-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać1
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać3
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
Biblioteczka
2024-01-08
2024-03-19
Brak mi słów.
Brak, nie dlatego, że mam mały ich zasób😉
Brak, ponieważ nie sposób opisać kunsztu pana Makuszyńskiego, w słowach, które byłyby adekwatne.
Był to bowiem pisarz wybitny.
Który słowem bawił i uczył jednocześnie.
Bawił, bo w słowach tych jest lekkość, skrzą się inteligencją i humorem.
Uczył, ponieważ przekazywał wartości wyższe.
“Szatan…” miał być nostalgiczną podróżą, a stał się niemalże nowym odkryciem.
Dopiero teraz bowiem, poprzez dorosłe patrzenie, jestem w stanie całkowicie docenić wartość tej prozy i dostrzec te wszystkie jej elementy, których jako dziecko nie miałam szans zauważyć.
Mamy tutaj fascynującą historię z zagadką w tle, mamy tutaj rewelacyjnie wykreowane postacie, które nadają tej historii życie i mamy narrację, która jest bardzo bogata, piękna, niezwykle błyskotliwa i nie sposób się nią nie zachwycać.
A we wszystkim wielka mądrość, znajomość ludzi, dostrzeganie ich zalet i wad. Jedne i drugie z podobną potraktowane lekkością (nie mylić z lekceważeniem).
Kornel Makuszyński zapisał tutaj i zatrzymał na zawsze, jak w zaczarowanej szkatułce, świat wartości, których już niestety nie ma. Obawiam się, że dzisiejsze pokolenie młodych ludzi kompletnie nie zrozumie niezwykłości i wspaniałości tej powieści.
I to jest jedyna gorzka myśl, towarzysząca mi podczas lektury i po jej zakończeniu.
Było wspaniale.
Uwielbiam ❤️
Na pewno jeszcze wrócę😊
Brak mi słów.
Brak, nie dlatego, że mam mały ich zasób😉
Brak, ponieważ nie sposób opisać kunsztu pana Makuszyńskiego, w słowach, które byłyby adekwatne.
Był to bowiem pisarz wybitny.
Który słowem bawił i uczył jednocześnie.
Bawił, bo w słowach tych jest lekkość, skrzą się inteligencją i humorem.
Uczył, ponieważ przekazywał wartości wyższe.
“Szatan…” miał być nostalgiczną...
2024-01-16
Historia nieoczywista i jak dla mnie kompletnie nie dająca się sklasyfikować gatunkowo.
Można by powiedzieć, że to kryminał, ale to byłoby mocne uproszczenie, bo jest tutaj jeszcze dużo ponadto.
A to, co ponadto, równie ważne i frapujące.
Uwielbiam takie powieści.
Kompletne, przemyślane, inteligentne.
Intrygująca fabuła, stworzona przez autora z precyzją i dbałością o każdy detal.
Napięcie narastające stopniowo, klimat zagrożenia i tajemnicy, który chwyta od samego początku.
Bohater, który pokonując swoje słabości, kompleksy i złe zdanie o sobie samym, z uporem i determinacją dąży do poznania prawdy.
Tajemnicze zniknięcie Heather na greckiej wyspie Rodos, staje się dla Harry'ego, ostatniej osoby, która ją widziała, punktem zwrotnym. Nie może i nie chce odpuścić sobie rozwikłania tej zagadkowej sprawy, mimo, że oznacza to dla niego powrót po latach do Anglii, gdzie czeka go również zmierzenie się ze swoją własną przeszłością.
Misternie skonstruowana intryga to ogromny atut tej powieści.
Wszystko logicznie ze sobą połączone, nie ma mowy o żadnych nieścisłościach, mimo, że naprawdę dużo się dzieje, a wiele faktów i wątków łączy się ze sobą w zaskakujący sposób.
Widać tutaj ogrom pracy autora, zdecydowanie nie jest to powieść pisana ‘na szybko’. Fabuła jest przemyślana i gęsta od zazębiających się ze sobą elementów, które dopiero na końcu, po przeczytaniu ostatniego zdania ukazują swój całkowity sens.
Polecam gorąco, każdemu kto ceni dobre, solidne i klimatyczne powieści, pełne tajemnic i zagrożenia, narastającego stopniowo i umiejętnie dawkowanego.
Historia nieoczywista i jak dla mnie kompletnie nie dająca się sklasyfikować gatunkowo.
Można by powiedzieć, że to kryminał, ale to byłoby mocne uproszczenie, bo jest tutaj jeszcze dużo ponadto.
A to, co ponadto, równie ważne i frapujące.
Uwielbiam takie powieści.
Kompletne, przemyślane, inteligentne.
Intrygująca fabuła, stworzona przez autora z precyzją i dbałością o...
2024-01-03
Czym jest dobro, czym jest zło?
Ta opowieść nie daje jednoznacznych odpowiedzi.
Co więcej, okazuje się, że dobro i zło to czasem pojęcia bardzo względne, nie dające się zdefiniować i zamknąć w ścisłych ramach.
Wszystkie te rozważania budziły się we mnie naturalnie, wraz z rozwojem fabuły, wraz z każdą decyzją bohaterów, wraz z każdym ich działaniem.
Autorka jest debiutantką, czego kompletnie nie odczuwałam, jest to również jej jedyna powieść, co odnotowałam z żalem.
W bardzo umiejętny sposób zostałam wprowadzona w świat wewnętrzny Toma, jego traum i koszmarów, będących skutkiem udziału w I wojnie światowej oraz ciężkiego dzieciństwa. Jego ogromna potrzeba powrotu do normalnego życia wydaje się być bliska realizacji. Tom obejmuje posadę latarnika na Janus Rock, niezamieszkałej wysepce, u wybrzeży Australii i w codziennym, powtarzalnym rytmie dnia odnajduje upragniony spokój.
Poznanie, a następnie poślubienie Isabel jest dla niego niespodzianką od losu, której się nie spodziewał, ale którą przyjmuje z wdzięcznością.
Niestety, pełnia szczęścia nie jest im pisana. Kolejne poronienia, oddalają od małżonków marzenie o rodzicielstwie, a Isabel pogrąża się w depresji.
Następne wydarzenia: łódka u brzegu wyspy, z martwym mężczyzną i żywym niemowlęciem oraz decyzje, które wtedy zapadają stanowią początek zawiłej sieci emocji, która z czasem zaczyna tworzyć destrukcyjną mieszankę: strachu, wyrzutów sumienia oraz ogromnej miłości do Lucy, dziewczynki, którą małżonkowie postanawiają wychowywać jako własną córkę.
Bardzo umiejętnie, a co za tym idzie wiarygodnie, oddała autorka uczucia i stan emocjonalny każdej z postaci, przez co mnie jako czytelnikowi, trudno było niekiedy ‘opowiedzieć się’, po którejś ze stron.
Rozumiałam Toma, ale przede wszystkim bardzo rozumiałam Isabel, jej cierpienie, jej udrękę, jej żal. Choć równocześnie, trudno było nie rozumieć też i Hannah (prawdziwej matki Lucy).
Ładunek emocjonalny zawarty w tej historii jest ogromny, więc nie mogę powiedzieć, że czytało mi się lekko, łatwo i przyjemnie.
Jednocześnie jest to rodzaj powieści, które uwielbiam, zapadających głęboko w serce i stawiających wiele bolesnych pytań, na które trudno znaleźć odpowiedź.
Zdecydowanie polecam.
Czym jest dobro, czym jest zło?
Ta opowieść nie daje jednoznacznych odpowiedzi.
Co więcej, okazuje się, że dobro i zło to czasem pojęcia bardzo względne, nie dające się zdefiniować i zamknąć w ścisłych ramach.
Wszystkie te rozważania budziły się we mnie naturalnie, wraz z rozwojem fabuły, wraz z każdą decyzją bohaterów, wraz z każdym ich działaniem.
Autorka jest...
2023-11-13
Flawia de Luce.
Umysł ostry jak brzytwa, w ciele jedenastolatki.
Ale Flawia nie uznaje żadnych ograniczeń. To nic, że jest jeszcze dzieckiem. To nic, że nikt jej o to nie prosi. Ona i tak, po raz kolejny zresztą, postanawia rozwiązać sprawę morderstwa. A pomoże jej w tym wrodzona błyskotliwość, tupet, zdolność do zdobywania cennych informacji, talent do wymyślania niestworzonych kłamstw ratujących z najgorszych opresji oraz… zamiłowanie do trucizn i wszelkich związków chemicznych.
Bo Flawia, choć tak młoda, jest chemikiem z krwi i kości🙂
A dzięki temu, że zaanektowała dla siebie laboratorium chemiczne * (stworzone przez jej przodka), w nieużywanej części rodzinnej rezydencji, może eksperymentować do woli, co czyni z wielką pasją.
Wciąż zadziwia mnie, jak to jest możliwe, że Alan Bradley, sam będący panem w podeszłym wieku, stworzył tak przekonującą postać, małej, rezolutnej, czasami bezczelnej (choć wbrew pozorom bardzo wrażliwej) dziewczynki, dodatkowo podając to czytelnikowi w narracji pierwszoosobowej.
Czytając, zapominałam o roli 'pośrednika', czyli autora.
Była tylko i wyłącznie Flawia.
Z całym swoim kolorytem i wyjątkowością. A także ze swoją dzielnością w znoszeniu gnębiących ją starszych sióstr oraz w radzeniu sobie z brakiem mamy i ojcem, który jest co prawda obecny, ale raczej tylko fizycznie.
Flawia jest poza tym bardzo nieprzewidywalna i nigdy nie wiadomo co powie czy zrobi. Dlatego jest absolutnie fascynujące prowadzić wraz z nią kolejne śledztwo.
Tym razem mamy napad na Cygankę, morderstwo lokalnego kloszarda o wątpliwej reputacji oraz majaczącą w tle sektę kuśtykan😄😉
Podejrzanych jest jak na lekarstwo, inspektor Hewitt też niczego nie ułatwia**, ale…
Dla Flawii takie przeszkody to pestka😁
Książki o Flawii to dla mnie istne perełki. Bogactwo narracji, która jest bardzo plastyczna oraz pełna humoru, a jednocześnie też mądrości, sprawia, że przenoszę się całkowicie do Bishop's Lacey i z fascynacją śledzę poczynania Flawii.
*"Drzwi laboratorium są jak brama do innego świata albo do kaplicy w pogrążonym w ciszy kościółku: rzędy zabutelkowanych chemikaliów są mymi witrażami, stół laboratoryjny jest mi ołtarzem. Chemię zamieszkuje więcej bóstw niż Olimp, a tu, w samotności, mogę wznosić ciche modły do największych spośród nich: Josepha Louisa Gay-Lussaca (który spotkawszy pewnego razu w sklepie tekstylnym skromną subretkę czytającą po kryjomu pod ladą podręcznik chemii, natychmiast zerwał zaręczyny z narzeczoną i oświadczył się sprzedawczyni); Williama Perkina (który wynalazł sposób na uzyskiwanie fioletowego barwnika potrzebnego do farbowania cesarskich szat bez konieczności oczekiwania, aż takiemu czy innemu małżowi zechce się splunąć); i Carla Wilhelma Scheelego, który prawdopodobnie odkrył tlen oraz - co przejmowało mnie miłym dreszczem - cyjanowodór, ostatni krzyk mody w świecie trucizn." (str. 184)
**"W końcu trzasnęły głośno drzwi auta i w zbiegającym się świetle obu policyjnych reflektorów ukazał się powoli inspektor Hewitt.
- Flawia de Luce - powitał mnie niezbyt donośnym głosem w całkiem rzeczowy sposób. Mówiąc szczerze, odezwał się do mnie tak cicho, że nie mogłam dociec, czy się cieszy, czy raczej jest zniesmaczony, widząc mnie znowu na miejscu popełnienia przestępstwa.
- Dzień dobry, panie inspektorze -odpowiedziałam. - Jestem uszczęśliwiona, widząc pana.
Miałam nadzieję - niezbyt wielką że odwzajemni komplement, ale nie zrobił tego. W niedawnej przeszłości pomogłam mu przy paru wielce zagadkowych śledztwach. Z mocy prawa powinien pałać do mnie wdzięcznością, ale czy pałał?" (str. 81)
Flawia de Luce.
Umysł ostry jak brzytwa, w ciele jedenastolatki.
Ale Flawia nie uznaje żadnych ograniczeń. To nic, że jest jeszcze dzieckiem. To nic, że nikt jej o to nie prosi. Ona i tak, po raz kolejny zresztą, postanawia rozwiązać sprawę morderstwa. A pomoże jej w tym wrodzona błyskotliwość, tupet, zdolność do zdobywania cennych informacji, talent do wymyślania...
2023-10-28
Dramatyczna. Prawdziwa. Na wskroś emocjonalna.
Autorka posiada bardzo cenną umiejętność, opowiadania historii wprost do serca czytelnika.
A robi to w sposób niezwykły, z ogromnym wyczuciem, głęboką wrażliwością i genialną wręcz znajomością psychiki ludzkiej.
Jest to historia nad którą nie da się przejść obojętnie.
Mnie, czytanie, a raczej przeżywanie, tej powieści bardzo rozemocjonowało. A były to emocje niełatwe. Przede wszystkim ogromny smutek, ale też i złość, szczególnie na jedną z postaci.
Autorka przechodząc w narracji z teraźniejszości, w przeszłość i na odwrót, umiejętnie wprowadza czytelnika we wszystkie dramatyczne wydarzenia oraz ich konsekwencje.
Cały czas jest bardzo wiarygodnie. Zapominałam, że czytam książkę, przenosiłam się całkowicie, a przez to przeżywałam wszystko tak mocno.
To historia, która skłania do refleksji i przemyśleń.
To historia, w której nie ma czerni i bieli.
To historia, w której szczęśliwa z pozoru rodzina, ulega całkowitemu rozpadowi, pod wpływem tragedii, która ich spotyka.
To historia, którą warto poznać, mimo, a może właśnie dlatego, że tak głęboko się ją przeżywa.
Dramatyczna. Prawdziwa. Na wskroś emocjonalna.
Autorka posiada bardzo cenną umiejętność, opowiadania historii wprost do serca czytelnika.
A robi to w sposób niezwykły, z ogromnym wyczuciem, głęboką wrażliwością i genialną wręcz znajomością psychiki ludzkiej.
Jest to historia nad którą nie da się przejść obojętnie.
Mnie, czytanie, a raczej przeżywanie, tej powieści...
2023-10-14
Powieść, w której występuje najbardziej oryginalna, osobliwa narracja, z jaką się do tej pory spotkałam. Jednocześnie jest to narracja, która pozwala na całkowite wniknięcie w umysł narratora (który jest jednocześnie głównym bohaterem tej historii), a że jest to postać nad wyraz wyrazista i barwna, więc gwarantuje to czytelnikowi niezwykłe przeżycie.
Na kartach tej książki aż roi się od postaci historycznych, a główną jej osią jest John Brown - abolicjonista, który z zapałem i jak sam to na każdym kroku podkreśla - z woli Boga - walczy o całkowite zniesienie niewolnictwa. John Brown, to była postać niewątpliwie nietuzinkowa i kontrowersyjna, a czytanie o jego poczynaniach w tej oryginalnej formie dostarcza wielu wrażeń. Swoją historię opowiada czytelnikowi Henry Shackleford* (nazwany przez Browna Cybulką), a że przy okazji jest ona mocno splątana z poczynaniami Johna Browna, więc dowiadujemy się sporo i o nim. I to z bardzo ciekawej perspektywy**😊
Mogę zagwarantować, że nie będziecie się nudzić ani chwili, co więcej trudno się będzie oderwać od lektury.
Ja sama, nawet nie wiedząc kiedy przywiązałam się mocno do Cybulki i jej (a raczej jego😉) pragmatycznej i prostolinijnej postawy życiowej. Z twarzy właściwie nie schodził mi uśmiech, który bardzo często przeradzał się w głośny śmiech, a to głównie za sprawą genialne prowadzonej narracji.
Wątek główny, czyli walka z niewolnictwem, ujęta jest w opowieści Cybulki z ironią i humorem, które jednak nie trywializują go, a wręcz w przedziwny sposób nadają mu głębi. Jest prawdziwie, a prawda przecież nie zawsze jest wzniosła i bez skazy.***
Wielki szacunek dla Autora, za wykreowanie takiej opowieści i opowiedzenie jej w TEN sposób. Dzięki temu właśnie, ta historia nie jest tylko suchą opowieścią o Johnie Brownie i walce o zniesienie niewolnictwa, ale jest bardzo realna i żywa, pełna prawdziwych, pełnokrwistych postaci.
Nie można też pominąć ogromnie ważnej roli tłumacza, który jest niejako współautorem tej rewelacyjnie przedstawionej historii.
Nieudolne tłumaczenie mogło w tym przypadku zepsuć odbiór całości.
Podsumowując, jestem zachwycona i polecam z wielkim entuzjazmem🙂
……………………………………………………………………
* "Urodziłżem sie kolorowym menżczyznom i wbijcie to se do głowy. Ale przez siedemnaście lat żyłem jako kolorowa baba." —-str.13 —
** "Stojoncy wokół ogniska żołnierze pokłonili sie, a Starzec wyszedł na środek z kapeluszem w rence i pochylił swojom pomarszczonom twarz nad pieczonymi ptakami i ogniskiem.
Trzydzieści minut później ognisko zgasło, nasz obiad wystyg jak śniegowy domek, a Starzec ciengiem paplał. Powinienem dać wam pełnom próbke modlitwy Starego Johna Browna, ale widzi mi się, że nie miałaby ona sensu dla kochanego czytelnika (...). Modły Starca byli raczej do oglondania niż do słuchania, bardziej romantyczne niźli rozważne. Musielibyście to zobaczyć: w powietrzu swond przypalonych bażantów, dokoła szeroka preria i zapach bizonich gówien, z jednej strony żrom nas komary i chłosta wiater, z drugiej Sta- rzec kłapie paszczom. Jak chodzi o modlitwe, to był po prostu straszny. Już, już sie wydawało, że kuńczy, kiedy ze łba wypadała mu nastempna myśl i zderzała sie z poprzedniom, a potem nastempna, i po chwili wszystkie obijali sie o siebie, zderzali i mieszali, aż człowiek nie wiedział, kto jest kim i dlaczego Starzec sie modli, bo wszystkie jego słowa zbijali sie ze sobom jak tornada, co chłostajom równiny, porywajom bylice, wołki zbo- żowe i domostwa i miotajom nimi wkoło jak piaskiem. John Brown pocił sie z wysiłku, pot spływał po jego skórzastej szyi na koszule, glendził o ofiarach całopalnych, krwi ze świecznika Jezusa i tak dalij, a mię przez cały czas od tej kiecki wszystko swendziało jak rany i komary zżerali mię żywcem do kości.
W kuńcu Owen mruknoł:
-Papo! Musimy ruszać w droge. Ścigajom nas!". —str.42—
***"Spendzaliśmy razem długie wieczorne godziny, czytajonc Biblie i omawiajonc jej fragmenty. Zaczełem lubić te rozmowy. Chociaż udajonc dziewczyne, przywykłżem do życia w kłamstwie, to przyszło mi do głowy, że w ogóle bycie Murzynem to kłamstwo. Bo nikt nie widzi prawdziwego ciebie. Nikt nie wie, jaki jesteś w głembi duszy. Sondzom cie po prostu po tym, jak wyglondasz, po kolorze skóry. Mulat, kolorowy, czarny, dla nich to bez różnicy. Dla świata zawsze jesteś tylko Murzynem. Ale kiedy żem siedział na tym ganku na ławce i rozmawiałżem z Annie, patrzonc, jak słońce zachodzi za górami nad Ferry, to zapominałem o swoich ciuchach i o tym, że Starzec zamiaruje posłać nas wszystkich na rzeź. Zaczełem myśleć, że może to, co mamy w sercu, jest ważniejsze, a zewnetrzna powłoka nie liczy sie tak bardzo, jak to sie ludziom wydaje, kolorowym czy białym, chłopom czy babom.". —str.336—
Powieść, w której występuje najbardziej oryginalna, osobliwa narracja, z jaką się do tej pory spotkałam. Jednocześnie jest to narracja, która pozwala na całkowite wniknięcie w umysł narratora (który jest jednocześnie głównym bohaterem tej historii), a że jest to postać nad wyraz wyrazista i barwna, więc gwarantuje to czytelnikowi niezwykłe przeżycie.
Na kartach tej książki...
2023-09-19
Wyśmienita.
O jej wyjątkowości niech świadczy fakt, że nie mogę napisać praktycznie nic o samej fabule, żeby nie odebrać wam przyjemności czytania.
Autorka, w sposób po prostu mistrzowski, prowadzi czytelnika, krok po kroku, odkrywając przed nim coraz więcej tajemnic.
Czy jest klimatycznie? Zdecydowanie.
Czy jest intrygująco? Bardziej niż możecie się spodziewać.
Czy jest emocjonująco? Jak najbardziej. Tym bardziej, że narracja pierwszoosobowa sprawia, że łatwo przychodzi identyfikowanie się z postaciami w tej historii i współodczuwanie wszystkich ich emocji.
Czy jest zaskakująco? Pozwólcie, że pozostawię to bez komentarza 😉
Całość, od początku do końca, jest według mnie doskonała.
Wszystko tutaj gra i zazębia się ze sobą w sposób perfekcyjny, niczym w idealnie działającej maszynie.
Czy polecam?
Zdecydowanie 🙂
Wyśmienita.
O jej wyjątkowości niech świadczy fakt, że nie mogę napisać praktycznie nic o samej fabule, żeby nie odebrać wam przyjemności czytania.
Autorka, w sposób po prostu mistrzowski, prowadzi czytelnika, krok po kroku, odkrywając przed nim coraz więcej tajemnic.
Czy jest klimatycznie? Zdecydowanie.
Czy jest intrygująco? Bardziej niż możecie się spodziewać.
Czy jest...
2023-08-30
Ta historia jest osadzona na emocjach.
Autorka w niesamowity sposób kreśli je przed nami słowami i tym co pomiędzy nimi.
Jest to opowieść o miłości, która zmienia się w obsesję, i jako taka staje się brzydka, odrażająca, wypaczona.
Jest to opowieść o strachu, który odbiera zdolność myślenia, który zniewala i pęta, aż w końcu stawia pod ścianą.
Ale jest też i pięknie.
Jest to opowieść o człowieczeństwie, o zrozumieniu bez słów, o uczuciu, które może się zrodzić nawet i na zgliszczach, i jest wtedy silniejsze i prawdziwsze niż wszystko inne.
Jest to opowieść o pięknej miłości matczynej, która jest motywacją do podjęcia działań i przełamania zaklętego kręgu przemocy.
Książka niewielkich rozmiarów, mieści w sobie ocean silnych wrażeń i doznań.
Daje do myślenia i nie pozostawia obojętnym, od początku do dramatycznego końca.
Zdecydowanie polecam.
Ta historia jest osadzona na emocjach.
Autorka w niesamowity sposób kreśli je przed nami słowami i tym co pomiędzy nimi.
Jest to opowieść o miłości, która zmienia się w obsesję, i jako taka staje się brzydka, odrażająca, wypaczona.
Jest to opowieść o strachu, który odbiera zdolność myślenia, który zniewala i pęta, aż w końcu stawia pod ścianą.
Ale jest też i pięknie.
Jest...
2023-07-06
Zafon znów mnie oczarował.
"Marina" jest opowieścią Óscara, który jako narrator całkowicie mnie zaapsorbował, a historia snuta przez niego, miała dla mnie w sobie coś niemalże hipnotycznego. Od początku jest klimatycznie i tajemniczo, a z czasem robi się nawet groźnie.
Życie Óscara zmienia się diametralnie, kiedy poznaje tytułową Marinę i choć początkowo wydawało mi się, że to nie ona jest trzonem tej historii, to jednak tylko pozór. Marina jest klamrą, która nadaje wszystkiemu jeszcze głębszy sens i puentę.
Dwójka bohaterów wikła się w zagadkową historię, której korzenie sięgają w przeszłość. Chęć odkrycia prawdy sprowadza na nich wiele niebezpieczeństw, rodem z horrorów.
I pomimo, że momentami jest przerażająco i makabrycznie, dla mnie jest to tylko powierzchnia, pod którą kryje się drugie, głębsze dno.
"Marina" jest bowiem przede wszystkim opowieścią o człowieczeństwie, o ogromnym cierpieniu i jego konsekwencjach, o demonach, które nosimy w sobie, o miłości, która z jednej strony daje siłę, ale potrafi też ją odbierać.
I tak ja wspomniałam Zafon mnie oczarował.
Prawdziwością i siłą przekazu.
Oryginalnym pomysłem, który choć niekiedy wydawać by się mógł zbyt makabryczny czy groteskowy, nie sprawił na mnie takiego wrażenia ani przez chwilę, dzięki dogłębnemu zrozumieniu duszy ludzkiej i emocji, które autor prezentuje na każdym kroku.
Dla mnie proza Zafona jest po prostu magiczna.
Zafon znów mnie oczarował.
"Marina" jest opowieścią Óscara, który jako narrator całkowicie mnie zaapsorbował, a historia snuta przez niego, miała dla mnie w sobie coś niemalże hipnotycznego. Od początku jest klimatycznie i tajemniczo, a z czasem robi się nawet groźnie.
Życie Óscara zmienia się diametralnie, kiedy poznaje tytułową Marinę i choć początkowo wydawało mi się,...
2023-06-03
2023-03-29
Piękna, mądra i niezwykle wzruszająca opowieść, która niczym magiczna szkatułka odkrywa przed czytelnikiem kolejne tajemnice.
Historia, która bardzo mocno zapada w serce i myślę, że pozostanie we mnie na zawsze.
Piękna, mądra i niezwykle wzruszająca opowieść, która niczym magiczna szkatułka odkrywa przed czytelnikiem kolejne tajemnice.
Historia, która bardzo mocno zapada w serce i myślę, że pozostanie we mnie na zawsze.
2023-02-26
2023-02-03
2023-01-29
2022-11-16
2022-10-08
2022-09-30
2022-09-17
2022-08-23
Spodziewałam się, że będzie dobrze, jednak było o wiele lepiej, niż mogłabym się spodziewać😊
Było po prostu IDEALNIE.
Wyobraźnia autora, która zdaje się nie ma granic, pozwoliła mu na stworzenie świata fascynującego, pełnego zagrożeń i tajemniczego. Z jednej strony wiele tutaj mroku, ciemności oraz zimnej mgły skrywającej to, co najgorsze, z drugiej mamy opowieść z krainy innej skrajności: gorące pustynie, egzotyczne Imperium i zagrażające mu susze, na niespotykaną dotąd skalę.
Bardzo dużo się dzieje, od samego początku, jednak w ogóle nie miałam poczucia zagubienia. Świat skonstruowany przez autora jest skomplikowany, wszystko jednak podane zostało w tak naturalny i przystępny sposób, że poznawanie go było zupełnie bezbolesne.
Pan Grzędowicz włożył mnóstwo pracy w budowę tego świata i widać to na każdym etapie tej opowieści, jednocześnie udała mu się sztuka, którą pochwalić się mogą nieliczni, a mianowicie: opowiedział tą ekscytującą historię w sposób lekki, z rozmachem, ale bez poczucia przytłoczenia, że czegoś jest za dużo.
Oprócz fascynującego świata przedstawionego, dostałam też nie mniej fascynującego głównego bohatera.
Vuko Drakkainen vel Nocny Wędrowiec, to postać mocna, wyrazista, bogata w odcienie, autentyczna. Dwa tryby narracji, pierwszo i trzecioosobowy, pozwalają na całościowe i kompletne jego poznanie.
Przede wszystkim jednak, moja wysoka ocena i mój zachwyt nad całością, to zasługa tego, że znalazłam tutaj to, za co uwielbiam fantastykę jako taką.
Autor opowiedział mi pewną historię, ale poprzez tą opowieść przekazał też wiele mądrych, uniwersalnych prawd, zadał też mnóstwo pytań, których odpowiedzi nie są oczywiste, a czasami wręcz ich nie ma lub są jedynie gorzką refleksją.
Po kolejne tomy sięgnę zdecydowanie wcześniej niż planowałam, a może nawet uda mi się przeczytać cały cykl w tym roku (co nie jest dla mnie normą, ale chyba w tym przypadku nie dam rady czekać zbyt długo😊).
Spodziewałam się, że będzie dobrze, jednak było o wiele lepiej, niż mogłabym się spodziewać😊
więcej Pokaż mimo toByło po prostu IDEALNIE.
Wyobraźnia autora, która zdaje się nie ma granic, pozwoliła mu na stworzenie świata fascynującego, pełnego zagrożeń i tajemniczego. Z jednej strony wiele tutaj mroku, ciemności oraz zimnej mgły skrywającej to, co najgorsze, z drugiej mamy opowieść z krainy...