-
Artykuły
„Shrek 5”, nowy „Egzorcysta”, powrót Avengersów, a także ekranizacje Kinga, Dahla i Hernana DiazaKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
„Wyluzuj, kobieto“ Katarzyny Grocholi: zadaj autorce pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać23 -
Artykuły
„Herbaciany sztorm”: herbatka z wampiramiSonia Miniewicz1 -
Artykuły
Wakacyjne „Książki. Magazyn do Czytania”. Co w nowym numerze?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2020-12-27
2020-12-17
2020-12-12
2020-11-16
Za mało tej literackiej uczty! To jedyny zarzut, jaki mam do książki Marie Aubert. Opowieść stanowi świetny szkic do czegoś o większym zakroju i bardzo szkoda, że czytelnik dostaje tylko taki okruch. Wielobarwny, ale jednak...
Poruszamy się wokół odwiecznych tematów rywalizacji, zazdrości, wzajemnej krytyki i pragnienia bycia tym lepszym, mądrzejszym, ładniejszym i szczęśliwszym z rodzeństwa. Ida, czterdziestoletnia bohaterka, dopiero teraz orientuje się, że nie wpisuje się w utarty schemat życia. Brak stałego związku zaczyna ją uwierać, stanowiąc jawny wyznacznik niepowodzenia w temacie bycia kochanym i akceptowanym. Na domiar złego - to jej młodsza siostra Marthe, w odczuciu Idy - ta mniej zdolna i urodziwa, radzi sobie na tej niwie o wiele lepiej.
I być może ten wątek nie jest niczym nadzwyczajnym w literaturze, ale precyzja z jaką narracja dobiera się do przedstawionych osób i zdarzeń, ta żądza bolesnej i mało pięknej prawdy o ludzkim sercu, poruszyła mnie do głębi. Aubert nie boi się odzierać człowieka z jego zalet po to, by pokazać niskie pobudki, jakie często rządzą każdym z nas. To bardzo wartościowy wstęp do powieści. Polecam!
Za mało tej literackiej uczty! To jedyny zarzut, jaki mam do książki Marie Aubert. Opowieść stanowi świetny szkic do czegoś o większym zakroju i bardzo szkoda, że czytelnik dostaje tylko taki okruch. Wielobarwny, ale jednak...
Poruszamy się wokół odwiecznych tematów rywalizacji, zazdrości, wzajemnej krytyki i pragnienia bycia tym lepszym, mądrzejszym, ładniejszym i...
2020-11-22
Znacie to? Czasami nie wiadomo, dlaczego sięgamy po coś, co w naszej (czasem nawet snobistycznej) ocenie nie jest wystarczająco ambitne. I tutaj pojawia się zagwozdka: czy Jojo Moyes to autorka typowych czytadeł czy może w jej powieściach tkwi (chciałoby się pewnie aby tak było) coś więcej? Cóż jest i tak, i tak, co przecież absolutnie niczego nie przekreśla.
"Kolory pawich piór" to w moim odczuciu coś hybrydowego. Czasowy zakres powieści, krwistość postaci, drobiazgowość i malowniczość opisów należą do jej głównych zalet. Wadą są niektóre rozwiązania fabularne obliczone na czułostkowy efekt i niestety sztampowe zakończenie. Nie chciałabym za wiele zdradzać - myślę, że każdy kto lubi długie historie z bogatym tłem, chętnie sięgnie po tę powieść bez oglądania się na ewentualne niedociągnięcia. I ja też nie żałuję czasu spędzonego z "Zakątkiem...", choć już nie oszukuję się w kwestii doniosłości tej prozy:). Bo przecież nie zawsze musi być trudno i skomplikowanie, co to to nie:). Jednakże must have książki ocenionej przeze mnie co najmniej przyzwoicie to literackość i język. Jeśli coś jest napisane dobrze, to opiera się krytyce. Sami oceńcie!
Znacie to? Czasami nie wiadomo, dlaczego sięgamy po coś, co w naszej (czasem nawet snobistycznej) ocenie nie jest wystarczająco ambitne. I tutaj pojawia się zagwozdka: czy Jojo Moyes to autorka typowych czytadeł czy może w jej powieściach tkwi (chciałoby się pewnie aby tak było) coś więcej? Cóż jest i tak, i tak, co przecież absolutnie niczego nie przekreśla.
"Kolory pawich...
2020-11-13
2020-11-01
2020-11-10
2020-10-03
2020-09-16
2020-09-03
Piękna. Nasuwa nieco skojarzeń z "Małym życiem" Yanagihary pod względem ładunku emocji, temat jednakże zahacza o zupełnie inną tematykę.
Narracja rozpięta została na dwóch filarach czasowych: zaczynamy od lat 80-tych i w miarę upływu lekturowego czasu wkraczamy w lata 90-te; drugą płaszczyznę tworzy dla nas rok 2015 - lustro i katalizator wcześniejszych wydarzeń.
Lata 80 pokazane zostały przez pryzmat epidemii AIDS i ta soczewka, przez którą zobaczymy Chicago tamtego czasu, jest bardzo bolesnym filtrem. Pojawiający się głównie męscy bohaterowie, tacy jak Charlie, Yale, Julian, Nico zostali zatrzymani przez życie w ogromnym rozkroku nad przepaścią. Nikt nie jest bezpieczny, wirus przetrzebia ulice i pozbawia przyjaciół, siejąc spustoszenie tak samo wśród biednych jak i bogatych. Jest jak fatum.
W 2015 śledzimy losy Fiony, kobiety, która przeżyła śmierć brata, ale także wielu z jego przyjaciół. Nie chcę zdradzać za wiele - czytając powieść Makkai często zastanawiałam się, czy pozostanie przy życiu to faktycznie lepsza strona medalu i jak w ogóle można żyć-po-życiu? Fiona stała się depozytariuszką pamięci, a to niezmiernie trudne zadanie.
W "Wierzyliśmy jak nikt" zetkniecie się też z wątkami miłości, przyjaźni, triumfie sztuki nad kruchością istnień ludzkich, solidarności i innych, które wkradają się prosto w serce. I zapadają w pamięć. Absolutnie warto!
Piękna. Nasuwa nieco skojarzeń z "Małym życiem" Yanagihary pod względem ładunku emocji, temat jednakże zahacza o zupełnie inną tematykę.
Narracja rozpięta została na dwóch filarach czasowych: zaczynamy od lat 80-tych i w miarę upływu lekturowego czasu wkraczamy w lata 90-te; drugą płaszczyznę tworzy dla nas rok 2015 - lustro i katalizator wcześniejszych wydarzeń.
Lata 80...
2020-08-04
2020-07-12
2020-07-10
2020-06-17
2020-06-07
2020-05-14
2020-05-08
2020-04-30
2020-04-22
Zaintrygowana przyznaną autorce Nagrodą Pulitzera, sięgnęłam po "Drabinę czasu" i jestem nieco rozczarowana. Spodziewałam się językowych i fabularnych fajerwerków, a otrzymałam stonowaną, niespieszną powieść, która, co prawda, nie wzbudza "ochów i achów", ale ma w sobie coś. Tylko to "coś" ukryte zostało pod powierzchnią nieco chaotycznej fabuły i zbaczających z traktu przemyśleń głównej bohaterki.
Delia Grinstead, czterdziestoletnia mężatka, matka trojga dzieci, czuje, że powoli znika. Pomaga mężowi w prowadzeniu praktyki lekarskiej jednocześnie zajmując się domem i dziećmi, które coraz mniej jej potrzebują. Kobieta po mistrzowsku gra drugie skrzypce i stanowi bezpieczne tło dla wyraźniejszych "żyć" swojej rodziny. I to zaczyna ją uwierać. Chciałaby coś znaczyć, być zauważana, kochana i doceniana. Pewnego dnia dociera do niej przypadkowość położenia, w jakim się znalazła - nie jest pewna powodów, dla których mąż Sam, wybrał właśnie ją spośród trzech sióstr i to przelewa czarę goryczy. Delia ucieka: bez planu, konkretnej wizji i przygotowań. W nowym, nieznanym sobie miejscu, buduje siebie od początku, prowadząc proste, skromne życie - staje się ważna dla nowo poznanych ludzi.
"I to by było na tyle?" - zapytacie może. I całkiem słusznie, bo końcówka tej dość obszernej powieści pozostawiła mnie w lekkim zadziwieniu i niezrozumieniu. Nie będę jej zdradzać, bo może ktoś z Was jednak się skusi na lekturę "Drabiny czasu" - chociażby ze względu na ciekawą galerię postaci i chęć zrozumienia motywów, które nimi kierują. Chyba warto.
Zaintrygowana przyznaną autorce Nagrodą Pulitzera, sięgnęłam po "Drabinę czasu" i jestem nieco rozczarowana. Spodziewałam się językowych i fabularnych fajerwerków, a otrzymałam stonowaną, niespieszną powieść, która, co prawda, nie wzbudza "ochów i achów", ale ma w sobie coś. Tylko to "coś" ukryte zostało pod powierzchnią nieco chaotycznej fabuły i zbaczających z traktu...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to