-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-03-11
2015-12-27
Książka Eleny Ferrante wciąga czytelnika w pewien rodzaj gry, której reguły poznajemy w trakcie czytania, będąc jednak zawsze o krok za narratorką.
Fabułę można opowiedzieć w kilku zdaniach - przynajmniej ten jej linearny aspekt - Elena, kobieta już ponadsześćdziesięcioletnia, dowiadując się o zniknięciu swojej przyjaciółki, próbuje opowiedzieć historię ich długoletniej przyjaźni.
Wracamy razem z nią na przedmieścia Neapolu, który w latach 50-tych ubiegłego stulecia charakteryzował się zupełnie innym rytmem życia: poznajemy codzienność prostych ludzi, zaglądamy za kotary rodzinnych waśni i sąsiedzkich sporów; widzimy gasnące aspiracje, ale i próby wydostania się z zaklętego kręgu definiowanego pochodzeniem.
To, co jednak frapuje najbardziej, to misternie tkany przez Elenę-narratorkę obraz samej siebie w kontekście Lili, osoby niezmiernie dla niej istotnej, która dzięki sile charakteru jest w stanie inspirować innych zarówno w sposób pozytywny jak i ten napędzany zawiścią. Narratorka nie szczędzi sobie krytycznych uwag zręcznie manewrując pomiędzy podziwem dla determinacji Lili a pogardą wobec siebie za bycie jej cieniem.
Kto jest tytułową genialną przyjaciółką? Co z autobiografizmem powieści i jaką rolę odkrywa w niej akt pisania - na te pytania spróbujcie, proszę, odpowiedzieć sobie sami, o ile, oczywiście, będziecie w stanie to zrobić.
Książka Eleny Ferrante wciąga czytelnika w pewien rodzaj gry, której reguły poznajemy w trakcie czytania, będąc jednak zawsze o krok za narratorką.
Fabułę można opowiedzieć w kilku zdaniach - przynajmniej ten jej linearny aspekt - Elena, kobieta już ponadsześćdziesięcioletnia, dowiadując się o zniknięciu swojej przyjaciółki, próbuje opowiedzieć historię ich długoletniej...
2018-12-12
2018-10-31
2018-09-05
2018-08-30
Książki Anny Gavaldy zdecydowanie mają coś w sobie.
Nad tym "czymś" zastanawiam się już nie pierwszy raz. I pewnie nie ostatni.
"Rozbrojeni" są zbiorem historii o ludziach w pewien sposób "przetrąconych" przez życie, opanowanych smutkiem, wystawionych na pożarcie przez czas. I chociaż postaci, o których losie się dowiadujemy, pochodzą z różnych zakątów społecznych - ta nić tęsknoty za drugim człowiekiem i zwyczajną bliskością łączy je wszystkie.
Można oczywiście wyrzucać autorce język czasami nieprzystający do bohatera i lekki patos w formie, ale wiecie co, nie będę się czepiać.
Bo te historie stają się bliskie sercu. Bo docierają do jego zakamarków za pomocą celnych obrazów i mądrych wniosków. Bo uwrażliwiają na to, obok czego często przechodzimy obojętnie.
I to jest pewnie to "coś".
Książki Anny Gavaldy zdecydowanie mają coś w sobie.
Nad tym "czymś" zastanawiam się już nie pierwszy raz. I pewnie nie ostatni.
"Rozbrojeni" są zbiorem historii o ludziach w pewien sposób "przetrąconych" przez życie, opanowanych smutkiem, wystawionych na pożarcie przez czas. I chociaż postaci, o których losie się dowiadujemy, pochodzą z różnych zakątów społecznych - ta...
2016-12-04
Osobie odpowiedzialnej za krótką recenzję widniejącą na okładce tej książki należy się wyraz "uznania", bo nie zgadza się nic oprócz imienia bohaterki. Owszem Faye poznaje kogoś na pokładzie samolotu, ale ów mężczyzna na pewno nie ma na imię Ray i bohaterka nie spędza 3 tygodni w Atenach tylko z nim...
W ogóle powieść nie traktuje o przyjaźni damsko-męskiej, jest raczej studium relacji międzyludzkich w o wiele szerszym kontekście.
Niestety nietrafiona nota tak mnie zdenerwowała, że nie byłam w stanie dostatecznie skupić się na tym, co naprawdę istotne - na treści "Konturów" i ich wieloosobowej narracji. Bohaterka-narratorka Faye poprzez rozmowy pozwala niejako 'przepływać' przez siebie napotkanym ludziom, a wchłaniając ich historie niemalże czyni je swoimi. Granica między "ja" a "wy" zostaje niejednokrotnie zatracona, narratorka często zmienia perspektywę, oddaje postaciom ster opowieści tym samym niwelując to, co moglibyśmy uznać za tytułowe kontury.
Nie sposób jednoznacznie orzec, co tak naprawdę jest przedmiotem tej wyjątkowej powieści i na to pewnie liczył wydawca umieszczając wspomnianą już notę-pomyłkę. Kto wie, może dla niektórych jest to pozycja idealnie niuansująca zakamarki komunikacji obu płci i wszelkie czepianie się jest tutaj zbędne? Przeczytajcie!
Osobie odpowiedzialnej za krótką recenzję widniejącą na okładce tej książki należy się wyraz "uznania", bo nie zgadza się nic oprócz imienia bohaterki. Owszem Faye poznaje kogoś na pokładzie samolotu, ale ów mężczyzna na pewno nie ma na imię Ray i bohaterka nie spędza 3 tygodni w Atenach tylko z nim...
W ogóle powieść nie traktuje o przyjaźni damsko-męskiej, jest raczej...
2018-04-07
2018-04-01
2018-02-08
2017-06-21
2017-03-20
2016-12-26
2016-11-16
2016-11-14
2016-06-28
2016-06-25
2016-05-09
2016-05-07
2016-05-03
Książka Muriel Barbery to wspaniałe doświadczenie czytelnicze, prawdziwa uczta dla umysłu. To wrażenie potęguje jeszcze fakt, że okładka antycypuje, zdawać by się mogło, zgoła inny rodzaj literackiego doświadczenia: ławeczka na tle Wieży Eiffla uchwycona w ostatnich promieniach słońca, obiecuje lekką i niezobowiązującą lekturę.
A tutaj klops albo i lepiej - twardy orzech do zgryzienia, na którym zęby można sobie połamać. I to nie tylko dlatego, że narracje dwóch bohaterek odwołują się i do filozofii, i do zdobyczy japońskiej kinematografii, ale przede wszystkim z powodu ciągłego uczucia zaskoczenia, które nie odstępuje nas na krok.
Tej powieści nie da się czytać za szybko, bo jest w niej gęsto od intertekstualnych odniesień. Obydwie bohaterki snują swoje refleksje na dość wysokim intelektualnym poziomie, co czasem razi w przypadku 12-letniej Palomy (niestety, i to jest akurat wada tej narracji, nie sposób uwierzyć w wiek opowiadającej).
Całość sprawia wrażenie fiszek z refleksjami, które ktoś pospinał historią o losach mieszkańców przy paryskiej rue de Grenalle. Ale to nie wada! Wnioski ukrywającej swoje oczytanie dozorczyni są przepiękną apologią Sztuki ratującej życie w wymiarze egzystencjalnym. I wskazówką, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje.
Hmm, może ta okładka była jednak zamierzeniem celowym?
Książka Muriel Barbery to wspaniałe doświadczenie czytelnicze, prawdziwa uczta dla umysłu. To wrażenie potęguje jeszcze fakt, że okładka antycypuje, zdawać by się mogło, zgoła inny rodzaj literackiego doświadczenia: ławeczka na tle Wieży Eiffla uchwycona w ostatnich promieniach słońca, obiecuje lekką i niezobowiązującą lekturę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toA tutaj klops albo i lepiej - twardy orzech do...