-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik239
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński41
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-03-09
2017-12-29
2017-03-12
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-135-wielkie-kamstewka-liane.html
Tajemnice i kłamstwa są czymś, z czym każdy z nas spotyka się na co dzień. Stosujemy je z różnorakich powodów; niejednokrotnie by ukryć przed kimś nieprzyjemną i bolesną dla niego prawdę, uchronić go lub samych siebie przed przykrymi konsekwencjami jakiegoś czynu. Jednak często są one też używane w innym kontekście. Trzymamy tajemnice ze względu na nas samych, być może dlatego, że jest nam wstyd wyznać je najbliższym. Takie tajemnice są wielokrotnie bardziej wyolbrzymione niż w rzeczywistości. Zaś kłamiemy, szantażujemy, manipulujemy, by osiągnąć zamierzony cel i czerpać z niego korzyści. Czy takie środki mogą być nieszkodliwe, czy mogą przynieść wyłącznie przykre konsekwencje?
Te dwie rzeczy są motywem przewodnim powieści Liane Moriarty pt. „Wielkie kłamstewka”. Ich cały ciąg doprowadza do zbrodni, której być może udałoby się uniknąć, gdyby zmieniono choć jeden mały szczegół. Wypowiedziano choć jedno kłamstewko mniej.
Bohaterkami są trzy kobiety – nieśmiała, skryta i przebojowa – których dzieci chodzą do tego samego przedszkola. Trzy kobiety zupełnie różne, a jednak nawiązuje się między nimi przyjaźń. Nie wiedzą jeszcze, że to spotkanie staje się punktem rozpoczynającym wydarzenia, które odmienią ich pozornie spokojne życie.
Liane Moriarty stworzyła bohaterów, którzy są realistyczni, różnorodni, nieprzerysowani. Dzięki temu nie ma odczucia, że „gdzieś się to już czytało”. Łatwo się z nimi zżyć, a czytanie o ich losach jest interesujące.
Jane, matka samotnie wychowująca pięcioletniego Ziggy’ego, przeprowadza się do Pirriwee, by w końcu znaleźć swoje miejsce. Skrywa jednak mroczny sekret, przez który jej życie zupełnie się odmieniło. Z odważnej dziewczyny stała się szarą myszką, niepewną siebie i zahukaną.
Celeste ma wszystko, czego zapragnie. Jest piękna, ma przystojnego męża, dzięki któremu mogą pozwolić sobie na życie w luksusie, a do tego jest matką cudownych bliźniaków. Jednak to wszystko jest tylko idealne dla osób postronnych. Jej związek skrywa w sobie przerażającą tajemnicę, która zmieniła Celeste w kobietę skrytą, rozkojarzoną i wstydzącą się swojego sekretu.
Madeline jest najbardziej przebojową pośród przyjaciółek. Ma w sobie wiele energii i optymizmu, lubuje się we wszelkiego rodzaju aferach. Jej zaradność i poczucie humoru pozwalają jej wyjść cało z problemów. Pomimo jej szczęścia z trójką dzieci i mężem, ciągle nie może wybaczyć byłemu mężowi odejścia od niej i ich córki Abigail.
Całość napisana jest w narracji trzecioosobowej. Przez to mamy wgląd w myśli wszystkich trzech bohaterek i razem z nimi śledzimy, co w danej chwili robią. Jest to powieść wielowątkowa, z realnymi portretami psychologicznymi postaci oraz wiarygodnym tłem społeczno-obyczajowym. Pełna intryg, kłamstw, tajemnic i niedopowiedzeń.
Akcja dzieje się w małym miasteczku na obrzeżach Sydney. Dostajemy obraz miasteczka, gdzie wszyscy znają wszystkich i wydają się być szczęśliwi. Jest to obłudne społeczeństwo, które prowadzi życia jedynie na pokaz, plotkuje na swój temat i skrywa sekrety, które mogą być zaskakujące, a jednocześnie zaburzyć życie innych mieszkańców.
Wraz z rozpoczęciem książki wiemy jedynie, że ktoś zginął, lecz nie wiemy kto, w jakich okolicznościach i kto był temu winny. Akcja zaczyna się kilka miesięcy przed pamiętnym wydarzeniem, czyli wieczorkiem inauguracyjnym. Każdy z rozdziałów jest opatrzony fragmentami wywiadu udzielonego przez świadków zdarzeń. Dzielą się w nich swoimi spostrzeżeniami, ocenami i teoriami. Dzięki temu czytelnik dostaje ciągle nowe wskazówki dotyczące zbrodni.
Książka w większości skupia się na kobietach. W tym temacie poruszanych jest wiele wątków. Jednym z nich jest presja wywierana na nie z powodu wieku oraz wyglądu. Przyjął się pogląd, że kobieta powinna być zawsze piękna i szczupła. Autorka pokazuje nam, czym te myśli są podszyte i jak kobiety na przestrzeni różnych pokoleń martwią się o to. Jane uważa się za niepasującą do pięknych Madeline i Celeste, zaś kończąca czterdzieści lat Madeline nie chce być przygnębiona starzeniem się.
naczącą rolę odgrywa solidarność i więzi łączące kobiety. Pomimo ciągłych niesnasek są one w stanie w krytycznych chwilach połączyć siły i zawiązać nić porozumienia w pewnych sprawach lub nawet ochronić jedną z nich bez względu na możliwe konsekwencje dla innych.
W powieści pojawia się podział na matki karierowiczki, które próbują udowodnić, że kobieta może równocześnie rozwijać karierę i być dobrą matką, oraz matki na pełen etat, które z kolei odpierają krytykę w kwestii braku własnej samorealizacji. Są matki broniące swoje dzieci za wszelką cenę, czy to gdy są one dręczone w przedszkolu, oskarżone o bycie dręczycielem, czy też po prostu ochraniane przed prawdą, na którą nie są jeszcze gotowe.
Najważniejszym z wątków dotyczących kobiet jest przemoc. Przemoc fizyczna, domowa, słowna, między dziećmi – różne jej formy. Nieraz bohaterzy mają ochotę kogoś uderzyć, kopnąć, wyrzucić. Jest to pokazane jako ludzki instynkt, aczkolwiek taki, który powinien mieć pewną granicę. Jednak takowej nie ma przemoc domowa. Z każdym jej epizodem oprawca posuwa się coraz dalej, a ofiara jest coraz bardziej pokrzywdzona. Poznajemy schemat myślenia ofiary, która jednocześnie chce zostać i odejść. Mami się nadzieją i wierzy oprawcy, że to się nie powtórzy, jednak tak nie jest.
Doświadczamy też jak bardzo słowa mogą ranić. Jak bardzo mogą zakorzenić się w umyśle, by przez długi czas tam pozostać. Stać się tajemnicą, która może odmienić nasze myślenie i przez niewypowiedzenie urosnąć do nieprawdopodobnej rangi.
Postanowiłam przeczytać powieść po zobaczeniu kilku odcinków serialu powstałego na jej podstawie. Od razu wiedziałam, że chcę tę historię poznać przez jej książkowe oblicze, nie tylko telewizyjne. Zdecydowanie się nie zawiodłam, spełniła wszystkie moje oczekiwania. Była interesująca, miejscami trzymająca w napięciu, a czasem zabawna i wzruszająca. W mojej opinii jest warta przeczytania, porusza wiele współczesnych problemów społecznych i uczy sposobów postępowania z nimi.
„Wielkie kłamstewka” są jak puzzle, z każdym rozdziałem dostajemy nowy kawałek, by ostatecznie ułożyć wszystkie i rozwiązać zagadkę. To książka pełna intryg, sekretów, kłamstw, a przy tym zdarzają się sceny, przy których można się roześmiać. Wciągająca czytelnika od pierwszej strony i kończąca przesłaniem skłaniającym do refleksji.
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-135-wielkie-kamstewka-liane.html
Tajemnice i kłamstwa są czymś, z czym każdy z nas spotyka się na co dzień. Stosujemy je z różnorakich powodów; niejednokrotnie by ukryć przed kimś nieprzyjemną i bolesną dla niego prawdę, uchronić go lub samych siebie przed przykrymi konsekwencjami jakiegoś czynu. Jednak często są...
2017-09-11
2017-07-10
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/07/recenzja-123-swiato-ktore-utracilismy.html
Światło, które utraciliśmy to książka o sile miłości, podejmowaniu decyzji między tym co słuszne a tym, czego sami byśmy chcieli. O tym czy to nasze decyzje kształtują nasz los, czy może los i przeznaczenie kształtują nasze decyzje?
Główną bohaterką jest Lucy Carter, która będąc na ostatnim roku studiów poznaje Gabriela Samsona. W dzień ich spotkania upadają wieże WTC, a oni sami muszą zmierzyć się z tym, jak życia ich i innych zmieniły się w obliczu tej tragedii.
Oboje postanawiają zająć się czymś, co pozwoli im zmienić świat i stać się częścią nowego. Będąc razem są szczęśliwsi niż będąc osobno i wiedzą, że rozumieją siebie wzajemnie bardziej niż ktokolwiek inny. Do czasu aż Gabe nie przyjmuje pracy na Bliskim Wschodzie, będącej spełnieniem jego marzeń, którym jest możliwość pokazania ludziom, jak bardzo wszyscy są do siebie podobni. Musi jednak przez to poświęcić miłość, a rozstanie okazuje się być dużo trudniejsze niż się wydawało. Od tego momentu Lucy zaczyna kwestionować decyzje podjęte nie tylko przez nią, ale przez nich oboje.
Nawet jeśli nie wszystkie wybory Lucy czy Gabe'a były dla mnie zrozumiałe, starałam się ich nie oceniać. Trudno powiedzieć co zrobiłby się lepiej, nie będąc wcześniej w takiej sytuacji.
Pomimo tego, oceniam ją bardzo pozytywnie. Można naprawdę zżyć się z nią już od pierwszej strony i zrozumieć choć część powodów kierujących nią przy podejmowaniu decyzji. Z pewnością jest jedną z najbardziej naturalnych i autentycznych bohaterek, o jakich miałam okazję przeczytać.
Związek tej dwójki jest czymś, czego niewątpliwie każdy chciałby doświadczyć. Jednak nie dla każdego jest to możliwe. Im się to udaje i pomimo wielu popełnionych błędów są wdzięczni za to, co ich spotkało. Za to, że mieli okazję poznać osobę, która zawsze była przy tej drugiej i rozumiała ją bardziej niż ona sama.
Jill Santopolo zawarła w swojej powieści mnóstwo emocji. Całą historia to wielka emocjonująca podróż, nie tylko dla bohaterów, ale i czytelników. Wraz z rozwojem wydarzeń pojawia się napięcie z myślą o tym, co takiego się wydarzyło, że doprowadziło to Luce i Gabe'a do tego miejsca.
Jest to zdecydowanie książka, którą trudno odłożyć i czasem naprawdę bywa to niemożliwe. W moim przypadku bywały momenty, w których nie byłam już w stanie dalej czytać, a jednak kontynuowałam. Bywały i takie, w których byłam zmuszona je zrobić przez zbyt dużą dawkę emocji. Jednak pomimo tego nie mogłam pozbyć się jej z głowy, myśląc o tym, jak dalej potoczy się ta historia.
Autorka przedstawia historię w sposób, w który Lucy przedstawia ją nie czytelnikowi, a Gabe’owi. Każdy z rozdziałów opowiada nie tylko o ich wspólnych wspomnieniach, od poznania poprzez ich związek, a także o jej życiu, decyzjach i uczuciach po ich rozstaniu. Zastanawia się przy tym czy wszystkie te podjęte decyzje na pewno były tymi właściwymi. Czy gdyby postąpili inaczej, byliby w innym miejscu?
Nadaje to pewną intymność, w której czytelnik nie czuje się jednak niekomfortowo. Choć może wydawać się, że jesteśmy intruzami w tej podróży, to zupełnie się tak tego nie odczuwa.
Zakończenie niewątpliwie jest rozdzierające i zaskakujące (choć można się było niektórych rzeczy domyślić), a jednak bardzo odpowiednie. Z chęcią dowiedziałabym się jak dalej potoczyło się życie Lucy, lecz taki koniec także satysfakcjonuje. Dzięki niemu sami możemy wymyślać własne scenariusze.
Światło, które utraciliśmy sięga do głębi, pokazując, jak decyzje wpływają na nasz los. Historia Lucy i Gabe’a inspiruje do poszukiwania szczęścia i miłości, tej jedynej i niepowtarzalnej. A przede wszystkim do odnalezienie naszego własnego światła.
To historia, którą pochłania się całym sobą, chcąc jednocześnie więcej i więcej. Niektóre książki zostają z nami na długi czas w naszej pamięci, a to właśnie jest jedna z nich. Jest jedną z najbardziej wzruszających książek, jakie dane mi było przeczytać w ostatnim czasie, a może i kiedykolwiek. Dotarła do mnie, jak mało która i jestem pewna, że pozostanie w gronie moich ulubionych powieści. Przygotujcie się na łzy i kompletne rozbicie, bo właśnie to Was czeka. Mimo to jest jak najbardziej warta przeczytania, niezależnie od wieku.
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/07/recenzja-123-swiato-ktore-utracilismy.html
Światło, które utraciliśmy to książka o sile miłości, podejmowaniu decyzji między tym co słuszne a tym, czego sami byśmy chcieli. O tym czy to nasze decyzje kształtują nasz los, czy może los i przeznaczenie kształtują nasze decyzje?
Główną bohaterką jest Lucy Carter, która będąc...
2014-08-14
2014-08-14
2014-08-13
2014-08-18
Czy kiedykolwiek chcieliście wyruszyć w podróż w nieznane i nie przejmować się niczym? Po prostu cieszyć się życiem i żyć z dnia na dzień? Jeśli tak, to Na krawędzi nigdy z pewnością w części pozwoli przeżywać te marzenie.
Podróż Camryn i Andrew to nie tylko podróż ku znalezieniu sensu życia, ale też nadziei na lepsze jutro i poznanie samego siebie. To nie tylko opowieść o rodzącym się uczuciu, to opowieść o tym z czym spotykamy się na co dzień: depresją, nieznajomością siebie, lękiem.
Camryn Bennett po śmierci ukochanego straciła swój cel w życiu. Pomimo tak młodego wieku czuje się przytłoczona swoim życiem, a narastające problemy wcale jej w tym nie pomagają. Postanawia wyruszyć w spontaniczną podróż, by odmienić swoje życie. Wraz z rozwojem akcji widzimy, jak ogromne zmiany w niej zachodzą. Stopniowo poprzez zmianę zachowania, sposobu myślenia, swoich wartości.
Andrew Parrish wydaje się być osobą, która wie czego chce. Okazuje się być jednak zupełnie na odwrót. Andrew zmaga się z myślą o stracie bliskiej mu osoby i tak jak Camryn poszukuje własnego siebie. Chociaż znajduje się na życiowym zakręcie, dzięki Cam znajduje radość w życiu.
Całość dostępna tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/08/recenzja-60-na-krawedzi-nigdy-ja.html
Czy kiedykolwiek chcieliście wyruszyć w podróż w nieznane i nie przejmować się niczym? Po prostu cieszyć się życiem i żyć z dnia na dzień? Jeśli tak, to Na krawędzi nigdy z pewnością w części pozwoli przeżywać te marzenie.
Podróż Camryn i Andrew to nie tylko podróż ku znalezieniu sensu życia, ale też nadziei na lepsze jutro i poznanie samego siebie. To nie tylko opowieść o...
2014-08-20
Po opisie byłam zaintrygowana tą książką, a po pierwszych stronach jeszcze bardziej się zaciekawiłam. I tak od rozdziału do rozdziału coraz bardziej się w nią wciągałam przeżywając najróżniejsze emocje…
Abby przyjechała na uniwersytet by wyrwać się ze swojego dotychczasowego życia. I udaje jej się to do czasu aż spotyka Travisa – wszystko czego chce unikać. A to wcale nie jest takie łatwe…
Choć Piękna katastrofa bywa trochę przewidywalna, to i miejscami nie możemy być pewni tego co się ostateczni wydarzy. Dużo walk, imprez, cały czas coś się dzieje i nie można się zanudzić.
Abby jest bardzo dojrzałą bohaterką. Stara się podejmować decyzje z myślą o sobie, co wcale nie świadczy o jej egoizmie. Zabawna i lojalna, zrobiłaby wszystko dla przyjaciół. Obawia się, że skończy tak jak jej rodzice i zniszczy innym życie. Bywała irytująco naiwna i w niektórych sytuacjach działała mi na nerwy swoim zachowaniem, ale ogólnie rzecz biorąc polubiłam ją.
Całość znajdziecie tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/06/recenzja-48-piekna-katastrofa-jamie.html
Po opisie byłam zaintrygowana tą książką, a po pierwszych stronach jeszcze bardziej się zaciekawiłam. I tak od rozdziału do rozdziału coraz bardziej się w nią wciągałam przeżywając najróżniejsze emocje…
Abby przyjechała na uniwersytet by wyrwać się ze swojego dotychczasowego życia. I udaje jej się to do czasu aż spotyka Travisa – wszystko czego chce unikać. A to wcale nie...
2014-08-25
Pułapkę uczuć przeczytałam z ciekawości czy inne książki Colleen Hoover są tak dobre jak Hopeless. Tym razem także się nie zawiodłam, bo książka trzyma dobry poziom. Choć z początku brzmi jak typowe romansidło, to po parunastu stronach okazuje się wcale takim nie być.
Po śmierci ojca, Layken Cohen wraz z mamą i młodszym bratem przeprowadza się do Michigan. Rodzeństwo nie jest zadowolone z przeprowadzki i zostawienia dotychczasowych przyjaciół. Po przyjeździe do nowego domu Cohenowie poznają Willa i Cauldera Cooperów. Lake i Will nie są sobie obojętni, jednak po łatwym początku muszą poradzić sobie z przeszkodą, która może mieć poważne konsekwencje dla nich obojga. Jak Cohenowie poradzą sobie w nowym miejscu i kolejnymi przeciwnościami? Czy znajomość Lake i Willa przerodzi się w coś więcej? Na te i kolejne pytania znajdziecie odpowiedź w Pułapce uczuć.
Książka pokazuje nam jak ludzie odczuwają stratę bliskiej osoby i jak sobie z nią radzą. Poprzez ból, gniew, zaprzeczenie, w końcu godzą się z losem. Starają się pokonywać kolejne przeszkody i żyć jak najlepiej potrafią. Każdemu z nas mogą przytrafić się takie rzeczy jak Lake i Willowi, i przez to możemy lepiej ich zrozumieć. Nowe przyjaźnie, związki, ale także kolejne choroby bliskich. Widzimy jak trzeba się poświęcić, gdy nie można mieć tego czego się pragnie.
Całość znajdziecie tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/02/recenzja-13-puapka-uczuc-colleen-hoover.html
Pułapkę uczuć przeczytałam z ciekawości czy inne książki Colleen Hoover są tak dobre jak Hopeless. Tym razem także się nie zawiodłam, bo książka trzyma dobry poziom. Choć z początku brzmi jak typowe romansidło, to po parunastu stronach okazuje się wcale takim nie być.
Po śmierci ojca, Layken Cohen wraz z mamą i młodszym bratem przeprowadza się do Michigan. Rodzeństwo nie...
2014-08-26
Dziesięć płytkich oddechów po raz pierwszy przeczytałam na początku mojej przygody z nurtem New Adult, czyli już ponad półtora roku temu. Od tamtej pory zawsze była wysoko na mojej liście najlepszych książek i niewiele było w stanie jej dorównać. Oczarowała mnie od samego początku, przez co mam do niej ogromny sentyment i często wracam do niej w myślach. A jako iż zbliża się premiera czwartego tomu serii, Pięć sposobów na upadek, postanowiłam przypomnieć sobie całą serię.
Dwudziestoletnia Kacey i jej piętnastoletnia siostra Livie przeprowadzają się do Miami z Michigan, z dala od ich cioci i wujka. Kilka lat temu Kacey przeżyła okropny wypadek, w którym straciła rodziców, przyjaciółkę i chłopaka, a jedyne co jej pozostało to Livie. Jednak od tego czasu Kace nie jest sobą, jest tylko podrobioną kopią dawnej siebie. Nie potrafi sobie poradzić ze stratą bliskich, a teraz stara się funkcjonować jak najlepiej umie dzięki kick-boxingowi i opieką nad siostrą.
Kacey jest jak dotąd bohaterką, z którą najbardziej się identyfikuję. Dobrze rozumiem jej sposób radzenia sobie z tą tragedią jaka jej dotknęła, po tym co przeszła nie dało się jej nie współczuć. Podziwiam jej siłę, bo po takich wydarzeniach, przy wyrzutach sumienia i wspomnieniach trzeba być naprawdę silnym, żeby żyć dalej. Bardzo się z nią zżyłam i odnalazłam w niej część siebie, przez co na długi czas zostanie w mojej pamięci.
Trent z początku wydawał się być po prostu zwykłym, niczym niepokrzywdzonym chłopakiem. Ba, przez opisy Kacey wydawał się być wręcz ideałem. Łatwo go było polubić. Jednak prawda okazała się być zupełnie inna, a i tak trudno było nie odczuwać do niego sympatii. Czuje się do niego sprzeczne emocje, gniew pomieszany ze współczuciem, ale żeby dobrze zrozumieć jego postępowanie i motywy polecam przeczytać książkę jeszcze raz.
W Dziesięciu płytkich oddechach wszyscy bohaterowie są świetnie nakreśleni, nie są takimi szablonowymi osobami. Prawie wszyscy mają swój bagaż z przeszłości i zmagają się z własnymi problemami.
Powieść jest napisana spójnym językiem, autorka nad niczym zbędnie się nie rozwodzi. Bardzo szybko się ją czyta, bo nie jest nazbyt długa, ale można odczuć cały wachlarz uczuć.Jest to książka z tej części NA, w której są książki wyzwalające w czytelniku wiele uczuć i skłaniające do rozmyślań, jak na przykład Hopeless Colleen Hoover. I choć to romans, to wątek romantyczny odchodzi trochę w cień na rzecz radzenia sobie Kace z jej nową rzeczywistością.
Dziesięć płytkich oddechów to książka o wybaczaniu innym i sobie samemu, radzeniu sobie z wyrzutami sumienia i konsekwencjami tragicznych wydarzeń. Niezależnie jak wiele razy ją czytam, za każdym kolejnym znajdę w niej coś nowego. Wiem, że przeczytam ją jeszcze nie raz, bo aż chce się do niej wracać.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/12/recenzja-75-dziesiec-pytkich-oddechow.html#more
Dziesięć płytkich oddechów po raz pierwszy przeczytałam na początku mojej przygody z nurtem New Adult, czyli już ponad półtora roku temu. Od tamtej pory zawsze była wysoko na mojej liście najlepszych książek i niewiele było w stanie jej dorównać. Oczarowała mnie od samego początku, przez co mam do niej ogromny sentyment i często wracam do niej w myślach. A jako iż zbliża...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-27
Z początku opis niezbyt mnie zachęcał do przeczytania. Oh, kolejny facet ratujący dziewczynę przed innym. Jednak szukając książek do przeczytania coraz częściej się na nią napotykałam i w końcu postanowiłam jej dać szansę. Czy się zawiodłam? W 100% nie! Ba, nawet myślałam dlaczego wcześniej jej nie zaczęłam.
Z każdą stroną coraz bardziej mi się podobała. Nie była jak inne książki z New Adult. Ta historia miała coś w sobie, nie podążała za wytartymi ścieżkami, tylko kreowała własne. I to najbardziej mi się w niej spodobało.
Cała historia zaczyna się od ratunku Jacqueline przez Lucasa. Od tego momentu Jackie zaczyna wszędzie go zauważać. Ich znajomość szybko przeradza się w coś poważniejszego. I choć ich związek nie jest oficjalny, to można wyczuć między nimi tą silną więź. Jacqueline znowu jest prześladowana przez Bucka i tylko Lucas może jej w tym pomóc.
Jeśli liczyliście na kolejną książkę, w której bohaterowie dosłownie rzucają się na siebie, to niestety się przeliczyliście. Oczywiste jest, że są sceny miłosne, ale są one przedstawione w realny sposób. Ich związek jest jak każdy normalna relacja w naszym świecie. Nie ma ciągłego odchodzenia i wracania do siebie (tak jak to było w przypadku After) ani seksualnej przemocy.
Jacqueline nie jest taka jak te wszystkie niewinne bohaterki New Adult. Ma głowę na karku i wie czego chce. Choć zakończenie długoletniego związku z Kennedym ją załamuje, to wie, że musi być silna. Tym zyskała moją sympatię. Nie użalała się nad sobą, lecz wiedziała, że musi żyć dalej. Nawet, gdy Kennedy chce ją odzyskać, ona już tego nie chce. Jest też zabawna, inteligenta, utalentowana i bezinteresowna. Nie chce zadręczać innych swoimi problemami. Popełniając własne błędy, nie chowa się nie wiadomo gdzie, lecz stawia temu czoła. Gdy poznaje Lucasa, jest nim zauroczona. Tajemniczy chłopak z tatuażami i kolczykami, który świetnie rysuje. Któż nie byłby nim zainteresowany? Wie, że Lucas coś ukrywa, a mimo to stara się mu pomóc z jego przeszłością. Wie, że może na nim polegać, tak jak on na niej. Naprawdę ją podziwiam, bo jest jedną z najdojrzalszych bohaterek, jakie spotkałam.
Całość znajdziecie tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/03/recenzja-17-tak-blisko-tammara-webber.html
Z początku opis niezbyt mnie zachęcał do przeczytania. Oh, kolejny facet ratujący dziewczynę przed innym. Jednak szukając książek do przeczytania coraz częściej się na nią napotykałam i w końcu postanowiłam jej dać szansę. Czy się zawiodłam? W 100% nie! Ba, nawet myślałam dlaczego wcześniej jej nie zaczęłam.
Z każdą stroną coraz bardziej mi się podobała. Nie była jak inne...
2014-09-30
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2016/03/recenzja-83-jedno-mae-kamstwo-ka-tucker.html#more
To już moje drugie spotkanie z tą książką i tym razem także się nie zawiodłam. Dziesięć płytkich oddechów należy do moich najbardziej ulubionych książek, a Jedno małe kłamstwo jest jej godną następczynią.
Już wcześniej poznaliśmy Livie, jako idealną dziewczynę, siostrę, przyjaciółkę, sąsiadkę – po prostu w każdym swoim wydaniu była perfekcyjna. Wszystko w jej życiu ma swoje miejsce, każdy szczegół ma już zaplanowany i nie przyjmuje do wiadomości tego, że coś mogłoby ulec zmianie. A wszystko to po to, by jej nieżyjący ojciec mógł z niej być dumny. Jest to również jej sposób na radzenie sobie z tragedią, jaka ją spotkała, z zachowaniem jej siostry i zupełnie innym życiem. Teraz musi wyjść ze swojej skorupy i zacząć żyć po swojemu. Jest zmuszona zmierzyć się z przeszłością, teraźniejszością i swoimi poczynaniami, nie zawsze dobrymi, oraz wybraniem swojej drogi w przyszłości.
Niewątpliwie najciekawszą postacią w tej książce jest Ashton. Z pozoru kolejny typowy niegrzeczny i wytatuowany podrywacz. Działający na Livie jak magnes, któremu próbuje się opierać, bo przecież nie z takim chłopakiem wyobrażała sobie przyszłość. Jednak ten pozornie stereotypowy facet ma tajemnice równie mroczne, co ona sama. Jego historia z pewnością jest największym zaskoczeniem tej książki.
Powracają też bohaterowie z poprzedniej książki. Możemy, więc dowiedzieć się, jak potoczyła się dalej ich historia po burzliwych wydarzeniach. Nie są to bardzo długie momenty, jednak zadowolą czytelnika.
Trójkąty miłosne są rzeczą, za którą specjalnie nie przepadam. Tutaj oczywiście też mamy jeden, choć wydający się być inny niż pozostałe, z którymi się zetknęłam. Wprawdzie motyw „ona grzeczna i mądra, niegrzeczny sportowiec oraz sportowiec z dobrego domu” jest powielany w wielu, wielu książkach, to za sprawą bohaterów wydaje się być jak najbardziej na miejscu.
K.A.Tucker po raz kolejny sprawia, że czytelnik „wsiąka” w jej historię i nie chce jej opuścić. Akcja toczy się szybko, autorka nie pozwala nam się nudzić. Momentami emocjonująca jak Dziesięć płytkich oddechów, można zarówno się pośmiać, jak i popłakać. Niekiedy przewidująca, ale to nie znaczy, że wcale nie może czytelnika zaskoczyć! Bo uwierzcie, potrafi zaszokować.
Z początku łatwa i przyjemna książka o studenckim życiu i imprezach przemienia się w coś głębszego, z przesłaniem na temat ludzkiego postępowania i odwagi. Mówi o wewnętrznych przemianach oraz podejmowaniu decyzji, które mogą zmienić całe nasze życie.
Książka o Kacey jest moim numerem jeden, aczkolwiek historię Livie także będę bardzo miło wspominać. Jedno małe kłamstwo jest dużo bardziej wyważona ze względu na charakter głównej bohaterki. Zupełna odmiana po wybuchowej Kacey. Obydwie są warte polecenia, ponieważ K.A. Tucker ma niesamowite pióro.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2016/03/recenzja-83-jedno-mae-kamstwo-ka-tucker.html#more
To już moje drugie spotkanie z tą książką i tym razem także się nie zawiodłam. Dziesięć płytkich oddechów należy do moich najbardziej ulubionych książek, a Jedno małe kłamstwo jest jej godną następczynią.
Już wcześniej poznaliśmy Livie, jako idealną dziewczynę, siostrę,...
2014-12-04
2014-12-28
Jest to moja czwarta książka Colleen Hoover, ale i tym razem się nie zawiodłam!
Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów jakimi są przemoc, molestowanie dzieci, porwania, śmiertelne choroby, czy jak w tym wypadku, głuchotę. Pokazuje nam te tematy we właściwy sposób, przeplatając je z wątkami miłosnymi. Mi osobiście się to podoba. ;) Choć znajomość Sydney i Ridge'a nie była taka prosta od samego początku, to jednak udało im się być razem. Ridge nie okazał się być tym złym, który porzuca dziewczynę dla innej, o nie. Pani Hoover naprawdę dobrze to rozegrała. Łatwo możemy utożsamić się z samymi bohaterami, a Warrena nie sposób nie polubić. :) Tym, którym nie straszny angielski, jak najbardziej polecam!
Dłuższa recenzja na http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/02/read-in-english-1-maybe-someday-colleen.html :)
Jest to moja czwarta książka Colleen Hoover, ale i tym razem się nie zawiodłam!
Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów jakimi są przemoc, molestowanie dzieci, porwania, śmiertelne choroby, czy jak w tym wypadku, głuchotę. Pokazuje nam te tematy we właściwy sposób, przeplatając je z wątkami miłosnymi. Mi osobiście się to podoba. ;) Choć znajomość Sydney i Ridge'a nie...
2015-01-03
2015-01-05
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2016/06/recenzja-93-zostan-jesli-kochasz-gayle.html
Zostań, jeśli kochasz jest kolejną książką, której ekranizację widziałam przed przeczytaniem. Film szybko stał się moim ulubionym, który mogłabym oglądać kilkadziesiąt razy. A po przeczytaniu okazało się, że jest bardzo wierny książce, co tylko dodało mu duży plus.
Główną bohaterką jest Mia, utalentowana wiolonczelistka. Pewnego dnia, zupełnie niezapowiadającego katastrofy, jaka ma się przydarzyć, Mia jadąc wraz z rodzicami i bratem samochodem ma wypadek. Od tego momentu jest zawieszona pomiędzy światem żywych a umarłych i musi zdecydować czy chce żyć… czy może umrzeć.
Mia jest wiolonczelistką obdarzającą wielką miłością ten instrument. Czasem ma wrażenie, że nie pasuje do swojej rodziny rockmanów jak fanka muzyki klasycznej. Sama nie wiem co dokładnie, ale czasem denerwowało mnie jej zachowanie. Może to, że czasem zachowywała się zbyt dziecinnie i sama nie wiedziała czego chce.. Pomimo tego dość ją polubiłam, szczególnie za jej pasję do muzyki.
Natomiast bardzo polubiłam Adama, choć nie było go tak wiele w książce. Z wyglądu typowy rockman, z własnym zespołem, przed którym dopiero rozpoczyna się wielka kariera. W środku okazuje się być bardzo wrażliwym młodym chłopakiem. Dzięki swojemu oddaniu Mii i ogólnie swojemu charakterowi stał się trochę moim idealnym facetem.
Pojawia się także najlepsza przyjaciółka Mii, Kim. Choć są różne, to także łączy je wiele i ta relacja jest bardzo dobrze przedstawiona.
Muszę przyznać, że czyta się ją bardzo szybko, zwłaszcza, że nie jest grubym tomiszczem. Gayle Forman ma bardzo przyjemny styl pisania, nie trzeba się nad tym zbytnio męczyć. Potrafi zaciekawić czytelnika. Ciekawym zabiegiem są wspomnienia Mii pojawiające się przez cały bieg książki w odpowiednich sytuacjach.
Książka gra na emocjach i zmusza do refleksji, szczególnie, że mnóstwo w niej cytatów. Zastanawiamy się nad sensem życia, tego co nas czeka po śmierci, ale także nad tym jaką drogę podjąć w życiu oraz jak ważne są pasje i rodzina.
Bardziej niż książka podobała mi się ekranizacja, choć jest ona niczego sobie. Uzupełnia i poszerza charakterystykę bohaterów, a do tego ma swój klimat. Patrząc z szerszej perspektywy, to bardziej podobała mi się Wróć, jeśli pamiętasz. Może dlatego, że jest z perspektywy Adama, którego bardzo polubiłam. O tym jednak dopiero w przyszłej recenzji!
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2016/06/recenzja-93-zostan-jesli-kochasz-gayle.html
Zostań, jeśli kochasz jest kolejną książką, której ekranizację widziałam przed przeczytaniem. Film szybko stał się moim ulubionym, który mogłabym oglądać kilkadziesiąt razy. A po przeczytaniu okazało się, że jest bardzo wierny książce, co tylko dodało mu duży plus.
Główną...
2015-01-26
Dość długo wyczekiwałam tej książki, i gdy tylko się pojawiła, od razu zaczęłam ją czytać. Jak tylko ją zaczęłam, nie mogłam skończyć. Nie zniechęciło mnie nawet to, że pierwowzorem książki było fan fiction o One Direction, których fanką nie jestem. Styl pisania autorki jest dość prosty i przyjemnie się czyta. Niektóre słowa zdają się nie pasować do klimatu historii, ale przypuszczam, że zostały tak tylko przetłumaczone.
Czytając kiedyś recenzje na pewnym blogu, natknęłam się na opinię After. Była ona przyrównywana do Pięćdziesięciu Twarzy Greya i chcąc, nie chcąc muszę się teraz zgodzić z tym, że w kilku aspektach są podobne. Bogaty, apodyktyczny i zazdrosny o wszystkich chłopak oraz niewinna studentka wydają się być znajomą kombinacją, prawda? Przez pierwsze 250 stron książka wciągnęła mnie bez reszty. Cała ta akcja, kłótnie głównych bohaterów, sprawiały, że nie mogłam się doczekać tego co będzie dalej. Jednak po pogodzeniu się Hessy wszystko złagodniało i zrobiło się odrobinę nużące.. Ale nie na długo, o nie. Z czasem akcja nabiera rozpędu, by na sam koniec wybuchnąć i zniszczyć nasze emocje.
Całość znajdziecie tutaj: http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2015/01/recenzja-1-after-anna-todd.html
Dość długo wyczekiwałam tej książki, i gdy tylko się pojawiła, od razu zaczęłam ją czytać. Jak tylko ją zaczęłam, nie mogłam skończyć. Nie zniechęciło mnie nawet to, że pierwowzorem książki było fan fiction o One Direction, których fanką nie jestem. Styl pisania autorki jest dość prosty i przyjemnie się czyta. Niektóre słowa zdają się nie pasować do klimatu historii, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/03/przedpremierowo-recenzja-141-jej.html
Czy przez zwykły zakład może przytrafić nam się najlepsza rzecz w życiu? Okazuje się, że tak, bo taka właśnie jest historia Peyton, bardzo wysokiej nastolatki.
Muszę przyznać, że na początku Peyton była trochę irytująca. Źle traktowała swoją matkę, a jej czyny wydawały się nie mieć żadnego powodu. Dopiero po tym, jak coraz lepiej poznajemy jej historię, coraz większą zaczynamy darzyć ją sympatią.
Okazuje się być dziewczyną, która wiele w życiu przeszła, dalej boryka się z skutkami tych wydarzeń, a mimo to się nie poddaje i marzy o lepszej przyszłości. Przez swój wysoki wzrost często słyszy docinki na ten temat i jak dotąd znosiła je w milczeniu, tak później jest już w stanie odpowiedzieć na nie ciętą ripostą. Peyton przechodzi dużą zmianę, wzbudzając przy tym jeszcze większą sympatię czytelnika.
Osobą, która wywarła duże znaczenie na życie Peyton jest Jay. Chłopak, który nawet, gdy poznał jej najstraszniejszy sekret, pozostał przy niej i traktował ją, jak gdyby nic się nie zmieniło. Do tego jest inteligentny, zabawny, przystojny, a przy tym wysoki. Idealny facet dla wysokiej dziewczyny!
Warto także wspomnieć o Chloe, która zawsze wspierała i pomagała Peyton, niezależnie o tego, co się działo. Okazała się być wspaniałą przyjaciółką, której każda dziewczyna mogłaby Peyton pozazdrościć.
Jej wysokość P. to książka, którą czyta się z przyjemnością. Do tego bardzo szybko, bo niesamowicie potrafi wciągnąć czytelnika. Co prawda, jest trochę przewidywalna, ale która książka młodzieżowa taka nie jest. Język autorki jest bardzo przystępny, zupełnie jak prawdziwej nastolatki. Niejednokrotnie można się zaśmiać, ale także i momentami wzruszyć.
Porusza ona problem, który o dziwo, nie pojawia się często w książkach. A jest nim to, z jakimi problemami zmagają się wysokie dziewczyny. Nie chodzi tutaj wyłącznie o sprawy materialne, jak trudności z doborem ciuchów, ale przede wszystkim o to, jak różnie ludzie reagują. Zmierzenie wzrokiem od góry do dołu jest na porządku dziennym, a i nierzadko trafiają się złośliwe przytyki. Bo jak to tak, taka wysoka dziewczyna? A no tak, skoro mężczyźni tacy mogą być, to dlaczego kobiety by nie mogły. :)
Podsumowując, Jej wysokość P. to książka, która wielu osobom może przypaść do gustu. W szczególności dziewczynom powyżej 175 cm, które w końcu znalazły postać, z którą mogą się utożsamiać i zrozumieć, że nie są osamotnione w problemach związanych ze swoim wzrostem. Jest to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję ostatnio czytać i zdecydowanie ją polecam!
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/03/przedpremierowo-recenzja-141-jej.html
więcej Pokaż mimo toCzy przez zwykły zakład może przytrafić nam się najlepsza rzecz w życiu? Okazuje się, że tak, bo taka właśnie jest historia Peyton, bardzo wysokiej nastolatki.
Muszę przyznać, że na początku Peyton była trochę irytująca. Źle traktowała swoją matkę, a jej czyny wydawały się nie mieć...