-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2018-04-16
2018-03-20
do house of cards trochę daleko, ale powieść ma niewątpliwie kilka zalet. postacie nie są może szczególnie wyraziste, rozczarowaniem była główna bohaterka. pani marszałek została na początku przedstawiona przez premiera jako kobieta z jajami, tymczasem przez całą powieść ani razu ich nie pokazała. przypadło mi do gustu za to małżeństwo patryka i mileny. nietypowa, ciekawa relacja. dlatego jestem porażona końcówką i zapewne sięgnę po kolejną część, bo nie zniosę niepewności.
audiobooka tradycyjnie polecam słuchać na lekkim przyśpieszeniu :)
do house of cards trochę daleko, ale powieść ma niewątpliwie kilka zalet. postacie nie są może szczególnie wyraziste, rozczarowaniem była główna bohaterka. pani marszałek została na początku przedstawiona przez premiera jako kobieta z jajami, tymczasem przez całą powieść ani razu ich nie pokazała. przypadło mi do gustu za to małżeństwo patryka i mileny. nietypowa, ciekawa...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-04
UWAGA! Przeczytanie opinii grozi podniesieniem poziomu glukozy we krwi. Cukruję bardzo.
Przeczytałam 3 tomy Stalkera, przeczytałam Moskala, przeczytałam Komornika i zaczęłam Rewers. I wiem już, że to jeden z moich ulubionych autorów ever, nie mówiąc o tym, że polskich. Gołkowski przyzwyczaił mnie już do prostych, zwyczajnych i - mimo nieprzeciętnych umiejętności - bardzo przeciętnych bohaterów, wiodących bardzo przeciętny - jak na zastane warunki środowiskowe - żywot. I na tym się ta przeciętność kończy, bo dzięki genialnemu operowaniu słowem, bogatym i żywym opisom świata i akcji, a w końcu też, dzięki totalnie trafiającemu w moje gusta poczuciu humoru, Gołkowski stwarza świat, w który chcemy się zanurzyć natychmiast i na wieki wieków :)
Wiem, że moja ocena i peany na cześć autora są kwestią mojego spaczonego gustu. Nic na to nie poradzę. Wiem, że dopiero zaczynam z postapo i nie mam w mózgu skanera ustawionego na wykrywanie wtórności. Nic na to nie poradzę. Zaczęłam od Gołkowskiego i choćbym przeczytała arcydzieła światowej literatury, pozostanę wierna sentymentom. Totalnie nie mam ochoty narzekać na nic. Poza tym: są wredne anioły, jest twardziel o wrażliwym sercu, jest masa krwi, flaków, walki na miecze, magia i jazda konno i ja na prawdę nie wiem, czego więcej miałabym chcieć :)
Ciekawa jestem, jak ocenię serię całościowo, ale po przeczytaniu pierwszego tomu jestem bardzo na tak. BARDZO. Na tak.
UWAGA! Przeczytanie opinii grozi podniesieniem poziomu glukozy we krwi. Cukruję bardzo.
Przeczytałam 3 tomy Stalkera, przeczytałam Moskala, przeczytałam Komornika i zaczęłam Rewers. I wiem już, że to jeden z moich ulubionych autorów ever, nie mówiąc o tym, że polskich. Gołkowski przyzwyczaił mnie już do prostych, zwyczajnych i - mimo nieprzeciętnych umiejętności - bardzo...
2018-08-12
świetne young adult czy średnie fantasy? nie mogę się zdecydować. finał zdecydowanie najciekawszy. wiele tu nie styka, ale jak się potrafi zignorować to jest nawet całkiem nieźle.
w całej serii najbardziej drażnią: powtórzenia (sekwencja kilku zdań po trzy razy na jednej stronie? no proszę, lekka przesada), zbyt częste (szczególnie na koniec) aluzje do czasów współczesnych, brak konsekwencji w umiejętnościach Achai, nie wiem co brał Biafra, ale pół kubka proszku, zalewanego wódą brzmi dość nietypowo, wulgaryzmy (w bardzo bardzo wielu miejscach totalnie niepotrzebne), brak mapy! ...kurde no dużo tego, a jest druga w nocy :)
ale na plus zdecydowanie rozmach, wielowątkowość, Zaan, Meredith i Wirus, trochę Biafra i Virion i to coś, co sprawia, że mimo wad nie umiesz się oderwać
świetne young adult czy średnie fantasy? nie mogę się zdecydować. finał zdecydowanie najciekawszy. wiele tu nie styka, ale jak się potrafi zignorować to jest nawet całkiem nieźle.
w całej serii najbardziej drażnią: powtórzenia (sekwencja kilku zdań po trzy razy na jednej stronie? no proszę, lekka przesada), zbyt częste (szczególnie na koniec) aluzje do czasów...
2018-07-29
Kolekcja Mistrzów Fantastyki
Tom I:
Nie umiem się zdecydować czy przypomina mi to bardziej Pana Lodowego Ogrodu (wątek syna cesarza) czy Zwiadowców (szczególnie w kwestii stylu narracji). Przy czym pierwsze porównanie jest na wyrost, a drugie nieco dla Achai krzywdzące. Widzę też i inne podobieństwa, ale przemilczę. Nie podoba mi się tutaj styl Ziemiańskiego. Nie podoba mi się w drobnych szczegółach, na poziomie doboru określeń.
Bohaterka zauroczyć może co najwyżej osobniki w wieku z jedynką z przodu. Czarownik mnie nie przekonuje, a bodaj najciekawszą postacia jest tutaj Zaan. Wietrzę piękną sprzeczność między jego motywami, a rolą, jaką mu los przeznaczył.
Akcja nie mknie z prędkością teżewe, ale wciąga. Przeczytam, bo kupuję Kolekcję Mistrzów Fantastyki. Gdyby to była książka z biblioteki, zastanowiłabym się 3 razy, nim sięgnęłabym po kolejny tom.
Ale co ja piszę?! przecież to dopiero połowa książki!
[EDIT]
Tom II:
potrzebowałam odrobiny przerwy, żeby na powrót polubić bohaterów, dlatego trochę trwało, zanim skończyłam tę chudzinę. tak, w pewnym momencie postacie i cały ten świat stają się nieco drażniące. ciekawe jest jednak to, że gdy już wróciłam do nich, odkryłam na nowo uroki powieści i ostatecznie jestem całkiem zadowolona ze spędzonego wspólnie czasu.
Kolekcja Mistrzów Fantastyki
Tom I:
Nie umiem się zdecydować czy przypomina mi to bardziej Pana Lodowego Ogrodu (wątek syna cesarza) czy Zwiadowców (szczególnie w kwestii stylu narracji). Przy czym pierwsze porównanie jest na wyrost, a drugie nieco dla Achai krzywdzące. Widzę też i inne podobieństwa, ale przemilczę. Nie podoba mi się tutaj styl Ziemiańskiego. Nie podoba mi...
2018-08-10
[cz. 1]
mają rację ci recenzenci, którzy narzekają na brak mapki i chaos geograficzno-polityczno-ekonomiczny. mają rację ci recenzenci, którzy narzekają na poziom absurdu w armii Arkah, ale to nie jest tak całkowicie zła pozycja. ma swoje przebłyski i to nie tylko w wątku Mereditha i Wirusa. są momenty totalnie spieprzone, ale i są momenty dobre. nie wiem tylko, dla kogo jest kierowana. wydaje się, że to taka na polską miarę szyta young adult. niby brutalna i wulgarna, niby w klimacie ambitnego polskiego fantasy, ale jednak bardziej dla młodzieży niż dojrzałego odbiorcy. pod koniec tej połówki pojawia się Biafra i chociaż background tej postaci jest grubymi nićmi szyty, to jeden z ciekawszych pionów w grze. (miałam dziś chwilę i od razu zaczęłam czytać drugą część tomu i Biafra okazuje się jednym z ważniejszych graczy)
jeśli zaś o wspomniane wulgaryzmy chodzi... równolegle słuchałam Komornika Gołkowskiego. niby tu klną i tu też klną. dlaczego więc Ezekiel robi to tak elegancko i komicznie, podczas gdy Achajka i jej koledzy (nie ważne czy ze wsi czy z pałacu) brzmią jak chłopi z pola?
czyli w sumie bardzo nierówna pozycja, którą da się przeczytać, w którą idzie się nawet wciągnąć, ale od której nie należy wiele oczekiwać. należy traktować z dystansem i mieć na uwadze, że to raczej lekka lekturka na wieczór, a nie tomiszcze, które zabiera się na bezludną wyspę.
[cz. 2]
sama nie wiem jak ocenić tę serię, już jako całość. niby czytam, niby nawet szybko, ale nadal pewne elementy mi przeszkadzają. Biafra w tej części jest naprawdę ciekawy. On, Zaan i Meredith z Wirusem warci są, żeby doczytać serię do końca.
[cz. 1]
mają rację ci recenzenci, którzy narzekają na brak mapki i chaos geograficzno-polityczno-ekonomiczny. mają rację ci recenzenci, którzy narzekają na poziom absurdu w armii Arkah, ale to nie jest tak całkowicie zła pozycja. ma swoje przebłyski i to nie tylko w wątku Mereditha i Wirusa. są momenty totalnie spieprzone, ale i są momenty dobre. nie wiem tylko, dla kogo...
2018-08-07
odrobinę niedopracowane, jak na dodatek zachęcający - jak na tak krótki tekst, mogłoby się obyć bez powtórzeń. ale co ja będę mojego guru uczyć jak się pisze :)
historię w pełni docenią tylko ci, którzy już wiedzą, ile Zeka kosztowało polowanie na Jonasza. Dla pozostałych nie ma smaczku...
odrobinę niedopracowane, jak na dodatek zachęcający - jak na tak krótki tekst, mogłoby się obyć bez powtórzeń. ale co ja będę mojego guru uczyć jak się pisze :)
historię w pełni docenią tylko ci, którzy już wiedzą, ile Zeka kosztowało polowanie na Jonasza. Dla pozostałych nie ma smaczku...
2018-08-06
WHAT?!
miałam napisać, że lektor genialny (pan Grzegorz Pawlak bije wszystkich na głowę, nawet uwielbianego przeze mnie Gosztyłę), miałam napisać, że jednak seria jako całość ma sens i logikę i wpisuje się w schemat tworzenia powieści, nawet jeśli w dwóch pierwszych częściach tego za bardzo nie widać, miałam napisać (znów), że Gołkowski jest moim kolejnym ideałem i aktualnie ulubionym polskim autorem. i że to chyba pierwsze fantasy, w którym nie przeszkadza mi, że bohater jest tylko jeden (zwykle wolę, gdy jest ich min. dziesięciu :p)
ale.
cholera jasna, finał? SERIO? jeżeli myślisz, że wiesz, jak to się wszystko skończy, to na 99% się mylisz. może nie mam racji i książka jest przewidywalna, a ja po prostu za mało jeszcze przeczytałam, ale mojego zdania to nie zmieni. pan Gołkowski rozwalił mi mózg. i ostatecznie został guru. wielbię. chcę więcej. i chcę na półce. audiobook mi nie wystarcza.
p.s. czy tylko ja widzę delikatne podobieństwo między Ezekielem i Wade'em Wilsonem? czy to po prostu moja obsesja na punkcie tego drugiego xD
WHAT?!
miałam napisać, że lektor genialny (pan Grzegorz Pawlak bije wszystkich na głowę, nawet uwielbianego przeze mnie Gosztyłę), miałam napisać, że jednak seria jako całość ma sens i logikę i wpisuje się w schemat tworzenia powieści, nawet jeśli w dwóch pierwszych częściach tego za bardzo nie widać, miałam napisać (znów), że Gołkowski jest moim kolejnym ideałem i...
2018-07-26
aż 4/10, bo nie spodziewałam się niczego więcej ponad to, co dostałam. czyli nieambitne, przyjemne opowiadanko, z: masą irytujących powtórzeń, kilkoma absurdalnymi sytuacjami, sporą dozą naiwności przy kreowaniu świata, szablonowymi postaciami i totalnie niesatysfakcjonującym zakończeniem.
tylko dla zapalonych yaoistek... do których (nie?)stety się zaliczam :)
aż 4/10, bo nie spodziewałam się niczego więcej ponad to, co dostałam. czyli nieambitne, przyjemne opowiadanko, z: masą irytujących powtórzeń, kilkoma absurdalnymi sytuacjami, sporą dozą naiwności przy kreowaniu świata, szablonowymi postaciami i totalnie niesatysfakcjonującym zakończeniem.
tylko dla zapalonych yaoistek... do których (nie?)stety się zaliczam :)
2018-06-10
SPIDEYPOOL! I am certainly not capable of reviewing this comic... I'm a total spideypool fan, can't help it.
SPIDEYPOOL! I am certainly not capable of reviewing this comic... I'm a total spideypool fan, can't help it.
Pokaż mimo to2018-06-15
Gołkowski sprawił, że nie tylko pokochałam jego powieści, ale pokochałam post-apo w ogóle. Komornik jest serią genialną i drugi tom tylko to potwierdza. Jestem usatysfakcjonowana i chcę więcej!
Kilka słów o lektorze: Grzegorz Pawlak 10/10. Chętnie usłyszę go w czymś jeszcze.
Gołkowski sprawił, że nie tylko pokochałam jego powieści, ale pokochałam post-apo w ogóle. Komornik jest serią genialną i drugi tom tylko to potwierdza. Jestem usatysfakcjonowana i chcę więcej!
Kilka słów o lektorze: Grzegorz Pawlak 10/10. Chętnie usłyszę go w czymś jeszcze.
2018-05-01
nareszcie! ponad rok zajęło mi przeczytanie tej książki. jak już zrobię przerwę, to za cholerę nie umiem wrócić.
na tym etapie, kiedy wszystko, co można było powiedzieć o stylu, języku i ogólnym poziomie powieści, zostało powiedziane, pozostaje tylko ocenić fabułę. a sprawy pokomplikowały się tak, że pierwszy tom wydaje się dziecinną igraszką. problem w tym, że komplikacje są rodem z telenoweli argentyńskiej i nie wiem czy mi się to podoba. za co mogę pochwalić clare, to podnoszenie stawki. z tomu na tom, konsekwentnie jest coraz wyższa i tylko to trzyma mnie jeszcze w postanowieniu wytrwania do końca serii. to, odrobina sentymentu do maleca i coraz szerzej zataczany krąg świata przedstawionego i postaci. chociaż w tej kwestii autorka wyhamowała odrobinę i zamiast z pełnym rozmachem wprowadzić więcej postaci, więcej świata, kisi nas w tym samym gronie, umacniając wspomniane uczucie oglądania telenoweli brazylijskiej.
pożyczyłam już kolejny tom i muszę szybko oddać, więc doczytam do końca, ale... momentami na prawdę się męczę, próbując przebrnąć przez naiwne scenki.
nareszcie! ponad rok zajęło mi przeczytanie tej książki. jak już zrobię przerwę, to za cholerę nie umiem wrócić.
na tym etapie, kiedy wszystko, co można było powiedzieć o stylu, języku i ogólnym poziomie powieści, zostało powiedziane, pozostaje tylko ocenić fabułę. a sprawy pokomplikowały się tak, że pierwszy tom wydaje się dziecinną igraszką. problem w tym, że komplikacje...
2018-04-20
Klasyczne science-fiction, ale w krzywym zwierciadle postsocjalistycznej mentalności społeczeństwa rosyjskiego. Tak w jednym zdaniu można by opisać ten zbiór opowiadań. Czyli: witajcie w Rosji.
Często wspominam, że za klasycznym sci-fi nie przepadam i czytam tylko w ramach poszerzania horyzontów. Ale styl Glukhowskiego mi się w Metrze podobał, więc sięgnęłam po tytuł bez wahania. I uważam książkę za ciekawą, właśnie za to zakrzywienie rzeczywistości, przepuszczenie jej przez pryzmat rosyjskiego postrzegania prawa i państwowości. Przy czym nie zamierzam wartościować tego postrzegania, ani nie zamierzam wartościować samego społeczeństwa rosyjskiego. Koniec i kropka.
Rzeczywistość w "Witajcie w Rosji" została nadmuchana do kosmicznych rozmiarów i wypełniona niezliczoną ilością absurdów, w kierunku których gnamy jak na złamanie karku, nie oglądając się na ostrzeżenia myślicieli, wizjonerów i pisarzy sci-fi, aż się tą stworzoną przez nas samych rzeczywistością zachłyśniemy - tak jak w innych opowiadaniach z gatunku. Jednak sam fakt, że to cechy rosyjskiego systemu są tak wyolbrzymione, w nas młodych, wychowanych w duchu kapitalizmu, w wierze, że wszystko jest możliwe, zapatrzonych w Unię Europejską i w zglobalizowany świat z dostępem do Internetu, wywołuje chyba jeszcze większe emocje. Jak powiedział kiedyś, parafrazowany z resztą w jednym z opowiadań, rosyjski poeta Tiutczew: "Umysłem Rosji nie zrozumiesz (...). W Ruś można tylko wierzyć". Szczera prawda. I jako prawdziwą wartość tego zbioru uznałabym właśnie zróżnicowany odbiór treści, w zależności od systemu, w którym czytelnik dorastał. Inaczej odbierze opowiadania Rosjanin, dla którego to tylko hiperbolizacja dobrze mu znanych cech społeczeństwa; inaczej mieszkaniec postsowieckich, postsocjalistycznych krajów, w których pamięć o socjalizmie wciąż żywa jest w ojcach i dziadach, w świadomości społecznej. I wreszcie, za zupełnie niedorzeczne musi uznać opowiadania ten, który o socjalistach słyszał tylko z telewizji. Ten wielopoziomowy wydźwięk każdej z historii mnie urzekł. "Witajcie w Rosji" wiele mówi nam o samych Rosjanach. Mamy okazję poznać nieco ich mentalność, w przekroju różnych warstw społecznych, trochę jak nadal aktualna Trylogia Sienkiewicza, choć cel się różni. Opowiadania nie były spisane ku pokrzepieniu serc, a raczej ku przestrodze. Witajcie w Rosji. To, co uważacie za absurd, u nas jest na porządku dziennym. To jest nasza rzeczywistość i pędzi w tym kierunku. (Oczywiście nie tak przejaskrawiona, chociaż - kto ich tam wie?)
Dlatego najbardziej podobało mi się chyba opowiadanie Utopia. Swoiste zderzenie: mój odbiór Rosji, Rosjan, tej książki vs. postrzeganie nas, kapitalizmu i demokracji, przez Rosjan, przez Iwana Nikołajewicza Antonowa. Postrzeganie zupełnie przewartościowane i dlatego tak bardzo dla nas obce.
Klasyczne science-fiction, ale w krzywym zwierciadle postsocjalistycznej mentalności społeczeństwa rosyjskiego. Tak w jednym zdaniu można by opisać ten zbiór opowiadań. Czyli: witajcie w Rosji.
Często wspominam, że za klasycznym sci-fi nie przepadam i czytam tylko w ramach poszerzania horyzontów. Ale styl Glukhowskiego mi się w Metrze podobał, więc sięgnęłam po tytuł bez...
2018-04-01
Wyjątkowy zbiór opowiadań. Bardzo dojrzały, dotykający poważnych tematów. O tym, jak niezaspokojony jest nasz apetyt na dobrobyt, jak masochistycznie poddajemy się oczekiwaniom otaczających nas ludzi, albo ile znaczy dla nas obecność innych w naszym życiu. Wszystkie opowiadania miały to coś, co nie pozwalało odłożyć książki na półkę, ale i wymagało chwili oddechu między jednym tekstem, a drugim. Wszystkie były poruszające, i jeśli miałabym wybrać jedno, byłoby mi ciężko. Grzędowicz nie zawiódł mnie do tej pory. Mam w najbliższych planach jeszcze przynajmniej dwa tytuły od niego, więc po lekturze Księgi jesiennych demonów nie mogę się już doczekać!
Wyjątkowy zbiór opowiadań. Bardzo dojrzały, dotykający poważnych tematów. O tym, jak niezaspokojony jest nasz apetyt na dobrobyt, jak masochistycznie poddajemy się oczekiwaniom otaczających nas ludzi, albo ile znaczy dla nas obecność innych w naszym życiu. Wszystkie opowiadania miały to coś, co nie pozwalało odłożyć książki na półkę, ale i wymagało chwili oddechu między...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-27
Dla kogo jest ta pozycja? Dla tych, którzy zbytnio nie przyłożyli się (jeszcze? xD) w swoim życiu do tematu pielęgnacji twarzy. Reszta powinna oszczędzić tych kilka złotych na kubek kawy ze Starbucksa i przejrzeć książkę u znajomego :)
Gorąco polecam ją tym dziewczynom, które chciałyby zacząć dbać o siebie, ale brak im motywacji i podstawowej wiedzy, albo tym, które próbują, z miernym skutkiem, kupując produkty w ciemno lub ślepo podążając za rekomendacjami znajomych i vlogerek. (Nie neguję w tym miejscu vlogerek, tylko bezmyślne kopiowanie!) Książka uczy SAMOŚWIADOMOŚCI w dziedzinie, w której przeciętna zachodnia kobieta, jak się okazuje, niewiele jeszcze wie.
Osobiście uważam, że jestem klasycznym wytworem zachodniego stylu życia. Przeświadczona o tym, że dobry kosmetyk jest drogi, więc po co psuć cerę tanim świństwem, które nie działa, a wręcz szkodzi. Nie kupowałam. Dla osób takich jak ja, które poddały się w kwestii dbania o wygląd zewnętrzny (bez znaczenia z jakiego powodu), zanim na dobre zaczęły, przeczytanie tej książki, to jak nawrócenie na nową wiarę. Nie przesadzam. Chodzi tutaj o zupełną zmianę podejścia do roli kosmetyków w codziennym życiu. Zmianę pokroju: "wyskoczył mi pryszcz, gdzie mój korektor?" na "kupię znów ten olejek myjący, dzięki niemu pozbyłam się pryszczy".
Trochę zalatuje kursami motywacyjnymi, ale tanich sztuczek marketingowych w środku nie uświadczysz. To szczera opowieść o doświadczeniach Amerykanki koreańskiego pochodzenia. Treść została podana w formie luźnej pogadanki. Czytelnik ma wrażenie, że przyszedł na zlot dla nastolatków, na panel o urodzie azjatek, przygotowany przez ambitną amatorkę pielęgnacji cery. I nie jest to wadą. Przeciwnie, stanowi zaletę. Przystępny, lekki tekst pozwala łatwiej przyswoić istotne informacje. Te co ważniejsze, są wyróżnione, w formie graficznej. Co więcej, jest na prawdę sporo obrazków, które z pozoru mają jedynie upiększyć strony, jak na prawdziwy koreański produkt przystało, a w rzeczywistości ilustruje przytaczany tekst, dzięki czemu wertowanie stron staje się łatwiejsze. Przydatne, jeśli jest się początkującym, próbującym zapamiętać te wszystkie kwasy glikolowe, kojowe, niacynamidy... Grafika w książce jest przeurocza. Widać, że pomimo pozornej prostoty, całość jest bardzo dobrze przemyślana. I nie ma się co dziwić, skoro autorka jest specjalistką od PR :)
Wyszło trochę poważnie, więc teraz odrobina humoru: po przeczytaniu tej książki poczujesz się brudna i niezadbana. I kopnięta w tyłek. Ale zmotywuje Cię, by zmienić podejście do własnej skóry - więc było warto :)
Dla kogo jest ta pozycja? Dla tych, którzy zbytnio nie przyłożyli się (jeszcze? xD) w swoim życiu do tematu pielęgnacji twarzy. Reszta powinna oszczędzić tych kilka złotych na kubek kawy ze Starbucksa i przejrzeć książkę u znajomego :)
Gorąco polecam ją tym dziewczynom, które chciałyby zacząć dbać o siebie, ale brak im motywacji i podstawowej wiedzy, albo tym, które...
2018-03-01
jak na pierwsze spotkanie z Mario Puzo chyba nie trafiłam dobrze. w porównaniu z serialem wypada słabo. ale mam sentyment do Cezara i nic na to nie poradzę :)
jak na pierwsze spotkanie z Mario Puzo chyba nie trafiłam dobrze. w porównaniu z serialem wypada słabo. ale mam sentyment do Cezara i nic na to nie poradzę :)
Pokaż mimo to2018-01-31
Jeśli patrzeć na tę książkę pod kątem fabularnym, to wychodzi słabo. Postacie papierowe, poziom skomplikowania żaden, a ilość fachowej terminologii nieproporcjonalnie ogromna, w odniesieniu do liczby stron. Ale nie dla fabuły większość z nas po nią sięga, jak sądzę. To nie kolejna political fiction jakiegoś tam pisarzyny z bujną wyobraźnią.
Powieść reklamowana jest jako dzieło byłego wojskowego wysokiej rangi. Kusi wizja zajrzenia za kulisy NATO i sztabów wojskowych podczas konfliktu zbrojnego. Dostajemy okazję, by podejrzeć scenariusz z gier wojennych, w jakie bawią się natowskie sztaby. I może trąci propagandą i prozą "ku pokrzepieniu serc". I może zagrożenie jest nieco na wyrost. Ale przekaz główny jest, a przynajmniej powinien, być jasny dla wszystkich.
Pamiętamy wydarzenia z Ukrainy, a jeśli nie, generał Shirreff skrupulatnie nam tę historię przypomina, na pierwszych stronach książki. Dokonana przez generała Shirreffa ocena stanu wojsk najpotężniejszych krajów świata i ich gotowość, nawet jeśli przesadzona, nie wzięła się z powietrza. Możemy się tylko domyślać, że stanowi wypadkową wielu lat frustracji i bezsilności. I może nie powinno to nas zbytnio zaskoczyć, ale powinno nas porządnie przerazić. Mnie przeraziło.
Jeśli patrzeć na tę książkę pod kątem fabularnym, to wychodzi słabo. Postacie papierowe, poziom skomplikowania żaden, a ilość fachowej terminologii nieproporcjonalnie ogromna, w odniesieniu do liczby stron. Ale nie dla fabuły większość z nas po nią sięga, jak sądzę. To nie kolejna political fiction jakiegoś tam pisarzyny z bujną wyobraźnią.
Powieść reklamowana jest jako...
2018-01-29
Zakończenie trylogii jest tak satysfakcjonujące, że zaczynam się zastanawiać, czy zabierać się za kontynuację Lagercrantza. Patrząc po recenzjach - odpuszczę.
Przy okazji poprzedniego tomu pisałam o wzrastającym napięciu i zwiększającej się stawce. To największy atut trylogii. Jest tak pomyślana, żeby te dwa aspekty stale rosły, aż do samego finału. Jestem pod absolutnym wrażeniem tego, jak szczegółowy był Larsson, pisząc Millenium. W ostatniej części pojawiają się kolejne postacie, jeszcze bardziej komplikując akcję.
Nie znoszę spojlerów, dlatego nigdy nie piszę, o czym była książka. Dlatego nie opiszę co tak na prawdę zachwyciło mnie w tej serii. Mogę tylko stwierdzić, że w mojej ocenie Millenium to majstersztyk. Bywa, że media, a w następstwie i ludzie, nakręcają się na tytuły, które są, za przeproszeniem, g. warte. To nie ten przypadek. Sława trylogii Millenium jest w pełni zasłużona.
Gosztyła, jak zwykle, wspaniale czyta. Będę chwalić, ilekroć się zetknę z audiobookiem jego autorstwa.
Zakończenie trylogii jest tak satysfakcjonujące, że zaczynam się zastanawiać, czy zabierać się za kontynuację Lagercrantza. Patrząc po recenzjach - odpuszczę.
Przy okazji poprzedniego tomu pisałam o wzrastającym napięciu i zwiększającej się stawce. To największy atut trylogii. Jest tak pomyślana, żeby te dwa aspekty stale rosły, aż do samego finału. Jestem pod absolutnym...
2018-01-25
Druga część trylogii jest nieco inna, niż pierwsza. Tam mieliśmy zagadkę "kto zabił?", tutaj zadanie polega na rozpracowaniu powiązań, określeniu stopnia odpowiedzialności za wydarzenia z pierwszych stron gazet, jak i z przeszłości, a przede wszystkim znalezieniu człowieka, którego identyfikował jedynie pseudonim. "Kim jest Zala?". O wiele większy format, wyższa stawka, a co za tym idzie, większe napięcie. To dlatego wielu czytelników uważa tę część za lepszą od poprzedniej. I mają rację.
Powieść tak mnie wciągnęła, że nie zdążyłam zabrać się do pisania tego komentarza, a już zaczęłam kolejny, ostatni tom serii. Dlatego jedyny minus, jaki mogłabym zarzucić Dziewczynie, która igrała z ogniem, jako samodzielnej książce, stracił już na znaczeniu zupełnie. Nie twierdzę, że należy rozpatrywać pozycję w oderwaniu od pozostałych, ale zakończenie, na które zdecydował się Larsson, było co najmniej niesprawiedliwe... Zaczęłam się zastanawiać, czy aby mój audiobook nie jest przypadkiem niekompletny (:
Cechą charakterystyczną tej serii jest niewątpliwie to, że kolejny tom zastaje nas dokładnie tam, gdzie zostawił nas poprzedni. Można odnieść wrażenie, że nie czyta się trzech powieści, a jedną. Szczególnie mając na uwadze, zgodne z zasadami budowania napięcia w powieściach, zwiększające się sukcesywnie stawkę i ryzyko. To oznacza jednak, że od trzeciej części oczekujemy jeszcze większej stawki, jeszcze wyższego ryzyka i jeszcze wyższego napięcia. Czy to w ogóle możliwe?
Szczerze polecam, by nie poprzestawać na pierwszym tomie. Poznawszy styl Larssona nie powinno nas zdziwić ani to, że właściwa akcja zaczyna się na ok. 240 stronie, ani to, że te pierwsze 240 stron jest równie ważne i wciągające, co reszta powieści. Uczta dla wyobraźni.
Druga część trylogii jest nieco inna, niż pierwsza. Tam mieliśmy zagadkę "kto zabił?", tutaj zadanie polega na rozpracowaniu powiązań, określeniu stopnia odpowiedzialności za wydarzenia z pierwszych stron gazet, jak i z przeszłości, a przede wszystkim znalezieniu człowieka, którego identyfikował jedynie pseudonim. "Kim jest Zala?". O wiele większy format, wyższa stawka, a...
więcej mniej Pokaż mimo to
To chyba już charakterystyczna cecha serii, że kończy się w ten sposób. Nie przeszkadza mi to bynajmniej. Uwielbiam cliffhangery i sama je stosuję. Nadal jestem fanką Hauerów. Podoba mi się sposób, w jaki prowadzona jest fabuła, chociaż oczekiwałam finału w niektórych wątkach. Poziom skomplikowania jednak, biorąc pod uwagę, że to political fiction, nie jest wystarczający. Wystarczy porównać jeden wieczorny serwis informacyjny, a fabuła staje się płaska, dwuwymiarowa. Nie przeszkadza to w pozytywnym odbiorze powieści, o ile nie ma się wygórowanych wymagań. Ja w gatunku raczkuję, więc nie mam :)
To chyba już charakterystyczna cecha serii, że kończy się w ten sposób. Nie przeszkadza mi to bynajmniej. Uwielbiam cliffhangery i sama je stosuję. Nadal jestem fanką Hauerów. Podoba mi się sposób, w jaki prowadzona jest fabuła, chociaż oczekiwałam finału w niektórych wątkach. Poziom skomplikowania jednak, biorąc pod uwagę, że to political fiction, nie jest wystarczający....
więcej Pokaż mimo to