-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2018-12-31
2018-12-29
2018-12-29
2018-12-26
2018-12-20
2018-12-20
2018-12-20
2018-12-18
2018-12-18
2018-12-11
2018-12-10
2018-12-09
„Niektóre dziewczyny po prostu powinny umrzeć. Nic na to nie poradzisz.”
Dziękuję bardzo wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie mi książki. Jak zwykle obawiałam się tematyki, z którą na co dzień jednak nie obcuję, czy mnie zainteresuje i czy nie będzie to czas dla mnie stracony. I po raz kolejny jestem zaskoczona, bo opowieść wciągnęła mnie i trzymała w napięciu niemal do samego końca.
Całość powieści dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych. W 2014 roku główną bohaterką jest Fiona, dziennikarka, która nie może pogodzić się z morderstwem siostry, mimo iż minęło od tego faktu już 20 lat. Ciało jej siostry znaleziono na boisku zamkniętej już szkoły dla dziewcząt Idlewild Hall. Ale w 1950 roku szkoła ta funkcjonowała i wówczas działy się tam również niecodzienne rzeczy, o czym dowiadujemy się, śledząc drugą linię czasową. Fiona, zgłębiając swoją prywatną tragedię odkrywa o wiele więcej.
Początek mnie nie poruszył, zapowiadało się na opowiastkę o duchach, co nie jest specjalnie w moim guście. Na szczęście na prowadzenie wysunął się wątek kryminalny i dochodzenie do dawno zapomnianej prawdy. Wciągnęłam się w tą historię. Bardzo interesująca bohaterka – Fiona, jak również przyjaciółki ze szkoły z 1950 roku, całość miała to coś w sobie, co mnie zaciekawiło, a to duży plus.
Zabrakło mi jakiegoś większego zwrotu na końcu, który owszem był, ale nie zrobił jakiegoś mocnego wrażenia. No i wątek paranormalny, nie przepadam, nie biorą mnie historie o nawiedzonych miejscach i traktuję je z dużym przymrużeniem oka. Rozumiem, że miały tutaj dodać smaku i uczynić Idlewild Hall miejscem mrocznym i przygnębiającym i poniekąd się udało, a stopień przerażenia zależy już od odbiorcy. Dla mnie atmosfera była letnia. Wystawiam siedem z dużym plusem.
„Niektóre dziewczyny po prostu powinny umrzeć. Nic na to nie poradzisz.”
Dziękuję bardzo wydawnictwu NieZwykłe za udostępnienie mi książki. Jak zwykle obawiałam się tematyki, z którą na co dzień jednak nie obcuję, czy mnie zainteresuje i czy nie będzie to czas dla mnie stracony. I po raz kolejny jestem zaskoczona, bo opowieść wciągnęła mnie i trzymała w napięciu niemal do...
2018-12-09
2018-12-07
Opowieść o dwójce dzieci, które zostają przyjaciółmi. Każde z nich coś straciło, każde z nich chce odnaleźć szczęście. Po co szukać samotnie, kiedy można to zrobić razem?
Interesująca opowieść, napisana w poetycki sposób, jednak wg mnie bardzo ciężki w odbiorze dla młodego czytelnika. Nie dość, że książka porusza trudny problem (strata bliskich), to nie została uproszczona pod względem formy przekazu. Piękne ilustracje, świetne krótkie rozdziały, które zdecydowanie ułatwiają wieczorne czytanie z dziećmi, nie trzeba sobie przerywać w kluczowych momentach.
Polecałabym jednak dzieciom starszym, bo te młodsze nie za wiele wyniosą z lektury całości, bardziej skupią się na elementach fantastycznych w książce, niż na problemach dzieci w nich zawartych.
Opowieść o dwójce dzieci, które zostają przyjaciółmi. Każde z nich coś straciło, każde z nich chce odnaleźć szczęście. Po co szukać samotnie, kiedy można to zrobić razem?
Interesująca opowieść, napisana w poetycki sposób, jednak wg mnie bardzo ciężki w odbiorze dla młodego czytelnika. Nie dość, że książka porusza trudny problem (strata bliskich), to nie została uproszczona...
2018-12-04
Jestem zaskoczona. To był absolutnie świetny drugi tom serii. Już dawno tak się nie ubawiłam podczas lektury książki dla młodzieży. Autor zaskakuje humorem, dystansem do siebie i swojej twórczości, a do tego serwuje fajną i przyjemną opowieść, pełną sympatycznych bohaterów. Czego chcieć więcej w te ciemne i mroźne wieczory?
Tym razem Alcatraz na tropie zaginionego ojca, a przy okazji też dziadka. Wszyscy się gdzieś gubią w tej opowieści, a tylko jedna osoba ma takowy talent!
Akcja od pierwszych stron. Nie sposób się nudzić. Bohaterowie są o wiele za dużo razy o włos od śmierci, ale co z tego? (zwłaszcza, że jedno z nich ginie na końcu, a co najlepsze – to wcale nie jest spoiler!).
Nie wiem dlaczego zabrałam się tak późno za lekturę tej przesympatycznej opowieści. Chyba Bibliotekarze przejęli cenzurę nad moją biblioteczką. Ale w końcu znalazłam, przeczytałam i szykuję się na więcej.
Jestem zaskoczona. To był absolutnie świetny drugi tom serii. Już dawno tak się nie ubawiłam podczas lektury książki dla młodzieży. Autor zaskakuje humorem, dystansem do siebie i swojej twórczości, a do tego serwuje fajną i przyjemną opowieść, pełną sympatycznych bohaterów. Czego chcieć więcej w te ciemne i mroźne wieczory?
Tym razem Alcatraz na tropie zaginionego ojca, a...
2018-12-01
2018-11-29
Autor po raz kolejny mnie zaskoczył swoją pomysłowością. Stworzył przyjemną książkę dla dzieci i młodzieży, dla dorosłych też, bo czemu i nie? Każdy ma w sobie coś z dziecka, każdy kiedyś chciał być niezwykły i przeżywać niesamowite przygody. A jeśli tak nie jest i uważacie, że najważniejsze w życiu to zabawa w dorosłego i wmawianie sobie, że magia nie istnieje, to pewnie wina Bibliotekarzy! (jeśli nie wiecie o co chodzi, to musicie przeczytać tę książkę ;)).
Alcatraz jest chłopcem, który trafia ciągle do nowych rodzin zastępczych, nigdzie nie może zagrzać miejsca na dłużej, gdyż posiada niezwykły talent – psucie i niszczenie większości rzeczy, których się dotknie. Całe jego życie odmienia się w dniu jego trzynastych urodzin, kiedy to dostaje dziwny prezent, a dzień później poznaje swojego dziadka (prawdziwego).
Tak, tak, trochę to trąci Harrym Potterem i wieloma innymi książkami, gdzie to niby zwykły dzieciak nagle dowiaduje się, że wcale nie jest taki zwykły i całe jego życie się odmienia. Ale co z tego? Schemat ten sprawdzał się wielokrotnie i widocznie tak musi być i ludzie chcą to czytać. Ja zawsze z chęcią, o ile rozwinięcie opowieści mi się spodoba. Tutaj mi się podobało. Interesujący młody chłopiec, duża dawka humoru, fajny system magii i świat Bibliotekarzy, intrygujące talenty bohaterów. Jestem ciekawa dalszych przygód Alcatraza, oraz tego, co się kryje pod powierzchnią świata widzialnego dla zwykłych Ciszlandczyków.
Autor po raz kolejny mnie zaskoczył swoją pomysłowością. Stworzył przyjemną książkę dla dzieci i młodzieży, dla dorosłych też, bo czemu i nie? Każdy ma w sobie coś z dziecka, każdy kiedyś chciał być niezwykły i przeżywać niesamowite przygody. A jeśli tak nie jest i uważacie, że najważniejsze w życiu to zabawa w dorosłego i wmawianie sobie, że magia nie istnieje, to pewnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-27
2018-11-26
„Narastające przyzwyczajenie było równocześnie pocieszające i smutne. Ludzie polecą przez sieć wrót na tysiące planet […] rozprzestrzenią się, budując farmy, miasta i fabryki, bo zawsze tak robili. […] Pogranicze ustąpi cywilizacji, która zawsze na nie napiera. Zmieniając wszystko na wzór pierwotnego domu. […] A potem w galaktyce będzie tysiąc Ziem pokrytych miastami ze stali i szkła.”
Kolejna część serii absolutnie mnie nie zawodzi. Ciśnie mi się na usta, żeby przyznać, że był to dla mnie nawet jeden z najciekawszych tomów. W końcu akcja wykracza poza serial i można samemu bez porównywania układać sobie wszystko w głowie.
A o czym tym razem? Rozpoczyna się ekspansja przez Pierścień do nieznanych światów. Na jednym z nich pojawili się już dzicy koloniści, jeszcze zanim dotarli tam naukowcy, by zbadać dokładnie możliwości zasiedlenia. I gdy ich statek zbliża się do planety, koloniści nie są zachwyceni jego przybyciem. Dochodzi do zamieszek, a z misją ratunkową nadciąga nie kto inny jak Holden i jego załoga.
Uwielbiam tematykę związaną z zasiedlaniem nowej planety, odkrywaniem jej, z zainteresowaniem śledzę, co autorzy wymyślą. Do tego tutaj mamy w bonusie dużo akcji, wiele razy bohaterowie balansują na granicy życia i śmierci i chociaż trochę już znam autorów i podświadomie domyślam się, jak całość się poukłada, to i tak daję się wkręcić i drżę o losy ulubieńców, co by nie skończyli jak Miller. Bo w sumie nigdy nie wiadomo, prawda? I tutaj było sporo takich momentów, kiedy to nad wszystkimi wisi widmo nieuchronnej śmierci. Bo nie dość, że nie wiadomo czego można się spodziewać po nieznanej planecie, to jeszcze ludzie wciąż pozostają ludźmi i mimo wszystkiego nie mogą do końca zapomnieć o swoich podziałach. Bo tysiące planet to wciąż dla człowieka za mało, bo ludzie widzą tylko „konflikt do wygrania i skarby do zgarnięcia”. To przesłanie bardzo mi się podoba i chociaż jest tego w literaturze pełno, chyba nigdy mi się nie znudzi odkrywanie pierwotnego zła, które czai się pod skórą człowieka.
Autorzy, poza załogą Holdena, wprowadzają do narracji znów powiew świeżości. Cieszy mnie to po dłuższym zastanowieniu, bo jakby było w kółko o tym samym, to po czwartym tomie miałabym dość załogi Holdena. Poznajemy więc Elvi, która przyleciała na statku badawczym pragnąc poznać tajemnice Nowej Ziemi. Fajna, ciekawa, wprowadza trochę napięcia. Wracamy też do postaci już znanych, ale mniej poznanych. Jest Basia, ojciec Katoa, który po swojej osobistej tragedii uciekł na nową planetę, oraz Havelock, partner Millera. Mam nadzieję, że autorzy jeszcze do niego wrócą... Proszę!!
O co mogę mieć żal do twórców tej historii? O Holdena, który jest lekiem na całe zło i zaczyna irytować. Troszkę o to, że jest za grzecznie, że odrobinę za przewidywalnie, że nie rzucają trupami (tutaj w sumie nie wiem, czy bym chciała tak naprawdę… nie zrozumcie mnie źle, przydałby się jakiś emocjonujący trup, ale jakby uśmiercono jednego z moich ulubieńców, np. Bobbie, to byłabym mocno wkurzona). I Bobbie! No właśnie… pojawia się w prologu i już jestem podekscytowana i czekam (czekam… i czekam) do ostatniego rozdziału! Nieładnie. Musze jeszcze na nią poczekać, zakończenie sugeruje, że to nastąpi, więc nie tracę nadziei.
Długo wyszło i nieskładnie, jeśli ktoś dobrnął do końca, to polecam!
„Narastające przyzwyczajenie było równocześnie pocieszające i smutne. Ludzie polecą przez sieć wrót na tysiące planet […] rozprzestrzenią się, budując farmy, miasta i fabryki, bo zawsze tak robili. […] Pogranicze ustąpi cywilizacji, która zawsze na nie napiera. Zmieniając wszystko na wzór pierwotnego domu. […] A potem w galaktyce będzie tysiąc Ziem pokrytych miastami ze...
więcej Pokaż mimo to