Przypomnij mi, kim jestem Matthew Thomas 7,3
ocenił(a) na 106 lata temu Jestem zachwycona tą książką. Nie od początku zafascynowały mnie losy Eileen, która wzorowo wręcz opiekuje się rodzicami i jednocześnie dba o własny rozwój. Wie, czego oczekuje od przyszłości i pragnie jak najszybciej dorosnąć, wykształcić się, uciec od rodziców, zmienić wszystko w swoim życiu. Nie rozumie życia ojca i matki, ich obcości wobec siebie oraz - jak jej się wydaje - braku aspiracji do czegoś lepszego. Z czasem jej plany się realizują, wychodzi za mąż, urządza mieszkanie, rodzi dziecko. Jednak mąż i syn ją zawodzą, chciałaby, by nie byli tacy, jacy są. Nadal aspiruje do innego życia, do luksusów, których do tej pory nie zaznała. Jej apetyt na lepsze życie (większy dom w idealnej dzielnicy, perfekcyjne przyjęcia, nowe meble...) jest nieposkromiony. Kolejne plany zastępują te dawne, mijające dni nie cieszą, z synem coraz trudniej jej się porozumieć, mąż irytuje... Opowieść intensywnieje, coraz bardziej wciąga, nadciąga dramat. I tak poznajemy coraz lepiej życie bohaterki, widzimy, że powiela błędy rodziców, nie umie cieszyć się codziennością, nie potrafi okazywać uczuć. Ed, mąż Eileen, jest naukowcem i wykładowcą, swoją pracę traktuje jak pasję, nie podziela pragnień żony, nie chce drogiego zegarka czy nowych ubrań. Syn Connell coraz bardziej oddala się od rodziców, nie rozumie ich, chce jak jak najprędzej opuścić ich dom, poszukuje własnej drogi życiowej. Minie sporo czasu, zanim dorośnie, przezwycięży swój ból, strach i poczucie, że coś z nim jest nie tak, ustali hierarchię wartości, pojmie, że najważniejsza jest empatia i wyrozumiałość wobec innych. Kiedy wreszcie zrozumie, że nie można stać okrakiem między przeszłością a przyszłością, że trzeba żyć tu i teraz, cieszyć się obecnością bliskich, umieć się przytulać i szczerze rozmawiać, jest szansa, że przestanie powielać błędy matki: "Dopóki Connell oddychał i chodził, dopóki czuł i myślał, wciąż istniał przydzielony mu czas - między chwilą obecną a tą, w której umrze - i w tym czasie miał jeszcze tyle do przeżycia: łyk świeżo zaparzonej czarnej herbaty, (...) smak rurek z kremem, (...) zapach i dotyk, nawet smak ziemi; uczucie bliskości, gdy ciało przywiera do drugiego ciała." Szczerość obserwacji i prostota opowieści są jej walorami. Gorąco polecam.