Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych Kalina Błażejowska 7,8

ocenił(a) na 85 tyg. temu Kalina Błażejowska "Bezduszni" Zapomniana zagłada chorych,
"W 1942 roku zatrudniony w ministerstwie rolnictwa Rzeszy statystyk Edmund Brandt przygotował podsumowanie danych z każdego ośrodka. W raporcie pod tytułem Czego dotychczas dokonano w poszczególnych zakładach, wzgl. co zdezynfekowano? podał, że od stycznia1940 do sierpnia 1941 roku zagazowano 70 273 chorych, głównie z diagnozą "schizofrenia". Szacował, że jeśli uda się utrzymać to tempo, w ciągu dekady Rzesza poczyni wielkie oszczędności. Wyliczył, ile państwo nie wyda na piżamy, łóżka, chleb, masło, mięso i kawę dla pacjentów. Wyszło mu, że do końca 1951 roku "uzysk" wyniesie ponad osiemset osiemdziesiąt milionów Reichsmarek".
Dla nazistowskich Niemiec człowiek, czy to obywatel własnego kraju, czy reprezentant terenów okupowanych, musiał stać się określoną przez przeróżne wynikajace z ideologii i narzuconego prawa wytyczne jednostką, którą można było zamknąć w kategoriach budujących teraźniejszą i przyszłą ekonomię państwa. To podejście, zgodne z resztą z rozpowszechniającą się w tym czasie w wielu miejscach na świecie, a kultywowaną przez nazistów polityką eugeniczną, która w Niemczech stała się szczególnie popularna w latach kryzysu gospodarczego, zbiegając się z dojściem Hitlera do władzy, doprowadziło do powstania licznych, obejmujących wiele niewygodnych grup społecznych, planów masowej eksterminacji. Oczyszczania społeczeństwa z jednostek niewygodnych, słabszych, skazanych na śmierć w przemyślnie rozwijanych planach zbiorowej eutanazji.
Kalina Błażejowska w "Bezdusznych" przekopując się przez liczne pozostałe w archiwach dokumenty tworzy wstrząsającą opowieść o tych, którym do tej pory literatura czasów wojny nie poświęcała dostatecznie dużo miejsca. Pragnie przywrócić pamieć ludziom chorym, zapomnianym, często bezimiennym, będącym jedynie przypadkami medycznymi obciążającymi koszty państwa.
Autorka pisze więc o niepełnosprawnych dzieciach ze szpitala w Lublińcu czy psychicznie chorych dorosłych z ośrodka w Gostyninie, odosobnionych w ośrodkach przeznaczonych dla tych, którzy nie byli w stanie wieść zamodzielnej egzystencji. Pisze o oprawcach, z których wielu nie poniosło nigdy kary. Wreszcie, dociera również do ostatnich żyjących, którzy byli świadkami zabijania niewinnych.
Kiedy sięgam po takie właśnie odkurzone, odkopane z głębi archiwów historie, które wzbudzają ogromne emocje, cieszy mnie, że mają też inne zadanie. Przywracają pamięć historyczną mniej znanym i często jeszcze nie opisanym ze szczegółami wydarzeniom z przeszłości. Dzięki pracy takich osób, jak chociażby tej, którą wykonała autorka, stanowią też istotny element, na podstawie którego możemy przekazywać historyczną wiedzę kolejnym pokoleniom.