-
Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński20
-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać316
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Biblioteczka
2023-02-24
2020-07-12
2019-03-28
„Młodzi ludzie są naszą przyszłością […]. Bez nich świat zatrzyma się w miejscu.”
Druga część serii Deklaracja jest książką dobrą. Idealnie wpisuje się w schemat młodzieżowej dystopii. Najpierw było zniewolenie i światełko nadziei w tunelu, teraz jest walka o swoje ideały, ale przeciwnik okazuje się być silniejszy niż nam się wydawało i musi siłą rzeczy nastąpić tom trzeci, gdzie będzie zapewne zwycięstwo po mniejszych lub większych trudach. Czyta się lekko, łatwo i przyjemnie, chociaż pomysły na różnego typu sytuacje są proste, a bohaterowie odrobinę irytują swoją naiwnością i łatwowiernością.
A o czym tym razem? Peter nie może się pogodzić z działalnością swojego dziadka, więc pragnie aktywnie działać dla Podziemia. Zatrudnia się w firmie dziadka i udając dobrego nawróconego wnuka i pracownika, chce zinfiltrować firmę od środka i odkryć tajemnicę Długowieczności. Czy mu się to uda? Czy może szef najbardziej intratnego biznesu na świecie jest na tyle przekonujący, że Peter i Anna w końcu podpiszą Deklarację?
Generalnie niewiele zaskakuje. Tam gdzie autorka wprowadza podstęp, aby zmylić bohaterów, czytelnik wie z całą pewnością, że to podstęp. Są różnice zdań, młodzieńcza zapalczywość, młodzieńcze „sam wiem najlepiej”, co może irytować, ale i tak puszczamy to w niepamięć, bo przecież każdy najwięcej uczy się na własnych błędach. Autorka wprowadziła odrobinę napięcia, opisując metody wytwarzania leku na Długowieczność Premium. Sama końcówka historii była już niespecjalna, za co gwiazdka w dół. Rozczarowałam się, wiele byłam w stanie wybaczyć w trakcie całej książki, ale zakończenie wydało mi się za krótkie, za proste, za płytkie, za łatwo poszło itp. Itd. Mimo wszystko sprawdzę zakończenie serii, chociaż domyślam się, że na fajerwerki nie mam co liczyć.
„Młodzi ludzie są naszą przyszłością […]. Bez nich świat zatrzyma się w miejscu.”
Druga część serii Deklaracja jest książką dobrą. Idealnie wpisuje się w schemat młodzieżowej dystopii. Najpierw było zniewolenie i światełko nadziei w tunelu, teraz jest walka o swoje ideały, ale przeciwnik okazuje się być silniejszy niż nam się wydawało i musi siłą rzeczy nastąpić tom...
2019-02-28
„…w naturze nie chodzi o zachowywanie starych rzeczy, ale o tworzenie nowych.”
Już nie pamiętam kiedy w jakiejś promocji za grosze nabyłam całą tę serię. A że zaczęłam mierzyć się z książkami, które zalegają na półce, spoglądają na mnie z żalem i błagają o swoją szansę, także oto jestem tu i teraz, już po lekturze Deklaracji i muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze. Nie była to jakaś mega rewelacja, napisana w bardzo prosty sposób, ale historia z pomysłem i potencjałem.
Anna jest nadmiarem. Od kiedy odkryto leki na Długowieczność i wprowadzono Deklarację, która zakazuje posiadania potomstwa, każde przypadkiem pojawiające się dziecko na świecie staję się nadmiarowym i zostaje rodzicom odebrane, a jego rodzice trafiają do więzienia. Nadmiar zaś trafia do specjalnego ośrodka, gdzie przechodzi indoktrynację. Wpajana zostaje nienawiść dla rodziców, którzy byli samolubni i złamali prawo. Nadmiar nie powinien był istnieć. Ale skoro już jest, może stać się Użytecznym dla legalnych ludzi. Po wielu latach takich nauk Anna wierzy w to i jej jedynym celem to być użyteczną i zapłacić za grzechy rodziców. Ale pewnego dnia pojawia się w ośrodku nastoletni już nadmiar Peter i cały świat Anny zostaje wywrócony do góry nogami.
Problem nieśmiertelności przedstawiony ciekawie i w sposób mogący dać młodemu czytelnikowi do myślenia, starszemu może troszkę zabraknąć. Przede wszystkim można mieć zastrzeżenia do formy, bardzo prostej, zbyt prostej wręcz. Książka razi też przewidywalnością fabuły, dość płaskimi postaciami i lekką naiwnością, zwłaszcza postaci Anny. Ale w sumie czego można oczekiwać po dziewczynie, której zrobiono wodę z mózgu i nie ma pojęcia o świecie zewnętrznym. Strasznie dużo oczywistości, jak to, że pisanie pamiętnika to nie jest dobry pomysł, jak będzie wyglądać przemiana Anny, która zaszła generalnie w ułamku sekundy. Zabrakło mi czasu, może przez to, że książka krótka, aby zarówno przemiana jak i wielkie uczucie mogło nastąpić, przez co nie wydawało mi się to wszystko w żaden sposób głębokie.
Mimo wszystko opowieść była o czymś, niosła jakieś przesłanie i można z niej było wyciągnąć coś wartościowego, dlatego dam tej serii szansę i będę czytać dalej, zwłaszcza liczę na akcję związana z Sheilą, który to wątek nie został zamknięty.
„…w naturze nie chodzi o zachowywanie starych rzeczy, ale o tworzenie nowych.”
Już nie pamiętam kiedy w jakiejś promocji za grosze nabyłam całą tę serię. A że zaczęłam mierzyć się z książkami, które zalegają na półce, spoglądają na mnie z żalem i błagają o swoją szansę, także oto jestem tu i teraz, już po lekturze Deklaracji i muszę przyznać, że bawiłam się całkiem dobrze....
2019-02-21
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak najbardziej ciekawa i bardzo się cieszę, że w końcu jakieś wydawnictwo się za nią zabrało i liczę, że nie spoczną tylko na tej jednej części.
Jak możemy dowiedzieć się ze wstępu książki podziemne miasto Żar zostało stworzone, w celu zapewnienia ludziom bezpieczeństwa przed czymś nieokreślonym, które może potrwać nawet dwieście lat. Po tym czasie ludność będzie mogła opuścić miasto. Zostawiono więc instrukcje w skrzynce z zaprogramowanym czasowo otwarciem. Tylko że przez tyle lat i niedopatrzenie skrzynka ta została zapomniana, kończą się zapasy i miasto zaczyna wygasać…
Po pierwsze i najważniejsze – opowieść miała klimat i „to coś” co może zachwycić, a jeśli nie, to na pewno urzeka. Autorka bardzo plastycznie przedstawia nam podziemne miasto i jego egzystencję. Porusza przy tym wiele interesujących zagadnień (pycha niektórych mieszkańców, krótkowzroczność, przyjaźń, siostrzana miłość, odwaga itd.). Kiedy wszyscy dorośli zajęci są swoimi sprawami i niezbyt łatwą egzystencją w Żarze, dwunastoletni Doon zauważa, że życie w podziemnym mieście jest zagrożone i pragnie zrobić co tylko może, aby je ocalić. Jego rówieśniczka Lina, dla której do tej pory jedynym celem było zdobycie wymarzonego przydziału pracy, również doznaje przebudzenia i postanawia działać mimo wszelkich przeciwności.
Książka może i nie zaskakuje, może i nie dowiadujemy się na końcu wszystkiego, co nas nurtuje, ale jest naprawdę interesującą pozycją dla młodego czytelnika, ładnie napisaną, z charakterystycznymi głównymi bohaterami i z klimatem. Mi się podobało.
„Dawno temu miasto Żar powstało dzięki Budowniczym. […] Stanowi on jedyną oazę światła pośród ciemności świata. Poza Żarem mrok ciągnie się w nieskończoność we wszystkich kierunkach świata.”
Szesnaście lat musiała ta historia czekać na swoją polską premierę, w międzyczasie nawet ekranizacja („Miasto cienia” z 2008 roku) zdążyła się nieco zestarzeć. Ale sama historia jak...
2019-01-16
„Niczego nie można osiągnąć, nic nie robiąc. […] Nie mogę siedzieć w podziemiu przez rok, dziesięć lat, przez całe życie, czekając, aż ktoś ofiaruje mi wolność. Wolność to coś, co musisz wziąć sobie sam.”
Pierwsze spotkanie z autorem. Książka od dawna zalegała na regale, w końcu postanowiłam nadrobić trochę zaległości i tak oto z najwyższej półki trafiła w moje ręce.
Tematyka książki dość ciekawa. San Francisco przeżywa atak terrorystyczny. Jest dzień jak co dzień, kiedy nagle miastem wstrząsa seria wybuchów. Główny bohater, Marcus, uczeń ostatniej klasy szkoły średniej, oraz jego trójka przyjaciół, znaleźli się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. Cała czwórka trafia do więzienia, podejrzana o terroryzm. Już nic nigdy nie będzie dla nich takie same.
Taki „Rok 1984” ale uwspółcześniony i dla młodszego odbiorcy. Autor zresztą sam przyznaje w posłowiu, co i jaka literatura była dla niego inspiracją. Oczywiście nie jest to ani trochę żadna kopia ani nic z tych rzeczy. Tylko luźne nawiązania, czym jest bezpieczeństwo, wolność, jakie są granice z tymi zagadnieniami związane. Dostajemy młodego, niezwykle inteligentnego i przebiegłego głównego bohatera, który nie jest w stanie podporządkować się temu, czym stało się jego miasto i jego kraj, w którym myślał, że to on jest ważny, że to jego mają chronić. A kiedy rzeczywistość okazuje się zgoła inna, gdy Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego zaczyna ograniczać wolność przeciętnego Amerykanina, inwigilować, sprawdzać, przesłuchiwać, torturować, pomimo obaw o swoje życie ma odwagę zadziałać w ukryciu. Ale czy wystarczy mu ikry, aby postawić na szalę swoje życie i doprowadzić sprawy do końca?
Było interesująco. Sam fakt, że przeczytałam tę książkę w dwa dni, powinien być najlepszą rekomendacją. Bo akcja wciąga i cały czas chcemy wiedzieć, co będzie dalej i tak do samego końca. Cieszy mnie, że nie była to kolejna książka o dzieciaku, który sam jeden ratuje wszechświat, ale o chłopcu mądrym (trochę aż za bardzo), który ma swoje momenty zwątpienia, który bez wsparcia z różnych stron nic by nie zdziałał. Nie robi więc samobójczych akcji z bronią w ręku, ale w konspiracji to, co potrafi najlepiej. A zna się na tym, jak można obejść różne systemy kontroli.
Taka tematyka - internety, kodowanie, kryptografia itp. - ciekawi mnie, ale bez zbędnego wdawania się w szczegóły. A tych na moją niekorzyść było za dużo i czasami miałam wrażenie, że czytam jakiś informatyczny bełkot, którego nie znoszę. Kolejnym minusem był brak jakichkolwiek zwrotów akcji, zaskoczeń, że może ktoś okaże się nie do końca tym, za kogo się podaje, co wydaje mi się powinno być w książce, gdzie szpiegowanie i inwigilacja grają główną rolę.
Mimo braków o których wspomniałam, lektura całości była przyjemna i pouczająca.
„Niczego nie można osiągnąć, nic nie robiąc. […] Nie mogę siedzieć w podziemiu przez rok, dziesięć lat, przez całe życie, czekając, aż ktoś ofiaruje mi wolność. Wolność to coś, co musisz wziąć sobie sam.”
Pierwsze spotkanie z autorem. Książka od dawna zalegała na regale, w końcu postanowiłam nadrobić trochę zaległości i tak oto z najwyższej półki trafiła w moje ręce....
2018-08-01
Absolutnie rewelacyjna kontynuacja serii. Po drugich tomach zwykle nie spodziewam się wiele, ale tutaj moje oczekiwania zostały prześcignięte. Uwielbiam styl autora i to jak prowadzi akcję, za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, nie mogę się od niej oderwać.
Mija około rok od kiedy Citra zostaje zaprzysiężona na Kosiarza. Od tamtego czasu stara się rzetelnie wykonywać swoje obowiązki, wprowadza swoje własne metody, które nie do końca podobają się innym Kosiarzom. Rowan natomiast w ukryciu działa jako Sędzia Lucyfer i pozbywa się na zawsze niegodziwych Kosiarzy. Tymczasem w Kosodomie źle się dzieje, pojawia się coraz więcej rozdźwięków, co zauważa sam Thunderhead, ale nic nie może z tym zrobić. Ale czy na pewno?
Naprawdę ciekawa młodzieżówka. Autor absolutnie nie zawodzi, wszystko co czytam spod jego pióra w jakiś sposób do mnie przemawia. Jego pomysły na to, jak może wyglądać świat przyszłości, jakie będzie podejście ludzi do śmierci, są warte uwagi i w połączeniu z wartką akcją i nieoczekiwanymi zwrotami sprawiają, że książkę czyta się znakomicie. Cieszy mnie, że autor nie stawia na nachalne love story z tłem, ale to tło jest u niego najważniejsze, że tworzy świat, który rozwija, dokładnie opisuje jego problemy i w tym dopiero osadza bohaterów. Do tego ładnie wplecione rozważania Thunderhead’a odnośnie tego, czym jest i jak postrzega świat i swoją w nim rolę, plus nowy interesujący bohater i powstało z tego coś naprawdę zgrabnego.
Ogromnie nie mogę się doczekać kontynuacji, zakończenie było niespodziewane i niesamowite. Domyślam się, do czego autor zmierza, ale chcę wiedzieć, jaki będzie finał, w jakim stylu i ile zostanie poświęcone aby do niego doszło. Polecam!
Absolutnie rewelacyjna kontynuacja serii. Po drugich tomach zwykle nie spodziewam się wiele, ale tutaj moje oczekiwania zostały prześcignięte. Uwielbiam styl autora i to jak prowadzi akcję, za każdym razem, kiedy sięgam po książkę, nie mogę się od niej oderwać.
Mija około rok od kiedy Citra zostaje zaprzysiężona na Kosiarza. Od tamtego czasu stara się rzetelnie wykonywać...
2018-07-10
„Sprawiedliwością Jest Śmierć”
Trzeba autorce przyznać, że od pierwszego spojrzenia na opis i sięgniętą tematykę zaciekawia. Tak też było i ze mną, bo mimo iż nie miałam szczególnie w planie przeczytać tej książki, to i tak po nią mimowolnie sięgnęłam. Jakoś tak się stało, że zaczęłam czytać i wciągnęłam się. Bo książka wciąga (na początku), a co później? Jest już zdecydowanie słabiej.
Ale zacznijmy od początku. Autorka maluje nam świat, gdzie wymiar sprawiedliwości jaki znamy obecnie nie istnieje. Teraz o losie przestępców decydują ludzie, w głosowaniu. Można dzwonić, wysyłać sms-y, wszystko oczywiście za słoną opłatą. Więc generalnie wiadomo, kto bierze los nieszczęśników w swoje ręce. Delikwenci trafiają na siedem dni do cel śmierci, wtedy to publika poznaje ich przewinienia poprzez program telewizyjny i głosuje. Życie albo śmierć. Innego wyboru nie ma. Tutaj też trafia główna bohaterka, młoda dziewczyna, która przyznała się do zabójstwa wpływowego człowieka.
Generalnie pomysł na książkę trafiony, mimo iż graniczący z absurdem. Tyle, że cała reszta na wskroś oczywista. Biedni klepią biedę i nie są słuchani, bogaci mają wpływy i mogą wszystko, telewizja jest stronnicza i nie pokazuje całej prawdy. A w tym wszystkim chłopak i dziewczyna z dwóch światów, niczym Romeo i Julia, którzy chcą zmienić rzeczywistość na lepsze i niczym grom z jasnego nieba spada na nich taka sposobność. Poza pomysłem nic mnie w tej książce nie zaskoczyło. Ani kto i jak zabił, ani dlaczego, ani przeszłość bohaterów, ani zakończenie. Wszystko było tak mocno oczywiste, że to aż boli. Z początku wciągamy się w wir wydarzeń, zaintrygowani tajemnicą, a później, kiedy wszystkiego idzie w łatwy sposób się domyślić akcja brnie do końca już bez zbytniego napięcia. Bohaterowie tacy sobie, w sumie mało scharakteryzowani, zakończenie dość słabe, każdy wygłasza to co ma do powiedzenia a co nie jest niczym nowym i odkrywczym, a całość sytuacji ratuje jakiś drugoplanowy bohater, o którym nie wiemy praktycznie nic. Wydaje mi się, że można to było rozegrać lepiej.
Jeszcze nie wiadomo, czy misja zmiany chorego systemu ma jakiś sens i dojdzie do skutku, trzeba by przeczytać kolejne części, ale specjalnie zachęcona ku temu nie jestem. Ale kto wie.
„Sprawiedliwością Jest Śmierć”
Trzeba autorce przyznać, że od pierwszego spojrzenia na opis i sięgniętą tematykę zaciekawia. Tak też było i ze mną, bo mimo iż nie miałam szczególnie w planie przeczytać tej książki, to i tak po nią mimowolnie sięgnęłam. Jakoś tak się stało, że zaczęłam czytać i wciągnęłam się. Bo książka wciąga (na początku), a co później? Jest już...
2018-03-01
Moje pierwsze spotkanie z tą autorką, myślę, że udane. Opowieść jest dość… dziwna, ale ma coś w sobie, trochę pokracznie napisana, ale to jest jej atutem. Z czym zatem mamy do czynienia?
Jest świat, w którym ludzka podłość i wszechobecna przemoc przybrała namacalną formę w postaci potworów, czyhających co noc na nasze ciała, krew i duszę. Kto ma władzę nad potworami, ma władzę totalną, ale aktualnie władców jest dwóch, a władza umownie podzielona na pół. Jest też ona, Kate, córka jednego z przywódców i on, August, Sunaj, potwór, który grą na skrzypcach potrafi pożywić się grzesznikiem. Co może wyniknąć z ich spotkania? I czy jakiekolwiek podziały są możliwe w owładniętym szałem świecie?
Książka była… za krótka. Chciałabym więcej! Więcej genezy, świata przedstawionego, więcej informacji, więcej Augusta i Kate, bo byli świetni. Cała historia wciągała, ale i sprawiała uczucie niedosytu. Całość intrygi dość oczywista z równie oczywistym rozwiązaniem (w sensie kto był w książce tym złym), ale jednocześnie całkiem nieoczywiste zakończenie, człowiek gryzie paznokcie, bo na coś czeka, a tego nie otrzymuje i musi czekać dalej. I będę czekać na jakieś dalej, bo chcę więcej.
Nie wiem jak ocenić tę książkę. Plus za dziwaczność, minus za zbyt mało informacji o świecie, plus za relacje Kate-August, minus za oczywistego złoczyńcę, plus za ciekawe potwory, mały minus za częsty w literaturze fantasy motyw wpływu muzyki na innych… ach, dam siedem. Z małą tendencją wzrostową, za rozbudzenie mojej ciekawości.
Moje pierwsze spotkanie z tą autorką, myślę, że udane. Opowieść jest dość… dziwna, ale ma coś w sobie, trochę pokracznie napisana, ale to jest jej atutem. Z czym zatem mamy do czynienia?
Jest świat, w którym ludzka podłość i wszechobecna przemoc przybrała namacalną formę w postaci potworów, czyhających co noc na nasze ciała, krew i duszę. Kto ma władzę nad potworami, ma...
2017-07-29
Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale jestem mile zaskoczona, bo to była całkiem udana przygoda, szybka, bo przez swoją formę czyta się praktycznie sama, ale interesująca. Wciągająca przede wszystkim.
Rok 2575. Kolonia wydobywcza Kerenza, „mała skuta lodem planeta na zadupiu kosmosu”, zostaje zaatakowana przez potężną korporację. Ci, którym udało się przeżyć, ewakuują się na trzech statkach kosmicznych. Jeden z nich zostaje poważnie uszkodzony i nie może wygenerować własnej bramy skoku, aby przenieść się w bezpieczne miejsce, a do najbliższej czeka ich ponad półroczna podróż. Tymczasem napastnik nie zamierza pozostawić żadnej żywej istoty w tej rozgrywce i rusza w pościg.
Od pierwszych stron coś się dzieje, i to nie mało. Poznajemy głównych bohaterów, Kady i Ezrę, którzy byli parą, ale w kilka godzin przed wydarzeniami opisanymi w książce postanowili się rozstać. Oboje są charakterni i ciekawi. Bardzo ich polubiłam. Sama forma książki przypadła mi do gustu, obawiałam się, że relacja z wydarzeń w formie wywiadów, fragmentów pamiętnika, zapisów z kamer itp. będzie pozbawiona emocji i nieciekawa, na szczęście pojawiły się też zapisy z czatów z rozmów pomiędzy bohaterami, co zdecydowanie pozwoliło bardziej się do nich zbliżyć. Interesujący pomysł ze sztuczną inteligencją, chociaż żaden odkrywczy, bo to już było i o tym czytałam w innych książkach, ale zawsze trzyma w napięciu, bo nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po pozbawionym uczuć mechanizmie.
Nie brakuje trupów, ekstremalnych sytuacji. Zwrot akcji za połową książki rozwala na łopatki. Szkoda, że po nim można sobie ułożyć już w głowie całe zakończenie i poza małą niespodzianką na końcówce, wszystko wydawało się wręcz oczywiste i to napięcie jest już mniejsze, niż na samym początku. I drugą połowę też gorzej się czyta, znaczna część tekstu w postaci szarych liter na czarnym tle, katorga dla moich oczu.
Ale i tak uważam, że jest to bardzo przyzwoita historia, szczegółowa, nie pozbawiona humoru, mimo dramatyzmu. Będę oczekiwać kolejnej części, której lektura wydaje mi się, że będzie potrzebna, aby zrozumieć motywy niektórych osób z części pierwszej.
Nie wiedziałam czego się spodziewać, ale jestem mile zaskoczona, bo to była całkiem udana przygoda, szybka, bo przez swoją formę czyta się praktycznie sama, ale interesująca. Wciągająca przede wszystkim.
Rok 2575. Kolonia wydobywcza Kerenza, „mała skuta lodem planeta na zadupiu kosmosu”, zostaje zaatakowana przez potężną korporację. Ci, którym udało się przeżyć, ewakuują...
2017-07-19
„Człowiekowi wydaje się, że umie latać, ale boi się skoczyć. Marny przyjaciel popchnąłby go w plecy […] Dobry przyjaciel skoczy razem z tobą.”
Świetne zwieńczenie trylogii. Strasznie guzdrałam się z tym, aby przeczytać tę książkę do końca, dawkowałam sobie emocje, przerywałam czymś innym, bo bardzo mocno zżyłam się z bohaterami i nie chciałam jeszcze kończyć. Jestem pod dużym wrażeniem świata, jaki udało się autorowi stworzyć i cieszę się, że poziom opowieści tylko się podnosił z kolejnym tomem, a nie na odwrót.
Darrow został zdradzony przez osobę, którą uważał za przyjaciela, dostał się do niewoli Szakala i po wielu miesiącach w zamknięciu i torturach, podczas których wydał nawet własną rodzinę, stracił już nadzieję, że jego misja i marzenie Eo zostanie zrealizowane i że świat może się zmienić na lepsze.
Świetna akcja od pierwszych stron. Autor nie daje odetchnąć nawet na chwilę, wiele razy zaskakuje. Nie brakuje przy tym oczywistości, ale nie cel podróży jest ważny, a droga, jaką się ku niemu kroczy, a tą drogę autor namalował nam naprawdę w interesujący sposób. Bardzo podobało mi się, że pan Brown nie wpycha tutaj żadnego taniego romansu w historię, że wszystko jest subtelne, poza wojną, która trwa, jest brutalna i rodzi tylko śmierć i zniszczenie. Wciąż drżymy w niepewności, kto okaże się przyjacielem, a kto zdrajcą i do samego końca jesteśmy trzymani w niepewności. A końcówka cudowna.
Uważam, że książka zasłużyła na dziewiątkę z dużym plusem. Jedyny minus za to, iż wydaje mi się, że zbyt często główny bohater balansował na granicy śmierci, ale to tylko taki mały minusik. Gorąco polecam!
„Człowiekowi wydaje się, że umie latać, ale boi się skoczyć. Marny przyjaciel popchnąłby go w plecy […] Dobry przyjaciel skoczy razem z tobą.”
Świetne zwieńczenie trylogii. Strasznie guzdrałam się z tym, aby przeczytać tę książkę do końca, dawkowałam sobie emocje, przerywałam czymś innym, bo bardzo mocno zżyłam się z bohaterami i nie chciałam jeszcze kończyć. Jestem pod...
2017-07-08
„…tamten człowiek już umarł. Opłakuję go każdego dnia, ponieważ zapominam stopniowo, kim byłem, jakie miałem marzenia, co kochałem.”
Nie wiedziałam do końca, czego spodziewać się po drugiej części Red Rising, w jakim kierunku autor pójdzie, ale to co zaserwował, przerosło moje oczekiwania.
Przenosimy się trochę w czasie. Darrow jest już starszy, po Instytucie kończy Akademię i odnajduje się jakoś w służbie Augustusa. Czas płynie, a wydaje się, jakby Synowie Aresa o nim zapomnieli. On sam prawie zapomina swój cel. Dawni przyjaciele oddalili się od siebie. Teraz kiedy jest już tak blisko swojego największego wroga, musi zebrać w sobie siłę i odwagę, aby dokończyć to, o co walczył, za co Eo oddała życie, bo z dnia na dzień okazuje się, że jego pozycja nie jest tak stabilna, jak wcześniej uważał, a sojusze i przysięgi nic nie znaczą wśród Złotych.
Początek zapowiadał się niemrawo. Działo się co prawda sporo, ale jakoś nie mogłam się wczuć w te nowe realia. Potem autor mocno poszedł w militarną kosmiczną rozgrywkę, co miało swój urok, ale i też odczułam lekki przesyt. Cieszę się natomiast, że było więcej przyszłości, technologii, niż przepychanek rodem z średniowiecza. Autor uświadamia różnice, pomiędzy nowoczesnymi wojnami, a tymi w przeszłości, co bardzo na plus. Wysnuwa wiele ciekawych wniosków odnośnie różnych zagadnień, może nie jakieś odkrywcze, ale sprawiały, że książkę czytało się z zainteresowaniem, nie była głupia, nie dawała mi odczuć, że jest czystą rozrywką, tylko że napisana jest po coś i ma jakieś przesłanie. Ze strony na stronę autor rozwija skrzydła, pisze ciekawiej, lepiej, historia robi się bardziej interesująca. Konfrontacja Darrowa z jego przeszłością naprawdę wzruszająca. Podobało mi się jego wewnętrzne rozdarcie, przemyślenia, to, że na każdym kroku musi podjąć niełatwą decyzję.
I naprawdę mocne zakończenie. Co prawda szło przeczuć, kto w tym rozdaniu może odłączyć się od załogi, ale i tak było dramatycznie. Mi się bardzo podobało i gorąco polecam.
„…tamten człowiek już umarł. Opłakuję go każdego dnia, ponieważ zapominam stopniowo, kim byłem, jakie miałem marzenia, co kochałem.”
Nie wiedziałam do końca, czego spodziewać się po drugiej części Red Rising, w jakim kierunku autor pójdzie, ale to co zaserwował, przerosło moje oczekiwania.
Przenosimy się trochę w czasie. Darrow jest już starszy, po Instytucie kończy...
2017-05-13
Przyznam, że ostatni tom opowieści o Mścicielach czytało mi się ciężej. Może przez to, że był troszkę słabszy, a może przez to, że wiedząc, iż w tej części nastąpi rozwiązanie nie potrafiłam się tak dobrze bawić, jak przy poprzednich.
David, Megan i reszta grupy są zdania, że wiedzą jak powstrzymać ciemną stronę mocy Epików. Chcą spróbować powstrzymać Profesora przed czynieniem zła, a także uratować go, sprawić, by pokonał mrok i znów stał się dobrym człowiekiem.
Zostałam po równo z satysfakcją i niedosytem. Satysfakcja bierze się stąd, iż Sanderson nie zawodzi, dostajemy kolejne oryginalne miasto, dzięki któremu na powrót zapragnęłam odwiedzić Wieliczkę, książka jest pełna akcji, bohaterstwa i humoru, który raczej rzadziej się spotyka w innych utworach autora. Niedosyt natomiast wiąże się z zakończeniem. Jakieś dziwne to wszystko było, nie dowiedziałam się w stu procentach tego, co bym chciała wiedzieć, a i do tego ta cała zabawa z innymi rzeczywistościami równoległymi jakoś nie do końca mnie porwała.
Szkoda, bo chciałam czegoś mocnego, chciałam być wciśnięta w fotel, chciałam dać dziesięć, albo dziewięć chociaż. A pozostaje mi ocenić na osiem. I to z wielkim minusem. Ale wciąż uważam, że jako całość jest to jedna z fajniejszych serii młodzieżowych, z interesującym pomysłem na świat i superbohaterów. Mam szczerą nadzieję, że doczeka się ekranizacji.
Przyznam, że ostatni tom opowieści o Mścicielach czytało mi się ciężej. Może przez to, że był troszkę słabszy, a może przez to, że wiedząc, iż w tej części nastąpi rozwiązanie nie potrafiłam się tak dobrze bawić, jak przy poprzednich.
David, Megan i reszta grupy są zdania, że wiedzą jak powstrzymać ciemną stronę mocy Epików. Chcą spróbować powstrzymać Profesora przed...
2014-01-27
Myślę, że to naprawdę udana książka. Trzymała w napięciu i ciekawie opisywała bohaterów. Od razu zaprzyjaźniłam się z niektórymi z nich. Oczywiście najbardziej podobał mi się Minho i Newt, nie Thomas. Minho został moim ulubieńcem :) Zastanawiam się, czy w kolejnych częściach tej książki to nie ulegnie zmianie. Nie mogę się doczekać na ekranizację. Mam nadzieję, że będzie to świetne widowisko. Uważam, że ta książka ma wielki potencjał.
Myślę, że to naprawdę udana książka. Trzymała w napięciu i ciekawie opisywała bohaterów. Od razu zaprzyjaźniłam się z niektórymi z nich. Oczywiście najbardziej podobał mi się Minho i Newt, nie Thomas. Minho został moim ulubieńcem :) Zastanawiam się, czy w kolejnych częściach tej książki to nie ulegnie zmianie. Nie mogę się doczekać na ekranizację. Mam nadzieję, że będzie to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-03
Nie wiem generalnie, dlaczego zabrałam się za kontynuację tej opowieści, kiedy pierwsza część nie poruszyła mną na tyle, żeby chcieć wiedzieć więcej, chyba ze względu na sentyment do autora, którego Więźnia Labiryntu bardzo lubię. Ale czasami wydaje mi się, że obie te historie napisał zupełnie ktoś inny, albo ta jest skierowana do jeszcze młodszego odbiorcy, bo tam jest dobrze, a tutaj ledwo średnio.
Michael, kiedy dowiaduje się, że jest tworem i budzi w ciele innego chłopca, pragnie za wszelką cenę odnaleźć swoich przyjaciół na Jawie oraz doprowadzić do zniszczenia wszechmocnego Kaine’a, którego celem jest zapełnienie Ziemi tworami.
Nic mocno specjalnego się nie działo. Nastolatki uciekają, Kain ściga. Takie to trochę jałowe i bez polotu, napisane zbyt prosto. Wciąż nie mogłam nic specjalnego poczuć do bohaterów. Postać agentki Weber mnie strasznie drażniła, wydawało mi się, że na siłę autor stara się manipulować czytelnikiem, może jestem zła, a może dobra, a może jednak zła – okaże się na końcu trylogii.
No przyznam szczerze, że średnio mi się podobało i średnio się bawiłam. Ale przesłanie płynące z książki jest fajne. Całkiem możliwe, że kiedyś stworzą taką wirtualną rzeczywistość, że człowiek nie będzie już rozróżniał, co jest realne, a co nie.
Nie wiem generalnie, dlaczego zabrałam się za kontynuację tej opowieści, kiedy pierwsza część nie poruszyła mną na tyle, żeby chcieć wiedzieć więcej, chyba ze względu na sentyment do autora, którego Więźnia Labiryntu bardzo lubię. Ale czasami wydaje mi się, że obie te historie napisał zupełnie ktoś inny, albo ta jest skierowana do jeszcze młodszego odbiorcy, bo tam jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-22
Rok 2140. Po IV wojnie światowej Ziemia jest wyniszczona i jałowa. Z pomocą Ziemianom przybywają obcy z planety Loge, zwani Pradawnymi. Podpisują traktat, w zamian za pomoc w terraformowaniu planety, Pradawni będą mogli w przyszłości zamieszkać wspólnie z ludźmi na Ziemi, a ludzie pomogą im się przystosować do życia na swojej planecie, poprzez proces Zawładnięcia. Czy taka przyszłość ma jakąkolwiek rację bytu?
Przyznam szczerze, że nie porwała mnie ta historia. Jedna z tych młodzieżowych książek, które szybko się czyta, ale nie specjalnie wciąga. Wszystkiego było dla mnie za mało. Historia nawet… jakaś, chociaż całe Zawładnięcie nie było niczym szczególnym, raczej dość dziwnym. Główna bohaterka, Ari, również wypada blado. Już nie wspominając, że trójkąt miłosny, a raczej w tym przypadku czworokąt, był okropny, mdły i generalnie nie ma w nim nic emocjonującego.
Akcja jakaś była, ale raczej wszystko dość płaskie i nie wczułam się w żadne wydarzenie na tyle, żeby oczekiwać z niecierpliwością jego zakończenia, raczej oczekiwałam po prostu końca książki.
Szkoda, bo potencjał jakiś był i czytało się nawet miło. Tym bardziej, że kosmici i w ogóle, myślałam, że to moje klimaty. Ale tym razem się nie udało. Nie jestem specjalnie zachęcona do przeczytania kolejnych części.
Rok 2140. Po IV wojnie światowej Ziemia jest wyniszczona i jałowa. Z pomocą Ziemianom przybywają obcy z planety Loge, zwani Pradawnymi. Podpisują traktat, w zamian za pomoc w terraformowaniu planety, Pradawni będą mogli w przyszłości zamieszkać wspólnie z ludźmi na Ziemi, a ludzie pomogą im się przystosować do życia na swojej planecie, poprzez proces Zawładnięcia. Czy taka...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-19
Przed labiryntem Thomas i Teresa byli związani z DRESZCZem ponad 10 lat, szkoleni, wychowywani i badani od dzieciństwa, wszystko w celu znalezienia lekarstwa na Pożogę. Na ile każde z nich było oddane sprawie?
Cudownie było powrócić do starych przyjaciół i to dodatkowo w nawiązaniu do mojej ulubionej części, czyli Więźnia Labiryntu, zobaczyć wszystko od kuchni, obserwować życie, uczucia i rozwój Thomasa przed labiryntem oraz dowiedzieć się więcej o jego relacjach z DRESZCZem i Teresą. W końcu wspaniale było zobaczyć znów innych bohaterów, zwłaszcza Newta, który okazał się bardziej tragiczną postacią, niż myślałam, kiedy poznajemy jego przeszłość.
Wszystko było dla mnie bardzo ciekawe, zobaczyć w jaki sposób labirynt powstawał i jak znaleźli się tam pierwsi mieszkańcy. Bardzo dużo zyskujemy odnośnie charakterystyki postaci, dowiadujemy się, co tak naprawdę myśleli, co ich ukształtowało. Myślę, że dla każdego miłośnika serii, do których również się zaliczam, książka będzie czystą przyjemnością.
Jedyne co drażni, ale to nie tylko w tej historii, tylko ogólnie w prologach, to znajomość zakończenia. I tak, kiedy pojawia się jakaś akcja, a życie bohaterów balansuje dosłownie na krawędzi, nie czujemy tego dreszczyku emocji, nie niepokoimy się o ich los, bo wiemy, że wybrną z sytuacji. Tak też było tutaj i to dwukrotnie.
Na szczęście autor na samo zakończenie zaserwował znowu zwrot i podzielił się z nami taką informacją, po której szczęka opada, bo nigdy nie brałam pod uwagę takiej ewentualności i ja osobiście musiałabym chyba od nowa przeczytać całą trylogię Więźnia, żeby dokładnie prześledzić słowo po słowie i wyczuć, czy to jest w ogóle możliwe. Ufam autorowi, że tak, ale kiedyś powrócę do tej historii, jeśli czas pozwoli. Polecam!
Przed labiryntem Thomas i Teresa byli związani z DRESZCZem ponad 10 lat, szkoleni, wychowywani i badani od dzieciństwa, wszystko w celu znalezienia lekarstwa na Pożogę. Na ile każde z nich było oddane sprawie?
Cudownie było powrócić do starych przyjaciół i to dodatkowo w nawiązaniu do mojej ulubionej części, czyli Więźnia Labiryntu, zobaczyć wszystko od kuchni, obserwować...
2016-11-01
Troszkę się naczekałam na kontynuację jednej z moich ulubionych książek. Obawiałam się, czy nie straciłam zainteresowania, czy rozłąka z bohaterami nie była zbyt długa. Ale książka ta, jako jedna z niewielu pozycji, wryła się głęboko w moją pamięć, świat stworzony przez autora, gdzie nastoletnie dzieci można oddać na podzielenie, by ich części składowe służyły większemu dobru, wstrząsnął mną na tyle, że historia stała się dla mnie niezwykła. I dlatego obcowanie z drugą częścią było dla mnie wyczekaną i niepowtarzalną przyjemnością.
Connor i Risa starają się jak mogą utrzymać Cmentarzysko i setki ocalonych przed podzieleniem dzieciaków w jako takim porządku. Starają się też odnaleźć w nowej roli, Risa jako osoba poruszająca się na wózku a pragnąca być niezależna od innych, oraz Connor, który za nic nie może oswoić się ze swoją ręką, otrzymaną bez jego zgody po podzielonym Rolandzie. Lev natomiast, klakier który nie zaklaskał, staje się inspiracją i bożyszczem dla wielu dziesięciorodnych.
Nawet nie wiem, kiedy upłynęło mi te prawie sześćset stron. Bohaterowie stali się bardziej dojrzali, a nowe losy, jakie zgotował im okrutny świat czytałam z wielkim zainteresowaniem, a napięcie rosło im bliżej końca. Uroniłam nawet kilka łez, bo całość naprawdę mi się podobała. Duży plus dla autora za nowe postacie. Zdecydowanie potrzebny był taki Starkey, osoby jego pokroju zawsze budzą wiele emocji i nadają smaku wydarzeniom. Inni – Miracolina, Roberta, Nelson – wszyscy na swoim miejscu, rola każdego z nich była świetna.
Trochę pomysł na Cama zepsuł mi lekturę, za co gwiazdka w dół. Była to fajna postać, ciekawie scharakteryzowana i wnosząca wiele do treści, dająca do myślenia nad tym, czy stworzenie człowieka jest właściwą drogą, ale nie wiem czemu takie odniesienia do Frankensteina zawsze mnie drażnią w książkach, które nie są Frankensteinem. Ale to chyba jedyny minus.
Akcja nie była jakaś specjalnie nieprzewidywalna, od razu można się było domyśleć na przykład motywów Risy do takiego a nie innego zachowania, ale historia była zgrabna i wciągająca, oraz co najważniejsze dla mnie, posiadała ładnie zbudowane tło, a nie tylko miłostki z dystopią w tle. Obok Igrzysk Śmierci jest to jeden z moich osobistych faworytów w tym gatunku.
Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych części i mam nadzieję, że nie przyjdzie mi na nie czekać tak długo, jak na Rozdartych.
„Na świecie jest pełno zwykłych ludzi, którzy robią niezwykłe rzeczy.”
Troszkę się naczekałam na kontynuację jednej z moich ulubionych książek. Obawiałam się, czy nie straciłam zainteresowania, czy rozłąka z bohaterami nie była zbyt długa. Ale książka ta, jako jedna z niewielu pozycji, wryła się głęboko w moją pamięć, świat stworzony przez autora, gdzie nastoletnie dzieci można oddać na podzielenie, by ich części składowe służyły większemu...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-03
Coraz częściej mi się zdarza, że w połowie książki tracę nią zupełnie zainteresowanie, historia mnie nie wciąga na tyle, żeby kontynuować, męczę się i brnę przez każde słowo. Tak też było w tym przypadku.
O ile pierwsza część jeszcze mnie czymś przyciągała, tak tutaj wszystko było mi zupełnie obojętne i nie dałam się porwać poszukiwaniom innych Czerwonych z mocami, ani w iskrzącą atmosferę między Mare a Calem. Były również momenty, że Mare zaczynała mnie potwornie irytować, więc dałam sobie spokój. Tradycyjnie – nie doczytałam, nie oceniam.
Coraz częściej mi się zdarza, że w połowie książki tracę nią zupełnie zainteresowanie, historia mnie nie wciąga na tyle, żeby kontynuować, męczę się i brnę przez każde słowo. Tak też było w tym przypadku.
O ile pierwsza część jeszcze mnie czymś przyciągała, tak tutaj wszystko było mi zupełnie obojętne i nie dałam się porwać poszukiwaniom innych Czerwonych z mocami, ani w...
2016-09-27
„Nawet najdłuższa podróż odbywa się po okręgu, a historia zawsze zatoczy koło do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.”
Minął ponad rok od przeczytania przeze mnie poprzedniego tomu Piątej Fali. Znów miałam obawę, jak to zwykle po długiej przerwie pomiędzy częściami cyklu, że nie dam rady wczuć się w klimat, na powrót poczuć coś do bohaterów, przypomnieć sobie wszystkie szczegóły z poprzedniej części i emocje jakie mi towarzyszyły podczas czytania. Jeszcze dodatkowo zdążyłam w tym czasie obejrzeć bardzo nieudaną ekranizację i bałam się, że za każdym razem kiedy będę sobie próbowała wyobrazić „moją” Cassie, to zobaczę tą nieudolną aktorkę z filmowej wersji. A jednak to wszystko do mnie wróciło. Może nie miałam znów chęci zapłakać nad Filiżanką, ale autor zaserwował akcję, akcję, akcję od pierwszych stronic, która nie zwalniała ani na moment.
Do zagłady świata pozostaje kilka dni. Każdy z bohaterów w tym czasie ma jakieś swoje cele do osiągnięcia. Evan chce się dostać na statek-matkę, żeby go zniszczyć i ocalić ludzkość. Ale czy można mu zaufać? Ben pragnie odnaleźć Ringer i Filiżankę za wszelką cenę, nawet własnego życia. A jakie są zamiary ‘udoskonalonej’ Ringer?
Tym razem dostajemy opowieść z punktu widzenia wielu narratorów. Trochę Cassie, Bena, Sama, Ringer, Evana i jeszcze inne, nie wszystkie w formie pierwszoosobowej, co dla mnie na duży plus. Nic nie stoi już w miejscu, jak duża część poprzedniego tomu, ale gna do przodu, w końcu czas ucieka i dzień zagłady coraz bliżej. Autor naprawdę świetnie prowadzi narrację. Jest malowniczo, gdzie trzeba dramatycznie, ale i dostajemy dużo humoru, w wielu miejscach wybuchałam głośnym śmiechem. Jest też dość wulgarnie. Nie przypominam sobie, żeby poprzednie części były aż tak naładowane dosadnym słownictwem. Nie wiem, czy to na plus czy na minus, ale z całą pewnością ukazało to, że bohaterowie są zmęczeni i zdesperowani.
Podobali mi się bardzo protagoniści, nawet Cassie, która była… zabawna/irytująca/niech obcy to ją zabiją w pierwszej kolejności – ale, o dziwo, nie przeszkadzało mi to wcale, może też przez to, że nie dochodziła do głosu zbyt często. Co do samej historii – wszystko ładnie pięknie, trzymało w napięciu, zwodziło, byłam podekscytowana i nakręcona, nie mogłam się oderwać. Ale samo zakończenie nie przypadło mi osobiście do gustu i w jakimś stopniu odebrało mi wiele z pozytywnych emocji, jakie towarzyszyły mi przez całość książki. Już chciałam pokusić się o stwierdzenie, że to dla mnie najlepsza część trylogii, ale końcówka to zmieniła, niestety. Mimo wszystko uważam, że to jedna z fajniejszych serii młodzieżowych, jakie czytałam.
„Nawet najdłuższa podróż odbywa się po okręgu, a historia zawsze zatoczy koło do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.”
Minął ponad rok od przeczytania przeze mnie poprzedniego tomu Piątej Fali. Znów miałam obawę, jak to zwykle po długiej przerwie pomiędzy częściami cyklu, że nie dam rady wczuć się w klimat, na powrót poczuć coś do bohaterów, przypomnieć sobie wszystkie...
„Snow zawsze na szczycie”
Z ogromną ciekawością sięgnęłam po prequel moich ukochanych Igrzysk śmierci. Zaintrygował mnie wybór głównego bohatera, lubię czytać o tym, jak i w jakich okolicznościach rodzi się zło. Czy zatem historia zaserwowana przez autorkę mnie usatysfakcjonowała? I tak i nie. Czuję mieszaninę przeróżnych odczuć, bo książka była po trochu fascynująca, a po trochu nużąca. Taka pomiędzy, ale o szczegółach dalej.
Powieść jednowątkowa, której głównym bohaterem jest znany nam z trylogii antagonista Coriolanus Snow. Książka obejmuje swoją akcją okolice dziesiątych Głodowych Igrzysk, przygotowania do tego wydarzenia, same Igrzyska oraz to, co wydarzyło się bezpośrednio po nich. Coriolanus jest uczniem, jest młody i ma zostać mentorem jednego z trybutów…
Akcja książki rozkręcała się bardzo długo. Autorka naprawdę wnikliwie scharakteryzowała głównego bohatera, abyśmy mogli go dobrze poznać, poczuć jego dylematy i zrozumieć to, dlaczego stał się tym, kim wiemy, że został. Miało to oczywiście swoje minusy, mianowicie, kiedy wiemy jaka będzie przyszłość bohatera, jego dylematy odnośnie tej przyszłości, czy sytuacje, w których zagrożone jest jego życie nie są już tak emocjonujące. Jego relacja z Lucy Gray była przeciągnięta i dość nużąca. Podobnie jak same Igrzyska. Wszystko było w powijakach, arena i cała organizacja nie przypominały nawet odrobinę rozmachu Igrzysk, z jakimi mieliśmy już do czynienia. Pojawiają się dopiero pierwsze pomysły jak uczynić z zwyczajnie zamkniętych na arenie dzieciaków prawdziwe widowisko. Nie wiem czy przez to, czy przez ogólnie mało ciekawy rozwój akcji, trzy-czwarte książki ciągnęły mi się strasznie. Wszystkie wydarzenia na arenie były bardzo mało emocjonujące.
Rozbujało się przy końcówce. Zaczęły się pojawiać domysły, czy któryś z bohaterów może mieć jeszcze związek z tymi, których znamy z trylogii. Ciekawe było poznanie początków Igrzysk, kto miał na nie wpływ, jak zapadały decyzje odnośnie ich ulepszania. Dowiadujemy się też wiele o głoskułkach i kosogłosach. Ale sama „ewolucja” Snowa mnie jakoś średnio przekonała i jestem nieco rozczarowana. I przez to, że akcja wlokła się i były momenty, że odkładałam tę historię na bok z braku zaciekawienia ocena taka, a nie inna. Nie udało mi się poczuć tych emocji co kiedyś, niestety.
„Snow zawsze na szczycie”
więcej Pokaż mimo toZ ogromną ciekawością sięgnęłam po prequel moich ukochanych Igrzysk śmierci. Zaintrygował mnie wybór głównego bohatera, lubię czytać o tym, jak i w jakich okolicznościach rodzi się zło. Czy zatem historia zaserwowana przez autorkę mnie usatysfakcjonowała? I tak i nie. Czuję mieszaninę przeróżnych odczuć, bo książka była po trochu fascynująca, a po...