-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2020-11-16
2020-09-13
2020-05-03
Masywne rozczarowanie. Całą, dość leniwą fabułę, spodziewałam się jakiegoś wielkiego plot twistu, natomiast zakończenie jest dokładnie takie, jakie można przewidzieć praktycznie na samym początku książki. Generalnie nie polecam, nawet nastolatkom.
Masywne rozczarowanie. Całą, dość leniwą fabułę, spodziewałam się jakiegoś wielkiego plot twistu, natomiast zakończenie jest dokładnie takie, jakie można przewidzieć praktycznie na samym początku książki. Generalnie nie polecam, nawet nastolatkom.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-19
2017-03-05
2017-03-04
2017-01-18
2016-12-30
2014-06-08
Bardzo chaotyczna i przez to trudna w czytaniu książka. Co chwila musiałam się cofać o parę stron, bo gubiłam wątek, o kim teraz czytam, albo dlaczego nagle bohaterowie są gdzie są. Narracja też była nierówna, czasami wszystko było ok, a w pewnej chwili... przegapiłam, że bohaterowi nogi prawie urwało. :P
Wątek z Magikiem bardzo mi się podobał, ale DLACZEGO TAK PÓŹNO! To był właściwie główny motyw książki, a pojawia się w połowie. Historia życia Burej też fajna i można ją było fajnie wykorzystać, ale zamiast tego miga sobie prawie niezauważalnie na paru ostatnich stronach i tyle z tego.
Bohaterowie fajni, ale parę głównych to tak autorka wyidealizowała, że bardziej chyba się nie dało.
Ogólnie nie jest tragicznie, ale mogło być dużo, dużo lepiej.
Bardzo chaotyczna i przez to trudna w czytaniu książka. Co chwila musiałam się cofać o parę stron, bo gubiłam wątek, o kim teraz czytam, albo dlaczego nagle bohaterowie są gdzie są. Narracja też była nierówna, czasami wszystko było ok, a w pewnej chwili... przegapiłam, że bohaterowi nogi prawie urwało. :P
Wątek z Magikiem bardzo mi się podobał, ale DLACZEGO TAK PÓŹNO! To...
2015-03-16
Mariaż "Igrzysk śmierci" i X-Menów z niewielkim dodatkiem Kopciuszka.
Jak na książkę dla nastolatków bardzo fajna pozycja, jak na książkę dla dorosłych, choćby młodych dorosłych, jest cokolwiek naiwnie. Główna bohaterka najpierw co rusz powtarza, że jest w "gnieździe żmij", a potem obdarza zaufaniem co drugą osobę na podstawie tego, że komuś dobrze z oczu patrzy. ^^' Zresztą szczegóły też są cokolwiek naiwne - żaden mur, choćby nawet i diamentowy, nie ochroni miasta przed bombami, bo bomby sobie zwyczajnie nad nim przelecą. :P Diamentowe domy miałyby więcej sensu. A średniowieczne zbroje płytowe na polu bitwy, gdzie wykorzystuje się współczesną broń? Pomysł atrakcyjny "filmowo", wizualnie, ale mający zero logiki w sobie.
Mimo to czyta się bardzo przyjemnie, bo autorka ma lekkie pióro, chociaż momentami wpada w egzaltację. Niemniej sięgnę pewnie kiedyś po kolejne tomy.
Mariaż "Igrzysk śmierci" i X-Menów z niewielkim dodatkiem Kopciuszka.
Jak na książkę dla nastolatków bardzo fajna pozycja, jak na książkę dla dorosłych, choćby młodych dorosłych, jest cokolwiek naiwnie. Główna bohaterka najpierw co rusz powtarza, że jest w "gnieździe żmij", a potem obdarza zaufaniem co drugą osobę na podstawie tego, że komuś dobrze z oczu patrzy. ^^'...
2015-05-24
Jeśli "Czerwona królowa" to połączenie "Igrzysk śmierci" i "X-menów", to "Starter" jest połączeniem "Igrzysk śmierci" i "Kopciuszka" i niestety te podobieństwa są bardzo widoczne.
Mamy dwa światy - absolutnych nizin społecznych i opływającej w luksusy klasy wyższej. Mamy główną bohaterkę, opiekującą się młodszym bratem (cokolwiek nijako zarysowanym, podobnie jak w Igrzyskach), wyszkoloną w strzelaniu z łuku i broni palnej, mamy jej przyjaciela, mamy konkurenta do jej serca (już się rysuje możliwy konflikt między tymi dwoma), mamy misję do spełnienia, mamy nawet młodą, wzruszającą, niedawno poznaną przyjaciółkę Callie, Sarę. Jak na mój gust trochę tego było za dużo.
Motyw Kopciuszka to już oczywisty dla wszystkich czytelników - bogaty wnuk senatora poznaje żebraczkę w przebraniu księżniczki i miłość kwitnie. Zabieg ze zgubionym butem podczas ucieczki z balu wydał mi się wręcz nachalny, chociaż być może, gdybym była ze 2 razy młodsza, wydałby mi sie czarujący.
Zabrakło mi też jakiegoś odniesienia, opisu, wyjaśnienia panujących w tym świecie realiów. Bez czytania opisu z tyłu okładki (a załóżmy, ktoś ma ebooka na czytniku i zapomniał już dokładnie opis z internetu) na początku trochę ciężko się zorientować, kim są Enderzy, czemu wszyscy są białowłosi i ciężko im biegać. W sumie za wiele wyjaśnień w ogóle nie ma - ot, była jakaś wojna i wszyscy dorośli między nastolatkami a staruszkami poumierali. W efekcie cała władza i bogactwo dostało się staruszkom, a jak jakieś dzieciaki miały pecha zostać bez opiekunów, to zostały wyrzucone poza nawias społeczeństwa. Wydaje mi się to cokolwiek nielogiczne - pal sześć moralność, ale czemu nie wykorzystać nastoletniej siły roboczej tylko pozwala się jej marnować w slumsach? Kto pracuje na bogatych starcow? Inni starcy, ale co potem? Zresztą wielu dorosłych wykazuje się moralnością, tylko jakoś po prostu nie przeszkadzają im bezdomne dzieci.
Takich nielogiczności jest dużo więcej, ale nie mogę wszystkich wymieniać bez spojlerowania fabuły. Niemniej książkę czyta się miło, lekko i przyjemnie, więc jeśli ktos szuka lekkiego czytadełka w klimacie postapo z wątkiem romansowym, to to jest w sam raz.
Jeśli "Czerwona królowa" to połączenie "Igrzysk śmierci" i "X-menów", to "Starter" jest połączeniem "Igrzysk śmierci" i "Kopciuszka" i niestety te podobieństwa są bardzo widoczne.
Mamy dwa światy - absolutnych nizin społecznych i opływającej w luksusy klasy wyższej. Mamy główną bohaterkę, opiekującą się młodszym bratem (cokolwiek nijako zarysowanym, podobnie jak w...
2016-06-11
2016-05-05
2015-09-14
Naiwna, płaska i infantylna wersja popularnej baśni. Marna narracja, marni bohaterowie, fabułę każdy zna, zero oryginalności.
Jeśli macie powyżej 12 lat, poszukajcie czegoś lepszego.
Naiwna, płaska i infantylna wersja popularnej baśni. Marna narracja, marni bohaterowie, fabułę każdy zna, zero oryginalności.
Jeśli macie powyżej 12 lat, poszukajcie czegoś lepszego.
2015-09-02
Słabiutko. Paolini namnożył wątków, nakręcił akcję w poprzednich tomach, stworzył właściwie wszechpotężnego antagonistę, a zupełnie zabrakło mu pomysłów, jak to powiązać i rozwinąć.
Galbatorix jest fatalny jako czarny charakter, nadęty i nudny. Tylko gada i gada. Nawet ciekawych tortur nie umie wymyślić. Wielka finałowa walka okazała się wielkim niewypałem - dużo gadania, jedna akcja i cześć.
W książce nie czuć szczególnie emocji, nawet kiedy wreszcie udaje się Vardenom wygrać, a Paolini pisze o radości i gratulacjach, to nie czuć tego przez kartki.
Niektóre wątki, pieczołowicie nakręcone w poprzednich tomach (np. zielarki Angeli) w ogóle nie zostały nijak rozwinięte czy rozwiązane, z kolei inne zostały, ale cokolwiek po łebkach i mało logicznie.
Słabiutko. Paolini namnożył wątków, nakręcił akcję w poprzednich tomach, stworzył właściwie wszechpotężnego antagonistę, a zupełnie zabrakło mu pomysłów, jak to powiązać i rozwinąć.
Galbatorix jest fatalny jako czarny charakter, nadęty i nudny. Tylko gada i gada. Nawet ciekawych tortur nie umie wymyślić. Wielka finałowa walka okazała się wielkim niewypałem - dużo gadania,...
2015-08-30
No i doszliśmy z Eragonem do jakiejś przyzwoitej oceny. ^^
Oczywiście książka ma większość wad poprzednich tomów - mnóstwo zbędnych słów, naiwnego głównego bohatera, mnóstwo patosu i przesady, ale za to akcja przyśpiesza i momentami czyta się naprawdę dobrze. Gdyby wszystkie tomy utrzymały tempo, jakie Paolini nadał akcji przy zdobywaniu Dras-Leony, to mogłyby być zupełnie fajne książki.
Czy kogoś jeszcze drażni Roran-superbohater?
No i doszliśmy z Eragonem do jakiejś przyzwoitej oceny. ^^
Oczywiście książka ma większość wad poprzednich tomów - mnóstwo zbędnych słów, naiwnego głównego bohatera, mnóstwo patosu i przesady, ale za to akcja przyśpiesza i momentami czyta się naprawdę dobrze. Gdyby wszystkie tomy utrzymały tempo, jakie Paolini nadał akcji przy zdobywaniu Dras-Leony, to mogłyby być zupełnie...
2015-08-26
ZA DŁU-GA!
Fajnie, że Paolini próbuje wyjaśnić część nielogiczności, których narobił w pierwszej części, fajnie, że próbuje Eragonowi nadać jakąś głębię osoby świadomej i myślącej. Szkoda, że z tych przemyśleń niewiele wynika, bo nasz bohater, niczym chorągiewka, raz pod wpływem elfów skłania się ku ateizmowi, później pod wpływem krasnoludów do wiary w bogów, a na czym to staje w końcu - nie wiadomo. Eragon pozostaje do bólu naiwny i dziecinny, a autor ewidentnie temu przyklaskuje sugerując, że to mądrość wielka.
A jeszcze większa szkoda, że ten tom jest przegadany i rozciągnięty do granic możliwości! Osobny rozdział poświęcony temu, jak Roran ubierał się w zbroję, zupełnie mnie załamał. ^^'
No i styl narracji i dialogów - niestety poprawy brak. Jest patetycznie i nadęcie. Spotkałam się z tezą, że to wina tłumaczenia. Może się pokuszę o przeczytanie któregoś tomu w oryginale, to będę miała porównanie, ale w tej konkretnej książce jest fatalnie.
Ale są też plusy, np. rozdziały pisane z perspektywy smoka są oryginalne i ciekawe. Tak samo cieszy mnie rozwinięcie motywu urgali i przedstawienie ich jako "ludzkiej" rasy ze swoimi zwyczajami i kulturą. Podobał mi się też pomysł z duchami i z tym, że Paolini unika odpowiadania na pytanie, czy cokolwiek jest po śmierci. Po namyśle dam nawet jedną gwiazdkę więcej, na zachętę. ;-)
Ogólnie uważam, że mimo naściągania od innych autorów, cykl miał potencjał, tyle że jak na razie w dużej mierze zmarnowany. Zobaczymy, jak wypadną ostatnie tomy.
ZA DŁU-GA!
Fajnie, że Paolini próbuje wyjaśnić część nielogiczności, których narobił w pierwszej części, fajnie, że próbuje Eragonowi nadać jakąś głębię osoby świadomej i myślącej. Szkoda, że z tych przemyśleń niewiele wynika, bo nasz bohater, niczym chorągiewka, raz pod wpływem elfów skłania się ku ateizmowi, później pod wpływem krasnoludów do wiary w bogów, a na czym to...
2015-08-21
Drugi tom ciut lepszy od pierwszego, ale niewiele.
Po pierwsze autor chyba zorientował się, że w pierwszym popisał trochę bzdur i próbuje je naprawić (np. "daje" Galbatorixowi większą armię, a wzmiankowane w poprzedniej części 16000 żołnierzy staje się jedynie jej trzonem).
Niestety, całą fabułę osadza dookoła bzdury ewidentnej i przez to cały misterną intrygę może przejrzeć średnio inteligentny gibon. Już po pierwszych stronach znamy właściwie zakończenie tomu i przez dobre 700 stron czekamy właściwie tylko, żeby przeczytać to, co jest dla nas oczywiste.
No i tu kolejny problem - Paolini odrzucił najmocniejszy z nielicznych plusów poprzedniego tomu czyli dynamizm akcji. 90% książki tak naprawdę niewiele się dzieje, bohaterowie sobie idą, rozmawiają, ćwiczą, więcej rozmawiają, piszą cienkie wiersze, znowu rozmawiają...
Ale jest też pozytyw - autor próbuje być oryginalny i nawet miejscami mu się udaje. :) Spodobało mi się jego rozwinięcie motywu urgali, elfy jako wegańscy ateiści, miłośnicy logiki, też są fajni. :) I co więcej, logiczni!
Eragon podobno się zmienia wraz z upływem czasu na plus, ale chyba jeszcze nie w tym tomie, na razie nadal jest głupi jak kapusta. Końcówka dobitnie to pokazuje.
Na razie gwiazdka więcej i zobaczymy, jak się dalej akcja rozwinie.
Drugi tom ciut lepszy od pierwszego, ale niewiele.
Po pierwsze autor chyba zorientował się, że w pierwszym popisał trochę bzdur i próbuje je naprawić (np. "daje" Galbatorixowi większą armię, a wzmiankowane w poprzedniej części 16000 żołnierzy staje się jedynie jej trzonem).
Niestety, całą fabułę osadza dookoła bzdury ewidentnej i przez to cały misterną intrygę może...
2015-08-18
Zetknęłam się z określeniem "gimbofantastyka" w odniesieniu do "Eragona" i faktycznie - pasuje jak ulał.
Książka ma sporo potężnych minusów i parę plusów, więc zacznę od minusów.
Przede wszystkim fabuła i świat Alagaesii stanowi kwintesencję wtórności. Ja wiem, że fantastyka ma swoje wymagania i w wielu światach jest magia, smoki, elfy i krasnoludy, ale w przypadku "Eragona" mam wrażenie, że autor po prostu pozrzynał swoje ulubione rzeczy od różnych pisarzy i skleił z tego "Dziedzictwo", a to już gruba przesada! Jakie? Główny bohater, jego mistrz (i jeszcze parę rzeczy, których nie wymienię, żeby nie spojlerować) jest żywcem zerżnięte z "Gwiezdnych wojen". Magię opartą na "prawdziwej mowie" Paolini ściągnął z "Ziemiomorza" Le Guin. Samych Smoczych Jeźdźców od Anne McCaffrey. Najwięcej oczywiście od Tolkiena, którego ewidentnie podziwia i próbuje naśladować, tylko że Tolkien to Tolkien, a Paolini to Paolini.
Przez fascynację Tolkienem autor próbuje wymyślać własny język, nawet więcej niż jeden, ale mówiąc szczerze średnio mu to wychodzi. Wbrew pozorom to nie taka prosta sprawa, trzeba znać przynajmniej podstawy lingwistyki, a Paolini, mam wrażenie, ot tak wymyślał sobie słowa i łączył je w zdania. Niektóre ściągał po prostu (np. staronordyckie "munin" - myśl), niektóre leciutko zmieniał (wyrda od wyrd - ze staroangielskiego los), a większość w ogóle wymyślał i to mu niestety najsłabiej wyszło, bo nie zachował leksykalnej spójności. Słowa wyglądają na przypadkowe a nie na język mający jakieś cechy charakterystyczne.
Po trzecie wiele rzeczy w fabule po prostu jest nieprzemyślanych. Absurdem jest wymyślanie smoków jako istot, które się nigdy nie umrą śmiercią naturalną, za to stale rosną i muszą jeść, bo czują głód. Przecież w końcu jakiś smok musiałby być wielki jak nie tylko wzgórze, ale i wyspa, potem kontynent, wreszcie planeta, a co potem? No i co by jadł? Umarłby z głodu? Albo autor daje Galbatorixowi ogromne imperium rozciągające się na setki, nawet tysiące kilometrów, a na jego obronę armię... 16000 żołnierzy. Przecież taka ilość zwyczajnie by się rozpłynęła w ogromie terytorium i nic by nie obroniła.
Warsztat językowy autora to dla mnie tragedia i nie ma, że miał 15 lat jak to pisał. Jak się chce być profesjonalnym pisarzem i wydawać książki, to jest się ocenianym jako profesjonalny pisarz. Miejscami pisze normalnie, używając potocznych słów i te fragmenty czyta się najlepiej, ale miejscami wpada w iście tolkienowski patos i wychodzą kwiatki w rodzaju Eragona krzyczącego "Biada wam! Jam jest Smoczy jeździec!". Nie ma w tym spójności. Raz autor używa potocznych zwrotów typu "koń", "jedzenie", a za chwilę zmienia je na nadęte archaizmy jak "wierzchowiec", "strawa". Nie wiem, może to wina tłumaczenia, ale nie sądzę, żeby tłumacz sam sobie utrudniał życie.
Grzechem Paoliniego jest też zbyt wiele zbędnych słów. Zanim napisze, co bohater odpowiedział wcześniej wspomni o tym, że machnął ręką, że na ręku miał pierścień, że ten pierścień błyskał w słońcu, a ma to zerowe znaczenie dla fabuły! Książkę można byłoby przyciąć o połowę, gdyby je wykreślić. No i oczywiście miejscami te opisy są kompletnie absurdalne! Aż przytoczę mój ulubiony:
[i]Gdzie oni są? – zastanowił się przelotnie. Próbował wezwać Saphirę i ze zgrozą odkrył, że jej nie czuje. Poczuł natomiast wilczy głód. Zjadł zatem gulasz.[/i]
Taki był zgrozą zdjęty, że aż zgłodniał z tej grozy i musiał się najeść. :D :D Przecież to jak kwiatek do kożucha pasuje. :)
Sam główny bohater. Z niego jest tak naiwny dureń, że gęsi mu pasać patykiem, a nie na smoku latać z mieczem u boku. Co gorsza, jego głupota i naiwność jest przedstawiona przez autora jako odwaga i szlachetność.
Przeszkadza mi też mocno, że źli są źli, szaleni i najczęściej jeszcze brzydcy i śmierdzący na dokładkę, a dobrzy są dobrzy, piękni, szlachetni i pachnący. :P Ja wiem, że to fantastyka dla młodzieży ale bez przesady, Rowling w Potterze poradziła sobie z tym znakomicie.
Ale są też plusy np. Saphira - bardzo fajna postać, napisana lekko, bez zadęcia, z humorem. Bardzo mi w ogóle przypomina innego smoczego bohatera, Draco z "Ostatniego smoka", głównie przez sarkastyczne poczucie humoru. Tak czy siak mocno ratuje fabułę. Ciekawym i nawet oryginalnym pomysłem jest postać kotołaka.
Dużym plusem jest też fakt, że akcja toczy się wartko i co rozdział niemalże coś się dzieje - a to potyczka, a to ucieczka, a to jakieś odkrycie. To pozwala jakoś znieść zbędne opisy i wodolejstwo Paoliniego i czytać bez usypiania.
Ogólnie jestem zdania, że książka się może sprawdzić jako lektura dla dzieci słabo znających gatunek, ale dla dojrzalszego czytelnika, obeznanego już z fantastyką, jest zbyt naiwna i zwyczajnie za słabo napisana. Dam jednak "Dziedzictwu" szansę, zobaczymy jak wypadną kolejne tomy.
Zetknęłam się z określeniem "gimbofantastyka" w odniesieniu do "Eragona" i faktycznie - pasuje jak ulał.
Książka ma sporo potężnych minusów i parę plusów, więc zacznę od minusów.
Przede wszystkim fabuła i świat Alagaesii stanowi kwintesencję wtórności. Ja wiem, że fantastyka ma swoje wymagania i w wielu światach jest magia, smoki, elfy i krasnoludy, ale w przypadku...
2015-07-21
Drugi tom ciut lepszy od pierwszego.
Przede wszystkim chociaż nadal główna bohaterka większość czasu cierpi, to akcja przyspiesza i książka jest dużo mniej przegadana niż pierwszy tom.
Po drugie bardzo podobała mi się postać Solona - jego sarkazm dodawał dość mdłej fabule nieco pikanterii. Motyw wiedźm był też ciekawy, szkoda, że nie został bardziej rozwinięty.
Niemniej fabuła ciągle jest naiwna i niesamowicie egzaltowana. Mam mocny przesyt czytania o miłości po tych książkach. Atlas i Atlantyda wydali mi się niesamowicie kiczowaci. Gadające reklamy na Atlantydzie zupełnie mi nie pasują do miejsca ani powieści fantasy, a król był próżny i nadęty jak czarny charakter z Disneya. Ogólnie gdyby nie fakt, że od czasu do czasu autorka opisywała tortury czy gnijące zwłoki, miałabym wrażenie, że czytam bajkę dla dzieci. No i oczywiście wszyscy faceci jak jeden zakochiwali się w głównej bohaterce, a jeśli się nie zakochiwali, to przynajmniej coś ich do niej obsesyjnie ciągnęło. ^^' Ach, nielogiczności w fabule pozostały, nie mogę tu ich opisać nie spojlerując, ale czytelnicy sami się raczej zorientują. ;-)
W sumie to chociaż jest trochę ciekawiej niż w pierwszym tomie, to nadal nie polecam - są mniej kiczowate serie do poczytania. :)
Drugi tom ciut lepszy od pierwszego.
Przede wszystkim chociaż nadal główna bohaterka większość czasu cierpi, to akcja przyspiesza i książka jest dużo mniej przegadana niż pierwszy tom.
Po drugie bardzo podobała mi się postać Solona - jego sarkazm dodawał dość mdłej fabule nieco pikanterii. Motyw wiedźm był też ciekawy, szkoda, że nie został bardziej rozwinięty.
Niemniej...
Dla mnie niestety zbyt dziecinna. Spodziewałam się czegoś w stylu serii "Wojownicy", ale te smoki wydały mi się dużo bardziej infantylne i to bynajmniej nie dlatego, że większość z nich to smoczątka. Jedyny jasny punkt to spojrzenie na ludzi z perspektywy smoka.
Dla mnie niestety zbyt dziecinna. Spodziewałam się czegoś w stylu serii "Wojownicy", ale te smoki wydały mi się dużo bardziej infantylne i to bynajmniej nie dlatego, że większość z nich to smoczątka. Jedyny jasny punkt to spojrzenie na ludzi z perspektywy smoka.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to