-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2021-06-29
2016-01-11
2020-04-02
2019-08-09
Tak bardzo czasem chcielibyśmy żyć w świecie baśni, że nie zastanawiamy się już nad tym, ile płacą tak naprawdę baśniowe postacie za to aby móc przynależeć do świata ludzi. Dla Małej Syrenki każdy krok jest bólem. Nogi, które noszą ją po plaży czy rezydencji, opłaciła straszną ceną - oddała swój talent i niepowtarzalną część siebie w imię nieodwzajemnionej miłości. Jak zdobyć czyjeś serce, skoro nie można użyć słów, nie zna się świata do którego się przybyło, a można tylko tańczyć, gdy krew wypełnia pantofelki? Na nowo rozpoczyna się dobrze znana baśń czy nadal pamiętasz jej przebieg?
Louise O'Neill w próbie ponownego opowiedzenia baśni o "Małej Syrence" (tzw. retelling) prawie połowę książki poświęca wydarzeniom, które poprzedzają pamiętny sztorm i zatopienie statku. Wcześniej dokładnie poznajemy relacje łączące Króla Mórz z jego córkami. Syreny, trytony i rusałki - poza znanym z baśni wyglądem - zyskują tutaj nowe cechy. Tajemnice spowijając Rubieże, którymi rządzi Wiedźma Morska, tak samo gęsto skrywają przeszłość Królowej Muireann i jej zniknięcie w pierwsze urodziny najmłodszej z córek. Mała Syrenka to zarazem najpiękniejsza księżniczka. Nazywana przez wszystkich Muirgen, a przez matkę jako Gaja, skrycie sprzeciwia się otaczającej jej rzeczywistości i tęskni za czymś innym. Za czymś, co nie znajduje się "Pod Taflą", lecz w blasku słońca na powierzchni.
Tak mocno jak władza sprawowana przez mężczyzn pozbawia kobiety prawa głosu i decydowania o sobie, tak mocno prawie każda scena przesycona jest tu feministycznym przesłaniem. Czy to na dworze Króla Mórz czy już na powierzchni los Muirgen nie jest w jej rękach. Ucieczkę przed okrutnym przyszłym mężem opłaca utratą niespotykanie pięknego głosu. Wmówiono jej jednak, że o wartości kobiety nic nie przemawia tak mocno nic jak jej uroda. Przystojny młodzieniec, Oliver, choć przygarnia ją do swojej rodziny, wydaje się nie odwzajemniać jej uczuć. Dla księżniczki, która pogodziła się już praktycznie z wizją małżeństwa podyktowanego względami politycznymi, uczucie pierwszej miłości warte jest zaryzykowania wszystkiego. Czy przyjdzie jej zapłacić za tych kilka chwil szczęścia życiem?
Kto szuka "Pod taflą" opowieści o poświęceniu wszystkiego w imię miłości, tak samo jak w oryginalnej baśni, nie znajdzie w niej szczęśliwego zakończenia. Prezentowana przez Louise O'Neill wizja zakończenia historii jawi się tu jeszcze bardziej mrocznie. To retelling z rodzaju tych, który czarne charaktery wysuwa na plan pierwszy i choć nie wybiela ich natury tak samo nie dostarcza też czytelnikowi dostatecznego wytłumaczenia ich działań. Młodzieniec, w imię którego rozpoczęła się cała ta wędrówka na powierzchnię, zostaje zupełnie pominięty w finale - tak jakby jego obecność nie miała znaczenia od samego początku. Jak w wielu, także osadzonych współcześnie powieściach, kluczem jest przeszłość jednego z rodziców.
W SKRÓCIE: Retelling "Małej Syrenki" od Louise O'Neill to książka warta polecenia ze względu na feministyczne przesłanie jakie w sobie zawiera. Coraz mroczniejszy przebieg historii przypomina ten znany z innej reinterpretacji tej samej baśni w powieści "Wiedźma morska". Mimo licznych świetnych cytatów (z niej wypisanych) i przepięknej szaty graficznej, nie jest to książka do której bym wracała. Trochę za dużo miejsca poświęcono powtarzającym się scenom ucisku dziewcząt przez ich ojca, a za mało przeznaczono na rozwinięcie właściwej historii i nadanie jej znaczenia. Jeśli o mnie chodzi, to nadal będę poszukiwać swojego ulubionego retellingu o "Małej Syrence".
Źródło: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2019/08/pod-tafla-louise-oneill.html
Tak bardzo czasem chcielibyśmy żyć w świecie baśni, że nie zastanawiamy się już nad tym, ile płacą tak naprawdę baśniowe postacie za to aby móc przynależeć do świata ludzi. Dla Małej Syrenki każdy krok jest bólem. Nogi, które noszą ją po plaży czy rezydencji, opłaciła straszną ceną - oddała swój talent i niepowtarzalną część siebie w imię nieodwzajemnionej miłości. Jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-24
Pustynna planeta Jinju to jedna z wielu należących do Ligi Tysiąca Światów. Choć leży na zupełnym uboczu, stanowi dom dla Min i jej rodziny. Codzienność trzynastoletniej dziewczyny to ciągnąca się lista obowiązków, kiedy w sercu marzy by wyruszyć śladami starszego brata i służyć w Siłach Kosmicznych. Kiedy zamiast brata powraca posłaniec z wiadomością, że Jun zdezerterował, Min nie potrafi w to uwierzyć. Postanawia uciec z domu i sama poszukać brata oraz oczyścić imię swojej rodziny. Na szczęście ma w sobie ukrytą magię lisa, choć oparta na iluzji, może pomóc jej w podróży.
Od kiedy Rick Riordan włączył do swojego cyklu mitologię koreańską, wiedziałam, że od razu zabiorę się za lekturę tej powieści. "Smocza perła" to wizja przyszłości, w której dokonano ekspansji kosmosu, a spory udział w tym procesie miały stworzenia znane obecnie już tylko z koreańskiej mitologii: smoki, gobliny, tygrysy i przebiegłe lisy. Wszystkie te istoty występują na statkach kosmicznych oczywiście pod ludzką postacią ze względów praktycznych. Ich natura znana jest jednak innym, z wyjątkiem lisów. Te ze względu na okazywaną względem ich nieufność rzadko ujawniają swoją prawdziwą formę - a tych przybranych mogą mieć wiele. Potrafią sprawić, że człowiek lub inna istota za pomocą ich magii uwierzy w iluzję, którą im przedstawią. Może to być sugestia aby odwrócić wzrok, zapomnieć o czymś lub uwierzyć, że widzi się przed sobą zupełnie inną osobę.
Smoki mają tu moc, która pomaga przy przekształcaniu pustynnych planet, w takich zdatne do życia. Także z tego powodu poszukują one legendarnej (i tytułowej) "Smoczej Perły", która bez ich wsparcia mogłaby formować planety. Niestety jej moc to broń obosieczna. Mogłaby istniejące już cywilizacje wynieść na jeszcze wyższy poziom lub też obrócić je w niwecz. Min marzy o przemianie Jinju w planetę bardziej przyjazną, a nie taką gdzie trzeba skrywać się przed pyłem za maską - całkiem jak w obecnej stolicy Korei Południowej.
Autor jest Koreańczykiem - wychowanym po części w Stanach i Korei, dlatego tak wszechobecne są tu wątki koreańskiej kultury. Utrzymała się także w nazewnictwie czy też imionach postaci. Biały to kolor żałoby, ważny jest układ przedmiotów na statkach kosmicznych (aby bałagan nie zaburzał równowagi), a liczba cztery potrafi przynosić nieszczęście. To legenda Sektora Upiorów i Czwartej Kolonii, która przypomina losy zaginionej kolonii Roanoke u wybrzeża Stanów Zjednoczonych w czasie ekspansji kolonialnej i zdobywania Nowego Świata.
Może się wydawać, że Min jak na zaledwie trzynastolatkę śmiało sobie poczyna (uciekając samodzielnie w kosmos z pomocą przemytników czy udając kadeta), jednocześnie warto przypomnieć sobie, co wyrabiał Harry Potter będąc zaledwie na drugim roku nauki (odkrycie Komnaty Tajemnic) czy trzecim (podróże w czasie i uwolnienie zbiega). Yoon Ha Lee pokazuje jak na początku podróży zaradna była bohaterka, a jaka się stała w miarę trwania jej podróży, która wbrew pozorom (iż to powieść dla młodszej młodzieży) nie musi mieć tak szczęśliwego zakończenia.
Statki, z którymi ludzki organizm (inżyniera) może się całkowicie synchronizować, to wątek podobny do tych znanych ze steampunkowej serii "Lewiatan, Behemot, Goliat" od Scott'a Westerfelda. Tam także to dziewczyna, aby dostać się do sił powietrznych i zostać żołnierzem, udawała chłopaka. Podobnie robi tutaj Min aby móc pozostać na statku Sił Kosmicznych. Dodatkowo wchodzi ona w kontakty z duchem, który ten pobyt jej umożliwił. Dziewczyna cieszy się z ucieczki od domowych obowiązków, ale jednocześnie obawia konsekwencji. Wszyscy przyjaciele, których zdobywa, wierzą w iluzję żołnierza, a nie w Min. Pozostawać tak długo w samodzielnej misji i tak zasługuje na podziw.
"Smocza Perła" to obraz przyszłość w kosmicznej ekspansji, której towarzyszą koreańskie wierzenia. Jest tu wszechobecna tradycja, ale i postęp. Goblin, z którym zaprzyjaźnia się Min, ma płeć nijaką. Podobna sytuacja miała miejsce w "Mrocznym Duecie" autorstwa Victorii Schwab. Nastręcza to problemu dla tłumacza jak i czytelnika, stanowi jednak obraz nowego społeczeństwa. Historia koncentruje się przede wszystkim na Min i choć brak tu wątku romantycznego, będzie tu sporo podróży kosmicznych (poprzez bramy sprowadzające prorocze sny), walk oraz tajemnic. Kto zdobędzie pierwszy Smoczą Perłę? Jakie będą tego konsekwencje?
Na ten moment "Smocza Perła" to samodzielna powieść, dla której nie przewidziano kontynuacji, mimo zakończenia skonstruowanego w taki sposób, że równie dobrze czytelnik mógłby takiej wyczekiwać. Choć w swojej przedmowie "Tysiąc Niebezpiecznych Światów" Rick Riordan nie tylko nieźle spoileruje początek, ale i zapewnia, że zatęsknimy za kolejnymi przygodami w tamtej rzeczywistości. Pozostaje nam czytać inne książki przez autora polecane oraz wyczekiwać dalszych losów Min lub zupełnie innych bohaterów w świecie Smoczej Perły.
Recenzje zawsze na: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
Pustynna planeta Jinju to jedna z wielu należących do Ligi Tysiąca Światów. Choć leży na zupełnym uboczu, stanowi dom dla Min i jej rodziny. Codzienność trzynastoletniej dziewczyny to ciągnąca się lista obowiązków, kiedy w sercu marzy by wyruszyć śladami starszego brata i służyć w Siłach Kosmicznych. Kiedy zamiast brata powraca posłaniec z wiadomością, że Jun zdezerterował,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-02-27
Pewnego razu było sobie troje przyjaciół. Mieszkali w nadmorskim królestwie na terenie dzisiejszej Danii. Chłopiec nosił koronę na głowie, jedna z dziewczynek posiadała tytuł szlachecki, a druga pochodziła z rodziny, która zasłużyła się dla rodziny królewskiej. Jako towarzysze zabaw często rzucali wyzwania morzu. W końcu potężna siła żywiołu odebrała jedno z dzieci, a reszcie pozostawiła smutek i bolesne wspomnienia, że można było uczynić coś więcej. Po latach morze oddaje to, co odebrało. Czy szczęśliwe zakończenie dopełni losy bohaterów?
NIEJEDEN KSIĄŻĘ ALE DWÓCH
Na temat Evie już wcześniej szeptano wiele. Jej przyjaźń z księciem Niklas'em przypisywano czarom. Choć dziewczyna stara się opanować magiczne zaklęcia, odgradzana jest od rodzinnych sekretów. Na coroczne uroczystości, z których Havnestad słynie na cały kraj, przybywa także Iker - inny książę z sąsiedniej zatoki, który stara się skraść jej serce. W tym samym czasie książę Havnestad z serca sztormu ocalony zostaje przez piękną nieznajomą. Czy możliwe aby Anna powróciła pod postacią syreny? Evie z jednej strony pragnie, a z drugiej obawia się uwierzyć w taki cud. To ona najlepiej wie, że pradawna magia istnieje. I jaka jest jej cena.
PREQUEL DO BAŚNI
Sarah Henning wychodzi z założenia, że wszyscy znamy zakończenia ukochanych baśni, a tym - czego nam brakuje - jest właśnie prequel. Tym razem nieodkryta historia stanowi część powtarzającej się historii syren, które pragną powrócić na ląd. Dla jednych morze od zawsze było domem, dla innych stało się nim w wyniku morskiej katastrofy.
Wydarzenia w historii prezentuje Evie, a w przebłyskach scen z przeszłości dołączają do niej także inni narratorzy. Fabuła jest tak skonstruowana, że sekret prawdy odsłania się tylko częściowo. Intencje bohaterów (nie tylko syreny, ale i książąt) do samego finału to tajemnica. Podobnie jak w przypadku opowieści o początkach Królowej Kier w "Bez Serca" autorstwa Marissy Meyer, tutaj także znamy już finał. Nie wiemy jednak, jak do narodzin czarnego charakteru doszło. Kim jest tytułowa "Wiedźma morska"? Czy to dziewczyna, którą od zawsze oskarżano o czary? A może jest to syrena, która poświęciła wszystko by skraść serce i duszę księcia?
DLA KOGO?
Sarah Henning proponuje nie tyle retelling baśni o "Małej syrence" co prequel do tej właśnie opowieści. Będzie to w takim samym stopniu opowieść o miłości jak o nienawiści, o poszukiwaniu zemsty lub odkupienia. Książka szczególnie polecana dla fanów klasycznych baśni, w których szczęśliwe zakończenie walczy o zwycięstwo z mrocznymi stronami magicznego świata.
KONTYNUACJA
Powieść Sary Henning ukazała się na anglojęzycznym rynku na wakacje 2018 roku. Jej kontynuacja "Sea Witch Rising" zapowiedziana jest na początek sierpnia tego roku. Choć brak jeszcze dokładnego opisu fabuły, może się spodziewać, że tym razem będzie to przebieg opowieści o "Małej syrence" w wersji bardziej czytelnikowi znanej. A może autorka znów nas zaskoczy? Postacie na okładce jednocześnie mogą odnosić się do Evie i Anny, więc możliwości dla kontynuacji fabuły jest więcej. By poznać odpowiedź pozostaje czekać na premierę.
Całość recenzji na: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com
Pewnego razu było sobie troje przyjaciół. Mieszkali w nadmorskim królestwie na terenie dzisiejszej Danii. Chłopiec nosił koronę na głowie, jedna z dziewczynek posiadała tytuł szlachecki, a druga pochodziła z rodziny, która zasłużyła się dla rodziny królewskiej. Jako towarzysze zabaw często rzucali wyzwania morzu. W końcu potężna siła żywiołu odebrała jedno z dzieci, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-02-16
2015-02-17
2017-05-26
"Nasz pierwszy krok do zniszczenia Podwieczności"
Nikki znów podejmuje walkę o swoje śmiertelne życie i występuje przeciwko fałszywej wersji wieczności. Wszystko zaczęło się od tragedii, jaka ją spotkała, i sposobie jaki się pojawił by sobie ze stratą mogła poradzić. To tak poznała Cole'a - Wiecznego, który zabrał ją po raz pierwszy do Podwieczności. Nikki powróciła na Powierzchnię do świata żywych tylko po to aby móc się pożegnać, zanim upomną się o nią Cienie. Ostatecznie jednak to jej dawna miłość zamiast Nikki przyjęła wyrok. Jack'a udało się jednak z Tuneli odzyskać, ale kosztowało to utratę serca bohaterki. Teraz to Cole kontroluje ponownie jej los, a w planach ma przejęcie tronu w świecie, gdzie wieczność można zdobyć kosztem innych istnień. Nikki nie wierzy w taką wersje wieczności i nie może dopuścić do tego, by się ziściła z nią w roli głównej.
Długo oczekiwany finał serii z mitologią grecką w tle wreszcie zawitać ma na półkach księgarni. Już na pierwszych stronach tego tomu bohaterowie wpadają na niecodzienny i praktycznie niewykonalny pomysł zniszczenia Podwieczności. Dla Nikki i innych osób kojarzy się ona z cierpieniem niewinnych ponoszonym tylko i wyłącznie dla tego aby Wieczni mogli przedłużać swoje życie o kolejne stulecia. Jeśli zaś podejmować się realizacji niewykonalnych zadań to tylko opierając się o starożytne mity. Tam od zawsze tkwiły wskazówki i odpowiedzi na to, jak przechytrzyć zły los.
Ostateczny team, który zniszczyć ma Podwieczność tworzą Nikki, Jack i jego brat Will oraz oczywiście Wieczny Nikki - Cole. To właśnie jego postać nabiera w tym tomie innego wymiaru, kiedy okazuje się, że zemsta obecnej królowej Powieczności może być dotkliwa. Brodi Ashton zdecydowała się na wątek utraty wspomnień. Czy Cole rzeczywiście utracił wspomnienia czy to jego kolejny podstęp, bo sam przecież nigdy nie przyczyniłby się do upadku miejsca, która zapewnia mu namiastkę wieczności.... A może jednak?
W finałowym tomie zaskakuje spora liczba przeskoków między Powierzchnią a Podwiecznością, jaką nieustannie powiększają bohaterowie. W tomie pierwszym czy drugim możliwość przedostania się do Podwieczności i szczęśliwego z niej powrotu do świata żywych graniczyła z cudem. Tutaj jedyną niedogodność stanowi fakt, że można powrócić do świata żywych w innym zakątku Stanów Zjednoczonych.
Rola finałowego tomu to zamknięcie najważniejszych wątków historii, tak by ona sama nie utraciła na swojej wartości. Od lektury pierwszego tomu nie ukrywałam, że Jack prędko schodzi na drugi plan, kiedy tylko pojawia się Cole. To dla niego i jego relacji z Nikki sięgało się po kolejne tomy tej opowieści. Pomimo intencji czy sposobów działania, Wieczny wiernie trwa przy dziewczynie, w której jest zakochany i jest absolutnie gotowy na wszystko (jak dowodzi tego finał), aby ją ocalić. Z całą pewnością trzymałam kciuki za inne zakończenie wątku tej postaci, choć po zachowaniu Nikki wiadomo kogo zawsze wybierze. To historia niechcianej miłości, gdy jedną już masz.
Sam zaś finał rozgrywa się nad wyraz szybko, niczym prędko zbierane horkruksy w "Insygniach". Liczyłam trochę, że choć przez chwilę zobaczymy Nikki na tronie, kiedy plan zablokowania i zniszczenia Podwieczności wydawał się początkowo rozrywać świat w posadach. Mimo wszystko to Cole i jego oddanie powodować będą, że wspominać będę fabułę tej właśnie serii.
W skrócie: Po raz kolejny mitologia łączy przeszłość z teraźniejszością i zawiera w sobie szansę na odwrócenie złego losu. Podwieczność to ciekawa alternatywa dla przedsionka Hadesu, a jednocześnie zupełnie inne i niespotykane wcześniej miejsce, które zapewniać miało namiastkę wieczności. Trylogia pozwala poznać historie różnych bohaterów, których ścieżki zbiegły się w tym niezwykłym miejscu między światami. To obecnie jedna z lepszych serii z mitologią w nowym wydaniu. Zdecydowanie warta lektury.
Źródło: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2017/05/wieczna-prawda.html
"Nasz pierwszy krok do zniszczenia Podwieczności"
Nikki znów podejmuje walkę o swoje śmiertelne życie i występuje przeciwko fałszywej wersji wieczności. Wszystko zaczęło się od tragedii, jaka ją spotkała, i sposobie jaki się pojawił by sobie ze stratą mogła poradzić. To tak poznała Cole'a - Wiecznego, który zabrał ją po raz pierwszy do Podwieczności. Nikki powróciła na...
2016-06-11
Los mojej stuletniej klątwy
Ocean - piękna, potężna i niezbadana tak do końca siła. Niesie ze sobą życie, ale i je obiera. Czy może ponownie oferować dar życia - nawet jeśli tylko jako cień drugiej szansy?
Syreną się jest albo staje się nią w wyniku klątwy. Tym razem jest to drugi przypadek. Jednocześnie syreny to piękne, niebezpieczne i niezniszczalne kobiety. Ich ciało okrywają piękne suknie, odzwierciedlające obecny nastrój oceanu. Nie ma tutaj ogonów ze lśniącymi łuskami, jest za to śpiew - ten, który wabi na pewną zgubę.
Mitologia - taka w tradycyjnej formie czy też współczesnych jej reinterpretacji - zawsze przyciąga i warta jest uwagi. Kiedy ukazywały się kolejne tomy "Rywalek", było już wiadomo, że Kiera Cass napisała także opowieść w jednym tomie o... syrenach. I już w tamtym momencie zapadła decyzja, by książkę bezwzględnie przeczytać - jak tylko się pojawi. Oto i jest - podobnie jak wrażenia z jej lektury.
Start książki to bardzo dobre wprowadzenie dla całej historii jak i jej bohaterów. Poznajemy syrenie siostry w momencie, kiedy dołączyć ma do nich kolejna osoba. Jednocześnie syreny mogą być bowiem tylko cztery. Zaraz jednak akcja (fale oceanu) zabierając bohaterki na spotkanie kolejnej katastrofy morskiej... którą same mają spowodować swoimi głosami. Taka jest ich rola, cena uratowanego życia, a zarazem i forma spłacania długu.
Główna narratorka wydarzeń wcale nie zostaje syreną zaraz przed wspomnianym zatonięciem statku. Nie będzie to najmłodsza ani najstarsza z syren, tylko ta środkowa - niewyróżniająca się poprzez żaden szczególny talent - Kahlen. Co będzie ją wyróżniało i uczyni z niej bohaterkę tej morskiej opowieści?
Jeszcze jako człowiek urodziła się w zupełnie innych czasach niż powraca potem by żyć wśród ludzi. Znajduje sposób na pogodzenie się ze swoim losem... póki on trwa, lecz nie może też znieść utraty możliwości na znalezienie romantycznej miłości - nie tylko tej siostrzanej czy łączącej ją z siłami natury. Ostatecznie tym, co Kahlen wyróżnia, i zwróciło uwagę Matki Ocen by ją ocalić za pierwszym razem, okazała się być niesamowita uczuciowość i empatia. Gdzie zawiodą bohaterkę te cechy charakteru? Czy okażą się jedynie powodem dla przedłużenia stuletniego wyroku?
Syrena, której głos ludzi wiedzie na zgubę, ucząca jako wolontariuszka w szkole dla głuchoniemych dzieci? Idealne połączenie mitologii i współczesności. Wątek trwa dość krótko, ale to ciekawy pomysł. Kiedy Kahlen już zbliża się do końca swojego stuletniego wyroku na usługach Oceanu, natrafia na szansę na zyskanie odwzajemnionego uczucia prawdziwej miłości. Wkrótce jej serce zabije mocniej, ale czy warto buntować się tak blisko końca klątwy?
Gdy w fabule pojawia się ta wielka miłość, tak mocno oczekiwana przez bohaterkę, że aż i przez czytelnika, akcja jak na złość zwalnia. Akinli (imię młodzieńca) prowadzi prawdziwe monologi, Kahlen ma swoje przemyślenia, część z nich tylko komunikuje, zapisując na kartce. Szybko wpada to w powtarzalny schemat: on się domyśla (choć nie wie), lecz wyczuwa, wtedy ona się uśmiecha, on podsumowuje całość żartami. Docenia się szybko więc czas, jaki wcześniej miał miejsce w historii: trójka bohaterek poprzez stulecia umykała od wojny, by zachować sekret, ale i cieszyć się życiem... Nawet taką jego formą i każdym momentem, kiedy Matka Ocean nie wymagała, by syreny śpiewały ku zgubie innych. Kiera Cass zaskakuje przebiegiem tej opowieści. Tym razem na opowiedzenie historii jest tylko jeden tom, a nie serię, więc akcję trzeba przyśpieszyć. Pomyśleć już nawet przez moment można, że Kahlen powtórzy los baśniowej Małej Syrenki...
"Syrena" to historia w jednym tylko tomie, która potrafi obejmować bardzo rozległy okres czasu.
Klątwa syren trwa sto lat zanim zostaną one zwolnione ze swojego obowiązku, spłacą dług ocalonego życia i będą mogły powrócić do swojej drugiej szansy... tym samym zapominając sto lat służby dla Matki Ocean. Sekret takiej wagi musi pozostać sekretem. Kto tej tajemnicy grozi... tego pochłonie ocean: niezależnie czy będzie to syrena czy też człowiek.
Nadchodzi taki moment w tej opowieści, że książę o niczym nie wie, syrena wszystko zapomniała, a pamięta tylko czytelnik. Czy ta reinterpretacja baśni będzie miała swój szczęśliwy finał? Wiele można przewidzieć w tym względzie, jeśli zna się już (także lekko baśniowy) styl Kiery Cass. To zupełnie inna opowieści niż "Rywalki", choć znajdą się elementy wspólne w budowie charakteru bohaterek. Mimo iż Akinli mojego serca nie zdobył i w Kahlen przydałoby się więcej buntu, to ciepła opowieść z nagłymi zwrotami akcji. Idealna dla fanów "Rywalek" i ciekawa dla poszukiwaczy mitologicznych wątków we współczesności.
Źródło: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2016/06/syrena-los-mojej-stuletniej-klatwy.html
Los mojej stuletniej klątwy
Ocean - piękna, potężna i niezbadana tak do końca siła. Niesie ze sobą życie, ale i je obiera. Czy może ponownie oferować dar życia - nawet jeśli tylko jako cień drugiej szansy?
Syreną się jest albo staje się nią w wyniku klątwy. Tym razem jest to drugi przypadek. Jednocześnie syreny to piękne, niebezpieczne i niezniszczalne kobiety. Ich ciało...
2015-03-05
2015-01-29
2015-01-13
2015-01-06
2011-07-11
Czym jest nasze przeznaczenie ? Czymś co kształtujemy sami a może jedynie okropną grą w której nieświadomie wypełniamy tylko przeznaczone nam role ? Tragizm wielkich greckich mitów polega na tym, że bohaterowie nie są zdolni uciec od swojego przeznaczenia. Zaciągają opinii wyroczni, próbują przewidzieć każdy kolejny ruch nieubłaganego losu. Poprzez zejście z wyznaczonej im ścieżki i tak dążą do upadku, który przez ich wolę uniknięcia strasznego końca, jest tylko jeszcze bardziej bolesny. Czasem niesamowite poświęcenie i miłość potrafią poruszyć bogów. Czasem bogowie są łaskawi.
Tym razem jednak milczą, a ich wyrok od tysiącleci pozostaje niezmienny.
Nawet w dzisiejszym świecie nienawiść pozostaje tak samo żywa jak w starożytnych mitach, a dług nadal spłaca się jedynie życiem.
Dlaczego Amerykański wydawca zapłacił za nieukończony tekst tej powieści ponad milion dolarów, a w dodatku kupił prawda do publikacji jej dwóch następnych tomów ? Jak książka może stać się taką rewelacją, jeśli jeszcze nie została wydana ?
Jedno trzeba przyznać Josephine Angelini. Zarówno wejście książki na rynek jak i powieść sama w sobie warte są uwagi jakiej im poświęcili wydawcy w 21 krajach oraz czytelnicy na całym świecie.
Co składa się na sukces tej powieści ? Co przyciąga i nie pozwala się oderwać ani na chwilę to styl w jakim opowiedziana została ta historia. Bohaterów w tej powieści jest całkiem sporo, mimo tego wszyscy zapadają nam w jakiś sposób w pamięć. Może kryje się za tym fakt, że od każdego z nich dostajemy szczególny sekret. Przechowujemy go w pamięci, ten jeden drobiazg i nigdy nie pomylimy go z niczym innym. Postacie są żywe, choć czasem zdawać by się mogło, że wyjęte żywcem z Iliady i Odysei. Mitologia nie została jeszcze nigdy tak dobrze opowiedziana na nowo jak w tej oto debiutanckiej powieści. Nikt nie zaprzecza, że nie było Heleny ani Troi. Nikt nie zaprzecza swojemu dziedzictwu, nawet jeśli naznaczone jest ono klątwą, a ręce splamione krwią nie tylko wrogów, ale i własnej rodziny. Sprawić aby starożytny świat mitów odżył w nowej rzeczywistości z taką mocą i był tak hipnotyzujący to sukces sam w sobie. Wątek miłości nieustannie przeplatany z odwieczną nienawiścią i usilną próbą oszukania przeznaczenia to zaledwie jedna z części tej powieści, która w żaden sposób jej nie dominuje a jedynie wzbogaca.
Recenzja opublikowana na http://kessieandbooks.blogspot.com/2011/07/choc-raz-pokonac-los.html
Czym jest nasze przeznaczenie ? Czymś co kształtujemy sami a może jedynie okropną grą w której nieświadomie wypełniamy tylko przeznaczone nam role ? Tragizm wielkich greckich mitów polega na tym, że bohaterowie nie są zdolni uciec od swojego przeznaczenia. Zaciągają opinii wyroczni, próbują przewidzieć każdy kolejny ruch nieubłaganego losu. Poprzez zejście z wyznaczonej im...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-08-05
"Pożeracz Snów" to książka, która jako jedna z nielicznej grupy podejmuje wątek snów jako jeden z głównych tematów swojej powieści. Sny wykorzystywane są tutaj jako platforma komunikacji, jednak niebezpośredniej, ponieważ pełne są one najróżniejszych symboli.
Rodzaje snów są różne i są ich milion, tak samo ja ludzi, którzy je śnią. Chaotyczne, trudne do zrozumienia, tajemnicze do granic możliwości. Są jednak takie z nich, które przenikają do naszej duszy, coś w nas poruszają i zmieniają już na zawsze. Mimo wsparcia zaawansowanej medycyny i technologii nadal nie wynaleziono sposobu aby wniknąć w czyjeś sny i obserwować ich bieg. Pozostają czymś co należy tylko do nas, czymś całkowicie prywatnym. Może nie trzeba wybiegać tak daleko w przyszłość ? Może należy wnikliwej analizować przeszłość. To w jej najciemniejszych odmętach, od wieków niezmienni pozostają Ci dla których nasze sny, marzenia a nawet codzienne chodzenie z głową w chmurach, jest niesamowicie pożywnym pokarmem. Strzeż się pożeraczy snów.
Czasem umożliwiają bohaterce wgląd w przeszłość czy wspomnienia innych. Za pomocą tych niezwykle realistycznych snów intensywniej odczuwa otaczający ją świat i docenia jego piękno w dzikiej głuszy lasów.
Autorka stworzy świat zmor, który istniał od zawsze i istnieć mógłby po dziś dzień. Inspiracji mógł stanowić obraz wspomniany w akcji książki - John Henry Fuseli - "The Nightmare" (Nocna Mara) z roku 1781. Z jednej strony istoty pradawne i straszne, z drugiej żyjące w całkowitej symbiozie z naturą. Niebezpieczne dla ludzi, bo żerujce na ich snach, ale nie tylko na nich.
Książka jest dość długa. Powieść liczy sobie 500 stron. Dzięki temu możemy bardzo wnikliwie poznać charaktery i motywy wszystkich bohaterów. Jednak wiele scen z życia codziennego Ellie się powtarza. Są momenty gdzie za nic nie odłożymy na później tej powieści, ale są i takie gdzie można przerwać spokojnie bez wyrzutów sumienia. Muszę przyznać, że na samym początku stwierdziłam, że bohaterka cierpi z całą pewnością na narkolepsje, ponieważ zasypiała dosłownie wszędzie i w każdej chwili - była gotowa się położyć na leśnej ścieżce czy nawet na chodniku. Strasznie mnie dziwiło, że jej ojciec (po studiach medycznych, do tego psychiatra) nic nie zauważa. Książkę tę czytałam z przerwami przez dłuższy okres czasu. Końcówkę dosłownie pochłonęłam. Styl jakim została napisana jest jednak taki, że lekko się ją czyta. Zdarza się piękne odniesienia i metafory. Wyobraźnia bohaterki jest też dość niecodzienna. Sam Colin to postać ciekawa, jednak nie podbił mojego serca. Mimo wszystko bardzo chciałabym poznać ciąg dalszy przygód Ellie, Colina, jej rodziny, a także dowiedzieć się troszkę więcej o świecie zmor.
Książka stanowi pierwszy tom trylogii.
Na całość recenzji a także zapowiedź tomu 2 zapraszam do siebie
http://kessieandbooks.blogspot.com/2011/08/groza-swiatow-posrednich.html#more
"Pożeracz Snów" to książka, która jako jedna z nielicznej grupy podejmuje wątek snów jako jeden z głównych tematów swojej powieści. Sny wykorzystywane są tutaj jako platforma komunikacji, jednak niebezpośredniej, ponieważ pełne są one najróżniejszych symboli.
Rodzaje snów są różne i są ich milion, tak samo ja ludzi, którzy je śnią. Chaotyczne, trudne do zrozumienia,...
2013-02-06
Kiedy los staje się zbyt bezlitosny, na horyzoncie pojawia się dobra wróżka. Ponieważ to jest Chrissy, znana jako główne źródło kłopotów z powieści "Taka sobie wróżka", przygotujcie się na kolejną przezabawną podróż w świat baśni.
Codzienne problemy, jakie miewa wielu, okraszone nutą magii i sporą dawką dobrego humoru, nie są już tak beznadziejne, jak mogłoby się początkowo wydawać. Sami zaś bohaterowie dodatkowo się mobilizują, tym razem ze zdwojoną siłą, by przeciwdziałać zaklęciu swego wcześniejszego życzenia.
Robin Hood i jego Wesoła Kompania, rozrabiający w dwudziestym pierwszym wieku, to dopiero początek. Przygoda dopiero się rozpoczyna wraz z trzecim życzeniem, która rzuca nas w wir średniowiecznego świata żywych baśni, w tym tej najważniejszej tym razem - o Rumpelstiltskinie i kołowrotu, co przędzie złoto ze zwykłej słomy.
Chrissy dopiero się szkoli, a więc w czasie interpretacji składanych życzeń potrafi sporo namieszać. Ale i bohaterowie w tej części są bardziej zaradni i zwracają się o pomoc, w wyjściu z opresji, też do innych istot magicznych.
Tansy, której to życzenia mają się ziścić, balansuje na granicy kilku kontraktów. Przypadła jej rola bezimiennej córki młynarza, bohaterki baśni, gdzie zdobyć może dar zmieniania wybranych obiektów w szczere złoto. By tego dokonać trzeba przechytrzyć Rumpelstiltskinia, lecz nie powinno być to trudne zadanie, kiedy zna się dokładnie zakończenie tej baśni, płynący z niej morał, a także odpowiedź na zadane w finale przez antagonistę pytanie, prawda ? W świecie baśni wykreowanym przez Janette Rallison sporo można przewidzieć, ale tyle samo prawie czeka niespodzianek.
Hudson trafia do średniowiecza przypadkiem, lecz jak na równie bezimiennego wartownika, sporo zmian wniesie do pierwotnej fabuły baśni.
Urok zmian, skradziony przed laty dar, chciwe krasnoludki, inne niż opiewające ich legendy oblicza bohaterów i dokładna różnica między ofiarowanym życzeniem a zawartym kontraktem z istotą magiczną. Wszystko to by odkryć morał i przejść wreszcie do zakończenia swojej bajki i ocalić niewinne, zamieszane w spełnianie życzenia osoby.
Bardzo dobra kontynuacja tomu pierwszego i gwarantowana poprawa humoru w czasie lektury.
Niestety w trakcie lektury przeszkadza liczna ilość błędów w edycji tekstu. Dotyczą one stosowania myślników w oznaczeniu dialogów.
Okładka nawiązuje do baśniowego motywu przemieniania dotykiem rzeczy w złoto. Dlaczego to złote jabłko promienieje blaskiem w dłoni Chrissy ? Poznajcie kolejną ciekawą i zabawną aranżacje baśni pióra Janette Rallison by się o tym przekonać.
_____________________________________________
Całość recenzji na: Zakładka do Przyszłości
Kiedy los staje się zbyt bezlitosny, na horyzoncie pojawia się dobra wróżka. Ponieważ to jest Chrissy, znana jako główne źródło kłopotów z powieści "Taka sobie wróżka", przygotujcie się na kolejną przezabawną podróż w świat baśni.
Codzienne problemy, jakie miewa wielu, okraszone nutą magii i sporą dawką dobrego humoru, nie są już tak beznadziejne, jak mogłoby się...
2014-05-25
Dwie Wojny Makowe spustoszyły już obszar imperium, a dzieła zniszczenia dopełnia rozpowszechnianie narkotycznego opium. Rin to sierota wojenna, której los pozornie jest już przesądzony. Jej przybrana rodzina handlarzy opium chcę wydać ją korzystnie za mąż by wzmocnić swoje wpływy. Dziewczyna nie ma zamiaru się poddawać bez walki - a poprzez walkę ma na myśli pojedynek do samego końca. Przekonując miejskiego nauczyciela, by mogła się szkolić razem z dziećmi co majętniejszych mieszkańców, przygotowuje się i zdaje egzamin do elitarnej akademii wojskowej. Państwo Nikan jest jednak w rozsypce, talent Rin objawia się w zapomnianej już praktycznie dziedzinie ducha, a kolejna inwazja Federacji Mugen stoi u bram. Rozpoczyna się krwawa i brutalna wojna, która niepodzielnie rządzić będzie kartami tej powieści.
Czytając powieść miałam wrażenie, że sporo było w tej książce niepotrzebnych opisów okrucieństwa. Zdecydowanie zbyt szczegółowych, które bardzo przypominają relacje z ostatniej wojny światowej. To odczucie okazało się trafne, gdyż faktycznie jest to historia inspirowana tak niedawnymi wydarzeniami. Co ciekawe na Goodreads w dziale recenzji można znaleźć opinię samej autorki na temat jej książki, która rozwiewa wątpliwości związane ze swoją powieścią. Wspomniany konflikt to wojna chińsko-japońska, obejmująca lata 1937 - 1945, w tym także masakrę nankińską.
Rebecca F. Kuang studiuje historię Chin i sporo czasu spędza na rozmyślaniu o najbardziej krwawych epizodach ubiegłego wieku. Autorka to Amerykanka pochodzenia chińskiego, a pomysł na napisanie "Wojny Makowej" ma swoje źródło w rozmowach autorki z jej dziadkami i ich wspomnienia na temat Drugiej Wojny. Sposób na poukładanie sobie w głowie tych wydarzeń to obraz wykreowany w pierwszym tomie trylogii "Wojen Makowych". Czytelnik, który mógł nie mieć wcześniej do czynienia z bardziej szczegółową historią Azji, w konflikcie dwóch państw odkryje losy Chin i japońskiej inwazji. Jak nacja żyjąca na tak małej wyspie mogła nieść tak duże spustoszenie? Lektura "Wojny Makowej" to tutaj z całą pewnością powód do samodzielnych badań historycznych tego okresu, co stanowi jej niewątpliwy plus.
Zdecydowanie najciekawszy jest tu dla mnie wątek szamanów oraz ich łączności z bogami. Troszkę przypomina się wtedy "Era Pięciorga" (z książkowych powiązań) na równi z anime "Fushigi Yuungi". W świecie mangi i anime o motyw kapłanek, które swoje ciało mogą udostępnić bóstwu w zamian za niewyobrażalną moc, nie trudno. Miałam okazję zapytać autorkę o nawiązania do "Fushigi Yuungi" i choć Rebecca F. Kuang przyznała, że kilka osób już jej ten tytuł polecało, to w jej powieści można dostrzec ślady tytułów ale takich jak "Bleach" czy "Naruto".
Nieustannie ciekawi nas wątek wyspy Speer i niezwykłej nacji, która ją zamieszkiwała, a zmieciona została także przez Federację Mugen, choć Nikan nie było tu bez winy. Tam gdzie nie sięga już pamięć, a dosięgają już tylko legendy, pozostaje jednak jedno szczególnie mściwe bóstwo, czekając tylko na szansę by ogień pochłonął świat. Od sieroty poprzez rolę szeregowego żołnierza Rin stanie wkrótce przed podjęciem decyzji, która odmienić może losy całej tej wojny. Czy będzie jednakże w stanie udźwignąć ciężar jej odpowiedzialności?
"Wojna Makowa" to opowieść o przyjaźni zawieranej w czasach wojny. Pierwsza część (stanowiąca okres szkolenia w akademii) to z całą pewnością o wiele lżejsza lektura niż późniejsze wojenne okrucieństwa. Dużo tu opisów bitew czy taktyki wojskowej, nie ma za to wątku romantycznego. Motyw elitarnej grupy, składającej się z szamanów, wplata w historię element fantastyczny. Cała teoria dotycząca mocy ducha i łączności z bogami stanowi ciekawy przerywnik dla wojennej kampanii.
A jakie będą dalsze książki autorki? Choć jej pierwsza trylogia (w całości) jest już ukończona, autorka ma już kontrakt na kolejną książkę, która tym razem będzie rozgrywać się w Anglii i opowiadać o czasach kolonializmu oraz ucisku. Pozostanie więc prawdopodobnie napisana w podobnym stylu. Tymczasem Rebecca F. Kuang robi magisterkę na Oxfordzie, a jesienią zaczyna doktorat z literatury wschodnioazjatyckiej na Yale.
Powieść dla fanów: Gry o Tron, Ostatniego Władcy Wiatru oraz ze świata anime: Bleach, Naruto
Całość recenzji na: http://zakladkadoprzyszlosci.blogspot.com/2020/04/wojna-makowa.html
Dwie Wojny Makowe spustoszyły już obszar imperium, a dzieła zniszczenia dopełnia rozpowszechnianie narkotycznego opium. Rin to sierota wojenna, której los pozornie jest już przesądzony. Jej przybrana rodzina handlarzy opium chcę wydać ją korzystnie za mąż by wzmocnić swoje wpływy. Dziewczyna nie ma zamiaru się poddawać bez walki - a poprzez walkę ma na myśli pojedynek do...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to