Urodzona w 1987 w Krakowie, redaktorka działu kultury „Tygodnika Powszechnego”, absolwentka filmoznawstwa oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Stypendystka Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, finalistka Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej dla młodych dziennikarzy. Specjalizuje się w portretach twórców, głównie pisarzy polskich XX wieku.
Bardzo ciekawy i poruszający reportaż o nieco spychanym na margines wątku, dotyczącym planowanej eksterminacji chorych psychicznie. A właściwie - pacjentów szpitali psychiatrycznych. Bo, jak się okaże, wśród jednostek, które lekarze i pielęgniarki uznali za zbyteczne dla społeczeństwa, znaleźli się zarówno ludzie z różnego stopnia upośledzeniami psychicznymi, jak też z niepełnosprawnościami, ale także - dzieci, które moczyły się w nocy. Były to wystarczające powody, aby tych ludzi z zimną krwią zamordować. A przy okazji - uskuteczniać machinę śmierci.
Bo będzie to też opowieść o tym, jak ewoluowały pomysły na techniczną stronę wykonania zadania "eutanazji", jak eufemistycznie określał tę zbrodnię zaangażowany w nią personel. Najpierw samochody ciężarowe, w których zagazowywano chorych, potem komory gazowe w placówkach szpitalnych, a wreszcie - zastrzyki z trucizn, którymi szprycowano dzieci po różnego rodzaju inwazyjnych badaniach i medycznych eksperymentach.
Autorka opisuje trzy znajdujące się na terenie okupowanej Polski placówki, w których dokonywano planowej eksterminacji pacjentów. Ale można domyślać się, że takie wydarzenia miały miejsce we wszystkich tego typu placówkach w czasie wojny. Co gorsza, lekarze i pielęgniarki, którzy brali w tym zbrodniczym procederze czynny udział, w większości przypadków nie ponieśli żadnych konsekwencji. Co więcej, w powojennych Niemczech uznawani byli za autorytety w swojej dziedzinie i spokojnie kontynuowali pracę w podobnych jednostkach...
Zdecydowanie warta poznania opowieść. Reportaż przywracający pamięć ofiarom tej zapomnianej zagłady.
Ostatnio coraz częściej sięgamy po biografie. Niektóre są dobre, inne mniej. Bywają bardzo uproszczone i takie, co zalewają informacjami (daty, nazwiska, miejsca). Ta biografia jest inna niż wszystkie dotychczas przeze mnie czytane. Książka skupia się nie na faktach z życia poetki czy na jej twórczości, ale na jej sercu. To Uparte serce, które szuka miłości, które chce życia pełną piersią, które ciągle zawodzi jako mięsień. Widzimy Poświatowska z perspektywy dziewczyny chorej, mimo że pełnej chęci życia. Poznajemy jej myśli, uczucia, niepokoje, złości. Mogłoby się wydawać, że jest to sfera niemożliwa do zrekonstruowania, nie mamy dowodów na to co się działo w głowie i duszy poetki. Autorka jednak odrobiła pracę bardzo rzetelnie: w książce mamy mnóstwo odwołań do listów poetki czy rozmów z osobami jej bliskimi.
Dodam jeszcze, że nie jestem fanką poezji, Poświatowską znałam w sumie tylko z nazwiska, mimo to przeczytałam jej biografię z wielką przyjemnością.