-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik252
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-01
2024-03-13
2024-03-07
Przepiękna, choć gorzka opowieść o losach prawosławnych rodzin z Białostocczyzny, które by przetrwać i chronić swoich bliskich musiały się wyrzec własnej tożsamości.
Aneta Prymaka - Oniszk ma dar opowiadania, nie mogłam się oderwać od tych historii i od ludzi, którzy stali mi się dziwnie bliscy. Trudno oceniać postawy ludzi w tamtym dniach z dzisiejszej perspektywy, ale czuję palący wstyd, że zostali zepchnięci, odrzuceni przez polski naród, często pozbawieni ziemi, języka, edukacji przez swoją wiarę.
Nie rozumiem również gloryfikacji bandytów, bo tak należy nazywać partyzantów, którzy z imieniem ojczyzny na ustach, napadali niewinnych ludzi, kradli mordowali, zastraszali...
Trudna lektura, ale wciągająca i bardzo potrzebna.
Przepiękna, choć gorzka opowieść o losach prawosławnych rodzin z Białostocczyzny, które by przetrwać i chronić swoich bliskich musiały się wyrzec własnej tożsamości.
Aneta Prymaka - Oniszk ma dar opowiadania, nie mogłam się oderwać od tych historii i od ludzi, którzy stali mi się dziwnie bliscy. Trudno oceniać postawy ludzi w tamtym dniach z dzisiejszej perspektywy, ale...
2024-02-03
Nurt chłopski, ludowy stał się ostatnio bardzo popularny i niezmiernie się z tego cieszę, bo jednak przodkami ok. 70% Polaków byli chłopi panszczyzniani: zniewoleni, uciemiezeni, poniżani, po których odziedziczylismy wiele zalet, ale i przywar.
O ile "Chlopki" Joanny Kuciel Frydryszak czytałam z wypiekami na twarzy, do dziś mówię o tej książce każdemu, z kim tylko rozmawiam o literaturze, tak z tym reportażem mam problem.
Przede wszystkim bardzo nierówne są poszczególne rozdziały: jedne bardzo interesujące, drugie bardzo nudne, przez które ledwo przebrnęłam.
Początek: sytuacja chłopów, jak powoli tracili swoje prawa, zależności na polskiej wsi, wyzysk - bardzo rozbudowane, ostatnie zaś: powierzchowne, pisane chyba na kolanie, a szkoda, bo wątek odziedziczonych wad, które przez tyle lat ciągną się za nami, szczególnie interesujący, potraktowany w kilku zdaniach.
Druga uwaga to chaos, skoki między wiekami, co powoduje u czytelnika dezorientację i poczucie zamętu.
Miałam również wrażenie, że autor obrał jeden punkt widzenia i za wszelką cenę stara się go udowodnić, przez co staje się nieobiektywny. Chłopi byli oczywiście wyzyskiwani, zamęczani, często bici, torturowani, z tym nie dyskutuję, ale żeby bardziej podkreślić tę niedolę, zabrakło mi drugiej strony medalu, bo stan szlachecki to nie tylko przywileje, ale też ograniczenia i strach o utratę tytułu i majątku.
Zabrakło także podsumowania i nawiązania właśnie do współczesności oraz nas samych, w których tkwią zakorzenione kompleksy naszych antecesorow.
Można przeczytać.
Nurt chłopski, ludowy stał się ostatnio bardzo popularny i niezmiernie się z tego cieszę, bo jednak przodkami ok. 70% Polaków byli chłopi panszczyzniani: zniewoleni, uciemiezeni, poniżani, po których odziedziczylismy wiele zalet, ale i przywar.
O ile "Chlopki" Joanny Kuciel Frydryszak czytałam z wypiekami na twarzy, do dziś mówię o tej książce każdemu, z kim tylko...
2024-01-17
Człowiek, nie będąc " w skórze" drugiego człowieka, nic nie wie o jego przeszłości, demonach, tragediach, zmartwieniach, czy bagażu emocjonalnym, jaki musi dźwigać na swoich barkach.
Anna Bikont, jak nikt, w sposób niezwykle poruszający, ale i z ogromnym wyczuciem, pisze i porusza historie żydowskich dziewczynek, które są odzwierciedleniem traumatycznych losów calego narodu.
Te zwichrzone koleje życia dotykają, ranią, bo nawet pomimo tego, że dziewczynki w pewien sposób udało się uratować, nie poradziły sobie z wojennym, psychicznym okaleczeniem.
Trudny, ale bardzo potrzebny reportaż.
Człowiek, nie będąc " w skórze" drugiego człowieka, nic nie wie o jego przeszłości, demonach, tragediach, zmartwieniach, czy bagażu emocjonalnym, jaki musi dźwigać na swoich barkach.
Anna Bikont, jak nikt, w sposób niezwykle poruszający, ale i z ogromnym wyczuciem, pisze i porusza historie żydowskich dziewczynek, które są odzwierciedleniem traumatycznych losów calego...
2024-01-16
"Fotografia - każda - pulsuje między tym, co było, i tym, co jest, między tym, co na niej widać, a tym, co o niej wiadomo; między tym, czym jest obraz, a tym, czym jest jego rozumienie. W patrzeniu na fotografię nadal chodzi o nieustanne zadawanie sobie pytania: Co my właściwie widzimy?"
Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Agnieszka Pajaczkowska w swoim reportażu: "Nieprzezroczyste. Historie chłopskiej fotografii".
Autorka próbuje zajrzeć "za" obraz i dostrzec tam zarówno ludzi, którzy do zdjęcia pozują, jak i fotografa, który zatrzymuje chwilę. Tka opowieść, czasami prawdziwą, czasami snuje tylko domysły, co stało się z postaciami uwiecznionymi na portrecie.
Oprócz ludzkich kolei życia otrzymujemy nieco historii samej fotografii, ale również tło polityczno - gospodarcze przedwojennej Polski, które zmienia II wojna światowa. Pojawia się także wątek żydowski, a właściwie jego brak w chłopskiej fotografii.
Bardzo ciekawa lektura, jedyny zarzut, który pojawił się w trakcie czytania, to zagubienie, kiedy autorka opisuje zdjęcia, których nie ma w książce. Rozumiem rzecz jasna, że z różnych przyczyn nie mogła ich zamieścić, ale dla czytelnika brak opisywanych fotografii jest nieco mylący.
"Fotografia - każda - pulsuje między tym, co było, i tym, co jest, między tym, co na niej widać, a tym, co o niej wiadomo; między tym, czym jest obraz, a tym, czym jest jego rozumienie. W patrzeniu na fotografię nadal chodzi o nieustanne zadawanie sobie pytania: Co my właściwie widzimy?"
Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Agnieszka Pajaczkowska w swoim reportażu:...
2023-09-24
Od dawna chciałam przybliżyć sobie postać Simony Kossak, która była dla mnie szalenie ciekawym, nietuzinkowym człowiekiem, stawiającym dobro przyrody ponad wszystko.
Pochodząca ze słynnej rodziny Kossaków: wnuczka Wojciecha Kossaka, córka Jerzego Kossaka, bratanica satyryczki Magdaleny Samozwaniec i poetki Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej odstawała od znanych artystów i środowiska krakowskiej bohemy. Od narodzin nie miała słodkiego życia: wyczekiwana jako chłopiec, który odziedziczyłby nazwisko i rodzinne tradycje, była rozczarowaniem dla rodziny. Później żyła w cieniu starszej, ładniejszej, a na dodatek utalentowanej siostry. Była traktowana z lekceważeniem i to spowodowała, że miała coś do udowodnienia.
Simona dd dzieciństwa kochała zwierzęta i ostatecznie, po rezygnacji z polonistyki, dostała się na wydział Biologii. Po studiach postanowiła zmienić środowisko, rozważała wyjazd w góry, ale propozycja pracy przyszła z Białowieży. Tam osiadła na stałe.
Postać pani profesor budzi mój podziw i szacunek. W tym materialnym świecie na pierwszym miejscu postawiła istoty bezbronne, słabsze, które wymagają troski, ale przede wszystkim zrozumienia. Pomysłodawca wielu oryginalnych udogodnień dla zwierząt, między innymi urządzenia emitującego dźwięki pociągów, odstraszającego dzikie stworzenia.
Autorka książek, filmów, prowadziła audycje radiowe w Radiu Białystok, starała się przybliżyć innym świat natury.
Świetny reportaż, pełen wspomnień, fantastycznych zdjęć, ciekawych faktów, ale nie mogło być inaczej, jeżeli pisze się o Simonie Kossak.
Od dawna chciałam przybliżyć sobie postać Simony Kossak, która była dla mnie szalenie ciekawym, nietuzinkowym człowiekiem, stawiającym dobro przyrody ponad wszystko.
Pochodząca ze słynnej rodziny Kossaków: wnuczka Wojciecha Kossaka, córka Jerzego Kossaka, bratanica satyryczki Magdaleny Samozwaniec i poetki Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej odstawała od znanych artystów...
2023-12-22
Czarne to jedno z moich ulubionych wydawnictw, które niemal zawsze gwarantuje wysoki poziom wydawanych książek.
Wspaniały, przejmujący reportaż, czuć ogrom pracy i wysiłku włożonego przez autorkę w jego powstanie.
Wiele się mówi o okrucieństwie wojny, o ludobójstwie tylu milionów, ale nigdy nie spotkałam się z historią eksterminacji chorych z zakładów psychiatrycznych, zarówno dorosłych, jak i dzieci.
Tych historii jest już niewiele, bo minęło wiele lat od końca wojny, część dokumentów przepadła, spłonęła, bądź została celowo zniszczona, by nie było dowodów zbrodni, większość osób odeszła, do części nie udało się dotrzeć, niektórzy nawet po tylu latach nie chcą wracać do bolesnych chwil. Te losy, które zostały przedstawione są wstrząsające, przerażające, zwłaszcza, że zbrodniarze, po wojnie, dożyli podeszłych lat, mieli naukowe tytuły i dalej pracowali z pacjentami...
Trudna lektura, ale warta poznania.
Czarne to jedno z moich ulubionych wydawnictw, które niemal zawsze gwarantuje wysoki poziom wydawanych książek.
Wspaniały, przejmujący reportaż, czuć ogrom pracy i wysiłku włożonego przez autorkę w jego powstanie.
Wiele się mówi o okrucieństwie wojny, o ludobójstwie tylu milionów, ale nigdy nie spotkałam się z historią eksterminacji chorych z zakładów psychiatrycznych,...
2023-12-13
Po lekturze "Chlopek" Joanny Kuciel Frydryszak, czuję ogromny niedosyt tematami ludowymi, głód wiedzy, więc z niecierpliwością czekałam na ten reportaż i niestety srogo się zawiodłam.
Strasznie mnie ta pozycja wynudziła, jest napisana bez wyrazu, pobieżnie, chaotycznie. Traktuje niby o szkole ziemianek w Nałęczowie, ale przy okazji dotyka tyle innych tematow: historie dworów, wekowanie, pozycję kobiet, że żadnego nie zgłębia do końca. Mam wrażenie, że materiały zebrane o szkole ziemianek w Nałęczowie były niewystarczające, stąd " czepianie sie" tylu innych zagadnień.
Rozczarowanie.
Po lekturze "Chlopek" Joanny Kuciel Frydryszak, czuję ogromny niedosyt tematami ludowymi, głód wiedzy, więc z niecierpliwością czekałam na ten reportaż i niestety srogo się zawiodłam.
Strasznie mnie ta pozycja wynudziła, jest napisana bez wyrazu, pobieżnie, chaotycznie. Traktuje niby o szkole ziemianek w Nałęczowie, ale przy okazji dotyka tyle innych tematow: historie...
2023-10-01
Bardzo czekałam na ten reportaż, myślałam, że dowiem się więcej o ludzie Saamow, że znajdę w nim badanie przesiedleń, tymczasem otrzymałam bardzo powierzchowny zbitek historii ludzkich, kopii nieprzetłumaczonych dokumentów urzędowych, oraz joikow, czyli ludowych pieśni Saamow, również bez tłumaczenia, co czytelnikowi nic nie daje.
Plusem jest niewątpliwie oddanie głosu potomkom przesiedlonych, poznanie trudnych losów ich przodków, choć można to było bardziej zgłębić.
Przepiękne zdjęcia ludzi i miejsc.
Jestem rozczarowna.
Bardzo czekałam na ten reportaż, myślałam, że dowiem się więcej o ludzie Saamow, że znajdę w nim badanie przesiedleń, tymczasem otrzymałam bardzo powierzchowny zbitek historii ludzkich, kopii nieprzetłumaczonych dokumentów urzędowych, oraz joikow, czyli ludowych pieśni Saamow, również bez tłumaczenia, co czytelnikowi nic nie daje.
Plusem jest niewątpliwie oddanie głosu...
2023-09-06
Genialny jest ten reportaż, nie byłam w stanie się od niego oderwać, niczym od najlepszej powieści. Moja ukochana babcia pochodziła ze wsi pod Tarnowem, więc tematyka w nim poruszana, jest mi bardzo bliska. W dzieciństwie spędzałam na wsi wakacje, wówczas jawiła mi się ona jako sielska kraina, której nie imają się zmartwienia, kłopoty i stres większego miasta, gdzie wszyscy się znają, lubią i sobie pomagają.
Od babci właśnie, już jako starsza dziewczyna, słyszałam o ciężkim losie polskiej wsi: o głodzie, wyrzeczeniach, ciężkiej pracy od świtu do nocy, braku edukacji.
O tym samym pisze Joanna Kuciel-Frydryszak: "W II RP dla wszystkich chłopskich rodzin, szczególnie dla starszego pokolenia, szkoła i edukacja to wciąż sprawy pańskie, a nie chłopskie, tak było od wieków. Przyzwyczaili się do wykluczenia, powściągania ambicji, mimnimalizowania potrzeb i znajdowania swojego miejsca w szeregu. Dobrze pamiętają, jakie wyrzeczenia ponosili ci, którzy sięgali nie po swoje".
Szczególnie ciężki los dotyczy kobiet, które najczęściej są zależne od ojca, brata, potem męża, bez możliwości podejmowania własnych decyzji, często sprzedawane za kilka morgów ziemi: "Kiedy wiejska dziewczyna się przedstawia, podaje imię, nazwisko, nazwę wsi, z której pochodzi, oraz mówi, jak duże są jej rodzina i gospodarstwo jej ojca. Te dwie ostatnie informacje powiedzą nam o jej sytuacji najwięcej".
Kobiety, oprócz tego, że harują na polu, to rodzą kolejne dzieci i muszą zadbać o ognisko domowe, bo to nie jest domena mężczyzn. W tym pracowitym ponad siły życiu, nie ma miejsca na czułość, miękkość, matczyne ciepło:
"Kultura patriarchalna - wiejska zaprogramowuje kobietę do odgrywania przez nią schematycznych ról, nie budząc w niej poczucia prawdziwej bliskości, solidarności z własnym dzieckiem, pozbawiając instynktu schronienia i wspierania go. Produkt tej kultury - kobieta nie zadaje sobie pytania czy jest dobrą matką w ocenie swojego dziecka lecz czy jest w oczach męża, księdza czy innych osób plemiennej starszyzny".
Poznajemy różne losy kobiet: takie, które nigdy nie zaznały innego świata i całe życie spędziły na ojcowiźnie, takie, którym udało się wyemigrować do miasta i zostać służącą w bogatszym domu (co nie wiązało się ze znalezieniem szczęścia, wręcz przeciwnie) i nieliczne, które odnalazły zadowolenie.
Całość jest okraszona przepięknymi fotografiami przedwojennej wsi, kobiet, strojów, świata, którego już nie ma.
Genialny jest ten reportaż, nie byłam w stanie się od niego oderwać, niczym od najlepszej powieści. Moja ukochana babcia pochodziła ze wsi pod Tarnowem, więc tematyka w nim poruszana, jest mi bardzo bliska. W dzieciństwie spędzałam na wsi wakacje, wówczas jawiła mi się ona jako sielska kraina, której nie imają się zmartwienia, kłopoty i stres większego miasta, gdzie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-17
Po reportażu "Chlopki" wiedziałam, że sięgnę jeszcze po twórczość Joanny Kuciel Frydryszak i choć wspomniana wyżej publikacja wzbudziła we mnie więcej emocji, niż tytułowe "Służące do wszystkiego", to jednak zetknięcie się z kobietami, które znalazły się po drugiej strony drzwi i które z biednej wsi trafiły do bogatszych, mieszczańskich domów, uważam za bardzo ciekawą i kształcącą pozycję.
Słowo "służąca" ma dla mnie bardzo negatywny wydźwięk, a jego synonimy wcale nie są lepsze: dziewka służebna, pokojówka, posługaczka, sluzebnica. Poznając historie kobiet, które autorka ocala od zapomnienia, wyraz ten staje się jeszcze bardziej znienawidzony.
Liczby dotyczące osób będących na służbie budzą zdumienie: na początku XX wieku w Warszawie bylo to ok. 30% pracowników, wśród której 80% stanowily kobiety. Zaraz po I wojnie światowej tego typu zajęciem trudniło się 250 tysięcy osób, a do 1939 roku dwa razy więcej.
Wraz ze zmianami społeczno- gospodarczymi i pojawiającą się biedą, siły rozpędu nabiera okreslenie "służąca do wszystkiego":
"W Krakowie pod koniec XIX wieku jedna trzecia rodzin miała więcej niż jedną służącą, ale po I wojnie światowej, gdy społeczeństwo zubożało, coraz więcej rodzin stać było tylko na jedną. Stąd określenie "do wszystkiego": gotowania, sprzątania, prania opieki nad dzieckiem".
Losy kobiet poruszanych w tej książce są różne, ale łączy je jedno: ciężka, fizyczna praca, nierzadko poniżenie, obojętność, samotność, niezrozumienie.
Świetny jest wątek polskich pisarzy: Sienkiewicza, Gombrowicza, Iłłakowiczówny, Nałkowskiej, którzy jako nieliczni, pomimo przepaści, jaka ich dzieli, traktują służące jak domowników, kogoś bliskiego, przy kim warto się czasami zatrzymać i zamienić kilka zdań.
Dzięki licznym wspomnieniom, fragmentom ówczesnych czasopism, urywkom "poradnika służby domowej" mamy fascynujący obraz zachodzących zmian społecznych. Sytuacja samych służących bardzo długo pozostawała w opłakanym stanie, bo dla ogółu była wygodniejsza.
Warto.
Po reportażu "Chlopki" wiedziałam, że sięgnę jeszcze po twórczość Joanny Kuciel Frydryszak i choć wspomniana wyżej publikacja wzbudziła we mnie więcej emocji, niż tytułowe "Służące do wszystkiego", to jednak zetknięcie się z kobietami, które znalazły się po drugiej strony drzwi i które z biednej wsi trafiły do bogatszych, mieszczańskich domów, uważam za bardzo ciekawą i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-11
To mój drugi reportaż Anny Bikont. Po lekturze "My z Jedwabnego" miałam problemy ze snem, dlugo nie mogłam dojść do siebie.
Nie jest to aż tak przeszywający obraz, jak historie z Jedwabnego, niemniej tragizm ludzkich losów porusza i szokuje.
Autorka przedstawia powojenne koleje życia żydowskich dzieci, do wielu z nich udaje jej dotrzeć, po upływie szmatu czasu i dzięki pomocy różnych ludzi oraz organizacji, bo nie wszyscy mają ochotę na rozmowę z dziennikarką, tymbardziej z Polski...
Życie napisało różne scenariusze dla najbardziej niewinnych ofiar wojny. Część z nich udało się odzyskać / wykupić (a czesto porwać) czy to z domów dziecka, zakonów, czy od polskich rodzin i zwrócić narodowi żydowskiemu, część została zasymilowana i nie chciała słyszeć o swoich żydowskich korzeniach, nie chciala wrócić do prawdziwych krewnych.
Żydowskie dzieci były nierzadko spadkobiercami sporych majątków, ziemi, kamienic, stąd tymczasowi opiekunowie nie chcieli się ich pozbywać lub żądali horrendalnych sum za ich oddanie.
Części losów dzieci nie udało się ustalić.
Ten reportaż doskonale obrazuje, że trauma Żydów nie kończyła się wraz z finalizacją działań wojennych. Najmłodsi pozostawieni przez rodziców u znajomych, sąsiadów, lub obcych, by mogły przeżyć wojnę, uczyły się funkcjonować w nowej rzeczywistości, tylko po to, by ponownie zostać ograbionym z tożsamości, z tego co znane i już zaakceptowane. Niektórzy do dziś nie wiedzieli, że w ich żyłach płynie żydowska krew.
To psychiczne okaleczenie przechodzi z pokolenia na pokolenie i trwa do teraz.
To mój drugi reportaż Anny Bikont. Po lekturze "My z Jedwabnego" miałam problemy ze snem, dlugo nie mogłam dojść do siebie.
Nie jest to aż tak przeszywający obraz, jak historie z Jedwabnego, niemniej tragizm ludzkich losów porusza i szokuje.
Autorka przedstawia powojenne koleje życia żydowskich dzieci, do wielu z nich udaje jej dotrzeć, po upływie szmatu czasu i dzięki...
2023-09-10
Bardzo mocny reportaż. Trudno o nim napisać parę słów, bo wstrząsnął mną do głębi.
Autor pokazuje, że historia nigdy nie jest czarno - biała, wszystkie narody mają zapisane na jej kartach i dobre, i złe uczynki, jednak należy rozliczyć sie z przeszłością, by budować przyszłość na zdrowych fundamentach.
Bardzo mocny reportaż. Trudno o nim napisać parę słów, bo wstrząsnął mną do głębi.
Autor pokazuje, że historia nigdy nie jest czarno - biała, wszystkie narody mają zapisane na jej kartach i dobre, i złe uczynki, jednak należy rozliczyć sie z przeszłością, by budować przyszłość na zdrowych fundamentach.
2023-08-06
Grzebalkowska to dla mnie mistrzyni reportażu. Pamiętam, jak olbrzymie emocje targały mną po lekturze "1945. Wojna i pokój". To jeden z moich ulubionych tekstów, który czyta się niczym światowej klasy thriller, tylko niestety te wydarzenia miały miejsce w prawdziwym życiu...
Podczas wojny zawsze najbardziej cierpią niewinni, niby banał, ale Grzebalkowska udowadnia, że pozbawienie najmłodszych ich dzieciństwa, odebranie im czystości, idealizmu, marzeń to najgorsza zbrodnia, jaką niesie ze sobą zbrojny konflikt.
Poznajemy historie dzieci z calego swiata: od tych biorących udział w Powstaniu Warszawskim, po
japońskiego chłopca z Ameryki, dzieci z domów dziecka z Kazachstanu, małego Hiszpana, który trafił jako dziecko rewolucjonistów do ZSRR, dzieci z Armii Czerwonej, potomka nazistowskiego zbrodniarza. Słyszymy głosy z najdalszych zakątków świata, niektórzy po raz pierwszy mają okazję opowiedzieć swoje losy, "wykrzyczeć"swój ból, żal, niektórzy z powodu niepamięci, tkają codziennie inną opowieść...
Przejmujący reportaż, tym bardziej, że czasem dzieci mówią o wojnie w tak naiwny sposób, nie zdając sobie sprawy, jaką dziurę w nich ona wypali i jak bardzo zmieni ich całe życie.
Grzebalkowska to dla mnie mistrzyni reportażu. Pamiętam, jak olbrzymie emocje targały mną po lekturze "1945. Wojna i pokój". To jeden z moich ulubionych tekstów, który czyta się niczym światowej klasy thriller, tylko niestety te wydarzenia miały miejsce w prawdziwym życiu...
Podczas wojny zawsze najbardziej cierpią niewinni, niby banał, ale Grzebalkowska udowadnia, że...
2023-02-25
2021-05-02
2021-04-06
2021-04-05
Bardzo dobry, ale jednocześnie szokujący reportaż, nie tylko o Ku Klux Klanie, ale i rasizmie, który w dalszym ciągu ma się w Ameryce świetnie.
Autorka kreśli historię tej organizacji od momentu powstania, po różne etapy jej wzlotów i upadków, odrodzeń i rozpadów, aż do współczesności. Udaje się do Ameryki, by oddać głos ludziom, którzy są święcie przekonani, że stoją na straży dobra i zasad moralnych: "Stuprocentowy Amerykanizm, które zawierało w sobie takie słowa, jak: Bóg Ojczyzna, Biała Supremacja, Dom, Praca, Rodzina i Kobieca Cześć". Katarzyna Surmiak -Domańska nie ocenia, ale słucha, stara się pokazać punkt widzenia, sposób myślenia drugiej strony.
Amerykanie wzdrygają się na nazwę Ku Klux Klan, a jednak do organizacji należało wiele osób na wysokich stanowiskach, do dzisiaj jest ona legalna, co więcej idzie z duchem czasu, mowę nienawiści zastępuje słowami "miłości", ma genialnie opanowaną manipulację językową.
Mocna rzecz, mnóstwo tragicznych historii, ale warto.
Bardzo dobry, ale jednocześnie szokujący reportaż, nie tylko o Ku Klux Klanie, ale i rasizmie, który w dalszym ciągu ma się w Ameryce świetnie.
Autorka kreśli historię tej organizacji od momentu powstania, po różne etapy jej wzlotów i upadków, odrodzeń i rozpadów, aż do współczesności. Udaje się do Ameryki, by oddać głos ludziom, którzy są święcie przekonani, że stoją na...
"W języku rosyjskim, z którego słowo "biezenstwo" zostało zaczerpnięte, oznacza ono uchodźstwo. Ale dla wielu osób pochodzących z wschodniej Polski biezenstwo to rodzaj nazwy własnej. To najważniejsza i najbardziej wstrząsająca historia z calego XX wieku. Nawet bardziej destrukcyjna i tragiczna niż II wojna światowa."
Podobnie jak w książce "Kamienie musiały polecieć. Wymazywana przeszłość Podlasia", tak i w tej pozycji, historie snute przez Anetę Prymake-Oniszk to w zasadzie losy jej własnej rodziny i sąsiadów, czasem bliższych, czasem dalszych.
Poznajemy losy kilku rodzin i ich potomków, które właściwie mogą służyć jako przykład doli calego narodu.
W przeważającej części są to historie tragiczne: o utracie calego majątku, "wydarciu" ze znanego świata i próbie odnalezienia się w nowej rzeczywistości, w obcym kraju, na łasce nieznajomych. Podróży w głąb Rosji towarzyszą: głód, choroby, śmierć najbliższych oraz wszechogarniająca tęsknota za ojczystą ziemia i przeszłym życiem.
Bardzo dużo tu żalu, goryczy, biedy, łez i wyborów, przed którymi nikt nigdy nie powinien być postawiony, ale czy życie pyta, czy jesteśmy na nie gotowi?
"Biezenstwo to historia stopniowej utraty. Zaczyna się zaraz po wybuchu wojny - utratą męża, którego zabrali na front. Potem armia rekwiruje zwierzęta. W końcu nadchodzi wyjazd. Traci się dom, ziemię, cały świat. Korzenie i tożsamość. Odwieczne rytuały, sposób życia niezmienny od stuleci."
Aneta Prymaka Oniszk ma niebywały dar opowiadania.
"W języku rosyjskim, z którego słowo "biezenstwo" zostało zaczerpnięte, oznacza ono uchodźstwo. Ale dla wielu osób pochodzących z wschodniej Polski biezenstwo to rodzaj nazwy własnej. To najważniejsza i najbardziej wstrząsająca historia z calego XX wieku. Nawet bardziej destrukcyjna i tragiczna niż II wojna światowa."
więcej Pokaż mimo toPodobnie jak w książce "Kamienie musiały polecieć....