-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-02-28
2016-12-31
2016-12-30
2016-01-26
Jakkolwiek większość książek Dicka cenię sobie bardzo wysoko, to ta średnio mnie zachwyciła.
Głównie zapamiętałam przesadę. Przesadzony wydał mi się entuzjazm Japończyków do kultury amerykańskiej i bezkrytyczne uznawanie za wytwory sztuki po równo zabytkową broń jak i zegarki z Myszką Miki. Przesadzone wydały mi się nazistowskie projekty jak osuszenie Morza Śródziemnego i zamienienie jego basenu w pola uprawne czy eksterminacja Słowian. Przesadzona wydała mi się też głębia, z jaką wartości japońskie czy nazistowskie wniknęły w Amerykanów w raptem kilkanaście lat.
To ciągle kawał dobrej literatury, nie miałkie czytadło, ale mimo wszystko nie przekonała mnie do siebie ta książka.
Jakkolwiek większość książek Dicka cenię sobie bardzo wysoko, to ta średnio mnie zachwyciła.
Głównie zapamiętałam przesadę. Przesadzony wydał mi się entuzjazm Japończyków do kultury amerykańskiej i bezkrytyczne uznawanie za wytwory sztuki po równo zabytkową broń jak i zegarki z Myszką Miki. Przesadzone wydały mi się nazistowskie projekty jak osuszenie Morza Śródziemnego i...
2016-02-15
Przeczytałam tylko tytułowe opowiadanie, bo jedynie do niego miałam dostęp. A właściwie wchłonęłam w siebie, bo czyta się jednym tchem. Początek może nie jest zbyt imponujący, ale akcja ma konstrukcję śniegowej kuli - im dalej, tym toczy się szybciej i jest bardziej imponująca. Do tego jest zupełnie niegłupie drugie dno - o pragnieniu boskości i wielkości przez małych ludzi i ponoszeniu konsekwencji za własną beztroskę. Ogólnie fajna koncepcja, polecam.
Przeczytałam tylko tytułowe opowiadanie, bo jedynie do niego miałam dostęp. A właściwie wchłonęłam w siebie, bo czyta się jednym tchem. Początek może nie jest zbyt imponujący, ale akcja ma konstrukcję śniegowej kuli - im dalej, tym toczy się szybciej i jest bardziej imponująca. Do tego jest zupełnie niegłupie drugie dno - o pragnieniu boskości i wielkości przez małych ludzi...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-20
Ta książka zawiera wszystko, czego oczekiwałabym po dobrym sf.
Mamy barwne, kreatywnie, a jednocześnie sensownie opisane światy i przemiany na nich zachodzące. Ciekawe zwierzęta, rośliny, czyli coś, czego w sumie nie spodziewałabym się po książce, której akcja w dużej mierze rozgrywa się na statkach czy stacji. A jednak.
Pod powierzchniową, kolorową i ciekawą akcją mamy garść niegłupich rozważań nad naturą władzy absolutnej, wolności wyboru, religijnego fanatyzmu, egocentryzmu czy bezmyślnego tradycjonalizmu.
Mamy wreszcie ciekawego głównego bohatera (i sporą garść kotów w charakterze wisienki na torcie). Ogromnego wzrostu, łysego, brzuchatego, z potencjalnym zespołem Aspergera. ;-)
Jedynym zgrzytem był potoczysty sposób wyrażania się Tufa - początkowo mnie bawił, potem, szczególnie przy dłuższych wymianach zdań, zaczął drażnić, a na koniec jakoś do niego przywykłam. Zabieg ciekawy, ale jednych może zachwycić, a innych zniechęcić do tej pozycji.
Ta książka zawiera wszystko, czego oczekiwałabym po dobrym sf.
Mamy barwne, kreatywnie, a jednocześnie sensownie opisane światy i przemiany na nich zachodzące. Ciekawe zwierzęta, rośliny, czyli coś, czego w sumie nie spodziewałabym się po książce, której akcja w dużej mierze rozgrywa się na statkach czy stacji. A jednak.
Pod powierzchniową, kolorową i ciekawą akcją mamy...
2016-03-14
Sięgając po tę książkę oczekiwałam przede wszystkim barwnego światu, możliwie jak najmocniej odbiegającego od naszego i pod tym względem czuję się w 110% usatysfakcjonowana. Mało który autor może się poszczycić tak dziką fantazją jak Aldiss opisujące kolejne zwierzo-rośliny i całego bogactwo życia umierającej Ziemi przyszłości.
Fabularnie już nie jest tak kolorowo - sama akcja rozczarowuje, miejscami przypominała mi trochę grę komputerową. Bohaterowie podróżują sobie przez świat, pokonują kolejne przeszkody i przeciwników, a potem jest koniec. Ezgaltowany styl dialogów też jest cokolwiek męczący, szczególnie kiedy na scenę wkraczają pocieszne brzunio-brzusie. Drugie dno kryjące się pod samą akcją też nie jest jakieś szczególnie głębokie, przynajmniej nie w 2016r., bo nie wątpię, że ponad 50 lat temu książka była wizjonerska, nowoczesna i odkrywcza.
Podsumowując - jeśli interesuje Was przede wszystkim oryginalny świat przedstawiony, ta książka jest zdecydowanie dla Was, ale jeśli poza tym oczekujecie równie oryginalnej fabuły i bohaterów, może warto sięgnąć po coś innego.
Sięgając po tę książkę oczekiwałam przede wszystkim barwnego światu, możliwie jak najmocniej odbiegającego od naszego i pod tym względem czuję się w 110% usatysfakcjonowana. Mało który autor może się poszczycić tak dziką fantazją jak Aldiss opisujące kolejne zwierzo-rośliny i całego bogactwo życia umierającej Ziemi przyszłości.
Fabularnie już nie jest tak kolorowo - sama...
2016-03-19
Miałam spore obawy sięgając po tę książkę i okazały się uzasadnione.
Na pozór wszystko jest ok. Pomysł ciekawy - skolonizowana przed wiekami przez korporacje z Hiszpanii (??) i Japonii planeta cofnęła się w rozwoju kulturowym do okresu feudalnego zachowując jednakże nieco ze swoich cywilizacyjnych zdobyczy. Mamy więc samurajów jeżdżących w bolidach i chłopów orzących pola przy pomocy biostworów, broń palną obok tradycyjnych mieczy, magiczne zmiennokształtne zwierzęta z japońskich legend obok chemicznych narkotyków.
Autorka chciała też chyba pokazać koniecznie, że niezbędną wiedzę o japońskiej kulturze i mitologii ma, więc z każdej strony wprost zalewa nas potok japońskich nazw, imion, terminów, nazw bóstw, demonów - wszystkiego, co tylko się da. Z reguły zresztą użytych z sensem, chociaż nie zawsze.
Natomiast to, czego brakuje to przede wszystkim japońskości. Czytam o ludziach ubranych jak Japończycy, w japońskim świecie, japońskich kimonach i używających japońskich nazw, ale nie czuję klimatu Japonii, a już na pewno nie feudalnej. Dialogi są napisane strasznie, fatalnie. Opisy chyba miały być poetyckie, ale wyszła pseudopoetycka grafomania. Autorka wciąż używa powtórzeń (słowo "jelita" po prostu MUSI być poprzedzone słowem "festony") albo jakichś niemądrych porównań. A bohaterowie są zwyczajnie płascy, nudni i przerysowani. Na okładce pojawia się porównanie książki do "Kill Billa", ale ja podobieństw nie widzę. Tarantino umie się bawić konwencją kiczu, a Kossakowska niestety nie, u Kossakowskiej kicz to po prostu kicz.
Raczej nie polecam, chyba, że ktoś jest bardzo ciekawy.
Miałam spore obawy sięgając po tę książkę i okazały się uzasadnione.
Na pozór wszystko jest ok. Pomysł ciekawy - skolonizowana przed wiekami przez korporacje z Hiszpanii (??) i Japonii planeta cofnęła się w rozwoju kulturowym do okresu feudalnego zachowując jednakże nieco ze swoich cywilizacyjnych zdobyczy. Mamy więc samurajów jeżdżących w bolidach i chłopów orzących pola...
2016-04-02
2016-05-08
2016-05-30
2016-06-06
2016-06-11
2016-06-26
2016-07-09
2016-07-18
2016-08-07
2016-08-10
2016-08-12
2016-09-20
Książką zainteresowałam się, bo swego czasu zainteresowałam się facebookowym... hmm... komiksem? Małgorzaty Halber "Bohater". Bohater, dziwny stworek o dość ponurej fizjonomii, wygłasza krótkie, depresyjne myśli, z którymi każdy człowiek w dołku może się utożsamiać, i który jest świetną odtrutką na wszędobylskie motywujące, kiczowate cytaty dające do zrozumienia, że jak się cały czas nie cieszysz, to jesteś przegrany.
Komiks lubię do tej pory, natomiast przez książkę nie przebrnęłam. Pomęczyłam się z nią kilka dni, brałam, odkładałam, walczyłam, w końcu, po ponad połowie, sobie odpuszczam. O ile pojedyncze ponurości Bohatera są ok, czasem nawet zabawne w specyficzny, czarny sposób, o tyle nagromadzenie ich dziesiątek na każdej stronie potrafi czytelnika wykończyć. Większość przemyśleń i uwag Halber to truizmy albo generalizacje, w rodzaju "WSZYSCY wstydzą się wyglądu". Czytając takie rzeczy za którymś razem mam ochotę napisać do autorki, że nie, nie wszyscy, ja się np. nie wstydzę.
Mimo wszystko może dobrze, że ta książka powstała, bo mam wrażenie, że w naszym kraju "alkoholik" ciągle kojarzy się z panem Zenkiem spod monopola, którego można wyczuć nosem na 100m., a jeśli już mówimy o alkoholizmie wśród młodych, zadbanych kobiet, to niech chociaż będą głupie jak kapusta i puszczalskie jak jojo. Przecież mądrzy w alkoholizm nie wpadają. Nieprawda.
Zainteresowani tematem mogą spróbować chociaż przeczytać, a nuż styl książki do nich przemówi. Ja może kiedyś do niej wrócę, chwilowo mam dość.
Książką zainteresowałam się, bo swego czasu zainteresowałam się facebookowym... hmm... komiksem? Małgorzaty Halber "Bohater". Bohater, dziwny stworek o dość ponurej fizjonomii, wygłasza krótkie, depresyjne myśli, z którymi każdy człowiek w dołku może się utożsamiać, i który jest świetną odtrutką na wszędobylskie motywujące, kiczowate cytaty dające do zrozumienia, że jak się...
więcej Pokaż mimo to