-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2020-09-20
2018-06-23
2018-03-09
2018-02-06
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/02/read-in-english-10-beau-belle-rs-grey.html#more
The Beau & the Belle to pierwsza książka R.S Grey jaką miałam okazję przeczytać, choć od dawna miałam na uwadze książki tej autorki. Po jej przeczytaniu wiem, że z pewnością sięgnę po więcej jej książek, jeśli wszystkie są na takim (a może nawet lepszym) poziomie.
Poznajemy Lauren jako typową nastolatkę z typowymi problemami, jakimi można zmagać się w tym wieku. Po 10-letnim przeskoku czasowym poznajemy ją na nowo – jako dorosłą kobietę. Jednak w części dalej pozostaje taka sama. Dalej jest tak samo zabawna, inteligentna, niepewna siebie. Muszę przyznać, że bardzo ją polubiłam i chętnie poznałabym więcej historii z jej udziałem.
Beau to typowy ideał każdej kobiety. Ambitny, przystojny, dobrze wychowany i ostatecznie także bogaty. Może wydawać się nawet zbyt idealny. Razem z Lauren tworzą zgraną parę, a ich przekomarzania i spotkania nie jednokrotnie wywoływały uśmiech na twarzy.
Postacie wykreowane przez autorkę są barwne i interesujące. Może odrobinę schematyczne, jednak z pewnością każda z nich jest inna. Na pierwszy plan wybijają się Lauren i Beau, a pozostałe mają raczej wątki poboczne. Mimo to, zdecydowanie da się je polubić.
Akcja dzieje się w Nowym Orleanie, w dużej części w czasie karnawału. Dzięki temu możemy zapoznać się z tradycjami panującymi w mieście w tym czasie. Osobiście od dawna jestem zafascynowana Nowym Orleanem i ta książka sprawiła, że jeszcze bardziej chcę je odwiedzić.
Książkę czyta się bardzo szybko i łatwo. Język autorki jest przyjemny i nie ma się większych problemów z jego zrozumieniem. Sądzę, że osoby na średnio zaawansowanych poziomie angielskiego nie będą miały większych problemów.
Wcześniej nie miałam zbyt wiele do czynienia z tzn. gatunkiem romcom. Obawiałam się je czytać przez to, że poczucie humoru autora mogłoby nie przypaść mi do gustu. Jednak tutaj pod tym względem się nie zawiodłam. R.S. Grey udało się wywołać u mnie niejednokrotny uśmiech czy śmiech. Jej humor jest wyjątkowo uniwersalny i przypadnie do gustu wielu osobom.
Podsumowując, The Beau & the Belle to romans, przy którym można zaznać trochę odpoczynku i trochę się pośmiać. Postacie są ciekawe i zabawne, a Nowy Orlean naprawdę potrafi zachwycić. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać inne książki autorki. Tymczasem tę mogę wam szczerze polecić.
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/02/read-in-english-10-beau-belle-rs-grey.html#more
The Beau & the Belle to pierwsza książka R.S Grey jaką miałam okazję przeczytać, choć od dawna miałam na uwadze książki tej autorki. Po jej przeczytaniu wiem, że z pewnością sięgnę po więcej jej książek, jeśli wszystkie są na takim (a może nawet lepszym) poziomie.
Poznajemy...
2018-02-18
2018-02-17
2018-02-17
2017-12-25
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/recenzja-138-cesarzowa-kart-kresley-cole.html
Poznajemy Evangeline „Evie” Greene jako bogatą i popularną uczennicę szkoły średniej. Okazuje się jednak, że nie jest taka typowa, gdyż dziewczynę dręczą mroczne wizje i halucynacje, a ostatnie wakacje spędziła w szpitalu psychiatrycznym. W jej stanie tym bardziej nie pomaga jej irytujący, nowy uczeń. Jednak szybko poznajemy nową wersję Evie – dojrzalszą, która musi nauczyć się przetrwać w nowym świecie po Błysku i dowiedzieć się, jakie jest jej przeznaczenie.
Z drugiej strony mamy Jacksona Deveaux – zbuntowanego chłopaka, który pochodzi z biednych obrzeży miasta. Jest go bardzo trudno rozgryźć. W chwilach, w których się otwiera, staje się wrażliwym i emocjonalnym człowiekiem, jednak do czasu aż rozsądek znowu nie weźmie góry, a Jack wróci do swojej poprzedniej postawy.
Autorka ciekawie bawi się stereotypami postaci. Główna bohaterka okazuje się nie być kolejną pustą, popularną w liceum nastolatką, a jej towarzysz do samego końca pozostaje szorstki i często nieprzyjemny. Również matka Evie w końcu przyznaje się do błędów i wyraża skruchę.
Motyw z taliią karota wprowadza powiew świeżości do młodzieżowej fantastyki. Do tej pory się z tym nie spotkałam i muszę przyznać, że jak najbardziej zainteresował mnie ten temat. Tym bardziej, że na temat samego tarota niewiele wiem.
Sama książka napisana jest bardzo przyjemnym i łatwym w czytaniu językiem. Na początku była mało wciągająca, wręcz dość schematyczna, ale szybko się rozkręca i później wprost trudno się od niej oderwać.
Kresley Cole stworzyła przemyślany świat. Jest on dopracowany w każdym szczególe, nie odczuwa się, że jakiś wątek został pominięty lub zbyt mało rozwinięty. Sama historia jest interesująca i potrafi trzymać czytelnika w napięciu. Koniec tak bardzo różni się od początku, że można by pomyśleć, że jest to diametralnie inna książka.
Cesarzowa kart bardzo przypadła mi do gustu. Okazała się być dokładnie tym, czego w tej chwili oczekiwałam od książki – humoru, nuty romansu, interesujących bohaterów i akcji, która potrafi pochłonąć. Już nie mogę się doczekać kolejnych tomów, bo historia zmierza w naprawdę ciekawym kierunku. Zdecydowanie polecam przeczytać, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/recenzja-138-cesarzowa-kart-kresley-cole.html
Poznajemy Evangeline „Evie” Greene jako bogatą i popularną uczennicę szkoły średniej. Okazuje się jednak, że nie jest taka typowa, gdyż dziewczynę dręczą mroczne wizje i halucynacje, a ostatnie wakacje spędziła w szpitalu psychiatrycznym. W jej stanie tym bardziej nie pomaga...
2017-12-28
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/przedpremierowo-recenzja-137-fashion.html
Corrie Jackson ma na swoim koncie pracę w takich magazynach jak Glamour czy Harper’s Bazaar, a Fashion Victim jest jej literackim debiutem. I trzeba przyznać, że jak najbardziej udanym.
Sophie Kent to młoda dziennikarka śledcza pracująca w The London Herald. Jest ambitna, uparta, inteligentna, ale też impulsywna i emocjonalna. Dzięki swojej wytrwałości jest w stanie dotrzeć do najmroczniejszych skrywanych sekretów. Jednak praca wydaje się być nie tylko jej pasją, ale także odskocznią od codziennych problemów, dlatego też tak bardzo angażuje się w śledztwo. Stara się tak odsunąć od siebie cały ból i zapomnieć o tym, co przeżyła. Nie jest to zdrowy sposób, bo okazuje się być dla Sophie zbyt destrukcyjny.
Czasem trudno jest ją zrozumieć, ale osobiście ją polubiłam. Jej relacje z innymi ludźmi, szczególnie mężczyznami, są dość skomplikowane i można wyczuć, że kryje się za tym coś więcej. Jest ciekawie napisaną postacią, zdecydowanie niejednoznaczną.
Fashion Victim porusza wiele problemów, z którymi tak naprawdę nie spotykamy się na co dzień. Odsłania nam kulisy świata mody i życia modelek, które okazują się być nie tak wesołe, jak można by sądzić. Zwraca naszą uwagę na to, z czym borykają się modelki, jak często są wykorzystywane i jak dzięki temu zdobywają sławę.
Oprócz tego poruszony jest temat rodziny i tego, jak rodzice mogą traktować własne dzieci. Pokazane są konsekwencje takiego zachowania i dzięki temu uświadamiamy sobie, jak duży wpływ ma to na dzieci.
Corrie Jackson stworzyła bardzo wiarygodny świat, można poczuć, jakby te wydarzenia naprawdę miały miejsce. Jej styl pisarski jest bardzo przystępny, a książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Dodatkowo potrafi zbudować napięcie i dawkować informacje czytelnikowi, który z każdą stroną chce coraz bardziej poznać zakończenie tej fascynującej historii.
Głównym wątkiem powieści oczywiście jest wątek śledztwa, jednak przeplata się on także z życiem osobistym bohaterki, a także można wyczuć delikatne zapowiedzi wątku miłosnego, który być może będzie się rozwijał. Nie odczuwa się przytłoczenia głównym motywem, choć mogłoby się tak wydawać. Chociaż pozostałe motywy nie są zbyt obszerne, to w pewien sposób odwracają naszą uwagę od reszty i dają chwilę wytchnienia, a przy tym możliwość przeanalizowania faktów.
Fashion Victim to książka, która niesamowicie wciąga czytelnika, by wraz z rozwijającą się akcją śledził kolejne etapy śledztwa. Nieprzewidziane zwroty akcji zaskakują nieustannie, przez co trudno jest przewidzieć koniec tej historii. Jest to thriller, który zdecydowanie trzyma w napięciu do samego końca, który okazuje się być naprawdę szokujący. Zdecydowanie polecam!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/01/przedpremierowo-recenzja-137-fashion.html
Corrie Jackson ma na swoim koncie pracę w takich magazynach jak Glamour czy Harper’s Bazaar, a Fashion Victim jest jej literackim debiutem. I trzeba przyznać, że jak najbardziej udanym.
Sophie Kent to młoda dziennikarka śledcza pracująca w The London Herald. Jest ambitna, uparta,...
2017-12-29
2017-12-25
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-136-mirror-mirror-cara.html
Głównymi bohaterami książki są Red, Leo, Rose i Naomi – osoby, które właściwie zaistniały po spotkaniu siebie, bo wcześniej były na marginesie szkolnej społeczności. Każdy z nich jest w pewien sposób zbuntowanym nastolatkiem, który próbuje odnaleźć siebie i szuka choć cienia akceptacji w społeczeństwie. Według mnie bohaterowie byli dość stereotypowi i zbyt mało rozwinięci pod względem psychologicznym. Nie bardzo umiałam się wczuć w ich postaci i zrozumieć ich postępowanie. Udało mi się to jedynie z Red, ale i tak trochę mi to zajęło.
Z początku książkę czytało mi się dość topornie i dopiero mniej więcej w jej połowie zaczęła rozwijać się jakaś ciekawsza akcja. Jednak i tak dopiero w ¾ jej treści wciągnęłam się tak naprawdę, chcąc jak najszybciej poznać zakończenie, które okazało się być jak dla mnie trochę za krótkie i zdecydowanie mogłoby być bardziej rozwinięte.
Język, jakim książka jest pisana jest prosty i szybko się go czyta. Jedyne, co może niektórym przeszkadzać to duża ilość przekleństw, choć mi nie sprawiało to żadnego problemu. Miałam też czasem wrażenie, że pod względem odwzorowania języka postaci jest on zbyt przerysowany i nie sądzę, żeby aż tak wiele osób czytających mogłoby się w niego wczuć.
Z jednej strony Mirror, Mirror było bardzo przewidywalne, ale z drugiej w niektórych aspektach potrafiło zaskoczyć. Powód zniknięcia Naomi okazał się być elementem, który naprawdę mnie zdziwił, bo nie spodziewałam się tak skomplikowanej i mrocznej sprawy. Poruszenie takiego wątku pokazuje, jak bardzo niektórzy wierzą w rzeczy, które nie są prawdziwe i że takie okropności naprawdę się zdarzają, nie są to tylko wymysły dla urozmaicenia historii.
Książka opisywana jest jako ‘thriller doskonały, co niestety nie znajduje swojego odwzorowania w tekście. Wątek zniknięcia Naomi i jego powodu zajmuje dość ważną rolę w powieści, jednak najczęściej jest zdominowany przez wątek obyczajowy, czyli problemy nastoletnich bohaterów. Brakuje tutaj napięcia, grozy, niepokoju, które zawsze towarzyszom thrillerom.
Podsumowując, Mirror, Mirror to bardziej młodzieżowa obyczajówka z wątkiem kryminalnym niż thriller. Skłania do refleksji i pozwala wynieść z niej wnioski, które możemy zacząć zauważać w codziennym świecie. Do mnie jednak nie do końca przemówiła, nastawiłam się na thriller, a nie znalazłam go niestety.
Jeśli szukacie książki obyczajowej dla młodzieży, trafiliście świetnie. Jeżeli natomiast szukacie dobrego thrillera dla nastolatków – tutaj go nie znajdziecie.
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-136-mirror-mirror-cara.html
Głównymi bohaterami książki są Red, Leo, Rose i Naomi – osoby, które właściwie zaistniały po spotkaniu siebie, bo wcześniej były na marginesie szkolnej społeczności. Każdy z nich jest w pewien sposób zbuntowanym nastolatkiem, który próbuje odnaleźć siebie i szuka choć cienia akceptacji...
2017-12-11
2017-12-08
2017-12-07
2017-12-06
2017-11-18
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-134-wroc-jesli-masz-odwage.html#more
W losy Eden i Tylera wciągnęłam się natychmiastowo, sięgałam więc po nową książkę Estelle z nadzieją, że i tym razem mi się to przytrafi. Bo przecież nic tak nie potrafi oderwać od codzienności jak dobra książka!
Główną bohaterką jest MacKenzie, której życie nieodwracalnie zmieniło się kilka lat temu. Od tego czasu jej mama, która nie może sobie poradzić z przeszłymi wydarzeniami, sięga po kieliszek coraz częściej. Ani Kenzie, ani jej tata nie widzą jak sobie z tym poradzić. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej, gdy rodzice jej najlepszej przyjaciółki giną w wypadku, a Kenzie nagle się od niej oddala, nie wiedząc jak z nią rozmawiać.
Do pewnego stopnia udało mi się zrozumieć postępowania MacKenzie. Jej odcięcie się od Danielle i Jadena było reakcją na to, że nie była gotowa poradzić sobie z własną stratą i przede wszystkim przyznać się do niej. Wolała więc uciec od ich bólu, by nie musieć odczuwać swojego.
ajbardziej pozytywną i godną naśladowania osobą jest Jaden. Pomimo wielkiej tragedii, jaka mu się przytrafiła, potrafi ruszyć do przodu. Wie, że rodzice nie byliby szczęśliwi widząc, że tak bardzo cierpi i dla nich stara się dalej żyć swoim życiem, bo tego właśnie by chcieli.
Postaci wykreowane przez Estelle zawsze mają wiele różnych twarzy. Nie są stereotypowe i zdecydowanie nie są idealne, mają swoje wady i zalety. Dzięki temu łatwiej jest z nami się z nimi identyfikować.
Książka jest bardzo poruszająca. Pokazuje rzeczywiste sytuacje, których często nie widzimy, przez to, że są głęboko ukrywane. Autorka poruszyła bardzo trudne tematy, ale jak najbardziej udało się jej je przedstawić w przemyślany sposób.
Głównym tematem jest radzenie sobie ze stratą. Historia pokazuje nam, że ludzie radzą sobie z nią na różne sposoby, mogące wydawać się lepsze już gorsze. Są osoby, które potrafią powrócić do dawnego życia, nawet jeśli nie będzie już takie samo, oraz takie, którym sprawia to problem i zupełnie się izolują, a także takie, które nie umieją sobie poradzić ze stratą.
Innym poruszanym w książce jest alkoholizm. Przedstawione jest jak wpływa on na osobę chorą, a także jej otoczenie. MacKenzie i jej tata udają, że nie widzą problemu i choć wiedzą, że nie powinni tak się zachowywać, to jednak nie potrafią się przemóc, by przerwać to błędne koło.
Estelle Maskame po raz kolejny pokazuje, że pomimo swojego młodego wieku jest niesamowitą pisarką. Jej powieści potrafią oderwać czytelnika od rzeczywistości i przenieść do miejsca, gdzie rozgrywa się powieść. Do tego wprost nie da się od nich oderwać.
Jeśli pokochaliście serię Dimily, z pewnością pokochacie także tę książkę. Wróć, jeśli masz odwagę to emocjonująca powieść, która porusza skomplikowane kwestie i potrafi zaciekawić czytelnika. Zdecydowanie polecam!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/12/recenzja-134-wroc-jesli-masz-odwage.html#more
W losy Eden i Tylera wciągnęłam się natychmiastowo, sięgałam więc po nową książkę Estelle z nadzieją, że i tym razem mi się to przytrafi. Bo przecież nic tak nie potrafi oderwać od codzienności jak dobra książka!
Główną bohaterką jest MacKenzie, której życie nieodwracalnie...
2017-07-18
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/read-in-english-9-even-when-you-lie-to.html
Charlie nieustannie żyje ze świadomością, że nie jest tak atrakcyjna jak swoja przyjaciółka. Do tego wie, że nigdy nie będzie taką córką, jakiej chciałaby jej matka, przez co cierpią ich relacje. Ojciec rozumie ją choć trochę, jednak i z nim nie zawsze jest łatwo, zwłaszcza, gdy bierze stronę jej matki. Jedynym sposobem, by to wszystko odreagować jest sięgnięcie po kolejne powieści i zatopienie się w ich światach. Do czasu aż nie poznaje pana Drummonda.
Chociaż Charlie bywała czasem irytująca, polubiłam ją. A nawet w jakiś sposób rozumiałam jej postępowanie. Dzięki Drummondowi przeszła dużą przemianę. Zdołała zaakceptować samą siebie i pozwolić sobie na bycie kochaną i szczęśliwą.
Jej przyjaźń z Lilą jest bardzo silna, choć są zupełnie różne. Przeżywają niezliczone wzloty i upadki, kłótnie, ale mimo to są w stanie sobie wiele wybaczyć i wiele przetrwać. Jednak Lila nie do końca jest osobą, którą można pokochać. Niejednokrotnie bywała bardzo irytująca.
Tom Drummond poniekąd wydaje się interesującą postacią. Ma więcej problemów i przede wszystkim tajemniczości w sobie niż inni tego typu bohaterowie. Jest też uroczy, inteligentny i zabawny – przykład nauczyciela, w którym zdecydowanie można się zadurzyć. Jednak ostatecznie moje odczucia względem niego pozostają niejednoznaczne. Polubiłam go, ale jednocześnie nie do końca.
W Even When You Lie to Me romans pomiędzy bohaterami jest w większości dość platoniczny. Wszystko przedstawione jest z perspektywy Charlie, więc trudno wyczuć, co tak naprawdę sądzi na ten temat Tom. Dla czytelnika to ona przejawia jakiekolwiek uczucia, co jest zrozumiałe, bo nauczyciel nie może sobie na nie pozwolić.
Wątek też różni się od tego, o którym mogliście przeczytać np. w Pułapce uczuć. Nie ma tutaj takiego typowego miłosnego połączenia, bo właściwie przez większość jest to tylko zwykła przyjaźń, o ile można tak nazwać tę relację.
Styl pisarski autorki nie pozostawia powodów do narzekania. Czyta się z łatwością i można bez problemu wciągnąć się w historię, przez co czyta się szybko.
Przez ten rok Charlie przeszła przez długą drogę akceptacji i prawdopodobnie nie udałoby się jej to, gdyby wszystko, co miało miejsce, tak naprawdę się nie wydarzyło. Dlatego też zakończenie jest bardzo odpowiednie dla całej historii. Choć jest słodko-gorzkie, to nie można było spodziewać się niczego innego.
Even When You Lie to Me to książka, przy której przyjemnie można spędzić czas. Może nie chwyciła mnie niesamowicie za serce, bo nie jest książką tego rodzaju, ale można przy okazji coś z niej wynieść. Nie wszystkim przypada do gustu romans w stylu uczeń-nauczyciel, ale jeśli wam to nie przeszkadza, to polecam!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/read-in-english-9-even-when-you-lie-to.html
Charlie nieustannie żyje ze świadomością, że nie jest tak atrakcyjna jak swoja przyjaciółka. Do tego wie, że nigdy nie będzie taką córką, jakiej chciałaby jej matka, przez co cierpią ich relacje. Ojciec rozumie ją choć trochę, jednak i z nim nie zawsze jest łatwo, zwłaszcza, gdy...
2017-11-19
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/recenzja-133-psiego-najlepszego-by.html
Czy może być coś lepszego na zimowe wieczory niż zgraja przesłodkich szczeniaczków, mądra suczka i ich nieporadny właściciel? A do tego romans wiszący w powietrzu i świąteczna atmosfera? Oczywiście, że nie! To wszystko znajdziecie w najnowszej książce W. Bruce’a Camerona – Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta.
Historia przedstawiona jest w narracji trzecioosobowej i choć zwykle nie mam z tym problemu, tym razem miałam problem z wczuciem się w postać Josha.
Josh Michaels mieszka samotnie w swojej chatce w Kolorado od czasu, gdy porzuciła go dziewczyna. Jest to także jego dom rodzinny, który przynosi mu wiele wspomnień, często też te bolesne. Gdy był nastolatkiem jego rodzina się rozpadła, dlatego też teraz nie ma z nią najlepszych kontaktów i jedynym jej symbolem jest dla niego ten dom.
Josh przechodzi w książce dość znaczącą przemianę. Z samotnego i zdołowanego faceta wychodzi ten, który zaznał miłości i nauczył się postępować właściwie. Pomimo tego, że w części rozumiałam motywy nim kierujące, to nie polubiłam go aż tak bardzo.
Za to Kerri, która swoją pewnością za każdym razem rozbrajała Josha zdobyła moją sympatię. Bywała zabawna i zdecydowanie zmuszała Josha, by trochę o nią zawalczył.
Jednak zdecydowanie pogłębianie postaci wyszło by na plus i można by było o nich czegoś więcej się dowiedzieć.
Szczerze trzeba przyznać, że książkę czyta się naprawdę błyskawicznie! Bez problemu da się ją przeczytać w jeden wieczór, który może być dzięki niej bardzo przyjemny.
W. Bruce Cameron napisał powieść bardzo wzruszającą i taką, która często potrafi rozbawić. Przedstawił także jak silna może być więź człowieka z czworonogiem. Dzięki niej obie strony są w stanie poświęcić się za tę drugą. A najpiękniejsze w niej jest to, że trwa ona całe życie i niewiele jest w stanie ją zerwać.
Psiego najlepszego to książka dla każdego psiarza i nie tylko! Można się przy niej świetnie odprężyć i miło spędzić czas, o ile oczywiście nie oczekujecie wybitnej powieści. Jednak swoim ciepłem i humorem wynagradza swoje minusy.
Do tego doskonale wprowadza w świąteczny klimat. No i kto by się oparł słodkim szczeniaczkom, które pojawiają się na każdej stronie? Ze względu na nie, ale też nie tylko, polecam!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/recenzja-133-psiego-najlepszego-by.html
Czy może być coś lepszego na zimowe wieczory niż zgraja przesłodkich szczeniaczków, mądra suczka i ich nieporadny właściciel? A do tego romans wiszący w powietrzu i świąteczna atmosfera? Oczywiście, że nie! To wszystko znajdziecie w najnowszej książce W. Bruce’a Camerona – Psiego...
2017-11-01
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/przedpremierowo-recenzja-132-swiato-jay.html
Jay Asher znany jest przede wszystkim jako autor 13 powodów. Napisał jednak wiele więcej książek, a Światło jest jego najnowszą samodzielnie napisaną młodzieżówką.
Sienna jest jedną z tych bohaterek, które na szczęście nie irytują swoim zachowaniem. W żaden sposób nie jest infantylna, a wręcz odwrotnie. Do tego potrafi wysłuchać bez osądzania drugiej osoby i walczyć o swoje zdanie.
Caleb zdążył wiele przejść w swoim niedługim życiu. Przez innych odbija się to na nim jeszcze bardziej. Jednak on nie traci swojej wewnętrznej dobroci i stara się pomagać tym, którzy mają jeszcze mniej niż on. Jego pozytywne cechy zdecydowanie nie są wyolbrzymione, jest zwykłym chłopakiem, który idealnie pasuje do powieści.
Plus dla autora za stworzenie nastoletnich postaci, które są tak dojrzałe i wyrozumiałe, co wyjątkowo widać, gdy w tle mają niektórych bohaterów, którzy bywają zupełnie przeciwni. Trudno ich nie polubić!
Nie jest to wybitna powieść z ciężko zrozumiałymi przesłaniami, lecz prosta opowieść o tym, co w książkach poruszane jest wielokrotnie – zaufanie i przebaczenie.
Pojawia się także kwestia tego, jak negatywnie mogą działać plotki. Pewna wersja zdarzeń podawana z ust do ust i przy tym niezmiernie przekręcana może bardzo wpłynąć na czyjeś życie i zmienić je w prawdziwe piekło. W Świetle mamy tego najlepszy przykład, który prowadzi nas do refleksji nad tym tematem.
Styl pisarski Ashera charakteryzuje się językiem łatwym i przyjemnym w odbiorze dla czytelnika. Historia jest spójnie napisana, nie ma żadnych niedociągnięć. Do tego zdecydowanie potrafi zaciekawić czytelnika i sprawić, by nie był w stanie się od niej oderwać.
Światło bardzo dobrze wprowadza w klimat świąteczny i aż chce się by były one tu i teraz. Czyni to ją jak najbardziej idealną powieścią na grudniowe wieczory. Szczególnie, że święta już coraz bliżej.
Książka w sam raz dla każdego, kto lubi proste, przyjemne i klimatyczne historie. Polecam!
https://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2017/11/przedpremierowo-recenzja-132-swiato-jay.html
Jay Asher znany jest przede wszystkim jako autor 13 powodów. Napisał jednak wiele więcej książek, a Światło jest jego najnowszą samodzielnie napisaną młodzieżówką.
Sienna jest jedną z tych bohaterek, które na szczęście nie irytują swoim zachowaniem. W żaden sposób nie jest...
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/03/przedpremierowo-recenzja-141-jej.html
Czy przez zwykły zakład może przytrafić nam się najlepsza rzecz w życiu? Okazuje się, że tak, bo taka właśnie jest historia Peyton, bardzo wysokiej nastolatki.
Muszę przyznać, że na początku Peyton była trochę irytująca. Źle traktowała swoją matkę, a jej czyny wydawały się nie mieć żadnego powodu. Dopiero po tym, jak coraz lepiej poznajemy jej historię, coraz większą zaczynamy darzyć ją sympatią.
Okazuje się być dziewczyną, która wiele w życiu przeszła, dalej boryka się z skutkami tych wydarzeń, a mimo to się nie poddaje i marzy o lepszej przyszłości. Przez swój wysoki wzrost często słyszy docinki na ten temat i jak dotąd znosiła je w milczeniu, tak później jest już w stanie odpowiedzieć na nie ciętą ripostą. Peyton przechodzi dużą zmianę, wzbudzając przy tym jeszcze większą sympatię czytelnika.
Osobą, która wywarła duże znaczenie na życie Peyton jest Jay. Chłopak, który nawet, gdy poznał jej najstraszniejszy sekret, pozostał przy niej i traktował ją, jak gdyby nic się nie zmieniło. Do tego jest inteligentny, zabawny, przystojny, a przy tym wysoki. Idealny facet dla wysokiej dziewczyny!
Warto także wspomnieć o Chloe, która zawsze wspierała i pomagała Peyton, niezależnie o tego, co się działo. Okazała się być wspaniałą przyjaciółką, której każda dziewczyna mogłaby Peyton pozazdrościć.
Jej wysokość P. to książka, którą czyta się z przyjemnością. Do tego bardzo szybko, bo niesamowicie potrafi wciągnąć czytelnika. Co prawda, jest trochę przewidywalna, ale która książka młodzieżowa taka nie jest. Język autorki jest bardzo przystępny, zupełnie jak prawdziwej nastolatki. Niejednokrotnie można się zaśmiać, ale także i momentami wzruszyć.
Porusza ona problem, który o dziwo, nie pojawia się często w książkach. A jest nim to, z jakimi problemami zmagają się wysokie dziewczyny. Nie chodzi tutaj wyłącznie o sprawy materialne, jak trudności z doborem ciuchów, ale przede wszystkim o to, jak różnie ludzie reagują. Zmierzenie wzrokiem od góry do dołu jest na porządku dziennym, a i nierzadko trafiają się złośliwe przytyki. Bo jak to tak, taka wysoka dziewczyna? A no tak, skoro mężczyźni tacy mogą być, to dlaczego kobiety by nie mogły. :)
Podsumowując, Jej wysokość P. to książka, która wielu osobom może przypaść do gustu. W szczególności dziewczynom powyżej 175 cm, które w końcu znalazły postać, z którą mogą się utożsamiać i zrozumieć, że nie są osamotnione w problemach związanych ze swoim wzrostem. Jest to jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję ostatnio czytać i zdecydowanie ją polecam!
http://zatraconewinnymswiecie.blogspot.com/2018/03/przedpremierowo-recenzja-141-jej.html
więcej Pokaż mimo toCzy przez zwykły zakład może przytrafić nam się najlepsza rzecz w życiu? Okazuje się, że tak, bo taka właśnie jest historia Peyton, bardzo wysokiej nastolatki.
Muszę przyznać, że na początku Peyton była trochę irytująca. Źle traktowała swoją matkę, a jej czyny wydawały się nie mieć...