połączenie opowieści o stracie bliskiej osoby, próbach pogodzenia się z bólem, oraz sci-fi dla najmłodszych. Można dowiedzieć się trochę o powstaniu wszechświata, o Wielkim Zderzaczu Hadronów, fizyce kwantowej i innych rzeczach, wśród których obraca się młody Albie. Jego maszyna jest przezabawna, a samej opowieści nie brakuje też humoru. Nie jest łzawa i ckliwa, dopiero pod koniec, kiedy bohater wyciąga wnioski ze swojej podróży. A co spotkało Albiego w równoległych światach? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Podobała mi się ta opowieść. Będę oczekiwać drugiej książki autora, która ma ukazać się w październiku.
Nie spodziewałam się wiele po książce dla dzieci, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Naprawdę interesująca opowieść.
Albert Bright, w skrócie Albie, jest synem naukowców i swoje imię zawdzięcza ich miłości do nauki, ku pamięci Alberta Einsteina. Albie chodzi do szóstej klasy, a jego ukochana mama właśnie zmarła na raka. Nie ma oparcia w ojcu, który rzuca się w wir pracy i...
2017-07-19
„Człowiekowi wydaje się, że umie latać, ale boi się skoczyć. Marny przyjaciel popchnąłby go w plecy […] Dobry przyjaciel skoczy razem z tobą.”
Świetne zwieńczenie trylogii. Strasznie guzdrałam się z tym, aby przeczytać tę książkę do końca, dawkowałam sobie emocje, przerywałam czymś innym, bo bardzo mocno zżyłam się z bohaterami i nie chciałam jeszcze kończyć. Jestem pod dużym wrażeniem świata, jaki udało się autorowi stworzyć i cieszę się, że poziom opowieści tylko się podnosił z kolejnym tomem, a nie na odwrót.
Darrow został zdradzony przez osobę, którą uważał za przyjaciela, dostał się do niewoli Szakala i po wielu miesiącach w zamknięciu i torturach, podczas których wydał nawet własną rodzinę, stracił już nadzieję, że jego misja i marzenie Eo zostanie zrealizowane i że świat może się zmienić na lepsze.
Świetna akcja od pierwszych stron. Autor nie daje odetchnąć nawet na chwilę, wiele razy zaskakuje. Nie brakuje przy tym oczywistości, ale nie cel podróży jest ważny, a droga, jaką się ku niemu kroczy, a tą drogę autor namalował nam naprawdę w interesujący sposób. Bardzo podobało mi się, że pan Brown nie wpycha tutaj żadnego taniego romansu w historię, że wszystko jest subtelne, poza wojną, która trwa, jest brutalna i rodzi tylko śmierć i zniszczenie. Wciąż drżymy w niepewności, kto okaże się przyjacielem, a kto zdrajcą i do samego końca jesteśmy trzymani w niepewności. A końcówka cudowna.
Uważam, że książka zasłużyła na dziewiątkę z dużym plusem. Jedyny minus za to, iż wydaje mi się, że zbyt często główny bohater balansował na granicy śmierci, ale to tylko taki mały minusik. Gorąco polecam!
„Człowiekowi wydaje się, że umie latać, ale boi się skoczyć. Marny przyjaciel popchnąłby go w plecy […] Dobry przyjaciel skoczy razem z tobą.”
Świetne zwieńczenie trylogii. Strasznie guzdrałam się z tym, aby przeczytać tę książkę do końca, dawkowałam sobie emocje, przerywałam czymś innym, bo bardzo mocno zżyłam się z bohaterami i nie chciałam jeszcze kończyć. Jestem pod...
2017-07-08
„…tamten człowiek już umarł. Opłakuję go każdego dnia, ponieważ zapominam stopniowo, kim byłem, jakie miałem marzenia, co kochałem.”
Nie wiedziałam do końca, czego spodziewać się po drugiej części Red Rising, w jakim kierunku autor pójdzie, ale to co zaserwował, przerosło moje oczekiwania.
Przenosimy się trochę w czasie. Darrow jest już starszy, po Instytucie kończy Akademię i odnajduje się jakoś w służbie Augustusa. Czas płynie, a wydaje się, jakby Synowie Aresa o nim zapomnieli. On sam prawie zapomina swój cel. Dawni przyjaciele oddalili się od siebie. Teraz kiedy jest już tak blisko swojego największego wroga, musi zebrać w sobie siłę i odwagę, aby dokończyć to, o co walczył, za co Eo oddała życie, bo z dnia na dzień okazuje się, że jego pozycja nie jest tak stabilna, jak wcześniej uważał, a sojusze i przysięgi nic nie znaczą wśród Złotych.
Początek zapowiadał się niemrawo. Działo się co prawda sporo, ale jakoś nie mogłam się wczuć w te nowe realia. Potem autor mocno poszedł w militarną kosmiczną rozgrywkę, co miało swój urok, ale i też odczułam lekki przesyt. Cieszę się natomiast, że było więcej przyszłości, technologii, niż przepychanek rodem z średniowiecza. Autor uświadamia różnice, pomiędzy nowoczesnymi wojnami, a tymi w przeszłości, co bardzo na plus. Wysnuwa wiele ciekawych wniosków odnośnie różnych zagadnień, może nie jakieś odkrywcze, ale sprawiały, że książkę czytało się z zainteresowaniem, nie była głupia, nie dawała mi odczuć, że jest czystą rozrywką, tylko że napisana jest po coś i ma jakieś przesłanie. Ze strony na stronę autor rozwija skrzydła, pisze ciekawiej, lepiej, historia robi się bardziej interesująca. Konfrontacja Darrowa z jego przeszłością naprawdę wzruszająca. Podobało mi się jego wewnętrzne rozdarcie, przemyślenia, to, że na każdym kroku musi podjąć niełatwą decyzję.
I naprawdę mocne zakończenie. Co prawda szło przeczuć, kto w tym rozdaniu może odłączyć się od załogi, ale i tak było dramatycznie. Mi się bardzo podobało i gorąco polecam.
„…tamten człowiek już umarł. Opłakuję go każdego dnia, ponieważ zapominam stopniowo, kim byłem, jakie miałem marzenia, co kochałem.”
Nie wiedziałam do końca, czego spodziewać się po drugiej części Red Rising, w jakim kierunku autor pójdzie, ale to co zaserwował, przerosło moje oczekiwania.
Przenosimy się trochę w czasie. Darrow jest już starszy, po Instytucie kończy...
Moja opinia z 2017 roku tutaj:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166270/winter/opinia/41809526#opinia41809526
Moja opinia z 2017 roku tutaj:
Pokaż mimo tohttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/166270/winter/opinia/41809526#opinia41809526